Skocz do zawartości

Pierre Celis

Members
  • Postów

    4 624
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    6

Treść opublikowana przez Pierre Celis

  1. Moja blogerska działalność nie była długa, ładnie się rozwijała, miałem różne ciekawe pomysły na wpisy. Ale niestety muszę ją zakończyć. W ostatnich miesiącach zajęty byłem wieloma aktywnościami. Oprócz bloga pisywałem do Piwowara, działałem w Komisji Sędziowskiej i Komisji ds opracowania stylów PSPD, przyjąłem obowiązki przewodniczącego jury podczas KPD w Żywcu, wykładałem na szkoleniach sensorycznych w Warszawie. Było tego na tyle dużo, że tak na prawdę wszystkiego po trochu zaniedbywałem. Obecnie chcę skoncentrować się i znaleźć czas na dwie rzeczy: -warzenie piwa w domu, tym bardziej że rodzina dała mi zielone światło na konkretny rozwój mojego domowego browarku -praca na rzecz piwowarstwa domowego w szczególności poprzez Polskie Stowarzyszenie Piwowarów Domowych, tym bardziej że członkowie obdarzyli mnie zaufaniem i powierzyli funkcję Prezesa stowarzyszenia. Wszystkim moim wiernym jak i przypadkowym czytelnikom dziękuję za słowa wsparcia, uwagi i uwagę. KL Czytaj całość na blogu autora
  2. to irlandzki stout Nie będę po raz kolejny rozwodził się nad tym jak to stout jest moim ulubionym gatunkiem piwa, niezależnie od odmiany. Swoją przygodę z warzeniem piwa rozpocząłem od dry stout’a (jeszcze z puchy), z kolei poznawanie piwnego świata od Guinness’a. Którego nadal darzę szczególną estymą i sympatią. Dlatego nie wyobrażam sobie Dnia św. Patryka bez solidnego uraczenia się czarnym złotem. Opisywałem już tutaj różne stouty, zarówno z okazji International Stout Day, jak i tak po prostu. Jest wiele powodów dla których obchodzę dzisiejsze święto, mimo że nie jest rodzime. Poza konkretnym gatunkiem piwa, cholernie lubię Iroli. Naród wyjątkowo podobny do nas. Swoją drogą jestem ciekaw czy ktoś pamięta jeszcze Olliego Morgan’a i warszawski Morgan’s Pub. Dobra, przedstawiam efekt przetrząśnięcia mojego piwnego składu. March of the Penguins Piana: Piękna, bujna, brązowa. Drobnopęcherzykowata, dosyć trwała, oblepia szkło. Barwa: Całkowicie czarne. Zapach: Palone słody, lekka wanilia, kwiatowe estry. Generalna kremowość. Kawa i czekolada. Wbrew temu co twierdzi etykieta nie ma ani kolendry ani skórki pomarańczy, za to jest lekka nuta pieprzna. Stoutowy witbier, co za pomysł. Smak: Bardzo zbalansowany, przyjemnie kremowy. Początkowa słodowość przechodzi w palone i czekoladowe posmaki. Lekko kwaskowaty finisz sprawia, że całość nie jest mdła. Bardzo przyjemny, pijalny i nisko wysycony stout. Wysycenie jest wręcz bardzo delikatne i musujące, prawie jak od azotu. Nie wyczuwam w aromacie kolendry i skórki pomarańczy, natomiast w smaku wychodzi dodatek słodu pszenicznego. Piwo jest niesamowicie pijalne. Bardzo zacny przykład trochę pokombinowanego stouta. Profanity Stout Piana: Lekko przybrudzona, niby drobnopęcherzykowata, ale daje tylko centymetrową warstwę i szybko opada. Barwa: Tak samo jak w przypadku Marszu. Zapach: Czekolada, ciemne słody, lekki alkohol, wanilia, espresso. Skupiony na brązowych kolorach i ciemnych aromatach. Ułożony, ale właśnie na tą „ciemną stronę Mocy”. Ziołowe nuty chmielu. Smak: Dosyć nisko wysycone. Początkowo bukiet uderza pełnią, następnie przechodzi w cierpko-kwaskowate ciemne i czekoladowe słody. Alkohol rozgrzewa w żołądku. Pełne, aksamitne w smaku. Marsz mi znacznie bardziej smakował. Profanity nie jest szczególnie ciekawe pod żadnym względem. I to mimo opisu, który może być zachęcający oraz faktu, że jest to receptura amatorów. Można spróbować, ale wracać się raczej do tego piwa nie będzie. Tutaj przechodzimy do piwa na które napaliłem się podobnie jak w przypadku Torpedo IPA. W końcu taki znany browar, to nie mogą odwalić maniany. Prawda? Sierra Nevada Stout Piana: Wybitnie bujna, drobnopęcherzykowata. Beżowa. Oblepia szkło, jest dosyć trwała. Barwa: Tak jak w poprzednich przypadkach. Zapach: Czekolada, chmiel odmiany Cascade i co ciekawe: warzywny DMS. DMS w stoucie? Aj waj. Nie jest jakiś wybitnie mocny, ale jednak jest. Zgroza. Smak: Na początku wchodzi od razu kwaskowatość z ciemnych słodów, następnie