Jako, że ostatnim razem dopadła mnie infekcja to mam wątpliwości do kolejnej fermentacji. W niedziele minęły dwa tygodnie jak nastawiłem warkę do fermentacji. Słód pilzneński i wiedeński, drożdże S-33, temperatura na fermentatorze od 16 do 19°C. Po około tygodniu drożdże przestały pracować intensywnie (bulkać z rurki). Zmierzyłem wówczas BLG, wynosiło 5. Zamknąłem szczelnie, pomieszałem fermentatorem i znowu zaczęło wyraźnie, choć mniej intensywnie pracować przez dwa-trzy dni. Następnie byłą cisza. W ten weekend z braku czasu oraz temacie na forum o niekonieczności stosowania przelewania na cichą fermentację postanowiłem wszystko zrobić w jednym pojemniku. W piątek zajrzałem do środka, na powierzchni było widać małe skupiska drożdży pływające na powierzchni, nic nie robiłem tylko zamknąłem pojemnik i miał stać na cichą jeszcze tydzień-dwa. Dziś tata do mnie dzwoni, że piwo znowu zaczęło pracować i równomiernie, dość często bulka. Kazałem zajrzeć do środka czy nie ma takich widoków jak tu całkiem niedawno zamieściłem i mówi, że na wierzchu jest tylko piana, tak jakby tuż po przelaniu, nie ma błony.
Drożdże ruszyły, jakieś zaspane czy kolejna infekcja mi się wdała?