
Pierre Celis
Members-
Postów
4 691 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
7
Typ zawartości
Nowości
Receptury medalowe
Profile
Forum
Galeria
Pliki
Blogi
Wydarzenia
Sklep
Collections
Giełda
Mapa piwowarów
Treść opublikowana przez Pierre Celis
-
Niech ktoś mi powie, że życie kraftowca jest łatwe. Nie, nie jest. Często trzeba się mierzyć z piwem, które po prostu nijak da się pić. Pół biedy jeśli piwo jest chociaż w deklarowanym stylu, który lubię. Gorzej, gdy próbuję coś nie z mojej bajki. Przypadek Rogue Cold Brew IPA jest jeszcze inny.Piwo dla mnie, ale nie dla mnie Tak w ogóle to miałem nie pić tego piwa. Szopka przyniósł na imprezę do spróbowania, ale w sumie po zakupie dopiero się zastanowił, że to nie za bardzo dla mnie. Zostawił jednak w lodówce, więc wziąłem, przygarnąłem i… sorry Szopka już wypite . Dlaczego Rogue Cold Brew IPA nie jest dla mnie? Kto czyta systematycznie moje wypociny na tym blogu, ten wie, że akurat fanem ajpek jestem. Natomiast w tym przypadku mamy do czynienia z dodatkiem kawy. Powiedziałbym nawet, że nie z „dodatkiem”, a elementem dominującym. Nie znoszę kawy, nie piję jej na co dzień, nie lubię lodów, słodyczy, czy czegokolwiek innego, gdzie ją można znaleźć. Wyjątkiem jest zimna kawa, przygotowana przez szwagierkę. Rogue Cold Brew IPA | WarzePiwo.PLAromat Rogue Cold Brew IPAPostawcie się, więc w mojej sytuacji, kiedy po otwarciu butelki dotknął mnie pierwszy aromat. Wiedziałem, że będzie ciężko z wypiciem tego piwa. Owszem fani RIS-ów i Stoutów pewnie byliby zadowoleni. Na butelce jest informacja, że każda partia tej IPA jest wzbogacana 200 galonami zimnego naparu z kawy. To czuć. Muszę jednak przyznać obiektywnie (jest coś takiego?), że gdzieś tam przebijał się taki nieco słodki, owocowy zapach. Gorycz podbita kawąRogue Cold Brew IPA ma 82 IBU, 17 stopni Plato i 7,5% vol. Goryczka zatem niby znośna, ale po spróbowaniu muszę ją określić jako wysoką. Po prostu kawa ją podbija. Moim zdaniem nie jest zbalansowana słodami, wyraźnie dominuje. Niemniej podobnie jak to było w przypadku aromatu, tutaj też gdzieś kubki smakowe wychwyciły to, co bardzo lubię w stylu IPA. Nie jest zatem tak najgorzej z mojej perspektywy. Fajnie popatrzećZmęczyłem to piwko na spółę z żoną. Najwięcej przyjemności tak naprawdę tym razem miałem za sprawą zmysłu wzroku. Lekko zmętnione piwo o kolorze ciemnego bursztynu, może nawet przybrudzonej miedzi, pięknie prezentowało się w angielskiej szklance. Całość uzupełniała zbita, drobnopęcherzykowa piana o mocno złamanej barwie, takiej beżowej. Niestety dla mnie to jednak za mało, abym wrócił kiedyś do tego piwa. Mam nadzieję, że browary zostawią dodatki kawy dla ciemnych piw, a moje ajpy zostawią w spokoju. Wszystkim fanom kawy jak najbardziej jednak polecam. piana Rogue Cold Brew IPA | WarzePiwo.PLArtykuł Świat kawy w Rogue Cold Brew IPA pochodzi z serwisu Warzę Piwo Domowe. Wyświetl pełny artykuł
-
[Małe Piwko Blog] Victory – Storm King Imperial Stout
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
To moje pierwsze spotkanie z amerykańskim browarem Victory, mieszczącym się w Downingtown w stanie Pensylwania, i od razu z grubej rury. Nie jest to może najsłynniejszy, ani pewnie najlepszy Imperialny Stout na tej planecie, ale 100/96 na Ratebeerze zobowiązuje. Sprawdźmy co kryje się pod kapslem. Barwa ciemnobrązowa, ale ku mojemu zaskoczeniu, prześwitująca pod światłem czerwonymi... Read More The post Victory – Storm King Imperial Stout appeared first on Małe Piwko Blog. Wyświetl pełny artykuł -
Niedawno przeczesując Internet w poszukiwaniu informacji o piwach historycznych (choć cisza na blogu trwa, nadal zgłębiam ten temat) natknąłem się na kilka wzmianek o Horner Bier, które opisywano jako ulubione piwo Wolfganga Amadeusza Mozarta (1756-1791). Postanowiłem zebrać je wszystkie do kupy i podzielić się tą ciekawostką z Wami. Nie będzie to elaborat obfitujący w szczegóły, bowiem materiał źródłowy jest raczej skromny, niemniej myślę, ze warto o tym wspomnieć. W kanonie „Bei der Hitz im Sommer eß ich” (W letnim upale posilam się) można natknąć się na następujący fragment: „Ich nehm Limonade, Mandelmilch, / auch zu Zeiten Horner Bier; / das im heißen Sommer nur.” (Zamawiam lemoniadę i mleko migdałowe a czasami piwo z Horn, jednak tylko w upalnym lecie). Autorstwo tego dzieła przez długi czas przypisywano Wolfgangowi Amadeuszowi Mozartowi, jednak w drugiej połowie XX wieku za prawdziwego autora uznano Vaclava Trnkę (1739-1791), po tym jako udowodniono, że w 1804 roku na skutek błędu wydawcy dzieła Trnki zostały przypisane Mozartowi. O piwie z Horn wspomina sam Karl Balling (1805-1868), który miał swój wkład w rozwój nowoczesnego piwowarstwa. Horn to niewielkie miasto oddalone o około 90 km na północny zachód od Wiednia. Horner Bier było piwem owsianym o jasnej barwie, które według opisu Ballinga miał cechować także musujący charakter i duże zmętnienie. Było ono popularne w XVII i XIX wieku zwłaszcza w Wiedniu. Wiadomo też, że w innych regionach Austrii także warzono piwa owsiane (np.: w Karyntii). Z innych źródeł można się dowiedzieć, że napój ten produkowano z wykorzystaniem słodu owsianego suszonego na powietrzu a nie w piecu. Przy wyrobie tego napitku stosowano małe ilości chmielu. Znajdują się w nich także wzmianki o tym, że piwo to było kwaśne, a do jego zakwaszania używano kamienia winnego (wodorowinianu potasu zwanego inaczej tartarusem). Horner Bier był porównywany do niemieckiego piwa znanego jako Broyhan. Czym jest ów kamień winny? To sól kwasu winowego powstająca podczas fermentacji wina. Posiada formę małych kryształków. Stosowany jest on w przemyśle spożywczym jako przeciwutleniacz i regulator