Skocz do zawartości

Pierre Celis

Members
  • Postów

    4 691
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    7

Treść opublikowana przez Pierre Celis

  1. Już od jutra, w dziewięciu najlepszych gdańskich pubach i browarach restauracyjnych, będzie można przystąpić do prawdziwego piwnego wyścigu. Dziewięć miejsc, dziewięć piw, trzy dni. Nie ma przegranych! Każdy zwycięża! Start w piątek w Browarze Piwna o godzinie 15.00! W programie piwnego maratonu, oprócz picia piwa, znajdzie się też wiele ciekawych piwowarskich wydarzeń, jak pokazy warzenia […] Wyświetl pełny artykuł
  2. Za co właściwie płacimy kupując piwo? Kilkanaście dni temu na Facebooku wybuchła burzliwa dyskusja, po mojej wypowiedzi dla portalu hotmoney.pl, sugerowano, że walnąłem babola, że moje słowa zostały przekręcone, że nie mam pojęcia o czym mówię itd. Postanowiłem więc pokazać … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  3. czyli świeży chmiel, ale nie aż tak bardzo. Właśnie skończyły się chmielowe żniwa. Teraz tylko trzeba poczekać aż chmiel np. amerykański zostanie przerobiony na granulat i dopłynie do Europy. Pojawię się też w sprzedaży piwa chmielone świeżym chmielem. Ale przecież … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  4. A w nich nowe multitapy we Wrocławiu (Szynkarnia i Kontynuacja), gra planszowa o warzeniu piwa – Piwne Imperium i crowdfunding po polsku, nowe Książęce Burgundowe Trzy Słody i inwestycje Kompanii Piwowarskiej mające zwiększyć możliwości warzenia bardziej niszowych piw. No i … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  5. Wiem, wiem… nuuuuuda Może i nuda, ale po pierwsze to historia piwowarstwa, a historię warto znać, po drugie uwarzenie porządnego pilznera to nie lada wyzwanie, a po trzecie przytłaczająca większość piw warzonych na świecie mieni się „pilznerem” lub „pilsem”, więc warto wiedzieć co się za tą nazwą kryje i jak odróżnić prawdziwego pilznera od zwykłego, pospolitego lagera. Zacznijmy więc od historii, która to nierozłącznie wiąże się z miastem Pilzno leżącym obecnie w zachodniej części Republiki Czeskiej. To tam w 1838 roku kilku piwowarów zdecydowało się na dość dramatyczny krok i wylało na ulice 36 beczek piwa, które nie nadawało się do spożycia. Prawdopodobnie drożdże górnej fermentacji zostały zakażone bakteriami które psuły piwo. Trzeba było podjąć radykalne kroki, aby ratować pilzneńskie piwowarstwo. Takie też podjęto, burmistrz Martin Kopecký przekonał rajców miejskich, że warto zainwestować pieniądze w budowę nowego, dużego browaru położonego poza granicami miasta. Wybrano lokalizację nad rzeką Beronką, w piaskowych skałach wydrążono aż 9km tuneli do przechowywania piwa w niskiej temperaturze. Z Bawarii sprowadzono 29-letniego mistrza piwowarskiego Josepha Grolla. Groll uczył się fachu w browarze Wolferstetter w południowej Bawarii należącym do jego ojca, a później u Antona Drehera w Wiedniu i Georga Sedlmayera w Monachium ( o tych Panach napiszę kiedyś słów kilka, bo ich wkład w historię piwowarstwa był ogromny). Groll stworzył piwo z lokalnych surowców – słodu z morawskiego jęczmienia i chmielu z regionu Żateca oraz bardzo miękkiej, pilzneńskiej wody. Legenda głosi, że drożdże lagerowe przeszmuglował do Czech z Bawarii pewien zakonnik. Czy zrobił to sam Groll, czy też ów zakonnik fakt faktem, że spełniły one swoje zadanie. 