Skocz do zawartości

Slonx

Members
  • Postów

    364
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Slonx

  1. Warka nr 4: Full Aroma Hops

     

     

    Zasyp:

     

    Słód pilzneński - 6 kg

     

    Zacieranie:

     

    15 min - 62C

    60 min - 72C

    Mash out.

     

    Chmielenie:

    Gotowanie w sumie 90 min.

    Po zagotowaniu (sypałem chmiel na oko, znów mi ktoś posiał wagę kuchenną...)

    45min - 40g chmiel goryczkowy Marynka

    10g chmiel aromatyczny Saaz

    45 min - 60g chmiel aromatyczny Saaz

    Ostatnie 20 min - 20g chmiel aromatyczny Cascade

     

    Wyszło w sumie 25 litrów (mało, w przepisie więcej stało) brzeczki nastawnej, 13BLG.

    Drożdże Danstar Windsor, zadane w temperaturze 22C, obecnie piwo fermentuje w temperaturze 18C.

  2. Pierwszy błąd, to piwo zabutelkowane po tygodniu, wedle mojej opinii.

    Drugi błąd, to olanie pomiarów.

    Trzeci błąd, to za wysoka temperatura fermentacji, jak na dolniaka.

    Czwarty błąd, to niepotrzebne dodanie glukozy.

     

    Z tego co napisałeś, to nie robiłeś cichej. Przy takim pilznerze to dla mnie też błąd. No i piwa dolnej fermentacji powinno się chyba leżakować w niskich temperaturach.

     

    Zresztą, z moim doświadczeniem to raczej pouczać nie powinienem, ale właściwie to, co zrobiłeś kłóci się ze wszystkim, co wyczytałem na tym forum.

  3. Autentyczna sytuacja. Dodam, ze jeżdżę TDi, a mój ojciec benzyną - co jest powodem obustronnych złośliwości.

    Ojciec dziś coś dłubie w swoim aucie:

    -Coś mi dziwnie chodzi, klekocze jak diesel... jak to nazwać?

    -Ewolucja? :smilies:

    -Hmm... :/ (a po chwili dodaje):

    "Słyszałeś taki taki dowcip? Synek wsłuchuje sie w dźwięk silnika. -Tato, tato! Czy ten samochód jest zepsuty? -Nie synu... to Diesel..." :smilies:

     

    To mi przypomina,jak się z kumplem przekomarzam. Ja jeżdżę Clio w dieslu, on ma BMW benzyna+gaz. Ja sobie cenię niskie spalanie itp. a on cóż, zabawa, jazda bokiem, kuce, te sprawy. No i niedawno mówię mu:

    - Słuchaj, coś mi się chyba dzieje z tą renówką...

    - A nie przejmuj się, to taka wada konstrukcyjna.

    - Jak to?

    - No silnik montowany poprzecznie i napęd na przód.

     

    Innym razem mi dogryzał, ale zły sobie moment wybrał, bo akurat betę rozwalił. No to mu mówię:

    - Moja renówka pojedzie szybciej od twojej bety.

    - Nie rozśmieszaj mnie.

    - A ile według ciebie może jechać auto na lawecie?

  4. ........

     

    Bzdura. Wystarczy być ostrożnym, z powodzeniem kapsluję butelki po Carlsbergu Gretą........

     

    Mam kilka butelek po carlsbergu. W jakiś szczególny sposób je trzeba kapslować gretą?

     

    Ja je kapsluję w taki sam sposób, jak pozostałe, przy czym idzie to ciężej i może faktycznie trzeba wyczucia, żeby przypadkiem nie skruszyć szyjki.

  5. Kapslownica GRETA nie zakapsluje tych butelek. Jedyne wyjscie to zakrecenie ich oryginalnymi kapslami. :lol:

     

    Bzdura. Wystarczy być ostrożnym, z powodzeniem kapsluję butelki po Carlsbergu Gretą.

     

    Co do samej Grety - Nie mogę na nią narzekać, u mnie radzi sobie ze wszystkimi butelkami bez najmniejszego problemu. Sądzę, że Greta Grecie nierówna, jak już ktoś w tym temacie napisał.