kwasowości (posiada symbol E366). Związek ten uważany jest za bezpieczny, jednak w większych dawkach posiada działanie przeczyszczające. Alistair Reece (Velky Al) na swoim blogu podaje propozycje parametrów takiego piwa: OG - 1.032 (8 st. Plato) FG - 1.004 (1 st. Plato) ABV - 3.7% IBU - 8 W jego rozważaniach co do ewentualnej receptury proponuje dodatek słodu jęczmiennego do zasypu oraz zakwaszenie piwa bakteriami kwasu mlekowego. Niestety temat ten nie został przez niego rozwinięty. Czy uwarzenie takiego piwa ma sens? Moim zdaniem – i tak i nie. W warunkach domowych jest to jak najbardziej możliwe. Piwo wyrabiane wyłącznie na słodzie owsianym to rzecz wykonalna, choć wymagająca pewnych modyfikacji – zwłaszcza schematu zacierania i proporcji wody do słodu (więcej na ten temat można przeczytać tutaj). Piwo będzie posiadało specyficzny smak. Metodą prób i błędów będzie należało dojść do optymalnej ilości kwaśnego winianu potasu, aby uzyskać pożądany poziom kwaśności. Produkt ten bez problemu można nabyć w internetowych sklepach. Warto pamiętać o tym, że owies jest o wiele mniej wydajny niż jęczmień, dlatego będzie trzeba użyć większej ilości słodu niż w przypadku jęczmiennego cienkusza. O ile piwo to nie powinno być większym problemem dla piwowara domowego (pomijając cenę surowców), o tyle trudno jest mi sobie wyobrazić komercyjną warkę takiego piwa. Powód tego jest prosty: wysoka cena i niska wydajność słodu owsianego. Owsiany cienkusz byłby na pewno drogi, a po drugie – zamieszczenie na etykiecie informacji o użyciu kamienia winnego przez browar rzemieślniczy mogło by wywołać kolejną niepotrzebną branżową gównoburzę, do których wszyscy już przywykliśmy… Zainteresowanym tematem owsa jako surowca piwowarskiego polecam tekst sprzed dwóch lat: http://notopopiwku.blogspot.com/2014/09/owies-w-piwowarstwie-cz1.html http://notopopiwku.blogspot.com/2014/09/owies-w-piwowarstwie-cz2.html Rzekomy wielbiciel piwa z Horn (źródło: Wikipedia) Bibliografia: Evan Rail: „From the Archives: On Balling, Mozart, and Oat Beers Where the Sun Don’t Shine”, http://www.beerculture.org/2009/08/20/from-the-archives-on-balling-mozart-and-oat-beers-where-the-sun-dont-shine/, Andreas Krennmair: „Horner Bier”, http://dafteejit.com/2016/01/horner-bier/, Alistair Reece: „Get Horner”, http://www.fuggled.net/2011/10/get-horner.html, http://www.niam.pl/pl/produkty/3393-e336_winiany_potasu. Wyświetl pełny artykuł
-
Nie ustają kontrowersje dotyczące jubileuszowego Porteru Cieszyńskiego. Po pierwszej fali krytyki, jaka wylała się na browar za wygórowaną cenę piwa, nadeszła druga, w moim odczuciu dużo silniejsza, z możliwymi bardzo daleko idącymi konsekwencjami. O ile kwestia ceny była sprawą dyskusyjną, bo przecież sprzedaje się za tyle, ile ktoś chce zapłacić, tak już domniemane sprzedawanie przez... Read More The post Cieszyński strzał w kolano appeared first on Małe Piwko Blog. Wyświetl pełny artykuł
-
[warzepiwo] Pszeniczne Kosmiczne przyjemne, ale rozczarowało
Pierre Celis opublikował(a) temat w Piwowarskie wieści
Mam ostatnio fazę na hefeweizeny i ogólnie piwa pszeniczne, a wszystko dlatego, że sam się skusiłem takie zrobić i po prostu porównuję smaki. Ta recenzja piwa Pszeniczne Kosmiczne z Browaru Waszczukowe będzie inna niż dotychczasowe. Mam nadzieję, że zapoczątkuje ona zupełnie nową formułę tego działu niniejszego bloga.Historia o tym jak banan rozczarował Myślę hefeweizen, mówię kwaśnawy banan z goździkami. No to sięgam po jedno, drugie, trzecie i szukam tych aromatów, tych smaków. Trafiłem na Pszeniczne Kosmiczne, a właściwie to ono znalazło mnie. Było w zestawie prezentowym na moje 30. urodziny. Specjalnie nie otwierałem tego piwa na imprezie, tylko zostawiłem na później. Na taki ruch zdecydowałem się po zerknięciu na etykietę. Powiedziałbym, że jest „typowa”. Typowa dla obecnego trendu wśród browarów kraftowych. Mianowicie wiodącym elementem graficznym jest dedykowana postać. W tym przypadku to kosmonauta. Natomiast taki myk znamy dobrze przecież z AleBrowaru, czy też Brokreacji. Osobną kwestią pozostaje jakość grafik oraz pomysł na nie. To często kwestia gustu i też ten wpis nie jest o tym. Etykieta Browaru Waszczukowe zaintrygowała mnie na tyle, że pomyślałem, iż może to być ciekawe piwo. Pszeniczne Kosmiczne | WarzePiwo.plOk, otwieram. Włączyłem tryb na pana Wiesława Wszywkę, a więc „niuch, niuch” i… what the fuck!? Czy na pewno sięgnąłem po to piwo, które chciałem? No niby wszystko się zgadza. W takim razie gdzie ten aromat hefeweizenowy? Rany co to się stało? Bardziej skojarzyło mi się z czymś belgijskim, jakimś saison. Natomiast bierzcie na mnie poprawkę, bo sensorykiem nie jestem. Przynajmniej jeszcze żadnego papieru na to nie mam i to tylko moja subiektywna opinia. Wyczuwam cytrusy, trochę jakby lekka kolendra, goździk, ale banan mimo, że jest, to gdzieś w ostatnim rzędzie. Biorę łyka, może tu coś z tego będzie. Gul, gul, gul. Dobra były trzy łyki. Nie, to żadna nerwica natręctw. Czysty przypadek, bo trochę się pić chciało. Do sedna. Zastanawiam się czy jest ten banan z goździkami czy nie? A jeśli się zastanawiam, to nie jest dobrze. W tym momencie Pszeniczne Kosmiczne zdecydowanie przegrywa z domowym hefeweizenem Szopki, który po prostu zniewalał bananem. Tu nic z tego. Ok, jest owocowo, jakiś cytrusik, może i goździk, ale banan choć w smaku bardziej wyczuwalny niż w aromacie, to nadal nie w takim stopniu jak się spodziewałem. Powiedziałbym nawet, że najbardziej w Pszenicznym Kosmicznym z bananem to kojarzy mi się kolor tego piwa. Żółta, mętna barwa, akurat tu się nie ma do czego przyczepić. Nasycenie średnie, jest orzeźwiająco. Piana szybko znikająca, nie zdobi szkła. Natomiast nadal się zastanawiam co z tym bananem? Pszeniczne Kosmiczne kolor | WarzePiwo.plSzczerze nie wiem, ale to sprawia, że nie czułem do końca satysfakcji z picia piwa oznaczonego w nazwie jako „Kosmiczne”. Na pewno w czasie degustacji nie czułem, abym się unosił z zachwytu ponad ziemię. Taki stan jest dla mnie tym bardziej zaskakujący, gdyż w wielu opiniach w Internecie ludzie sobie chwalą bananowość piwa Pszeniczne Kosmiczne. Cóż ja do tej grupy nie należę, choć piwo ogólnie nie jest złe. Jest bardzo pijalne oraz przyjemne. Piwo oceniłem też w aplikacji TOPBEER Artykuł Pszeniczne Kosmiczne przyjemne, ale rozczarowało pochodzi z serwisu Warzę Piwo Domowe. Wyświetl pełny artykuł -