5 października 1842 świat poznał piwo odmienne od tego które pito do tej pory. Piwo w przeciwieństwie do znanych dotychczas było jasne, zapewne spore w tym zasługi nauki jaką pobierał Groll u Antona Drehera, który opracował metodę produkcji jasnego słodu. Piwo było też klarowne, dzięki leżakowaniu w niskich temperaturach. Od tego czasu Pilzner doczekał się tysięcy klonów warzonych na całym świecie. Czy jednak wszystkie piwa z napisem „Pilzner” lub „Pils” na etykiecie zasługują na tą nazwę? Czy każdy jasny lager to pilzner? Otóż nie! Prawdziwy pilzner to piwo delikatne, lekkie, słodowe ale też szczodrze chmielone. Większość lagerów jest dużo mocniejsza, mocniej odfermentowana, o mniejszej goryczce i nikłym chmielowym aromacie. Prawdziwy pilzner jest warzony bez udziału surowców niesłodowanych, a z lagerami różnie bywa. Czym zatem charakteryzuje się prawdziwy czeski pilzner? Aromat Czysty, bez owocowych estrów, słodowy o korzenno ziołowym aromacie chmielu Żateckiego. Może występować lekki aromat maślany (diacetyl). Kolor Jasno do ciemnozłoty, klarowny. Smak Czysty, złożony smak słodowy połączony z wyraźną, ale krótką, przyjemną goryczką. Nie występują posmaki owocowe, a bardzo lekka nuta maślana jest dopuszczalna, aczkolwiek nie obowiązkowa. Finisz jest zrównoważony słodowo- goryczkowy. Tekstura Treściwość jest średnia, tak samo jak nagazowanie. Piwo w odczuciu jest bardzo orzeźwiające, nie jest ciężkie, ani przytłaczające. Parametry według BJCP (niestety wytycznych PSPD nie potrafię odszukać): Gęstość początkowa: 11 – 13.8°Blg Goryczka: 35 – 45 IBU Gęstość końcowa: 3.3 – 4.3°Blg Kolor: 3.5 – 6 SRM Alkohol objętościowo: 4.2 – 5.4% … w kolejnym odcinku doradzę jak uwarzyć porządnego pilznera PS A co stało się z naszym zdolnym piwowarem Grollem? Kontrakt w Pilźnie skończył się dość szybko, bo trwał bodajże tylko 3 lata, po tym czasie Groll wrócił do rodzinnego browaru w Bawarii i skończył śmiercią tragiczną (lub też szczęśliwą, zależy jak na to patrzeć ), a mianowicie zmarł w pubie przy kufelku piwa w wieku 74 lat… Wyświetl pełny artykuł
  6. z okazji roku vlogowania. Abstrakt to seria piw BrewDoga, która ma być ekskluzywna, wyrafinowana, odjechana i limitowana. Kupując 13-tkę wiedziałem jedynie, że zawiera laktozę i 11,3% alkoholu. Brzmiało to jak jakiś Imperial Sweet Stout. Kiedy jednak wyczytałem, że jest to … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  7. czyli kurs sensoryczny odcinek 9. Dziś początek roku akademickiego, a więc wracamy do nauki . Kolejny odcinek kursu sensorycznego. Tym razem zajmiemy się tym, co do piwa wnoszą drożdże. A więc czekają nas alkohole, estry, fenole, aldehydy, ketony itp. Będzie … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  8. A w nich pierwsze piwo z Bieszczadzkiej Wytwórni Piwa Ursa Maior. Oprócz tego PSPD ogłosiło kategorie XII Konkursu Piw Domowych, który odbędzie się podczas Festiwalu Birofilia w Żywcu w czerwcu 2014 r. A także wyniki konkursu World Beer Awards 2013. … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  9. w dwóch odsłonach graficznych Porter bałtycki – piwo odmieniane ostatnio przez przypadki w wielu doniesieniach medialnych. Skąd taka moda? Po raz kolejny polski porter bałtycki wygrał w międzynarodowym konkursie European Beer Star. W zeszłym roku był to Porter Warmiński z Browaru Kormoran, w tym z kolei Komes Porter z Browaru Miłosław. Dwa złote medale na dwa lata istnienia tej konkurencji EBS – sukces całkiem wymierny i konkretny. Swego czasu przedmiotem pożądania był Okocim Porter. Piwo produkowane w Polsce, ale jednocześnie w Polsce niedostępne, cała produkcja szła na eksport. Wielki sukces został odtrąbiony w piwnym środowisku przy okazji zmiany decyzji przez Carlsberg Polska. Urocze to były czasy. Kiedy podczas ostatnich zakupów trafiłem w Auchan