Skocz do zawartości

Pierre Celis

Members
  • Postów

    4 652
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    7

Treść opublikowana przez Pierre Celis

  1. czyli Grodziskie po holendersku. Teoretycznie ukazały się dwie odsłony tego piwa, ta którą degustuję pod nazwą Grätzer i druga pod nazwą Grodziskie. Tej drugiej niestety nie miałem okazji zakupić. Opis składu jest niezwykle zachęcający, bo sugeruje wierne trzymanie się receptury. … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  2. motocyklowa wyprawa po życie Nie samym piwem człowiek żyje, zdarzyło już mi się popełnić parę tekstów motocyklowych. Zresztą parę czeka jeszcze w odpowiednim folderze, trzeba je będzie odkurzyć. Sezon w końcu się zbliża. Dlaczego o tym piszę? Motocykle mogą służyć nie tylko do przemieszczenia się z punktu A do punktu B w szykownym stylu. Motocykle mogą stanowić także tło szczytnych działań. Sam brałem udział w wizycie na dziecięcym oddziale onkologicznym Instytutu Matki i Dziecka zorganizowanej przez Fundację Herosi oraz Stowarzyszenie Motocykliści Dzieciom. Dlatego kiedy Damian zadzwonił do mnie z informacją o akcji, którą organizuje z Piotrem Uljaszem, od razu powiedziałem, żeby wysłał mi wszystkie materiały jakie posiada na ten temat oraz trasówkę. Damiana znam już parę lat, jeszcze z czasów Garażu pod Ryżym Koniem. Wy możecie go kojarzyć z programów emitowanych przez TVN Turbo czy rubryki w MotorManii. Generalnie człowiek orkiestra. Jeszcze chyba tylko nie tańczył i nie śpiewał. Czym jest Ride 2 Life? W maju Damian i Piotr przejadą około 3500km wzdłuż granic Polski w celu zebrania pieniędzy na leczenie Piotra. I tutaj dochodzimy do sedna sprawy – Ride 2 Life ma spopularyzować wiedzę o stwardnieniu rozsianym. Akcja jest zresztą objęta patronatem Polskiego Towarzystwa Stwardnienia Rozsianego. Jeżeli nie wiecie to SM jest chorobą autoimmunologiczną. Organizm zaczyna atakować własne komórki nerwowe, systematycznie niszcząc otoczki mielinowe. Co z kolei sprawia, że nerwy nie są w stanie normalnie funkcjonować i prawidłowo przekazywać impulsów. To tak jak gdyby systematycznie usuwać warstwami izolację z przewodów sygnałowych. W pewnym momencie przestaną pełnić swoją funkcję. Diagnozę, która zmieniła całe jego dotychczasowe życie, Piotr usłyszał 10 lat temu. To dużo czy mało? Z perspektywy osoby chorej – przypuszczam, że wieczność. Szczególnie, jeżeli informacja przekazana jest na zasadzie „za 4 lata wózek, a potem zobaczymy co dalej”. Piotr szczęśliwie się nie poddał. Wie natomiast z jakimi problemami codziennie spotykają się w Polsce ludzie dotknięci tą chorobą, jak ważne jest odpowiednie leczenie. W dodatku jako motocyklista chce pokazać, że nie jesteśmy wariatami siejącymi pożogę i zniszczenie na drogach. Chyba jak mało która grupa użytkowników określonych pojazdów jesteśmy w stanie się zmobilizować i sprawnie przeprowadzić wiele akcji. Trasa zajmie 10 dni – od 11.05 do 19.05. Całość przedstawia się następująco: Dzień 1 – 11.05.2013 Dzień 2 – 12.05.2013 Dzień 3 – 13.05.2013 Dzień 4 rano – 14.05.2013 Dzień 4 wieczorem Dzień 5 – 15.05.2013 Dzień 6 – 16.05.2013 Dzień 7 rano – 17.05.2013 Dzień 7 wieczorem Dzień 8 – 18.05.2013 Dzień 