  6. Co do zamówienia z BA to śmieszy mnie to iż moja paczka już 4ty dzień jest pakowana.Zamówienie złożyłem w niedzielę wieczorem i już w poniedziałek gdy sprawdzałem na stronce był status "skierowane do pakowania".Sprawdzam dzisiaj "Skierowane do pakowania". Spodziewam sie wiec bardzo misternie,wręcz artystycznie zapakowanej przesyłkihe he he. Chyba nigdzie tak długo nie pakują paczek. :/

     

    Z tego powodu nie robię już zakupów w BA, tylko przeniosłem się do HB. Dori bardzo szybko przygotowuje paczki i równie szybko dochodzą.

    Może nie mam aż takiego porównania, ale o ile paczka z BA potrafiła od dnia złożenia zamówienia przyjść po całym tygodniu, to raz pilnie potrzebowałem czegoś, zamówiłem z HB i po 2 dniach było już u mnie. 2 razy zamawiałem z BA, 2 razy z HB i prawdopodobnie przy HB już pozostanę na długo. Drugim powodem są słody ze Strzegomia, znacznie tańsze od tych Wayermanna.

  7. My nie lubimy piw mocno nagazowanych, raczej musujące i dlatego przy prawidłowym odfermentowaniu (czyli takim, że drożdżom nie zostanie już nic do jedzenia ;) ) dodajemy do refermentacji ok. 100g cukru na 25l warkę.

     

    Uprzejmie pozwolę się nie zgodzić z tym punktem widzenia, a w każdym razie ja się pod tym nie podpisuję.

    Lubię mocno nagazowaną pszenicę, moją wedle kalkulatora gazowałem na 2,7 i jest bardzo mocno wysycona, co mnie i znajomym odpowiada.

    Jeżeli chodzi o np. bittery, IPA itp. to jak najbardziej się zgadzam, ale np. stouta również lubię przyzwoicie nagazowanego. Kwestia gustu :)

  8. jeśli nie wypije nic więcej, to trawienie etanolu następuje do godziny czasu.

    Ja słyszałem o dwóch godzinach.

    Ja mam dla pewności zasadę taką, że jak najdzie mnie w pracy ochota na piwo, to jedno najpóźniej 4h przed wyjściem. Jeżeli później najdzie mnie ochota na drugie, wtedy samochód zostaje pod pracą i wracam MPK.

     

    Ale się niektórym powodzi, że tak sobie pić w pracy mogą :)

  9. Nie przesadzał bym z tą jakością dróg, nawierzchnia owszem dużo lepszej jakości, ale np. w takiej Irlandii drogi lokalne są wąskie (często samochody mijają się na styk), kręte i bez poboczy, autostrad nie mają tam za dużo. Drogi międzymiastowe biegną często przez miasta, brak obwodnic.

     

    Mówiłem też o takich czynnikach, jak mentalność, a w to wlicza się kultura jazdy.

     

    Dalej nurtuje mnie pytanie dlaczego u nas jest tyle wypadków (bo wiem że to nie wina dróg, a z tym wyszkoleniem to też nie jest tak do końca źle)?

     

    Odpowiedź jest wbrew pozorom prosta - niebezpieczne drogi, ruska kultura jazdy, mizerny poziom wyszkolenia kierowców. Tak, to ostatnie to niezaprzeczalna prawda - kierowca po zdanym egzaminie nic nie potrafi, to jest fakt. Nie potrafi wyprzedzić, nie do końca orientuje się w swoich możliwościach, no i nie ma wyrobionych właściwych nawyków. Jakich? Ano popatrzmy na zmieniony egzamin teoretyczny na prawo jazdy - wiele osób oblewa. A ten egzamin jest prosty, z ciekawości go rozwiązywałem, nie zrobiłem żadnego błędu. Co się w nim krytykuje? To, że jest 15 sekund na zastanowienie i nie można powrócić. A przepraszam, ile jest czasu na zastanowienie się na drodze i czy jeżeli podejmiesz już decyzję i popełnisz błąd, to możesz wrócić i go naprawić? Nie. Możesz się modlić, żeby się nic złego nie stało.