bardzo delikatna słodowa pełnia i ciemne słody. Finisz lekko czekoladowy. Wysycenie niskie. No i dupa okazało się, że nie było na co się napalać. Za 6-7pln może i bym jeszcze raz dał szansę, ale na pewno nie za kilkanaście. W sumie jeden ze słabszych stoutów jakie piłem. Young’s Double Chocolate Stout Piana: Brązowa, początkowo drobno i średniopęcherzykowata. Dosyć szybko opada, ale oblepia szkło. Barwa: Czarne jak noc, podczas nalewania widać, że jest nieklarowne. Zapach: Piękny aromat czekolady, likieru kawowego, ciemnych słodów, wanilii, aksamitność owsa i słodycz. Smak: Średnio wysycone. Piwo w smaku jest równie aksamitne jak w zapachu, lekko pyliste. Czekolada, cierpkość palonych słodów, palone aromaty. Piwo jest średnio pełne, ale za to mocno pijalne. Finisz kawowo-cierpki, z akcentami palonymi. Można kupić chyba w każdym Auchan. Nie dość, że i cenowo wypada lepiej niż Sierra Nevada to i jest znacznie przyjemniejsze w odbiorze. Dodatkowo jest murowanym hitem wśród pań, które nie były przekonane do tej pory do ciemnych piw. A teraz idę świętować. Sláinte! PS Wyjątkowo mnie raduje jak Amerykanie zaznaczają na kapslach, by użyć do otwarcia otwieracza. Wiadomo, że pierwsza myśl to użyć do tego celu genitaliów, ale dobry producent zadbał o przyrost naturalny. W końcu nie wszystko da się odkręcić. Wyświetl pełny artykuł
  3. ŁAMIĄCA WIADOMOŚĆ/ BREAKING NEWS/ ŁAMIĄCA WIADOMOŚĆ Znamy już wyniki wyborów! Prezesem PSPD jest Krzysztof Lechowski Zarząd wiceprezes: Gabryiela Bujok wiceprezes: Jan Krysiak Sekretarz: Rafał Wasilewski Skarbnik: Piotr Piekarski Członek Zarządu: Volker Quante Wyświetl pełny artykuł
  4. a w tle dzień świętego Patryka – patrona Irlandii. O dniu świętego Patryka patrona Irlandii. Dlaczego nie pijemy w tym dniu zielonego piwa, tylko stout? Czym się różni St. Patrick’s Day od Walentynek? Czy zawsze wypada 17. marca? Dlaczego koniczyna … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  5. czyli czy czeskie portery można leżakować? Czeskie portery bałtyckie można chyba policzyć na palcach jednej ręki. No ale czego oczekiwać, skoro nasi bracia z południa nie mają dostępu do Bałtyku. Jeden z nich, choć nieco nietypowy, degustowałem kilka dni temu, … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  6. czyli czy leżakowanie sprzyja lekkim porterom angielskim? O tym, że leżakowanie porterów bałtyckich ma sens było już jakiś czas temu i było sporo przykładów na to, że piwa te zyskują nawet na dość długim przeleżakownaiu. Jak będzie z dużo lżejszym … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  7. czyli piwo nachmielone mokrym chmielem. Miał dzisiaj pójść kolejny odcinek z serii „Wyleżakowane portery„, ale wczorajszy wybór papieża Franciszka postanowiłem uczcić jakimś naprawdę wyjątkowym piwem. Dlaczego wybrałem akurat High Tide? Co w nim wyjątkowego? To, że do jego nachmielenia na … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  8. oto jest pytanie Kwestia dojrzewania piwa „w drewnie” była przedmiotem dyskusji pod koniec zeszłego roku, kiedy AleBrowar oraz duet Kopyra i Widawa wypuścili piwa świąteczne do których wykorzystano płatki dębowe. Wiadomo, że drewniany przemiał to nie to samo co pełna beczka, ale jakiś efekt jest. Z kolei raptem parę dni temu Artezan zapowiedział wypuszczenie mocno limitowanej serii 300 butelek piwa, które odstało swoje w beczce po Bordeaux. Akurat w zeszłym tygodniu skusiłem się w końcu na jednoczesne otwarcie dwóch butelek bardzo zacnego imperialnego portera z browaru Flying Dog – Gonzo. Dlaczego dwóch? W jednej była standardowa wersja, natomiast druga skrywała portera leżakowanego w beczkach po whiskey. Ciemne piwo i jankeska ruda na myszach? Kapitalnie. Zacznijmy od bogatszego krewnego. Gonzo Imperial Porter Barrel Aged Piana: Mimo całkiem solidnego syknięcia, piana nie była zbyt bujna. Brązowa, drobnopęcherzykowata, opada do cieniutkiej wersji. Barwa: Wygląda na stouta. Zapach: Jest bogato i grubo. Amerykańska whiskey, porto, mokre drewno, słodka czekolada, lekka wanilia, orzechy. Już tutaj czuć moc i pełnię. Zapach jest absolutnie niesamowity i wzbudza szacunek do kunsztu piwowara. Sam aromat whiskey kojarzy mi się z Jackiem