Skocz do zawartości

Pierre Celis

Members
  • Postów

    4 652
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    7

Treść opublikowana przez Pierre Celis

  1. To jest video z Australii, pokazujące w krzywym zwierciadle środowisko piwnych geeków, blogerów, vlogerów. Myślę, że największy ubaw będą mieli koledzy po fachu, ale czytelnicy i widzowie blogów mogą też się nieźle ubawić. To video zaprezentował na początku swojego wykładu … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  2. czyli głównie wywiad z Arkiem Makarenko, czyli popularnym Makaronem. Tak się dobrze złożyło, że akurat Scottish Real Ale Festival wypadł w tym samym czasie, co European Beer Bloggers Conference. Co dziwne organizatorzy EBBC nie wpadli na to, żeby jakoś uczestników … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  3. Stało się. Legenda powróciła. Jaki jest w tym sens, pisałem w poprzednim wpisie. Raczej tylko biznesowy. Sama marka prawie na pewno na reaktywacji straci. 10,5 będzie drugim piwem na blogu, które poddałem weryfikacji po latach. Pierwsza konfrontacja nie wypadła zbyt korzystnie dla odgrzewanego piwa, jak będzie tym razem? Obawiam się, że podobnie, ale postaram się […] Wyświetl pełny artykuł
  4. spotkanie dwóch światów Jak to Gieno sam stwierdził – jest to ser eksperyment. I zdecydowanie tak jest. Nie spotkałem się jeszcze z dziwniejszym serem, który jeszcze mieści się w zakresie „jadalności”. Nie, casu marzu w pojęciu tego zakresu już się nie mieści. Czym więc tak właściwie jest kozia chałwa? Doskonałe pytanie. I nie wiem czy jestem w stanie jednoznacznie na nie odpowiedzieć. Dziwny ser. Im bardziej dojrzały tym bardziej przypomina piaskowiec/mocno skruszałą chałwę/pumeks. Widać wręcz piaszczystą, krystaliczną strukturę. Przy krojeniu skrzypi i chrupie. W zasadzie całą swoją aparycją daje do zrozumienia, że swój odpowiedni ciężar gatunkowy ma i będzie to wymagająca potyczka kulinarna. Wygląd: Krystaliczny, kolor kajmaku, wręcz zapiaszczony na zewnątrz. Chałwa, pumeks – pierwsze co przychodzi na myśl. Struktura: Weźmy do ręki kawałek piaskowca. Mniej więcej tak to się prezentuje. Zapach: Koza, karmel, orzechy, świeże mleko, nuty chałwy. W tle przebijają się lekko owocowe aromaty. Smak: Wszystko jest tutaj dziwne, więc i smak nie może pozostawać w tyle. Kozia chałwa od razu atakuje język i nie bierze jeńców: kwaśny i słony to smaki, które zdecydowanie dominują. Dodatkowo mamy bonusy jak cierpki kozi ser, ściągający czy wysuszające uczucie. Delikatnie trawiasty. Kozia chałwa jest doskonała z zastrzeżeniem, że traktujemy ją bardziej jako swoistą przyprawę niż ser do bezpośredniej i solidnej konsumpcji. Żeby ją zbalansować potrzebujemy albo zacnych konfitur albo piwa o potężnej pełni, solidnej gamie posmaków słodowych, a to wszystko podszyte wyższą zawartością alkoholu. Doppelbock – po naszemu koźlak dubeltowy. Idealna zawartość słodowego ciała, aby zbalansować smak słony i kwaśny. Ciemniejsze wersje będą miały zdecydowanie więcej aromatów karmelowych, toffee czy przypiekanych. Często występują również tak pasujące do Koziej Chałwy aromaty ciemniejszych owoców. Przykłady komercyjne: Paulaner Salvator, Tucher Bajuvator, Andechser Doppelbock Dunkel. Barleywine w wersji brytyjskiej – już nazwa wskazuje z czym będziemy obcować, „wino jęczmienne”. Bardzo bogate piwo, solidnie słodowe z posmakami karmelu, toffee, biszkoptu, melasy, orzechów czy suszonych owoców. W egzemplarzach wyleżakowanych dodatkowo mogą pojawić się nuty winne, miodu czy sherry. Aksamitna tekstura idealnie załagodzi „szorstkość” koziej chałwy. Przykłady komercyjne – Robinson’s Old Tom, Fuller’s Golden Pride, Thomas Hardy’s Ale. Russian Imperial Stout – jedna z najmocniejszych wersji irlandzkiego czarnego złota. Czarne niczym krucze skrzydła, o potężnej, ale jednocześnie aksamitnej i ułożonej pełni oraz frapującym aromacie. Który to aromat wraz ze smakiem odbiorą takie sygnały jak likier kawowy, wanilia, gorzka czekolada, palone i karmelowe słody. Wszystko to połączone w idealny melanż ciemnych barw, kontrastujących z wybranym serem. Trzeba spróbować, aby się przekonać. Przykłady komercyjne – Hoppin’ Frog B.O.R.I.S The Destroyer, Artezan/Piwoteka Dziadek Mróz, Southern Tier Mokah, Southern Tier Creme Brulee. Wyświetl pełny artykuł