Piña Agria z amerykańskiego browaru Odell Brewing, mieszczącego się w Fort Collins w stanie Colorado. Kwaśne piwo z dodatkiem ananasa, fermentowane bakteriami kwasu mlekowego oraz dzikimi drożdżami, leżakowane 9 miesięcy, refermentowane w butelce. Barwa złocista, piwo dość klarowne, lekko opalizujące. Piana wysoka, puszysta, ale nietrwała. Opada szybko i pozostawia po sobie jedynie drobne ślady. Oczekiwanego... Read More The post Odell Brewing – Piña Agria appeared first on Małe Piwko Blog. Wyświetl pełny artykuł
-
Wymieniałem ostatnio swoje fermentory i stąd inspiracja do tego wpisu. Mianowicie piwna rewolucja zatacza coraz szersze kręgi, a co za tym idzie sam sprzęt dla piwowarów domowych się rozwija. Pod względem stażu jestem bardzo młodym piwowarem. Mam zaledwie bodaj 23 warki na swoim koncie i warzę od niecałych dwóch lat. Muszę jednak przyznać, że z tej perspektywy wyraźnie widać jak to wszystko wokół nas – piwowarów – się rozwija. Moje pierwsze fermentory to były tak naprawdę zwykłe białe wiaderka. Teraz właściwie każdy lepszy sklep oferuje domowe tanki ze swoim brandem i naniesioną miarką. Niby nic niezwykłego, ale ja akurat doceniam, bo wcześniej sam musiałem taką skalę nanosić. Jak się pewnie domyślacie, nie było to idealne rozwiązanie. Podobne miarki można już znaleźć również na kotłach, czy łygach. Ten progres widać też w dostępności niektórych sprzętów i surowców. Mam nie tylko na myśli fakt, że łatwiej jest kupić refraktometr, większy kocioł, czy też ciekawszą odmianę zagranicznego chmielu, ale też to, że cenowo wychodzi to znacznie lepiej. Tak się zastanawiam w jakim kierunku to zmierza? Obecnie piwowarzy kombinują z własnoręcznie robionymi instalacjami. Można jednak kupić „kombajny”, które automatyzują proces domowego warzenia, ale to chyba jeszcze zbyt droga zabawka. Poza tym cała zabawa tkwi w braku tej „automatyzacji”. Niemniej kto wie, jak to będzie wyglądać za jakiś czas, jeśli takie urządzenia potanieją? Analogicznie można też się zastanowić, czy niebawem te zwykłe fermentory oprócz miarki, kraników, rureczek, nie będą też wyposażane w termometry lub jeszcze inne elementy, które sprawią, że nasze domowe warzenie stanie się jeszcze wygodniejsze. Ja jestem za i uważam, że to kwestia czasu. Artykuł Sprzęt coraz wygodniejszy pochodzi z serwisu Warzę Piwo Domowe. Wyświetl pełny artykuł
-
[Małe Piwko Blog] Big Ass Money Stout – piwo z pizzą i pieniędzmi
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
Z okazji rozpoczęcia nowego sezonu Kaszanki, na otarcie łez po bolesnej porażce Legii 0-6, piwo z pizzą i pieniędzmi uwarzone w kooperacji Lervig Aktiebryggeri oraz Eviltwin Brewing – Big Ass Money Stout. 36 Plato, 17,5% alkoholu. The post Big Ass Money Stout – piwo z pizzą i pieniędzmi appeared first on Małe Piwko Blog. Wyświetl pełny artykuł -
[Małe Piwko Blog] 3 x Tyskie – Czy to się czymkolwiek różni?
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
Spotkałem ostatnio nowość – Tyskie Niepasteryzowane Chmielone na zimno. Tak mnie to zaintrygowało, że postanowiłem porównać je z pozostałymi piwami marki Tyskie, czy rzeczywiście jest jakaś różnica pod względem nachmielenia. Wyniki porównania okazały się bardzo zaskakujące. The post 3 x Tyskie – Czy to się czymkolwiek różni? appeared first on Małe Piwko Blog. Wyświetl pełny artykuł -
Nie wiem jak wy moi drodzy, ale ja stwierdzam z całą stanowczością, że najlepszym towarzyszem każdego, kto decyduje się na przeprowadzkę całego domu jest flaszka dobrego Pilsa. Zgadzacie się w tym? Nie?! No cóż, trudno się mówi. Jednakże ja taką opcję wybrałem i nie żałuję tej decyzji. Co prawda największym problemem było podjęcie wyboru, wszak Pilsów (wbrew pozorom) u mnie nie brakuje. Wybór padł na Pilsa z browaru Koblenzer Brauerei z Koblencji. Czy tej decyzji żałuję? Skądże znowu. Tak wiem, browar ten nawet na krajowym rynku nie jest przez piwoszy zbytnio uwielbiany. I prawdę mówiąc, nie mam pojęcia dlaczego. Nie dość, że browar ten znajduje się tuż przy brzegu najwspanialszej niemieckiej rzeki, czyli Renu, to na dodatek ów browar może poszczycić się kilkoma budynkami przemysłowymi pochodzącymi z początku istnienia browaru, czyli z 1885 roku. Mało tego, oferta browaru, mimo, że nie jest obfita, to w moim przekonaniu, może podbić serca piwoszy posiadających bardziej tradycyjny gust. Bo jak dla mnie, Pils (11,2 blg); Weizen (11,7blg); Keller Hell (11,3blg) oraz Keller Dunkel (13,5blg) to całkiem zgrabna oferta. Pomijając ilość pozycji w ich menu, smak tychże piw w mym odczuciu jest doskonały. Pils pity kilka dni temu był wyjątkowy, jednakże ten konsumowany w przybrowarnianej karczmie, z której roztaczał się urzekający widok na dolinę Renu oraz na przepływające tamtędy barki, był dla mnie wręcz niedoścignionym ideałem. A wszystko to od browaru, który warzy rocznie aż 150 tysięcy hektolitrów piwa. Świat się kończy
-