Danielsem. Smak: Dosyć nisko wysycone. Sam smak jest równie złożony jak zapach. Mamy piękne akcenty whiskey, beczki, melasy, cukru trzcinowego, palonych słodów i czekolady. Bardzo pełne, równie mocno zbalansowane. Na finiszu lekka kwaskowatość ciemnych słodów stanowi idealną kontrę dla pełni i alkoholu. Alkoholu, który zresztą jest sprytnie ukryty i rozgrzewa dopiero w żołądku. Co tu dużo pisać – piwo idealne. Nic bym w nim nie zmieniał, niczego nie chciałbym dodać czy odjąć. Idealne do nieśpiesznego delektowania się wieczorem. Jeżeli traficie gdzieś tę wersję – nie pożałujecie wydanych pieniędzy. Gonzo Imperial Porter Piana: Syknięcie nie było zbyt silne, ale piana była bardzo bujna. Brązowa, drobnopęcherzykowata i dosyć trwała. Barwa: Stoutowata, czarne i nieprzeniknione. Zapach: Czekolada, palone słody, lekka wanilia i estry owocowe. Jest znacznie bardziej płasko niż w wersji Barrel Aged. Nie jest oczywiście zły, ale w bezpośredniej konfrontacji wypada blado. Smak: Mniej wysycone od Barrel Aged. Tutaj z kolei akcent jest przeniesiony na słody. Jasne, karmelowe i ciemne rozwijają się w profilu. Znaczniej bardziej stonowane, mniej kwaskowate, generalnie mniej wszystkiego. Jest OK, jak najbardziej do wypicia ze smakiem, ale to nie to samo. Czy obie wersje są do odróżnienia w ślepym teście? Zdecydowanie tak. Beczka dała bardzo dużo do głębi smakowej i aromatycznej piwa. Aromat whiskey jest wybitny, dodaje trochę nieokrzesania do dobrze zbalansowanego piwa. Co czyni Gonzo Barrel Aged Imperial Porter jednym z najlepszych piw jakie piłem. Jestem ciekaw jak tam wyjdzie piwo Artezanom. Piwo z zupełnie innej parafii, zobaczymy na ile beczka będzie wyczuwalna. Wyświetl pełny artykuł
  9. Tym razem dużo o nowych piwach: Oto Mata IPA z Pinty, Chateau z Artezana czy Robust Porter z Hausta. Oprócz tego o nowym browarze restauracyjnym w Warszawie i planach Carlsberg Polska na najbliższy rok. Nie ma za to żadnych ciekawych … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  10. Pinta vs Sierra Nevada Jak zapowiedziałem w zeszłym tygodniu na moim fanpejdżu zrobiłem dwa porównania amerykańskich IPA i imperialnych IPA. W poprzednim wpisie Atak Chmielu zmierzył się z Rowing Jack’iem. Teraz sprawdzimy jak Polska wypada w starciu z silnym przeciwnikiem z Jankeslandu. Sierra Nevada Brewing Company jest o tyle ciekawym przypadkiem, że jest to jeden z pierwszych browarów, które zapoczątkowały ruch piw rzemieślniczych w Stanach Zjednoczonych. Co więcej został założony przez dwóch piwowarów domowych metodą, jak to ostatnio określono u nas w mediach, „na Artezana”. Czyli ze sprzętu, który udało się dostosować do produkcji piwa, a przeznaczonym początkowo do czego innego. Skoro Sierra Nevada razem z Anchor Brewing i, nie istniejącym już, New Albion Brewing Company są ikonami, odnośnikami całego ruchu piwowarstwa rzemieślniczego to oczekiwania są wysokie. Kupiłem 5 dostępnych w Polsce piw Sierra Nevada. Zobaczymy czy jest się czym podniecać. Imperium Atakuje Piana: Średniobujna, drobno i średniopęcherzykowata. Dosyć trwała, oblepia szkło. Ma pomarańczowe zabarwienie. Barwa: Piękny mahoń, klarowne. Zapach: Solidna porcja żywiczno-cytrusowych amerykańskich chmieli, podbudowanych słodową karmelem oraz owocowymi i kwiatowymi estrami. Przyjemnie zbalansowane, wszystko ma swoje miejsce w symfonii zapachów. Smak: Średnio wysycone. Początkowa pełnia słodów karmelowych ustępuje bardzo przyjemnej chmielowej goryczce. Jest bardzo delikatna pestka grejpfrutowa na finiszu, ale zupełnie nie przeszkadza. Obecna edycja jest znacznie lepsza niż zeszłoroczna. Przede wszystkim nie ma diacetylu, co wyjątkowo irytowało mnie rok temu. Wydaje mi się też, że poprzednia edycja była pełniejsza. Pewnie spory w tym udział miał właśnie ten nieszczęsny diacetyl. Po wyeliminowaniu tej wady piwo stało się praktycznie idealne w swojej klasie. Bardzo pijalne. Ze względu na moc nie zalecałbym sesyjności, ale jeżeli jeszcze nie próbowaliście to warto wybrać się do któregoś ze sklepów. Sierra Nevada Torpedo IPA Piana: Umiarkowana, pomarańczowawa i drobnopęcherzykowata. Dosyć szybko zanika. Barwa: Miedziana, klarowne. Zapach: Żywice, cytrusy, truskawki oraz cały