Skocz do zawartości

Pierre Celis

Members
  • Postów

    4 691
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    7

Treść opublikowana przez Pierre Celis

  1. Piwne Imperium jest tego świetnym przykładem Próbowałem parę lat temu grać w Beer Tycoon. Niestety gra była beznadziejnie zrobiona, najprawdopodobniej kod został wyklepany na kolanie gdzieś w górach Peru, a następnie przepisany przez wietnamskiego zbieracza ryżu, więcej czasu nie działała niż działała. Moja cierpliwość skończyła się po dwóch dniach. Natura jednak nie znosi próżni i było to tylko kwestią czasu aż pojawią się inne gry o tej tematyce. Fakt, że będzie to planszówka i to w dodatku polskiego autorstwa cieszy jeszcze bardziej. Wspomnianą grą jest Piwne Imperium. Chłopaki zaczęli od zrobienia szumu na FB, po lakonicznych wpisach większość sądziła, że oto powstaje nam kolejna inicjatywa piwowarska. Co najmniej kontraktowa, a może i „na własnym”. I wtedy myk – elegancka planszóweczka. Od razu się uradowałem. Planszówki z natury rzeczy są grami towarzyskimi, a jako element socjalizujący lubią też element pokrewny – piwo. Dodatkowo sam lubię ciornąć od czasu do czasu w Talisman:Magia i Miecz czy Świat Dysku Ankh Morpork. Z tego ostatniego nawet zdążyło pojawić się na fanpejdżu zdjęcie z jednej z zaciekłych rozgrywek. Jak tylko poszła w świat się informacja o beta testach w warszawskiej Chmielarni od razu zarezerwowałem termin. Takiej zabawy nie mogłem ominąć. Zresztą udało się zorganizować blogerski stolik, w rozgrywce uczestniczyli jeszcze Adela z Gotowenapiwo.pl, Karolina z Oldfashionedgirl.pl oraz Andrzej z jestKultura.pl. Wszyscy zaprawieni w bojach planszówkowych, chociaż uczciwie trzeba przyznać, że Andrzej najbardziej. Piwne Imperium robi wrażenie. Ilość elementów może początkowo lekko przerażać. Multum kart, tokenów, znaczników wymusza na grających wybranie odpowiedniej przestrzeni do rozgrywki. W warunkach domowych podłoga będzie idealna, zresztą to taki standard. W mentalnym ogarnięciu wszechogarniającego dobrobytu pomógł jeden z autorów. Rzeczywiście, po dwóch rundach cały system staje się dosyć intuicyjny i mogę tylko pogratulować wyobraźni w ogarnięciu tego co mogło stać się niezłym chaosem. Nie chcę na razie robić pełnej recenzji z prostego faktu – cały czas trwają testy. Już wiadomo, że część elementów zostanie zmieniona. Podrzucę więc ode mnie trochę wniosków po 6 rundach: Trzeba bardziej zachęcić do korzystania z Punktów Doświadczenia. Na zakończenie miałem ich pokaźny stosik i zerową motywację do zrobienia z nimi czegokolwiek sensownego. Zdecydowanie jest za mało surowców (woda i opakowania) oraz energia. O ile w przypadku słodu czy chmielu nie zdarzył się brak, tak woda i energia były przedmiotami wyjątkowo deficytowymi. Rozumiem oczywiście tłumaczenie, że tak jest w przyrodzie, ale jednak ten parametr jest aktualnie za bardzo wyśrubowany. Karty Zdarzeń pozytywne i negatywne – świetna sprawa. Samo życie. Testowe karty lokali rokują na przyszłość, będzie można rozwijać ciągle grę o dodatki. Tak samo karty receptur z browarów rzemieślniczych, zawsze wprowadzi to powiew świeżości do gry. Krótkie podsumowanie – już wiem, że Piwne Imperium zagości na mojej półce w domu. Kibicuję chłopakom w wystartowaniu tego projektu. Sama rozgrywka jest wciągająca, czas płynie wyjątkowo szybko w trakcie walki o rząd dusz piwoszy, a sama tematyka jest bliska sercu. Dodatkowo podoba mi się szata graficzna, stylizowana na gry z serii Tycoon. Wyświetl pełny artykuł