9 – 19.05.2013 Jest ambitnie, znając część dróg nawet bardzo. Dlatego też sprzęt musi być odpowiedni – Yamaha Motor Polska dostarczyła dwie popularne „Tenerki” XT660Z Tenere. Kusi mnie, żeby przewietrzyć cylindry Smoka chociaż na krótki fragment jakiegoś odcinka. Zobaczę czy obowiązki mi pozwolą na coś takiego. Skoro jesteśmy przy sponsorach, fajnie że parę większych firm dołączyło do sponsorowania całej akcji: Orlen pokrywa koszty paliwa, Fiat Auto Poland zapewnił samochód wsparcia technicznego, Z kolei Carrefour Polska, zarazem pracodawca Piotra od lat wspierający go w walce z chorobą, jest partnerem strategicznym akcji. Myślę, że to nie koniec darczyńców. Jeżeli ktoś jest zainteresowany wsparciem chłopaków i Ride 2 Life to najlepiej ich łapać przez profil na FB. Wyświetl pełny artykuł
  3. odcinek 2 Druga część odpowiedzi na Wasze pytania zadawane na Facebooku. Wcześniejsze odpowiedzi możecie zobaczyć tutaj. Oczywiście nadal można zadawać pytania. Dziś lakonicznie, bo pakuję się do Bristolu, więc nie ma się co rozpisywać. Wyświetl pełny artykuł
  4. Od Browaru Południe otrzymałem przesyłkę z trzema nowymi piwami i prośbą o opinię na ich temat ich wyglądu i zawartości. Zacznę może od wyglądu, bo jest w zasadzie wspólny dla wszystkich piw. Mi się podoba. Jest czytelnie, elegancko i z gustem. Jedynie napisy na kontrze bym powiększył, bo starsi ludzie bez lupy mogą sobie nie poradzić. Nie podoba mi się natomiast sama nazwa. Niby kojarzy się z Krakowem, ale brzmi jakoś twardo, germańsko, nie po naszemu. Bardziej niż nazwa czy wygląd butelek interesuje mnie ich zawartość. Zanim zacznę degustację, to jeszcze kilka słów wyjaśnienia, bo nowa marka może się niektórym wydać znajoma. Krakauer to nowa linia piw z Browaru Południe. Wcześniej ten sam browar na zlecenie zewnętrzne produkował do złudzenia podobne Krakowiaki. Podmioty się ostatnio rozstały, ale chyba żadna ze stron nie chciała się rozstać z marką i produktem. W efekcie będziemy mieć na rynku Krakauery i Krakowiaki (warzone już gdzieś indziej). Nie będę wchodził w politykę i wyjaśnianie kto komu co i dlaczego. Zajmę się wyłącznie tym, co w butelce. Mnie od nadmiaru głowa nie boli, byle piwo było dobre. Krakauer Niefiltrowany – jasny lager Ekstrakt: 12Blg, alkohol 5,5% Skład: woda, słód pilzeński i karmelowy, chmiel, drożdże. Wygląd: złote, lekko opalizujące, jednakże dalekie od mętnego. Piana biała, drobna, średnio obfita, krótkotrwała. Aromat: całkiem wyraźny jak na jasnego lagera. Słodowy, lekko miodowy. Czuć także delikatną kwiatową nutę (chmiel?). W sumie takie regionalny klasyk. Przyjemny, ale niczym nie zaskakuje. No, może zaskakuje lekkim siarkowodorem przy pierwszym niuchnięciu. Wysycenie: nieco za wysokie, rozdymające. Smak: wyraźnie kwaskowaty, minimalnie słodowy, czuć też odrobinę miodu. Goryczka w zasadzie nie istnieje – jest bardzo symboliczna. Odczucie w ustach: lekkie, o niskiej treściwości, nawet zahaczające o wodnistość (gdzie się podziało 12% ekstraktu?). Dwutlenek węgla miło podszczypuje język. Pije się nieźle. Wrażenie ogólne: Krakauera niefiltrowanego podsumuję jednym słowem – nijakie. Kompozycja nie jest ani zła, ani dobra. Aromat w sumie nawet przyjemny. Smak