  5. czyli kolejne wino jęczmienne z USA. Jestem na European Beer Bloggers Conference w Edynburgu. Możecie śledzić na bieżąco, co się tu dzieje na moim profilu na Instagramie. A tymczasem recenzja nagrana jeszcze grubo przed wyjazdem, czyli barley wine z browaru … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  6. odcinek dwunasty Kolejny odcinek odpowiedzi na Wasze pytania. Piszę to z Lech Walesa Airport, kiedy to czytacie najprawdopodobniej jestem już w samolocie albo może już w Edynburgu na Scottish Real Ale Festival. Do stolicy Szkocji wybrałem się na odbywającą się … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  7. “Kiedyś Tyskie to było piwo! Nie to co teraz.” Przypomnij sobie ile razy do Twoich uszu docierały takie lub podobne przemyślenia na temat różnych marek piw, które rzekomo kiedyś były wspaniałe, a teraz się zepsuły? Już? To teraz zastanów się jak taki mit musi działać w przypadku marek, które kilka lat temu zniknęły z rynku […] Wyświetl pełny artykuł
  8. Imperium vs Nowy Świat Tym razem z prywatnego składu wyciągnąłem dwa różne Pale Ale z dwóch cenionych browarów – angielskiego Meantime oraz jankeskiego Flying Dog. Cenionych także przeze mnie – London Chocolate Porter z Meantime czy Kujo Coffee Stout z Flying Dog są jednymi z moich ulubionych ciemnych piw. Czy podobnie będzie z jasną stroną mocy? Pale Ale to gatunek mocno życiowy, piwo sesyjne, w sam raz na wypad do knajpy. Zresztą widać to również i u nas – Pacific od Artezana to jedno z najszybciej wchłanianych w multitapach piw. King of Hop zresztą również całkiem konkretnie dawał radę. Na porządne, przepisowe lato przydałoby się jednak więcej przedstawicieli. Meantime London Pale Ale Piana: Śnieżnobiała, drobnopęcherzykowata, szybko opada. Barwa: Bursztynowa, lekko przymglone. Zapach: Estry owocowe w postaci dojrzałych moreli i brzoskwiń, nuta drożdży, estry kwiatowe, lekki chmiel (cytrusy od Cascade) i karmel od użytych słodów. Smak: Średnio wysycone. Zapach zapowiadał lepsze piwo, w smaku od razu wychodzi lekka mydlaność. Profil nie reprezentuje sobą nic szczególnego, są jasne słody i lekka słodycz, kwaskowata kontra, lekko pozostająca i oblepiająca tył gardła goryczka. Aczkolwiek ze względu na umiarkowany jej kaliber nie jest jakoś szczególnie męcząca. Ogólnie nic szczególnego. Może kiedyś powtórzę na zasadzie upewnienia się w wyroku, ale jeżeli macie coś ciekawego na półce obok to lepiej ominąć to konkretne piwo. Flying Dog Doggie Style Classic Pale Ale Piana: Podobnie jak u Anglików, tyle że nawet szybciej opada. Barwa: Mahoń, opalizujące. Zapach: Lekki papier, miód, lukrecja, karmel i słody karmelowe, estry, bardzo delikatny chmiel. Mocno ukierunkowane na słodkie nuty. Smak: średnio wysycone. Tutaj również jesteśmy po słodszej stronie piwnego świata – wyraźne nuty słodowe, karmelowe, rodzynki. Termin piwo słodowe idealnie by tutaj pasował. Goryczka początkowo wyraźnie i dobitnie zaznaczona, jednak przyjemnie odpuszcza i nie męczy. Dużo bardziej zbalansowane i pijalne. Nie jest jakimś szczególnym odkryciem, zresztą ciężko u nas kupić amerykańskie piwa w szczytowej formie. Te tysiące kilometrów, które muszą pokonać jednak mają wpływ na bukiet. Reasumując – można spróbować, gdyby trafiło się lane w knajpie też bym nie narzekał. Wyświetl pełny artykuł
