Skocz do zawartości

Pierre Celis

Members
  • Postów

    4 626
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    6

Treść opublikowana przez Pierre Celis

  1. odcinek czternasty Kolejny odcinek odpowiedzi na Wasze pytania. Tym razem odpowiadam na pytania zadane pod odcinkiem 9. Oczywiście nadal możecie zadawać kolejne pytania, najlepiej pod tym odcinkiem. W tym odcinku m.in. odpowiedź na pytanie, czy zawsze byłem miłośnikiem IPA i … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  2. czyli pierwsze piwo z piwniczki kopyra. Kilka dni temu pokazałem, co znajduje się w mojej piwniczce. W ankiecie mogliście głosować, jakie piwo powinienem zdegustować. Pierwszym jest Delirium Tremens, na które sam miałem ochotę. Piwo to miało termin „best before” do … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  3. czyli Golden Ale na cześć niedźwiedzia, który służył w armii Andersa. Pewnie nigdy nie spróbowałbym tego piwa, gdyby nie nazywało się Wojtek. Ale przyznacie, że nawet nie znając historii tego niedźwiedzia, sam fakt nazwania piwa Wojtek byłby wystarczającym powodem do … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  4. Znaczek z podpisem „W ciąży nie piję alkoholu” możecie znać, bo pojawił się już jakiś czas temu na niektórych krajowych piwach. Okazuje się, że nie stoi za tym żaden odgórny przepis, a jest to efekt dobrej woli i troski samych browarów. Okazuje się, że dopiero teraz – 9 września – z okazji Światowego Dnia FAS (Płodowego Zespołu Alkoholowego) podjęto kroki by znak ten pojawiał się częściej. Związek Browary Polskie, zrzeszający trzy największe polskie koncerny piwowarskie, podjął decyzję o sukcesywnym wprowadzaniu znaku na opakowania zrzeszonych w nim producentów. To bardzo dobra inicjatywa i ja ją z całego serca popieram. Mam nadzieję, że przyłączą się do niej także mniejsi producenci piwa, a także innych alkoholi. W szczególności wina, które po piwie, jest drugim najczęściej spożywanym w trakcie ciąży alkoholem. Sam „byłem w ciąży” i zdaje sobie sprawę, że każda kobieta, która zdecydowała się świadomie na macierzyństwo, chce dla swojego dziecka jak najlepiej. Nie sięgnie zatem po alkohol przez 9 miesięcy ciąży i jeszcze ewentualnie przez kolejne kilka miesięcy, jeśli zdecyduje się karmić piersią. Okazuje się, że to tylko moje wyobrażenie. Moje pobożne życzenie. Statystyki mówią co innego. Alkohol w ciąży nie powinien mieć miejsca. Żaden. Nawet przysłowiowe małe piwo. Nie będę się mądrzyć, bo nie jestem ekspertem. W internetach znajdziecie ogrom informacji o wpływie alkoholu na płód i jego rozwój dziecka przed i po porodzie. Jeśli temat was dotyczy, to znajdźcie koniecznie chwilę na lekturę. Poniżej kilka infografik, bo jeden obrazek znaczy więcej niż 1000 słów. Zapoznajcie się proszę i puśćcie to dalej w świat. Post W ciąży nie piję alkoholu pojawił się poraz pierwszy w Piwolog radzi .... Wyświetl pełny artykuł
  5. Tym razem o dwóch piwach na mokrym chmielu (wet hop) z Artezana i Olimpu, trochę o nowościach, dokładne, choć wciąż nieoficjalne, wyniki egzaminu BJCP, nowa odsłona okocimskiego porteru, nowe piwo Kolaborantów, czyli nasze – Armadillo. I plotki, ploteczki o pierwszej … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  6. czyli spalone przewody elektryczne po niemiecku. Niemieckie piwowarstwo, całkiem słusznie zresztą, uważane jest za mocno konserwatywne. Rozmawialiśmy na ten temat z Krzyśkiem Lechowskim podczas naszego pobytu w Monachium. Piwo ze słodem whisky, czy bardziej precyzyjnie, ze słodem wędzonym dymem torfu, jak … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  7. rzemiosło na 100% Przy okazji jednej z wizyt w Piwonii w oko wpadły mi dwie niepozorne buteleczki. Często takie niepozorne butelki potrafią skrywać wybitnie ciekawą zawartość. Szczególnie jeżeli mówimy o Belgach. RateBeer nie jest idealny, ale jeżeli piwo przekracza 90 punktów to możemy postawić kule przeciwko orzechom, że warto spróbować. I rzeczywiście było warto, ale najpierw trochę wstępu. Browar de Ranke sam z siebie nie jest szczególnie „historyczny” – założony w 1994 roku