Skocz do zawartości

Pierre Celis

Members
  • Postów

    4 691
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    7

Treść opublikowana przez Pierre Celis

  1. czyli co słychać u Hop Growers of America i Brewers Association Na drinktec pojechałem głównie w kontekście ogłoszenia wyników EBS, dodatkowo aby sprawdzić, co tam ciekawego się dzieje w branży. Pierwszym stoiskiem, do którego się udałem było USA Hops, czyli … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  2. Gold Medalists only! Relacje z drinktecu zaczynamy od ceremonii wręczenia nagród. Trwała ona długo, a ponieważ nie zabrałem zapasowej baterii nie mogłem ryzykować, że nie nagram najważniejszego, więc zaczyna się od pierwszego złotego medalu. Chodzi o to, że nagrody są … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  3. PINTA wypuszcza Biere de garde? Po co? Przecież to nudny styl! Kolejny pils? Nuuuuda. Marcowe? A kto to będzie pił? IPA bez amerykańskich chmieli? To żart, prawda? Bitter? ESB? Mild? A co to kurwa w ogóle jest? Ile razy zdarzyło ci się spotkać z takimi lub podobnymi stwierdzeniami, albo być może nawet samemu je wygłaszać? […] Wyświetl pełny artykuł
  4. Jeden Magic Rock i dwa Mikkellery Net zaskoczył, więc wrzucam 3 recenzje z soboty z Warszawskiego Święta Piwa. Wiem, jak lubicie degustacje w szerszym gronie, więc tym razem degustowaliśmy nawet we trzech. Rapture z Magic Rock Mikkeller It’s alive Chardonnay … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  5. No i mamy koleją blogową wpadkę. Trochę na zasadzie głuchego telefonu powstał mit, że wyprodukowanie butelki piwa kosztuje 20gr. Tomek Kopyra przedstawił swoją hipotezę bazując głównie na doniesieniach prasowych. Te mają to do siebie, że w pogoni za sensacją, często naginają rzeczywistość. Stąd słynna żółć w piwie i inne arcyciekawe historie. Kuflowa powieliła wycinek kopyrowej sensacji, pozostawiając wiele niedopowiedzeń i powstał hit, że wyprodukowanie butelki każdego piwa, to zaledwie 20gr. Tylko netto czy brutto? Z uwzględnieniem kosztów energii, pracy, amortyzacji, kredytów, czynszów? Czy może bez? Jestem piwowarem, ale komercyjnego warzenia nie uprawiam. Moja wiedza na temat kosztów produkcji jest skąpa, ale na bazie własnych doświadczeń spróbuję wam udowodnić, dlaczego prawdziwe, pełnowartościowe piwo w sklepie nie może kosztować 1zł. Przedstawione poniżej wyliczenia dotyczą mikrobrowaru, który słód kupuje na worki, a nie na pociągi, a część roboty oprócz maszyn wykonują ludzie. W największych browarach koszt będzie oczywiście niższy. Tylko czy aż tyle niższy? Surowce Koszt podstawowego słodu dla małego odbiorcy to pi razy oko 3zł za kilogram. Lepszy surowiec, np. z niemieckiego Weyermanna kosztuje już więcej. Do wyprodukowania 20L piwa potrzeba ok. 4kg słodu, co daje nam minimum 12zł, czyli 30 gr na butelkę. Co? Już przekroczyliśmy 20 gr? Jak to? Tak to! I to przy założeniu, że stosujemy wyłącznie słód podstawowy. Karmelowy, palony czy specjalny może kosztować nawet dwa razy więcej. Chmiel. Dla piwowara domowego, to wydatek 10-20zł za 100g. Mały browar płaci połowę tej ceny, czyli od 5zł za 100g chmielu polskiego, do 10zł za modne odmiany amerykańskie. Do słabo chmielonego piwa potrzeba orientacyjnie 30g chmielu na 20L. Daje to minimum 2gr na butelce. 30 + 2 = 32gr. Drożdże to koszt od 120 do 250zł netto za paczkę wystarczającą na 10hl piwa. Zatem minimum 7gr na butelkę. 32 + 7 = 39gr. Oczywiście, można wykorzystać gęstwę czy zbudować stację propagacji, ale to też pociąga za sobą koszty – pracy, energii, urządzeń. Woda – potrzeba jej od 3 do 10 razy tyle ile wyprodukujemy piwa. Czyli na butelkę piwa, średnio potrzebujemy 3 litry wody. Metr sześcienny w wodociągach kosztuje jakieś 5-6zł. Niby niewiele, ale pamiętajmy, że część wody służącą do samego warzenia trzeba często zaadoptować. Filtry, odczynniki, energia – to nie jest za darmo. Koszt samej wody to ok 2gr na butelkę piwa. Zakładam, że browar ma świetną wodę i nie musi jej uzdatniać. 39 + 2 = 41gr. Media Prąd – tu ciężko mi o konkretne wyliczenie, ale jego zużycie w browarze jest znaczące. Jeśli kadzie nie są ogrzewane prądem, to mamy tylko albo aż – napędy maszyn, oświetlenie, ogrzewanie i co najważniejsze – chłodnie, które przecież pracują 24/7. Gaz – jeśli kadzie podgrzewane są w tym paliwem. Ścieki – nie wiem jak rozlicza się mały browar, ale podejrzewam, że podobnie jak odbiorca detaliczny, czyli doliczamy mniej więcej taką kwotę jak za wodę – 2gr dla jednej butelki. Teraz trochę strzelam (niech mnie sprostuje jakiś praktyk) – prąd + gaz + ścieki = ~6gr na butelkę piwa. 41 + 6 = 47gr. Amortyzacja Browar to urządzenia. Sprzęt, który nie jest wieczny. Bez względu na wielkość browaru, trzeba się liczyć z amortyzacją. Tu znowu ciężko o konkretne wyliczenia, bo one zależą od konkretnego przypadku. Przyjmuję kolejne 5gr na butelkę i znowu proszę o ewentualne sprostowanie. 