     

    W Finlandii kurs na prawko trwa ponad dwa lata. Kuzyn mojego kolegi mieszka w Finlandii. Gdy się widzieliśmy, to opowiadał mi, że przygotowują ich tak, jakby co najmniej mieli brać udział w rajdach samochodowych. Poślizgi, nie poślizgi, jazda bokiem, skręcanie z przeciwskrętem, wszystko jest. A u nas? Jazda po łuku, ruszanie na wzniesieniu, parkowanie i to w sumie tyle. Żenada, przepraszam bardzo, od kierowców powinno się więcej wymagać.

     

    A to wszystko z powodu komentowanej tutaj juz natury ludzkiej. Jak mozna troche to zawsze znajdzie sie ktos kto przesadzi.

     

    Przepraszam bardzo, ale dlaczego człowiek rozsądny ma być karany zakazami za głupotę innych? Nie podaję tutaj tylko przykładu pijanych kierowców, bo stwierdzenie, którym się posłużyłeś jest niebezpieczne również w innych dziedzinach życia.

     

    Dyrdymały o tym że winą są kiepskie drogi ! Tak to dlaczego jak jest znak ograniczenie do 40 i ostrzeżenie o uszkodzonej nawierzchni to nikt się do tego nie stosuje ???

     

    Nie wiem, jak często i jak dużo jeździsz po Polsce. Ja często robię wielokilometrowe trasy i wiem, że gdybym miał się stosować do wszystkich ograniczeń, to bym chyba wykorkował. Chce mieć również życie poza kółkiem.

     

    Dlaczego wszyscy się oburzyli na policje jak facet stracił zawieszenie na dziurze, a policja mu wystawiła mandat za szybką i nieostrożną jazdę ??

     

    Co to znaczy "szybka, nieostrożna jazda"? Z tego co pamiętam, to gość jechał przepisowo, zresztą, o czym tutaj gadać. Chłop płaci podatki, dochodowy, VAT i akcyzę i to skandal, że musi jeździć po dziurawych drogach.

     

    Po co to jątrzenie na fotoradary > jak jadę przepisowo to żadem mi nie straszny.

     

    Nie da się jeździć dużo i cały czas przepisowo.

     

    Jak wygląda podejście kierowców do ograniczeń prędkości, zakazów wyprzedzania ?

     

    Prędkość ; "kierowca myśli : jest czarna droga(sucha) to pocisnę se ze 30 kim/h więcej"

     

    "Prędkość bezpieczna to wypadkowa warunków drogowych, możliwości samochodu i umiejętności kierowcy. Problem w tym, że do tego nie da się stworzyć przepisów, więc tworzy się je pod 18latka, jadącego maluchem w deszczu na łysych oponach" - Sobiesław Zasada.

     

    Wyprzedzanie : "kierowca myśli : kurka wodna ten dostawczak z przodu wlecze się jak na pogrzebie - wyprzedzę go bo nie będę się tłukł za nim"

     

    Jazda za kimś wolniejszym jest, przynajmniej dla mnie, bardzo męcząca.

     

    Nie zachowanie bezpiecznej odległości od pojazdu poprzedzającego : kierowca myśli - podjadę bliżej żeby go wyprzedzić - i tak jedzie 2 km za tobą...siedząc na tyłku jak rzep na psim ogonie.

     

    A to prawda, to irytujące.

     

    W Szwajcarii zaobserwowałem to samo, co w innych zachodnich krajach, było tutaj przytoczone. Można pić w miejscu publicznym bez żadnych obaw, ale też ciężko natknąć się na delikwentów w różnych wieku, jakich u nas zatrzęsienie, w stołówce uniwersytetu w Bernie można kupić (drogie, bo drogie) Uni-bier, Szwajcarzy piją do śniadania (croissant, kawa, kirsch albo piwo albo lampka wina), potem jadą do pracy-rowerem czy samochodem, w przerwie też wyskakują na małe co nie co, a wypadków tyle, co kot napłakał. Ale kultura spożywania też inna.

