Skocz do zawartości

Pierre Celis

Members
  • Postów

    4 652
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    7

Treść opublikowana przez Pierre Celis

  1. Czy oprócz piw AleBrowaru potrafią tam warzyć piwo? Kiedy pierwszy raz usłyszałem, że AleBrowar zamierza warzyć swoje piwo w Gościszewie, złapałem się za głowę. Browar ten miał bowiem u mnie bardzo kiepskie notowania. Jeden z pierwszych prywatnych browarów powstałych po … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  2. na św. Tomasza Apostoła. Kolejna degustacja w pięknych okolicznościach przyrody. Zwróćcie uwagę na mistrza drugiego planu. Wybrałem najmocniejsze piwo jakie miałem czyli Double IPA, innymi słowy Imperial IPA. A wybrałem to piwo, żeby uczcić święto mojego patrona czyli św. Tomasza … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  3. czyli najdroższe piwo jakie piłem, choć za darmo. Miałem już ze dwa czy trzy razy spróbować Sink the Bismarck z BrewDoga, ale ostatecznie doszedłem do wniosku, że 30 zł za naparstek, to jest jednak bez sensu. Byłem bowiem przekonany, że … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  4. no może nie teraz, ale już niedługo Jak poinformował na początku lipca swoich czytelników albioński The Telegraph naukowcy dostali grant na kombinowanie przy genomie naszych poczciwych drożdży piwowarskich w celu stworzenia nowych szczepów. Wszyscy doskonale pamiętamy z filmów 28 dni później oraz 28 tygodni później co się dzieje, kiedy naukowcy (a już w szczególności naukowcy z Wysp) grzebią przy tym przy czym nie powinni. Streszczając artykuł – jak dobrze pokombinujemy to istnieje szansa, że uda nam się stworzyć tani szczep, który będzie mógł fermentować tanie i mocne piwa. Zaprawdę powiadam wam, idea szczytna tak bardzo, że od razu powinno się ją zgłosić do pokojowej nagrody Nobla. Myślę, że ta bańka funtów to za mało, powinno się zatrudnić człowieka szuflującego kasą w stronę dzielnych naukowców. Zanim przejdę do mądrzejszych konkretów trochę jeszcze się życzliwie powyzłośliwiam. The scientists then aim to redesign parts of the yeast genome so that it can perform functions that are not possible naturally. Znaczy co, śpiewać i stepować? To akurat byłoby całkiem zacne. Fermentujesz niemieckiego Hefe-Weizena, a drożdże wesoło jodłują. No dobra, może nie najlepszy pomysł. To co aktualnie potrafią w zupełności wystarcza. Professor Paul Freemont, from the centre for synthetic biology and innovation at Imperial College London who is helping to lead the British part of the project, said they could help make yeast more efficient so they required less energy and could tolerate more alcohol before dying, allowing beer to be made stronger. Baldrick: I have… a plan, sir. Blackadder: Really, Baldrick? A cunning and subtle one? Baldrick: Yes, sir. Blackadder: As cunning as a fox who’s just been appointed Professor of Cunning at Oxford University? Baldrick: Yes, sir. Drożdże spokojnie mogą odfermentować do 16% alkoholu. Co i tak jest już mocno wyśrubowaną wartością dla przyjemności spożywania piwa. Jestem niebywale spokojny o to, że nie chodzi im o fermentowanie Imperialnych Stoutów, Porterów czy Quadrupli. He said: „The brewing industry is very interested in this project for any new opportunities it may present as they use yeast to manufacture beer. Trochę strach. A Amerykańska armia nie jest zainteresowana? „One of the aims of the project is to develop this yeast strain as a vehicle that you can put in new chemical pathways and directly manipulate it in a way that is not possible at the moment. O np. drożdże dające czysty diacetyl. Kto by się nie ucieszył? „Clearly there are strains of yeast that are highly resistant to alcohol, but they all die off as the alcohol gets higher, so making more alcohol resistant strains will be very useful for that industry in terms of cost value. Piniundzie Panie, piniundze. „Strains that are metabolically more optimal and don’t require as much energy will also be useful.” No OK, to może być ciekawe przyznaję. Ale znowu – a jak zostanie wykorzystane do czynienia zua? The synthetic yeast project, also known as Sc2.0, will draw together expertise from around the world. Już niedługo iSc od Apple. David Willetts, the UKs science minister, is to announce plans to develop a new £10 million centre of innovation and knowledge to find new applications for these synthetic organisms. Typowe, sypniemy kasą raz na opracowanie czegoś. A potem sypniemy 10 razy tyle żeby opracować do czego tak w zasadzie ten pomysł nam się przyda. Mr Willetts said: “Synthetic