
Pierre Celis
Members-
Postów
4 691 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
7
Typ zawartości
Nowości
Receptury medalowe
Profile
Forum
Galeria
Pliki
Blogi
Wydarzenia
Sklep
Collections
Giełda
Mapa piwowarów
Treść opublikowana przez Pierre Celis
-
[Małe Piwko Blog] Co z tymi aromatami? Cracker, Nutcracker i… Argus Porter
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
Dwa projekty kontraktowe Deer Bear i Whisker Beer zrobiły dwie wersje jednego piwa w stylu imperial milk stout. Przy czym jedno z nich zostało przeładowane aromatami orzecha. Przed Wami Cracker i Nutcracker, oraz Argus Porter do pomocy. Jakie wnioski można wyciągnąć z takiego eksperymentu? The post Co z tymi aromatami? Cracker, Nutcracker i… Argus Porter appeared first on Małe Piwko Blog. Wyświetl pełny artykuł -
Z lokalami firmowymi browarów jest pewien kłopot. Z jednej strony serwują one piwo w stanie „referencyjnym” czyli najświeższe, dostępne są też wersje mocno limitowane. Z drugiej jednak oferta nie jest tak ekscytująca jak w pozostałych wielokranach, gdzie piwna tablica zmienia się jak w kalejdoskopie. Rozwiązaniem tego dylematu w jakiejś części są gościnne kranoprzejęcia. Ostatnia taka impreza miała miejsce w czwartek 23 stycznia, kiedy to lokal Artezana nawiedziła wesoła ekipa Browaru Zakładowego z Poniatowej. Z Bartkiem, Michałem i Jarkiem rozmawiam o pierwszych urodzinach, o Towarze Luksusowym czyli najnowszym Tripel IPA ale też o tym, co chłopaki szykują na najbliższe tygodnie! Wyświetl pełny artykuł
-
Château dumnie dzierży miano pierwszego polskiego sour ale. Debiutujące w marcu roku 2013 w ilości zaledwie 200 litrów, pojawiło się ponownie w grudniu tego samego roku. Ta druga warka fantastycznie się rozwijała. Miałem przyjemność kosztować ją w czerwcu 2014 u Hasintusa, potem w lutym 2015 wraz z Albrecikiem, w końcu znów z Hasintusem w listopadzie 2016. Teraz na rynek wchodzi trzecia edycja Château, która leżakowała w drewnianych beczkach po czerwonym winie aż dwa lata! O najnowszej edycji rozmawiam z Hasintusem i Darkiem w przedpremierowej degustacji. Ile będzie butelek, kiedy piwo trafi na rynek, no i ile to wszystko będzie kosztować? Wyświetl pełny artykuł
-
Chyba dla każdego z nas najatrakcyjniejsze miejsce na ziemi to takie, gdzie zawsze jest ciepło i jest bezpośredni dostęp do bajecznie ciepłego morza. Czy o czymś zapomniałem? Pewnie! O znakomitym piwie i wybornym jadle. W takim razie, czy połączenie wszystkich tych atrybutów jest w ogóle możliwe? Okazuje się, że i owszem! Na nasze nieszczęście miejsca takie najczęściej znajdują się kilkanaście godzin lotu od naszego kraju. Jednakże, czego się nie robi dla choćby kilku chwil wytchnienia, prawda? Jednym z takich miejsc w naszym mniemaniu jest wietnamski Nha Trang. Co prawda samo centrum miasta nie przypomina miejsca, gdzie człowiek się może wyciszyć i uciec od zgiełku wielkiego miasta, jednakże peryferie tegoż miasta to całkowicie inna bajka. Cisza, puste plaże, na które nie zaglądają turyści oraz bogata oferta gastronomiczna. Nic tylko cieszyć się życiem. Jednakże nawet najbardziej idylliczna okolica nigdy nie stanie się dla nas rajem, jeżeli tuż koło niej nie będzie choć jednego browaru. Śmieszne? Być może, jednakże tak pojmujemy pojęcie raju na ziemi. Na całe szczęście i tutaj znalazł się browar, który nie tylko spełnił nasze oczekiwania względem samego istnienia, ale również zaserwował nam nie lada przyjemność w postaci znakomitego piwa. Mowa o browarze Beerfest-vn, który zainaugurował swoje istnienie z początkiem 2014 roku, oferując zestaw piw, który wybija się ponadprzeciętność krajowego rynku. Mimo, że tak największą popularnością w browarze cieszy się smakowity jasny lager (4,0% alk.), browar w swojej stałej ofercie takie smakołyki, jak: wheat beer (5,2% alk.), amber ale (4,5% alk.) oraz stout (5,0% alk.). Z początku podchodziliśmy do tych piw nieco nieufnie, wszak nazwać można wszystko jak się chce, jednakże w tym konkretnym wypadku stout okazał się pełnokrwistym stoutem z silnie zaznaczoną kawowo-wytrawną goryczką a amber ale charakteryzował się pięknym słodowym profilem. Bez cienia przesady można rzecz, że była to orgia dla ciała i duszy. Na niemniejszą pochwałę, zasługuje sama knajpa, która może w pierwszej chwili się może wydawać nieco ascetyczna, jednakże przy dłuższym pobycie daje nie co wytchnienia od azjatyckiej krzykliwości. Z pewnością na niemniejszą uwagę zasługuje pięknie prezentująca się warzelnia rodzimej produkcji o mocy 10 hektolitrów zainstalowana tuż za barem lokalu a zaraz za z nią, za szklaną ścianą, może ujrzeć 12 dziesięcio hektolitrowych unitanków. No to jak? Kiedy lecicie do Wietnamu na piwo? . . . . lager . Amber Ale oraz Stout Wyświetl pełny artykuł
-
Sezon na mocarne piwa w pełni. Kolejną nowością jest Antymateria z łódzkiego Antybrowaru. O tym jak zmienił się rynek mogą świadczyć niektóre komentarze głoszące, że parametry 22° Blg i 9,2% alko nie są zbyt imponujące jak na imperialny stout. Miałem okazję próbować przedpremierowo wersję butelkową i faktycznie, mocy zbytnio czuć nie było. Jednak nie byłbym sobą, gdybym nie sprawdził wersji lanej. Okazja ku temu nadarzyła się 18 lutego podczas premiery w Qufel Beer Park. Z Magdą i Borysem rozmawiam nie tylko o Antymaterii, ale i o tym jak im się wiedzie na rzemieślniczym rynku. O cenach też jest
-
[Małe Piwko Blog] HIT czy SZIT #2 – Ciechan Pszeniczne Wędzone
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
W drugim odcinku sprawdzam czy najnowsze piwo z browaru Ciechan – Pszeniczne Wędzone to hit czy szit. Poniżej znajdziecie bardziej szczegółową degustację tego piwa: The post HIT czy SZIT #2 – Ciechan Pszeniczne Wędzone appeared first on Małe Piwko Blog. Wyświetl pełny artykuł -