     

     

     

     

    Ale nie tylko kultura spożywania.

    Ich mandaty potrafią być naprawdę dotkliwe i bolesne.

    Pracowałem w Szkocji i szef (szkot) mówił mi o mandacie, jaki tam dostał parę lat temu. Zabolało, kilka tysięcy funtów, za przekroczenie prędkości. Sąd mu wyliczył, bo w taryfikatorze się nie zmieścił :D

  10. Na ulotce z którą należy się zapoznać może pisać że lek zawiera alkohol, albo ze może wywoływać zaburzenia psychofizyczne, że w czasie stosowania nie powinno sie prowadzić pojazdów i urządzeń w ruchu.

     

    Najczęściej jest napisane, że może zaburzać, lub zaburza zdolność prowadzenia pojazdów mechanicznych. Co w wypadku, kiedy ja tego nie odczuwam?

     

    Podsumowując w ŻADNYM z tych krajów nie ma tylu śmiertelnych wypadków na drodze pod wpływem alkoholu co w Polsce.

     

    Pytanie: więc o co chodzi?....

     

    Może jednak to my Polacy jednak nie powinniśmy wsiadać za kółko po piwie bo to nam nie służy? Czy jak?

     

    No tak, ale porównaj sobie duńskie, niemieckie, brytyjskie drogi, do naszych rodzimych. Porównaj sobie wyszkolenie kierowców w Finlandii, a wyszkolenie naszych. Porównaj ich kulturę jazdy do naszej.

    Wiele czynników ma wpływ na bezpieczeństwo. Również mentalność ludzi.

  11. Czy można wydzielić tą dyskusję o jeżdżeniu po alkoholu bo stanowi większość w temacie?

     

    W zasadzie swoje już powiedziałem, ale trzeba przyznać, że temat również dotyczy jazdy po alkoholu, wszakże w opisie tematu była o tym mowa :)

     

    proszę, pomóżcie mi zmodyfikować zasypo skoro nie mam karmelowego a mam acramunich, pale ale i wiedeński.

     

    No ale jak to nie masz karmelowego, skoro masz caramunich?

  12. Slonx, aż boję się myśleć jaki był byś ostrożny po np. czterech browarach.

     

    Nie potrafię być bardziej ostrożny, niż po czterech piwach. Wtedy po prostu nie wsiadam za kierownicę :P

    Nie wsiadam nawet po jednym.

     

    Ja nie wiem jak to jest, że przedstawiam swój punkt widzenia i słyszę zarzut w stylu, że będę chlał na potęgę i wsiadał za kierownicę. Napisałem, że zdarzyło mi się prowadzić po piwie, nie w Polsce, a w Wielkiej Brytanii, to obserwuję tego typu ataki. Gdzie tu sens i logika? Według mnie prawodawca brytyjski wie co robi, o czym świadczyć może ich statystyka wypadków spowodowanych przez pijanych kierowców - jest z tym u nich o niebo lepiej, niż u nas, na co oczywiście oprócz kultury jazdy składają się również bezpieczniejsze drogi.

     

    Jazda po alkoholu jest zawsze ryzykiem, bo na powyższe składa się wiele czynników. Można mieć 0,1, ale być zmęczonym, zapracowanym i czuć się jak przy 0,4.

     

    I to jest clou. Organizm reaguje różnie na alkohol i nie da się ustalić rozsądnej granicy dla każdego człowieka. Niemniej jednak jestem dosyć ostrożny w potępianiu człowieka, u którego badanie wykaże obecność alkoholu, ale poniżej tej dopuszczalnej granicy.

    Organizm może nas oszukać, urządzenie do badania już nie. Ono zawsze pokaże co i jak.

