Dla mnie również browar Szałpiw, "wygrał" ten festiwal. Szczun trochę bardziej amerykański niż belgijski, ale Wojtek ostrzegał, że po trzech już na pewno zauważę że to belg. Na szczęście nie sprawdziłem tego. Bździągwa (uff, nazwa wymiata, ale skoro Volker się jej nauczył, tzn że nie jest źle) i Rojber też bardzo dobre. Co tam jeszcze? W końcu udało mi się napić IPA z Artezana, miałem jeszcze iść po grodziskie (bo to trochę wstyd, że poznaniacy pili a ja mam browar "pod nosem" i nie próbowałem), ale w końcu nie spróbowałem. Hey Now chyba jeszcze trochę za młody... Za to bardzo mi smakował... Rauchbock z Cieszyna. Nie wiem czy dlatego że z nalewaka, czy z dlatego że dojrzał (czy po prostu ), ale mam wrażenie że był dużo lepszy niż te co piłem w grudniu z butelki.
Były też dobre jakieś belgijskie obok Szałów, no i nie mogłem się oprzeć żeby przed wyjściem na przystanek w sobotę spróbować jeszcze tripela Chimey - baardzo dobra, ale zdradliwa bestia...
No... i oczywiście mnóstwo wspaniałych piw spróbowanych w lochach, tu szczególnie utkwił mi w pamięci chili stout - uff... wziąłem tylko łyka, ale czułem go jeszcze przez następne 3 piwa.
Zdjęć parę zrobiłem, przejrzałem pobieżnie - dominuje błoto, ale może wyłowię coś rozsądnego, obrobię trochę i wrzuce do galerii... za jakiś czas.
Dzięki wszystkim za spotkanie. I do zobaczenia za miesiąc w Żywcu...