17 lutego do Samych Kraftów po raz kolejny zawitała ekipa Browaru Trzech Kumpli. Prócz zwyczajowego kranoprzejęcia mieliśmy okazję spróbować premierowego pilsa, w dodatku w promocyjnej cenie. O tym jak smakuje, o warzeniu w nowym browarze w Żywcu i o tym co niedługo dla nas szykują, rozmawiam z Piotrkiem Sosinem. Wybaczcie, że rozmowa pod koniec nagle się urywa, ale przekroczyliśmy wszelkie limity czasowe
-
Wiecie co, mimo, że uwielbiam odkrywać nieznane ziemie, poznawać nowe kultury, to i tak na koniec okazuje się, że najlepiej czuję się w Niemczech. Przypadek? Skądże znowu! Po prostu ten kraj ma tyle atrybutów, że nie sposób wszystkich wymienić. Najlepszym przykładem dla udowodnienia tej tezy jest zachodnio-północna Hesja, gdzie nie tylko znajdują się malownicze góry Rothaargebirge, ale również przepiękne wsie i miasteczka, które nie tylko słyną z pięknej architektury ale również z wyśmienitej kuchni i rzecz jasna, z piwa! Wybitnie w tym zestawieniu przoduje miasteczko Willingen, gdzie wszystkie te atrybuty są mym zdaniem jeszcze bardziej uwidocznione. Z pewnością dla wielu z nas miasteczko to kojarzy się przede wszystkim ze skocznią narciarską, na której to co roku odbywa się konkurs w skokach narciarskich. Jednakże dla nas to przede wszystkich wyjątkowo jasny punkt na mapie Hesji, gdzie nie dość, że można odpocząć w wyjątkowo przyjemnych okolicznościach przyrody, to na dodatek można skosztować wybornego piwa, który wyjątkowo zacnie smakuje w zetknięciu się z miejscowymi kulinarnymi frykasami. Podobnie jest i z miejscowym browarem, Willinger Brauhaus, które został założony w 1989 roku, w centralnym punkcie miasta. Znajduje się on w zabytkowej willi z przełomu XIX i XX wieku. Urok tego budynku jest na tyle silny, że każdy turysta odwiedzający to miasto ma nieodpartą chęć wstąpienia do nich i rozkoszowania się miejscowymi wiktuałami. I nie ma co się temu zjawisku dziwić, wszak ich kuchnia jest znakomita, a piwo oszałamiająco wyśmienite. Gdy do tego dodamy umiejscowienie browaru, z którego roztacza się niebywale piękny widok na okoliczne góry, to ekscytacji nie ma końca. Nie inaczej jest z ich piwem. Solidna klasyka, która idealnie nawiązuje do menu karty restauracyjnej. Nie znajdziemy tutaj piwnych fanaberii a jedynie solidne pozycje z których ten kraj związkowy słynie. Mimo, że browar na co dzień oferuje Weizena (5,2% alk.), Marzena (5,4% alk.), Pilsnera (5,2% alk.), browar wyspecjalizował się w produkcji Landbier’a (5,2% alk.). Piwo charakteryzowało się feerią smaków i aromatów, że nie sposób chyba wszystkich wymienić. Charakteryzowało się miedzy innymi lekko przypalaną goryczką z delikatnym niuansem kawy i orzechów. A wszystko to przepięknie otulone zostało wyjątkowo delikatnym zbożowym płaszczem. Genialne! I właśnie dzięki temu piwu, zakład mógł na tyle się rozwinąć, że wybudował tuż koło starego browaru, nowoczesny zakład produkcyjny, który pozwolił im produkować rocznie około ośmiu tysięcy hektolitrów piwa rocznie. Co ważne, mimo, że browar ma obecnie ma możliwości na rozszerzenie swojego asortymentu, nie kwapi się do tego kroku. Czemuż to? A po co? Wszak to co robią, robią z mistrzowską precyzją. I za to ich kocham. Po co komplikować i udziwniać, jeżeli można produkować to co tradycja podpowiada! . . stara warzelnia . . . . . wnętrze firmowej gospody . Landbier oraz Pilsner . Wyświetl pełny artykuł
-
[Małe Piwko Blog] HIT czy SZIT #1 – Amber Po Godzinach Barley Wine
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
W pilotowym odcinku nowego programu sprawdzimy czy Barley Wine z serii Po Godzinach z Browaru Amber to HIT czy SZIT. HIT czy SZIT to seria, w której w szybki, dynamiczny sposób, oceniam nowości pojawiające się na rynku i sprawdzam czy są hitem, czy może szitem. W serii pojawiać się będą piwa nieoczywiste, czyli takie, po... Read More The post HIT czy SZIT #1 – Amber Po Godzinach Barley Wine appeared first on Małe Piwko Blog. Wyświetl pełny artykuł -
[Docent] 3 lata Browaru Bednary czyli Peated RIS za 12 zł
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
Podłowicki Browar Bednary to jeden ze starszych warzących u siebie podmiotów na rzemieślniczym rynku. Jego premiera miała miejsce w lutym 2014 w Kuflach i Kapslach (tu relacja). Właściciel i piwowar Rafał Łopusiński ma na koncie tak ciekawe piwa jak Osteroida (pierwszy krajowy oyster stout) czy Saint Satanislav (torfowy RIS). I właśnie piętnastomiesięczny Saint Satanislav oferowany w cenie 12 zł/0,5 był główną atrakcją urodzinowego wieczoru. Zapraszam na degustację i rozmowę z Rafałem! Wyświetl pełny artykuł -
Nowy rok – nowe trendy, chciałoby się powiedzieć. Jednak początek roku to ciąg dalszy pogoni za trudno dostępnymi piwami. Obserwując przypadek Imperium Prunum (a w kolejnym miesiącu Samca Alfa) można mówić o trendzie wysokiego pozycjonowania cenowego piw o limitowanej dostępności i ugruntowanej marce. Czy minimum 50 złotych za butelkę piwa stanie się standardem w segmencie premium? O tym przekonamy się w nadchodzących miesiącach… W styczniu obchodziliśmy kolejną edycję Baltic Porter Day jednak niespecjalnie zaowocowało to wyróżnieniami dla nowych porterów. Można to zrozumieć o tyle, że podczas tego święta piliśmy portery już dobrze wyleżakowane. W kontrze do tego zaobserwować można wysyp piw w wariancie New England/Vermont co mnie niezmiernie cieszy bo zdecydowanie stawiam aromat oraz gładkość i soczystość smaku nad mocną goryczkę. Styczeń przyniósł start dwóch browarów – Złotnickiego z Mielca opierającego swój asortyment na lagerze oraz…AleBrowaru. Weterani piwnej rewolucji w końcu uwarzyli pierwszą warkę w swoim nowiutkim browarze w Lęborku. Tym samym następuje proces przechodzenia pionierów z warzenia kontraktowego na warzenie u siebie. Nie wątpię, że zdecydowanie odbije się to na poprawie jakości oferty. Przy czym istotna jest tu zarówno pełna kontrola nad całym procesem powstawania piwa, jak i kwestia instalacji, które dzieli jakieś ćwierć wieku różnicy. A jakie piwo okazało się najlepszą