Trzeba się rozwijać i mimo, że nie jestem fanem hefeweizen, to za namową żony postanowiłem się zmierzyć z tym tematem. Piszę to w momencie, kiedy piwo jest na cichej i muszę powiedzieć, że mało zadowolony jestem z efektu.Suche a płynne drożdże Szopka kiedyś przyniósł swojego na spróbowanie, to tam banan, aż z 2 metrów zalatywał. On jednak zrobił na drożdżach płynnych, a ja w zaparte bawię się suchymi. Przelewałem na cichą, niucham, niucham i jakoś tego banana nie czuję. To znaczy coś tam jest, ale słabo. Mangrove Jack’s M20 można powiedzieć, że nie zachwyciły w swoim debiucie i będę musiał je nie tyle na ławkę rezerwowych odstawić, co po prostu odesłać na trybuny na dłuższy czas. A było się słuchać doświadczonego kolegi. Amerykanie na ratunekRobię teraz duże (?) warki, więc spokojnie dzielę sobie na dwa fermentory i wychodzi mi po 20-22 L piwa w każdym. Mój hefeweizen to połączenie słodu pilzneńskiego ze Strzegomia ze słodem pszenicznym BestMaltz. Na goryczkę chmiel Hellertau Hersbrucker, ale nie byłbym sobą, gdybym jakiegoś amerykańca nie zatrudnił. Na aromat dodałem zaledwie 5 g Citry, za to potem przy przelewaniu na cichą, do jednego fermentora zapodałem chmielenie na zimno tym samym chmielem. Otworzyłem kontrolnie, aby podejrzeć. Powiem Wam, że pięknie pachnie. Może się zatem okazać, że wariacja na temat hefeweizen z dodatkiem amerykańca będzie lepszym piwem niż ten tradycyjny z drugiego fermentora. Bardzo jestem ciekawy efektu końcowego. Może ostatecznie nie będzie tak źle i mój hefeweizen nie będzie ze słabym bananem? Wam jednak od razu polecam zabawę z płynnymi drożdżami. Artykuł Hefeweizen ze słabym bananem? pochodzi z serwisu Warzę Piwo Domowe. Wyświetl pełny artykuł
-
Tak, wiem że na ten cykl czekacie szczególnie. Dłutowskie degustacje edycja lato 2016! Co ciekawego udało nam się dorwać tym razem? Trybunalskie z nieodległego Piotrkowa w dwóch odsłonach, przywieziona ze stolicy Wściekła Kaczka z Bazyliszka oraz hit – Książęce Golden Ale od Kompanii Piwowarskiej! Udało nam się też w końcu zrobić reckę kultowego Kulta i od niego zaczynamy. Kolejne materiały pojawią się tu na dniach. Stay tuned! Wyświetl pełny artykuł
-
To nie tak miało być – tymi słowami zaczęła się msza pogrzebowa Wojtka Trześniowskiego. Słowa te najlepiej oddawały to, co czuła chyba większość zebranych 12 sierpnia 2016 r. w kościele św. Michała Archanioła w Zamościu. Wojtek miał zaledwie 25 lat i 10 miesięcy. Za 3 tygodnie miał w tym samym miejscu zawrzeć związek małżeński ze swoją narzeczoną Dianą. Nie tak to miało być… Już od pierwszego piwa, które od niego otrzymałem, miałem pewność ze poznałem prawdziwy piwowarski talent. Jego AIPA z Browaru Domowego Hawajska 1 była w roku 2013 prawdziwym krajowym unikatem. Na rynku mieliśmy pojedyńcze browary rzemieślnicze, a jedynym stylowym piwem w tej kategorii był AleBrowarowy Rowing Jack. AIPA Wojtka pomimo 17° Blg była niesamowicie rześka i pijalna. Minęło kilka lat, rewolucja jest w pełnym rozkwicie, a na rynku dobrze zrobione piwa tej kategorii nadal są rzadkością. Potem były kolejne oczarowania jak chociażby fantastyczne Grodziskie czy Black IPA. Miałem przyjemność próbować eksperymentów Wojtka ze słodem torfowym czy dzikimi drożdżami Brettanomyces czyli tym wszystkim, co było znakiem charakterystycznym poszukujących, kreatywnych piwowarów. Wszystkie piwa domowe Wojtka starałem się sumiennie oceniać na browar.biz. Tutaj pełne zestawienie recenzji. Potem nastał czas, kiedy Wojtek zaczął przekuwać pasję w profesjonalizm. Współpracował z firmą Kaspar Schulz dostarczającą instalacje dla browarów restauracyjnych, był pomocnikiem piwowara, a potem piwowarem w warszawskich browarach sieci Bierhalle. Mimo to ciągle brał udział w zmaganiach warszawskich piwowarów domowych. Wojtek w pierwszym sezonie Warszawskich Bitew Piwnych doszedł do półfinału ( wideozaproszenie z jego udziałem). W drugim sezonie WBP miał startować w jesiennych ćwierćfinałach. zapowiedź drugiego sezonu z udziałem Wojtka. Taki właśnie był jak na tych archiwalnych już materiałach – skromny, oszczędny w słowach, z zakłopotaniem przyjmujący komplementy na temat swoich piw…Od wiosny 2016 rozpoczął, jak się wydawało, błyskotliwą karierę w podwarszawskim BeerLab. Jego autorskie receptury były bez zastrzeżeń realizowane przez kontraktowy projekt Polska Duma. możecie obejrzeć wideo z oceną jednych z ostatnich piw Wojtka uwarzonych dla Polskiej Dumy.Wypadek w browarze, poparzenie gorącą brzeczką i śmierć po kilku dniach w szpitalu przerwały życie tego fantastycznie zapowiadającego się piwowara. Wiadomość o śmierci Wojtka była dla mnie totalnym szokiem i przez kilkanaście godzin nie mogłem uwierzyć, że stało się to naprawdę. Zawsze starałem się promować piwa Wojtka, wierzyłem w jego talent i umiejętności. Utrata Wojtka była dla mnie jak utrata osoby bardzo bliskiej, choć znaliśmy się wyłącznie na piwowarskim gruncie. Wydaje się, że jego śmierć zakończyła okres karnawału i beztroski w świecie polskiego piwowarstwa rzemieślniczego. Ludzie powoli zaczynają zdawać sobie sprawę, że profesjonalne piwowarstwo to przede wszystkim ciężka fizyczna praca, dodatkowo obarczona licznymi niebezpieczeństwami. Miejmy nadzieję, że śmierć Wojtka przysłuży się zdecydowanej poprawie warunków bezpieczeństwa w krajowych browarach rzemieślniczych. Mam też nadzieję, że pamięć o Wojtku nie pozostanie rzeczą wspólną wyłącznie dla tych, którzy znali go bezpośrednio. Pragnąłbym, aby jego imieniem nazwano jeden z konkursów piwowarskich, ewentualnie w innej odpowiedniej formie upamiętniono jego wyjątkową osobę. Wojtku, będziemy o Tobie pamiętać! Zdjęcia z uroczystości pogrzebowej Wyświetl pełny artykuł
-