  2. czyli jak wzrost wysokości kaucji ostatecznie rozwali system. Kiedy pisałem o butelkach teoretycznie zwrotnych, odezwały się w komentarzach głosy, że największym problemem jest zbyt niska kaucja za butelkę. Wg niektórych kaucja powinna być znacznie wyższa, najlepiej w okolicach złotówki, to by … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  3. czyli czym się różni świeży chmiel od mokrego? Kolejne i na jakiś czas ostatnie piwo z Sierra Nevada. Celebration Ale, omijałem ze względu na jego nazwę i etykietę. Byłem po prostu przekonany, że jest to piwo świąteczne – ciemne, słodkie … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  4. oni operują na wyższym poziomie Jak już zdarzyło mi się wspomnieć burgerownie są nowym hitem. Trochę żartem a trochę serio można stwierdzić, że narodziła się scena burgerów rzemieślniczych. Taka zdrowa kontra do kanapek dostępnych w sieciówkach. Każdy lokal będzie miał swoją specyfikę, ale jest jeden który niezmiennie króluje na mojej liście mięsnych przebojów. Tym lokalem jest tytułowy Barn Burger. Nie wiem co oni tam robią, czy dodają pyłu z wróżek, ekstraktu z różowych jednorożców czy kokainy. Faktem jest, że doznania płynące z wgryzienia się w jeden z ich majstersztyków sztuki kulinarnej powodują nagły i niespodziewany wyrzut dopaminy. Co przydaje się szczególnie przy cięższych kalibrach. Zresztą jest z czego wybierać, oprócz standardowej oferty co jakiś czas wprowadzane są dwa burgery sezonowe. Rozłóżmy więc medalowego burgera na czynniki pierwsze. Bułka – wyobraźcie sobie, że bułka może być przedmiotem zażartych sporów. Barn Burger poszedł w słodkie, maślane bułki do burgerów. Nie wszystkim to odpowiada. I to pewnie są ci sami ludzie, którzy nie lubią szczeniaczków i kociąt. Pomysł może wydawać się na pograniczu szalonego, ale delikatna słodycz bułki idealnie komponuje się ze smakiem mięsa, bekonu czy sosu. Dodatkowy plus za to, że nie jest to „wydmuszka” tylko solidna, gęsta buła. Warzywa – nie zdarzyło mi się trafić na padnięte, zawsze są idealnie świeże. Krowa je trawę, więc w burgerze musi być trochę zieleniny, logiczne. Poza tym zdrowo, ponoć. Bekon – bezdyskusyjnie najlepszy bekon jaki w życiu jadłem. Chrupki, o wyraźnym smaku, domawiam go nawet do burgerów w których nie został przewidziany. Dodatki – czy to będą krążki cebulowe, sosy, ser, jest pewność, że całość będzie świeża, idealnie komponująca się zresztą składników. Przykład – „Burger jego mać”: burger 200 gr, warzywa, camembert, żurawina z jabłkiem, roszponka i chrupiące krążki cebulowe. Oczywiście ja jeszcze dorzucam bekon, jego nigdy za wiele. I oczywiście najważniejszy składnik – mięso. Zrobienie idealnego mielonego do burgera jest wiedzą tajemną a poważną. Zaczynając od odpowiedniej jakości mięsa z idealną zawartością tłuszczu, po jego doprawienie, kończąc na kunsztownym wysmażeniu. Nie zdarzyło mi się jeszcze trafić u tych magików na chrząstkę, niedoprawione/przeprawione czy źle wysmażone mięso. Zawsze jest 11/10 i piękne medium. Burger jest soczysty i pełny smaku. Oczywiście to nie wszystko. Każdy burger ma jeszcze fryty (idealnie dobrana odmiana ziemniaka, poza tym fajny patent z pieprzem), sałatkę (wrócił Coleslaw i to w lepszej odsłonie), salsę i sos BBQ (zacny). Przy okazji frytek, żałuję że nie zrobiłem