nowością początku roku 2017? Proszę bardzo, oto ono! Golem (Kamionka) – Lilith Bourbon BA Imperial Stout Bourbon Barrel Aged, 24° Blg, 10 % alk. Podstawowa wersja Lilith zdobyła wyróżnienie w listopadzie ale dopiero wersja leżakowana w beczce po bourbonie pokazuje moc aromatu i smaku. Waniliowe bourbonowe akcenty idealnie współgrają tu z gorzką czekoladą. Beczka absolutnie nie zdominowała tego piwa i średnia intensywność nut przez nią wnoszonych stanowić może według mnie wzorzec balansu dla piw starzonych w beczce po tym trunku. Lilith BA próbowałem w wersji lanej i butelkowej i szczerze mówiąc to właśnie wersja z kranu zapracowała na tytuł Debiutu Miesiąca. Było wyraziście czekoladowe, łagodne i z zauważalnym kakaowcem w aromacie. Lilith z butelki charakteryzowało się intensywniejszą palonością, co delikatnie zaburzało optymalną harmonię. W każdej wersji na uznanie zasługiwał wspaniale ukryty alkohol, który objawiał się przyjemnym rozgrzewaniem w przełyku. Butelkowa wersja Lilith BA ma duży potencjał na dobre starzenie, termin jest do stycznia 2019 roku! Wrażenia z wideodegustacji wersji butelkowej tutaj A co w wyróżnieniach? Przede wszystkim New England/Vermont! Na 13 wyróżnionych piw prawie połowa to piwa w tym wariancie. Poza tym różne interpretacje IPA – ryżowe, pszeniczne, podwójne. Ciemną stronę reprezentują stouty: mleczny i słony oraz bałtycki, polsko-włoski porter! Styczeń był bardzo dobrym miesiącem patrząc po ilości wyróżnień, oby było podobnie w kolejnych miesiącach nowego roku! Absztyfikant (Jan Olbracht Staromiejski) – Hydrozagadka Ocena piwa Artezan – ASAP 2.0 Ocena piwa Bazyliszek – Siekierki Ocena piwa Cztery Ściany – Weranda Ocena piwa Deer Bear (Wąsosz) – Laidback Pineapple Ocena piwa Kingpin (Niechanowo) – Hello Stranger Ocena piwa Palatum – Britannica Ocena piwa PINTA/ Birra Amarcord – Bałtyk-Adriatico Porter Ocena piwa Piwne Podziemie – Juicilicious Ocena piwa Piwne Podziemie – Sesyjny Samuraj Ocena piwa Trzech Kumpli (Zapanbrat) – Misty Ocena piwa Zakładowy – Wniosek Urlopowy Ocena piwa Ziemia Obiecana – Konan Ocena piwa Nowe browary: Nowe inicjatywy kontraktowe: Wyświetl pełny artykuł
-
Sprawdzona receptura na doskonałego Roggenbiera – łapcie i warzcie
-
Wiedziałem od niepamiętnych lat, że wielu rzeczy po brytyjskich browarach można się spodziewać, ale nie wpadłbym nigdy na to, że niektóre z nich stosują po dziś dzień, przechodząca już do lamusa, tacę chłodniczą. Gdzie takie cuda, zapytacie? Ano w przepięknym Devon, a dokładniej w miasteczku Newton Abbot. To właśnie tutaj, na północnym skraju urokliwego miasteczka, w budynku w którym od wielu lat funkcjonuje słodownia, wytwarzająca słód metodą ….klepiskową (tak, tak!), został zainstalowany sprzęt warzelny, który swoim wdziękiem przypomina sprzęt wykonany jeszcze w latach 50-tych XX wieku. Mimo, że browar Teignworthy Brewery powstał dopiero w 1994 roku, do złudzenia przypomina browary z początku XX wielu. Otóż zastosowana tutaj technologia to typowy browar, gdzie zastosowana jest technika grawitacyjna, nie wspominając o otwartej fermentacji, głębokich piwnicach, czy też warzelni ogrzewanej żywym ogniem, itd. Chyba brakowało mi tutaj jedynie kieratu konnego. Podobnie jest z ich ofertą. Żadnych perfumowanych fanaberii. Wyłącznie doskonała klasyka. Cóż tam odnajdziemy? Otóż, m.in. Pale Ale (4,0%), Best Bitter (4,3% alk.), Golden Ale (w dwóch wersjach:4,3% alk.; 4,4% alk.), Mild (5,3% alk.) oraz angielską IPA (4,3% alk.). Prawda, że brzmi apetycznie! Osobiście zauroczył mnie delikatny Mild oraz Best Bitter o przepięknej słodowej podbudowie. Jednym słowem, pycha! Pomijając już aspekt piwa, czy też samego sprzętu, wiekowy budynek browaru a może raczej starej słodowni również może zrobić na zwiedzających ogromne wrażenie. Po prostu, w tym browarze nie ma prawa nic się nie podobać. . . . . . . . . Wyświetl pełny artykuł
-
[No to po...piwku] Merseburger Bier, czyli gorzki mocarz
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
Mówi się, że piwa spod znaku nowej fali powinny być goryczkowe, bo to jedna z najważniejszych cech odróżniających je od koncernowych lagerów. Symbolem piw z wyraźnym chmielowym sznytem stało się American India Pale Ale – pod różnymi postaciami (od lekkiego po mocne i od jasnego po ciemne). Naszą uwagę przykuło pewne zapomniane niemieckie piwo, które opisywano jako bardzo gorzkie, ponieważ za goryczkę w nim odpowiadało kilka czynników, dlatego kolejnym historycznym piwem, które postanowiliśmy wziąć z chłopakami z Browaru Okrętowego „na warsztat” w ramach serii „Piwo z historią” jest Merseburger Bier. Czymże było owe piwo? Na to pytanie postaram się odpowiedzieć w tym wpisie. Grafika: BrowarOkrętowy Charakterystyka Merseburger (zwany też Heidecker) był piwem, o którym wspominają między innymi Hermbstaedt i Leuchs w swoich podręcznikach piwowarskich. Obydwoje autorzy z pewnym rozrzewnieniem piszą, że warzony w ich czasach Merseburger był jedynie cieniem tego z okresu największej świetności (sprzed choćby 4-5 dekad). Opisywane było jako mocny trunek o brunatnej barwie. Mówiono o nim, że było zdrowe, pożywne i eksportowane na dużą skalę z racji swej popularności. Miało cechować się wyraźnym, palonym posmakiem, ponieważ słód przygotowywany do produkcji tego piwa podczas suszenia układany był na płótnie, przez które przechodziło rozgrzane powietrze, a samego słodu nie przewracano, dopóki nie był wystarczająco wysuszony, co prowadziło do tego, że jego część ulegała przypaleniu. Poza tym cechowała je pienistość, klarowność, treściwość, gorzki aromat i smak. Oekonomische Encyklopädiepodaje, że piwo z Merseburga dobrze wpływało na pracę żołądka, wspomagało pracę jelit, poprawiało krążenie i wydolność oddechową. Sposób produkcji 35 szefli berlińskich słodu jęczmiennego (20 brunatnego – 1200 funtów i 15 bursztynowego – 900 funtów) zalewano 5 000 kwart wody, by