na dwie partie Okocim Porter nie mogłem sobie odmówić przeprowadzenia jednoczesnego testu. Szczególnie, że obie wersje etykietowe różnią się zawartością alkoholu, co oczywiście może wynikać tylko z „przepisowego” rozstrzału. Ale nie musi. Wersja „stara” Piana: Drobnopęcherzykowata i gładka, brązowawa. Średnio oblepia szkło i opada do cienkiego dywanika. Barwa: Praktycznie nieprzejrzyste, jedynie przebijają ciemnowiśniowe refleksy. Pod światło klarowne. Zapach: Wszechogarniająca słodowość z dużym naciskiem na ciemne słody. Lekkie aromaty winne, ciemna wiśnia, estry owocowe i, co ciekawe, bardzo wyraźne zielone oliwki. W tle paloność i czekolada, wanilia i alkohol. Smak: Pierwszy akord to solidna pełnia i słodowość. Zaraz po nim wchodzą ciemne słody, lekki karmel, aromaty winne. Finisz palony, lekko goryczkowy (zarówno z ciemnych słodów jak i chmielu), alkohol jest dobrze zamaskowany i rozgrzewa dopiero w żołądku. Pełny, gładki w odczuciu i aksamitny porter. Bardzo dobry przedstawiciel stylu. Wersja „nowa” Piana: Drobno i średniopęcherzykowata, brązowawa. Konstrukcję ma trochę gorszą od „starej” wersji, ale za to znacznie bardziej oblepia szkło. Również opada do cienkiej warstwy. Barwa: Nie wiem czy aby nie jest odrobinę ciemniejsze od poprzedniej edycji. Może to byś kwestia wmówienia sobie, ale jednak wydaje się ciemniejsze o ton lub dwa. Zapach: Bardzo podobne do poprzednika, ale z paroma różnicami. Zapach wydaje się być bardziej aksamitny i zgrany, starsza wersja jest w porównaniu bardziej agresywna. Doszły jeszcze aromaty sherry. Smak: I wychodzą kolejne różnice – piwo wydaje się bardziej spasowane i harmoniczne. Pierwszy akord to pełnia i przyjemna słodycz. Drugi akord brzmi ciemnymi słodami, karmelem i sherry. Finisz z wyraźną goryczką i palonymi akcentami. Alkohol bardzo dobrze zamaskowany. Stara wersja wydaje się być bardziej wytrawna, oczywiście takie różnice mogą wynikać z kwestii wieku piwa. Jestem ciekaw jak zachowywać będzie się „odświeżona” wersja podczas leżakowania. Pewnie jeszcze podjadę przy okazji do sklepu, kupię po parę butelek obu i zapomnę o nich na parę miesięcy. W każdym razie warto kupić i spróbować, w końcu upał ostatnio jakby zelżał a pogoda robi się coraz bardziej „porterowa”. Swoją drogą będę musiał nakupować różnych porterów i zacząć je leżakować. Wyświetl pełny artykuł
  10. czyli piwo z bekonem i syropem klonowym na 5000 subów na YT. Na 5000 subów na YT wypadałoby zaprezentować coś niezwykłego. Ponieważ jednak za pasem jeszcze grubszy jubel – okrągły milion odsłon na kanale na YT (brakuje jakichś 75k, co przy … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  11. uderza goryczką z mocą młota pneumatycznego? Kolejne już piwo ze szkockiego BrewDoga. Wg zapewnień browaru ma być niesamowicie chmielone, ma miażdżyć goryczką i zniewalać aromatem. Do nachmielenia użyto dwóch odmian Centennial i Columbus (zwany też Tomahawk lub Zeus). Ta druga … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  12. The Celebrated Oatmeal Stout, Samuel Smith’s – stout owsiany Skład: woda, słód jęczmienny, jęczmień palony, płatki owsiane, cukier, drożdże, glony klarujące, dwutlenek węgla. Stout owsiany, jak sama nazwa piwa mówi, uwarzony jest po części z owsa. Ziarno lub płatki dodaje … Continue reading → Post The Celebrated Oatmeal Stout, Samuel Smith’s pojawił się poraz pierwszy w Piwolog radzi .... Wyświetl pełny artykuł