biology has huge potential for our economy and society in so many areas from life sciences to agriculture.” Z wielką mocą dostaje się w gratisie wielką odpowiedzialność. Tak tylko mówię przy okazji tego potencjału dla społeczeństwa. There are also fears that synthetic life forms could escape into the wild and spread uncontrollably. However, the scientists insist that they are able to design in fail-safes that will prevent anything from surviving in the wild and claim that strict guidelines govern their work. Taa… Powiedzcie to farmerom szarpanym pozwami przez Monsanto za to, że na ich pola przewiało opatentowane rośliny. Mam dziwne wrażenie, że ten pomysł nie ma szans na to by nie było mniejszego lub większego „backfire”. To jest dokładnie tam samo jak z GMO. Głównym problemem z GMO nie jest sam fakt zmodyfikowania genetycznie roślin. Problemem jest to PO CO zostały zmodyfikowane. A może to być np. wytrzymanie tak zabójczej dawki konkretnych (opatentowanych oczywiście) pestycydów, że prawie pali kamienie. Czy np. jałowość zbioru, w rozumieniu, że jasne zbierzemy sobie zboże z pola. Ale nie możemy części zachować, żeby posiać na wiosnę ponieważ i tak nic z tego nie wyrośnie. Trzeba kupić znowu od firmy. I tutaj widzę możliwe zagrożenia. Co za problem zaprojektować drożdże, które po konkretnej liczbie szarży przestaną pączkować? Browar nie będzie mógł ich propagować sam, będzie musiał kupić od konkretnej firmy. Że drożdże teoretycznie (teoria sobie – życie sobie) dobiera się ilościowo pod daną warkę? Panie, Pan sobie głowy nie zaprząta, Pan powiesz jakie wybicie, jaki ekstrakt – będzie się zgadzało co do komóreczki. Drożdże gorzelnicze potrafią zeżreć surowego ziemniaka, może uda się stworzyć takie piwowarskie przy których nie będzie trzeba mocno wspomagać się enzymami? Albo bardzo skrócić czas fermentacji, bo będą przerabiały prekursory diacetylu i alkohole wyższe jak oszalałe? Możliwości jest wiele. Nie chcę żeby wyszło, że odziany w przepaskę biodrową ze skóry tygrysa szablozębnego potrząsam groźnie pochodnią w stronę postępu. Tylko, że jakoś idea Nowego Wspaniałego Świata mnie nie przekonuje. Odnoszę wrażenie, że jeszcze nie znamy pełnego potencjału mnogości szczepów dostępnych aktualnie w naturze i na rynku. Yay or nay? Wyświetl pełny artykuł
  5. Nie, nie będzie dzisiaj o muzyce. I to nie dlatego, że nie jestem fanem tego gatunku. Po prostu wolę się skupić na piwie. Dlaczego zatem heavy metal beer? Opowiem wam o pewnej wadzie piwa, która mnie wyjątkowo boli, a o której rzadko się niestety mówi. Wielu piwoszy, nawet sensoryków, nie wyczuwa dobrze tego o czym dzisiaj mowa. Ja za to jestem mocno wyczulony, także komuś się z pewnością oberwie. Mowa o metalicznym posmaku i aromacie. Jest on niestety dość często spotykany w polskich (ale także czeskich) piwach regionalnych. Najgorsze wydaje się to, że browary zdają się nic z tej wady nie robić. Nawet przeciwnie – uznają, że metaliczny posmak doda ich piwu „regionalności”. Błąd! Jeśli nie wiecie o jakim posmaku mówię, to postaram się w kilku słowach wytłumaczyć. Wiecie jak smakuje krew? Nie? To nie biegnijcie od razu po nóż celem samookaleczenia. Powąchajcie sobie monety w portfelu. To podobny zapach. Tak pachnie żelazo. W piwie może wystąpić z dwojakiej przyczyny. Czasem zdarza się delikatny metaliczny aromat pochodzący od chmielu. Zwykle jest ledwo wyczuwalny i przyjemny. To jest jedyny dopuszczalny aromat metaliczny! Jest on bardzo rzadko spotykany. Jeśli jednak żelazem zalatuje jak ze złomowiska, to najczęściej wynika to z innego powodu. Rzadziej pochodzi ono od wody użytej do warzenia piwa, choć oczywiście w szczególnych przypadkach może się przydarzyć. Częściej przyczyną są skorodowane tanki leżakowe czy też inne części instalacji do produkcji piwa. Ta druga przyczyna, to nazwyklejsza NIEDBAŁOŚĆ! I nie można tutaj pobłażać, że mały browar, że nie ma kasy na inwestycje. Tak zwane piwo regionalne sprzedaje się coraz lepiej, co niestety nie idzie w parze z jakością. Mnie boli, bo po prostu nie lubię tej „blachy w piwie” i za każdym razem, gdy kupię piwo mocno zażelazione, czuję się oszukany. Jak by mi ktoś sprzedał przysłowiowego kota w worku. Browar Bojanowo przed remontem. Fot. Cerevisia.pl A jak w ogóle odróżnić aromat pożądany (chmielowy) od niepożądanego (korozja)? Jest na to jeden banalny patent. Zanurz palca w piwie i rozsmaruj próbkę na swojej skórze. Czujesz zapach monet? To jest właśnie metaliczność od korozji lub złej wody. Kto zatem grzeszy? Z wad tego typu znany jest Browar Zamkowy w Cieszynie. Zabytkowy, ale