rozczarowuje – mocno kwaskowate, niemal bez goryczki. Do tego w odczuciu wodniste. Można wypić do obiadu czy grilla, ale nie ma zbytnio na czym nosa i języka zawiesić. Ocena: 5.5/10 Krakauer Miodowy – aromatyzowany lager Ekstrakt: 12Blg, alkohol 5,2% Skład: woda, słód pilzeński i karmelowy, chmiel, miód gryczany, drożdże. Wygląd: złote, lekko opalizujące, wygląda jak brat bliźniak niefiltrowanego. Piana także podobna, choć nieco trwalsza. Aromat: miód, sztuczny miód przede wszystkim, a nie żaden gryczany, jak mi ktoś próbuje wmawiać na etykiecie. W sumie to nawet lubię ten zapach, bo przypomina mi dzieciństwo. Kto lata młodości miał w latach 80-tych, wie o czym mówię. Wysycenie: średnio-wysokie, może być. Smak: słodki, ale też lekko kwaśny (jak w niefiltrowanym). Dzięki tej kwaśności daje się pić, bo słodyczy jest sporo, ale jest odpowiednio skontrowana. Goryczka jakaś jest, choć raczej symboliczna. Odczucie w ustach: lekko klejące od miodu, ale spore wysycenie i goryczka zdają się ratować sytuację. Jak na piwo miodowe pije się całkiem przyjemnie. Wrażenie ogólne: Piwa miodowe nie mają miejsca w moim codziennym menu, ale czasem jak widać trafiają do moich rąk i z ciekawością sprawdzam wtedy co tam znowu bystrzy piwowarzy nawarzyli. Krakauer miodowy jest całkiem pijalnym piwem o aromacie miodu sztucznego. Miód naturalny występuje chyba tylko na etykiecie. Jeśli ktoś ma ochotę na odrobinę słodyczy, to śmiało może sięgnąć po Krakauera. Na plus na pewno jest fakt, że piwo nie jest ulepkiem. Da się wypić całą butelkę bez ryzyka omdlenia od nadmiaru cukru. Ocena: 5.5/10 Krakauer Miodowo-malinowy – aromatyzowany lager Ekstrakt: 12Blg, alkohol 5,3% Skład: woda, słód pilzeński i karmelowy, chmiel, miód gryczany, sok malinowy, drożdże. Wygląd: kolorem przypomina kompot z rabarbaru – coś pomiędzy pomarańczowym a czerwonym, wyraźnie opalizujące. Piana biała, lekko zabarwiona, drobna, początkowo dość obfita, ale szybko opada. Aromat: dominuje sztuczny miód, w tle czuć także śladowy aromat syropu malinowego. Wysycenie: średnio-wysokie, może być. Smak: początkowo słodki, miodowy, ale szybko do głosu dochodzi kwaskowatość piwa bazowego podkreślona nieco smakiem soku z malin. Co najważniejsze, maliny smakują całkiem naturalnie i mogą się podobać. Goryczka jak w pozostałych Krakauerach – raczej symboliczna. Odczucie w ustach: podobne do miodowego, ale nieco wytrawniejsze, bardziej pijalne. Nie jest źle. Wrażenie ogólne: Daleki jestem od zachwytu, lecz muszę przyznać, że połączenie miodu i malin nie wypada tutaj źle. Do tego piwo nie jest przesadnie słodkie (choć trochę jest). Jeśli masz ochotę na mocno aromatyzowane piwo i nie przeszkadza ci aromat sztucznego miodu, to możesz śmiało sięgnąć po Krakauera Miodowo-Malinowego. Ocena: 5.5/10 Jeszcze kilka słów podsumowania. Krakauery to piwne średniaki. Ciężko się nad nimi zachwycać, ale też trudno doszukać się wielkich wad. Jedynie co mnie ubodło, to aromat sztucznego miodu. Jestem miłośnikiem miodu gryczanego i doskonale znam jego aromat. Niestety w Krakauerach występuje on tylko na etykiecie. W zamian dostajemy aromat identyczny z naturalnym. Trochę to nie fair wobec konsumenta. Post Krakauery trzy pojawił się poraz pierwszy w Piwolog radzi .... Wyświetl pełny artykuł