ostatnio zdjęcia. W internetach można znaleźć całe rozprawki odwróconej inżynierii na temat idealnych frytek – pęcherzyków i odpowiedniego stopnia chrupkości skórki i delikatności wnętrza. Ciekawe czy w Barnie je czytali, bo idzie im to diablo dobrze. Wyszły mi straszne peany na cześć knajpy, ale ostatnio bywam tam tak często, że gdyby nie wielokrotne podnoszenie ciężkich przedmiotów, a potem ich opuszczanie kilka razy w tygodniu spasłbym się już równo. Szczególnie, jeżeli zamawia się ByPass’a. Albo jak się już zdarzyło raz – potrójnego ByPass’a. 600g krowy, potrójny bekon, potrójny ser. Nie wiem jakim cudem udało mi się pochłonąć takiego burgera i przeżyć. Był to jeden z bardziej brawurowych pomysłów jakie miałem, a brawura niekoniecznie jest sensowna. Reasumując, jeżeli najdzie Was ochota na solidnego burgera warto zawitać w gościnne progi tej knajpy. A jeżeli jest akurat piątkowy albo sobotni wieczór istnieje duża szansa, że właśnie będę pochłaniał podkładkę przed udaniem się do Kufle i Kapsle, które jest o rzut beretem. Jeszcze jedno – jest nowy sezon czasówek w pochłanianiu. Ja jeszcze się nie zdecydowałem, chyba musiałbym się dzień przegłodzić. Natomiast warto wspomnieć, że niezmiennie w tej konkurencji króluje Pete Czerwiński, czyli Furious Pete. Wyświetl pełny artykuł
  5. czyli jak wygląda sędziowanie na największym piwnym konkursie w Europie. European Beer Star to największy konkurs piwny w Europie i trzeci (po dwóch amerykańskich) na świecie. Co stało się już regułą, w tym roku po raz kolejny padł rekord zgłoszeń … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  6. czyli pijemy Münchner Gold z Hacker-Pschorr i obalamy mity na temat Reinheitsgebot. Ostatnia już część naszych degustacji z serii Münchner Reise (cześć pierwsza, część druga). Do tej pory wynik był 3:0 dla Bawarii. Czy Export z dużego browaru podtrzyma tę … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  7. czyli o niemieckim rynku piwa przy König Ludwig Weissbier Hell. Kolejnym piwem było König Ludwig Weissbier Hell, a przy jego degustacji ucięliśmy sobie pogawędkę na temat niemieckiego rynku piwa. Jak Niemcy zapatrują się na piwną rewolucję, amerykańskie chmiele i czy … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  8. jakim prawem ja się grzecznie pytam? Cyrk to delikatne określenie na to co ostatnio się dzieje w pewnych rejonach piwnej branży. Zastanawiałem się czy w ogóle na ten temat pisać, ale jednak jest to ważne zarówno ze strony konsumenckiej jak i sporej części producentów. Stara zasada „kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą” ciągle jest aktualna i nie można tak po prostu machnąć ręką na niewątpliwie negatywne zjawiska. Śledząc nowinki z branży pewnie udało Ci się natrafić na wyjątkowo mało wysublimowane stwierdzenie iż „piwa rzemieślnicze mogą mieć wady, bo są rzemieślniczymi i w tym ich urok. I mają być drogie, bo i tak ludzie kupią”. Trafnie to podsumował Przemek pisząc, że w takim razie znak „Piwo rzemieślnicze” na butelkach Pinty należałoby raczej traktować jako ostrzeżenie niż zachętę do kupna. A chyba nie o to w tej zabawie chodzi? Może trochę pracy u podstaw. Pisałem już o piwach rzemieślniczych jako nowej modzie, gdzie rzeczywiście na rynku będą piwa rzemieślnicze, ale i cała masa podszywających się pod nie. Czym jest ten mityczny rzemieślnik? Według Słownika Języka Polskiego jest to „drobny wytwórca