  9. Ankieta – pilne!!! Trochę późno wpadłem na pomysł tej ankiety, bo jutro wylatuję do Edynburga, ale i tak większość głosów pada na początku, więc liczę na Was, że wskażecie mi, które rozwiązanie byłoby według Was najlepsze. Chodzi o to jak … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  10. w którym nic nie słychać, ale staram się krzyczeć do mikrofonu. Wiem, wiem jest hałas, nic nie słychać. Co ciekawe, gdybym poszedł za Waszymi radami i nie tłumaczył na bieżąco moich pytań i odpowiedzi Oliviera, to nawet nie dał bym … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  11. Hell yeah! – tak właśnie zareagowałem, kiedy dowiedziałem się, że powstanie pierwsza AIPA w browarze regionalnym. I to jeszcze w browarze Kormoran, który już kilka razy dowiódł, że wie, o co w tym biznesie chodzi. Tym chętniej pojechałem na premierę tego piwa. I powiem Wam, że zaskoczenie było [...] Wyświetl pełny artykuł
  12. reintrodukcja marek piwa Nostalgia za czasami minionymi jest wyjątkowo silnym zjawiskiem. W końcu wszystko było kiedyś zacniejsze. Najlepiej przedstawił to zjawisko nieoceniony Terry Pratchett w jednej ze swoich książek w postaci dialogu jętek jednodniówek. Starsze jętki narzekały jak to rano słońce było lepsze, krowa pasąca się na polu stała w lepszym miejscu, a młodzież już po prostu nie ogarnia. Fakt – bywały rzeczy lepsze. Sporo jednak wynika z tego, że jak człowiek był młodszy to i życie było prostsze. I zachodzi nam w mózgownicy korelacja między emocjami, a rzeczywistymi przedmiotami. Stąd też taka popularność różnych tematów i galerii na zasadzie „you nostalgia – you lose”. Jak również produktów, które po pewnym okresie nieobecności na rynku zostały wprowadzone z powrotem. Casus Frugo jest tego dobitnym przykładem – każdy kto jako dzieciak biegał po podwórkach blokowisk w latach 90-tych zajarał się na samą wiadomość o tym fakcie. Kto nie pamięta Polonii 1 i „chińskich bajek”, gumy Turbo i Donald czy soku Reksio? Browary też doskonale rozumieją ten trend. Jeszcze w zeszłym roku mówiłem w prywatnych rozmowach, że gdyby KP przywróciło z impetem do życia markę 10,5 to będzie murowany hit sprzedażowy. Piwo zacząłem pić trochę później niż latach 90-tych, ale ze szczenięcych wspomnień właśnie 10,5 najbardziej wryło mi się w pamięć. Oczywiście za cholerę nie wiedziałem o co chodzi z nazwą, z trwogą w głosie ferajna przekazywała sobie informację jakoby to była astronomiczna zawartość alkoholu. Ach niewinność. Było praktycznie wszędzie: parasole, plakaty, reklamy, gadżety. Były nawet rowery górskie 10,5 – po prostu pełen wypas, 5 gwiazdek, 2 kciuki w górę. Wtedy rower górski to było coś, szacun na dzielni. Zresztą poszperajcie w szerokim przestworze internetów, agencja która zrobiła im kampanię reklamową zarobiła uczciwie na każdy grosz. ATB i BTL na światowym poziomie, rzućcie okiem kto wystąpił w reklamie zarówno jako „twarz” jak i „głos”. Nieźle, nie? To teraz wyobraźmy sobie, że browar robi rozpoznanie ogniem i wprowadza z powrotem markę z tak silnym „nostalgia factor” dla praktycznie całego pokolenia lat 80-tych. Nie sprzeda się? A to tylko jeden z przykładów. EB? Nadal produkowane, ale co ciekawe na eksport. Wystarczy pojechać trochę w kraj, żeby pooglądać nadal wiszące kasetony EB. EB Red ponoć było bardzo ciekawym piwem, które po prostu wyprzedziło swoje czasy. I znowu ten internet – jest akcja, aby marka była z powrotem dostępna w Polsce. Oczywiście, że będzie – zdziwiłbym się srogo, gdyby było inaczej. Co więcej pojawiają się pogłoski o chęci powrotu do produkcji Ale, Marcowego i Koźlaka przez Grupę Żywiec. Byleby tylko Ale nie okazał się Mastnym bis oraz nie starali się na siłę odmłodzić etykiet, tylko przystosują stare. Nie sprzeda się? Carlsberg też nie próżnuje. Mamy serię piw na poszczególne pory roku, z bardzo fajną szatą graficzną. Wprowadzony został Grimbergen – do tej pory pamiętam jak ojciec na początku lat 90-tych wrócił z saksów i przywiózł między innymi zestaw Grimbergena z tą ich cukiernicą. Zadziwiające co po tylu latach zostaje w głowie. Oczywiście zaraz się pojawią głosy, że ale ale po co, dlaczego, i tak będzie galopująca chujnia, nie są w stanie zrobić nic porządnie, są inne browary. W końcu wiadomo – czego nie zrobią wielkie browary to będzie źle. Tak szczerze to dopóki nie pojawią się lotne komanda KP/Żywca/Carlsberga zmuszające do picia piwa pod groźbą użycia broni to chyba problemu nie ma, c’nie? Wszystko ma swoje miejsce na rynku i piękno szerokiego wyboru polega właśnie na tym, że można sobie wybrać co się podoba i na co ma się ochotę. I tak jak po latach spróbowałem Frugo tak obkupię się we wszystkie stare-nowe piwa. Bo będę mógł. PS. Dla mniej ogarniętych życiowo – tekst nie jest sponsorowany przez nikogo poza mną. A szkoda. Jeżeli chcesz odnaleźć się w piwnym świecie to zapraszam do tego tekstu – Piwny Glosariusz Branżowy. Wyświetl pełny artykuł