pod nazwą Nino Bacelle, przeniesiony i rozbudowany w 2005. Natomiast rodzina wspomnianego Nino Bacelle, głównego założyciela, zajmowała się handlem piwem i produkcją lemoniady. Można zaryzykować stwierdzenie, że jakaś kontynuacja tradycji rodzinnej to jednak jest. Co ważne z perspektywy naszego rynku – Nino zaczął od warzenia kontraktowo w browarze Deca w Woesten, w dodatku w oszałamiającej ilości 9hl na warkę. W 1996 Bacelle tworzy spółkę z Guido Davosem i w związku z tym inicjatywa zostaje przechrzczona na Browar de Ranke. Aktualna moc przerobowa to 2 tysiące hektolitrów rocznie, z czego 60% produkcji wysyłana jest za granicę. Warto zajrzeć na stronę browaru, nostalgiczna – wprowadza w klimat lat 90-tych i modemów dial-up. Najlepsza jest zakładka wiadomości. Pokazuje to w pewnym stopniu podejście właścicieli do biznesu. Ciekawy jest również proces produkcyjny i filozofia za nim stojąca. Piwa z browaru de Ranke są: „Wysoko” fermentowane W sumie nie ma w tym stwierdzeniu przesady, skoro temperaturowo lecą aż do 30° Celsjusza. Logika jest prosta – im wyższa temperatura, tym więcej związków odpowiedzialnych za aromat. Jeżeli jest się pewnym co dokładnie się robi to można. Plus fermentacja spontaniczna w przypadku niektórych piw. Dodatkowo piękne zacieranie infuzyjne oraz podgrzewanie bezpośrednio płomieniem. Niefiltrowane Im więcej zostaje w piwie, tym lepiej dla piwa. Niepasteryzowane Ciekawostka, jeżeli chodzi o piwa zachodnie. Zazwyczaj nie interesują się kwestią pasteryzacji, piwo jest albo dobre albo nie. A czy niepasteryzowane to sprawa drugorzędna. Tutaj uczynili z tej kwestii jeden z punktów statutowych. Używany jest chmiel w szyszkach Sami przyznają, że to metoda wyjątkowo upierdliwa i wykluczająca automatyzację procesu. Ale taką mają fantazję i wychodzi im to całkiem zacnie. Refermentacja w butelce Piwo jest żywym trunkiem, a jako takie ma zawierać żywe drożdże. Tradycyjna metoda produkcji Krieka i Cuvee Beczki, beczki i jeszcze raz beczki. Plus owoce. Czemu nie, mogą się bawić. Szczególnie, że głównym założeniem tej inicjatywy jest fakt, że nie musi na siebie zarabiać. Jak są pieniądze ze sprzedaży to automatycznie inwestowane są w browar. Każdy ma takie hobby na jakie ma ochotę. W tym momencie w produkcji są Guldenberg (Triple, pierwsze piwo jakie było warzone), XX Bitter („najbardziej goryczkowe piwo w Belgii”), Pere Noel (świąteczne), Kriek de Ranke, Cuvee de Ranke, Noir de Dottignies, Saison de Dottignies. Dzisiaj będą dwa ostatnie, chociaż w szafce czeka na okres świąteczny Pere Noel. Saison De Dottignies Piana: Bujna, średnio i drobnopęcherzykowata. Śnieżnobiała. Dosyć szybko opada, ale elegancko znaczy szkło. Zostawia 0,5cm warstwę. Barwa: Złota, opalizujące. Zapach: Wyjątkowo bogaty. Są obecne typowe belgijskie fenole – pieprz, przyprawy. Zostały skontrowane delikatnymi cytrusami, żółtymi owocami (mirabelki, brzoskwinie) oraz ziarnistością i słodem. Zdecydowanie pachnie Belgią. I słonecznym dniem. Smak: Średnio nasycone. Pierwszy akord to zbalansowana słodowość i słodycz, następnie wchodzą fenole, pieprz, przyprawy. Kończy się wyraźnie zarysowaną i dosyć silną goryczką. W żadnej mierze nie jest męcząca, idealnie odświeża paletę. Kapitalne piwo, idealne na ciepły letni wieczór. Jeżeli jeszcze trafię to jestem pewien, że kupię parę butelek. Noir De Dottignies Piana: Piękna, bujna, drobnopęcherzykowata, beżowa. Trwała, oblepia szkło. Barwa: Piękna ciemna wiśnia, lekko opalizujące. Wygląda szlachetnie. Zapach: Czerwone owoce, wino, lekki kwas octowy, akcenty chlebowe, zapach podobny do flanders red ale. Wszystko na swoim miejscu. Znowu czuć Belgię. Lekko kwiatowe. Smak: Niezwykły, przebogaty smak. Posmaki drewniane, beczki, czerwonych owoców, porzeczki, winogrona, rodzynki, posmaki winne. Słody, w szczególności karmelowe. Lekkie nuty palone. I to wszystko skomponowane w idealnej harmonii, płynącej po języku. Od razu wchodzi słód i solidna pełnia. Przechodzą w owoce, drewno, beczkę, biszkopt, karmel, by finiszować szlachetnie wytrawnymi posmakami wina, z lekko palonymi akcentami oraz bardzo delikatną goryczką. Lekko rozgrzewające. Kapitalne piwo, jedno z najlepszych jakie piłem. Jeżeli traficie w sklepie – bierzcie w ciemno. Jeżeli chcecie spróbować jak smakuje Belgia – portfel sam wskakuje w rękę. Jeżeli lubisz belgijskie piwa – warto zajrzeć w ten tekst z zeszłego tygodnia. Może masz jakieś typy, które jeszcze nie pojawiły się na Piwnym Garażu? Wyświetl pełny artykuł
