Skocz do zawartości

Pierre Celis

Members
  • Postów

    4 626
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    6

Treść opublikowana przez Pierre Celis

  1. czyli prolog nowego cyklu – warzę z kopyrem. Zaczynamy. Długo oczekiwany cykl poświęcony warzeniu piwa w domu. Zaczynamy od rozpakowania paczki od Browamatora. Dlaczego akurat z tego sklepu dla piwowarów domowych? Po pierwsze, dlatego, że Browamator będzie partnerem tego cyklu. … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  2. Dlaczego drobnym druczkiem? Jedna z najciekawszych premier IV FDP we Wrocławiu. Kolejne, po Red AIPA i Robust Porterze, piwo będące owocem współpracy Krzysztofa Kuli z minibrowarem Haust. Drugie w Polsce, po Imperium Atakuje, piwo w stylu Imperial IPA. Pretendujące do … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  3. czyli dlaczego nie degustuję koncerniaków. Po tym piwie nie spodziewałem się niczego dobrego. Zdegustowałem je tylko dlatego, że jest z Tajwanu, a nigdy nie piłem piwa z tego kraju. Jaki jest sens degustowania takich piw? Powiem szczerze, że chyba żaden. … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  4. Dzisiaj chyba pierwsze golden ale na moim blogu, a drugie lub trzecie, które mam okazję próbować. Styl to raczej mało popularny w naszym rejonie świata, a szkoda. Spotykany głównie w brew pubach w USA, ale zdarzają się także europejskie przykłady, jak na przykład Fuller’s Discovery, którego czasami można dostać w naszym kraju. Golden (blonde) ale to piwo wyglądem (i nie tylko) imitujące trochę jasnego lagera. Z założenia ma to być lekkie jasne piwo z umiarkowaną ilością estrów (aromaty owocowe) i raczej niską goryczka. Z jednej strony trochę nijakie, z drugiej wybitnie sesyjne i nie męczące. Raczej do bezrefleksyjnego żłopania przy grillu niż degustacji. I właśnie tego mi trzeba w ten upalny dzień. Trashy Blonde – Golden (blond) Ale Alkohol: 4,1% Wygląd: barwa starego ciemnego złota, klarowne. Piana dość obfita, biała, górzysta – jest całkiem trwała i wzorowo oblepia szkło. Aromat: dominują cytrusy (skórka pomarańczy, odrobina cytryny), mango i dojrzałe jabłka, nieco dalej nuta kwiatowa (miodowa). Zapach wyraźny, ale delikatny, bardzo przyjemny. Wysycenie: umiarkowane, pasuje do stylu. Smak: powtarza się to co w aromacie – owoce i chmiel. Z tym, że chmiel w smaku bardziej trawiasty niż cytrusowy. Jest też odrobina, ale to naprawdę odrobina karmelu. Goryczka na poziomie średnim, lekko w kierunku wysokiego. Bardzo fajna, cytrusowa, zawisa na moment po przełknięciu, po czym kulturalnie znika. Odczucie w ustach: Ciała, jak należało się spodziewać, jest niewiele, ale piwo nie jest wodniste. Wspomniana wcześniej odrobina karmelowości oszukuje nieco zmysły, sprawiając, że wydaje się słodsze niż jest w rzeczywistości. Wsysycenie i goryczka wzmagają z kolei wrażenie wytrawności, co sprawia, że jest wysoce pijalne. Wrażenie ogólne: Świetne piwo sesyjne na dłuższą posiadówę. Dobrze zbalansowane i aromatyczne. Nie ma tu może ferii zapachów, ale jest na czym nos i język zawiesić. Najważeniejsze, że nie męczy i pobudza do kolejnego łyku. I kolejnego, i kolejnego … Ocena: 7,5/10 Post Trashy Blonde, Brew Dog pojawił się poraz pierwszy w Piwolog radzi .... Wyświetl pełny artykuł