  5. odcinek 1. Mówiłem, że będę odpowiadał na pytania dopiero po powrocie z Bristolu, ale nie dałem rady. Pierwsza część odpowiedzi już dzisiaj. Jeśli nie wiecie o czym mowa, zerknijcie na profil Browaru Kopyra na Facebooku. Tam też można zadawać kolejne … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  6. Brown Porter to drugie, po Pacific Pale Ale, piwo z Browaru Artezan, które jest mi dane testować w wersji butelkowej. Ciekawe jest już samo opakowanie piwa, które wygląda jak produkt rodem z browaru domowego. Swojska zastępcza etykieta wygląda totalnie amatorsko, ale dla mnie jako piwowara domowego ma niepowtarzalny urok. Pomysł na to piwo powstał podobno spontanicznie. W browarze zostało sporo ciemnych słodów po i trzeba było je jakoś spożytkować. Sprawdźmy zatem co piwowarzy Artezana potrafią ukręcić z „resztek”.Artezan Brown Porter Ekstrakt: 13Blg, alkohol 5% Skład: woda, słód, chmiel, drożdże Wygląd: ciemno brązowe, pod światło hebanowe. Piana beżowa, bardzo nietrwała, znika w przeciągu chwili. Aromat: dzieje się dość sporo pomimo tego, że aromat nie jest jakoś szalenie intensywny. Jest bogata słodowość w wydaniu ciemnym, aromat opiekany, chleba razowego, a także odrobina kawy i orzechów. Wysycenie: niskie, delikatne, perliste, właściwie dobrane i bardzo przyjemne. Smak: słodowy, nawet nieco słodki, ale finisz jest kwaskowaty, zwieńczony dobrze dobraną, krótką i przyjemną goryczką. Odczucie w ustach: piwo jest średnio treściwe, ale sumarycznie wytrawne (kwaskowatość, wysycenie, goryczka). Bardzo pijalne. Wrażenie ogólne: Aromatyczne i harmonijne, do tego ekstremalnie pijalne. Ma wszystko, co piwo w tym stylu mieć powinno. Ktoś może powiedzieć, że Brown Porter jest nudny i rzeczywiście miłośnicy mocnych wrażeń mogą się czuć zawiedzeni. Jeśli jednak szukasz ponadprzeciętnego piwa codziennego, to jest to propozycja dla ciebie. To zdecydowanie jedno z najlepszych ciemnych piw na polskim rynku. Ocena: 7.5/10 Post Artezan Brown Porter pojawił się poraz pierwszy w Piwolog radzi .... Wyświetl pełny artykuł
  7. i 100 pytań do kopyra. Dzisiaj recenzja Rauchbocka z Pinty, czyli Jak w Dym. Pierwsza warka opisana była tutaj. Tymczasem na profilu Browaru Kopyra na Facebooku pękła magiczna bariera 1000 obserwujących. Z tej okazji postanowiłem odpowiedzieć na Wasze pytania, takie … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  8. Alebrowar przyzwyczaił nas już do bezkompromisowych niespodzianek. Nie inaczej jest w przypadku najnowszego dziecka tej kontraktowej inicjatywy. Smoky Joe to piwo określone jako Whisky Extra Stout. Tłumacząc na zrozumiały język jest to mocniejsza odmiana stoutu uzupełniona aromatem whisky. Nie znaczy to jednak, że ktoś dodał do tego piwa wódy na myszach. Aromat whisky, to w przypadku piwa aromat słodu whisky. Jest to rodzaj słodu używanego także do produkcji myszowatej. Słód taki jest wędzony (suszony) w piecach opalanych torfem. W wyniku tego zabiegu uzyskuje unikalny aromat, określany dość brzydko jako zapach asfaltu czy spalonej gumy. W praktyce nie jest aż tak źle. To po prostu rodzaj wędzonki, choć nieco innej niż