To był ciężki i smutny dzień. 12 sierpnia 2016 kilka ekip z Warszawy wybrało się do Zamościa na pogrzeb naszego kolegi piwowara Wojtka Trześniowskiego (wpis poświęcony pamięci Wojtka ukaże się niedługo). Po przejmującej uroczystości trzeba było odreagować i złapać trochę wytchnienia. Wspólnie stwierdziliśmy, że warto jeszcze chwilę zostać na Lubelszczyźnie i odwiedzić jeden z ciekawszych browarów rzemieślniczych – Piwne Podziemie. Z Zamościa do Rożdżałowa jest około godzina drogi poprzez sielskie krajobrazy prowincjonalnej Lubelszczyzny. Po przybyciu Darek Piecuch opowiedział o całym procesie – od uzdatniania wody, przez śrutowanie słodu, po jednoczesne gotowanie warki 10 hl w czteronaczyniowej warzelni, następnie fermentacji, leżakowaniu, nagazowywaniu piwa, aż po końcowy etap rozlewu do PETainerów. Z mojego punktu widzenia najciekawszy oczywiście jest etap na leżakowni i możliwość spróbowania piw, które na rynku pojawią się dopiero za jakiś czas. Na początek Heavy Hop IPA – mocno aromatyczna choć jeszcze z wyczuwalnym rozpuszczalnikowym akcentem. W porządku, ale jeszcze rozejrzałem się po tankach i…jest! Sour IPA! Na brzmienie tej nazwy serce zaczęło bić szybciej. Czy sprosta moim oczekiwaniom? Piana przy nalewaniu jest potężna. Nie robiłem notatek i zapamiętałem jedynie, że zapach i smak był fantastyczny – jednocześnie kwaskowy, cytrusowy ale też optymalnie goryczkowy. Nie mogłem się wprost oderwać od tego piwa i dobrze Wam radzę – wyczekujcie Sour IPA od Piwnego Podziemia! Ciekawie zapowiada się też ultrasesyjna IPA o ballingu 7,7° o jakże przyjemnej nazwie Fucking Close to the Water. Była dopiero w tanku fermentacyjnym więc nie próbowałem, ale znając rękę Podziemia do lekkich piw to powinno być dobrze! Porównajcie sobie, jak zmienił się wygląd browaru od czasu, gdy wizytowałem go zaraz po otwarciu pod koniec 2014 r. Po warzelni widać, że ugotowano na niej mnóstwo warek. Piwne Podziemie przymierza się powoli do przejścia na nowy, większy sprzęt ale o tym zapewne dowiemy się oficjalnie już niedługo… Wyświetl pełny artykuł
-
Mam kilka wypróbowanych szczepów drożdży, których staram się trzymać przy produkcji moich piw. Czasami warto poeksperymentować, ale jeśli mi zależy, aby mieć pewność co do efektu końcowego, to jednak sięgam po te już mi znane. W piwach EMES BEER królują suche drożdże.Ciemne i Hefeweizen z Mangrove Jack’s Akurat w temacie obu piw może nie mam za wiele doświadczenia, ale coś tam robiłem i już wiem czego się spodziewać. Z ciemnych piw w swoim portfolio mam warkę Mild Ale oraz English Brown Ale. Nie jestem fanem wszelkich brunatnych, czarnych piw, ale zrobić, zrobiłem. Ponoć wyszło, a zwłaszcza w tym brązowym angielskim Ale zakochała się moja żona. Do ich produkcji wykorzystałem Mangrove Jack’s M03. Według zaleceń najlepiej pracują 18-22 st. C., ale spokojnie, przetestowałem je też i w nieco wyższych, bo w 23-24 st. C. Zaczęły dość szybko pracować, bo z tego co pamiętam już po paru godzinach szalały. Dobrze oceniam też stopień flokulacji. Piwa jak na swój styl wyszły „czyste” i w miarę klarowne. Co do Hefeweizena, to jestem w trakcie produkcji swojego pierwszego. Wstępne wrażenia z wykorzystania Mangrove Jack’s M20 jak najbardziej pozytywne. Szybko zaczęły śmigać w fermentorach. To znaczy, sprawdziłem je po kilkunastu godzinach, a tam już była konkret piana wytworzona. Po dwóch dniach, można było już wyczuć delikatny bananowy aromacik, więc zmierza to w dobrym kierunku. American Pale Ale, India Pale Ale z Fermentis SafaleTutaj już mam zdecydowanie więcej warek na koncie. Pamiętam swoją przygodę z wszelkimi ajpami zaczynałem z drożdżami Danstar Nottingham, ale dosyć szybko przerzuciłem się na Safale, którym jestem wierny do dzisiaj. Właściwie stosuję dwa szczepy. Safale us-05 i Safale s-04. W obu przypadkach mógłbym powiedzieć, że efekty smakowo-aromatyczne są podobne. No może większe zbalansowanie piwa i mniej diacetylu jest po zastosowaniu tych pierwszych. Jednak największą różnicę widać moim zdaniem chyba we flokulacji. Te drugie nieco lepiej wyglądają pod tym względem. Tworzą taką mocną, twardą gęstwę. W przypadku us-05 ta gęstwa jest rzadsza, mniej zwarta, a przez to piwo mniej klarowne. „Czwórki” to też takie nienażarte świrusy, przez co bardzo szybko startują z fermentacją. „Piątki” pod tym względem są bardziej cierpliwe i tak spokojnie mi startowały po 24 godzinach. Oba rodzaje mi pasują, bo fajnie pracują nawet w 24 st. C., a to w moich warunkach produkcyjnych jest istotny element. Tak to wygląda w skrócie. Suche drożdże na razie ani razu mnie nie zawiodły, choć zdaję sobie sprawę o ich ograniczonych właściwościach. Z płynnymi przyznaję się jeszcze się nie bawiłem, choć mam kilka fiolek w lodówce. Jak przetestuję, to też się podzielę wrażeniami. Artykuł Suche drożdże w moich piwach pochodzi z serwisu Warzę Piwo Domowe. Wyświetl pełny artykuł
-
Kranoprzejęcie Piwoteki było dobrą okazją, by zrobić event z otwieraniem i próbowaniem legendarnej szwedzkiej delicji jaką jest kiszony śledź (Surströmming). To przecież Piwoteka jako pierwsza (i na razie jedyna) uwarzyła piwo ze śledziami, w dodatku bardzo udane. Ale zanim o kiszonym śledziu, to zróbmy krótki przegląd tych piw łódzkiej inicjatywy, które zasmakowały mi najbardziej. Startujemy jak zwykle od pszenicy, a jeśli jest to dobrze zrobiony american wheat to już jest świetnie. Biegiem po Piwo okazało się być rześkie, cytrusowe i z dobrze wkomponowaną goryczką. Można powiedzieć że było najbardziej neutralne i przyswajalne spośród zróżnicowanej oferty Piwoteki, jaka tego wieczoru była na kranach. Idziemy dalej, tym razem Limonka Hooligans czyli APA z dodatkiem soku i skórki limonki. W aromacie (co za zaskoczenie) limonka, w smaku odpowiednio goryczkowe z lekkim kwaskowym akcentem limonki. Początkowo sprawiało dobre wrażenie, ale pod koniec