  5. jak wygląda i na jakiej zasadzie to działa. Jeszcze przed Festiwalem nagrałem krótki filmik o tym jak wygląda i na jakiej zasadzie działa instalacja do nalewania piwa w pubie. Jest to najczęściej spotykany w polskich lokalach zestaw, czyli schładzarka + … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  6. czyli pierwszy komercyjny RIS w Polsce. Ded Moroz to pierwszy w Polsce Russian Imperial Stout uwarzony przez browar Artezan na zlecenie łódzkiej Piwoteki. Choć od premiery minęło już pół roku, to dopiero teraz udało mi się zdegustować go w spokojnych … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  7. Łomża śmiała mieć ciekawą kampanię Serio, nie wiem jak mogą być tacy bezczelni. Kto to widział ukuć nowe słowo, które jak nic wejdzie do słownika gwary studenckiej. Jeszcze gorzej – odpowiedzialnym za daną abominację językową jest Sławomir Szczęśniak*! Ogrom skandalu jest nie do ogarnięcia – są billboardy, dedykowana strona internetowa, Świadkowie Łomżingu. Co następne? Wymalowane zeppeliny, motocykle i wybuchy? Gołe cycki? Iwo Zaniewski – hał kud ju? Dodatkowo browar wprowadził na rynek nowe piwo – Lemonowe. Nie, to już jest przesada. Są granice brawury. Łomżing i Lemonowe? Grammar Nazis właśnie padli z pianą na ustach i trzęsą się szprotem na posadzce. Gdybyśmy tylko byli w stanie ujarzmić energię tego bólu dupy Polska uzyskałaby niezależność energetyczną na co najmniej dekadę. Ale wiecie co? Bez kitu. Mamy plażing, dziki szoping, co roku 1 listopada na fejsbuniu statusy przejmuje słowo grobing. Stawiam kule przeciwko orzechom, że grupą docelową kampanii są maturzyści i studenci. I z przyjemnością postawię piwo kiedyś przy okazji Sławkowi piwo za łomżing (oraz flaszkę za całokształt twórczości). Genialne w swojej prostocie, a w przekazie pozytywne. Jednoznaczne skojarzenie marki z czymś przyjemnym. Agencja, która pomysł przeforsowała (łącznie ze Świadkami Łomżingu) ma jaja. Plus efekt domina w internetach. Z kolei czepianie się nazwy piwa? I co z tego, że nazwali je Lemonowe? Kurde, o ile mi wiadomo jeszcze mamy wolny rynek i producent może nazwać swój produkt tak jak mu się żywnie podoba. O ile nikogo nie obraża. Więc równie dobrze mogliby nazwać je Taboretowe, Lemonełe, Limonbirczello czy inna cholera. I w zasadzie nikomu nic do tego. Albo się sprzeda albo nie. Jak sprzeda to fajnie. Jak nie to producent będzie miał kwestię do przemyślenia. Wiecie co? Piwo to taki napój przy którym fajnie jest mieć trochę dystansu i się nie ciśnieniować. Czego wszystkim życzę. I czekam na kontynuację kampanii, bo zapowiada się ciekawie. *Jeżeli nie wiesz kto to jest, to sprawdź w internetach. I jest mi po ludzku przykro. Wyświetl pełny artykuł
  8. czyli hibiskus w pszeniczniaku. Festiwal, festiwal i po festiwalu. Ale mam jeszcze 3 piwa przywiezione z FDP, których recenzje w najbliższym czasie pojawią się na blogu. Pierwszym z nich jest Czerwony Kapturek, piwo pszeniczne z kwiatami hibiskusa, uwarzone na zlecenie … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  9. Książęce Jasne Ryżowe Ekstrakt 11%, alkohol 4,5% Skład: woda, słód pilzeński, ryż biały, chmiele goryczkowe i aromatyczne. Nowe piwo z serii Książęce jest dość, hm, odważne. Bo jak to? Sypać surowce niesłodowane (nieszlachetne) i się jeszcze tym chwalić? Pal licho, jak robi to browar nowofalowy (patrz: Oto Mata IPA od Pinty), ale duży koncern? Co w ogóle daje nam ryż w zasypie? W smaku raczej próżno doszukiwać się ryżowych niuansów. Składnik ten ma w zasadzie dwa zadania – rozjaśnić nieco piwo i sprawić by było wytrawniejsze. Efekt finansowy też może być rozważany, ale to raczej przy flagowych produktach dużych koncernów, przy których ułamek grosza oszczędności kumuluje się ładnie po przemnożeniu przez ilość wyprodukowanych butelek. Jasne Ryżowe póki co jest piwem dość niszowym (jak na firmę, która je wypuściła). Pytanie nasuwa mi się jedno – po kiego czorta sypać ryż do 11-tki? Przecież ona z założenia jest już lekka, a i kolor od samego słodu pilzeńskiego bardzo jasny. Co zatem chcieli osiągnąć piwowarzy z Kompanii Piwowarskiej? Nie mam pojęcia. Jeśli macie jakieś pomysły, proszę o komentarz. Tymczasem otwieram butelkę… Wygląd: kryształowo klarowne, kolor słomkowy, piana biała, średnio obfita, o grubej fakturze, całkiem