uzyskać z tego 2 000 kwart berlińskich piwa. Co to oznacza? Do produkcji circa 2300 litrów piwa potrzebowano ok. 5750 litrów wody i – w przybliżeniu – 1050 kg słodów. Z obliczeń w „Brewer’s Friend” – przy założeniu, że zasyp stanowiły słody o parametrach zbliżonych do dzisiejszych słodów monachijskich (jasnego i ciemnego) – wynika, że ekstrakt początkowy piwa oscylował wokół 25 stopni Plato. Prawdopodobnie był on niższy, bowiem dawne odmiany jęczmienia nie były tak wydajne jak te obecne (mniejsza zawartość skrobi). Ten sam kalkulator wskazuje, że woltaż tego piwa wynosił 8-9% alk. obj. przy założeniu, że do fermentacji użyto szczepu drożdży o średnim poziomie odfermentowania. Odbierano trzy brzeczki, a każdą z nich zacierano w 62,5 st. C. Pierwszą przez godzinę, drugą – 30 minut, a trzecią jeszcze krócej. Brzeczki zbierano do kotła warzelnego i gotowano je pół godziny. Pod koniec gotowania dodawano przygotowany wcześniej wywar z chmielu i przypraw. Przyrządzano go w następujący sposób: 50kg chmielu, 2,5 kg suszonego korzenia gencjany (zwanej też goryczką) i 1 kg suszonych owoców gorzkiej pomarańczy. Zalewano je najpierw 115 litrami wody w temp. 87,5 st. C, a po pewnym czasie dolewano 62 litry wody o tej samej temperaturze. Ekstrakcja trwała 10 godzin, po czym „wyciskano” część płynną i dodawano ją do gotującej się brzeczki. Po zakończeniu gotowania brzeczki, chłodzono ją i przelewano do kadzi fermentacyjnej. Na tym etapie dodawano drożdże. Gdy te zaczęły opadać, piwo zlewano znad osadu do beczek i odstawiano w chłodne miejsce, w którym pozostawiano je na okres 2-3 tygodni. Po tym czasie było – według Hermbstaedta – zdatne do picia. Wielowymiarowa goryczka Studiując recepturę i opis łatwo zauważyć, że goryczkę w tym piwie tworzyło kilka składowych: Sposób suszenia słodu – co owocowało nutami opisywanymi jako „przypalone” (jedynym przychodzącym mi na myśl sensorycznym skojarzeniem jest mocno palony stout). Znaczna ilość chmielu – gdyby proporcje z receptury Hermbstaedta przełożyć na warunki domowe to na 23 litry piwa potrzebne byłoby około 0,5 kg chmielu. Wydaje się to bardzo dużo, ale pamiętajmy o kilku rzeczach: chmiele z tamtego okresu posiadały o wiele mniejszą zawartość alfa-kwasów w porównaniu z dzisiejszymi odmianami, stosowano szyszkę, a nie granulat (szyszki daje się więcej niż granulatu dla osiągnięcia konkretnego poziomu goryczki), a co najważniejsze – izomeryzacja alfa-kwasów była niezbyt duża, bowiem chmiel i przyprawy zalewano gorącą wodą i pozostawiano je tak na kilka godzin. Owoce gorzkiej pomarańczy – zawierają aromatyczne olejki eteryczne, ale także substancje goryczkowe. Dawniej ten składnik stosowano powszechniej niż dziś, zwłaszcza w piwowarstwie angielskim. Obecnie stosuje się je do produkcji Curaçao,w cukiernictwie i przemyśle perfumeryjnym. Działają uspokajająco i poprawiają pracę układu pokarmowego. Skórki tego owocu stosowane są przy wyrobie belgijskiego biere blanche. Gencjana – miałem okazję organoleptycznego przetestowania tego składnika i powiem wprost – jest gorzka jak diabli. Gencjanowa goryczka jest tępa, ziemista, stęchła i lekko kwaskowa. Pozostawia bardzo długi posmak. Dawne podręczniki piwowarskie wzmiankują o tym, że stosowano ją jako zamiennik chmielu. Wchodziła w skład mieszanki, którą zaprawiano purl (angielski napój ziołowy na bazie piwa). Jej właściwości lecznicze znane są od czasów starożytnych – wzmaga apetyt, pobudza pracę żołądka i jelit. W recepturze, z której korzystaliśmy autor zaleca proporcję ok, 1g na litr brzeczki, jednak postanowiliśmy nie być tak radykalni, mając na uwadze bardzo gorzki smak tego zioła. Gencjana oddaje goryczkę o wiele łatwiej niż chmiel, bowiem nie trzeba jej tak długo gotować. Wystarczy kilkuminutowe zaparzanie, by przekonać się o jej goryczkowych właściwościach. Ciekawostka – Merseburger i Goethe Piwa tego smakować miał sam Johann Wolfgang von Goethe (1749-1832), który miał o nim powiedzieć, że „jest gorzkie jak śmierć na szubienicy”. W listach pisanych przez niego do Susanny Katheriny von Klettenberg czytamy między innymi, że: „ciężkie piwo merseburskie zaćmiło mój mózg” oraz „zaczęła mnie dopadać jurysprudencja[teoria prawa], ale z tym wszystkim jest jak z piwem z Merseburga – pierwszy łyk przeszywa człowieka dreszczem, zaś po tygodniu jego picia nie jest się w stanie go sobie odmówić”. Szykujcie się na nadpłynięcie „Szebeki”! Zainspirowani recepturą, postanowiliśmy uwarzyć trunek, który nawiązywałby do tego dawnego i zapomnianego piwa. „Szebeka” posiada 18 st. Plato i 6,9 alk. obj. W zasypie znalazły się następujące słody: monachijski jasny, monachijski ciemny, Caraamber, Carafa III. Do nachmielenia użyliśmy dwóch odmian: Magnum (na goryczkę) i Saaz (na aromat). Dodaliśmy także gorzką pomarańczę i gencjanę (tej drugiej 40% w porównaniu z recepturą, na której się wzorowaliśmy). Chmiel i pozostałe dodatki zostały dodane podczas warzenia. Na etapie leżakowania nic nie zostało dorzucone. Już niebawem nasza interpretacja tego historycznego gatunku piwa pojawi się na sklepowych półkach. Fot.: Browar Okrętowy Wyświetl pełny artykuł -
Relacja ze spontanicznego wyjazdu do Londynu. Black Sabbath, Bud Light, pub w kontenerze i angielskie crafty. The post Z kuflem przy pasie #2 – Londyn appeared first on Małe Piwko Blog. Wyświetl pełny artykuł
-
[Blog Dori] Roggenbier – wskazówki do zacierania, chmielenia, fermentacji
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
Roggenbier nie jest prostym piwem do uwarzenia i raczej odradzam je osobom, które dopiero zaczynają swoja przygodę z piwowarstwem, ale Ci którzy mają już kilka warek za sobą z pewnością sobie poradzą, jeśli tylko odpowiednio się przygotują do warzenia. ZACIERANIE Zacieranie piwa żytniego wymaga trochę czasu i wysiłku. Tradycyjnie stosowana […] Wyświetl pełny artykuł -
[warzepiwo] Grin Sove czy naprawdę rozmarynowe?