zestaw kwiatowych i owocowych estrów. Dodatkowo wyczuwalna jest siarkowa nuta, która razem z truskawkami sprawia, że zachwytu brak. Smak: Mimo słabej piany mocno wysycone, nawet do przesady. Goryczka atakuje podniebienie od razu, nie dając szansy na rozwinięcie profilu smakowego. Pełnia jest dosyć niska. W tle majaczy co prawda słodycz, ale skutecznie jest butowana przez chmielenie. Finisz jest przydługi, a goryczka kojarzy się wręcz z bardzo gorzkimi lekami. Jednowymiarowe, bezpłciowe piwo. Nic specjalnego i zdecydowanie nie za taką kwotę. Wielki hype, a rezultat średni. W tej cenie spokojnie da się kupić zestaw Atak Chmielu plus Imperium Atakuje. Czy też Imperium i Rowing Jack’a. Pinta i AleBrowar mają przed sobą spore wyzwanie: zwiększyć moce produkcyjne przy jednoczesnym zachowaniu jakości. Już w zeszłym roku było dobrze, ale tegoroczne warki to absolutnie światowa liga i powinny iść w świat. Brew Dog, Sierra Nevada? Spoko, ale mamy swoje browary, które wiedzą jak się robi piwo. Wyświetl pełny artykuł
  11. czyli porter bałtycki po czesku. Kocour był kiedyś jednym z kilku browarów, które obdarzałem niekłamanym podziwem i szacunkiem. Niestety po kilku kolejnych rozczarowaniach, szczególnie w wypadku uwielbianego Samurai IPA oraz po informacji, że Honza Kočka odszedł z browaru, jakoś Kocour … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  12. i pierwsze urodziny browaru Widawa. Nie chce się wierzyć, że browar Widawa obchodzi pierwsze urodziny. Dopiero, pierwsze. To pokazuje w jak szalonym tempie zachodzą zmiany w polskiej branży piwnej. Przecież rok temu, kiedy w browarze Widawa wybito pierwszą warkę, nie … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  13. czyli amber ale z Kanady. Chyba pierwsze piwo z Kanady, które mam okazję degustować, a na pewno pierwsze z tego kraju, które pojawia się na blogu. Piwo otrzymałem od Janka Szały, który w lecie ubiegłego roku pracował przy uruchomieniu browaru … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  14. starcie tytanów Bez dwóch zdań AleBrowar i Pinta to konie pociągowe polskiego piwowarstwa kontraktowego. Rowing Jack’a miałem okazję opisać już nawet wielokrotnie, z kolei zeszłoroczna partia Ataku Chmielu skończyła się zanim zacząłem prowadzić bloga. Jak wypada porównanie tych dwóch piw? Oba są reprezentantami „polskich wersji amerykańskich wersji angielskich IPA”. Także tego. Atak Chmielu był zresztą pierwszym komercyjnym piwem w stylu AIPA dostępnym w szerszej dystrybucji. Większość go pokochała, sam niejednokrotnie zabierałem Atak na imprezy. Rowing Jack z kolei jest głównym piwem AleBrowaru. Atak Chmielu Piana: Średniobujna, drobno i średniopęcherzykowata, lekko pomarańczowawa. Barwa: Rubinowo-herbaciana. Idealnie klarowna z iskrą. Zapach: Amerykańskie chmiele skontrowana potężną słodowością i karmelowymi aromatami. Nie ma diacetylu, co w zeszłym roku było problemem Pinty. Zacnie. Smak: Wysycenie średnie. Na początku wchodzi solidna, słodowa pełnia, z fajnymi karmelowymi posmakami. Przechodzi w chmielową goryczkę, by finiszować słodyczą i chmielem. Odpowiada mi taka wersja. Nie spisywałem swoich wrażeń po zeszłorocznej, ale o ile mnie pamięć nie myli była bardziej chmielowa i bardziej goryczkowa. Teraz jest bardziej słodka, treściwa. Już sama treściwość solidnie kontruje chmiel. Być może i przez to są takie odczucia mniejszego chmielenia. Sama receptura być może też została delikatnie zmieniona. Piwo jest na pewno bardzo pijalne, gorycz jest na akceptowalnym przez większość ludzi poziomie. Ale czy to jest nadal Atak? Nie no, jest. Dobre piwo zresztą też jest. Rowing Jack Chyba najczęściej opisywane piwo na moim blogu. Co nie zmienia faktu, że nie mogłem po raz kolejny nie opisać przy takiej okazji. Piana: Jak w przypadku Pinty przybrudzona na pomarańczowo. Bardzo bujna, drobnopęchrzykowata. Jak ubite białko jaja. Oblepia szkło. Barwa: Herbaty z cytryną, zamglone. Zapach: Bardzo silna żywiczność amerykańskich chmieli, pachnie wręcz borem. Również silne cytrusy. Słodycz słabsza niż we wcześniej przeze mnie pitych egzemplarzach. Smak: Dosyć mocne wysycenie. Słodowość i pełnia słodowa jest znacznie niższa niż w przypadku Ataku