produkujący lub naprawiający różne przedmioty ręcznie lub z udziałem prostych narzędzi„. OK, nie ma tutaj napisane nic o jakości. Szczęśliwie jest jeszcze słownik zwyczajowy, znaczenia które rozumiemy automatycznie. Rzemieślnik miał być gwarantem jakości. Owszem zapłacimy więcej, ale jednocześnie wymagamy lepszej jakości niż w masowo produkowanych towarach prosto z półki w sklepie. Dodatkowo w bardziej cywilizowanych czasach rzemieślnik musiał być zrzeszony w cechu, co miało swoje korzyści. Sam jestem genetycznie wręcz nieskory do zrzeszania się gdziekolwiek, decyzję o zapisaniu się do PSPD podejmowałem przez kilka miesięcy po gruntownym rozważeniu wszystkich za i przeciw, ale coraz częściej nachodzi mnie myśl, że przydałby się Cech Piwowarów. Skoro nawet jest Cech Bioenergoterapeutów, Radiestetów i Astrologów to wydaje mi się, że byłaby to mniej egzotyczna opcja. I wtedy przechodzimy płynnie do innego świetnego określenia. Partacz, inaczej przeszkodnik. Rzemieślnik nie zrzeszony w cechu, wg SJP „osoba robiąca coś źle, nieudolnie„. Piwa ewidentnie spartaczone jak najbardziej się trafiają. Tylko czemu nadal są określane rzemieślniczymi? Myśl by „urokiem” piwa rzemieślniczego był właśnie brak stałości i możliwe wady przy jednocześnie wysokiej cenie niepełnowartościowego produktu jest dla mnie absurdalna. Powiedzmy sobie szczerze, piwa rzemieślnicze nie są tanie. Piwo kosztujące od 7pln wzwyż za butelkę nie jest tanie. Można odprawiać czary, zaklinać rzeczywistość, ale aktualnie się tego nie zmieni. Nie w obecnej sytuacji gospodarczej. Oczywiście w wielu przypadkach taka cena jest uzasadniona. Jaki jest jednak sens ryzykowania kupna piwa za takie pieniądze, jeżeli nie mamy pewności czy piwo będzie pełnowartościowe? Produkty ekskluzywne, nie pierwszej potrzeby mają właśnie cechować się ponadnormatywną jakością. Dlatego je kupujemy. Dlatego takie produkty mają sens. Czy bylibyśmy zachwyceni stołem wykonanym u „rzemieślnika”, który ma krzywy blat i każdą nogę innej długości? Lepiej przecież byłoby iść do IKEA i kupić coś sprawdzonego. Kupujemy piękny sportowy samochód za pełną kwotę, a tu okazuje się, że to wyklepany w stodole kit car. No, ale w końcu rzemieślniczy. Czy przykład z ostatnich miesięcy – powstające jak grzyby po deszczu burgerownie. Burger, wydawałoby się prozaiczne jedzenie. Bułka, warzywa, wołowy kotlet mielony. A jednak w takich knajpkach burgery kosztują po kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt złotych i klienci walą drzwiami i oknami. Przecież mogą pójść do którejś z sieciówek i kupić sobie hamburgera za kilka złotych. Zresztą jak się zastanowić to jest właśnie doskonały przykład i doskonała analogia. Dlatego, że te burgery są niesamowite, są absolutną orgią smaków jak również cieszą estetycznie sprawia, że jesteśmy w stanie tyle za nie zapłacić. Ale gdyby się okazało, że zapłaciliśmy tyle dukatów za nic szczególnego? Z zepsutym mięsem, źle pachnące, przypalonym kotletem i zwiędłymi warzywami? Czy ktokolwiek byłby wtedy w stanie wmówić, że to taki urok, no bo burgery rzemieślnicze, a poza tym zdarzyło się to zdarzyło i po co jęczeć? A poza tym to nie ma co burzy robić, bo ludzie inwestują pieniądze, spełniają swoje marzenia, a tu przyjdzie taki i powie, że nie dość że paskudne to jeszcze drogie? Dlaczego więc zgadzać się na taką sytuację w przypadku piwa? Gwiazdki Michelin w przypadku restauracji