Pierre Celis opublikował(a) temat w Piwowarskie wieści
Piwa z dodatkiem roślinek i ziół to jest temat, który całkiem mnie jara. Sam robiłem piwo domowe z dodatkiem daglezji i wyszło całkiem fajnie. Teraz sięgnąłem po Grin Sove z browaru Golem.Ile rozmarynu w piwie? To pierwsze piwo jakie piłem z tego browaru. W ogóle to szanuję samą nazwę browaru i ich logo. Pojechali po bandzie. Stworek, serio? Przecież to jest piękne. Widać, że mają spory dystans do schematów. To się objawia też w tym co oferują, a oferują właśnie m.in. Grin Sove. Piwo w stylu Black IPA z dodatkiem rozmarynu. Oczywiście wielkim fanem IPA w wersji na czarnucha nie jestem, ale ten rozmaryn mnie skusił. Wręcz modliłem się, aby zdominował to piwo, bo to może być ciekawy smak. A jak było? Pierwszy niuch po otwarciu i naprawdę miłe zaskoczenie, bo tego rozmarynu jest sporo. Swoją drogą bardzo lubię ten dodatek. Zawsze lubiłem pieczonego kurczaka z rozmarynem oraz cytryną, a na ukochanej przeze mnie Sardynii, gdzie spędzałem całe wakacje przez kilka lat, rozmaryn rósł sobie swobodnie, przez co w powietrzu unosił się jego charakterystyczny aromat. Ekipa Goluma pobudziła u mnie te wspomnienia. Grin Sove z browaru Golem | WarzePiwo.plJest lasW smaku też jest ten rozmaryn. Piwo jest takie leśne, ziołowe oraz żywiczne ze średnią grejpfrutową goryczką. Są jednak dwie rzeczy, które sprawiają, że się nie zakochałem. Grin Sove zostawia taki mało przyjemny kwaśny posmak i to na długo. A kolejna sprawa to… wodnistość. Piwo ma 14 BLG i 6% alk., ale być może ta niewysoka goryczka oraz niskie nasycenie tworzy u mnie takie wrażenie. Po prostu pijąc nie wyczuwam, żadnej ciekawej tekstury. O, jeszcze mi zabrakło takiej fajnej, zbitej, beżowej pianki, która stanowiłaby dodatkowy nośnik rozmarynowego aromatu oraz wzbogacałaby wrażenia smakowe. Tymczasem pianka jest bardzo ulotna, nietrwała. Szkoda. No cóż przecież nie zawsze można trafić na ideał, tylko z kolei dlaczego tak rzadko się to dzieje? Artykuł Grin Sove czy naprawdę rozmarynowe? pochodzi z serwisu Warzę Piwo Domowe. Wyświetl pełny artykuł -
Słód żytni, słód pilzneński, słód monachijski, niemieckie aromatyczne odmiany chmielu i drożdże do fermentacji bawarskich piw pszenicznych… i mamy surowce na wyśmienitego roggenbiera. SŁÓD Zasyp klasycznego bawarskiego roggena jest praktycznie taki sam jak dunkel weizena z tą różnicą, że słód pszeniczny został zastąpiony słodem żytnim. Tak więc minimum 50% zasypu […] Wyświetl pełny artykuł
-
Jeżeli przyszła wam chęć na wizytę w Kornwalli, warto mym zdaniem rozważyć taki plan, który nie tylko zakłada odwiedzenie najpiękniejszych krajobrazów tego hrabstwa, ale również wizyty najciekawszych browarach tychże ziem. Powiecie banał. Nic bardziej mylnego. Zapraszam was do miasteczka St Austell, w którym to nieprzerwalnie funkcjonuje browar St Austell Brewery. Z pewnością wielu z was zna ten browar, wszak ich produkty znane są w całej Brytanii, jednakże mało kto widział ten browar. Mogło by się wydawać, że browar który produkuje ponad 170 tysięcy hektolitrów piwa rocznie, będzie wyglądał jak typowy wielkoprzemysłowy zakład. Nic bardziej mylnego. Browar zachował swoją wydatkować sylwetkę pochodzącą z końca XIX wieku. Wszelakie przeróbki, modernizację nie wpłynęły znacząco na zewnętrzną elewację. Dzięki temu browar może nadal uwodzić swoim pięknem. Podobnie jest z wnętrzem zakładu. Browar broni się na wszystkie możliwe sposoby, aby zbytnio nie odbiegać od sposobu produkcji, którą tutaj wprowadzono w latach 30-tych XX wieku. Nadal odnajdziemy tutaj otwarte kufy służące otwartej fermentacji, starą warzelnię z 1914 roku (uruchamianą obecnie incydentalnie) oraz stosowane po dziś dzień drewniane beczki, które są dystrybuowane wśród okolicznych pubów. Jakby tego było mało browar może poszczycić się wyjątkową ofertą, która może zadziwić nie jeden browar produkujący wyłącznie piwa wywodzące się tzw. Nowej fali. Mimo, że nadal większość sprzedaży generują takie piwa, jak Pale Ale (4,2% alk.), angielska IPA (4,5% alk.), lager (4,8% alk.), Strong Ale (5,0% alk.)i Best Bitter (3,5% alk oraz 3,8% alk.), coraz większą popularnością cieszą się takie wytwory, jak: Stout (4,5% alk.), APA (4,9% alk.), Session IPA (3.5% alk.) oraz AIPA (5,5%alk.). Gdyby tego mało, browar uruchomił przed kilku laty niewielką warzelnię, dedykowaną wyłącznie piwowarskim eksperymentom. Ilość wariacji jaką tutaj już uwarzono, chyba nikt nie jest w stanie policzyć. Wystarczy chyba napisać, gdy wizytowaliśmy browar zaproponowano nam ponad 10 gatunków piw pochodzacych z tej eksperymentalnej warzelni. Nowa Zelandzka IPA, Hefeweizen, Brown Ale, Fruit Ale…. Uff, było tego trochę. Przekonałem was do wizyty? Mam nadzieję, że tak
-
[Blog Dori] Roggenbier/Piwo Żytnie – historia i charakterystyka
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
Roggenbier/ Piwo żytnie – styl troszkę zapomniany, kwalifikowany jako piwo historyczne. Czy ma szansę znaleźć jeszcze swoje miejsce w kadziach piwowarów domowych i rzemieślniczych? Piwowarzy przez stulecia używali do produkcji piwa zbóż które rosły w ich rejonie, które przynosiły najlepsze plony w danym klimacie i na danej glebie. Żyto jako zboże […] Wyświetl pełny artykuł -
[Małe Piwko Blog] Nikogo nie obchodzi, że nie stać cię na piwo.