Chmielu. Jest, ale zdecydowanie dominuje tutaj goryczka i ogólna chmielowość. Przez to piwo wydaje się też bardziej wytrawne. Goryczka jest cytrusowo-żywiczna, trochę zbyt długo pozostająca. Aczkolwiek nowy łyk piwa przemywa podniebienie i język i jest dobrze. Przeciwieństwo Ataku. Tutaj mamy solidną porcję chmielenia, a znacznie niższą pełnię i słodowość. Rowing Jack jest jednym z moich ulubionych piw i już pewnie tak zostanie. Czy któreś z piw jest lepsze? Wątpię. Oba piwa są bardzo dobre, w żadnej z pitych przeze mnie butelek nie stwierdziłem wad. Światowa liga i powód do dumy. Aktualny Atak Chmielu na pewno może być bardzo dobrym wstępem do świata ekstremalnych chmieleń, z kolei potem można delikwentkę lub delikwenta dobić ciosem od AleBrowaru. Są to dwa piwa, których spróbowanie jest absolutną koniecznością, jeżeli ktoś uważa siebie za piwosza. A już na pewno, jeżeli za hop heada. Wyświetl pełny artykuł
  15. czyli milk stout bez laktozy. Dziś degustacja piwa, którego raczej na pewno nie kupicie w Polsce, a nie wiem nawet czy udałoby się kupić je w Europie. Buteleczkę Double Cream Stoutu przywiozłem z Brau Beviale z Norymbergi. Wysępiłem, podobnie jak … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  16. Czesi pokazują, że potrafią robić inne piwa niż dolniaki Pivovar Kocour ma całkiem niezłą prasę „w internetach”, w związku z czym jak tylko pojawiły się ich piwa w warszawskiej Piwonii od razu została utworzona gorąca linia i prośba o odstawienie paru butelek dla mnie. Trzeba w końcu sprawdzić z kronikarskiego obowiązku czy rzeczywiście jest się czym jarać. Tym oto sposobem udało mi się wejść w posiadania trzech piw: Gypsy Porter, Kocour Saurus oraz Sub Nahradnik. Pierwsze co się rzuca w oczy, jeszcze na sklepowej półce, to całkiem fajne i przemyślane etykiety. Nie jest to może liga rzucająca na kolana, mogą się kojarzyć z etykietami piw domowych, ale co z tego. Raz, że wiele piw domowych ma etykiety, które urywają łeb komercyjnym piwom. Dwa, grafiki są spójne i widać, że to jeden browar jest za nie odpowiedzialny. Swoją drogą nazwa Kocour Saurus jest genialna, tak samo jak etykieta. Sami spójrzcie: Zresztą to było pierwsze piwo z serii, które wypiłem. Kocour Saurus 20° Autorem receptury tego piwa jest Jan Šuráň, mocno udzielający się w czeskim świecie piwnym. Teoretycznie jest to piwo wędzone. Piana: Średniobujna, lekko przybrudzona. Drobnopęcherzykowata, opada wolno do 0,5cm warstwy. Barwa: Ciemniejszy mahoń. Nieklarowne, pływają też większe sflokulowane fragmenty gęstwy drożdżowej. Zapach: Przede wszystkim estry kwiatowe, owocowe i potężna słodycz. Melanoidyny ostro atakują w zapachu. Bardzo delikatny aromat chmielu. Rodzynki i potężny rozpuszczalnikowy octan etylu. Swoją drogą jak na amerykański chmiel to trzeba się ich aromatów doszukiwać. Wędzonki nie stwierdzono. Smak: przepotężna pełnia, co nie powinno dziwić przy takim ekstrakcie. W smaku rozpuszczalnik również jest mocno wyczuwalny. Początkowa słodycz, przechodzi w żywiczno-cytrusową goryczkę. Tu już można stwierdzić pochodzenie chmielu. Finisz jest niestety przydługawy i w dodatku pestkowy. Alkohol wyczuwalny jest dopiero w żołądku. Tutaj również nie wyczułem wędzenia. Przypuszczam, że wędzenie w tym piwie jest bardzo delikatne i w tym egzemplarzu zostało totalnie przykryte przez estry. Gdyby nie ten nie do końca przyjemny finisz, a w szczególności pozostająca goryczka grejpfrutowa Kocour Saurus byłby całkiem zacnym piwem. Na pewno nie sesyjnym, ale do wypicia na wieczór jak najbardziej. Gypsy Porter Piana: Piękna, bujna i drobnopęcherzykowata. Beżowa, o strukturze ubitego białka. Barwa: Czarna niczym otchłań Piekieł. Zapach: Estry owocowe, gorzka czekolada, wanilia, ciemne i jasne słody. Szczerze? Wyjątkowo zacny zapach, zachęca do spróbowania, a i cała ta feeria aromatów tworzy spójną kompozycję. Smak: Dosyć mocno wysycone. Pierwszy akord to jasne słody i ich pełnia, następnie wchodzą posmaki czekoladowe, by finiszować aksamitnymi, waniliowymi posmakami z lekką goryczką i cierpkością ciemnych słodów. Idealnie kontrującymi generalną słodycz tego piwa. Fenomenalne piwo, jedno z najlepszych jakie piłem. Ścisła czołówka ciemnych mocnych