  8. W ubiegłą sobotę, w gdańskiej Degustatornii miałem okazję przetestować prototyp pierwszej nie tylko w Polsce, ale prawdopodobnie także w Europie i chyba nawet na świecie, gry planszowej związanej z piwowarstwem. Był to ostatni z cyklu testów gry przeprowadzonych w najlepszych polskich pubach. Jako, że fanem planszówek nie jestem, podchodziłem do stolika z pewną obawą, ale […] Wyświetl pełny artykuł
  9. Konkursy piw komercyjnych dzielą się na wiarygodne i kłamliwe. Jedne od drugich można dość łatwo rozpoznać. Jeśli sięgamy po zwycięskie piwo i jest co najmniej dobre to prawdopodobnie oznacza, że konkurs został przeprowadzony rzetelnie. W przeciwnym razie ktoś ściemnia. Oczywiście chodzi mi o ocenę w miarę obiektywną, bo przecież piwo w konkretnym stylu może nam nie smakować. Warto zdać sobie sprawę z tego faktu, bo wszelakie medale są łakomym kąskiem dla browarów. Stosują je później na prawo i lewo w swoich akcjach marketingowych, a mało kto przecież sprawdza co to za nagrody, przez kogo i jak przyznane. Najbezpieczniej jest po prostu wszelkie takie informacje ignorować. Tylko w ten sposób można też przeoczyć coś na prawdę wartościowego. Do tego fajnie jest powiedzieć czasami znajomym, że takie i takie piwo jest znakomite, a na dodatek zdobyło Grand Prix w jakimś prestiżowym konkursie. Piszę ten tekst zainspirowany wynikami konkursu piwa, który odbył się w ramach tegorocznych Chmielaków Krasnostawskich. Impreza zacna, nie ma chyba starszej i bardziej znanej w naszym kraju. Nigdy nie byłem, ale słyszałem dużo dobrego o atmosferze i klimacie tam panującym. Niewiele dobrych słów można jednak powiedzieć o samym konkursie. Począwszy od tendencyjnych kategorii, które uwzględniają jedynie podział na kolor i moc piwa, a nie biorą pod uwagę stylu czy rodzaju fermentacji. Po sposób sędziowania opierający się w głównej mierze na „konsumentach”, czyli jak mniemam na piwnych laikach. Idzie jednak chyba ku dobremu. Po zeszłorocznej krytyce, w tym roku organizatorzy zmienili nieco formułę i do sędziowania w finale zaprosili ludzi, którzy cokolwiek na piwie się jednak znają, m.in. kilku czołowych piwnych blogerów. Niestety wyszła farsa, a i część zaproszonych nie podjęła się sędziowania. Dlaczego? Bowiem do finału trafiły piwa wyselekcjonowane wstępnie przez komisję konsumencką, czyli znajomych królika, którzy prawdopodobnie na piwie się wiele nie znają. To zabija całą ideę konkursu. Sensowne browary nie wysyłają swoich piw, bo nie wierzą w to, że laicy docenią ich produkty. I trudno się temu dziwić, bo byłaby to dla browaru swoista kompromitacja, gdyby odpadł w przedbiegach. Z drugiej strony trochę szkoda, bo byłaby szansa na złamanie stereotypów, na namieszanie w mediach i w świecie piw koncernowych. W konkursie nie wystartowały zatem takie browary jak Pinta, AleBrowar, Artezan, Pracownia Piwa i wiele innych topowych piwnych projektów. Poza tym piwni eksperci nie chcą sędziować w finale piw wybranych przez przypadkowe osoby. Nie dziwie się. Sam nie podpisałbym się pod finałem, do którego trafiły piwa wybrane przez ludzi z łapanki. Tak czy inaczej 7 blogerów-ekspertów nie wymienionych z nazwiska sędziowało w finale. Ciekaw jestem ich odczuć. Problem jest w tym, że ciągle nie mamy w kraju sensownego i medialnego konkursu piw komercyjnych. W mojej opinii tylko plebiscyt Piwo Roku portalu Browar.biz prezentuje jakiś poziom. Do tego obejmuje wszystkie piwa dostępne na rynku, a nie tylko te zgłoszone przez kogoś. Niestety to konkurs wirtualny o małym zasięgu medialnym i ciągle pozostaje niejako w piwnym podziemiu. Z ciekawostek dodam, że Piwo Roku 2012 wybierano spośród 1181 piw wyprodukowanych w Polsce przez 80 browarów. W Chmielakach rywalizowało 