trwała jak na koncerniaka, ale bez przesady. Aromat: dość nikły, ale całkiem sympatyczny. Jest odrobina jasnego słodu, ale przede wszystkim ciekawa, orzeźwiająca trawiasto-cytrusowa, wręcz cytrynowa nuta. Czyżby sypnęli amerykańskiego chmielu? Wysycenie: Wysokie – może być, choć trochę męczy. Smak: cytrusowy (cytrynowy), lekko kwaskowaty, rześki. Goryczka niska, no może ciut powyżej niskiej. Odczucie w ustach: lekkie, nawet bardzo, ocierające się o wodnistość. Wysokie wysycenie jeszcze podbija wytrawność. Wrażenie ogólne: ciekawy, bardzo lekki lager o fajnym cytrusowym aromacie. Życzyłbym sobie więcej wszystkiego (no może poza bąbelkami) – aromatu, ciała, goryczki, ale od lekkiej 11-tki nie mam co za dużo wymagać. Moim zdaniem Jasne Ryżowe ma szansę wpasować się pomiędzy chemiczne radlery a głęboko odfermentowane i przez to mocne alkoholowo klasyczne jasne lagery. Ma z pewnością jakiś smak, jest naturalne i wysoce pijalne. Czego chcieć więcej w upalny dzień? Jeśli latem trafię na jakąś piwną pustynię, z pewnością będę szukać tego specjału. Ocena: 6/10 Post Książęce Jasne Ryżowe pojawił się poraz pierwszy w Piwolog radzi .... Wyświetl pełny artykuł
  10. czyli czeska IPA, ale nie ČIPA. Ostatnia już z naszych wspólnych (z Michałem Marandą) degustacji. Tym razem piwo czeskie, choć też premierowe. Browar Sachsenberg z Cieszyna, tak naprawdę kontraktuje lub warzy piwo w innych browarach. RAF IPA ma nawiązywać do II … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  11. Mr Wańczyk we własnej osobie Pierwsza część cyklu o łączeniu polskich serów zagrodowych z piwami właśnie dobiega końca. Nie oznacza to, że temat zostanie porzucony – to się nie wydarzy. Właśnie kompletuję drugie zamówienie, zapowiada się smakowicie i ambitnie. Dobranie odpowiedniego piwa do koziego sera ze skórką obłożoną wytłoczynami z nalewek będzie wyzwaniem. Tym razem będzie ser o nietypowej nazwie – Mr Wańczyk. Ser z surowego, niepasteryzowanego mleka krowiego, dojrzewający około 6 miesięcy. Cieszmy się surowym mlekiem, póki jeszcze nie jest zabronione. Wygląd: Jest dosyć sprężysty, mimo tego co pokazuje zdjęcie był jaśniejszy od Cheddara i przy tym dosyć tłusto-wilgotny. Myśląc ser żółty właśnie coś takiego bym sobie wyobrażał. Na pewno nie trącające plastikiem równe cegiełki, które można normalnie kupić w sklepach. Aromat: Dosyć standardowy wygląd nie zapowiada nam aromatów, które możemy wyczuć. A jest ciekawie – orzechy, siano, świeża trawa, bardzo delikatna obora. Ser zagrodowy pełną gębą, a raczej nosem. Smak: Bardzo sycący, dosyć słony. Świetna konsystencja sprawia, że rozpływa się w ustach. Kapitalny smak orzechów i śmietany. Lekko piekący. Kawałki sera do przegryzienia przy piwie? Idealny. Już nie mówiąc o innych zastosowaniach kulinarnych w których potrzebny jest „ser żółty”. Można powiedzieć, że ser pierwszej potrzeby – zawsze znajdzie się dla niego zastosowanie. Natomiast które piwa będą doskonale współgrać? Gueuze – podobnie jak w przypadku Łomnickiego ten styl będzie bardzo fajnie pracował na języku wespół z serem. Średnio kwaśne piwo fermentacji spontanicznej, z całą plejadą aromatów kojarzących się z oborą, stajnią, zagrodami. Przy czym te aromaty nie są nieprzyjemne. Dodatkowo są zbalansowane nutami cytrusów, rabarbaru czy miodu. W zasadzie jest to idealne zestawienie. Przykłady: Boon Oude Geuze, Lindemans Geuze. Ciemna pszenica – oczywiście w wydaniu niemieckim. Przyjemny aromat pieprznych fenoli wraz z owocowymi estrami (tak charakterystycznym dla piw pszenicznych octanem izoamylu o zapachu banana) wzbogacony jest tutaj o nuty ciemnych i karmelowych słodów. Do tego oczywiście aksamitna pszeniczna podbudowa i mamy przepis na kolejną świetną kompozycję. Przykłady: Maisel’s Dunkel, Erdinger