piw. Wszystko jest tutaj przemyślane w najdrobniejszych szczegółach i solidnie wykonane. Niby porter, ale niesamowicie pijalny. Gdybym miał możliwość stałego zaopatrzenia się w Gypsy Porter to zawsze jedna butelka byłaby w mojej lodówce. Jeżeli natraficie w jakimś sklepie – kupujcie w ciemno. Kocour SUB Náhradník 11° Piana: Średnio bujna, śnieżnobiała. Dosyć szybko opada i zostawia cieniutki dywan. Barwa: No nie jest to Pale Ale, wbrew etykiecie. Bardziej w stronę Milda. Nieklarowne. Zapach: Amerykańskie chmiele, landrynki, truskawka i diacetyl. Trochę czułem się jakbym wąchał lżejszego Sępa. Dużo estrów kwiatowych i owocowych oraz karmelowe słody. Smak: Paradoksalnie mimo mizernej piany jest dosyć mocno wysycone. Wytrawne, początkowo bardzo delikatne co z kolei zgadzałoby się z ekstraktem. Słody przechodzą w lekko cierpki karmel, finisz goryczkowy. Niestety pestkowo-grejpfrutowy, ale szczęśliwie krótki i przez to nawet jest do zdzierżenia. Mam problem z tym piwem. W smaku jest znacznie lepsze niż w zapachu. Przeszkadza jeszcze wysokie wysycenie. Gdyby nie te dwa aspekty mógłbym je z czystym duchem polecić. A tak to na odpowiedzialność własnego portfela. Wyświetl pełny artykuł
  17. czyli czwarty odcinek kursu sensorycznego W kolejnym odcinku kursu sensorycznego zajmuję się oceną barwy i klarowności degustowanego piwa. O czym należy pamiętać, jakiego błędu się wystrzegać? Jeśli nie oglądałeś któregoś ze wcześniejszych odcinków kursu, gorąco sugeruję, żeby najpierw nadrobić zaległości. … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  18. czyli dzikus z Mikkellera. Kolejne, po 1000 IBU Ultramate, Black i 19, piwo z duńskiego Mikkellera, choć uwarzone tradycyjnie w belgijskim de Proefbrouwerij. Piwo w stylu belgijskie pale ale. Można wręcz napisać, że jest ono podwójnie belgijskie, bo raz że … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  19. Kolejny odcinek piwnych newsów, bo dzieje się w branży co niemiara. Dwa kolejne browary rozpoczęły warzenie. Są to browar Reden z Chorzowa i browar Poziomka z Kujanek. Dziennik Gazeta Prawna, a za nią mnóstwo innych portali internetowych podało, że wzrósł … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  20. czyli Żytnie Pale Ale. W zasadzie miały być piwne newsy, ale że YT stwarza jakieś problemy ze skonwertowaniem pliku, to będzie degustacja żytniego pale ale z browaru Jopen z holenderskiego Haarlemu. Do tej pory z żytem miałem styczność właściwie tylko … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  21. w dwóch różnych koncepcjach Fermentacja spontaniczna to magiczna sprawa. Niby na początku robi się wszystko, aby piwo spieprzyć. Ale nawet dla Belgów czysty lambik jest ciężko wchłanialny. Podobnie jak czyste Berliner Weisse dla Niemców. Dlatego też ratują sytuację specjalnym cukrem, owocami. Czy niestety też (wiwat cywilizacja i postęp) słodzikami. Uwielbiam Krieki. Framboise zazwyczaj są dla mnie za słodkie, natomiast porządnie zrobiony Oude Kriek to czysta poezja. I są doskonałą alternatywą dla szampana za którym nie przepadam. Jak wspominałem w tekście „walentynkowym”, są również bardzo zacnym pomysłem na właśnie takie okazje. Jeżeli chodzi o opisywane piwa: pierwsze to koszerny wręcz do bólu Oude Kriek. Browar chwali się, że na litr gotowego piwa zużywanych jest 400g wiśni. Cóż, jest to więcej niż idzie na popularne syropy owocowe z gatunku „udajemy, że jest z domowej spiżarni”. Drugie z kolei jest wymysłem Castle Brewery van Honsebrouck i jest połączeniem ich piwa Donker z sokiem wiśniowym i specjalnym wiśniowym likierem. Oude Kriek Boon A L’Ancienne zbiór 2008, niefiltrowany 6,5%, data ważności 29.03.2031 rok Piana: jak na szampanie. Barwa: piękna, truskawkowo-wiśniowa. Zapach: końska derka, fermentacja mlekowa, wiśnie, bardzo świeży. Szkoda, że nie mam większej ilości butelek. Jestem ciekaw jak będzie się zmieniał z czasem. Smak: mocno musujące, kwaśno-cierpkie w smaku, lekko słonawe, o intensywnym aromacie wiśni. Utopię się zaraz we własnej ślinie. Słodycz wiśni idealnie kontrastuje z kwaśno-cierpkim posmakiem. Ślinianki aż chcą eksplodować. Ten Kriek jest wymagającym napojem. Zdecydowanie bardziej pod deser niż solo. Wtedy