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
Jakoś tak wyszło, że w ostatnim czasie wzmożyły się dyskusje na temat cen topowych piw. Nie, żeby wcześniej ich nie było, towarzyszą nam od pierwszej warki Ataku Chmielu, ale po akcji z Imperium Prunum, zapowiedzi sugerowanej ceny Samca Alfa i wysypie porterów bałtyckich z okazji Baltic Porter Day 2017, w piwnym światku nie mówi się... Read More The post Nikogo nie obchodzi, że nie stać cię na piwo. appeared first on Małe Piwko Blog. Wyświetl pełny artykuł -
[No to po...piwku] Kalja – tradycyjne fińskie piwo codzienne
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
Jeżeli jesteś piwoszem i usłyszysz padającą gdzieś nazwę „Finlandia”, wtedy pewnie pierwszym skojarzeniem przychodzącym Tobie do głowy jest sahti. I słusznie, bo to ichni „piwowarski skarb”. Warto jednak wiedzieć, że jest jeszcze jeden tradycyjny, fiński napitek, który zwie się „kalja”. Jest on o tyle ciekawy, że bardzo mocno wpisuje się w kanon, nazwijmy go roboczo, „piw pierwotnych”, czyli takich wyrabianych z ciasta chlebowego lub mąki. Do tej grupy zaliczały się piwa warzone w Mezopotamiii Starożytnym Egipcie, napojami na tę modlę są również kwas chlebowy, boza, litewskie piwo zwane „keptinis alus” (dosłownie – „piwo pieczone”) czy niektóre tradycyjne piwa afrykańskie. Jako ciekawostkę podam jeszcze, że pośród antropologów i historyków toczy się akademicki spór o to, co było pierwsze – piwo czy chleb? Brak twardych danych daje szerokie pole do snucia hipotez. Jeśli będziecie zainteresowani – chętnie rozwinę ten temat w, bliższej lub dalszej, przyszłości. A teraz, przejdźmy do meritum. Kalja, w odróżnieniu od sahti, nie powstało na bazie słodu jęczmiennego, ale ze słodu żytniego lub mąki żytniej (w zależności od regionu stosowano także domieszkę słodowanego jęczmienia oraz owsa). Współcześnie słód wyparł cukier, a fermentację spontaniczną – drożdże piekarskie. Źródła pisane podają, że tradycja jego wyrobu sięga wstecz do IX wieku, a zapewne jest ona o wiele dłuższa. Napitek ten, jako pity przez zwykły lud, nie jest mocno udokumentowany. Kolejną różnicą jest moc gotowego trunku – kalja jest znacznie słabsze niż sahti. Sahti często pijano podczas rozmaitych uroczystości, a kalja było napojem przeznaczonym do codziennej konsumpcji, podobnie jak podpiwek, kwas chlebowy czy szwedzkie „svagdricka”. Wyjątkiem były wschodnie ziemie zamieszkiwane przez Finów, na których sahti nie było szczególnie znane, a kalja było głównym napitkiem. Wyrabiano tam wersję tego napoju na specjalne okazje, która była mocniejsza i poddawana filtracji. Początkowa faza procesu produkcji wyglądała następująco: wodę mieszano z przetworzonym zbożem (słodowanym i nie poddanym temu procesowi) i uzyskiwano coś na kształt owsianki, którą podgrzewano na wolnym ogniu, albo opiekano w piecu, przez co zachodziła w niej konwersja skrobi na cukry prostsze. Proces ten zwano „słodzeniem”. Trwał od kilku do kilkunastu godzin. Sporadycznie masę przyprawiano jałowcem lub chmielem. Alternatywnie – przyprawy wrzucano do kadzi fermentacyjnej, jednak najczęściej nie sięgano po nie wcale. Następnie – w zależności od region – postępowano na trzy sposoby: · na zachodzie Finlandii najczęściej ugotowaną „brzeczkę” (wymieszaną wodę z mąką) przenoszono do kadzi fermentacyjnej, do której dodawano drożdże, gdy temperatura zaczynu była odpowiednia. Drożdże dodawano albo rozpuszczone w wodzie, albo nie zadawano ich wcale, a czekano aż nastąpi fermentacja spontaniczna. Czasem pozostawiano nastaw, przez co część stała opadała na dno, a odbierano tylko płyn znad osadu do naczynia, w którym przeprowadzano fermentację. Zdarzało się też, że mieszaniny mąki z wodą nie poddawano gotowaniu. Aby przyspieszyć fermentację dodawano kawałki chleba pieczonego na zakwasie. W ten sposób uzyskiwano niskoalkoholowy napój o kwaśnym posmaku, którego celem miało być przede wszystkim gaszenie pragnienia, a nie upajanie się nim. Nieraz, gdy zabrakło sahti, sięgano po jego „ubogiego krewnego” hołdując zasadzie: „na bezrybiu i rak ryba”. W tym regionie standardowy był dodatek słodowanego ziarna przynajmniej w ilości 1/3 całości użytego zboża. Na wschodzie stosowano go mniej, a występowały także wersje wyrabiane z samej mąki z niesłodowanego zboża – „jauhokalja”. · druga metoda (typowa dla wschodnich regionów Finlandii) polegała na gotowaniu masy powstałej z wymieszania mąki z wodą do momentu, aż ta zaczęła brązowieć, po czym przenoszono ją do zbiornika fermentacyjnego, w którym rozcieńczano ją poprzez dolanie odpowiedniej ilości wody, a następnie dodawano drożdże lub kawałki ciemnego chleba na zakwasie. · trzeci sposób był także typowy dla wschodniej części tego kraju, a polegał na tym, że mieszankę wody z mąką trzymano w piecu do jej zgęstnienia, po czym formowano z tej gęstej masy bochenek chleba, który podpiekano. Upieczony bochen umieszczano na dnie kadzi, które wyścielone było słomą i dodawano potrzebną ilość wody. Całość zostawiano na kilka dni, podczas których dochodziło do infuzji oraz następowała spontaniczna fermentacja – drożdży nie dodawano. Czasami jako startera używano zakwasu lub osadu z poprzedniego nastawu. W czasach nowożytnych niedobory zboża, spowodowane dla przykładu nieurodzajem, uzupełniano ziemniakami. Często stosowaną praktyką było odbieranie części płynnej i ponowne zalewanie osadu wodą. Powtórne nalanie stosowano jednokrotnie lub do kilku razy. Do dziś w Finlandii funkcjonuje powiedzenie: „kalja z piątego napełnienia”, które oznacza coś taniego i bezużytecznego. Napój ten pito świeży, częstokroć w pierwszych dwóch dniach po rozpoczęciu się fermentacji. Z zachowanych źródeł wiadomo, że posiadał słodko-kwaśny smak lub kwaśny i cierpki. Mianem „kalja” określano także napój z wysłodzin po sahti, lekki napój alkoholowy wyrabiany z oskoły (soku brzozowego) – popularny wśród Szwedów zamieszkujących tereny dzisiejszej Finlandii („mahlakalja”) oraz z mieszanki słodu i jagód jałowca („katajakalja”) popularny przede wszystkim w Karelii i wyspach w okolicach miasta Turku. Innymi określeniami tego napoju były „taari” i „vaassa” (od rosyjskiego słowa „kwas”). Współcześni Finowie sięgają chętnie po trunek pity przez ich przodków, choć uległ on znacznej przemianie na przełomie wieków. W powszechnej świadomości, pomimo niewielkiej zawartości etanolu, uważa się go za napój bezalkoholowy i można pić go między innymi na stołówkach szkolnych. W 2009 roku głośna była sprawa, gdy w jednej z fińskich szkół uczniowie urządzili sobie konkurs, który z nich wypije jak więcej szklanek kalja. Problem pojawił się, gdy uczestnicy zabawy zaczęli zdradzać wyraźne symptomy upojenia alkoholowego, a jeden z nich zaczął skarżyć się na nudności. Po zabraniu go do szpitala okazało się, że stężenie alkoholu etylowego w jego krwi wynosiło – 1 promil! Na podstawie: http://www.brewingnordic.com/farmhouse-ales/small-beer-called-kalja/, http://www.posbeer.org/julkaisut/cf01.pdf. Fot.: Wikipedia Wyświetl pełny artykuł -