180 piw z 29 browarów, w tym z kilku spoza Polski. Daje do myślenia, nie? Mam nadzieję, że wkrótce uda się to zmienić. Może w przyszłym roku organizatorzy Chmielaków dopracują formułę? A może pojawi się całkiem nowy bezstronny i obiektywny konkurs, który wskaże prawdziwie najlepsze piwa na naszym rynku? Bo nikt kto ma zdrowe zmysły nie uwierzy, że Dożynkowe jest najlepszym w Polsce piwem lekkim, a Primator Double jest lepszy od większości polskich porterów bałtyckich? Tymczasem 18 września zostaną ogłoszone wyniki European Beer Star – konkursu rzetelnego, o którego wyniki nie muszę się obawiać. Z przecieków już wiadomo, że polskie piwo zwyciężyło w jednej z kategorii. W której i jakie to piwo na razie przemilczę. Dociekliwi mogą poszukać w internetach. Mam nadzieję, że to nie jedyna miła niespodzianka. Zeszłoroczny sukces Browaru Kormoran rozbudził nasze apetyty. W końcu mamy w Polsce kilka dobrych piw i warto się nimi pochwalić za granicą. Jeden polski akcent już mieliśmy. W konkursie sędziowało dwóch Polaków – prezes PSPD Krzysztof Lechowski oraz znany bloger i piwny ekspert – Tomasz Kopyra. Teraz czekamy na kolejne, oby było ich co najmniej kilka. A wy jakie macie odczucia co do wyników Chmielaków? Komentujcie! Post Chmielaki Ściemniaki pojawił się poraz pierwszy w Piwolog radzi .... Wyświetl pełny artykuł
  10. czyli Bracka Jesień 2013 odc. 3. Ostatnim piwem próbowanym z beczki było piwo, od którego chciałem zacząć, czyli Brackie Mastne. Jak wypadło piwo, które w 2010 roku uznałem za najlepsze butelkowe ale w Polsce? Później nadeszła pora na piwa z … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  11. czyli Bracka Jesień 2013 odc. 2. Po rzemieślniczych piwach z Artezana i Pracowni Piwa, postanowiłem spróbować, jak wygląda piwna rewolucja w wydaniu browaru restauracyjnego. Czy w browarze restauracyjnym można uwarzyć wyśmienite India Pale Ale? Jak pokazują przykłady Brovarni i Hausta, … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  12. czyli Bracka Jesień 2013 odc. 1. W ubiegły piątek miałem okazję odwiedzić festiwal, bo chyba bez przesady można nazwać Bracką Jesień festiwalem piwa. Pierwsze dwa piwa udało mi się zdegustować, zanim schładzarki zaczęły na dobre pracować. Były to And Rus … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  13. RIS ma to do siebie, że powinien zachwycać. Rasputin z De Molena, to Russian Imperial Stout. Jest to jeden z moich ulubionych stylów.Podobnie sądzą i inni piwni maniacy, bo w pierwszej 50-tce najlepszych piw na świecie wg RateBeer.com ponad 60% … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  14. Dlaczego puby chomikują piwo i co z tego wynika? W kolejnym odcinku 1000 IBU postanowiłem narazić się pubom i multitapom . Zjawisko, o którym mówię jest tak powszechne, że nie wymieniałem nazw, bo i ekipy tych lokali i klienci dobrze … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  15. i co ciekawego się tam kryje? Były prośby, żebym z okazji kolejnej okrągłej liczby subów lub lajków na fejsie pokazał swoją piwniczkę. Ponieważ wstyd było pokazywać, najpierw zrobiłem tam porządek. Następnie nagrałem film i miałem taką koncepcję, żeby głosowanie trwało … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  16. temat dużego kalibru? Ostatnio pojawiła się elektryzująca kwestia nalewania przez specjalistyczne knajpy i sklepy piwa bezpośrednio w plastikowe butelki. Jak elektryzująca to musiała spolaryzować opinię środowiska piwnego i tak właśnie się stało. Część jest za, część uważa to za zjawisko co najmniej żenujące, części wisi smętnym kalafiorem. Nie napisałem nic na ten temat wcześniej z prostego powodu – w przypadku takich kwestii wolę przekonać się najpierw jaka jest opinia zwykłych piwoszy-konsumentów. W końcu to ich zdanie w tej kwestii powinno być najważniejsze. Czyli zasadniczo większości z Was. O co cała burza – jedna z warszawskich knajp (a konkretnie Po Drugiej Stronie Lustra) oprócz normalnych nalewaków „dokuflowych” posiada również specjalne nalewaki przeciwciśnieniowe do napełniania butelek PET. Co więcej uruchomili sprzedaż na