  13. 3 miesiące po terminie i co z tego wynikło? Mając taką ilość piw do zdegustowania, muszą być straty. W ludziach lub w sprzęcie. Schlenkrala Rauchweizen, tak długo czekało na swoją kolej, że się… przeterminowało. Jakieś 3 miesiące. Weizeny nie nadają … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  14. w wywiadzie podczas I Festiwalu Piw Rzemieślniczych. Podczas I Festiwalu Piw Rzemieślniczych w Annopolu przeprowadziłem 3 wywiady. Pierwszy o godzinie 9:00 rano (!) w niedzielę z Johnem Brusem z de Molena. Z tego powodu był to najtrudniejszy wywiad, z drugiej … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  15. piwa za resztkę żetonów W dodatku na obu końcach skali hedonistycznej. O co chodzi z żetonami? Oba te piwa kupiłem w sumie tylko po to aby pozbyć się resztki żetonów podczas Festiwalu Birofilia. Wielkiego szału się nie spodziewałem, szczególnie że wybrałem ot tak po etykiecie. Okazało się, że trafność wyboru wyniosła 50%. Zacznijmy w takim razie od lepszego. Shorts Brewing Publican Porter Piana: Piękna, brązowa, o idealnej konsystencji. Wolno opada, oblepiając szkło. Barwa: Bardziej stout niż porter, nie ma przebić światła. Zapach: Czekolada, likier kawowy, wanilia, ciemne i palone słody, lekkie estry owocowe i kwiatowe. Delikatne akcenty chlebowe i słodowe. Wszystko fajnie gra, jest zbalansowane i po prostu przyjemne. Smak: Średnio wysycone. Początkowo pełnia lekko przytłaczająca, ale po przyzwyczajeniu pięknie wybrzmiewa. Pierwszy akord to potężna słodowość, płynnie przechodzi w słody karmelowe, posmaki kawy, czekoladę i wanilię, by finiszować akcentami palonymi i drewna. Bardziej podchodzi mi w smaku pod Extra Stout’a. Nie zmienia to jednak faktu, że jest to cholernie dobre piwo. Bardzo pozytywne zaskoczenie szczególnie, że w zasadzie nie spodziewałem się niczego szczególnego a tu taki ubaraszung. Świetnie zbalansowane, bardzo pijalne, jedno z lepszych piw jakie miałem przyjemność pić. Żałuję, że nie mam jeszcze kilku butelek. Weeping Radish Brewery Real American Porter (dla Haus der 131 Biere) Zaczęliśmy wysoko, pora zanurkować. Swoją drogą wyjątkowo bawi mnie etykieta. Silenie się na mega amerykańskość przy jednoczesnym zastrzeżeniu o Reinheitsgebot. Piana: Słaba, lekko przybrudzona, szybko opada. Ot taka Cola. Barwa: Porterowa, przebija na wiśniowo. Aczkolwiek trochę za jasna. Zapach: Ha, to już było. I to na polskim rynku. Normalnie bezczelny ciemny Armagedon 2012. Ogórki kiszone, sztuczny karmel, wuchta siarki i niedyskretny aromat toi toia. Nie no, na wypasie. Smak: Generalnie na zbadanie tego aspektu nie miałem już ochoty, ale czego ja nie zrobię dla Was. Co my tutaj mamy – karmel, słód, bardzo cienki i płaski smak. Nie dość, że jest mdłe to jeszcze porusza się po rejonach cierpko-goryczkowo-kwaśnych. Ściągające, nie piłem jeszcze piwa tak wysuszającego język. Tragedia. Jest to jeszcze gorsza wersja ciemnego Armagedona 2012. Aczkolwiek nie wiem jak tam, aktualnie przedstawia się u nich sytuacja. Dawno tego piwa nie widziałem w sklepach. Przy okazji wyszło, że na RateBeer jednak trochę znają się na piwach. Kolektywnie, bo kolektywnie, ale oceny bywają miarodajne. Wyświetl pełny artykuł