też niedoinwestowany, co trochę dziwi, bo należy przecież do bogatej Grupy Żywiec. Ostatnimi czasy chyba się poprawiło, choć mam wrażenie, że różne piwa prezentują różny poziom żelazistości. Czyżby skorodowana była tylko część tanków, a inne zostały w końcu wyremontowane? Słynne z metalicznego posmaku Brackie smakowało ostatnio całkiem sensownie, za to metaliczny posmak wyczuwalny był w porterze serwowanym podczas FDP we Wrocławiu. Dziwne, bo przecież porter ma większy potencjał do ukrywania wad. Brackiemu się poprawiło, pogorszyły się za to dość drastycznie piwa z Lwówka Śląskiego. Martwi mnie to tym bardziej, że mam sentyment do tego browaru. Mam nadzieję, że pan Jakubiak znajdzie czas i środki na remonty, jak tylko upora się z browarem w Bojanowie. Chciałbym się napić pysznego Wrocławskiego, bez efektu lizania monet. Swoją drogą Browar w Bojanowie też nie wyglądał najlepiej przed remontem, co widać na powyższym zdjęciu. Lada dzień otwarcie. Mam nadzieję, że zbiorniki błyszczą nie tylko na zewnątrz. Najbardziej metalicznymi z polskich piw są z pewnością produkty z Raciborza. Jeśli zatem chcesz się wyszkolić z wyczuwania tej wady, to biegusiem szukać Raciborskiego. Ostatnimi czasy głośno o wojnie Krakowiakowo-Krakauerowej. Dwie zbieżne marki, dwa regionalne browary, oba spoza Krakowa Pierwotna marka, czyli Krakowiak przegrywa jednak z nową konkurencją właśnie tym, że jego znakiem szczególnym jest metaliczność. Browar Grybów (miejsce warzenia Krakowiaka) zżrera najwidoczniej rdza. Browar jest w stanie upadłości, zatem nie ma pewnie żadnych środków na remonty. Wybaczam i mimo wszystko liczę, że odbije się od dna na fali wzrostu popularności piw „regionalnych”. Żeby nie było, że rdza to domena małych polskich browarów, przytoczę jeden przykład zagraniczny. Najbardziej charakterystycznym przedstawicielem z naszej okolicy jest czeski Opat. Poziomem heavy metalu dorównuje polskiemu Raciborzowi. Wypuszcza dużo wynalazków, w których metaliczność powinna się schować za dodanymi aromatami (pieprzowym, śliwkowym, brzoskwiniowym). Nic z tego! Jest naprawdę heavy, przez co Opat od dawna znajduje się na mojej czarnej liście. Nie dajcie sobie wmówić, że piwo regionalne musi być metaliczne i że to dodaje mu smaku. Fakt, smakuje inaczej, dla nie których może nawet intrygująco. Tylko to nie jest żadna zaleta, a wręcz przeciwnie. Wada, która dla mnie niektóre piwa dyskwalifikuje (Opat, Raciborskie), a innym odbiera ich urok (Lwówek, Brackie). Jeśli tobie smakują piwa zażelazione, to nie widzę w tym nic strasznego. Każdy pije to co lubi, każdy ma swój gust. Miej jednak świadomość tego, że ktoś ci wciska piwo wadliwe. Post Heavy Metal Beer pojawił się poraz pierwszy w Piwolog radzi .... Wyświetl pełny artykuł
  6. czyli mistrzowski Extra Special Bitter. Skrilla (WTF is skrill???) dostałem od Jarka Sosnowskiego – piwowara browaru restauracyjnego Haust, w Annopolu podczas I Festiwalu Piw Rzemieślniczych. Warto dodać, że piwo to zdobyło 1. miejsce w Żywcu w kategorii ESB podczas Konkursu … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  7. Wracają piwne newsy po bardzo długiej przerwie. W dzisiejszym odcinku o nowych piwach z Artezana i Pracowni Piwa, nowym browarze w Zakopanem, kolejnym piwowarze domowym warzącym w browarze restauracyjnym, reaktywacji Bojanowa i powrocie 10,5. Oczywiście zapomniałem o 4 nowych piwach z … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  8. i degustacja piw Radical Road i Black IPA. Podczas Europejskiej Konferencji Blogerów Piwnych mieliśmy okazję zwiedzić browar Stewart Brewing, który znajduje się na przedmieściach Edynburga. Browar funkcjonuje od 2004 roku i właśnie stoi u progu dużej rozbudowy. 10hl warzelnia, którą zobaczycie … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  9. czyli inspirujące piwo z nie tak małego browaru. Ostatnie już piwo z browaru Harpoon, którego ekipę miałem okazję poznać podczas ich wycieczki do Polski. To piwo sprawia, że naprawdę w innym świetle widzę ten niemały przecież browar. Genialny pomysł na … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  10. Piwo o którym wam dzisiaj opowiem zrobiło na mnie ogromne wrażenie. W moim rankingu jest to zdecydowanie najlepsze piwo jakie w ostatnich miesiącach wypuszczono na polski rynek. Mowa o pierwszym trunku z nowej „ortodoksyjnej” serii AleBrowaru – Ortodox Stout. Po raz pierwszy miałem okazję próbować go w wersji lanej na Birofiliach w Żywcu. Po raz drugi spróbowałem go z butelki i muszę przyznać, że nie ustępuje wersji beczkowej. Seria Ortodox miała prezentować style