mają być gwarancją najwyższej możliwej jakości. Wpadki nie mogą mieć miejsca. Tak samo znak „piwo rzemieślnicze” ma być taką gwarancją. Są browary, które o to dbają. Są i takie, którym jest to obojętne, bo to hajs ma się zgadzać. Do czego zmierzam – nie dawajcie sobie wmówić, że rzemieślniczość=bylejakość i przypadkowość. Porządny piwowar, porządny producent cały czas pracuje nad swoim warsztatem, renomą czy zadowoleniem klientów. Wiadomo, że na etapie w którym aktualnie są browary kontraktowe dbanie o takie sprawy w nieswoim browarze jest utrudnione. Ale się da. I to robią. Czego wszystkim nam życzę. Co sądzicie o takiej sytuacji? Wyświetl pełny artykuł
  9. czyli Lagerbier Hell z Augustiner Bräu i Altenmünster Brauer Bier Hopfig Herb. W ubiegły weekend wraz z Krzysztofem Lechowskim sędziowaliśmy podczas European Beer Star 2014. Jest to największy konkurs w Europie i trzeci największy na świecie. W tym roku zgłoszono 1512 … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  10. czyli piwo klasztorne, to nie tylko Belgia i Trapiści. Zasadniczo nie publikuję wpisów w niedziele i święta, ale ten idealnie pasuje na Dzień Pański. Włoscy Benedyktyni świętują pierwszy rok działalności browaru Birra Nursia w miejscowości Norcia. Ciekaw jestem czy kiedykolwiek doczekam … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  11. czyli czy warto być udziałowcem BrewDoga? Electric India to piwo, które powstało przy aktywnym udziale akcjonariuszy BrewDoga. Stworzyli oni wspólnie recepturę i wzięli udział w warzeniu. Powstałe piwo ochrzczono mianem hoppy saison, czyli można zaryzykować tezę, że będzie to nowofalowy … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  12. miało być najdroższe, to chyba jest. W ankiecie wybierz piwo dla kopyra 2. pierwszą pozycję zajęła kategoria „najdroższe jakie masz” i póki co wychodziło, że zignorowałem Wasze głowy…. Bynajmniej. Jest. Jest, najdroższe jakie mam, czyli Mokah z Southern Tier. Czy … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  13. Spędzając nieco dłuższy długi weekend na łonie beskidzkiej przyrody, wędrując po górach, racząc się pysznym piwem nad Jeziorem Międzybrodzkim i rozmyślając o życiu i świecie, doszedłem do mało oryginalnego wniosku, że po roku działalności bloga, powinienem wprowadzić w nim kilka zmian. Niektóre z nich będą drobne, kosmetyczne, a niektóre wręcz rewolucyjne. Część zmian wejdzie w […] Wyświetl pełny artykuł
  14. czy może antyalkoholowej histerii? Zdaję sobie sprawę, że tym tematem jadę trochę po bandzie, ale taka ma też być formuła cyklu 1000 IBU, więc zapnijcie pasy, otwórzcie piwo i jedziemy* z koksem. Na piwnych blogach piwnych czy forach bardzo rzadko pojawia … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  15. pierwsze polskie barrel aged beer Degustację Chateau z Artezana mogłem uskutecznić, dzięki ofiarności kolegi Vampira, który podarował mi butelkę ze swoich zapasów. Jak zatem smakuje pierwsze polskie piwo leżakowane w dębowej beczce po winie? Czy beczka po winie z Bordeaux … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  16. A raczej wracam do pisania w natemat.pl Z dniem dzisiejszym wracam do pisania o piwie, ale żeby nie było to takie sztampowe, to wymyśliłem sobie, że nie będę pisał u siebie na blogu, a wyjdę z tym do ludzi. Zdecydowałem … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  17. Wielka wrzawa w piwnym środowisku. Piwna rewolucja, jak każda inna, zbiera swoje żniwo i dzieli ludzi na swych zagorzałych, bezkrytycznych zwolenników, oraz zaciekłych przeciwników. Rozsądek jak zwykle w takich sytuacjach znajduje się pośrodku i o niego chciałbym tym tekstem zaapelować. Po jednej stronie barykady stoją piwosze, którzy przez lata narzekali na piwną nudę w Polsce, […] Wyświetl pełny artykuł