[Blog Dori] Bulkadełka, czyli o rurkach fermentacyjnych słów kilka
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
Fermentować z rurką, czy bez rurki? Oto jest pytanie! Dziś trochę lżejszy, aczkolwiek bardzo popularny temat, a rzecz będzie o rurkach fermentacyjnych i tzw blow off. To może bez przydługich teorii, trochę na temat moich doświadczeń. Na początku swojej przygody z piwowarstwem rurki nie stosowałam, uznałam że jest mi ona […] Wyświetl pełny artykuł -
[warzepiwo] Piwo Siła w walce z rosyjskim agresorem
Pierre Celis opublikował(a) temat w Piwowarskie wieści
Kolega Maks, który pochodzi z Ukrainy, przywiózł mi niedawno ze swojego kraju bardzo wyjątkowy prezent. Wyjątkowy, bo jeszcze się nie spotkałem z takim piwem i nie chodzi tu o wrażenia smakowe, a bardziej ideologiczne. Piwo Siła z browaru Prawda uderza etykietą w rosyjskiego agresora. Ile w tym rzeczywistej walki, a ile marketingu? Postanowiłem to sprawdzić.Etykieta z mocnym uderzeniem w Rosjan Jeszcze przed przyjazdem Maks wysłał mi zdjęcie etykiety innego piwa, z bardzo kontrowersyjnym przekazem, wizerunkiem prezydenta Rosji oraz nazwą… „Putin Pedał”. To była mocna zapowiedź. Z różnych względów, których tu nie będę poruszał, do mnie ostatecznie trafiło piwo Siła. Jest to Belgian Triple Blond 27 IBU i 8% alkoholu. Etykieta jest czarna, a na jej froncie tuż pod nazwą widać narysowaną wieżę kontroli lotów z lotniska w Doniecku. Po obu jej stronach widnieje ten sam tekst, ale w dwóch wersjach językowych – rodzimej oraz angielskiej i brzmi tak: Lotnisko w Doniecku było oblężone przez rosyjskich terrorystów przez 242 dni. Ukraińscy żółnierze, którzy dzielnie go bronili nazwani zostali „cyborgami”. Oblężenie i bitwa o lotnisko stały się symbolem odwagi Ukraińców w walce z rosyjskim terroryzmem w Europie. Jest siła, co? Człowiek tu sobie siedzi kilkaset kilometrów dalej i jakoś tak do niego nie dociera, że tam się dzieją cały czas takie rzeczy. A dzieją się mimo, że polskie oraz światowe media tak jakby się znudziły tym tematem. Przyznaję, że jak tylko zobaczyłem tę butelkę, to ścisnęło mnie w gardle, zaimponowało, a z drugiej strony zacząłem się zastanawiać co tak naprawdę za tym stoi? Maks pokazał mi stronę tego browaru i opowiedział nieco więcej. Sam browar mieści się we Lwowie i swoje produkty sprzedaje tylko na miejscu. Z tego co zrozumiałem oraz widziałem w sieci jest to bardziej browar restauracyjny. Zdecydowaną większość piw leją do butelek 0,3 L. Rzecz w tym, że linia komunikacji, taka polityczno-ideologiczna nie dotyczy jedynie wschodniego agresora, ale też ogólnie innych wyraźnych wydarzeń lub osobowości globalnej polityki. W ten sposób na etykiety innych piw z tego browaru trafili chociażby kanclerz Merkel, czy były już prezydent USA Obama. Nie zmienia to faktu, że turyści, którzy trafią na takie piwo Siła, czy pozostałe, widzą prosty komunikat i nadal pamiętają o wydarzeniach na Ukrainie. Maks przyznaje z kolei, że sami Ukraińcy rzeczywiście traktują to jako bardziej marketing, coś zabawnego, bo można się też pośmiać z rosyjskiego prezydenta, ale nie określają tego jako formy walki. Być może wynika to też ze skali, bo tego piwa na rynku nie ma za wiele. A jeśli to marketing, to co?Jajco. Nawet jeśli browar chciał wykorzystać sytuację polityczną jedynie w celu zwiększenia przychodów i nie kryje się za tym ideologia walki z agresorem, to efekt jest taki, że komunikat jednak idzie w świat. Turyści, osoby, które miały styczność z browarem lub chociaż tym piwem, na pewno się nad tym chwilę pochylili i mniej lub bardziej zastanowili nad całą sytuacją. Być może to niczego nie zmienia, nie ma wpływu na jakieś sankcje, nie odstraszy samego agresora itd. Ok, ale to kolejny nośnik informacji podtrzymujący zainteresowanie tą wojną jakiejś tam grupy. Patrzcie choćby na niniejszy wpis. To właśnie tak działa. Jeden przeczyta, zastanowi się, przekaże dalej do znajomych, oni opowiedzą swoim itd., a póki w jakikolwiek sposób opinia publiczna interesuje się takim tematem, to i politycy też. Mnie osobiście bardzo odpowiada, aby nasz craftwoy świat był swego rodzaju łącznikiem pomiędzy różnymi środowiskami, różnymi ludźmi, różnymi sytuacjami. Przy okazji fajnie spróbować takiego piwa, a jaka jest ta cała Siła pod tym kątem? Nie ma szczochaSamo piwo Siła nie powaliło mnie na kolana, aczkolwiek nieco pozytywnie zaskoczyło. To dlatego, że z kolei kolega Szopa naopowiadał mi o tym stylu, że wali szczochem. Przyznaję, piłem Triple Blond już ze dwa razy i faktycznie raczej jeśli chodzi o aromat, to nie jest mój styl. Siła jednak mi smakowała. Pachniało tak owocowo-kolendrowo z nutą alkoholu gdzieś w tle, natomiast w smaku było bardzo przyjemne. Tekstura piwa delikatna, trochę gęsta, przez chwilę fajnie się utrzymywało w gardle. Goryczy… trudno tu mówić o goryczce, więc kurtyna. Co do piany, to jakaś tam była, nawet drobno pęcherzykowa, ale szybko znikała. Bardzo pijalne piwko i chętnie jeszcze kiedyś przy okazji po nie sięgnę, bo nie ukrywam, że będę miał po prostu sentyment. Artykuł Piwo Siła w walce z rosyjskim agresorem pochodzi z serwisu Warzę Piwo Domowe. Wyświetl pełny artykuł -