    Dla mnie szczególnie zdradliwe jest picie alkoholu w górach. Wożę ze sobą alkomat, na wszelki wypadek. Raz z wujem w Murzasichle trochę daliśmy w palnik, poszedłem spać około północy, o 10 czułem się zadziwiająco rześko i byłem wypoczęty, ale postanowiłem się przebadać i ze zdumieniem zaobserwowałem wynik powyżej 0,5. A przecież czułem się bardzo dobrze.

    Niekiedy łatwo się na to złapać, dlatego jak wiem, że mam jechać następnego dnia, to też piję ostrożnie, z umiarem, najczęściej nic z mocniejszych alkoholi.

     

    Co do problemu pijanych kierowców, to na szybko znalazłem raport, z którego wynika, że nietrzeźwi kierujący spowodowali 8,4% wypadków drogowych w roku 2011. To dużo, owszem. Główną jednak przyczyną było niedostosowanie prędkości do warunków ruchu, po z 2717 aż 1702, więc zachowanie całkowicie przeciwne do mojego, kiedy ja prowadziłem w Wielkiej Brytanii po piwie, bo jak wspomniałem, jeździłem wolniej.

    Dla mnie jednak i tak najpoważniejszym problemem są niebezpieczne drogi, a kampania przeciwko pijanym kierowcom jest pewnego rodzaju odwracaniem uwagi od istoty problemu. Najłatwiej jest udawać, że się z tym problemem walczy, podczas gdy tak naprawdę nie da się go całkowicie wyeliminować, bo patrole musiałyby pracować non stop na większości ulic, a na to zwyczajnie nie ma pieniędzy.

    Najpoważniejszym problemem są właśnie drogi i nasza polska kultura jazdy. Bo aż 82,9% wszystkich wypadków miało miejsce na drodze jedno jezdniowej, dwukierunkowej, zaś aż 72,8% wypadków miało miejsce na obszarze zabudowanym i żeby było weselej, również najwięcej wypadków było na prostych odcinkach dróg.

    Dla mnie to jest jasne, że mamy zwyczajnie niebezpieczne drogi, a pijani kierowcy co prawda dolewają oliwy do ognia, natomiast nie są głównym problemem. Jak widzę polityka gadającego o problemie pijanych kierowców to aż chciałoby się rzucić mu w twarz, że ten problem byłby znacznie bardziej znośny, gdyby np. zamiast gadać po próżnicy, zbudowali porządną wylotówkę z Krakowa na Warszawę, a w ogóle to powinny być na całym tym odcinku dwa pasy, bo jak często tą drogą jeżdżę, tak zawsze sukcesem jest, jak w ciągu godziny dojadę od granic Krakowa do Jędrzejowa. Po drodze oczywiście nieraz będąc spychanym na pobocze przez tiry, ciężarówki, dostawczaki, przedstawicieli handlowych, czy zwyczajnych pędziwiatrów.

     

    Dalej będę się upierał przy zdaniu, że jak kolega zbynieks chce jechać po jednym piwie o zawartości 1% to nic złego się nie stanie, bo na pewno tego dopuszczalnego limitu nie przekroczy. Oczywiście zakładam, że jest ostrożnym, kulturalnym kierowcą, bo jeżeli jeździ jak wariat, to nie ma znaczenia, czy wypije, czy nie, prędzej czy później i tak kogoś zabije.

  13.  

    Popieram kolegów, którzy piszą o 0,00 promila. To, że a granią są inne limity niczego nie zmienia. Ja na razie nie mam problemów z odmówieniem sobie browarka, jeśli wiem, że będę np. gdzieś jechał bolidem. Mam wrażenie, że to takie tworzenie sobie furtek w zasadach, najpierw harcerskie do obiadu, potem może inne - mocniejsze bo limit większy.

     

     

    W myśl tej zasady, można potępić każdego kierowcę, który kupuje tzw. piwo bezalkoholowe. Żeby było jasne, ja też nie wsiadam po alkoholu za kierownicę. To mi się zdarzało wyłącznie w Wielkiej Brytanii i zaledwie trzy, cztery razy. Po jednym. W Polsce nie robię czegoś takiego, z powodów zarówno prawnych, jak i względów bezpieczeństwa, bo u nas na drodze to wolna amerykanka, brak współpracy i nieustanna walka, a ja mimo iż kończę pracę o 16, to nieraz muszę być dyspozycyjny gdzieś tak do 20, bo być może będę gdzieś musiał pojechać.