47 + 5 = 52gr. Kredyt Mało kto buduje cokolwiek za gotówkę, a jeśli już pożyczyliśmy, to musimy zapłacić „frycowe”. Ile? To znowu zależy od konkretnego przypadku. Ja dodaję 52 + 5 = 57gr. Płace i zysk Nawet jeśli browar jest jednoosobowy, to piwowar musi mieć z czego żyć. 4000zł miesięcznie na rękę zakładam jako minimum za tak ciężką pracę. Księgowym nie jestem, ale trzeba do tego dodać pewnie z 50% podatków, czyli razem 6000zł. W rzeczywistości jedna osoba, to za mało nawet w najmniejszym browarze, więc dodajmy pomocnika na pół etatu za 3000zł. Do tego dołóżmy 2000zł zysku pozapłacowego, jeśli na przykład jest jakiś zewnętrzny inwestor, który chce też coś wyciągnąć z browaru. Załóżmy, że w mikrobrowarze warzy się miesięcznie 8 tys. litrów piwa. 11000zł / 16000 butelek, to aż 0,70zł na butelkę! Oczywiście w skali makro, to będzie znacznie mniej, ale nadal będzie wpływać na cenę pojedynczej butelki. W moim wyliczeniu: 57gr + 0,70zł = 1,27zł Czynsz, utrzymanie budynku Jeśli browar ma własny budynek, to ma pewnie większe koszty w dziale „Kredyt”. Jeśli budynek wynajmuje, to dochodzi czynsz. Wynajem małej hali poza miastem, to 2-3tys. zł miesięcznie. To wariant bardzo optymistyczny, wręcz mało prawdopodobny, bo przecież mało kto prowadzi biznes poza miastem w obecnych czasach. Czyli mocno zaniżając mamy jakieś 25gr na butelce przy założonej powyżej skali produkcji. 1,27 + 0,25 = 1,52zł Podsumowanie Malutki browar przy dobrych wiatrach osiągnie koszt produkcji ZAWARTOŚCI butelki piwa na poziomie 1,52zł, ale w wielu przypadkach i to może być zaniżone, bo przecież pracować może więcej ludzi lub zaciągnięto niekorzystny kredyt czy kupiono super drogi sprzęt. Browar koncernowy produkuje oczywiście taniej i tnie na czym się da, począwszy od surowców, poprzez technologie typu HGB, na negocjacjach cen energii kończąc. Być może jest możliwe wyprodukowanie piwa za 20gr, ale jest to raczej przypadek ekstremalny, piwo o zaniżonych parametrach, z dużym udziałem surowców niesłodowanych, bez chmielu, krótko leżakowane. W skrócie – wyrób piwopodobny. W przypadku pełnowartościowego produktu, trzeba tą kwotę przemnożyć 2-3 razy w przypadku wielkiego browaru przemysłowego, ok. 3-5 razy w przypadku regionalnego średniaka i 6-10 razy w przypadku mikrobrowaru. Dalej oczywiście dochodzi opakowanie (butelka, kapsel, etykieta, karton – to nawet 1zł), akcyza, VAT , koszty logistyczne, reklamy (nawet jeśli szeptana), marże hurtowni i detalistów, koszty ryzyka (np. piwo puszczone w kanał), a wkrótce także recyklingu lub obiegu opakowań. Stąd w sklepach mamy cenę piwa taką, a nie inną. Swoją drogą ciekawe co znajduje się w puszce z napisem piwo, która w markecie kosztuje 1,50zł? Tyle moich wywodów. Pewnie zbytnio uprościłem i popełniłem kilka błędów, bo nie znam dokładnie branży od strony finansowej. Mam nadzieję, że udało mi się jednak nakreślić temat w skrócie i pokazać drugą stronę medalu. Jeszcze dla udowodnienia mojej tezy kalkulacja kosztów produkcji zeszłorocznego Grand Championa: Fot. Tomasz Kopyra, źródło: http://blog.kopyra.com/index.php/2012/10/23/ile-kosztuje-piwo/ Wyprodukowano 100 000 butelek, więc koszt samych surowców, to już 44gr za butelkę. Po doliczeniu kosztów pozasurowcowych mamy już 66gr, czyli ponad 3 razy więcej niż kwota wspomniana na wstępie. Oczywiście Browar w Cieszynie jest niewielki i daleko mu do nowoczesności, a i skala produkcji nie powala. Tak czy inaczej jest to pewne uzasadnienie dla moich wyliczeń i realny kosztorys, a nie wyssana z palca opowieść. Tyle moich dywagacji. Teraz pewnie się dwa razy zastanowicie zanim sięgniecie po produkt piwopodobny z najniższej półki, co? Post Ile kosztuje PRAWDZIWE piwo pojawił się poraz pierwszy w Piwolog radzi .... Wyświetl pełny artykuł
  6. mój wykład na Warszawskim Świecie Piwa. W ubiegłą sobotę miałem okazję wygłosić krótki (no nie taki krótki, bo półgodzinny) wykład, czy może raczej stand up pt. Dlaczego piwo jest lepsze od wina? Dla tych, którzy nie mogli być w Kuflach … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  7. Pils Zielonogorski – Browar Haust, Zielona Góra Ekstrakt 12Blg, alkohol do 4,5% Wygląd: jasnozłote, klarowne (nietypowo jak produkty z browarów restauracyjnych). Piana biała obfita, o zmiennej strukturze. Niezbyt trwała – w mgnieniu oka redukuje się do okręgu wokół szkła. Aromat: głównie słodowy, z odrobiną ziołowo-kwiatowego chmielu. Ledwie wyczuwalny diacetyl (aromat maślany), którego nie uznałbym jednak za jakąś szczególną wadę. Wysycenie: umiarkowane, fajne, w sam raz, bo nie męczy zbytnio Smak: w pierwszym momencie czysto słodowy, ale trwa to tylko ułamek sekundy, bo do głosu szybko dochodzi silna i długo pozostająca goryczka. Ma pazur to piwo. Odczucie w ustach: lekkie, ciała niewiele, a mocna goryczka potęguje wrażenie wytrawności i pobudza do kolejnego łyku, świetnie budując sesyjność. Wrażenie ogólne: wybitnie pijalny, stylowy pils, bardzo zbliżony do niemieckich wzorców. Ma wręcz niespotykaną na naszym rynku goryczkę, która wręcz miłośnikom stonowanych smaków może się nie spodobać. Do pełni szczęścia brakuje tylko wyraźniejszego chmielowego aromatu i może odrobiny balansu, bo w tym egzemplarzu goryczka wręcz dominuje. Tak czy inaczej wyróżniające się na polskim rynku piwo i chyba jedyny rasowy pils. Brawo! Ocena: 7/10 Dr Citra – Citra Single Hop IPA – Browar Haust, Zielona Góra Ekstrakt 16Blg, alkohol 6,5% Skład: słód jęczmienny, płatki kukurydziane, chmiel Citra, drożdże US-05 Wygląd: jasnozłote, minimalnie opalizujące. Piana biała, gęsta, niezbyt