  13. Jaki obraz pojawia się Wam przed oczami na myśl o słowie „piwo”? Założę się, że większość widzi w wyobraźni kufel złocistego napoju z białą pianką. Czujecie ten lekko chmielowy zapach, a w ustach odczuwacie delikatną goryczkę. Jednak świat piwny jest znacznie bardziej złożony, pełno w nim różnorodnych zapachów, smaków, a nawet barw. I o tym właśnie ma być ten blog, o cudownym piwnym świecie. Cykl artykułów o stylach piwnych przeprowadzi Was przez świat niezwykłych gatunków piw. Wierzę, że wirtualna przygoda sprawi, że zapragniecie skosztować także w realu gorzkiego smaku bittera, słodkiego milk stouta, kwaśnego berliner weisse, czy słonawego gose. Zabiorę Was w świat niezwykłych zapachów: bananowo-goździkowego weizena, witbiera o zapachu cytrusów, winter beer o zapachu świątecznego piernika. Nie zabraknie bodźców wizualnych, kusić Was będą białe piwa pszeniczne, złote märzeny, brązowe mildy, bursztynowe belgian pale ale, czerwone piwa flamandzkie i nieprzeźroczyście czarne stouty. O ileż przyjemniej delektować się piwem znając jego tajemnice! Dlatego proponuję Wam podróż w czasie – poznanie korzeni danego piwnego stylu, niezwykłych historii związanych z jego powstaniem, jego charakterystycznych cech, sposobów wytwarzania. Postaram się wprowadzić Was w arkana sztuki doboru odpowiedniego naczynia (szklanki, kufla, pokala) oraz zasugeruję dania najlepiej komponujące się z danym stylem… Postaram się odwiedzić i opisać browary, gromadząc wiedzę na temat ich historii, technologii, wyposażenia, wykorzystywanych surowców. Uwielbiam rozmowy o piwie, zawsze są inspirujące, dlatego znajdziecie tutaj także zapisy rozmów z piwnymi pasjonatami: piwowarami, piwoszami, barmanami. … i na koniec najważniejsze nauczę Was warzyć piwo we własnym domu!!! Czy nie brzmi to obiecująco? Wyświetl pełny artykuł
  14. ciekawość często prowadzi do frustracji Albo chociaż lekkiego podirytowania. Chyba wszyscy znający mnie prywatnie doskonale wiedzą o moim zachwycie Barn Burgerem. Już dawno powinienem tam dostać kartę stałego klienta, masa sama się nie zrobi. Ale niestety – ciekawość świata i chęć poszerzania horyzontów smakowych często sprowadzają człowieka na manowce. Tak też było i w tym przypadku. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że niektórym podpadnę. Z bliżej nieznanych mi przyczyn Bobby Burger jest mocno popularny. Pamiętając wpadkę z niby polecanym Lokalem Bistro niechętnie zmieniam moje ulubione miejsca chociażby na jeden strzał. Byłem jednak ciekawy (i głodny, to akurat znacznie ważniejsze) i po skończeniu o 23 pracy na planie TVP na Woronicza stwierdziliśmy z Adelą, że może by tak sprawdzić czy Bobby jest ok. Szczególnie, że o rzut butelką znajduje się jedna z lokalizacji tej, już w sumie, sieciówki. Telefon odmówił robienia zdjęć na kryzysowej porcji energii, więc stąd akurat nie ma. Czas oczekiwania mimo późnej pory i małej ilości klientów był cokolwiek za długi. 20 minut czekania na 2 burgery, kiedy przed nami było do skompletowania tylko jedno zamówienie? Słabo. Obsługa też taka sobie. Rozumiem, że śpieszyli się do domu, ale jeżeli knajpa jest otwarta do 24 to mam prawo oczekiwać, że nie będą mnie wkurzać ostentacyjnym zwijaniem sprzętów sekundę po tym jak dostałem zamówienie, szczególnie że jeszcze mieli 30 minut. Cheese Bacon z sosem chili – nic specjalnego, ale przynajmniej mięso było zrobione na medium. Adela z kolei dostała wysmażone jak w Maku. Bułka z sezamem (sezam na plus), ale za to jakości gotowych bułek hamburgerowych z marketów. Bekon miałem wysmażony na blachę, praktycznie stał się chipsem. Fryty słabe i rozmiękłe. Miłym akcentem jest dodawany arbuz. Standardowe burgery są po prostu małe. Rację miał kolega Michał, twierdząc, że to burgery dla panien na