czyste gatunkowo, trzymające się wytycznych dla stylu. Nie do końca tak jest, ale w tym przypadku pewne odstępstwa wpływają akurat korzystnie na efekt końcowy. Piwowarstwo to sztuka, a sztuka nie lubi trzymać się sztywnych ram. Co my zatem mamy w tej butelce? Czy to aby na pewno ortodoksyjny dry stout? Ortodox Stout – AleBrowar Ekstrakt nieznany, alkohol 5,6% Wygląd: Smoliście czarne – jak należy. Piana po prostu genialna. Beżowa, obfita, o drobnej fakturze, ale przede wszystkim ekstremalnie trwała. Do końca degustacji pozostaje jej z pół centymetra. Do tego wzorowo „brudzi” szkło, co nawet uwieczniłem na zdjęciu: Aromat: W pierwszym momencie nozdrza atakuje chmiel w postaci żywicznej. Chwilę później dochodzi do głosu wyraźna nuta kawowa. Nieco zaskakujące i bardzo udane połączenie. Wysycenie: niskie, idealne. Smak: Tu powraca żywiczny posmak od chmielu, a towarzyszy mu kawa i gorzka czekolada. Pyszności. Goryczka mocna pochodząca zarówno od chmielu, jak i od słodów palonych. To nie jest piwo dla dziewczynek Odczucie w ustach: lekkie, wytrawne, lekko aksamitne na języku. Baaaaardzo pijalne. Wrażenie ogólne: Pochwały napisałem już we wstępie. Ortodox to wyśmienity wytrawny stout z amerykańskim akcentem – bardzo aromatyczny i wybitnie pijalny. Sprytnie łączy ze sobą aromaty palone (kawa, czekolada) z żywicznym aromatem chmielu. Choć piwa ciemne jakoś wizualnie nie pasują do upałów, to Ortodox świetnie gasi pragnienie i pobudza do kolejnego łyku. Tego właśnie oczekuję od piwa w słoneczny dzień. Brawo! Ocena: 8.5/10 P.S. To piwo bardzo fajnie zmienia swój charakter w miarę ogrzewania. W dolnym zakresie zalecanej temperatury (8C) jest nieco agresywne i wytrawne. Wraz ze wzrostem temperatury łagodnieje i uwalnia więcej słodyczy. Jakby kawa ustępowała miejsca lekko posłodzonej czekoladzie. Warto pić niespiesznie i celebrować każdy łyk. Post Najlepszy polski stout pojawił się poraz pierwszy w Piwolog radzi .... Wyświetl pełny artykuł
  11. W ubiegłą sobotę, w gdańskiej restauracji Barbados po raz pierwszy można było się napić piwa produkowanego na miejscu, pod marką Browar Lubrow. Podczas długo wyczekiwanej, kilkukrotnie przekładanej premiery można było skosztować czterech piw ze stałej oferty. Były przekąski, konkursy, a nawet telewizja. Niestety zabrakło ludzi, klimatu i niestety… dobrego piwa. Impreza rozpoczęła się parę minut […] Wyświetl pełny artykuł
  12. i w dwóch różnych opakowaniach Kolejne z piw, które nabyłem drogą kupna na Festiwalu Birofilia 2013. I jednocześnie służą jako przykład jak bardzo ważny jest zmysł wzroku podczas wyboru piwa. Czy kupiłbym Machete, gdyby nie było Machete? Pewnie nie. Z kolei piwo rzemieślnicze w puszce, przed którą Jankesi tak bardzo się bronili przez wiele lat? Trzeba to sprawdzić. Sartana: I thought Machete don’t text. Machete: Machete improvise. Jest to przykład piwa, którego po prostu nie można nie kupić jeżeli jest się wielbicielem pewnego konkretnego typu wielkich dzieł światowego kina. Zresztą etykieta świadczy o tym, że spokojnie bym się dogadał z jego twórcami. Birrificio del Ducato Machete Double IPA Piana: Śnieżnobiała, początkowo bujna, po pewnym czasie opada do 1cm warstwy. Drobno i średniopęcherzykowata. Barwa: Jasny bursztyn, nieklarowne. W butelce zostało z 0,5cm piwa ze sporą ilością sflokulowanych w majestatyczne gluty drożdży. Zapach: Potężna słodowość, biszkopt, żywice, sosna, cytrusy, ananas, bardzo przyjemny i zbalansowany aromat. Generalnie wszystko czego bym się spodziewał po podwójnej IPA. Bardzo dużo estrów owocowych, nawet zaplątała się lekka truskawka. Smak: Dosyć nisko wysycone. Solidna dawka słodów, herbatnikowe i biszkoptowe posmaki ze słodów karmelowych przechodzą w przyjemną, silną, ale jednocześnie doskonale ukierunkowaną goryczkę. Która nie męczy, nie jest pozostająca i zachęca do kolejnego łyka piwa. Rozgrzewa w żołądku. Powiem szczerze, że jest to jedno z lepszych IIPA jakie piłem. Doskonale pracuje na palecie, jest praktycznie takie jak to określił Stan – wszystko bardziej niż w normalnym AIPA, ale jednocześnie nie ma problemów z wypiciem dwóch czy trzech pint. Westbrook Brewing Co. IPA Z tymi puszkami w piwowarstwie rzemieślniczym to całkiem zabawna wolta się wykonała. Najpierw były fe, ponieważ stosują je diaboliczne koncerny. Natomiast w momencie w którym nie można już było negować ewidentnych zalet puszki (mniejsza masa, możliwość większego zapaletowania, odcięcie dostępu światła, czy też jedno z ostatnich odkryć – gumka pod kapslem, o zgrozo, z czasem pochłania związki goryczkowe z piwa) trzeba było