idealnie zgra się ze słodyczą dania. Jest to zresztą smak do którego się dojrzewa, który jest nabyty a nie wrodzony. Swoją drogą data ważności urywa łeb. Kasteel 8* Rouge Piana: jak na szampanie, tak samo jak w poprzednim. Trochę przybrudzona. Barwa: ciemniejsza niż w przypadku Oude Kriek, ciemna wiśnia. Zapach: bardzo słodki, czuć wiśnie, dębową deskę. Co jest ciekawe w przypadku tego piwa, wydaje mi się, że jest również obecny lekki aromat końskiej derki. Smak: słodko-cierpko-kwaśno-lekko słony. Serio Nie czuć aż takiej mocy alkoholu, aczkolwiek jest delikatny, rozgrzewający finisz. Smak ciemnych wiśni, wysokie wysycenie, generalnie piwo w sam raz jako entry level dla osób, które do tej pory nie miały styczności z lambikami i rzucanie ich na głęboką wodę mogłoby raczej nie zakończyć się sukcesem. Jest głównie słodycz. Piwo jest dosyć dobrze zbalansowane, ale boli mnie ten acesulfam k w składzie. Lindemans też zawiera słodzik i mnie to wyjątkowo wnerwia. Bardzo pijalne, co przy dużej butli oraz zawartości alkoholu jest pułapką. Wyświetl pełny artykuł
  22. czyli piwo z czarnego bzu. Kolejne piwo z browaru braci Williams, słynącego z wrzosowego ale Fraoch. Degustowałem też świerkowo-sosnowe Alba Scots Pine Ale i RIS Profanity Stout. Wg strony browaru Ebulum ma dość wysoki ekstrakt i niską zawartość IBU, co … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  23. żebyście sami nie musieli tego robić Aktualnie rynek piwny w Polsce przeżywa wyjątkowo żywiołowy rozkwit. Nic więc dziwnego, że ściągane są do kraju różne wynalazki, jak również są takie i u nas warzone. Większość zazwyczaj omija się szerokim łukiem, natomiast czasami diabeł podkusi i szarpniemy się na coś, eufemistycznie ujmując, niestandardowego. Tylko potem głupio się przyznać, że piwo za większe pieniądze zostało po dwóch łykach bezpardonowo zlane do kanalizacji. Są granice brawury i nie ma co się zmuszać do piw, które albo są wstrętne albo wręcz ich wpływ na nasz organizm może być wielką nieznaną i wyprawą na nieodkryte terytoria doznań. Dzisiaj mam akurat trzy takie piwa. Pierwsze dwa to piwa z czeskiego Cieszyna. Jedno i drugie bardzo elegancko opakowane, fajna szata graficzna i etykiety. Chyba jeszcze nie widziałem takiej ilości piktogramów na etykiecie od piwa. Sachsenberg Chilli Piana: Opada minimalnie wolniej niż na coli. Co ciekawe jest różowawa. Barwa: Piękna, rubinowa. Spodziewałem się, że piwo o takiej nazwie może być czerwonawe. Niby jest niefiltrowane, ale mój egzemplarz był idealnie klarowny. Zapach: Cukrowo-żurawinowy. W tle delikatny aromat chilli. W zasadzie nic poza tym. Smak: Kiepskie wysycenie. Samo piwo jest angażujące w smaku, ale jednak nie w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Pierwsze uderzenie to cukrowa ulepkowatość, przechodząca w pikantność kapsaicyny, bo skończyć gryzącym cukrowo-chilli posmakiem. Makabra. Poszło w cholerę do zlewu. Horror. Sachsenberg Peprove Piana: Brązowawa, wytrzymuje trochę dłużej niż w przypadku Chilli. Również pozostawia po sobie wspomnienie. Barwa: Palisander. Tutaj przynajmniej pod światło widać, że jest opalizujące. Zapach: Świeżo zmielony pieprz. I na tym się zaczyna i kończy. Smak: Niskie wysycenie tak jak w przypadku Chilli. Początkowa lekka słodowość przechodzi w pyliste uczucie pieprzności. W dodatku wrażenie jak po kroplach żołądkowych. Podzieliło los poprzednika. Ale to może przynajmniej do jakiejś marynaty do mięs by się nadawało. Shark v2.0 Zastanawiałem się czy nie być złośliwym i nie wstawić tylko zdjęcia z tekstem „Tak wygląda, nie kupujcie. Poczekajcie na v3.0.” No, ale dobra. Przy okazji jest to edycja mocno kolekcjonerska, na półce Piwonii etykiety Shark 2.0 mieniły się całą feerią barw. Piana: Średnio i drobnopęcherzykowata. Początkowo bujna, utrzymuje się w formie dywanika. Śnieżnobiała. Barwa: Miodu lipowego. Nieklarowne. Zapach: Diacetyl i amerykańskie chmiele. Lekka słodowość daje nam wątpliwą przyjemność wąchania chmielonego jogurtu zbożowego. W sumie powtórka z Sępa tylko, że z mocniejszym aromatem chmielowym. Smak: Bardzo niska pełnia, którą jednak podbija diacetyl. Pierwszy, krótki akord słodu przechodzi w chmielową gorycz oraz paskudną, pozostającą goryczkę grejpfrutową. Trzyma dobre 2-3 minuty po łyku. Jeżeli ktoś kiedyś próbował Citrosept to wie jakie to uczucie. Generalnie ma się ochotę wylizać ścianę, żeby to zetrzeć z języka. Tak jak poprzednie poszło do zlewu. Znowu będzie, że się czepiam Kopyra, ale kurde: nie czepiam się człowieka, czepiam się piwa. A to jest mocno słabe. 8 złotych za małą butelkę męczącego i wadliwego piwa? Ja rozumiem, że rynek to nie konkurs, ale takie piwo zostało by odrzucone już w eliminacjach. Wyświetl pełny artykuł