diecie. Niedociągnięcia zrzuciliśmy na karb nieokrzepnięcia nowej knajpy. Może się wyrobią. Okazja na potwierdzenie lub obalenie teorii nadarzyła się podczas I Warszawskiego Święta Piwa. Po sędziowaniu a przed ogłoszeniem wyników było akurat tyle wolnego czasu, żeby udać się do Bobby’ego na Żurawią. Zanim zdążyliśmy złożyć zamówienie zostaliśmy poinformowani o czasie oczekiwania do 45 minut. Jak na plebejską bułkę z wołowiną, warzywami i serem to cokolwiek długo. No nic, zamówiliśmy i czekamy. W rzeczywistości burgery były po 15 minutach, ale w innych okolicznościach przyrody po takim komunikacie obrócił bym się o 360 stopni i księżycowym chodem ewakuował z lokalu. I tak oto przedstawiają się burgery. Mój jest podwójny. Bida z nędzą. Nie będzie w tym przesady, że jadałem lepsze burgery w Burger Kingu, zdarzały się po prostu bardziej soczyste. Mięso w burgerze za ponad 20pln nie ma prawa być wysmażone. Jedyna opcja to medium. Jeżeli klient, pardon w gastronomii jest gość a nie klient, zażyczy sobie wysmażonego burgera kucharz ma święte i niezbywalne prawo celnym wektorem siły i punktem przyłożenia nakierować trampkiem na najbliższego Maka. Bułka występuje do momentu w którym się jej nie dotknie. A potem zachowuje się jak purchawka, tylko bez efektu wyrzucenia chmury zarodników. Mięso przesmażone i na poziomie dowolnej sieciówki z burgerami. Tym razem bekon miałem wręcz parzony, a nie smażony. Fryty jak na Woronicza. Nie lubię dawać słabych ocen. Pewnie jeszcze raz przekonam się czy Bobby Burger jednak ma jakiś urok, w końcu do trzech razy sztuka. Ale na razie daleko mi do zachwytu. Jeżeli mówilibyśmy o foodtrucku z którego łapie się w biegu podkładkę na trasie między dwoma knajpami – ok, styka. Ale jeżeli już mówimy o najlepszych burgerowniach w Warszawie, to nie ma miejsca na podium dla Bobby’ego. Wyświetl pełny artykuł
  15. czyli rzemieślniczy dubbel z Węgier. Braciszek Tuck to chyba pierwsze piwo z Węgier w mojej karierze, a na pewno pierwsze rzemieślnicze. Piwo dostałem od yarx’a. Powiem szczerze, że byłem ostrożny przy otwieraniu butelki, bo spory osad drożdżowy, bo kilka dni … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  16. Łebski Browar podpadł mi już nie raz. Łebskie, Sopociak, Piwo Gdańskie – choć wyglądają na produkty regionalne, są jedynie mistyfikacją i sposobem na łatwą kasę. Warzone w Witnicy, nie odróżniają się od innych mocno przeciętnych produktów tego browaru. Śmiem twierdzić, że są wariacją na temat innych piw tam warzonych i jeśli się od nich jakoś różnią, to tylko drobnymi niuansami. Najciekawszy jest jednak partyzancki marketing, w złym tego słowa znaczeniu, uprawiany przez Łebski Browar. Żałosny, nieudaczny i po prostu śmieszny. Mnie osobiście bardziej bawi niż martwi, ale pewnie wielu ludzi daje się nabrać, zatem chciałbym temat nagłośnić. O co chodzi? Na przykład o to, że browar wygrywa plebiscyt na najlepsze piwo, który sam sobie zorganizował, a gdy mistyfikacja wychodzi na jaw, stara się wszystko zatuszować udając, że nic się nie stało. Sopociak, Łebskie, Międzyzdrojowe. fot. Tomek Janiak vel Browarnik Tomek , źr. http://browarnik.blogspot.com/2012/12/ebskie.html Teraz znowu piwne blogi nagle zaczęły zachwalać piwa z Łebskiego. Nie, żeby były one (te piwa) jakoś szczególnie paskudne, ale dotąd zbierały raczej marne recenzje. Aż tu nagle zmiana. W pierwszym momencie pomyślałem, że może rzeczywiście się poprawiło. Krótkie szperanie w internetach szybko zdradziło jednak o co tutaj chodzi. Piwopolskie.pl, Piwosmakosz.pl, Dobrepiwa.pl, Chmieloholicy.pl, Piwnapolemika.pl – to