  18. czy można z nich zrezygnować? Człowiek jest takim zwierzęciem stadnym, które lubi szufladkować i klasyfikować otaczający świat. Nic dziwnego, elementy harmonii i spokoju do których można się odnieść w otaczającym nas chaosie dobrze wpływają na kondycję psychiczną. Nie dziwi w związku z tym biologiczne wręcz podejście do klasyfikacji piwa. Które to z kolei podejście jest przedmiotem gorących dyskusji piwnego środowiska. Przede wszystkim zrodziła się główna kwestia – czy istnieje monopol na piwną prawdę, a jeżeli tak to kto go posiada? Czy jest to może BJCP? Przecież oni siedzą tam u siebie w Jankeslandzie i co niby mogą wiedzieć na temat klasycznych europejskich stylów piwa. Dobra, ale na razie nie ma nic sensowniejszego w przystępności formy oraz w treści. Szczęśliwie dla nas powstają opracowania firmowane przez Polskie Stowarzyszenie Piwowarów Domowych. Co nie zmienia faktu, że opracowania i świadomość zbiorowa to jedno, a praktyka drugie – wg CAMRA IPA zaczyna się od 4%. Zresztą zdarza się, że IPA w Albionie dobarwiane są karmelem. Jak żyć? Ale OK uznajmy więc, że klasyczne style mamy mniej więcej ogarnięte. Gdzieś tam zawsze znajdzie się wyjątek nie potwierdzający reguły, bywa. Tylko co w takim razie z nowymi stylami? W końcu cały czas się tworzą. O ile amerykanizacja polega głównie na dorzuceniu z podstawionej wywrotki łopatą do śniegu tyle jankeskiego chmielu ile system wyrobi, to co zrobić w przypadku takiej polonizacji? Przykładowo polskie IPA – dla mnie styl absolutnie bez perspektyw. Natomiast pojawiły się od razu pytania w przypadku Prometeusza, czy to że jest diacetyl to jest wada czy nie? Czeskie pilsy mogą mieć diacetyl. To skoro nie ma jeszcze opisanego takiego stylu jak PIPA to może diacetyl jest jak najbardziej dopuszczalny i na miejscu. W związku z tym nie powinno się nikogo o nic czepiać. Ciekawe piwne czasy nam nastały. Najbardziej uczciwym podejściem do konsumenta są dwie możliwości: Ortodoksyjna – jeżeli browar określa piwo w ramach konkretnego stylu, to kurczowo tych ram się trzyma. Można wtedy machnąć sobie na etykietę i we wszystkich materiałach marketingowych nazwę stylu, nie ważne czy to będzie Stout, Bitter czy Flemish Red. Nie ma wtedy pola do manewru na wynalazki typu AIPA z diacetylem, Flemish Red na amerykańskich chmielach, czy Stout „chmielony” rabarbarem i rzeżuchą. Artystyczna – niebo jest granicą. Tutaj jest właściwe miejsce dla piw z kosmicznym składem, polotem i tworzenie autorskich koncepcji i wizji świata. Pils bekonowy? Rzeżucha, szczaw i brukiew zamiast chmielu? Jasny stout, różowy pils, diacetyl na poziomie 9001? Czemu nie, jeżeli browar jest w stanie uzasadnić swój wybór oraz opisać podstawowe cechy sensoryczne piwa na etykiecie to niech robią. I właśnie – jeżeli potrafią opisać te cechy. Perfumy opisuje się trzema nutami – głowy, serca, bazy. Wina najczęściej mają podane nuty dominujące w aromacie, tak samo porządne whisky. Mocno torfowa, fenolowa Laphroaig dla wielbicieli Glengoyne będzie podłą berbeluchą. Dlatego