obfita, ale za to trwała i utrzymuje się dzielnie do końca. Aromat: intensywny, owocowy, bogaty – cytrusy, liczi, mango, dojrzała brzoskwinia. Wysycenie: nieco powyżej niskiego, takie jak lubię najbardziej. Smak: owocowy, cytrusowy, zwieńczony silną, ale nie bardzo silną, grejpfrutową goryczką. Odczucie w ustach: jak na swoje parametry, to piwo nie jest treściwe (pełnia poniżej średniej), choć czuć rozgrzewający wpływ alkoholu. Stosunkowo niskie wysycenie i wyrazista goryczka sprawiają, że pijalność jest na bardzo wysokim poziomie. Wrażenie ogólne: Cytrus w płynie. Aromat i nawet goryczka są właśnie tego typu. Ekstremalnie pijalne, aromatyczne, dość harmonijne. Bardzo udane piwo. Polecam miłośnikom cytrusowych aromatów i mocnej, choć nie przesadzonej goryczki. Można uwarzyć proste i świetne piwo? Można! To też dowód na to, że surowce niesłodowane nie są niczym złym – płatki kukurydziane dodają w efekcie finalnym lekkości, nie wnosząc do piwa niczego nieporządanego. Ocena: 8/10 Pan Witek – witbier – Browar Haust, Zielona Góra Ekstrakt 12 Blg, alkohol 4,2% Skład: słód jęczmienny, owies, pszenica, kolendra, chmiel Marynka i Lubelski, drożdże Zymoferm z036-8-37 Wygląd: słomkowy kolor i delikatne zmętnienie – tak właśnie powinno wyglądać piwo białe. Jedynie piana mogła by być lepsza, bo nie jest zbyt bujna i szybko opada niemal do zera. Aromat: dojrzałe pomarańcze i kolendra z przesunięciem balansu delikatnie w kierunku tych pierwszych. Fajny, orzeźwiający aromat. Co najważniejsze nie przesadzono z kolendrą, której nadmierna ilość może zepsuć piwo. Wysycenie: wysokie, ale nie bardzo wysokie. Orzeźwia, ale nie męczy. Dla mnie w sam raz. Smak: bardzo … hm, cytrynowy. Typowa cytrynowa kwaśność i goryczka przypominająca smak skórki tegoż owocu. Jak na wita, to goryczka jest spora, ale nie powiem, podoba mi się. Odczucie w ustach: Pan Witek jest zaskakująco wytrawny, by nie powiedzieć wodnisty. Aż nie chce się wierzyć etykiecie, która sugeruje dość płytkie odfermentowanie, więc i sporą zawartość cukrów resztkowych. Nic z tego. Pełnia jest niska, a wysycenie i wyrazista goryczka wzmagają dodatkowo uczucie wytrawności. Zyskuje na tym pijalność, która jest bardzo dobra, ale czy trochę nie przesadzono? Wrażenie ogólne: Pan Witek to dość luźna interpretacja stylu, ale przyznam, że całkiem udana. Na głowę biję wszystkie chemiczne radlery razem wziętę. Przy stosunkowo niskiej zawartości alkoholu oferuje piękny aromat, wytrawny cytrusowy smak i maksymalną pijlaność. Szkoda, że lato ma się ku końcowi, bo można by wychylić jeszcze nie jedną buteleczkę. Jeśli mógłbym zasugerować zmiany, to zmniejszyłbym ilość cytryn, o ile etykieta dobrze sugeruje mi ich użycie. Nie pogniewałbym się, jeśli kolejna wersja Pana Witka miała by więcej pełni kosztem cytrynowej kwaśności i odrobinę mniej skórkowej goryczki. Wtedy byłby to wit idealny w moim odczuciu. Ocena: 7/10 Haust nadal należy do moich ulubionych browarów restauracyjnych. Ma wszystkie walory browaru rzemieślniczego. Warzy piwa dobre i niesztampowe, nie boi się eksperymentów. Co najważniejsze, efekty ich pracy są na bardzo dobrym poziomie. Można mieć tylko żal co do dostępności produktów. Z drugiej strony trzeba mieć świadomość mikroskopijnej wręcz skali produkcji. Ja mam nadzieję, że ze względu na stosunkowo niewielką odległość dzielącą Szczecin od Zielonej Góry, będę mógł od czasu do czasu wziąć haust Hausta. Post Trzy hausty Hausta pojawił się poraz pierwszy w Piwolog radzi .... Wyświetl pełny artykuł
  8. luźne przemyślenia na podsumowanie Wreszcie możemy się pochwalić konkursem piw domowych w stolicy. Pomysł sezonował się dosyć długo, ale wyczekane jeszcze bardziej raduje. Rafał Kowalczyk vel Browarzyciel oraz Krzysiek Fidler vel Infam odwalili kawał dobrej roboty, jestem pod wrażeniem jak zgrabnie i fachowo ogarnęli temat. Pierwsza edycja każdej imprezy to zasadniczo rozpoznanie ogniem, więc tym większy szacun. Nie chcę się bawić w szczegółową analizę imprezy, przejdźmy więc do strumienia świadomości. Konkurs Zapewnione warunki do sędziowania były idealne. 4 kategorie, 4 stoły po 4 sędziów. Zacne nazwiska, jeżeli na stronie Festiwalu sędziowie nie zostali wymienieni to myślę, że warto by było to zrobić. Adela sędziowała styl w którym świetnie się odnajduje – Witbier. Ja z kolei znowu miałem przyjemność sędziować w stylu, który zgarnął nagrodę główną – AIPA. Dla przypomnienia, w Żywcu sędziowałem w kategorii Imperialna AIPA, która to została Grand Championem. Może przynoszę szczęście Piwowarowie nie mieli łatwo. Lato mieliśmy całkiem ładne w tym roku, a nie są to temperatury sprzyjające domowemu warzeniu piwa. Dodatkowo styl Biere de Garde jest jeszcze bardzo mało znany w Polsce. Brałem udział w obradach komisji Grand Prix (razem z Dr Andrzejem Sadownikiem, Rafałem Kowalczykiem i Wielkim Mistrzem Bractwa Piwnego Markiem Suligą) i wszystkie zwycięskie w swojej kategorii piwa prezentowały wysoki poziom, a sam wybór był, co tu ukrywać, ciężki. W ramach ciekawostki – podczas dyskusji jako argument za wyborem akurat AIPA wyraziłem opinię, że po tym konkretnym piwie widać, że nie jest dziełem szczęścia i przypadku tylko pieczołowicie rozpisanej i przemyślanej receptury oraz gruntownej