Syntetycznie masz tutaj. Od razu rozwiejesz sobie kilka innych wątpliwości.
Zwykle w takim hotelu czy w restauracji w Rynku, koncern płaci ładną kasę za to, żeby to jego piwo było tam polewane. W związku z tym grafiki czyszczenia instalacji są też inaczej układane dla knajpy w Rynku we Wrocławiu, a inaczej w blaszaku w Pcimiu Dolnym. W tym drugim ponadto czasami koncern w ogóle nie chce współpracować i każe się właścicielowi cieszyć, że mu szklanki dostarczy. Druga różnica jest taka, że drogie restauracje zwykle są klimatyzowane, osiedlowe blaszaki zwykle nie. Trzecie, w wielkim hotelu nikt nie będzie się bawił w podpinanie Tatry zamiast Żywca, tam 0,5L piwa kosztuje 8-12zł, czy podłączą tam piwo za 1zł/0,5L w zakupie, czy za 2zł/0,5L nie ma większego znaczenia. W blaszaku gdzie piwo kosztuje 3,5zł, 0,5-1zł robi kolosalną różnicę.
Jeden ma klimę na sali sprzedaży i na magazynie, innemu słońce wali przez okno na półkę z piwem. Jeden zamawia piwo na bieżąco, drugi bierze 3 palety (żeby dostać np. 10 zgrzewek gratis), a potem sprzedaje to pół roku.
Bo to są bzdury. Nikt w browarze nie bawi się w 3 kategorie jednego piwa. Tzn. bawi się, ale te zabawy są oficjalne - piwo najlepsze (wg nich) nazywa się Heineken/Perroni/Carlsberg/Pilsner Urquell, piwo bardzo dobre to Żywiec, Lech, piwo dobre to Warka/Tyskie, trochę gorsze to Żubr, Tatra, Harnaś itd.
W hurtowni nikt się nie będzie babrał z rozcieńczaniem piwa. Ale już zapominanie o zasadzie FIFO (pierwsze weszło, pierwsze wyszło) jest nagminne. No i np. przyjeżdża sobie piwo w beczkach w lipcu z datą do października. No ale w lipcu jest młyn i zastawili to piwo paletą z puszką, no to sobie stoi. Pod koniec października ktoś je znajduje. Tutaj zmiana daty nie jest specjalnie trudna. No i jedzie sobie piwo do lokalu po kilku miesiącach w nieklimatyzowanej hurtowni.
A z reguły jest tak, jak piszą koledzy wyżej, te koncernowe piwa już takie kiepskie są.