  16. Kolejna porcja odpowiedzi na Wasze pytania. Tym razem odpowiadałem na pytania zadane pod odcinkiem 6. Oczywiście pod tym wpisem możecie zadawać nowe pytania, choć oczywiście najlepiej dopiero po obejrzeniu wszystkich 11 dotychczasowych odcinków, żeby nie powtarzać tych samych pytań. Jak … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  17. czyli IPA dolnej fermentacji. Pierwsza z obiecanych recenzji, nagranych jeszcze przed wyjazdem. Od razu mówię, że nagrywana na wewnętrznym mikrofonie, więc dźwięk jest trochę z wiadra. Jest to hybryda stworzona ad hoc, czyli piwo mające być krzyżówką lagera, czyli w … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  18. Dzisiejszy tekst miał być początkowo szybkim testem Saisona Festiwalowego z browaru Krajcar. W trakcie pisania stwierdziłem jednak, że skoro i tak mam w planach sporządzenie krótkiej notki z wizyty w browarze, oraz degustacji tamtejszych piw, warto te dwa wątki połączyć i opisać za jednym zamachem. Być może nie każdy wie, że Browar Arcyksiążęcy w Żywcu […] Wyświetl pełny artykuł
  19. Southern Tier wskoczył na listę moich ulubionych browarów Festiwal Birofilia był idealną okazją do obkupienia się w piwa nieszczególnie dostępne nawet w sklepach specjalistycznych. Jakoś tak dziwnie i przypadkowo wyszło, że praktycznie połowa z nabytych drogą kupna piw to imperialne stouty. I sporo różnych IPA. Jankesi z Southern Tier załapali się w obie kategorie. Southern Tier Blackwater Series – Imperial Mokah Browar twierdzi, że to mariaż dwóch bardzo udanych imperiali – kawowego Jahva i czekoladowego Choklat. Mam nadzieję, że kiedyś wpadną w moje ręce. W każdym razie jest to imperialny stout do którego dodano jamajskiej kawy oraz belgijskiej czekolady. Zapowiada się elegancko i fachowo. Piana: Beżowa, drobnopęcherzykowata, idealna, bujna, piękna. Barwa: Imperialny stout, wszystko na swoim miejscu. Zapach: Ziarno kawy, kawa prosto z kawiarki, belgijskie praliny, czekolada, słodycz, ciemne słody. Świetny zapach, przy czym nie kojarzy się zbytnio z piwem, prędzej z likierem kawowym z gorącą czekoladą z dodatkiem lodów waniliowych. Mocno ukierunkowany na te konkretnie nuty, ale jednak zbalansowany i świetny. Wyczuwalna jest także lekka wanilia i orzechy. Z kolei chmiele Chinook i Columbus zostały użyte raczej dla przyzwoitości, nie sposób się ich doszukać w profilu. Smak: Potężna pełnia – 25Blg. Wysycenie stosunkowo niskie, odczucie aksamitne, gładkie. Od razu atakuje potężna słodowość i słodycz podobna do kawy z cukrem i mlekiem. Następnie wchodzą nuty porządnej czekolady, świeżo zaparzonej kawy, wanilii, likieru kawowego, amaretto. Na finiszu rozgrzewająca nuta alkoholowa, lekka cierpkość kawy, ciemne słody i delikatnie zaznaczona goryczka. Bardzo, ale to bardzo zbalansowane piwo. Kapitalne piwo. Motyw przewodni zaznaczony wybitnie, mimo tego piwo nie jest męczące. Pije się z przyjemnością, jest czym się delektować. Co więcej jest to kapitalne piwo deserowe. Zacnie będzie się także komponować z pleśniowymi serami. Southern Tier 2XIPA Skoro przekładaniec to akcenty ciemne i słodkie skontrastujemy solidną goryczką. W tej roli idealnie spełni się Imperialne IPA. Piana: Śnieżnobiała, drobnopęcherzykowata, wolno opada i oblepia szkło. Barwa: Jasno bursztynowe, klarowne, ale bez iskry. Zapach: Świeża szyszka chmielowa, cytrusy, żywice, jasne słody i coś jakby lekki papier. Ale tutaj bym raczej stawiał na pochodzenie chmielowe. Aromat uzupełniają estry owocowe i kwiatowe. Smak: Jest tutaj wszystko czego oczekujemy po zacnym, nie męczącym Imperialnym IPA. Jak w rozmowie stwierdził Stan Hieronymus – Imperialna IPA owszem, ma mieć zaznaczoną, solidną goryczkę. Ale nigdy nie jest to piwo męczące, z przyjemnością możemy wypić dwie czy więcej pint. I tak jest i tutaj. Słodowość płynnie przechodzi w solidną, mocno zaakcentowaną, ale jednocześnie krótką goryczkę. Która zresztą jest ciekawie dwustopniowa – pierwsze uderzenie wchodzi razem z futryną. Następnie się zmniejsza i zacnie współpracuje z lekką kwaskowatością. Alkohol doskonale zamaskowany, czuć go dopiero w żołądku. Świetne piwo, bardzo przemyślane, zbalansowane i po prostu pijalne. Southern Tier Blackwater Series – Creme Brulee Stout Tutaj raczyli dodać