wiedzy. Wykład Cześka Dziełaka w Kufle i Kapsle potwierdził moje domysły. Zrodziło to ciekawą sytuację. Pod koniec roku będziemy mieli dwa „Grand” piwa – Imperialne AIPA uwarzone w Cieszynie oraz AIPA uwarzone w Ciechanie. Oba browary zaczynają się na C, style podobne, ten sam zwycięski piwowar. Czesiek dobitnie potwierdził, że jest fachurą. I przydałoby się, żeby otworzył własny browar Czy ta sytuacja będzie problematyczna? Nie sądzę. Warto do tego podejść bez spinania się, style są podobne, ale z różnicami na tyle znaczącymi, że nie możemy mówić iż będą to takie same piwa. Fakt, że wygrały „ajpy” świadczy tylko o tym jak bardzo jest to popularny kierunek i trend. Za rok może się okazać, że nie tylko browary regionalne zaczną eksperymentować z amerykańskimi piwami górnej fermentacji, ale także browary koncernowe. Będzie to ciekawy eksperyment. Rozdanie nagród Sporo kontrowersji wzbudziło wybranie Galerii MiTo na miejsce wręczenia nagród. MiTo nie jest moją bajką, po premierze AleBrowaru nie miałem ani razu potrzeby wstąpienia do tego przybytku. Tylko, że rzeczywiście jest tam zaplecze na zorganizowanie mini gali rozdania. W żadnym multitapie o tej porze nie dałoby rady tego przeprowadzić, z prozaicznej przyczyny braku miejsca i dzikiego tłumu. Warto natomiast zastanowić się za rok jak zachęcić ludzi do wzięcia udziału w rozdaniu nagród. Aktywności w multitapach (plus oczywiście piwa) było tyle, że w zasadzie tylko bezpośrednio zaangażowani w całe przedsięwzięcie czuli potrzebę przyjścia do MiTo. Z drugiej strony świadczy to o tym, że atrakcji było od groma. Też dobrze. Wykłady Z racji sędziowania nie byłem na żadnym. Ale z tego co się dowiedziałem było sporo fajnych, chociażby wykład Cześka Dziełaka, Piotrka Wypycha, Artura Napiórkowskiego czy też Marcina Chmielarza. Wyniki Na sam koniec oficjalne wyniki. Gratulacje! AIPA 1. Czesław Dziełak 2. Paweł Grabka, Artur Jakubas, Mateusz Kralka 3. Patryk Gorajski Witbier 1. Waldemar Pitala 2. Michał Napiórkowski 3. Karol Drzazga Koźlak 1. Jan Krysiak 2. Jacek Stachowski 3. Krzysztof Zach Biere de Garde 1. Jacek Skonieczny 2. Waldemar Pitala 3. Łukasz Pawlak Wyświetl pełny artykuł
  9. czyli dublet Czesława Dziełaka. W ubiegłą sobotę (14.09.2013) odbył się finał Warszawskiego Konkursu Piw Domowych. Sędziowie oceniali piwa w czterech kategoriach: Witbier, American IPA, Koźlak i Biere de Garde. Choć konkurs odbył się po raz pierwszy, to znacząco podniesiono jego … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  10. Stephen Beaumont, Tim Webb i inni. Wśród tych innych jest Tomasz Kopyra, czyli ja. Pocket Beer Book to typowy przewodnik, po piwach świata. Nietypowa jest może jego forma, niesamowicie skondensowana, niemalże encyklopedyczna. Miałem zaszczyt, wraz z Janem Lichotą, napisać rozdział dotyczący … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  11. czyli asceza, prostota i rzemiosło. Piwo z The Kernel Brewery chciałem spróbować już dawno. Pewnie za sprawą etykiet, które mnie po prostu oczarowały. Uwielbiam takie podkreślenie rzemieślniczego charakteru browaru poprzez oszczędne, surowe wręcz, wzornictwo. Same piwa też mają generalnie wysokie … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  12. ankoholowe balety z zacną ferajną Sianowni Nagromadzeni, rynek browara rozwija się. Znakem tego klawe inicjatywy społeczności piwnej. Morowe knajpy aligancko proponują wstawy, podczas których to legularnie każdy piwny amerykan będzie mógł posmakować cymesów, a typowy bajer, kit czy farmazon jaki można usłyszeć od frajera czy kiziora obalon zostanie bez szuflady przez ferajnę. Ancug i krawatto nie są potrzebne aby wknaić do lokalu. Opuszczamy pakamery i w krótkich abcugach udajemy się pozbywać floty z piterka. Spust piwny zalecany i polecany. Dobra, a teraz żeby mnie jednak większa część społeczeństwa zrozumiała Rynek rozwija nam się całkiem zacnie, więc nie dziwią inicjatywy lokali związanych z tą konkretną branżą. Podejście cokolwiek wskazane. Dzięki temu narodził się pomysł Warszawskiego Święta Piwa. W zasadzie wszystko na ten temat można znaleźć na fanpejdżu Święta lub na stronie, więc nie będę się zbytnio rozpisywał. Powiem tyle, że warto. Wykłady, spotkania z ciekawymi ludźmi ze sceny piwnej, nie mówiąc już o wyjątkowo bogatej ofercie piwnej naszych warszawskich multitapów. Warto również rzucić okiem na harmonogram. Każdego dnia o różnych porach w lokalach biorących udział w Święcie będą ciekawe, piwne aktywności. Jesteście ciekawi dlaczego AIPA jest piwem, które zapoczątkowało piwną rewolucję? A może nadal nie jesteście przekonani co do piwnych mitów? Każdy znajdzie coś dla siebie. Nie mogę zapomnieć oczywiście o I Warszawskim Konkursie Piw Domowych: 4 kategorie, zwycięzca Grand Prix będzie miał okazję uwarzyć swoje piwo w Browarze Ciechan. Szaleństwo, prawda? W każdym razie, jeżeli będziecie się przemieszczali pomiędzy lokalami dzisiaj późniejszym wieczorem/wczesną nocą zawitam w gościnne progi Chmielarni. Z kolei jutro sędziuję w Konkursie, więc ok 18 będę w MiTo, a następnie przespaceruję się do Kufli i Kapsli. Kuluarowe dyskusje wskazane Wyświetl pełny artykuł