Dunkel, Paulaner Dunkel, Franziskaner Dunkel. Niemiecki koźlak – dzisiaj same piwa na zachód od Odry. Koźlak jaki jest każdy widzi – od jasnej miedzi, przez piękny głęboki rubin aż do brązów. Zacne aromaty słodowe, często wzbogacone o melanoidyny i pełny smak w zestawieniu z Mr Wańczykiem dadzą nam już coś na kształt sutego posiłku. Wszystko oczywiście zależy od ilości, szczególnie kalorie Przykłady: Amber Koźlak, Engel Bock, Mauritius Bock Dunkel. To by było na tyle, jeżeli chodzi o tom pierwszy. Łączenie piwa z potrawami to w tym momencie w Polsce praktycznie niezagospodarowane pustkowie. Jestem ciekaw czy takie tematy Wam podchodzą. Wyświetl pełny artykuł
  12. Chmielenie w przepływie mu pomogło czy zaszkodziło? Niestety ostatnie piwo z Szałpiw, czyli Szczun nagrało się bez dźwięku (być może zrobimy wersję „w starym kinie”, czyli film niemy), a tymczasem King of Hop, które było pite jako kolejne. Trzeba sobie … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  13. Dubbel czy raczej Flamandzkie Czerwone Ale? Przyznam od razu, że to piwo nie było złe, ale jednak podwyższona kwaśność w dubblu nie jest stylowa. Co innego, gdyby to piwo oceniać jako Flanders Red Ale. Pytałem Wojtka Szałę, jak myśli skąd … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  14. czyli recenzji Bździągwy zaskakujący ciąg dalszy. Jak zapowiedziałem we wpisie o Bździągwie, będzie o butelkach. O tajemniczych kropkach, niemniej zagadkowych napisach i tajnych znakach przy denku. Dowiecie się skąd się bierze szew na butelce i kropki w miejscu gdzie szyjka … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  15. WTF is bździągwa? Dalszy ciąg symultanicznych degustacji (pierwszy był Hey Now) z Docentem, czyli Michałem Marandą z Polskich Minibrowarów. Wybraliśmy się na stoisko browaru kontraktowego Szałpiw, na którym spotkaliśmy Wojtka i Janka Szałów. Zaczęliśmy zgodnie z zasadami sztuki degustacji, czyli … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  16. Jak pewnie wiecie miniony weekend spędziłem we Wrocławiu. Festiwal Dobrego Piwa na stałe zagościł już w moim kalendarzu na stałe i nie ma opcji bym drugiego weekendu maja nie spędzał w stolicy Dolnego Śląska. O tym kogo i co tam spotkałem dzisiaj słów kilka. Piątunio Piątek, dzień rozruchowy. Udało nam się dotrzeć na teren festiwalu o godzinie 15. Po tym, co zastaliśmy po drodze, jesteśmy wdzięczni losowi za brak deszczu. Witamy się z Krzyśkiem Lechowskim (prezes PSPD) oraz ekipą Pinty i niezwłocznie siadamy do pierwszego piwa. Na początek coś lekkiego, a jednocześnie chyba jedno z bardziej charakterystycznych piw festiwalu – czysty młody lambik. Piwo dzikie, bardzo rzadko spotykane poza swą belgijską ojczyzną. Podobno lambik w wersji czystej jest niepijalny, podchodzimy z dystansem, ale już pierwszy łyk rozwiewa wszelkie wątpliwości. To jest genialne – lekkie, kwaśne (ale nie przesadnie), bardzo nisko wysycone, w zasadzie bez piany. Świetnie gasi pragnienie i zachwyca swym charakterem. Jest winne, okraszone aromatem końskiej derki. Tylko dla zaawansowanych kwasopijców Zaraz dosiada się Volker Quante, który właśnie zakończył sędziowanie piw domowych w kategorii stout. Tak się złożyło, że zdobył jedno z konkursowych piw, zatem nie bronimy się przed kolejną degustacją. Stout doprawiony chilli jest smaczny, ale poziom ostrości przewyższa nasze wyobrażenia. Bez chilli to byłoby nadal super piwo, a tak jest po prostu pikantne. Po tym specyfiku nie pozostaje nam nic innego jak przeczyścić kubki smakowe jakimś pożywieniem. Sprawa nie jest prosta, bo festiwal nie rozpoczął się jeszcze oficjalnie i czynnego grilla długo trzeba szukać. Po wrzuceniu czegoś na ruszt, a jednocześnie czegoś z rusztu, znajdujemy się w zagłębiu „rzemieślników” – AleBrowaru i Browaru