jakoś rakiem wycofać się z bojkotu. Stąd pomysły typu nowy „craft” lakier wyściełający puszkę, wieczko „360”, czy stwierdzenie, że puszka jest uroczo retro. Ja rozumiem, że w Jankeslandzie piwo w puszkach jest od ponad 70 lat, ale dla mieszkańca tego wesołego kraju nad Wisłą brzmi to cokolwiek komicznie. Piana: Przebujna, aż za bardzo. Śnieżnobiała, wolno opada, ma doskonałą konsystencję. Barwa: Jasny bursztyn, nieklarowne. Ale dziwnie nieklarowne. Drożdże są zawieszone w toni piwa w formie cząsteczek. Zapach: Żywice, cytrusy, estry owocowe i utlenienie w postaci papieru. Jest ok, ale nic szczególnego. Ani dupy nie urywa, ani papier nie cieszy, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że to puszka. Smak: Średnio wysycone. Słodowość wysoka, przechodzi w posmaki karmelowe i lekko chlebowe, finiszuje stosunkowo ostrą goryczką. Lekko mydlane. Do wypicia przy grillu i zapomnienia, nie ma czym się ekscytować. W zasadzie to przypuszczam, że i taka rola tego piwa. I gdyby było za rozsądne pieniądze to do wspomnianego grilla czy ogniska w plenerze nawet by się nadawało. Wyświetl pełny artykuł
  13. i sprawy organizacyjne. Tak jak pisałem w sobotę, wróciłem do cywilizacji i do regularnego publikowania. Zaczynam od małego podsumowania ostatnich 3 tygodni, a szczególnie Europejskiej Konferencji Blogerów Piwnych w Edynburgu. Jednocześnie będzie to zapowiedź tego, czego możecie się spodziewać w … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  14. czyli taka tam recka na szybko. Wróciłem. Wreszcie normalny net. Można mieć zastrzeżenia do Tepsy, ale jednak neo sweet neo. Już się wrzucają filmy z degustacji na plaży . Od poniedziałku wracam w systemie dwuzmianowym. Sporo materiału z Edynburga, kilka … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  15. SPA? Jakie SPA? To jest survival camp!!! Tym piwem Buxton zdobył moje serce i gardło. Nazwa SPA sugerowała, jakieś mdłe summer ale, co prawda rozwinięcie tego akronimu do Special Pale Ale obiecuje jakieś wrażenia, ale doprawdy niewielkie. Zwłaszcza, jeśli przyzwyczailiśmy … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  16. prosto ze Szmaragdowej Wyspy Irlandia to piękny kraj o historii cokolwiek podobnej do polskiej. Jest zresztą jednym z moich celów na dłuższy pobyt turystyczny i zwiedzanie. Sporo tutaj nostalgii, jak już wspominałem jednym z pierwszych stylów piwa, które zacząłem „świadomie” pić był właśnie irlandzki stout. Tak samo swoją przygodę z warzeniem piwa rozpocząłem od puchy z irlandzkim czarnym złotem. Cieszy mnie zatem fakt, że i polskie browary rzemieślnicze zaczęły odmieniać ten styl w mnogości wariantów. Ale dzisiejszy wpis jest nie tylko o tym jednym stylu. Drugi, kojarzący się z Irlandią, to Irish Red Ale. Jest to zresztą piwo, nad opisem którego aktualnie siedzę dla PSPD. Tutaj historia jest o tyle skomplikowana, że mamy dwa obozy. Jeden uważa, że rzeczywiście jest taki styl i jak najbardziej należy go wymieniać. Drugi z kolei twierdzi, że to czysty marketing i powstał dokładnie w tym samym promocyjnym celu jak strój Świętego Mikołaja dla Coca Coli czy rytuał picia Tequili. Jedni i drudzy trochę racji mają. O’hara’s Irish Red Ale Piana: O kremowej barwie, średnio i drobnopęcherzykowata, początkowo średnio bujna, ale bardzo wolno opada. Niezła retencja. Oblepia szkło. Barwa: Piękny, klarowny rubin (na zdjęciu ze względów oświetleniowych znacznie ciemniejsze). Zapach: Melanoidyny, karmelowe słody, solidna słodowość, czerwone owoce, delikatny wyspiarski chmiel. Jest tutaj wszystko czego bym się spodziewał po IRA. Trochę jak The Trooper tylko wszystko „bardziej”. Czego można by się było spodziewać. Smak: Idealne piwo sesyjne, tak jak być powinno. Dość niskie wysycenie. Pierwszy akord to słody, jeszcze raz słody i całkiem niezła pełnia. W drugim dochodzą do głosy melanoidyny i karmele. Trzeci a zaraz finisz to delikatna goryczka i lekkie nuty palone. Jest to piwo przemyślane, zbalansowane, bardzo pijalne. Oczywiście w dobie piwnej rewolucji nie ma żadnych perspektyw na urywanie dup, ale co z tego. Jest to do bólu poprawny, sesyjny trunek. Nie obraziłbym się, gdyby trafił do któregoś z multitapów. O’hara’s Irish Stout Piana: Piękna, beżowa, drobnopęcherzykowata, bujna, wolno opada i znaczy szkło. Barwa: Stout, nic więcej nic mniej. Zapach: Ciemne i jasne słody, palony jęczmień, delikatne estry owocowe, wanilia, lekka czekolada. Smak: Wytrawne, średnio nagazowane. Początkowa słodowość szybko przechodzi w ciemne nuty czekolady, kawy, ciemnych słodów. Finisz dosyć aksamitny, mocno palony, goryczka