Sezon lagerowy - podsumowanie
Niestety ten sezon lagerowy w całokształcie wyszedł mi chyba najgorzej. Z racji zabawy z piwami kwaśnymi, które na przełomie roku sprawdzałem a później butelkowałem, gdzieś przypadkiem przeniosłem sobie dzikie drożdże do instalacji (prawdopdobnie przez któryś drobny sprzęt). Tak naprawdę dopiero podczas fermentacji ostatnich dwóch lagerów (#65 i #66) zorientowałem się że problem dzikich drożdży jest globalny, od razu zrobiłem wielką dezynfekcję w browarze, mały sprzęt poszedł do wodorotlenku, wszystkie wolne kegi zostały umyte NaOH i zdezynfekowane włącznie z całą linia do wyszynku. Jednak tak czy siak w między czasie część piw ucierpiała i sporo piwa poszło w kanał - nie lubię pić słabych piw. Ale po kolei:
#58 100% Smoked Lager - piwo z fajnym balansem, ładną szynkową wędzonką, wcale nieprzesadzoną mimo 100% zasypu, dobrze pijalne, wyszło świetne, na pewno kiedyś do powtórzenia. Niestety keg prawie cały poszedł w odmenty bo w trakcie opróżniania (była dłuższa przerwa w jego piciu) dopadła go wspomniana na wstępie przypadłość dzikich drożdży.
#59 Schwarzbier - wyszło całkiem poprawnie choć chyba wciaż ten pierwszy Schwarzbier którego zrobiłem w drugim sezonie warzenia wyszedł mi najlepiej, z innej zaś strony ten styl zaczyna być już dla mnie trochę nijaki, piwo słodowe, nuta czekoladowa, kawowa, niestety drugi keg cały poszedł w kanał, ponownie dzikie drożdże, czułem je już pod koniec pierwszego kega.
#60 Peated Lager - dość przypadkowo w podsumowaniu lagerów piwo z projektu 100% Peated Ale, wyjątkowo na drożdżach lagerowych, słodowe, ciemne nuty i oczywiście poteżna dawka dziegciu. Mnie bardzo smakowało choć wracam teraz do wersji jasnych. Mam jeszcze 1 małego kega.
#61 Smoked IPL - debiut receptury, efekty zaskoczyły mnie bardzo pozytywnie, wędzoność była lekka i nie przeszkadzała, dobrze balansowała się ze słodowością i chmielem, bardzo dobrze pijalne piwo, zabrakło w aromacie amerykańskiego chmielu, dałem go poprostu za mało, ale na pierwszy raz wolałem z tych chmielem nie przesadzić. Receptura na pewno do powtórzenia ale z większą dawką chmielu na zimno. Najlepszy lager jaki zrobiłem w całym sezonie.
#63 Czeski Pilzner - wyszła fajna goryczka, czuje efekt wody RO i to że mogę teraz ze spokojem wyjść z IBU wyżej przy Pilznerach, minusem tego piwa była na początku poteżna dawka aldehydu octowego, całe szczęście z biegiem czasu spadła do minimalnego poziomu ale niezredukowała się całkowicie. Być może za szybko zacząłem pić to piwo i nie dałem mu odpowiednio dojrzeć. Zobaczymy jak drugi keg.
#65 Desitka - z klasycznych lagerów wyszła chyba najbardziej poprawnie, leciutka nuta słodowa z wyraźną dość przyjemną goryczką, niestety ponownie pałęta się tu nuta aldehydu octowego, choć w stopniu zdecydowanie mniejszym niż w #63.
#66 Boston Lager - narazie tylko zlałem próbkę do skosztowania. Niestety ale chyba ta cała warka pójdzie do wylania, o ile wysoki jeszcze aldehyd być może się zredukuje o tyle dzikie drożdże raczej już sobie nigdzie nie pójdą. Przypuszczam, że może obecność tych drugich jest właśnie powodem tak wysokiego aldehydu.
Jak widać bilans lagerów zdecydowanie in minus. Ostatnie 3 lagery, które były na tej samej gęstwie mają przypadłość wyraźnego aldehydu octowego, które nie do końca się redukuje, gęstwa musiała być trafiona. Muszę podjąć na przyszłośc lepsze środki ostrożności z dzikimi szczepami bo to gdzieś od tego się zaczęło, nie do końca przypilnowałem tej zabawy. Na szczeście sytuacja już opanowana, warki #67 Belgian PA i #68 Witbier na czystym sprzęcie, nowej świeżej gęstwie, wyszły świetnie. Mogę powiedzieć ufff, choć może lepiej jeszcze nie zapeszać.