Szałpiw. Ci drudzy dopiero podłączają beczki, zatem sprawdzamy formę holenderskiego browaru De Molen. Single Hop Citra okazuje się bombą chmielową, a jednocześnie piwem jednokierunkowym. Aromat chmielu przepiękny. Amarillo – tu już więcej sensu, a jednocześnie po bardzo aromatycznej Citrze wydawało się jakieś takie grzeczne. Chwila przerwy i lecimy z Szałem Piw. Bździągwa fajna i intrygująca, mój klimat, choć zmysły ciągle zawalone amerykańskimi chmielami i ciężko coś sensownie ocenić. Rojber ma w sobie coś dziwnego, ale fajny z niego dubel. Szczun słusznie okrzyknięty hitem – aromatyczne i jakże pijalne piwo! W ciemno nigdy bym nie zgadł, że ma aż 19 Blg. Kolejne kroki, to powitanie z ekipą AleBrowaru. Za kranem Łukasz znany z bloga Piwomani. Oko przykuwają Randalle – instalacje do przepuszczania nalewanego piwa przez świeży chmiel. Tak serwowany jest Rowing Jack oraz nowe piwo – King Of Hop (american ale). Uczucia mam mieszane. Aromat rzeczywiście ciekawy – przypominający zapach wydobywający się ze świeżo otwartej paczki z chmielem (tutaj odmiany Cascade). Jest tak intensywny, że w zasadzie przykrywa piwo bazowe. Może się podobać lub nie, choć oceny są głównie pozytywne – od pochwał umiarkowanych do głośnych zachwytów. Największy problem w tym, że nie sposób ocenić piwa bazowego. O ile Rowing Jack jest mi dobrze znany, to King Of Hop ma właśnie swoją premierę, a nie można skosztować go w wersji niedochmielanej. Szkoda. Warto jeszcze wspomnieć o urodzinowym piwie Pinty, AleBrowaru i Piwoteki Narodowej. B-day, czyli Weizen (A)IPA. Pierwsze zaskoczenie to wygląd, piwo jest piękne – rubinowe z obfitą jasną pianą i … idealnie klarowne. W odczuciu bardziej IPA niż Weizen, ale sprawia bardzo dobre wrażenie. Niestety nie było tak aromatyczne jak inne specjały degustowane w tym czasie, także nie przebiło się. Muszę sprawdzić je na spokojnie w domowym zaciszu. Tego wieczoru największe wrażenie zrobił na mnie Mikkeller 10. Aromat tak mocny, że mimo atakowanych z każdej strony zmysłów, potrafił zachwycić. Do tego idealny wręcz balans – to co w piwie kocham najbardziej. Jest ogrom aromatu, jest odpowiednia słodowa baza skontrowana goryczką na odpowiednim poziomie – harmonia do kwadratu. Świetne piwo! Zestawione obok niego premierowe Artezan IPA także zrobiło na mnie duże wrażenie – bardzo aromatyczne i niewiele odstające od konkurenta (choć oczywiście w nieco innym stylu). Z piątku warto na pewno jeszcze wspomnieć o piwie o chyba najlepszym stosunku ceny do jakości (bodajże 7zł za 0,5L). Mowa o trzymającej poziom Red AIPA z zielonogórskiego Hausta. Niestety niczego dobrego nie mogę powiedzieć o pitym pierwszy raz American Lagerze z tego samego browaru. Ot bardzo przeciętne i niezbyt dobrze uwarzone piwo. Na koniec jeszcze jedno pozytywne zaskoczenie – Browar Bracki. Fajnie, że dołączył do festiwalu. Jeszcze ciekawiej, że można było spróbować wszystkich specjałów, łącznie z Rauchbockiem z beczki (pewnie jedna z ostatnich okazji) oraz niefiltrowanym Porterem niemalże prosto z tanku (jedyne piwo festiwalu, którego wziąłem dolewkę). Nie wiem, co mnie skusiło, ale na wynos wziąłem Kopernika z Browaru Amber. Piwo okazało się najgorszym piwem festiwalu w mojej ocenie. Klasyczny warzywniak. Można by szkolenia sensoryczne na nim opierać. Dodam, że w zeszłym roku miano to zdobyło inne piwo z browaru Amber – wyjątkowo wtedy nieudany Pszeniczniak. Szkoda, bo z browaru, na którym dawniej kształtowałem swój piwny gust, dobry poziom trzyma jeszcze tylko Grand Imperial Porter. Przykrość Sobota Sobotni poranek upłynął nam pod znakiem wykładów w ramach Wrocławskich Warsztatów Piwowarskich. Na pierwszym pt. „Czy enzymy naprawdę istnieją?” nadrobiłem lata zaniedbań chemii. Najważniejsza wiedza wyniesiona, to znaczenie