zdecydowanie bardziej słodowa niż chmielowa. Lekko kwaskowate od ciemnych słodów. Bardzo poprawny, stylowy, sesyjny irlandzki stout. Dokładnie to czego oczekuję po piwie, które ma wybitnie duży potencjał sesyjności i pijalności. Bez problemu wyobrażam sobie możliwość spędzenia przyjemnego wieczoru w pubie tylko i wyłącznie przy tym piwie. Tak jak wspomniałem, w momencie w którym piwna rewolucja przetacza się przez nasz kraj i każde kolejne piwo ma być „BARDZIEJ” i najlepiej, żeby każdy było z innej, niespotykanej parafii te konkretne piwa mogą nie wzbudzić szczególnego entuzjazmu niektórych. Natomiast wbrew pozorom stworzenie tak poprawnych piw, bez żadnych wad i o wysokim potencjale sesyjności jest sztuką. Gdyby w którymś z warszawskich multitapów pojawił się O’hara’s Irish Stout to przylecę na skrzydlatych butach Hermesa. Także weźcie to proszę pod rozwagę Wyświetl pełny artykuł
  17. czyli Grodziskie z ziemi włoskiej. Moda na Grodziskie zaczyna się dość szybko rozkręcać. Miałem okazję pić już Grodziskie z Czech i z Holandii. W USA powstało co najmniej kilka różnych interpretacji. Tym razem pora na włoską wersję. Jak wypadło starcie … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  18. multitap na bogato Pora wrócić do opisów knajp, aczkolwiek „wrócić” może nie jest tutaj najbardziej trafnym słowem. W końcu na razie na PiwnyGaraż.pl trafiły tylko burgerownie Soul Food Bus i Lokal Bistro. Miłość do porządnie przyprawionej wołowiny nie tłumaczy skandalicznego wręcz braku piwnych lokali. Muszę zacząć to nadrabiać i ogarnąć temat od strony także płynnych przyjemności w życiu. Przekornie dzisiaj też znajdzie się opis jedzenia. Przynajmniej częściowo, inaczej mówić o Chmielarni niepodobna. W końcu to dosyć niestandardowe połączenie multitapu z całkiem solidną knajpą. Przeskok cywilizacyjny jaki się dokonał od czasu Wlazł Kotka, który był absolutnie nigdzie, jest konkretny. Co prawda wszystkie programy z Ramsay’em przygotowały mnie do tego, aby nie ufać knajpom mającym w ofercie więcej niż kilkanaście pozycji. Ale trzeba przekonać się samemu, prawda? Wejście jest niestandardowe, Chmielarnia współdzieli Dom Wędkarza z siedzibą Okręgu Mazowieckiego PZW i sześciu największych Warszawskich Dzielnicowych Kół. Aż dziw bierze, że w związku z tym gastronomia nie jest ukierunkowana na dania rybne, tylko tajsko-nepalskie. Dla mnie to lepiej, kości łatwiej wydłubać. 16 kranów, 3 objętości (0,5l/0,33l/0,25l), deska-próbnik i do tego jeszcze lodówka, elegancko i fachowo. Ilość kranów sprawia, że zawsze coś dobierzemy. Dodatkowo jest praktykowany zwyczaj, by pojawiło się też na kranie piwo w mniej zabójczej cenie niż zagraniczne wynalazki. Można więc zabrać znajomych, którzy dosyć krytycznie podchodzą do piwnej rewolucji i powinni być zadowoleni. A jak nie to skończą w potrawce, gdzie ich miejsce. 3 objętości to świetny patent, na niektóre piwa raczej nie ma się ochoty w standardowej objętości, z kolei jak jakiegoś nie znamy to zawsze lepiej eksperymentować za mniejsze pieniądze. Pomocna jest tutaj także piwna deska, która jest w standaryzowanej cenie – świetny pomysł. Lodówka oprócz uzupełnienia tego czego już na kranach nie udało się zmieścić ma jeszcze jedną ważną funkcję – zapewnia piwa bezalkoholowe. Serio, jest to coś czego mi cholernie brakuje w polskich lokalach, a z kolei jest normą u Czechów. Piwo ma aspekt socjalizujący, niekoniecznie zawsze jest tym najważniejszym punktem programu. Czasami po prostu fajnie spotkać się ze znajomymi. A jak jeszcze jest ładna pogoda to wolę sobie zrobić rundkę motocyklem. I co wtedy? Zazwyczaj jestem skazany na colę albo jakieś dziwne hipsterskie berbeluchy z rabarbaru i brukwi fair trade. Poza tym przy sporej ilości towarzystwa taniej wychodzi destynować kogoś na kierowcę niż własną krwawicą legitymizować paskarskie ceny biletów komunikacji miejskiej. Także propsy za fakt, że w Chmielarni postarali się o kierowców i mają piwa bezalkoholowe. Mała rzecz, a bardzo cieszy. Wystrój – jak muchy nie latają i człowiek nie przykleja się ani do stołów ani do krzeseł, a w knajpie nie cuchnie skwaśniałym piwem to już wg mnie jest uczciwie. Tutaj jest uczciwie, sam wystrój jest dosyć nowoczesny. Jest git. Pasza – nie pamiętam już dokładnie co zamówiliśmy z Adelą. Na pewno była zupa z jagnięciną, Naany z sezamem oraz jakaś jagnięcina dla mnie. Specjalnie poprosiłem o średni poziom ostrości, jako zacięty chilihead jestem już dosyć odporny na działanie kapsaicyny. Wybrany poziom ostrości dla normalnego człowieka byłby wystarczająco ostry. Sam następnym razem