laktozy (jak to do milk stout’a) oraz prawdziwej wanilii. Ja jestem straszny frajer na słodkie, więc nad kupnem nawet się nie zastanawiałem. Najszybsza płatność za piwo na wschód od rzeki Pecos. Piana: Idealna. Brązowa, piękna konsystencja, trwała. Barwa: Tak jak i w przypadku Mokah, wszystko na swoim miejscu. Zapach: Lody karmelowe, lody Zapp (kto jeszcze pamięta?), krówki, karmelki. Bardzo słodki zapach, w zasadzie tylko to tutaj jest siłą przewodnią. Żadnych nut chmielowych. Smak: Genialnie, piwna krówka czekoladowa. Wszystko da się zrobić. Do tego karmel, kajmak wręcz. Bardzo słodkie, bardzo pełne i równie sycące, przy czym jest to jednak piwo wymagające. Pierwsze nuty to karmel i potężna dawka słodyczy. Następnie zagłębiamy się w te rejony i czujemy krówki, karmel, czekoladę. Finisz praktycznie taki sam jak drugi akord, brak goryczki. Jeżeli nie lubicie słodyczy, zapomnijcie o tym piwie. Natomiast jeżeli zamiast deseru możecie napić się piwa i macie ochotę na coś słodkiego – nie piłem nic lepszego do tej roboty. I to by było na tyle. Jeżeli chodzi o mnie, gdy nadarzy się sposobność zdecydowanie kupię każde z tych piw, żeby wypić już na spokojne i dla przyjemności. Wyświetl pełny artykuł
  20. czyli czego się spodziewać na blogu w najbliższym czasie. W dzisiejszym typowo vlogowym odcinku chciałbym Wam przybliżyć jak będzie wyglądać blog.kopyra.com w najbliższym czasie. Ponieważ jestem na wakacjach z rodziną, choć oczywiście piwo i kamerę zabrałem, to przede wszystkim mam … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  21. Czerwony Kapturek – Browar Artezan Ekstrakt 13%, alkohol 5,5% Skład: słód pilzeński, pszenica, owies, drożdże, przyprawy Czerwony Kapturek to piwo pszeniczne z dodatkiem hibiskusa. Zostało uwarzone przez Browar Artezan dla Piwoteki Narodowej z Łodzi (pub, sklep, od niedawna także browar) z okazji II urodzin lokalu. Bardzo mi się podoba pomysł na nazwę i opakowanie piwa. Piwo dzięki hibiskusowi zyskało czerwonawą barwę. W związku z tym zostało ubrane jak należy – w jaskrawo czerwoną etykietę i … czerwony kapturek. Prosty zabieg, a jak pozytywnie się to piwo wyróżnia na sklepowej półce. Wygląd: nalewa się z bardzo obfitą, choć niezbyt piękną pianą, która utrzymuje się długo i ładnie osadza firany na szkle. Kolor to coś pomiędzy pomarańczowym a łososiowym. Do czerwonego raczej daleko. Mocne zmętnienie, jak na pszenicę przystało. Aromat: wyraźny aromat hibiskusa na pierwszym planie w miarę oswajania ustępuje miejsca czerwonym owocom – truskawce, poziomce, odrobinie czerwonej porzeczki. Jest też bardzo delikatny, w zasadzie śladowy, goździkowy fenol. Wysycenie: wysokie, orzeźwiające, właściwe dla piw pszenicznych. Smak: wyraźnie kwaskowy, owocowy. Goryczka niska. Odczucie w ustach: lekkie, wytrawne, przyjemnie musujące, bardzo orzeźwiające. Wrażenie ogólne: bardzo rześkie, kwaskowate piwo. Idealne na upały (aktualnie jest godzina 19:00, a za oknem 31C w cieniu). Posiada niewiele cech charakterystycznych dla klasycznej pszenicy w stylu hefe-weizen i jeśli ktoś szuka podobieństw, to może się zawieść. Jest za to ciekawy i intrygujący aromat hibiskusa. Ja to kupuję. Piwo dużo lepsze od większości polskich piw pszenicznych, które często z mizernym skutkiem próbują dorównywać bawarskim pierwowzorom. Ocena: 7.5/10 Post Czerwony Kapturek pojawił się poraz pierwszy w Piwolog radzi .... Wyświetl pełny artykuł