poszczególnych enzymów i uzasadnienie pokusy używania obcych enzymów przez browary przemysłowe. W drugim wykładzie Marcin Chmielarz opowiadał o tajnikach poprawnej fermentacji. Niby wszystko znane, ale wiedza odświeżona, usystematyzowana i uzupełniona. Po godzinach nauki przyszedł czas na spotkanie piwowarów w lochach. Spotkanie ze starymi znajomymi, a także nawiązywanie nowych piwnych przyjaźni. Mnóstwo znakomitego piwa, którego poziom z roku na rok sukcesywnie rośnie. No i brak Browaru Szałpiw, który przeniósł się z kazamatów do świata żywych. Do tego świetna reprezentacja PSPD, z niemal całym zarządem na czele. Po jakimś czasie do piwowarów dołączyła publiczność, która żywo zainteresowana piwowarstwem domowym i jego efektami, z ciekawością degustowała kolejne specjały. Piwa było tyle, że nie zabrakło go do końca, pomimo przeciągającego się spotkania. Z piw, które szczególnie utkwiły mi w pamięci, należy wymienić świetne Wee Heavy od Marcina Chmielarza, Columbus bez chmielenia goryczkowego od Staśka (bardzo specyficzna goryczka), winne i cierpkie Piwo Dereniowe od ekipy PiwoHejt oraz chmielony miód, ale nie pamiętam już od kogo. Sobotni wieczór, to czas ogłoszenia wyników konkursów. Dyplomy odebrali laureaci plebiscytu Piwo Roku 2012 zorganizowanego przez portal Browar.biz. Po tym nagrody wręczono piwowarom domowym konkurującym w dwóch stylach – pils niemiecki oraz stout (dowolny). Na koniec ogłoszono zwycięzców konkursu piwnych etykiet. Ten ostatni przyniósł mi osobiście wiele radości, bo II miejsce zajęła Ania z Browaru Stargardzkiego, a III mój kolega z pracy Dominik Grochowicki (Demon Brew). Ostatnie sobotnie degustacje, to delikatne rozczarowanie debiutem Pracowni Piwa (obiecali szybką poprawę , a także niezły Mikkeller 19. Najlepsze wrażenie tego dnia sprawił Thornbridge Halcyon. Nie wiem czy to zimno czy zmęczenie, ale smakował mi tak lekko, jak by to był american pale ale. Lektura rzeczywistych parametrów wprawiła mnie w niezłe zaskoczenie. Wspomnieć muszę jeszcze piwa z Browaru Widawa. Kangur niczego nie urywa, za to Miś co najmniej ciekawy. Fajny aromat, choć nie taki cytrusowy, jak go niektórzy opisują. Dobre wykonanie i zbalansowanie. Tak tak, to chyba pierwsze harmonijne piwo duetu Kopyra/Frączyk Niedziela Niedziela to dzień powrotu do domu. Zanim jednak wyruszyliśmy w drogę, odwiedziliśmy leśnicki zamek po raz ostatni celem zakupu pamiątek. Nie będę się może o nich rozpisywać. Śledźcie mojego bloga, na pewno większość pojawi się na jego łamach. Beerstock będę wspominać jeszcze długo. Mimo kapryśnej pogody, była to bardzo udana impreza. A dlaczego w ogóle Beerstock? Za komentarz niech posłuży poniższe zdjęcie: Post Beerstock, czyli wspomnienie z Wrocławia pojawił się poraz pierwszy w Piwolog radzi .... Wyświetl pełny artykuł
  17. czyli kooperacja blogerów. Aby jakoś urozmaicić degustacje na Festiwalu Dobrego Piwa zdecydowałem się zaprosić do wspólnego, symultanicznego, degustowania Michała Marandę, szerzej znanego jako Docent, autora blogu Polskie Minibrowary. Pierwszym piwem wspólnie zdegustowanym był krakowski Hey Now (a już jutro Bździągwa, … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  18. czyli B-Day Lądowanie w Bawarii i wywiad z Grzegorzem Zwierzyną. Festiwal Dobrego Piwa we Wrocławiu przeszedł do historii i ze względu na aurę i wielkie błoto zapisze się w naszej pamięci na bardzo długo. Zacząłem wcześnie rano w sobotę, jeszcze … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  19. odcinek siódmy. Kto nie może się wybrać na Festiwal Dobrego Piwa, niech żałuje, bo za sprawą deszczu szykuje się epicka impreza. Taka, którą przy piwie będzie się wspominać latami. Co prawda pod kątem frekwencji będzie pewnie dużo gorzej, niż byłoby … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  