  24. żebyście sami nie musieli tego robić Aktualnie rynek piwny w Polsce przeżywa wyjątkowo żywiołowy rozkwit. Nic więc dziwnego, że ściągane są do kraju różne wynalazki, jak również są takie i u nas warzone. Większość zazwyczaj omija się szerokim łukiem, natomiast czasami diabeł podkusi i szarpniemy się na coś, eufemistycznie ujmując, niestandardowego. Tylko potem głupio się przyznać, że piwo za większe pieniądze zostało po dwóch łykach bezpardonowo zlane do kanalizacji. Są granice brawury i nie ma co się zmuszać do piw, które albo są wstrętne albo wręcz ich wpływ na nasz organizm może być wielką nieznaną i wyprawą na nieodkryte terytoria doznań. Dzisiaj mam akurat trzy takie piwa. Pierwsze dwa to piwa z czeskiego Cieszyna. Jedno i drugie bardzo elegancko opakowane, fajna szata graficzna i etykiety. Chyba jeszcze nie widziałem takiej ilości piktogramów na etykiecie od piwa. Sachsenberg Chilli Piana: Opada minimalnie wolniej niż na coli. Co ciekawe jest różowawa. Barwa: Piękna, rubinowa. Spodziewałem się, że piwo o takiej nazwie może być czerwonawe. Niby jest niefiltrowane, ale mój egzemplarz był idealnie klarowny. Zapach: Cukrowo-żurawinowy. W tle delikatny aromat chilli. W zasadzie nic poza tym. Smak: Kiepskie wysycenie. Samo piwo jest angażujące w smaku, ale jednak nie w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Pierwsze uderzenie to cukrowa ulepkowatość, przechodząca w pikantność kapsaicyny, bo skończyć gryzącym cukrowo-chilli posmakiem. Makabra. Poszło w cholerę do zlewu. Horror. Sachsenberg Peprove Piana: Brązowawa, wytrzymuje trochę dłużej niż w przypadku Chilli. Również pozostawia po sobie wspomnienie. Barwa: Palisander. Tutaj przynajmniej pod światło widać, że jest opalizujące. Zapach: Świeżo zmielony pieprz. I na tym się zaczyna i kończy. Smak: Niskie wysycenie tak jak w przypadku Chilli. Początkowa lekka słodowość przechodzi w pyliste uczucie pieprzności. W dodatku wrażenie jak po kroplach żołądkowych. Podzieliło los poprzednika. Ale to może przynajmniej do jakiejś marynaty do mięs by się nadawało. Shark v2.0 Zastanawiałem się czy nie być złośliwym i nie wstawić tylko zdjęcia z tekstem „Tak wygląda, nie kupujcie. Poczekajcie na v3.0.” No, ale dobra. Przy okazji jest to edycja mocno kolekcjonerska, na półce Piwonii etykiety Shark 2.0 mieniły się całą feerią barw. Piana: Średnio i drobnopęcherzykowata. Początkowo bujna, utrzymuje się w formie dywanika. Śnieżnobiała. Barwa: Miodu lipowego. Nieklarowne. Zapach: Diacetyl i amerykańskie chmiele. Lekka słodowość daje nam wątpliwą przyjemność wąchania chmielonego jogurtu zbożowego. W sumie powtórka z Sępa tylko, że z mocniejszym aromatem chmielowym. Smak: Bardzo niska pełnia, którą jednak podbija diacetyl. Pierwszy, krótki akord słodu przechodzi w chmielową gorycz oraz paskudną, pozostającą goryczkę grejpfrutową. Trzyma dobre 2-3 minuty po łyku. Jeżeli ktoś kiedyś próbował Citrosept to wie jakie to uczucie. Generalnie ma się ochotę wylizać ścianę, żeby to zetrzeć z języka. Tak jak poprzednie poszło do zlewu. Znowu będzie, że się czepiam Kopyra, ale kurde: nie czepiam się człowieka, czepiam się piwa. A to jest mocno słabe. 8 złotych za małą butelkę męczącego i wadliwego piwa? Ja rozumiem, że rynek to nie konkurs, ale takie piwo zostało by odrzucone już w eliminacjach. Wyświetl pełny artykuł
  25. czyli piwo sosnowo-świerkowe. Kolejne po Fraoch i Profanity Stout piwo ze szkockiego browaru Williams Bros. O samym browarze więcej w tych wcześniejszych wpisach. Tym razem jest to receptura Wikingów, wykorzystująca młode (tu mam zawsze problem) pędy sosny i świerku. Miałem … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.