te opisy są tak bardzo ważne, już na ich podstawie klient wie czy zaryzykować kupno nowego, nieznanego produktu. Czy nienawidząc zapachów piżmowych kupi się perfumy w których piżmo stanowi bazę? Raczej niekoniecznie. Bardzo podstawowy, skrócony opis sensoryczny skupiający się na głównych aromatach w przypadku piw „wydziwionych” wyjątkowo ułatwiał by życie konsumentom. Tylko, że wtedy ten opis powstałby dopiero przed wysyłką piwa w świat, sprawdzone musiałoby zostać gotowe piwo. Wielu browarom na pewno nie będzie to w smak, na czym opierać w tej sytuacji komunikację i propagandę sukcesu na fejsbuczku? A jak piwo wyjdzie nie takie jak zakładaliśmy? A może jak w tytule zrezygnować z opisu gatunku na etykiecie? Nazwa, skład i koniec? Nie dopasowujemy do żadnego stylu, żadnego gatunku. Piwo obroni się na rynku albo i nie. Przejechaliście się już na piwie, które miało być w określonym stylu i okazało się, że są cokolwiek niezgodne? Czy piwa powinny tak jak inne alkohole lub perfumy mieć opis swoich cech na opakowaniu? Wyświetl pełny artykuł
  19. Wpis ma datę wczorajszą, bo tak miał się ukazać, niestety problemy z przesłaniem i przetworzeniem filmu sprawiły, że gotowy do upublicznienia był dopiero późnym wieczorem. Część z widzów, śledzących profil na Facebooku i subskrybujących kanał na Youtube, obejrzała ten materiał … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  20. Przepraszam Cię Ojcze Piwowarze, ale bardzo zgrzeszyłem […] Wyświetl pełny artykuł
  21. Browar Widawa wypuścił ostatnio na rynek dwa piwa: Summer Ale oraz Summer Black Ale. Ponieważ temperatura sprzyja, postanowiłem spróbować tej dwójki. Browar Widawa jest bardzo utytułowanym mikrobrowarem. Wojtek Frączyk udowodnił, że potrafi komponować piwa, a na dodatek mają na koncie kilka bardzo [...] Wyświetl pełny artykuł
  22. czyli zaczynamy nowy cykl – 1000 IBU. Ostatnio w kontekście wpadki z Czarnym Dynksem z browaru Szałpiw rozgorzała na wciąż największym forum poświęconym piwu w Polsce, czyli na browar.biz dyskusja pod niewiele mówiącym tytułem Nowe browary, nowe piwa i co … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  23. wersja beczkowa. Przez ostatni kilka dni, niestety nie miałem czasu na nagrywanie recenzji, bo popołudnia i wieczory spędzałem na serwowaniu piwa w Starej Rozlewni. Nie jest też wcale taką prostą sprawą nagranie recenzji w pubie. Jednak udało mi się nagrać … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  24. czyli pierwsze w Polsce piwo bezchmielowe. Kormoran, po odważnym Orkiszowym z Czosnkiem, nie przestaje zaskakiwać. Z okazji Roku Kopernikowskiego postanowiono uwarzyć piwo, które byłoby jakoś powiązane z naszym astronomem. Paweł Błażewicz, historyk współpracujący z Browarem Kormoran i prowadzący profil na … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  25. Miałem już o tym napisać już dawno, ale jakoś nie było okazji. Dzisiaj jednak coś mnie tknęło, a mianowicie wpis kolegi po fachu: Gdzie przebiega granica pomiędzy małym browarem a koncernem. Porobiło nam się na rynku. Duzi zgrywają małych, mali rozbudowują dystrybucję i planują podbić cały kraj. Gdzieś w cieniu powstają mikrusy, o których piwo trzeba niemal walczyć, a dla większości znane jest tylko z opowieści. I teraz trzeba wytyczyć mityczną granicę. Tylko po co szukać granicy pomiędzy małym a dużym? Może lepiej znaleźć granicę pomiędzy piwem dobrym, a byle