20. czyli Pacific Pale Ale z Włoch. Kolejne po Skizoidzie piwo z włoskiego browaru Toccalmatto. Tym razem chmielone nowozelandzkim chmielem odmiany Pacific Gem oraz japońską odmianą Sorachi Ace. Ta druga odmiana poddała też pomysł na powiązanie tego piwa z Japonią, czyli … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  21. dwa (kolejne) dowody na to jak nasz rynek się rozwija Dzisiaj dwa piwa, które od razu wzbudziły spore emocje. Gruit kopernikowski z Browaru Kormoran – no, takiego zwierzęcia to jeszcze na wybiegu nie było. Piwo bezchmielowe z ziołami z browaru regionalnego? Książęce Jasne Ryżowe – aj waj, das ist ein Skandal, podszywają się pod Pintę i Oto Mata IPA. Gruit z założenia to mieszanka ziół wykorzystywana w czasach „przed chmielowych”. Pewnie kiedyś napiszę o tym coś więcej. W każdym razie kwestia była taka, że poza ziołami które wzbogacały smak dosypywane były także te, które miały działanie psychoaktywne czy wręcz toksyczne. Dodatkowym minusem był fakt, że był spowinowacony z najpowszechniejszym alergenem dla ludzi – podatkami. Sprzedaż gruita można traktować jako formę opodatkowania piwa i piwowarów, ponieważ gruit TRZEBA było kupić. Z kolei ryż w piwie? Ta no, jakieś tam azjatyckie lagery i amerykańskie masowe piwa light o barwie żółtej plakatówki na wykończeniu. Pinta pokazała, że niekoniecznie. O Książęcym ryżowym pogłoski krążyły już od paru miesięcy, więc nie dla wszystkich był to grom z jasnego nieba i zaskoczenie. Jako, że tekst piszę na szybko przed zamontowaniem kufra na Smoku i wyruszeniu na Wrocławski Festiwal Dobrego Piwa przejdźmy do piwa. Gruit Kopernikowski Lawenda, jałowiec i piołun – ciekawe zestawienie. Szczególnie ta lawenda, czy będzie to piwo na mole? Piana: Piękna, drobnopęcherzykowata, śnieżnobiała, dosyć bujna, oblepia szkło, wolno opada. Barwa: Brzoskwiniowe, mocno mętne. Zapach: Cytrusy, lawenda, jałowiec, pszenica, drożdże. Mniej lawendowe a bardziej cytrusowe niż wersja beczkowa. Aromat lekko oranżadowy. Ogólne wrażenie zielnika. Smak: Też oranżadowe. Bardzo pełny smak, średnie wysycenie. Na początku słodowa pszeniczność, przechodzi w ziołowe, lawendowe posmaki i aromaty. Czuć lawendę, jest mocno wyraźna. Finisz jałowcowo-piołunowy. Lekko cytrusowy. Wersja beczkowa była podobna do Końca Świata z Pinty. Butelkowa jest już inna. Czy to źle? Obie wersje są bardzo ciekawe. Nie byłem co prawda skłonny wypić więcej niż dwa kufle, ale pijalność jest znacznie lepsza niż można by się spodziewać. Warto spróbować, szczególnie, że jest sprzedawane w fajnym dwupaku z ładnym pokalikiem. Książęce Jasne Ryżowe Fajne zestawienie ekstrakt/alkohol. 11%/4,5% alk. Jeszcze trochę i się doczekam wreszcie masowo dostępnej 10tki z 3-3,5% alkoholu. Piana: Śnieżnobiała, początkowo drobnopęcherzykowata i bujna. Po jakimś czasie pęcherzyki zaczynają się łączyć w większe i piana zaczyna się zapadać. Oblepia szkło. Jest nieźle. Barwa: Bardzo jasna słomka, klarowne z iskrą. Zapach: Jest naprawdę dobrze. Pachnie jak delikatniejsza wersja Tuchera Nurnberger Pils. Aromaty słodów oraz wyraźne aromaty żywiczno-ziołowego chmielu. Jestem ciekaw jaka odmiana została wykorzystana do chmielenia na aromat. Lekka nuta cytrusowa. Smak: Bardzo delikatne, jest zaznaczona słodowa podbudowa oraz lekko goryczkowy finisz. Średnio wysycone. Fajny posmak chmielowy. Bardzo zbalansowane, świetne na lato. Orzeźwiające. W finiszu jest obecna nuta cytrusowo-pieprzna. Jestem cholernie ciekaw jakie chmiele zostały użyte. Szczególnie, że słyszałem już różne wersje. Jeżeli dystrybucja będzie szeroka (a wątpię, żeby było inaczej) będzie to świetny wybór na plenerowego grilla czy ognisko w piękny, ciepły wiosenny i letni wieczór. Wyświetl pełny artykuł
