Krótka relacja bialczan:
My dotarliśmy rodzinnie przed 15 i po krótkim przywitaniu z organizatorami i sędziami przystąpiliśmy do ogólnego piknikowania jakie miało miejsce na podzamczu. Część poszła coś zjeść, część wykapać się w rzece, a część leżakować na kocyku. Można było też zwiedzać zbrojownię. Ciężko było wyłowić z tłumu piwowarów, ale po chwili przy samochodzie Przemka zebrało się ich dorodne grono. Nastąpiły pierwsze degustacje. W tym czasie sędziowie już pracowali. Ten czas wolny szybko minął i przed 18 zaczęliśmy rozstawiać z organizatorami ławki i stoły na dziedzińcu.
Organizatorzy przywitali zgromadzonych w tym sponsorów i zaczęła się piwna fiesta. W trakcie swoją prezentacje mieli ludzie odpowiedzialni za otwarcie browaru w Siedlcach. Degustacje przywiezionych piw i o dziwo nalewek i destylatów Do ogólnej dyspozycji dla biesiadników były trzy beczki APA. Gdy już robiło się ciemno ogłoszono wyniki konkursu. W najlepszym dla tej zabawy czasie (wszyscy mieli już nieźle % we krwi) zorganizowano konkurs rzutu gretą do fermentora. Dopiero po skróceniu dystansu udało się wyłonić zwycięzcę. Co wcale nie dziwi Gdy już było całkiem ciemno odbył się pokaz żonglerki ogniem. Dla niektórych noc była za krótka i zakończyli ją o 3 nad ranem.
Na plus na pewno można zaliczyć:
- miejscówkę
- spotkanie i rozmowa z ludźmi z siedleckiego browaru
- ogólna frekwencja gości
Na minus:
- brak reprezentacji z Lublina oraz słaby udział osób, które zgłosiły piwa do konkursu
- brak lodówki na pozostałe próbki konkursowych i nie tylko piw
Do następnego razu!