blogi o dziwnej treści. Na każdym przewijają się kolejno Sopociak, Gdańskie, Łebskie – i wszystkie, o dziwo, zbierają bardzo pochlebne recenzję. Komentarze także wychwalają „łebskie” piwa pod niebiosa. Są też, a jakże, opisy innych modnych piw. Pinta i Alebrowar – mogą być, ale łebskie, to dopiero majstersztyk! W sumie sam nie wiem czemu się czepiam. Aha, może dlatego, że za wszystkimi tymi blogami stoi jeden podmiot? Skąd wiem, to wiem, ale nie powiem. Wam powinno wystarczyć to, że nikt pod tymi blogami się nie podpisuje. To dostateczny powód, by im nie wierzyć. To jest podobnie jak z piwem – jeśli podpisał się pod nim z imienia i nazwiska piwowar – to mamy gwarancję, że się co najmniej do swojego produktu przyłożył, a często włożył całe serducho. Z blogiem jest podobnie. Nazywam się Marcin Stefaniak i wierzcie mi, że chcę dla was jak najlepiej. Zatem: Pijcie piwa, za którymi stoją żywi, znani z imienia i nazwiska, piwowarzy*. Czytajcie blogi, za którymi stoją żywi, znani z imienia i nazwiska, blogerzy. * nie dotyczy AleBrowaru Swoją drogą ciekawe czy wspomniane powyżej blogi zyskają wkrótce „żywych” autorów. Mam nadzieję, że tak i że uda się ich sprowadzić na Piwny Blog Day 2.0, który już wkrótce. To byłoby zaprawdę ciekawe doświadczenie. Post Piwo Gdańskie, czyli Łebski marketing 2.0 pojawił się poraz pierwszy w Piwolog radzi .... Wyświetl pełny artykuł
  17. czyli degustacje w piwniczce kopyra. Zgodnie z obietnicą degustuję kolejne piwo z mojej piwniczki. Tym razem czas na drugie miejsce w ankiecie, czyli na piwo Pinta Ale Szycha. Powiem szczerze, że niechętnie zabierałem się do recenzowania piwa Ale Szycha, bo … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  18. Zanim zaczniesz czytać wpisy w nowej kategorii “Piwowarstwo domowe”, zanim zamówisz stosy książek poświęcone tej tematyce, zanim zalogujesz się na forach piwowarskich, zanim wybierzesz i zamówisz sprzęt i surowce do warzenia piwa w domu, zanim poinformujesz swoich domowników o swoich niecnych zamiarach i wynegocjujesz z żoną/matką/kochanką terminy dzierżawy kuchni, zanim zaczniesz gromadzić nieograniczone ilości butelek […] Wyświetl pełny artykuł
  19. Brackie Mastne, Grupa Żywiec (Browar Zamkowy w Cieszynie) Ekstrakt 13Blg, alkohol 5,8% Brackie Mastne było kiedyś piwem rewolucyjnym. Po raz pierwszy zostało uwarzone w 2010 roku z okazji 1200-lecia Cieszyna. Nietypowe, bo w tamtych czasach ze świecą można było szukać piw typu ale. Pamiętam je jako odmienne i smaczne, o wyrazistej goryczce i zdecydowanie JAKIMŚ charakterze. Nazwa zatem dobrze odzwierciedlała zawartość butelki, bo przecież mastne oznacza pełne, tęgie, mięsiste. Wydawało się wówczas, że Mastne stanie się, obok klasycznego Brackiego, wizytówką uroczego cieszyńskiego browaru. Tak się jednak nie stało. Piwo znikło dość szybko z rynku, który być może nie był jeszcze gotów na piwną rewolucję. Dzisiaj czasy nieco łaskawsze i Mastne wraca. Come back zaliczyło podczas Brackiej Jesieni, czyli w pierwszy weekend września. Schyłek lata to, wydawałoby się, doskonały czas na piwo nieco mocniejsze, oferujące więcej smaku. Sprawdźmy zatem czy dawny czar Mastnego powrócił? Wygląd: klarowne, w kolorze miedzianym, z pianą niezbyt bujną, ale dzielnie utrzymującą się w postaci kożuszka. Aromat: nikły, nieco karmelowy, z nutą metaliczną jakże charakterystyczną dla cieszyńskiego browaru. Jest też ciekawy, choć niespodziewany tutaj przyprawowy fenol, przywodzący na myśl niektóre piwa belgijskie. Wysycenie: umiarkowane, nie męczące, podoba mi się. Smak: pusty, płaski – słodowy, nieco owocowy i