  13. Dziś postanowiłem zająć się sprawą, która mierzi mnie od jakiegoś czasu. Biłem się z myślami, czy publikować tekst na ten temat, gdyż dotyczy on wydarzeń z moich rodzinnych stron, związanych z jednym z moich ulubionych browarów, do którego mam wielki sentyment i bardzo mocno mu kibicuję. Faktem jest jednak, że już wkrótce zamierzają tam zrobić […] Wyświetl pełny artykuł
  14. Popatrzyłem sobie dziś z nieco dalszej perspektywy na nasz rynek piwa i uświadomiłem sobie jak mamy dobrze – jak wiele zmieniło się od czasu, gdy odkryłem, że istnieje świat poza jasnym pełnym. Piszę to z punktu widzenia mieszczucha. Mieszkańcy małych miejscowości mogą mieć nadal powody do narzekań. Za to w dużych miastach dobrego piwa jest tyle, że wręcz nie sposób wszystkiego spróbować. Nawet nie trzeba jakoś mocno szukać. Tymczasem w roku 2009 mój rodzinny Szczecin, choć małym miastem nie jest, był piwną pustynią. Na rynku wiało nudą. Monopol na sklepowe regały miały produkty czołowych koncernów, oferujących niemal wyłącznie jasne lagery. W niektórych marketach można było znaleźć jedną (jedną!) półkę z piwami importowanymi. Jak ktoś miał szczęście i czas, by jechać na drugi koniec miasta, mógł zakupić takie smakołyki jak Staropramen, Zlaty Bażant czy ciemne Krusovice, ewentualnie jakaś pszenica typu Paulaner czy Franziskaner. Tak tak, wówczas Paulaner był piwem trudno dostępnym, bardzo niszowym. Browary regionalne sprzedawały głównie „wokół komina”, w Szczecinie nawet najbliższego z nich – witnickiego – można było szukać ze świecą. To akurat było fajne, bo jadąc w Polskę można było popróbować lokalnych przysmaków. I tylko tak można je było w zasadzie zdobyć. Nie powiem, miało to swój urok. Bosman Niepasteryzowany – nowość na miarę tamtych czasów. To co zapamiętam chyba na zawsze, to pojawienie się Czarnkowa w jednej z Żabek. Dla mnie to był szok, że piwo może tak dobrze smakować. Noteckie Jasne i Eire Ciemne, to było naprawdę coś w tamtym czasie. Kupowało się na kartony i wypijało z wielkim smakiem. Prywatna inicjatywa ajenta okazała się takim hitem, że wkrótce wszystkie Żabki w Szczecinie i rejonie włączyły Czarnków do swojej oferty. Dzisiaj piwo z tego browaru można spotkać w Żabkach w całej Polsce. Więcej, oprócz Czarnkowa na półkach Żabek zagościły piwa z innych browarów regionalnych. W 2009 roku nie było w Szczecinie żadnego specjalistycznego sklepu z piwem, podobnie było zapewne w innych miastach. Dopiero rok później otworzył się pierwszy – Elysium, który dzisiaj jest hurtownią zaopatrującą mniejsze sklepy i knajpy. Oprócz tego mamy co najmniej kilka innych sklepów specjalizujących się wyłącznie w piwie, a ciekawe piwa można spotkać także w zwykłych osiedlowcach. Więcej, piwne półki rozbudowały się mocno także w marketach – Real, Auchan, Tesco – tam naprawdę jest w czym wybierać. W 2009 roku dowiedziałem się o piwowarstwie domowym. To było znakomite remedium na piwną nudę. Zanim popełniłem pierwszą warkę w listopadzie tegoż roku, długo i dogłębnie badałem temat. Na tyle dużo czytałem, że bez większych oporów zdecydowałem się od razu na zacieranie, czyli de facto najtrudniejszą z formę domowego warzenia. To był prawdziwy przełom. Od tego czasu przerobiłem wiele stylów piwnych i wykreowałem własne unikatowe receptury. Mam w domu piwo, jakiego nie można kupić. Mam możliwość uwarzenia takiego piwa, jakie sobie wymarzę. To bezcenne. Od takiego zestawu zaczynałem przygodę z warzeniem. W 2009 roku nie było Festiwalu Dobrego Piwa we Wrocławiu, a Festiwal Birofilia w Żywcu był, jak sama nazwa mówi, głównie świętem birofilów. Do głosu dochodziło już wtedy piwowarstwo domowe, ale chyba pozostawało jeszcze w cieniu. Dzisiaj jest największym pod względem różnorodności oferty festiwalem piwa w kraju. Mamy też Wrocław, Cieszyn, Lubin, Poznań, a od tego roku również Festiwal Piw Rzemieślniczych w Annopolu (wielkopolskie). Pewnie jeszcze wiele mniejszych imprez, o których nie słyszałem, a które mogą mocniej zaistnieć w kolejnych latach. Piwa Świata na Festiwalu Birofilia 2012 W styczniu 2010 roku założyłem tego bloga. Pierwszy króciutki wpis tak dobitnie obrazuje tamten czas, że zacytuję go w całości: Dlaczego piwo domowe? Bo browary przemysłowe nie oferują nic ciekawego. Niemal wszystkie piwa smakują tak samo, na dodatek smak ich jest daleki od ideału. Trudno o piwo inne niż klasyczny pils. Na polskim rynku piwnym panuje po prostu nuda i rutyna. Jest wprawdzie kilka browarów „niezależnych” produkujących zacne trunki (Czarnków, Ciechanów), ale ich oferta jest ograniczona i trudno dostępna. Dlatego pewnego dnia zdecydowałem, że spróbuję uwarzyć coś samemu. Dzięki temu będę mógł pić takie piwo jakie lubię i na jakie mam aktualnie ochotę. Piwo smaczne, niepasteryzowane, uwarzone z naturalnych składników. Dzisiaj mamy wybór. Mnożą się sklepy, puby i browary oferujące dobre piwo. Bez problemu możemy spróbować wielu piwnych stylów, co nie było możliwe jeszcze kilka lat temu. Rocznie pojawia się kilkadziesiąt premierowych piw. Trzeba być naprawdę wytrwałym, by spróbować ich wszystkich. Więcej – podążanie za wszystkimi nowościami może być wkrótce poważnym zagrożeniem dla wątroby. Nawet koncerny, na które tak wszyscy narzekają, oferują więcej niż kilka lat temu. Cała gama piw niepasteryzowanych i radlerów, Brackie Mastne, powrót