Przyjęło się, że tradycyjne bawarskie piwa pszeniczne nazywane są „Weizen” (pszeniczne) lub „Weissbier” (piwo białe). Stosowanie tych obydwu nazw jako synonimy jest bardzo głęboko zakorzenione w powszechnej świadomości, jednak jeśli zajrzeć do starych podręczników piwowarskich, to okazuje się, że ta kwestia nie była wcale taka oczywista jeszcze dwa wieki temu, ponieważ piwo pszeniczne i piwo białe były dwoma zupełnie innymi napitkami (posługując się nomenklaturą matematyczną – dwa powyższe zbiory elementów posiadały także dużą „część wspólną”). Współczesne wersje jasnego piwa pszenicznego z Bawarii posiadają 11-13% ekstraktu początkowego, są napojami lekko chmielonymi, aby chmielowość nie przykryła w nich, tak typowych dla tej grupy piw, nut nadanych przez drożdże – owocowych estrów i przyprawowych fenoli. Andreas Krenmair podaje na swoim bloguinformację, jakoby początki bawarskiemu Weissbiermiało dać pochodzące z niedalekich Czech piwo białe (bílé pivo), które smakowało nie tylko Czechom, ale i Bawarczykom. Owe piwo było napojem codziennym i najbardziej powszechnym w Czechach. Jego zasyp stanowił w większości słód pszeniczny, a od 1750 roku – wyłącznie jęczmienny. Było to piwo górnej fermentacji, które warzono przez cały rok z uwagi na wysoką temperaturę jego fermentacji. Nazywano je także „błogosławionym”, gdyż – jak podaje Gabierla Bašarova – „miało czynić człowieka pulchnym, wzdymać brzuch i powodować wiatry, a przez to mniej upajało”. Wielkim miłośnikiem tego rodzaju piwa był austriacki cesarz Ferdynand i Habsburg (1503-1564), który kazał sprowadzić na swój dwór czeskich piwowarów wraz z czeladnikami, aby ci warzyli dla niego jego ukochany napitek. Na skutek zmian z bawarskim prawie – zwłaszcza edyktu z 1516 roku – użycie pszenicy do celów piwowarskich zostało prawnie zakazane w tym księstwie. Początkowo władcy Bawarii trzymali się kurczowo monopolu na wyrób piw pszenicznych, czasem odstępowali go w zamian za wymierne profity finansowe z tego tytułu (np.: rodzinie Degenbergów w latach 1520-1602), które w latach świetności piw pszenicznych stanowiły nawet do 30% przychodów książęcego skarbca. W XIX wieku w końcu odsprzedano prawo do wyrobu piwa Georgowi Schneiderowi i pozwolono mu zabrać drożdże z podupadającego książęcego browaru. Dawniej w Niemczech piwa klasyfikowano według barwy na białe – Weissbier i brunatne – Braunbier. Główna różnica tkwiła w sposobie suszenia słodu. Do piw białych słód często suszono na wolnym powietrzu (stąd jego nazwa Luftmalz), a słody do produkcji piw ciemniejszych suszono w wysokich temperaturach. Żadna z tych metod nie była idealna, bowiem w przypadku suszenia słodu w wysokich temperaturach, zwłaszcza przed wynalezieniem termometru trudno było kontrolować ten proces i uzyskiwać powtarzalne efekty. Z kolei jeżeli chodzi o słód suszony zimnym powietrzem, nie nadawał się on do długiego przechowywania, bo był podatny na pleśnienie. Różnic między tymi dwoma rodzajami piw było więcej. Piwa białe były z reguły słabsze, mniej chmielone i mętne. Piwa brunatne jako sowiciej chmielone i mocniejsze, lepiej znosiły leżakowanie, podczas gdy białe pito świeże. Friedrich Meyer w swojej książce z 1830 roku pt.: „Die bayerische Bierbrauerei oder die Brauerei der braunen Biere und des weißen Gerstenbieres[…]” podaje, że białe piwa bawarskie warzono ze słodów jęczmiennych, które albo suszono zimnym powietrzem lub ogrzanym, ale o relatywnie niskiej temperaturze, by słód nadal posiadał jasną barwę. Była tez różnica między fermentacją piw białych i brązowych. Te pierwsze fermentowano z udziałem drożdży górnej fermentacji, podczas gdy te drugie były piwami dolnej fermentacji. W przytoczonej powyżej książce można przeczytać, że jeżeli pszenica nie była droga można dodać jeden Metze słodu pszenicznego na szefel słodu jęczmiennego, co daje ok. 10% udziału w zasypie. Jak widać – dodatek tego zboża był opcjonalny. Meyer wspomina, że piwo tego rodzaju miało już lata świetności za sobą, za co obwinia samych piwowarów. Jego zdaniem produkcja tego piwa była bardziej opłacalna dla browaru, niż piwa brązowego. Problem z piwem brązowym polegał na tym, że wymagało niskich temperatur i całość produkcji odbywała się w miesiącach zimowych, a piwo sprzedawano w cieplejszych miesiącach. Wymagało to sporych nakładów kapitału, a po wtóre – nie było wiadomo, czy inwestycja się zwróci, bowiem zdarzały się zbyt łagodne zimy, które bardzo szkodziły leżakującemu w piwnicach piwu (np. zima w latach 1845-1846). Dlatego właśnie autor tejże publikacji wymienia piwo białe jako bardziej opłacalne, bowiem nie wymagało tak dużych nakładów inwestycyjnych, bo można je było warzyć przez cały rok, co pozwalało na znacznie dogodniejsze zaplanowanie produkcji. Do tego dochodziła kwestia trwania fermentacji – białe piwa nie były predestynowane do leżakowania i Meyer podkreśla, że można było rozpocząć ich sprzedaż już w 3-4 dni fermentacji, aby konsument otrzymał je możliwie jak najświeższe. W innej książce tego autora z 1847 roku – „Die bayerische Bierbrauerei in all ihren Theilen…” – informuje on, że w Bawarii warzono dwa rodzaje piwa białego – pszeniczne i jęczmienne. Zaznacza, że piwo to nie cieszyło się wtedy nazbyt dużą popularnością i pili je biedacy lub ludność wiejska. W tej publikacji 10% słodu pszenicznego w zasypie ma już charakter obligatoryjny, co więcej udział słodowanej pszenicy może być wyższy od wspomnianych 10% w zasypie. Różnica w procesie produkcji słodu do piw białych miała polegać także na tym, że słodom pozwalano dłużej kiełkować niż ziarnu przeznaczonemu do piw brązowych. Pszeniczne piwa białe miałby być warzone tylko i wyłącznie na bazie słodu pszenicznego. Według autora ta wersja piwa białego miała być mniej podatna na zepsucie, niż białe piwo jęczmienne. W książce „Handbuch für Bierbrauer”, której autorem jest P. Müller (opublikowano ją w 1854 roku), także znajdziemy informację o tym, że udział słodu pszenicznego w zasypie stanowił ok. 5-8%. Autor ten podaje również, że ekstrakt początkowy piwa białego wynosił w przybliżeniu 10-10,5%. Obydwoje przywołani wyżej autorzy podają, że ilość użytego chmielu wynosiła ok. 15-25g na każdy kilogram słodu. Całość chmielu wrzucano go gotującej się brzeczki i gotowano w niej przez 45 minut. Na sam koniec warto podkreślić, że XIX-wieczne podręczniki często przytaczają recepturę piwa pszenicznego, które określane jest mianem „smacznego” oraz „wyśmienitego”. Rzecz polega na tym, że ów trunek znacznie różnił się od współczesnych wersji Weizenbier. Różnice dotyczą kilku aspektów. Po pierwsze, zasyp słodu pszenicznego – w zależności od receptury – wynosi od 2/3 do całości zasypu. Było to piwo mocne, którego ekstrakt początkowy wynosił ponad 20%; nie szczędzono przy jego wyrobie chmielu, a także doprawiano je imbirem, jałowcem i solą. Na podstawie: http://dafteejit.com/2016/11/historic-bavarian-weissbier/ http://barclayperkins.blogspot.com/search/label/Weissbier?updated-max=2008-05-12T02:17:00-07:00&max-results=20&start=12&by-date=false Źródło: Wikipedia Wyświetl pełny artykuł