    Chodzi jednak o to, że są limity i słusznie, bo czasem głupie leki potrafią zawierać % i wtedy zero promila jest niemożliwe. Sam stosuję na dolegliwości żołądkowe balsam kapucyński. Jest to mocny alkohol i pomimo, że to tylko jedna łyżka, to badanie nawet kilkanaście minut po spożyciu potrafi to wykazać, tyle że właśnie poniżej tego limitu. Tak naprawdę każdy inaczej reaguje na zawartość alkoholu w organizmie, a ten limit 0,2 to granica, w której u większości ludzi praktycznie nie widać wpływu alkoholu na zachowanie., bądź ten wpływ jest marginalny.

    Piłeś - nie jedź to dobra zasada, nie mówię, że nie. Mimo wszystko, 1% piwo to tyle co nic. Człowiek z moją tuszą nawet nie poczuje, że coś wypił i nie będzie to miało wpływu na moje zachowanie. O wiele ważniejsze jest to, jakim człowiek jest kierowcą, bo szczerze powiedziawszy, są ludzie, którzy nawet na trzeźwo nie powinni wsiadać za kierownicę, a jednak prawo jazdy dostają. Nie zamierzam potępiać kolegi za to, że wsiądzie po tak słabym piwie za kółko. Sam myślałem o uwarzeniu czegoś w tym stylu, żeby mieć np. na wycieczki rowerowe. Na rowerze też pod wpływem nie jeżdżę, a jednak takie piwko na pewno by mi nie zaszkodziło.

     

    A z jeżdżeniem ostrożnie po alkoholu to się ubawiłem :ble:

     

    Ale dlaczego? Sytuacja mnie wtedy zmusiła do wejścia za kierownicę, a wiedziałem, że wypiłem jedno piwo. Mimo, że limit w Wielkiej Brytanii to 0,8 to czułem się z tym niekomfortowo, dlatego jeździłem wolniej.

     

    Takich co jeżdżą po "harcerskim" policja rocznie zatrzymuje 16 000... W myśl prawa to przestępstwo, świadomie jedziesz po alkoholu - odebranie prawka. Tyle w temacie.

     

    Poprawka. Jest stan wskazujący na spożycie, czyli 0,2 - 0,5 promila i jest to wykroczenie. Powyżej 0,5 to przestępstwo, zgoda.

    Poza tym, w razie kolizji czy wypadku, można mieć o wiele większe problemy. Wiadomo, wyrok, zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych, a ponadto firma ubezpieczeniowa nie bierze odpowiedzialności za jazdę, czyli może się upomnieć o zwrot odszkodowania, które wypłaciła z polisy sprawcy. To może być nawet dożywotnia renta.

     

    Ja się zgadzam: Piłeś - nie jedź. Dopuszczam jednak drobne "ale". Tylko drobne, bo nie można przesadzać.

     

    Na koniec - pamiętam badania sprzed kilku lat (nie wiem, czy coś się zmieniło) gdzie porównywali dopuszczalne limity obecności alkoholu we krwi, odsetek pijanych kierowców, liczbę zabitych w takich wypadkach itp. W Polsce, gdzie mamy limit 0,2 było kilkunastu zabitych na 100 tysięcy, w Wielkiej Brytanii, gdzie był limit 0,8 dwukrotnie mniej. Mniej również w Szwajcarii czy Finlandii, nie mówiąc o Austrii czy Niemczech. A limity mają wyższe. Mniej też u nich ludzi jeździ po alkoholu.