  22. i sprawy organizacyjne. Miałem dzisiaj dać nową ankietę z piwem do degustacji. Nawet nagrałem filmik, ale… ponieważ film się nieco zdezaktualizował i dodatkowo kwestie logistyczne kazały mi zmodyfikować zamierzenia, to ankiety nie będzie. Jak się ogarnę, to może dam ankietę … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  23. czyli dubel z Fortuny. Ostatnie już piwo pod marką Komes z miłosławskiego browaru Fortuna. Poprzednie to: Komes Potrójny Złoty i Komes Porter Bałtycki. Jak wypadnie kolejny klasycznie belgijski styl w wykonaniu Fortuny? Opinie wśród piwoszy są skrajnie podzielone – jedni … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  24. Od jakiegoś czasu dużo się mówi wskrzeszaniu Piwa Grodziskiego, naszej chluby narodowej i tak naprawdę jedynego dobrze udokumentowanego stylu piwnego wywodzącego się z polskiej ziemi. Zapewne nie wszyscy wiedzą o czym mowa, więc postaram się w kilku słowach streścić temat dzisiejszego felietonu. Piwo Grodziskie, jak sama nazwa mówi, wywodzi się z Grodziska Wielkopolskiego. Jego korzenie sięgają średniowiecza, ale swoją świetność piwo to osiągnęło tak naprawdę za czasów niemieckiego panowania nad tymi ziemiami. Stąd często spotykana i przez wielu (niesłusznie?) potępiana nazwa Grätzer. Grodziskie było piwem pszenicznym (100% zasypu) ze słodu dymionego drewnem dębowym, bardzo lekkim (niecałe 8% ekstraktu, ok. 3% alkoholu) i orzeźwiającym. W czasach PRL podobno nie było traktowane jak alkohol, a raczej jak napój gaszący pragnienie w gorący dzień. Świadkowie raportują, że wyglądało jak szampan – klarowne, mocno musujące. Na tyle mocno nagazowane, że niektóre butelki potrafiły eksplodować przed spożyciem. Jeśli chodzi o poziom aromatu dymnego, to chyba brak jednoznacznej opinii na ten temat. 100% słodu dymionego powinno dać wyraźną intensywną wędzonkę. Tymczasem niektórzy świadkowie nie pamiętają, by Grodziskie w ogóle wędzone było. Ja sam piłem jedno piwo domowe na podobnym zasypie (dedykowany słód Weyermanna) i rzeczywiście wędzonka nie była w nim dominująca. Ekspertem w tym temacie jednak nie jestem, więc nie będę snuł dalszych wywodów. Wracając do tematu, trzeba by uzasadnić tezę. Piwo Grodziskie „zmarło” na początku lat 90-tych. Przyczyna była prozaiczna, nadal niestety aktualna. Naród zachłysnął się jasnym pełnym, które dzięki technologii z zachodu w końcu zaprezentowało jakiś poziom. Miało do tego niezastąpioną zaletę, której nie miał „Grodzisz” – alkohol! Niby prostackie, ale to w obecnych czasach nadal najważniejszy parametr trunku zwanego powszechnie piwem. I tu jest pies pogrzebany. Mimo wielkiego zapału, chęci i głosów zachwytu, w roku 2013 piwo Grodziskie ma pewnie mniejszą sprzedaż niż w roku 1992, gdy jeszcze działał browar w Grodzisku Wlkp. Dlaczego? Z tego samego powodu co dawniej. Piwo jest trudne i stosunkowo drogie w produkcji, zatem musi swoje kosztować. Rozumie to wykształcony i świadomy klient, nie rozumie tego ogół społeczeństwa. Miłośników Grodziskiego jest pewnie wielu. Ludzi gotowych zapłacić 8-10zł za kufel czy butelkę smacznego, ale nie urywającego czterech liter piwa można pewnie policzyć na palcach. Dlatego właśnie Grodziskiego nie będzie! Pinta warzy je chyba raz do roku, prawdopodobnie w niewielkiej ilości. Bardziej z sentymentu (brawo!) niż dla zarobku. Artezan podjął próbę, ale właściciele/piwowarzy są mocno zniechęceni krzywdzącymi komentarzami odnośnie ceny detalicznej. Przeciętny konsument nie ma ochoty tyle płacić za Grodziskie, skoro w tej samej cenie można kupić znakomite Pacific Pale Ale z tego samego browaru. Trudno się temu dziwić. Ostatnio głośno było o sukcesie Arkadiusza Wenty (1/3 AleBrowaru) w konkursie „Prawie jak Grodzisz„. Pojawiły się głosy, że obowiązkowo AleBrowar musi teraz wypuścić Grodzisza. Tylko po co? I dla kogo? I jaki tu sens ekonomiczny? Nie oszukujmy się. Browar to nie tylko hobby, ale też ciężka (często fizyczna) praca. Nikt tego nie będzie jej wykonywać za darmo. Nikt nam nie wyprodukuje Grodziskiego po 2zł za butelkę. PRL się skończył. Przykro mi, ale takie są realia. Grodzisza nie będzie! Choć mam nadzieję, że choć jeden z wymienionych browarów, choćby raz do roku, w okresie letnich upałów wypuści takie piwo. Niech to będzie produkt sezonowy, swoista alternatywa dla chemicznych radlerów. Niech trwa. W mikro skali, ale jednak! Prooooszę. Na koniec, niejako przy okazji szybki test Piwa Grodziskiego z Browaru Artezan. Być może to ostatnia okazja, kiedy mogę spróbować tego piwa. Piwo ma kolor słomkowy i jest dość mętne. Nie buzuje też jak dawny Grodzisz. Nie