ta, którą znamy ze swojskich wędlin. Smoky Joe – dymiony (extra) stout Ekstrakt: 16Blg, alkohol 6,2% Skład: woda, słody, owies, jęczmień palony, chmiel, drożdże Wygląd: smoliście czarne, nieprzejrzyste jak na stout przystało. Piana beżowa, obfita, gęsta, drobna, choć z większymi pęcherzykami. Jest wzorcowa, utrzymuje się dzielnie i pięknie rysuje firanki na szkle. Aromat: przy pierwszym podejściu czuć głównie popiół. Czuję go tak wyraźnie, jak bym wąchał popielniczkę. Dalej jest już lepiej – ujawniają się aromaty typowe dla stoutu – czekolada, kawa, akcenty słodowe i palone. Wysycenie: niskie, jak należy. Smak: w pierwszym odczuciu sporo słodyczy. Retronosowo mocno zarysowuje się torfowa wędzoność, która nomen omen nie była zbytnio wyczuwalna w zapachu. Finisz jest delikatnie kwaskowaty (z czasem coraz bardziej) z mocno zaznaczoną goryczką, która rozwija się jeszcze po przełknięciu i daje o sobie znać przez dłuższą chwilę. Odczucie w ustach: początek przyjemny – średnio-wysoka pełnia w połączeniu z aksamitną gładkością sprawia fajne wrażenie. Końcówkę psuje jednak cierpka, nieco zalegająca goryczka. Mimo podkręconego ekstraktu, piwo jest wysoce pijalne (sesyjne). Wrażenie ogólne: Nie do końca rozumiem zachwyty nad Dymionym Józkiem. Choć piwo ma sporo zalet (począwszy od piany, poprzez przyjemną bazę i wysoką pijalność, po przyjemny dymiono-torfowy posmak) to ma także kilka wad. Pierwsza z nich to aromat popiołu. Nigdy w żadnym piwie nie spotkałem go na takim poziomie. Palaczom może się podobać, mi nieco przeszkadza. Druga rzecz, to niezbyt udana goryczka – długa, cierpka, zalegająca. Sumarycznie jest dobrze, ale do doskonałości sporo brakuje. Mam nadzieję, że zapowiedziane już kolejne warki będą wyzbyte tych niedociągnięć i Smoky Joe dociągnie do poziomu reszty piw z alebrowarowego podwórka. Ocena: 6.5/10 Post Przydymiony Józek pojawił się poraz pierwszy w Piwolog radzi .... Wyświetl pełny artykuł
  9. Już dawno opadł kurz po pierwszej, drugiej i trzeciej, Agi i Tomka bitwie na smaki. Dania przygotowywane są zawsze do konkretnego piwa, tak aby piwo i jedzenie dobrze do siebie pasowały. Czytaj całość na blogu autora
  10. Już dawno opadł kurz po pierwszej, drugiej i trzeciej, Agi i Tomka bitwie na smaki. Dania przygotowywane są zawsze do konkretnego piwa, tak aby piwo i jedzenie dobrze do siebie pasowały. Czytaj całość na blogu autora
  11. Już dawno opadł kurz po pierwszej, drugiej i trzeciej, Agi i Tomka bitwie na smaki. Dania przygotowywane są zawsze do konkretnego piwa, tak aby piwo i jedzenie dobrze do siebie pasowały. Czytaj całość na blogu autora
  12. Już dawno opadł kurz po pierwszej, drugiej i trzeciej, Agi i Tomka bitwie na smaki. Dania przygotowywane są zawsze do konkretnego piwa, tak aby piwo i jedzenie dobrze do siebie pasowały. Czytaj całość na blogu autora