trochę już przeszkadzała goryczka, która nabrała tępego wyrazu. Trzeba zatem przemyć kubki smakowe rzeczą mocno wyrazistą. Bielnik Kopischa próbowałem już wcześniej i zrobił na mnie świetne wrażenie. Nie inaczej było i tym razem. Piwo w zapomnianym stylu Broyhan czyli lekkie kwaśne piwo z ziołami. Dodano tu rumianek, miętę i kolendrę ale ja miałem wrażenie że ten wyrazisty, bardzo rześki smak ma limonkowy charakter. Rewelacyjnie pijalne piwo, w dodatku mające tylko 3,1% alko. Absolutny piwny hit wieczoru! Żeby nie było, że tylko waga lekka była na stole, to spróbowałem jeszcze Miasto Kominów czyli Peated Imperial IPA! Słodu wędzonego torfem jest tu około połowy zasypu! I to zdecydowanie czuć już od pierwszego niucha. Totalny torf w aromacie! W smaku natomiast torf, woltaż i solidna słodowość. Dobrze rozgrzewające, na zimę idealne. No dobrze, przejdźmy zatem do gwoździa programu czyli Surströmminga. Mason zaczął zgodnie z zaleceniami czyli próbował otwierać puszkę w wodzie. Okazało się jednak, że jest to dość kłopotliwe, a po wyjęciu w połowie otwartej puszki na stół aromat nie był specjalnie intensywny. Większa część gawiedzi bezpiecznie ustawiła się w odległości dwóch metrów od puszki. Szukając ekstremalnych doznań procedura otwarcia dokończona została na stole. Czy smród był? W pierwszym wrażeniu wydawało się, że nie jest tak źle i nikt odruchów wymiotnych nie miał. Jednak ten specyficzny aromat rozkładającej się, zepsutej ryby na dłuższą metę był jednak męczący. Sama ryba miała fatalny wygląd – mięso miało błotnistą konsystencję i odrywało się od kręgosłupa i ości małymi kawałkami. Mimo, że ryby nie próbowałem, to jeszcze dzień później powracały pamięciowe przebitki tego wyjątkowego aromatu…Bezpośrednie doświadczenie z kiszonym śledziem spowodowało, że plany zrobienia piwa z tym dodatkiem raczej się nie zmaterializują, przynajmniej nie w wersji komercyjnej. Pozostańmy przy naszym zwykłym śledziu w piwie
-
Rewolucja trwa w najlepsze, a Kompania Piwowarska jest jak pijane dziecko we mgle. Czyniła już co prawda próby z Książęcym chmielonym świeżą szyszką ale to była wyłącznie wersja beczkowa, w dodatku dostępna raz do roku. Co marketing mówi o nowym wariancie „Tyskacza”? Tyskie Niepasteryzowane jest propozycją z wyższej półki, realizuje naszą ideę premiumizacji marek oraz budowanie kultury piwa w Polsce. Dzięki chmieleniu na zimno, wpisuje się w nurt piw niestandardowych, i jest odpowiedzią na potrzebę piw lżejszych, delikatniejszych w smaku, ciekawszych, których poszukują zwłaszcza młodsi konsumenci. Delikatniejsze w smaku??? Serio? Słabo zatem widzę to chmielenie na zimno. Zobaczcie jak wypadła degustacja
-
Jak z pewnością zauważyliście, każdej mojej wizycie ,w jakimkolwiek browarze towarzyszy podekscytowanie. Jednakże czasem tak się zdarza, że do tego wszystkiego dochodzi jeszcze euforia, która jest ze mną na długi czas. Bo co innego może mnie innego spotkać, gdy widzi się taki cud architektoniczny. Zapraszam was do niewielkiej wsi Dahl, położonej w niedalekiej odległości od północno-westfalskiego miasta Hagen. To właśnie tam, działa chyba najbardziej uznany w całym landzie prowincjonalny browar, który nie dość, że wygląda zjawiskowo, to na dodatek ma do zaoferowania chyba najbardziej urozmaiconą ofertę w całym tym związkowym landzie. Zanim jednak zaproszę was do wnętrza browaru i pokrótce przedstawię wam ofertę browaru, warto choć na chwilę zatrzymać się na dziedzińcu browaru i po rozkoszować się widokiem na wspaniały budynek, w który od 1877 roku funkcjonuje browar Vormann. Znakomicie zadbana bryła budynku, przepięknie oddaje ducha tego miejsca. Nie dość, że całość genialnie się prezentuje, okolica która otacza tenże browar podsyca jeszcze bardziej bajkową aurę. Niezliczona ilość piwowarskich detali umieszczonych bezpośrednio na zewnętrznej elewacji budynku, cudownie komponuje się z niezliczoną ilością historycznych urządzeń browarniczych, które zostały zgromadzone w przybrowarnianym parku. Gdy już odrobinę ochłoniemy od tych fantastycznych detali, nie sposób nie przekroczyć progu browaru, który wita nas od razu pięknie urządzoną salką, w której to obecnie mieści się firmowy sklep oraz linia rozlewnicza. Tuż koło niej, znajdują się pomieszczenia, gdzie od niepamiętnych czasów umieszczone są zbiorniki służące otwartej fermentacji. Odrobinę wyżej, bo na drugiej kondygnacji zainstalowana jest, nowa niestety już dwunaczyniowa warzelnia, firmowana znaczkiem Kaspar Schulza. Mimo, że ów wnętrze przeszło głęboką metamorfozę, można odnieść wrażenie, że całość nie gryzie się z najbliższym otoczeniem. Po tejże jakże pasjonującej wycieczce warto przyjrzeć się z bliska co oferuje browar. A trzeba od razu sobie powiedzieć, że jest w czym wybierać. Podejrzewam, że dla wielu fakt, że browar warzy Alta (11,6blg) oraz Pilsa (11,3blg) nie będzie zaskoczeniem. Jednakże to właśnie te dwa piwa zrobiły na mnie kolosalne wrażenie. Genialne, wręcz wzorcowe. Można rzec, że dla takich piw warto pokonywać setki kilometrów. Jak dla mnie były to piwowarskie arcydzieła. Ale to nie wszystko. Znajdziecie tam również jasną i ciemną pszenicę (oba mające 11,7blg), Rotbiera (11,5blg), Doppelbocka (19,3blg) oraz Dunkela (12,2blg). Mało? No dobra, dla wielu z was wielką niespodzianką będzie fakt, że w browarze tym równolegle działają także cztery browary kontraktowe, które warzą zdecydowanie odważniejsze style niż piwa o których wcześniej wspomniałem. Z pewnością najsłynniejszymi podmiotami są Freigeist Bierkultur oraz Hop’s Brewing. W obu przypadkach w ich portfolio odnajdziemy wiele piw wywodzących się z nowofalowego piwowarstwa. Czy warto nimi się zainteresować.? Moje zdanie już oddawna znacie . Pamiętajcie proszę, jadąc w kierunku Frankfurtu, czy też Dusseldorfu koniecznie odwiedźcie tenże piękny browar. Z pewnością nie pożałujecie! . . . . . . . Wyświetl pełny artykuł