ma tu szampańskiej ferii bąbelków – wysycenie jest zaledwie średnie. Piana niezbyt wysoka, ale ładna, drobna, oblepiająca szkło. Aromat jest wyraźny, ale nie nachalny. Dominuje tutaj szynkowa wędzoność podobna piw z Bambergu. Gdzieś daleko w tle nuta pszenna, chlebowa. W smaku lekko kwaskowate, a do głosu dochodzi kolejna porcja dymnych fenoli. Goryczka niska, ale dobrze zaznaczona. Piwo jest dość wodniste, ale to normalne przy tych parametrach. Za to znakomicie gasi pragnienie i pobudza do kolejnego łyku. Pijalność na bardzo wysokim poziomie. W sumie smaczne, lekkie piwko. Bardziej do napicia się, niż do degustacji. Może trochę odbiega od stylu, ale co z tego. Ja oceniam na 7/10. Post Grodziskiego nie będzie! pojawił się poraz pierwszy w Piwolog radzi .... Wyświetl pełny artykuł
  25. dla wielbicieli pleśniaków Wreszcie udało mi się wygospodarować trochę czasu na powrót do cyklu piwno-serowego. Tak to wygląda jak człowiek jest tradycjonalistą i woli robić notatki odręcznie w kajecie niż od razu siadać do komputera. Dwa razy więcej roboty. Papier jest cierpliwy, ale trzeba przenieść wiedzę w formę elektroniczną. Cieszę się kiedy z różnych źródeł docierają do mnie informacje, że taki cykl jest potrzebny i de facto jest kroplą w morzu potrzeb. Szczęśliwie będzie się to zmieniało, nowe piwne lokale już zaczynają dostrzegać możliwości łączenia piwa z potrawami – żeby wspomnieć tylko Kufle i Kapsle i Chmielarnię. Jeszcze dojdziemy do momentu w którym w kartach dań będą polecane odpowiednie gatunki czy marki piwa pod konkretny szamunek. Dzisiaj na deskę zawita zacny pleśniak. W zasadzie sery z niebieską pleśnią należą do moich ulubionych, a im bardziej ser wygląda jakby umarł i odrodził się jako serowe zombie tym lepiej. Może nie dla reszty domowników, a i robienie hermetycznej grodzi w lodówce przysparza trochę trudności, ale co tam. Niektóre rzeczy są warte odrobiny niewygody czy cierpienia. Wygląd: 100% rasowy pleśniak. O konsystencji sprężysto-maziastej. Zapach: Jest intensywnie, jest i ostro – krowa, roquefort, piwnica, ziemia – geosmina, wilgotny bór, dojrzewająca szynka. Smak: Od razu na zęby rzucają się wyczuwalne grudki/kryształki, ser jest w teksturze lekko piaszczysty. Bardzo słony, ta słoność jest wręcz główną nutą, ewidentne są także posmaki maślane, ziemisto-piwniczne. Bardzo żywotny na palecie, mocno sycący. Jest to ser, którym trzeba się cieszyć w ilościach degustacyjnych. Ostry, ale bez przesady. Trzeba w takim razie wybrać piwa, które złamią słoność Jerseya. Piwa orzeźwiające, rześkie, lekkie w smaku, najlepiej o co najmniej średnim nagazowaniu. Jasna pszenica – niemiecki Hefeweizen będzie tutaj idealnym pierwszym wyborem. Owocowo-przyprawkowy aromat, spore wysycenie, kwaskowaty smak idealnie skontrastują smak Jerseya, jednocześnie przemywając język i przygotowując nas na kolejny kęs. Ta kompozycja sprawi, że nie będziemy w stanie przesycić się ani piwem ani serem. Przykłady komercyjne: Tucher Hefeweizen, Ciechan Pszeniczne, Konstancin Pszenicne, Erdinger Hefeweizen, Paulaner Hefeweizen, Franziskaner Hefeweizen. Witbier – i znowu piwo pszeniczne, pszenica wyjątkowo lubi się z tym serem. Tak jak kwaskowata przeciwwaga. Aromat cytrusów, skórki pomarańczy, kolendry, owocowych estrów i korzennych fenoli kapitalnie rozszerza bukiet doznań płynących z degustacji. Spore wysycenie znowu, jak w przypadku Hefeweizena, idealnie odświeża nam paletę. Przykłady komercyjne: Hoegaarden, Artezan Wit. Gueuze – wybitnie często pojawia nam się ten styl w zestawieniach z serami. Zanim zacząłem robić je robić nie wpadłoby mi do głowy, że ten dosyć „ekscentryczny” styl jest aż tak uniwersalny. Zajdzie już lekka interferencja w aromatach: stajnia, zagroda, cytrusy czy rabarbar wraz z kwaśnym smakiem tego piwa sprawi, że degustacja wejdzie na kolejny poziom przyjemności. Warto zaryzykować. Przykłady: Boon Oude Geuze, Lindemans Geuze. Wyświetl pełny artykuł
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.