okocimskiego Porteru (a ma niedługo ma się pojawić jeszcze ulepszona wersja), pojawienie się serii Książęce, czy okocimskich specjalności, to efekty ożywienia rynku. Może jakość nie zabija, ale w końcu mamy jakiś wybór. Do tego nastąpił masowy import takich marek jak Guinness, Paulaner, Pilsner Urquell, które można dostać niemal w każdym sklepie czy pubie. Do niedawna można było o tym jedynie pomarzyć. Dobrym wskaźnikiem zmian na rynku jest moja piwna lodówka. Kiedy kupiłem ją jakieś dwa lata temu, zapełniła się domowym piwem. Z czasem zaczęły do niej też trafiać różne okazy przywożone z piwnych wycieczek i festiwali. Dzisiaj chyba już sporo ponad połowę dwumetrowej witryny zajmują piwa kupne, w sumie dziesiątki butelek z wyśmienitym piwem. W 2009 roku nie miałbym nawet czym zapełnić jednej półki. Jedyny minus obecnego stanu rzeczy, to że piwowarstwo domowe nie jest już tak atrakcyjne jak dawniej. Nic w tym dziwnego – sytemu chce się po prostu mniej. Nie ma jednak powodów do zmartwień. Ruch piwowarów domowych nie słabnie, pojawia się coraz więcej ciekawych inicjatyw. Do tego niektórzy profesjonalizują się, otwierając własne mikrobrowary lub podejmując pracę piwowara profesjonalnego. Jak mi ktoś powie, że w Polsce jest źle i nic się nie dzieje, to wydrukuję ten tekst i dam mu po mordzie! Kilka lat temu można było mieć powody do niezadowolenia, ale na pewno nie dzisiaj. Zaprawdę doczekaliśmy ciekawych czasów. Post Wycieczka sentymentalna do roku 2009 pojawił się poraz pierwszy w Piwolog radzi .... Wyświetl pełny artykuł
  15. czyli dlaczego jestem kolaborantem. Kiedy pytają mnie… czy zdaję sobie sprawę z tego, że kolaboracja ma wydźwięk negatywny i że powinienem określać moją współpracę z browarem Widawa mianem kooperacji, czy współpracy właśnie, odpowiadam, że jest to kalka z angielskiego collaborative brew … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  16. odcinek czternasty Kolejny odcinek odpowiedzi na Wasze pytania. Tym razem odpowiadam na pytania zadane pod odcinkiem 9. Oczywiście nadal możecie zadawać kolejne pytania, najlepiej pod tym odcinkiem. W tym odcinku m.in. odpowiedź na pytanie, czy zawsze byłem miłośnikiem IPA i … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  17. czyli pierwsze piwo z piwniczki kopyra. Kilka dni temu pokazałem, co znajduje się w mojej piwniczce. W ankiecie mogliście głosować, jakie piwo powinienem zdegustować. Pierwszym jest Delirium Tremens, na które sam miałem ochotę. Piwo to miało termin „best before” do … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  18. czyli Golden Ale na cześć niedźwiedzia, który służył w armii Andersa. Pewnie nigdy nie spróbowałbym tego piwa, gdyby nie nazywało się Wojtek. Ale przyznacie, że nawet nie znając historii tego niedźwiedzia, sam fakt nazwania piwa Wojtek byłby wystarczającym powodem do … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  19. Znaczek z podpisem „W ciąży nie piję alkoholu” możecie znać, bo pojawił się już jakiś czas temu na niektórych krajowych piwach. Okazuje się, że nie stoi za tym żaden odgórny przepis, a jest to efekt dobrej woli i troski samych browarów. Okazuje się, że dopiero teraz – 9 września – z okazji Światowego Dnia FAS (Płodowego Zespołu Alkoholowego) podjęto kroki by znak ten pojawiał się częściej. Związek Browary Polskie, zrzeszający trzy największe polskie koncerny piwowarskie, podjął decyzję o sukcesywnym wprowadzaniu znaku na opakowania zrzeszonych w nim producentów. To bardzo dobra inicjatywa i ja ją z całego serca popieram. Mam nadzieję, że przyłączą się do niej także mniejsi producenci piwa, a także innych alkoholi. W szczególności wina, które po piwie, jest drugim najczęściej spożywanym w trakcie ciąży alkoholem. Sam „byłem w ciąży” i zdaje sobie sprawę, że każda kobieta, która zdecydowała się świadomie na macierzyństwo, chce dla swojego dziecka jak najlepiej. Nie sięgnie zatem po alkohol przez 9 miesięcy ciąży i jeszcze ewentualnie przez kolejne kilka miesięcy, jeśli zdecyduje się karmić piersią. Okazuje się, że to tylko moje wyobrażenie. Moje pobożne życzenie. Statystyki mówią co innego. Alkohol w ciąży nie powinien mieć miejsca. Żaden. Nawet przysłowiowe małe piwo. Nie będę się mądrzyć, bo nie jestem ekspertem. W internetach znajdziecie ogrom informacji o wpływie alkoholu na płód i jego rozwój dziecka przed i po porodzie. Jeśli temat was dotyczy, to znajdźcie koniecznie chwilę na lekturę. Poniżej kilka infografik, bo jeden obrazek znaczy więcej niż 1000 słów. Zapoznajcie się proszę i puśćcie to dalej w świat. Post W ciąży nie piję alkoholu pojawił się poraz pierwszy w Piwolog radzi .... Wyświetl pełny artykuł