poproszę jednak o ostrzejsze. Natomiast jedzenie było świetne, idealnie przyprawione, świeże i podane wyjątkowo szybko. Jagnięcina delikatna, sosy idealnie komponowały się z mięsem, Naan to przekąska do piwa wprost stworzona. Jestem pewien, że jeszcze nie raz wpadnę nawet na samo jedzenie. Ważnym aspektem o którym nie można zapomnieć jest również rola Marcina Chmielarza, autora Portery.pl, piwowara Browaru Piwoteka, który w Chmielarni jest magikiem od piwa. W Marcinie pokładam nadzieję na solidną obfitość stoutów w okresie jesienno-zimowym. A jeżeli na International Stout Day 2013 chociaż jeden kran będzie zajęty innym piwem niż stout to uznam to za skandal W następnym tygodniu – Kufle i Kapsle. Wyświetl pełny artykuł
  19. czyli jak w BrewDogu robi się marketing. Na European Beer Bloggers Conference Sarah Warman zaprezentowała w jaki sposób BrewDog korzysta z mediów społecznościowych. Powiem szczerze, że jestem pod wrażeniem ich podejścia i jest mi ono szczególnie bliskie, choć jakiegoś wielkiego … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  20. Petycja w obronie źródła wody dla browaru Rochefort. Dzięki Reubenowi Grayowi blogerowi z Irlandii dowiedziałem się o petycji w obronie źródła wody dla opactwa Notre-Dame de Saint-Rémy, w którym powstaje piwo Rochefort. Chodzi o to, że pobliski kamieniołom chce powiększyć wydobycie, co … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  21. India Red Ale – WTF? Pierwsze na blogu piwo z angielskiego browaru Buxton Brewery, który (mogę to stwierdzić po kolejnym ich piwie Buxton SPA) zdobył moje serce, gardło i respect. Ale o tym za jakiś czas, a teraz o High … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  22. czyli relacja z pub crawl w Edynburgu. Pierwsze piwo wypite w Edynburgu nie było miejscowe, no ale nie mogłem przepuścić takiej okazji jak Lagunitas IPA. Dodatkowo zamówiłem burgera z serem halloumi. Niestety wrażeń już nie nagrałem, ale powiem że był niezły, … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  23. czyli tmave z Ameryki. Pierwsza z wakacyjnych degustacji. Chronologii się nie doszukujcie. Trochę wcześniej zdegustowałem Harpoon Belgian Style Hoppy Blonde. Niestety nie wziąłem tego filmu do Edynburga, gdzie skorzystałem z wi-fi i wrzuciłem kilka filmów. Będą więc zarówno filmy z … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  24. Browar Jabłonowo obrał ostatnio bardzo dobrze rokującą drogę. Odcinając się od swoich marketowych siepaczy, stworzył Manufakturę Piwną, wszedł we współpracę ze znanym i cenionym piwowarem domowym Marcinem Chmielarzem, i wypuścił kilka dobrze zapowiadających się piw. Fakt, było z nimi różnie, jedne byłby bardziej, inne mniej udane, ale inicjatywa była ciekawa, warta zauważenia i godna pochwały. […] Wyświetl pełny artykuł
  25. cztery Imperial Stouty od Hoppin’ Frog Na imperiale z tego jankeskiego browaru napaliłem się cokolwiek konkretnie. W końcu fama, renoma i świetna opinia w internetach – żywiołowe recenzje, miłość tłumu. Normalnie 10/10 i cycki z masłem. Dlatego mimo zaporowej ceny pozwoliłem sobie na zakwilenie portfela i kupno reprezentacyjnego zestawu czterech piw, z których dwa były modnie „kolaboracyjne”. Czy było warto? Hoppin’ Frog & Fanø Bryghus – Natasha Røcks America Chocolate Rye Imperial Stout – Collaboration Brew European Tour Series 2 of 3 Wyjątkowo przydługa nazwa. Zresztą Hoppin’ Frog ma skłonność do takich, nie tylko w przypadku piw kolaboracyjnych. To zostało uwarzone we współpracy z duńskim Fanø Bryghus. Piana: Mimo słabego syknięcia okazała się bardzo bujna, brązowa, o idealnej strukturze. Wolno opada i znaczy szkło. Barwa: Idealna noc. Żadnych przebić. Zapach: Żywice i cytrusy od jankeskich chmieli, potężna słodowość, czekolada, kawa, lukrecja, lekka wędzonka i palone aromaty. Sam zapach jest bardzo ułożony, wszystko co czuć ma swoje miejsce. Z pewnym zastrzeżeniem – są pewne wady. Co prawda zero mojego ulubionego diacetylu, popiołu czy fajków, natomiast po ogrzaniu wychodzi DMS. Do tego lekki papier. I to jest bardzo słabe w piwie za 40pln. Smak: Totalna pełnia, oblepiająca wręcz. Słodowość przechodzi w karmele, kawę, czekoladę i początkowe nuty palone, by następnie eksplodować goryczkowym i palonym finiszem. Żyto nie jest jakoś szczególnie wyczuwalne, w przeciwieństwie do czekolady. Która to nie została użyta, jak głosi etykieta dla Amerykanów. Generalnie mimo DMSu lepiej pić cieplejsze, inaczej sporo traci z aromatu. Co nie zmienia faktu, że i tak nie jest warte 40 pln. Kilkanaście może i, ale nie więcej. I to też tylko ze względu