ziołowy, zwieńczony tępą goryczką. Jej moc jest poniżej średniej, choć jak na produkt koncernowy może niektórych zadziwić. Szkoda, że jej czynnikiem składowym oprócz chmielu jest wyraźny alkohol. Odczucie w ustach: treściwość poniżej średniej, dość szorstkie i wyraźnie alkoholowe. Pijalne, ale do pełni szczęścia wiele brakuje. Wrażenie ogólne: Pierwsze Mastne było na swój sposób rewolucyjne. Piwo górnej fermentacji w tamtych czasach to było coś. Dzisiaj już nie zachwyca i nie jestem do końca pewien czy to moje oczekiwania tak poszybowały w górę czy po prostu powrót Mastnego jest niezbyt udany. Fakt, może to być fajna koncernowa alternatywa, ale tylko tyle. Brakuje mi tu wszystkiego – i aromatu, szczególnie chmielowego, i goryczki, i charakteru jakiegokolwiek. Jest za to wyczuwalny alkohol, który przy tych parametrach nie ma prawa się pojawić. Nawet metaliczność, choć typowa dla Browaru Zamkowego, nie przeszkadza mi jakoś szczególnie. Ktoś za bardzo wyprał to piwo ze smaku. Szkoda, ale dam mu pewnie jeszcze nie jedną szanse, bo do cieszyńskiego browaru, choć należy do koncernu, czuje duży sentyment. Generalnie można spróbować, ale wcale nie trzeba. Ocena: 5/10 Post Brackie Mastne pojawił się poraz pierwszy w Piwolog radzi .... Wyświetl pełny artykuł
  20. Święto piwa czy chlania? W ubiegłą sobotę, 21. września rozpoczął się 180. Oktoberfest. W mediach często określany jako święto piwoszy i festiwal piwa. Czy tym jest w istocie, a jeśli nie jest, to na czym polega fenomen Oktoberfestu? Co sprawia, … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  21. z germańskim sznytem Jak z wielką radością donoszą krajowe media w Monachium rozpoczął się Oktoberfest. Kreowany na mityczną, najlepszą piwną imprezę na świecie. Jakoś do tej pory nie złożyło się abym zapałał nagłą i niepohamowaną potrzebą upodlenia się wśród hord Teutonów, więc niech sobie ją i w ten sposób nazywają, nic mi to w życiu nie zmienia. Tradycyjnie 16-dniowy festiwal, w praktyce może trwać od 16 do 18 dni, w zależności od tego jak w danym roku ułoży się kalendarz. Celebracja została przedłużona specjalnie po to by zahaczyć o Dzień Zjednoczenia Niemiec. Aczkolwiek jak to raczył stwierdzić jeden autochton na pytanie czy cieszy się, że Niemcy się zjednoczyły (przy czym zaczął wyglądać jak gotujący się imbryczek i wykrzykiwać w swoim gardłowym narzeczu) „Niemcy to już od dawna są zjednoczone, a on od Prusaków nic nie chce!”. Można i tak. Festiwal niby piwny, ale w dzisiejszych czasach są namioty także z winami czy drinkami. To tak w ramach ciekawostki kulturalnej. Jeżeli chodzi o wybór piw jest on ograniczony do Oktoberfestbier/Marcowego z browarów monachijskich, a więc całych sześciu: Augustiner, Hacker-Pschorr, Löwenbräu, Paulaner, Spaten i Hofbräu. Samo Marcowe jest stylem nie za ciekawym, ot ma służyć posiedzeniu w knajpie. Aczkolwiek przy wyższej zawartości alkoholu ciężko nazwać je sesyjnym. Szkło do testowania zostało czasowo zmienione. Niestety mój ukochany pokal Judasa spotkał smutny koniec, działam w celu zapewnienia dumnego następcy. Hofbräu Oktoberfestbier Piana: Bujna, śnieżnobiała, oblepia szkło, średnio szybko opada do cienkiej warstwy. Barwa: Jasne złoto z iskrą. Zapach: Ziarno, lekka siarka, aldehyd octowy, w tle lekki słód i chmiel. Smak: Stosunkowo mocno wysycone. Nawet nie jest to poprawny do bólu lager. Główną rolę gra lekka ziarnistość i słodowość, następnie aldehyd octowy i niska pełnia, by skończyć niską goryczką i mocno alkoholową nutą. Niezbalansowane i generalnie słabe. Nie dość, że występuje aldehyd octowy to na finiszu