odległość i wysyłają tak nalane piwo kurierem „w Polskę”. Pojawiły się również sklepy w których sprzedawane jest piwo bezpośrednio z beczek, Stacja Piwa na warszawskim Ursynowie łapałaby się nawet pod definicję (jaka by ona nie była) wielokranu – sprzedając piwo z 10 beczek. Oczywiście oprócz standardowej oferty szklanobutelkowej. Nie jest to nic nowego. Były już chociażby sklepy z „piwami wileńskimi” sprzedające je właśnie w taki sposób. Co tylko pokazuje, że pod wieloma względami jesteśmy rynkiem wschodnim. W końcu Słowianie. Piwa serwowane w plastiku bez problemu kupi się u Czechów, Słowaków, Ukraińców, Litwinów itp. itd. Rozumiem oczywiście, że podpieranie się przykładami państw w których można kupić setkę wódki w plastikowym kubeczku może być lekko brawurowe skoro przedmiotem dyskusji jest piwo, ale trudno. Pamiętam jak jeszcze kilka lat temu przy okazji wizyt w nowych browarach restauracyjnych, w momencie w którym w kraju było ich kilka, kupowało się piwo na wynos w butelkach po mineralce. W końcu zawsze ktoś był kierowcą i z chęcią także by się napił. To dopiero było felerne. Ale cóż, szaleńcze czasy młodości i piwnego pionierstwa. Jakie widzę zalety lania piwa w PETy? zdecydowana przewaga wagowa butelki PET w stosunku do szklanej, jeżeli lane jest piwo niedostępne w normalnej sprzedaży w butelkach to jest to świetna opcja dla osób spoza rejonu działalności danego browaru, fajna rzecz dla desygnowanego kierowcy, jak również w plener. Wady? wizerunkowo jest to słabe, dla piw dostępnych normalnie w sprzedaży w butelkach rzeczywiście jest to już kombinowanie, długo tak nalane piwo nie pociągnie i powinno być schłodzone. Jak by nie patrzeć popularny wśród browarów rzemieślniczych PETainer jest w zasadzie tym samym co butelka PET tylko, że rozdmuchaną do pojemności 30 litrów. A nie jednego litra. Największym przeciwnikiem takiego sposobu sprzedaży piwa jest Bartek z AleBrowaru. I doskonale rozumiem jego argumenty odnośnie starań producenta by zapewnić holistyczny odbiór piwa. Nie tylko smak i aromat, ale także etykieta, tekst na kontretykiecie, logo, kapsel, porządna czysta butelka. Naked Mummy sprzedana w plastikowej butelce straciłaby wiele uroku. Dlatego uważam, że tak jak w przypadku pomp do piwa, browar powinien móc zastrzec sobie odpowiednie warunki sprzedaży. Nie chcemy, żeby piwo było sprzedawane w plastikowych butelkach na wynos i koniec, krótka piłka. Jest to święte, niezbywalne prawo, które powinno być respektowane. Natomiast osobiście nie demonizowałbym ogólnej sytuacji. Ma swoje wady, ma swoje zalety. Ale właśnie w zaletach jest ta jedna, największa i przeważająca szalę. Zdecydowane zwiększenie dostępności. Podczas ostatnio prowadzonych eventów i szkoleń pytałem uczestników co sądzą o tej kwestii. Nie pojawił się ani jeden głos negatywny. Żeby było ciekawiej osoby z dalszych rejonów kraju były żywo zainteresowane możliwością kupna piw Artezana czy Pracowni Piwa na wynos. Co w sumie świadczy o tym jaką renomę zdążyły już sobie wypracować oba te browary. Nikt też nie wyraził zainteresowania leżakowaniem i chomikowaniem tak opakowanego trunku. W założeniu i w odbiorze takie piwo jest do spożycia albo do kilku godzin po kupnie (grill/ognisko/powrót do domu) albo maksymalnie do 2-3 dni (transport piwa do domu w większej ilości). Jeżeli wynalazek tego typu jest w stanie sprawić, że więcej osób będzie mogło spróbować np. genialnego Pacifica to ja nie mam z tym problemu. Tak jak ze wszystkim trzeba zachować umiar i zdrowy rozsądek. Dlatego też każdy powinien już indywidualnie ustalić co z tym fantem zrobić. W przypadku Pinty i AleBrowaru, jeżeli możemy kupić ładnie, firmowo opakowane piwo sensowność takiego rozwiązania jest znikoma. Ale może akurat ktoś ma ochotę na beczkowe? Beczki i butelki potrafią się różnić i to znacząco. Jest pole po popisu i porównań. Nie zamierzam dać oficjalnej wykładni czy takie rozwiązanie jest dobre czy złe. Jestem natomiast ciekawy Waszego zdania na ten temat. Tak jak napisałem na spotkaniach nie trafiła się jeszcze negatywna ocena tego zjawiska. Wyświetl pełny artykuł