     

    Największym problemem jest to, że mamy fatalne, niebezpieczne drogi, które na wielu mniej cierpliwych kierowcach wymuszają patologiczne zachowania, jak wyprzedzanie na trzeciego, zmuszanie innych kierowców do zjechania na pobocze, wyprzedzanie na skrzyżowaniach czy przejściach dla pieszych, lub gdy brak widoczności, ale też przeginanie w drugą stronę, jazda z niebezpiecznie wolną prędkością, czy duża niepewność za kierownicą i w konsekwencji, nieprzemyślane manewry. To jest najpoważniejszy problem, a nie ktoś, kto jedzie mając 0,2 promila, bo nie tacy ludzie powodują śmiertelne wypadki, chyba, że dopuszczają się wyżej wymienionych zachowań, ale na to już alkohol nie ma wpływu.

  14. Generalnie to wygląda w ten sposób ,że do wody w ilości 10ml/gram wsypujemy drożdże .Wsypujemy po powierzchni i zostawiamy na ok 15 min. po tym czasie spokojnie mieszamy całość. po ok 30 min od momentu dodania drożdży możesz je użyć do zaszczepienia warki.. Różnica temp wody powinna być nie większa niż 10 stopni.

     

    Ha, nawet nie widziałem :)

    Dotychczas po prostu wsypywałem drożdże do szklanki z wodą, od razu mieszałem, aż do uzyskania właściwej konsystencji i wlewałem do fermentora, nie czekając na nic.

    Pewnie to był błąd, chociaż zawsze fermentacja startowała bez problemu, po paru godzinach :)

  15. Nie wiem jakie masz BLG końcowe, ale u mnie stout stał na przedłużonej burzliwej, łącznie 4 tygodnie (na tych samych drożdżach). Sądzę, że twojemu piwu też nie zaszkodzi tak długa fermentacja. Natura to natura, niech zrobi swoje, nie należy się spieszyć, bo i po co?

    2 tygodnie to według mnie bardzo krótko.

     

    Co do butelkowania - dobry i sprawdzony wśród forumowiczów sposób to ten, o którym wspominał kolega Lusterko, czyli przygotowanie syropu.

    Najlepiej użyć programu http://www.piwo.org/files/file/13-kalkulator-rezerwy-brzeczki-do-refermentacji/ do obliczenia cukru bądź rezerwy, by osiągnąć odpowiednie nagazowanie. Ja mieszam ten cukier w 1l wody, wlewam wrzący do fermentora z kranikiem, czekam trochę aż ostygnie i na to dekantuję zielone piwo znad osadów, robiąc wir, dzięki czemu nie trzeba go mieszać.

    Zrobiłem tak bittera, stouta i hefe-weizena, w żadnym nie miałem przegazowanego piwa. Polecam zatem tę metodę.

     

    A tak na marginesie, odpowiedzi na zadane przez ciebie pytania nie raz pojawiały się na forum, wystarczy poszukać :)

    No i witamy :)

  16. Z tym wsiadaniem, po piwie, za kierownicę do auta z rodziną, to bym nie przesadzał.

     

    Ja rozumiem rozmaite obiekcje, ale bez przesady. U nas jest limit 0,2 promila, a kolega chce uwarzyć piwo o zawartości 1% alkoholu. To bardzo mało i po takim piwie może śmiało od razu wsiąść za kierownicę, bo tej dawki nie przekroczy.

    W innych krajach są wyższe limity. Np. w Wielkiej Brytanii, jeżeli dobrze pamiętam 0,8 promila, w Niemczech 0,5%, w Austrii chyba też.

    Wszystko zależy od tego, jak się człowiek zachowuje za kierownicą. Ja, gdy pracowałem w Wielkiej Brytanii, to miewałem kilka razy przejażdżkę po piwie. Mając na uwadze to, że alkohol osłabia reakcję i wpływa negatywnie na koordynację ruchową, jeździłem ostrożniej, wolniej i uważniej, niż gdy jeżdżę całkowicie trzeźwo. W Polsce sobie na coś takiego nie pozwalam, ze względu na inną kulturę jazdy, no i nasze prawo, które nie pozwala na taką zawartość alkoholu we krwi.

    Niemniej jednak piwo o zawartości 1% alkoholu to piwo zaledwie o 0,5% mocniejsze od tego bezalkoholowego. W czym więc problem? Ja czegoś takiego nawet nie poczuję, sądzę, że kolega też nie.