  20. Tym razem o dwóch piwach na mokrym chmielu (wet hop) z Artezana i Olimpu, trochę o nowościach, dokładne, choć wciąż nieoficjalne, wyniki egzaminu BJCP, nowa odsłona okocimskiego porteru, nowe piwo Kolaborantów, czyli nasze – Armadillo. I plotki, ploteczki o pierwszej … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  21. czyli spalone przewody elektryczne po niemiecku. Niemieckie piwowarstwo, całkiem słusznie zresztą, uważane jest za mocno konserwatywne. Rozmawialiśmy na ten temat z Krzyśkiem Lechowskim podczas naszego pobytu w Monachium. Piwo ze słodem whisky, czy bardziej precyzyjnie, ze słodem wędzonym dymem torfu, jak … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  22. rzemiosło na 100% Przy okazji jednej z wizyt w Piwonii w oko wpadły mi dwie niepozorne buteleczki. Często takie niepozorne butelki potrafią skrywać wybitnie ciekawą zawartość. Szczególnie jeżeli mówimy o Belgach. RateBeer nie jest idealny, ale jeżeli piwo przekracza 90 punktów to możemy postawić kule przeciwko orzechom, że warto spróbować. I rzeczywiście było warto, ale najpierw trochę wstępu. Browar de Ranke sam z siebie nie jest szczególnie „historyczny” – założony w 1994 roku pod nazwą Nino Bacelle, przeniesiony i rozbudowany w 2005. Natomiast rodzina wspomnianego Nino Bacelle, głównego założyciela, zajmowała się handlem piwem i produkcją lemoniady. Można zaryzykować stwierdzenie, że jakaś kontynuacja tradycji rodzinnej to jednak jest. Co ważne z perspektywy naszego rynku – Nino zaczął od warzenia kontraktowo w browarze Deca w Woesten, w dodatku w oszałamiającej ilości 9hl na warkę. W 1996 Bacelle tworzy spółkę z Guido Davosem i w związku z tym inicjatywa zostaje przechrzczona na Browar de Ranke. Aktualna moc przerobowa to 2 tysiące hektolitrów rocznie, z czego 60% produkcji wysyłana jest za granicę. Warto zajrzeć na stronę browaru, nostalgiczna – wprowadza w klimat lat 90-tych i modemów dial-up. Najlepsza jest zakładka wiadomości. Pokazuje to w pewnym stopniu podejście właścicieli do biznesu. Ciekawy jest również proces produkcyjny i filozofia za nim stojąca. Piwa z browaru de Ranke są: „Wysoko” fermentowane W sumie nie ma w tym stwierdzeniu przesady, skoro temperaturowo lecą aż do 30° Celsjusza. Logika jest prosta – im wyższa temperatura, tym więcej związków odpowiedzialnych za aromat. Jeżeli jest się pewnym co dokładnie się robi to można. Plus fermentacja spontaniczna w przypadku niektórych piw. Dodatkowo piękne zacieranie infuzyjne oraz podgrzewanie bezpośrednio płomieniem. Niefiltrowane Im więcej zostaje w piwie, tym lepiej dla piwa. Niepasteryzowane Ciekawostka, jeżeli chodzi o piwa zachodnie. Zazwyczaj nie interesują się kwestią pasteryzacji, piwo jest albo dobre albo nie. A czy niepasteryzowane to sprawa drugorzędna. Tutaj uczynili z tej kwestii jeden z punktów statutowych. Używany jest chmiel w szyszkach Sami przyznają, że to metoda wyjątkowo upierdliwa i wykluczająca automatyzację procesu. Ale taką mają fantazję i wychodzi im to całkiem zacnie. Refermentacja w butelce Piwo jest żywym trunkiem, a jako takie ma zawierać żywe drożdże. Tradycyjna metoda produkcji Krieka i Cuvee Beczki, beczki i jeszcze raz beczki. Plus owoce. Czemu nie, mogą się bawić. Szczególnie, że głównym założeniem tej inicjatywy jest fakt, że nie musi na siebie zarabiać. Jak są pieniądze ze sprzedaży to automatycznie inwestowane są w browar. Każdy ma takie hobby na jakie ma ochotę. W tym momencie w produkcji są Guldenberg (Triple, pierwsze piwo jakie było warzone), XX Bitter („najbardziej goryczkowe piwo w Belgii”), Pere Noel (świąteczne), Kriek de Ranke, Cuvee de Ranke, Noir de Dottignies, Saison de Dottignies. Dzisiaj będą dwa ostatnie, chociaż w szafce czeka na okres świąteczny Pere Noel. Saison De Dottignies Piana: Bujna, średnio i drobnopęcherzykowata. Śnieżnobiała. Dosyć szybko opada, ale elegancko znaczy szkło. Zostawia 0,5cm warstwę. Barwa: Złota, opalizujące. Zapach: Wyjątkowo bogaty. Są obecne typowe belgijskie fenole – pieprz, przyprawy. Zostały skontrowane delikatnymi cytrusami, żółtymi owocami (mirabelki, brzoskwinie) oraz ziarnistością i słodem. Zdecydowanie pachnie Belgią. I słonecznym dniem. Smak: Średnio nasycone. Pierwszy akord to zbalansowana słodowość i słodycz, następnie wchodzą fenole, pieprz, przyprawy. Kończy się wyraźnie zarysowaną i dosyć silną goryczką. W żadnej mierze nie jest męcząca, idealnie odświeża paletę. Kapitalne piwo, idealne na ciepły letni wieczór. Jeżeli jeszcze trafię to jestem pewien, że kupię parę butelek. Noir De Dottignies Piana: Piękna, bujna, drobnopęcherzykowata, beżowa. Trwała, oblepia szkło. Barwa: Piękna ciemna wiśnia, lekko opalizujące. Wygląda szlachetnie. Zapach: Czerwone owoce, wino, lekki kwas octowy, akcenty chlebowe, zapach podobny do flanders red ale. Wszystko na swoim miejscu. Znowu czuć Belgię. Lekko kwiatowe. Smak: Niezwykły, przebogaty smak. Posmaki drewniane, beczki, czerwonych owoców, porzeczki, winogrona, rodzynki, posmaki winne. Słody, w szczególności karmelowe. Lekkie nuty palone. I to wszystko skomponowane w idealnej harmonii, płynącej po języku. Od razu wchodzi słód i solidna pełnia. Przechodzą w owoce, drewno, beczkę, biszkopt, karmel, by finiszować szlachetnie wytrawnymi posmakami wina, z lekko palonymi akcentami oraz bardzo delikatną goryczką. Lekko rozgrzewające. Kapitalne piwo, jedno z najlepszych jakie piłem. Jeżeli traficie w sklepie – bierzcie w ciemno. Jeżeli chcecie spróbować jak smakuje Belgia – portfel sam wskakuje w rękę. Jeżeli lubisz belgijskie piwa – warto zajrzeć w ten tekst z zeszłego tygodnia. Może masz jakieś typy, które jeszcze nie pojawiły się na Piwnym Garażu? Wyświetl pełny artykuł