  17. Już jutro w gdańskim pubie Pułapka odbędzie się premiera nowego Pilsa z browaru w Gościszewie. Czy będzie to piwo na miarę oczekiwań polskich piwoszy, które wypełni na polskiej piwnej mapie białą plamę z napisem “dobry polski pils”? Z informacji, które otrzymaliśmy do tej pory można wywnioskować, iż będzie miało ku temu wszelkie predyspozycje. Browar Gościszewo, najwyraźniej zainspirowany działaniami […] Wyświetl pełny artykuł
  18. A w nich, co przywiezie Artezan na Bracką Jesień, foux pas Browaru Fortuna, ale wybaczalne, bo każdemu by sodówa do głowy uderzyła w takiej sytuacji. Nowe piwo And Rus z Pracowni Piwa i moja odpowiedź na wyzwanie rzucone przez Tomka … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  19. czyli blended Imperial India Pale Ale Piwo będące owocem kolaboracji szkockiego BrewDoga i duńskiego Mikkellera. Jednak nie jest to klasyczne collaborative brew, tylko połączenie, skupażowanie czy może blend dwóch piw Hardcore IPA z BrewDoga i I beat you z Mikkellera. Sam … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  20. Czy tylko tak mi się wydaje? Kiedy pytają mnie, dlaczego uważam, że piwo z beczki jest lepsze niż z butelki, wtedy często nie potrafię udzielić precyzyjnej odpowiedzi. Z racji, że w Starej Rozlewani właśnie podpięliśmy beczkę z Ce n’est pas IPA, … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  21. czyli dwa łyki statystyki. Dzisiaj garść liczb, wykresów i rankingów. W jakim kraju produkuje się najwięcej piwa na świecie? Gdzie pije się go najwięcej? Gdzie produkcja wzrosła, a gdzie spadła? Gdzie otwiera się najwięcej browarów? Jak na tym tle wypada Polska? Dane pochodzą … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  22. Parę dni temu pisałem o piwnych wojenkach pomiędzy częścią naszych piwowarów-rzemieślników, a grupką piwoszy niezadowolonych z cen i jakości produktów tychże. Dziś napiszę o czymś chyba jeszcze ciekawszym, czyli o sympatycznej wojence pomiędzy dwoma producentami piw rzemieślniczych. Podkrakowska Pracownia Piwa rzuciła rękawicę Kolaborantom z Widawy. W zabawnym, przyjacielskim, ale w podtekście też mocno ironicznym, uszczypliwym […] Wyświetl pełny artykuł
  23. skoro można kupić St. Bernardus I to za znacznie bardziej rozsądne pieniądze. Westvleteren XII uważane jest za nec plus ultra nawet jeżeli nie całego piwnego świata to zdecydowanie tych rejonów, które dotyczą piw trapistów. Duży popyt, mała podaż, do tego trochę legend i marketingu i mamy szał owocujący butelką 0,33l za 100 albo i więcej złociszy. A jak to tak w zasadzie jest z tymi dwoma browarami? Będąc w kwietniu w Belgii rozmowy, co spodziewane, dotyczyły głównie piwa. I oczywiście musiał zostać poruszony temat Westvleteren. Autochton, będący jednocześnie piwowarem, zasugerował żeby poszukać piw z browaru St. Bernardus, w opinii wielu Belgów będących lepszymi od piw wspomnianego, legendarnego browaru. Cóż to w ogóle za browar? Szczególnie, że zaczynał jako serowarnia? Urokliwe miasteczko Watou w Zachodniej Flandrii stało się miejscem ucieczki mnichów z francuskiego Mont des Cats w Godewaersvelde. Francuski klimat polityczny był wtedy cokolwiek niesprzyjający Kościołowi, więc emigracja była rozsądnym wyborem. Przekształcili farmę w Refuge Notre Dame de St.Bernard i rozpoczęli produkcję klasztornych serów. Długo jednak nie pourzędowali. Wiatr historii zmienił kierunek, wraz z nim nastawienie do Kościoła i mnisi zdecydowali się na powrót do Francji w 1934 roku. Mnichów można przenieść, ciężej z nieruchomościami. Dlatego biznes odkupił i rozwinął Evarist Deconinck. To tyle, jeżeli chodzi o wstęp. Ale co to ma wspólnego z Westvleteren? Po zakończeniu II Wojny Światowej browar w St. Sixtus był w kiepskim stanie, w jeszcze gorszym były okoliczne drogi. Żeby zebrać pieniądze na renowację oraz utrzymanie zgromadzenia mnisi dobili targu z Deconinck’iem na kontraktowe warzenie piwa. I tutaj następuje polski akcent o którym mało kto wspomina – mistrzem piwowarskim oddelegowanym do wprowadzenia receptur z St. Sixtus w St. Bernardus był Polak – Mateusz Szafrański. Który podawany