  17. Jak mawia klasyk "Jeśli nie wiadomo o co chodzi to na pewno infekcja" :smilies:

     

    Dlatego ja bym wylał, ale ja to jestem zboczony pod tym względem. ;)

     

    No to wylewam, systematycznie, po butelce. Najpierw do kufla, potem do gardła i trochę mnie martwi, że tak szybko się kończy :P

     

    A tak poważnie, to jestem niemalże pewien, że to nie jest infekcja, tylko coś w wodzie.

  18. Ten nalot na powierzchni piwa jest chyba znakiem firmowym mojego browaru. W dotychczasowych 3 warkach się z nim spotykałem, co mnie jednak zastanawia to to, że nie psuje ani smaku, ani aromatu, a w butelkach go nie ma.

    Był w bitterze, był w stoucie, butelkowałem też pszenicę i również go zauważyłem, chociaż na tak jasnym piwie był ledwo dostrzegalny.

    Mnie się wydaje, że to od wody. Gdy robię herbatę, to pojawia się dokładnie taki sam nalot, jak herbata wystygnie. Trochę to dziwne, że mam go po zakończeniu fermentacji, ale jak powtarzam, nie psuje on piwa.

    Ciągle mnie zastanawia, co to jest, ale chyba na przyszłość po prostu nie będę się nim przejmował, skoro piwa to nie rusza.

  19. A co konkretnie Ci się posypało? Weizen z tego co wiem to piwo pszeniczne, a te z tego co czytałem lubią sprawiać niespodzianki podczas filtrowania...

     

    Chyba lubią sprawiać niespodzianki, filtrowanie mojej ostatniej pszenicy trwało parę godzin, pojęcia nie mam dlaczego, po prostu utknęło i co bym nie robił, jak nie mieszał itp. to ruszało tylko na chwilę, a potem znów stawało. Umordowałem się jak cholera, chociaż teraz piję pyszną pszenicę, przy której każda sklepowa może się schować.

     

    Co do warzenia, to obrałeś bardzo ambitny plan. Ja zanim się zabrałem za zacieranie, czytałem tygodniami to forum. Byłem pewien, że wiem całkiem sporo, ale za każdym razem przytrafiały mi się różnego rodzaju niespodzianki. A to przy pierwszej warce pęknięty fermentor z kranikiem i pełna prowizorka przy filtracji, stout w sumie był bezproblemowy, gdyby tylko mi rodzina cały czas głowy nie zawracała, a to przy pszenicy baaaardzo długi czas scukrzania, bo popełniłem błąd przy dekokcji, a później wspomniana filtracja. Jutro warzę full aroma hops i powiem szczerze, że mam nadzieję, iż tym razem nie będzie wpadki i uwinę się szybko z tym wszystkim. Ale to tylko w teorii. W teorii to w poprzednich warkach chciałem zostawić do schłodzenia na balkonie, by rano przed pójściem do pracy móc w spokoju zadać drożdże, a w praktyce kończyłem tak późno, że musiałem z tej roboty urywać się na godzinę, żeby to zrobić koło południa, bo wcześniej było za gorąco.

    Dodatkowo dochodzi sprzątanie, mycie, krzątanie się z tym wszystkim... Jak nie masz pomocnika, to będzie z tym krucho. 3 warki w jeden dzień to jak dla mnie plan niewykonalny, wydaje mi się, że 2 warki (przynajmniej jak na mój warsztat i wprawę) to byłby sukces. Ty jak wspominasz, nie masz doświadczenia z zacieraniem, dlatego sądzę, żebyś dał sobie spokój i warzył po jednej na dzień, aż wejdzie ci to wszystko w krew i nie będzie stanowiło żadnych problemów.

    Rób zresztą jak chcesz, jak nawarzysz piwa, to sam będziesz musiał je wypić :P To twoje słody, twój czas, twoja energia i twoje pieniądze, ale jak podkreślam, ja bym się nie zdecydował na taki krok.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.