  22. czyli piwne mity odc. 5. Myślałem, że seria filmów o piwnych mitach nie będzie się w najbliższym czasie powiększać, ale jednak duch w narodzie nie ginie. Powstają, nowe, świeżutkie, choć jak się okazuje importowane, mity na temat piwa. Najnowszy mówi … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  23. czyli amerykańskie IPA z Anglii. Kolejne piwo, po Kipling, Wild Raven i St. Petersburg z angielskiego browaru Thornbridge. Jaipur to ich okręt flagowy, piwo które wielokrotnie zdobywało nagrody. W ciągu pierwszych 5 lat istnienia na rynku, piwo to zdobyło ich … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  24. Wreszcie pojawiła się dłuuugo wyczekiwana polska wersja India Pale Ale. Polska, nie dlatego, że zrobiona w Polsce, bo takich już było kilka, lecz dlatego, że użyto do niej tylko i wyłącznie polskich składników, a co najważniejsze – polskiej odmiany chmielu. Pierwsza polska IPA, dźwięcznie nazwana PIPĄ przybrała postać kolejnego zwierza, tym razem słomianego. Piwo: Miś […] Wyświetl pełny artykuł
  25. Oto Mata IPA – rice IPA Ekstrakt 14%, alkohol 5,2% Pierwszym piwem Pinty, które w sposób kontrolowany wypłynęło poza granice kraju, był Koniec Świata. Podczas tournee po Finlandii, ojczyzny sahti (w tym stylu jest Koniec Świata), zrobiło niemałą furorę. Zostało dobrze ocenione przez Finów i zapewne będzie tam teraz gościć częściej. Panowie z Pinty, zachęceni tym sukcesem, postanowili tym razem namieszać na japońskiej ziemi. Czym można zrobić to lepiej niż piwem ryżowym? I to nie byle jakim, bo uwarzonym z użyciem chmielu z różnych stron świata – Pacifica (NZ), Simcoe, Mosaic (USA), Galaxy (AUS). Można by je nazwać pacyficzną IPĄ, ale o ile wdzięczniej brzmi Oto Mata IPA. Zamysł był taki by piwo wyglądem imitowało jasnego lagera (jasne, klarowne) i jednocześnie zaskakiwało wnętrzem – goryczką i cytrusowym aromatem. Ja miałem okazję próbować jednego z prototypów na walnym zebraniu Polskiego Stowarzyszenia Piwowarów Domowych i powiem szczerze, że zakochałem się w nim od pierwszego warzenia, tfu, wejrzenia. „Piwo Walne” było nachmielone wyłącznie chmielem Mosaic, a i zasyp był nieco inny, zatem nie można mówić o tym samym trunku. Mam nadzieję, że finalna wersja Oto Mata IPA zwali mnie z nóg. Atomatem, nie alkoholem Wygląd: jak koncernowy lager – jasnozłote, idealnie klarowne. Tylko piana, w przeciwieństwie do koncerniaków, jest obfita i trwała – biała, drobna, do tego pięknie zdobi szkło. Aromat: hm, subtelny. Na pierwszym planie tropikalne owoce (mango), a nieco głębiej żywica i zioła. Oszczędnie jak na IPA, ale ciągle aromatycznie i dość nietypowo. Wysycenie: umiarkowane, przyjemne. Smak: sporo słodyczy, ale też sporo nowych aromatów. Pojawia się fajna pikantna nuta – nie jestem w stanie stwierdzić czy to fenole czy też wpływ chmielu. W każdym razie wspólnie z goryczką dobrze łamie początkową słodycz. Dla porządku dodam jeszcze, że goryczka jest powyżej średniej, lecz daleko jej do typowych przedstawicieli amerykańskich IPA. Odczucie w ustach: pełne, nawet bardzo, nieco zaklejające. Lekko szczypiące wysycenie i nieco pozostająca goryczka kontrują nieco, ale nie do końca. Sumarycznie piwo delikatnie traci na pijalności. Wrażenie ogólne: Trzecie moje podejście do tego piwa i ciągle zmieniam zdanie. W dniu premiery byłem zawiedziony, mając w pamięci znakomity prototyp. Dobrze schłodzone pite w warszawskim PDSL smakowało naprawdę nieźle, ale nie zachwycało. Dzisiaj, nieco cieplejsze, zmęczyło mnie troszeczkę. Pomysł dobry, wykonanie do lekkiej poprawki. Mam nadzieję, że kolejna warka będzie wytrawniejsza i urwie mi cztery litery. Ocena: 7/10 Post Japończycy – oto mata IPA pojawił się poraz pierwszy w Piwolog radzi .... Wyświetl pełny artykuł
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.