jest w niektórych belgijskich sklepach jako twórca Westvleteren XII. Czy był świeckim, czy też zakonnikiem – niestety bardzo ciężko znaleźć jest informacje na ten temat. Ale będę próbował. I kolejna ciekawostka – zabrał ze sobą nie tylko sprzęt, wiedzę, umiejętności i receptury, ale także szczep drożdży. St. Bernardus do tej pory używa oryginalnego szczepu Westvleteren, natomiast browar z St. Sixtus używa od lat 90-tych szczepu z Westmalle. Początkowo wprowadzono 3 gatunki piwa warzone wcześniej w St. Sixtus – Pater 6, Prior 8, Abt (Abbot) 12. W latach 60-tych zięć Evarista, Guy Claus, przejął browar i rozpoczął negocjacje z zakonem o przedłużenie licencji na warzenie piw trapistów. Jest to ważne ze strony formalnej, teoretycznie tylko piwa warzone w browarach zakonnych mogą być nazywane Trappistbier, ale są znane etykiety piw z browaru w Watou, gdzie na etykiecie oprócz napisu „St. Bernardus” znajdują się także „St. Sixtus”, „Westvleteren” oraz „Trappist”. W 1992 umowa licencyjna wygasła i nie została już odnowiona. Umowa umową, papier jest cierpliwy i etykietę można zmienić. Dlatego cały czas w St. Bernardus warzone są dokładnie te same piwa, jakie warzone były dla St.Sixtus. Z tą różnicą, że cały czas wykorzystują oryginalne drożdże. Rozszerzyła się za to linia piw. Oprócz oryginalnej trójki dostępne są również Tripel, Christmas Ale, Grottenbier, Watou Tripel oraz owoc współpracy ze słynnym Pierre Celis – Wit. Zrobiło się ciekawie? To przejdźmy do piw. St. Bernardus Wit Piana: Piękna, bujna, drobnopęcherzykowata, śnieżnobiała. Trwała, oblepia szkło. Barwa: Bardzo mętne, cytrynowa. Zapach: Idealny wit. Nuty zbożowe idealnie wzbogacone są przez cytrusy, przyprawy, owocowe estry i lekko pieprzne nuty tak typowe dla belgijskich piw. Smak: Solidnie nagazowane, wręcz szczypiące. Od razu wchodzą oleiste posmaki niesłodowanych dodatków zbożowych. Brzeczka, słód, zboże. Finisz delikatnie goryczkowy z przyprawkowym sznytem. Aksamitne w odbiorze, bardzo zbalansowane. Idealny wit, jeden z najlepszych jakie piłem. W sam raz na lato, jeżeli trafi się kiedyś z beczki to będzie to zdecydowanie mój wybór na cały wieczór. St Bernardus Abt 12 Piana: Średniobujna, średnio i drobnopęcherzykowata, beżowa, dosyć szybko opada, ale oblepia szkło. Barwa: Ciemny mahoń, przymglone. Zapach: Niesamowicie bogaty – estry owocowe, brzoskwinie, morele, dojrzałe wiśnie, rodzynki. Aromaty winne, beczka po winie, owoce z nalewki, karmel. W tle słodowość, sherry, porto. Smak: Stosunkowo mocno wysycone. Bardzo ułożony bukiet, w którym wszystkie akcenty mają swoje miejsce. Pierwszy akord to słody, totalna pełnia i słodycz. Następnie wchodzą karmele, lekkie nuty palone, orzechy włoskie i suszone owoce. Finisz jest rozgrzewający, subtelnie alkoholowy. Goryczka zaznaczona, idealnie wplata się w całość trunku. Świetne piwo deserowe, równie dobre celebracyjne. Jeżeli traficie w którymś ze sklepów albo piwiarni bierzcie w ciemno i delektujcie się, bo warto. Mieliście okazję spróbować? Było warto? PS. A co do serowarni to została sprzedana. Szkoda. Wyświetl pełny artykuł
  24. czyli czarny aksamit w płynie. Czas na ostatnie piwo z amerykańskiego browaru Rogue. Wcześniej degustowałem Northwestern Ale i Brutal IPA. Było jeszcze Roguenbier, ale zdegustowałem je w ciszy tzn. nie nagrał się dźwięk. Ostatnim piwem z tego browaru jest Shakespear. Oatmeal … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  25. Kończą się żniwa, czas na dożynki. Rolnik po ciężkiej pracy w polu powinien otrzymać coś, co przywróci mu siły. Dobry, sycący posiłek i takież samo piwo. Niezbyt mocne, bo mamy jeszcze lato, ale też odpowiednio treściwe, by uzupełnić braki energii. Jak sobie wyobrażam piwo na końcówkę lata? Pełne, aromatyczne, może nieco owocowe. Nie może być zbyt skomplikowane i musi mieć wysoką pijalność. Dożynki to czas świętowania, więc sesyjność jest ważnym parametrem. Robi się chłodniej, więc minimalnie zwiększona ilość alkoholu też nie zaszkodzi. Lekkie piwa muszą poczekać na przyszłoroczne upały. Zatem przyjrzyjmy się temu, co browary naszykowały nam na tą