na większą objętość butelki. Hoppin’ Frog & Amager Bryghus Frog Hops From Amager Chocolate Wheat Imperial Stout – Collaboration Brew European Tour Series 3 of 3 Kolejna nazwa-tasiemiec. Tym razem do współpracy zaproszono również duński Amager Bryghus. Ciekawe kiedy amerykańskie browary zaczną zapraszać polskie do kolaboracji. Piana: Dokładnie taka sama jak w poprzednim przypadku. Barwa: Tutaj podobnie, w zasadzie nic innego się nie wymyśli. A na ludzi od pale stoutów mam specjalną cegłę w skarpecie – taka moja uwaga na przyszłość. Zapach: Pierwsze wrażenie to American Black Ale – żywice, sosna, bór. Aczkolwiek brak cytrusów. Dodatkowo czekolada, likier kawowy, kawa, aksamitna paloność. Lekki alkohol wzbogaca całość. Smak: Piwo bardzo aksamitne i zgrane. Wysoka pełnia, ukierunkowane jest na słodycz, w pierwszych nutach wręcz atakuje język. Słodowość i słodycz przechodzą w kawę, czekoladę, likier kawowy z delikatną wanilią. Finisz zarówno palony jak i goryczkowy, silnie rozgrzewa w żołądku. Wysycenie w sam raz. Całkiem porządne piwo, znacznie lepsze niż poprzednie. Ale i tak nie jest warte 40pln. Hoppin’ Frog D.O.R.I.S The Destroyer Double Oatmeal Russian Imperial Stout Jak nic specjalnie stworzyli taki styl, żeby móc nazwać piwo Doris. Piana: Początkowo praktycznie brak, przy odrobinie magii powstaje. Najciemniejsza jaką kiedykolwiek widziałem, praktycznie koloru musu czekoladowego. Drobno i średniopęcherzykowata. Potem utrzymuje się na wysoką na 1cm warstwę. Barwa: Nic nowego, uznany standard. Zapach: Drewniana szafa, słone paluszki, paloność, melasa, lukrecja, bejca do drewna, drewno liściaste, estry owocowe i kwiatowe, anyż, alkohol. Dzieje się. Sam zapach jest wręcz bardziej bourbonowy niż piwny. Pojawia się też trochę chmielu, ale to już trzeba się mocno dowąchać. Smak: Po raz kolejny totalna pełnia. Dodatkowo może zabić wampira, jest jak drewniany kołek wbity prosto w przełyk. Słodowość, pełnia i cukry resztkowe przechodzą w drewno, czekoladę, likier kawowy, lukrecję i melasę. Finisz niesamowicie palony, dosyć aksamitny mimo że piwo jest cierpkie i kwaskowate od ciemnych i palonych słodów. Pierwsze wrażenie to niesamowicie ciężkie piwo. Ale w miarę picia i oswajania zaczyna być ciekawe i dobre. Gdyby zostało przechowane w beczce po whisky byłoby pewnie jednym z lepszych jakie piłem. Czy warte 40pln – na jeden strzał, żeby sprawdzić ciekawe jankeskie piwo, może warto. Ale to jeżeli koniecznie musimy. Hoppin’ Frog B.O.R.I.S The Crusher Bodacious Oatmeal Russian Imperial Stout Stout chojrak. Pod względem kreatywności stoją wysoko. Piana: Piękna, bardziej jak w espresso niż w piwie. Idealna struktura i konsystencja. Wysoka, wolno opada i znaczy szkło. Barwa: Czarna jak wieczność. Teksty mi się kończą na opis barwy imperialnych stoutów. Zapach: Czekolada, likier kawowy, wanilia, tosty, ciemny chleb, orzechy, estry owocowe, owies. Aromat jest aksamitny, ułożony, zacny. Smak: Aksamitne na pograniczu oleistego. Tak jak i w poprzednich forpocztę stanowi potężna pełnia i słodowość, przechodząca w posmaki karmelu, toffee, czekolady, wanilii i kawy. Finisz palony, kawowy i delikatnie goryczkowy. Bardzo ułożone i przyjemne piwo. Tak jak i D.O.R.I.S świetny przedstawiciel imperialnych stoutów. Ale też niestety cena łapie za serce. DORIS i BORIS zdecydowanie biją na głowę wytwory kolaboracyjne. Jeżeli jesteście wielbicielami czarnego złota i traficie kiedyś w sklepie na któreś z tych piw i nie przerazi was ich cena – można się szarpnąć. Nie ukrywam jednak, że ponad 40pln za butelkę piwa to jednak jest trochę abstrakcja. Zanim niektórzy rzucą mi się z zębami do krtani od razu wyjaśniam: tak wiem, że piwa z Ameryki z założenia są drogie, a podróż do Polski tej sytuacji nie poprawia, wyjątkowo ciężko mnie przekonać, że są piwa, które mogą być warte więcej niż 20-30pln. Chyba musiałyby być serwowane przez półnagie barmanki. Reasumując więc: jeżeli ktoś chce i czuje potrzebę to DORIS i BORIS mogę polecić. W ramach ciekawostki – 14 czerwca została wydana limitowana edycja BORIS, leżakowana w beczkach po irlandzkiej whiskey. I po napisaniu tego co napisałem o cenach i tak bym to piwo kupił. PS. Jeżeli chcesz jeszcze poczytać o RISach to polecam zajrzeć tu, tu lub tutaj. Dodatkowo zachęcam do skorzystania z bardzo fajnej funkcji jaką jest Subskrypcja – wystarczy w prawym dolnym rogu bloga wpisać swój adres e-mail, potwierdzić eleganckim i fachowym ruchem i et voilà! Każdy nowy wpis anonsowany jest na skrzynce e-mail. Wyświetl pełny artykuł
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.