  23. W ubiegłą sobotę, w gdańskiej Degustatornii miałem okazję przetestować prototyp pierwszej nie tylko w Polsce, ale prawdopodobnie także w Europie i chyba nawet na świecie, gry planszowej związanej z piwowarstwem. Był to ostatni z cyklu testów gry przeprowadzonych w najlepszych polskich pubach. Jako, że fanem planszówek nie jestem, podchodziłem do stolika z pewną obawą, ale […] Wyświetl pełny artykuł
  24. Konkursy piw komercyjnych dzielą się na wiarygodne i kłamliwe. Jedne od drugich można dość łatwo rozpoznać. Jeśli sięgamy po zwycięskie piwo i jest co najmniej dobre to prawdopodobnie oznacza, że konkurs został przeprowadzony rzetelnie. W przeciwnym razie ktoś ściemnia. Oczywiście chodzi mi o ocenę w miarę obiektywną, bo przecież piwo w konkretnym stylu może nam nie smakować. Warto zdać sobie sprawę z tego faktu, bo wszelakie medale są łakomym kąskiem dla browarów. Stosują je później na prawo i lewo w swoich akcjach marketingowych, a mało kto przecież sprawdza co to za nagrody, przez kogo i jak przyznane. Najbezpieczniej jest po prostu wszelkie takie informacje ignorować. Tylko w ten sposób można też przeoczyć coś na prawdę wartościowego. Do tego fajnie jest powiedzieć czasami znajomym, że takie i takie piwo jest znakomite, a na dodatek zdobyło Grand Prix w jakimś prestiżowym konkursie. Piszę ten tekst zainspirowany wynikami konkursu piwa, który odbył się w ramach tegorocznych Chmielaków Krasnostawskich. Impreza zacna, nie ma chyba starszej i bardziej znanej w naszym kraju. Nigdy nie byłem, ale słyszałem dużo dobrego o atmosferze i klimacie tam panującym. Niewiele dobrych słów można jednak powiedzieć o samym konkursie. Począwszy od tendencyjnych kategorii, które uwzględniają jedynie podział na kolor i moc piwa, a nie biorą pod uwagę stylu czy rodzaju fermentacji. Po sposób sędziowania opierający się w głównej mierze na „konsumentach”, czyli jak mniemam na piwnych laikach. Idzie jednak chyba ku dobremu. Po zeszłorocznej krytyce, w tym roku organizatorzy zmienili nieco formułę i do sędziowania w finale zaprosili ludzi, którzy cokolwiek na piwie się jednak znają, m.in. kilku czołowych piwnych blogerów. Niestety wyszła farsa, a i część zaproszonych nie podjęła się sędziowania. Dlaczego? Bowiem do finału trafiły piwa wyselekcjonowane wstępnie przez komisję konsumencką, czyli znajomych królika, którzy prawdopodobnie na piwie się wiele nie znają. To zabija całą ideę konkursu. Sensowne browary nie wysyłają swoich piw, bo nie wierzą w to, że laicy docenią ich produkty. I trudno się temu dziwić, bo byłaby to dla browaru swoista kompromitacja, gdyby odpadł w przedbiegach. Z drugiej strony trochę szkoda, bo byłaby szansa na złamanie stereotypów, na namieszanie w mediach i w świecie piw koncernowych. W konkursie nie wystartowały zatem takie browary jak Pinta, AleBrowar, Artezan, Pracownia Piwa i wiele innych topowych piwnych projektów. Poza tym piwni eksperci nie chcą sędziować w finale piw wybranych przez przypadkowe osoby. Nie dziwie się. Sam nie podpisałbym się pod finałem, do którego trafiły piwa wybrane przez ludzi z łapanki. Tak czy inaczej 7 blogerów-ekspertów nie wymienionych z nazwiska sędziowało w finale. Ciekaw jestem ich odczuć. Problem jest w tym, że ciągle nie mamy w kraju sensownego i medialnego konkursu piw komercyjnych. W mojej opinii tylko plebiscyt Piwo Roku portalu Browar.biz prezentuje jakiś poziom. Do tego obejmuje wszystkie piwa dostępne na rynku, a nie tylko te zgłoszone przez kogoś. Niestety to konkurs wirtualny o małym zasięgu medialnym i ciągle pozostaje niejako w piwnym podziemiu. Z ciekawostek dodam, że Piwo Roku 2012 wybierano spośród 1181 piw wyprodukowanych w Polsce przez 80 browarów. W Chmielakach rywalizowało 180 piw z 29 browarów, w tym z kilku spoza Polski. Daje do myślenia, nie? Mam nadzieję, że wkrótce uda się to zmienić. Może w przyszłym roku organizatorzy Chmielaków dopracują formułę? A może pojawi się całkiem nowy bezstronny i obiektywny konkurs, który wskaże prawdziwie najlepsze piwa na naszym rynku? Bo nikt kto ma zdrowe zmysły nie uwierzy, że Dożynkowe jest najlepszym w Polsce piwem lekkim, a Primator Double jest lepszy od większości polskich porterów bałtyckich? Tymczasem 18 września zostaną ogłoszone wyniki European Beer Star – konkursu rzetelnego, o którego wyniki nie muszę się obawiać. Z przecieków już wiadomo, że polskie piwo zwyciężyło w jednej z kategorii. W której i jakie to piwo na razie przemilczę. Dociekliwi mogą poszukać w internetach. Mam nadzieję, że to nie jedyna miła niespodzianka. Zeszłoroczny sukces Browaru Kormoran rozbudził nasze apetyty. W końcu mamy w Polsce kilka dobrych piw i warto się nimi pochwalić za granicą. Jeden polski akcent już mieliśmy. W konkursie sędziowało dwóch Polaków – prezes PSPD Krzysztof Lechowski oraz znany bloger i piwny ekspert – Tomasz Kopyra. Teraz czekamy na kolejne, oby było ich co najmniej kilka. A wy jakie macie odczucia co do wyników Chmielaków? Komentujcie! Post Chmielaki Ściemniaki pojawił się poraz pierwszy w Piwolog radzi .... Wyświetl pełny artykuł
  25. czyli Bracka Jesień 2013 odc. 3. Ostatnim piwem próbowanym z beczki było piwo, od którego chciałem zacząć, czyli Brackie Mastne. Jak wypadło piwo, które w 2010 roku uznałem za najlepsze butelkowe ale w Polsce? Później nadeszła pora na piwa z … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.