jest nieprzyjemnie alkoholowo-rozpuszczalnikowe. Nie ma się czym jarać, bo nawet nie jest zwykłym poprawnym lagerem. Spaten Oktoberfestbier Piana: Średniobujna, śnieżnobiała, drobnopęcherzykowata, dosyć szybko opada. Znaczy szkło. Barwa: Jasna słomka, klarowne z iskrą. Zapach: Bardzo nikły. Lekka zbożowość, lekka słodowość oraz równie lekki chmiel. I to by było na tyle. Przy czym teoretycznie w zapachu nie powinno być chmielu. Smak: Bardzo delikatnie słodowe, lekki posmak brzeczki, delikatnie goryczkowy finisz i tyle. Plus lekko gryzący alkohol. Nie jestem w stanie wykrzesać sensowniejszego opisu tego piwa. Löwenbräu Oktoberfestbier Piana: Śnieżnobiała, drobnopęcherzykowata, niska, szybko opada. Barwa: Bardzo jasne złoto, klarowne z iskrą. Zapach: To samo co w Spaten tylko, że jeszcze mniej. Smak: Niska słodowość, średnie wysycenie. Od razu po słodowości i lekkiej ziarnistości, wchodzi lekko goryczkowy finisz. Tu już występuje pewien poziom zbalansowania. Goryczka też jest całkiem udana. Można spróbować, jeżeli zajdzie taka konieczność. Hacker-Pschorr Oktoberfest Märzen Piana: Beżowa, bujna, drobnopęcherzykowata. Stosunkowo trwała, oblepia szkło. Barwa: Ciemny bursztyn, klarowne z iskrą. Zapach: Pierwsza nuta to bardzo wyraźne zielasto-trawiaste aromaty chmielu. Następnie wchodzi solidna słodowość i lekki aromat brzeczki. Smak: Średnio wysycone. Pierwszy akord to słodowość zarówno jasnych jak i ciemnych słodów. Drugi to rodzynki, karmel, średnia pełnia. Finisz goryczkowo-alkoholowy, ale zbalansowany i przyjemny. Najlepsze z piw typu Oktoberfestbier w tym zestawieniu. Oczywiście Jankesi z BJCP nie zgodziliby się ze mną, nuty chmielu i posmaki karmelowe są zbyt wyraźne. Nie zmienia to jednak faktu, że jest to bardzo zacne i smaczne Marcowe. Jeżeli wybierzesz się na Oktoberfest to zdecydowanie szukaj namiotu browaru Hacker-Pschorr. Przy okazji informacja dla wielbicieli kina żenującego, istnieje piwna komedia oparta na motywie Fight Club. Tylko, że tym razem są to nielegalne piwne zawody odbywające się podczas Oktoberfest. Nazywa się Beerfest, polecam PS. W ostatnim tygodniu więcej mnie nie było w domu niż, byłem i też podobnie było z wpisami na blogu. Warto dodać swój mejl do subskrypcji dzięki czemu zawsze z automatu nowe wpisy będą anonsowane na skrzynce Wyświetl pełny artykuł
  22. English only. Nagrałem na drinktecu jeszcze jeden materiał. Jest to wywiad z Laurentem Engelem z KeyKega. Laurent m.in. prezentuje nowy typ KeyKega, ale nie mam czasu i chęci aby go tłumaczyć. Kto włada mową Szekspira, ten zrozumie, a kto nie, … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  23. Kolejne piwne newsy, w dużej mierze poświęcone są wynikom egzaminu BJCP, który zdawałem w kwietniu tego roku. Opowiadam jak wygląda feedback dla egzaminowanego, pokazuję znaczek i plakietkę. Oprócz tego nowe piwa z Artezana i Pracowni Piwa oraz Ursa Maior, czy … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  24. podsumowanie i nowe trendy w piwnym szkle. Na drinktec pojechałem głównie dla spróbowania nowych odmian chmielu i amerykańskich piw oraz dla ogłoszenia wyników European Beer Star 2013. Jednak spore wrażenie wywarło na mnie, jak wiele miejsca w targach branży piwnej … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  25. podsumowanie konkursu. European Beer Star odbył się już po raz 10-ty. Dla mnie wyjątkowy był też z tego powodu, że sędziowałem podczas tegorocznej edycji. To już druga edycja, którą opisuję na blogu i druga podczas której mamy powody do dumy. … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.