jakim? Może to ma większy sens? Bo przecież duzi czasami warzą całkiem przyzwoite piwo, często w całkiem przystępnej cenie. Przykłady? Proszę bardzo – Żywiec Porter, Książęce Ryżowe, Warka Radler. Nie, no to ostatnie to oczywiście żart Można tu jeszcze dodać importowane, choć popularne u nas marki – Pilsner Urquell i Paulaner. Nawet, jeśli koncern warzy do bólu nijakiego eurolagera, to dba o to by był poprawny technicznie. Co jak co, ale kontrola jakości jest tu na bardzo wysokim poziomie. Z drugiej strony browary wagi średniej, tak zwane regionalne, nie zawsze okazują się wybawieniem. Do niektórych mam wręcz żal, bo wychowałem swój piwny snobizm na ich produktach i nadal mam wielki sentyment do nich. Jakość serwowanego piwa skutecznie mnie jednak zniechęca. Największy żal mam do Ambera. Niegdyś pionier niosący kaganek piwnej oświaty, dziś przeciętniak tnący koszty, by konkurować z masówką. Butelki coraz piękniejsze, zawartość coraz bardziej nijaka. Skąd my to znamy? I kto tu jest mitycznym „koncernem”? Podobnie jest z Browarem Gontyniec, właścicielem Czarnkowa. Przed prywatyzacją Czarnków był jaki był. Biedny, zaniedbany, ale z sercem. I pewne niedociągnięcia można było wybaczyć. Tym bardziej, że nie pozycjonował się cenowo. Przyszedł jednak nowy właściciel i teraz mamy „nowe”. Piwa te same, ceny wyższe, a do tego mnożenie marek różniących się od siebie wyłącznie etykietą. No i jeszcze zamykanie świeżo zakupionego Konstancina celem przewiezienia przestarzałego sprzętu w inne miejsce. Nie rozumiem, nie kupuję. Żeby nie było, że tylko duzi i średni mają swoje grzechy, to kilka przykładów browarów malutkich i wirtualnych. Klasyczną wtopą są świeżo otwierane browary restauracyjne. Idąc na otwarcie mamy 99% pewności, że dostaniemy piwo niedoleżakowane, a czasem w bonusie z wadami, bo piwowarem jest szwagier zięcia i fachu się dopiero uczy. Czas leczy rany i często piwo zmienia się na lepsze. Są jednak i takie miejsca gdzie browar jest w cieniu kuchni. Zdarzają się i takie, w których i browar i kuchnia jest w cieniu. Przykłady można by mnożyć, ale nie będę wszystkich wymieniał z nazwy. Faktem jest jednak, że mikrusy wypuszczają czasami piwa z wadami. Nie wierzę w to, że o tym nie wiedzą, bo za ich sterami zazwyczaj stoją bardzo doświadczeni piwowarzy. Na szczęście to rzadkość i z moich obserwacji wynika, że idzie ku lepszemu. W ich przypadku to kwestia być albo nie być. Mały może sobie pozwolić na jedno potknięcie, góra dwa, później może po prostu zniknąć. Są też pozytywne przykłady mikro browarów, gdzie wadliwe piwo od razu idzie w kanał, bez sentymentów, bez próby oszukania konsumenta. To jest jedyna właściwa droga. Jak zatem wytyczyć granicę pomiędzy dobrem a złem? Pić, próbować, testować i dzielić się spostrzeżeniami z innymi. Trzymać rękę na pulsie, czytać piwne blogi. Słuchać autorytetów, a nie telewizora czy kuzyna Wieśka, który od lat pije Perłę, bo tak. Mieć własne zdanie! Degustować i dyskutować ze znajomymi. Nie zamykać się na jedną markę – eksperymentować i szukać nowych smaków. Sprawdzać co jakiś czas czy aby paskudne wcześniej piwo nie poprawiło się. Dróg jest jak widać wiele i najlepiej podążać wszystkimi na raz. Nie jest trudno znaleźć dobre piwo, tylko trzeba chcieć! Post Gdzie leży granica? pojawił się poraz pierwszy w Piwolog radzi .... Wyświetl pełny artykuł
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.