-
Jeśli już przygotowaliśmy piwo i odpowiednie warunki do degustacji, które opisałam w poprzednim wpisie, to możemy przejść do tego co najprzyjemniejsze
-
Żaden parametr, żadne badanie laboratoryjne nie powie nam tyle o jakości piwa co ocena sensoryczna tego trunku. Degustacja to najprostszy, najtańszy i najprzyjemniejszy sposób oceny tego, czy piwo które uwarzyliśmy/ zakupiliśmy/ dostaliśmy porusza wszystkie nasze zmysły, dostarcza nam niezapomnianych wrażeń (pozytywnych lub negatywnych), czy też po prostu gasi nasze pragnienie […] Wyświetl pełny artykuł
-
tak powinna wyglądać organizacja podobnych wydarzeń Tak się złożyło, że moja pierwsza wizyta w Berlinie miała miejsce dopiero w zeszłym roku. Powód oczywiście musiał być – event kończący Berlin Beer Week 2015. Tym bardziej ciekawy, że odbywający się w miejscu budowy europejskiego oddziału Stone. Co zmieniło się w ciągu roku? Czy warto jechać kilka godzin, żeby sprawdzić berlińską scenę piwa rzemieślniczego? Wreszcie – jak to wygląda w stosunku do naszego przeświadczenia o byciu czołową siłą europejskiego rzemiosła? Od tego czasu w Berlinie byłem wielokrotnie, zarówno prywatnie jak i zawodowo. I muszę przyznać, że coś w tym mieście jest. Zresztą – Berlin jest najmniej niemieckim miastem w Niemczech. Mieszanka ludzi z całego świata, zwłaszcza jeżeli mają zajoba na punkcie piwa rzemieślniczego, sprawia że jest co robić, zwiedzać i doświadczać. Warto się wybrać chociażby na tydzień, na pewno nie będzie to czas stracony. Legenda głosi, że sama idea festiwalu zrodziła się kiedy Tiffany Herrington zapytała Stefana Kruegera czemu w Berlinie nie funkcjonuje coś takiego jak „beer week”. Odpowiedź pozostawiła dużo pola do manewru: „Nie mam pojęcia, a co to?”. Jak to mówią, reszta jest historią. Warto rzucić okiem na oficjalną stronę festiwalu, w tym roku przez 9 dni odbyło się ponad 50 wydarzeń (od edukacyjnych do typowo rozrywkowych) w ponad 80 browarach, barach, restauracjach, klubach i ciężko powiedzieć czym jeszcze. Poszli niesamowicie szeroko, samo wydarzenie otwierające Beer Week przyjęło postać rejsu Sprewą z ponad 20 browarami z całego świata, lejącymi ponad 30 różnych, ciekawych piw. Grubo? Z kolei przyjaciele i branża mieli okazję być dzień wcześniej na zamkniętym evencie w Stone Brewing Berlin, sprawdzić jak się browar, restauracja i piwa mają. Piłem wszystkie aktualne puszkowe wypusty i są już naprawdę dobrej jakości, nie było do czego się przyczepić. Muszę jeszcze je tylko kupić gdzieś w Polsce i zobaczyć jak transport na nie wpłynął. Warto również wspomnieć o 48-stronicowej broszurze formatu A4 dostępnej w każdym miejscu biorącym udział w Berlin Beer Week. Zostało w niej zawarte absolutnie WSZYSTKO. Osobiście mam nadzieję, że ilość moich dni spędzonych na festiwalu będzie się sukcesywnie zwiększać, dzięki czemu w przyszłym roku powinienem być już na całym W tym niestety mogłem zostać tylko 3 dni w Berlinie, a to zdecydowanie za mało. Gdzie w tym wszystkim my? Dziwię się, że nie widziałem żadnej większej reprezentacji ludzi odpowiedzialnych za poszczególnie polskie Szlaki Piwne. Impreza zorganizowana jest na absolutnie światowym, profesjonalnym poziomie, z doskonałą współpracą pomiędzy poszczególnymi podmiotami, łatwo dostępnymi informacjami i mnogością lokali oraz wydarzeń. Każdy znajdzie coś dla siebie, w żadnym miejscu nie będzie niesamowitego tłoku, odbierającego przyjemność z zabawy. Jest to też fantastyczny sposób zaprezentowania się zarówno zagranicznych jak i niemieckich (a głównie to berlińskich) browarów. O ile rzeczywiście niemiecka scena piwa rzemieślniczego, patrząc ogólnie, jest mało rozwinięta, tak nie można tego powiedzieć o Berlinie. Nawet patrząc z perspektywy Warszawy i ilości znajdujących się tutaj multitapów czy odbywających wydarzeń Berlin robi wielkie i pozytywne wrażenie. Jeżeli będziecie mieli czas i okazję – warto wybrać się na edycję 2017. Wyświetl pełny artykuł
-
Wchodzę kiedyś do mojego Tesco Extra i boom! Na dzień dobry półki z piwami od Pinty. To było coś nowego, niespotykanego. Duża sieć uśmiechnęła się do nas kraftowców. Ostatnio jednak przeżywałem kolejne zawody w tym sklepie, stąd nasuwa mi się pytanie, czy Tesco jest kraftowe?Wygoda dla kraftowców Pinta w Tesco | Tesco jest kraftowe? |WarzePiwo.plCzłowiek wybiera się na zakupy, więc jest po prostu wygodnie, kiedy w jednym miejscu może sobie coś z kraftu też kupić. Długo w Tesco mogłem wybierać spośród pozycji od browaru Raduga, Brokreacja, Pinta, Wrężel i kilku innych. Owszem Crazy Mike’a nie uświadczyłem, ale już Atak Chmielu czasami był. W lipcu pojawiłem się tam kilka razy i nawet jak nie mam zamiaru nic kupić, to i tak zaglądam na dział z browarami. Mam trochę jeszcze butelek swojej produkcji, więc też nie ma potrzeby kupować, ale jakby się coś nowego, ciekawego pojawiło, to bym sięgnął. Właśnie. Rzecz w tym, że nowości nie dostrzegłem. Mało tego. Coraz mniej jest też piw z tego dotychczasowego asortymentu. Browarów niewiele, więc, żeby półki wyglądały na pełne, to się dokładało po prostu butelek jednego piwa. Oferta, której nie znalazłemTymczasem w ostatnich dniach minionego miesiąca na fejsie pojawiła się informacja, że Tesco szykuje fajne promocje na browarach. Piwa Brokreacji miały być 2 zł tańsze. No super, akurat polowałem na The Alchemist. Okazja się pojawiła, bo 5 sierpnia Dzień Piwa i Piwowara, zatem pojechałem. Dupa, dupa, dupa. Mało, że promocji się nie doszukałem, to nawet półki puste. Szczytem żalu było patrzeć na jedną, gdzie