porę. Propozycji było kilka, ale mi udało się upolować tylko dwie premiery. Będzie nieco tendencyjnie, bo w zestawieniu wylądowały dwa piwa z różnych światów. Pierwsze z jednego z największych polskich browarów, w stylu znakomicie każdemu znanym. To Dożynkowe od Okocimia. Drugie, przygotowane przez kontraktową Pintę, to mała zagadka. Piwo w stylu wywodzącym się z Francji. Do tego niezbyt popularnym i w zasadzie niespotykanym w naszym kraju. Mowa o Ce n’est pas IPA (fr. to nie jest IPA) w stylu biere de grade. Nazwa dosłownie znaczy „piwo które jest przetrzymywane”. Tradycyjne piwo ale z rzemieślniczych wiejskich browarów z północnej Francji warzone na początku wiosny i trzymane w zimnych piwnicach by skonsumować je w cieplejszym okresie. Obecnie jest warzone przez cały rok. Spokrewniony ze stylem Belgian Saison, podstawową różnicą jest bardziej okrągłe, bogatsze, słodsze, skoncentrowane na słodowości, często ma cechy „piwniczne” i nie zawiera przyprawowych i cierpkich cech Saison – wiki.piwo.org Z góry wiadomo, że piw tych nie sposób porównać. Różny skłąd, różniące się parametry, inny typ fermentacji. To trunki z dwóch przeciwległych biegunów. Także porównania jeden do jednego nie będzie, ale postaram się jakość odnieść do tych propozycji. Dożynkowe, Okocim alk. 5,2%, ekstrakt 11% Wygląd: kolor głębokiego złota, klarowne. Piana jak w coca coli – znika momentalnie, nie pozostawiając po sobie żadnego śladu. Aromat: Nikły aromat słodowy i odrobina metaliczności. Nic ciekawego. Wysycenie: Wysokie, eurolagerowe, męczące. Smak: pusty, kwaśny, z dodatkiem odrobiny słodu. Goryczka niska, a w zasadzie prawie jej nie ma. Odczucie w ustach: wodniste, gryzące od zbyt wysokiego nasycenia dwutlenkiem węgla. W sumie nawet orzeźwiające, ale nie w sposób, który bym mógł pochwalić. Wrażenie ogólne: słabe, wodniste piwo bez żadnego charakteru. Bez smaku, bez aromatu, bez goryczki i bez piany. Tym jedynie się różni od przeciętnego eurolagera, że jest jeszcze bardziej wodniste. Jeśli to ma być dla kogoś nagroda po ciężkiej pracy przy żniwach, to ja szczerze współczuję. Ocena: 2/10 Ce n’est pas IPA 14Blg, 5,3%, 18IBU Wygląd: trochę jak niektóre bawarskie piwa pszeniczne – kolor intensywnie pomarańczowy, do tego wyraźne zmętnienie. Piana ładna i gęsta, niestety nietrwała. Aromat: W pierwszym momencie uderza w nozdrza skórka pomarańczowa, zaraz za nią podąża biszkoptowa słodowość i odrobina banana, a całość dopełnia przyprawowy fenol. Trochę jak piwo pszeniczne, trochę jak niektóre belgijskie specjały. Nie powiem, jest ciekawie. Wysycenie: niskie, zadziwiająco niskie. Nic dziwnego, że nie zbudowała się trwała czapa piany. Smak: pełny, słodowy, dopełniony cytrusowym posmakiem skórki pomarańczowej. Goryczka niska, ale zauważalna. Odczucie w ustach: piwo jest treściwe, krągłe, gładkie. Można się najeść. Niestety traci na tym sesyjność. Jedno i nie więcej. Wrażenie ogólne: Co tu dużo mówić – tak właśnie wyobrażam sobie piwo dożynkowe. Aromatyczne i pełne. No, może ta pełnia jest tutaj trochę za wysoka, bo szczerze powiedziawszy po jednej szklance czuję się najedzony jak po porządnym obiedzie. Tak czy inaczej, piwo udane i smakowite. Fanem biere de grade nie zostanę, ale jako piwo sezonowe, owszem, chętnie. Ocena: 7/10 No cóż, jak wspomniałem na wstępie, piw tych nie sposób porównać. Które bym wybrał na dożynkową kolację? Wbrew pozorom mam dylemat. Okocim wodnisty, kwaśny, bez smaku, ale też bez większych wad. Można wyżłopać bezrefleksyjnie. Więcej niż jedno też wchodzi w grę, tym bardziej, że cena jest dość atrakcyjna (2,19zł w promocji). Pinta oferuje dużo więcej doznań. Jest na czym nos i język zawiesić. Można pić powoli i cieszyć się każdym łykiem. Niestety zbyt wysoka pełnia sprawia, że jedno to maksymalna ilość na jeden wieczór. Wielka szkoda. Werdyktu zatem nie będzie, bo Świętego Graala piw dożynkowych nie znalazłem. Każdy niech sam zdecyduje na co ma ochotę. Post Piwo dożynkowe – Okocim kontra Pinta. pojawił się poraz pierwszy w Piwolog radzi .... Wyświetl pełny artykuł
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.