Fajny patent na oponkę to 6 weidera, albo jej jogowy odpowiednik (kobita mi pokazała). Nie obciąża wcale kręgosłupa (jak zwykłe brzuszki), a wygląda banalnie - leżąc dwa kolana w górę, kąt prosty i tak się dociągamy. Gwarantuję, że po pierwszych 15stu czuć jak dawno nie ćwiczyliśmy "kaloryfera".
Ja tak zaczynam dzień, robię 120 takich (trwa to szybciutko), koło 60ciu skośnych (raz do jednej, raz do drugiej nogi). ]
Biegam albo śmigam na rowerze, zależy od dnia (ale do pracy od miesięcy już tylko rower) - co jest naprawdę mega ważne to dobra rozgrzewka przed biegiem. Naprawdę dobra, z rozciąganiem, skłonami itd - trudno o kontuzję. Jak ktoś się na początek źle czuje biegając (zadyszki itp - ja np biegając po 10km w godzinę codziennie dalej jarałem jak smok) polecam na początek minutówki - 1min chodu, 1min biegu. I tak przez jakiś czas, potem zmiana proporcji na rzecz biegania.
I to nie chodzi tylko o chudnięcie, ale przede wszystkim o samopoczucie. Ja dzięki temu przestałem potrzebować porannej kawy, jestem bardziej wyspany i w ogóle. No, i praktycznie już nie palę