dosłownie kilka sztuk butelek rozstawionych co 7-10 cm na całej długości. Bardzo biednie to wyglądało. Z Pinty było mnóstwo Aja Pale Ale, coś z Kraftwerku oraz jeszcze kilka propozycji, ale bez szału. Z Brokreacji nic. No to jak to w końcu jest? Tesco jest kraftowe, czy nie? Mnie się wydaje, że jednak nie. Alejka w dziale piwnym nie wiem jaka jest długa, ale pewnie każdy kojarzy. Zaledwie niewielki kącik jest przeznaczony pod kraft. Ok, to nawet rozumiem, bo też znam miejsce takich browarów w szeregu. Szkoda jedynie, że nawet taka część nie jest w pełni wykorzystana. Czemu oferta ogranicza się do… nie wiem 5-6 browarów? Czemu są takie pustki? Skoro od jednego browaru nie ma akurat dostawy, to czemu w tym momencie nie bierze się od kolejnego? Poczułem się robiony w konia i postanowiłem, że na zakupy kraftu wrócę do swojej osiedlowej monopolki. Duży plus za chęci, za otwarcie się na takiego klienta jak ja. Duży minus za realizację, organizację i złą komunikację. Artykuł Czy Tesco jest kraftowe? pochodzi z serwisu Warzę Piwo Domowe. Wyświetl pełny artykuł
-
Pod koniec maja trochę eksperymentowałem z piwem i chciałem się z Wami podzielić moimi spostrzeżeniami na temat jednego składnika. Mianowicie chodzi o gałązki drzewa iglastego, które nazywa się Daglezja. Na ogrodzie u moich teściów rośnie takie jedno drzewko. Miałem ochotę wzbogacić moją session IPA jakimś iglakiem. Mam dostęp do świerka, jodły, ale one wydawały się mi zbyt… drzewne, leśne, mocno żywiczne w aromacie. Dlatego wybór padł na daglezję. Jej świeże przyrosty z początku maja zrobiły na mnie duże wrażenie. Owszem jak to iglak, pachniał lasem, ale przy tym miał dużo orzeźwiających nut takich owocowych, słodkich. Niestety trochę się ociągałem z robieniem tego piwa i zabrałem się za nie tak, jak wspominałem dopiero na koniec maja i to był chyba błąd. Te wcześniej nowe pędy już trochę sobie wisiały. Straciły przez to dużo z tamtego aromatu. Niemniej coś tam na słodko jeszcze nieco pachniało. Zaryzykowałem, bo pomyślałem, że może Daglezja to jednak Daglezja. Gałązka Daglezji do piwa Session India Pale Ale | WarzePiwo.plNaciąłem pędów tak, aby zakryły na centymetr dno fermentora. Piwa dodałem do tego przy zlewaniu na cichą. Postało na niej 7 dni. Po otwarciu pokrywy uderzył mnie bardzo przyjemny zapach, więc moje nadzieje wzrosły. Po zabutelkowaniu SIPA odleżakowała sobie w piwnicy w temperaturze 18-20 stopni Celsjusza jakieś 4 tygodnie. Byłem bardzo ciekawy jaki będzie efekt. Celowałem w coś o owocowym aromacie z lekką nutą leśno-żywiczną. Co wyszło? Ano wyszło całkiem dobre piwo, ale… No właśnie „ale”. Próżno szukać owoców. Jest mocno żywiczne, leśne, wręcz powiedziałbym, że mam wrażenie jakbym wąchał szyszkę. To też podbiło goryczkę, która miała być średnia do wysokiej, a jest zdecydowanie wysoka. U znajomych zauważyłem, że pierwszy i drugi łyk są ciężkie, ale potem piwo znika ekspresowo. Co do walorów wizualnych, to bardzo słaba pienistość, co może być spowodowane dodatkiem mchu irlandzkiego i późniejszej mocnej filtracji przy przelewaniu. Te zabiegi pozwoliły na wyklarowanie piwa, chociaż na załączonym zdjęciu jest mętne. To jednak efekt zbyt mocnego schłodzenia piwa. Piwo Daglezja Session India Pale Ale | WarzePiwo.plTak czy inaczej piwo już prawie całe wypite, ale na przyszłość postaram się je zrobić jednak na przełomie kwietnia i maja. Wtedy będę miał naprawdę świeże gałązki daglezji. Może też dodam ich nieco mniej. Po to są właśnie eksperymenty. Artykuł Daglezja, ale świeża pochodzi z serwisu Warzę Piwo Domowe. Wyświetl pełny artykuł
-
Mimo, że w ostatnim czasie nie można narzekać na mnogość inicjatyw i na różnorodność oferty, na naszej rodzimej scenie piwnej, to rozrzewnieniem wspominam wizytę w pewnym walijskim browarze. Zapytacie, co w nim było takiego magicznego? Szeroka oferta? A może urok budynku, gdzie mieści się browar? Po części macie rację. Jednakże największym atutem, według nas, była sama lokalizacja. Znajduje się on bowiem w samym sercu magicznego parku narodowego Pembrokeshire Coast. Cudownie położona osada, w której znajduję się tytułowy browar, hipnotyzuje swoim pięknem. Nie dość, że znajduje się ona w malowniczej dolinie, przez którą leniwie przepływa górski potok, to na dodatek dotarcie do tej wsi wymaga nie lada samozaparcia. Trud podróży, który mógł kosztować nas urwaniem zawieszenia w naszym aucie lub w najlepszym wypadku, ugrzęźnięciem pojazdu w leśnej głuszy, opłacił się. Nie dość, że widok na otaczający nas krajobraz był zachwycający, to piwo jakie mielimy możność tam skosztować, było wręcz fantastyczne. Mimo, że piwowar Bluestone Brewing Co to miłośnik piwa angielskiego, to postawił on na różnorodność w swoim browarze. I tak, z jednej strony w ofercie odnajdziemy tradycyjne gatunki dla tego regionu, takie jak: Pale Ale (4,5% alk.), Porter (4,6% alk.), Blonde Ale (4,0% alk.), Best Bitter (4,6% alk.)oraz Bitter (3,9% alk.). Z drugiej zaś strony, mamy możliwość spróbowania walijskiego spojrzenia na amerykańskie piwowarstwo. Kryje się ono pod postacią IPy (4,2% alk.), Red Ale (4,2%alk.). Dodatkowo, tak w ramach ciekawostki, warzony jest tu także belgijski saison (6,5% alk.). Prawda, że brzmi niebywale, jak na browar działający w walijskiej głuszy, którego rodowód sięga tylko końca 2013 roku. Poszukajcie tychże piw. Z pewnością trud ten opłaci się wam! . . . Wyświetl pełny artykuł
-
Pokemon Go zawładnęło ludźmi i mediami. Co chwilę można natrafić na tytuły napisane w sensacyjnym tonie, coś w stylu „Tureccy żołnierze szukając rzadkiego pokemona wywołali zamach stanu!” Bez wątpienia ta gra jest fenomenem, ale tak naprawdę media zauważyły ją dla... Continue Reading → Wyświetl pełny artykuł