  13. i słów kilka o PIPA. Kuguar miał premierę w ubiegłą sobotę 23. marca 2012. W tym samym dniu warzyliśmy premierowe piwo, czyli Polish India Pale Ale. Zaskakujące jest, że jesteśmy pierwsi, bo PIPA, to tak nośny medialnie temat, że aż … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  14. jest zastanawiająco niskie W ostatnią sobotę prowadziłem kurs sensoryczny w gościnnych progach Po Drugiej Stronie Lustra. Poza wieloma standardowymi tematami, często z pogranicza fantastyki kryminalnej, poruszona została kwestia kultury piwnej w Polsce. Czy ona w ogóle istnieje, a jeżeli tak to w jakiej formie. I czemu statystyczny gość (w końcu w gastronomii nie ma klientów tylko są właśnie goście) cierpi na syndrom oblężonej twierdzy? Z tego co pamiętam z danych podawanych na Piwny Blog Day 1.0 aktualne spożycie piwa beczkowego w Polsce to kilka procent. Kilka procent w skali całego rynku! To jest tak abstrakcyjne, że aż głupie. Piwo – trunek niezwykle socjalizujący, którego naturalnym środowiskiem bytowania powinny być pijalnie piwa, puby i knajpy. I w tych lokalach powinien być podawany tak jak Natura przykazała – z kija. Natura sobie, życie sobie i większość rynku ma puszka i butelka. Jest tej sytuacji niewątpliwie parę powodów. Od tzw. „przemian ustrojowych” nie minęło aż tak wiele czasu. Puszka nadal jest na rynku nowością i symbolem zachodniego dobrobytu. Poza tym studencko zapakuje się znacznie więcej puszek do plecaka niż butelek. Co już nam robi konkretny wolumen sprzedaży. Z kolei przezroczyste szkło butelki pozwala nam sprawdzić czy w piwie nie pływa mysz. W końcu tak często się to zdarza, prawda? Puszki i butelki wybierane są też w knajpach z innych powodów. Raz, że teoretycznie mamy wtedy pewność, że piwo jest świeże i „nie chrzczone”. A dwa, że lokal może sobie pozwolić na znacznie większy wybór piwa z butelki niż z beczki. Sami to znamy nawet z lokali mocno ukierunkowanych na piwa niszowe, z jakich opakowań oferowane są w większości piwa z browarów regionalnych? Są zresztą lokale z ambicjami, które nie mają po prostu miejsca na nalewak. Do lodówki zawsze można wstawić i inne napoje niż piwo, co w przypadku 30m2 powierzchni robi różnicę. Zresztą beczka jest dla właścicieli pewnym zmartwieniem. Czy piwo zejdzie w te 3-4 dni maks? Jeżeli nowość to pewnie tak, ale co dalej? Problemem jest też dystrybucja. Z tego co obserwuję nadal mamy cokolwiek dziki rynek. Wystarczy poobserwować strony lokali – tutaj beczka nie dojechała, tam dojechało mniej niż powinno itp. Póki co jest to urocze, zobaczymy co będzie gdy na rynku pojawi się więcej lokali oraz więcej browarów, a po drogach zaczną krążyć karawany kurierów z kegami. I zacznie się solidne lato. W końcu piwu szkodzą trzy czynniki: czas, światło i temperatura. Petainery z kolei są jednak mniej odporne od stalowych kegów. Nie będę twierdził oczywiście, że lokale są bez winy. W przypadku tych z ambicjami jest dobrze, ale ile one stanowią w skali całego rynku? Jeden procent? To i tak pewnie z górką. Ale to te 99% będzie wpływało na podejście konsumenta. Wielu właścicieli będzie dbało o jakość serwowanego piwa, ale dla wielu nie będzie to miało znaczenia. Byle opchnąć towar i nie stracić kasy. Sam pamiętam różne ciekawostki z okresu pracy w browarze. Od trzymania kegów z piwem niepasteryzowanym i niefiltrownym przy kuchence w kuchni, poprzez karygodny brak znajomości instalacji, do wręcz żonglowania kegami w zależności od tego, który barman miał zmianę. Oczywiście wina browaru, że słabe piwo robi. Czy gość, który natnie się w lokalu na skwaśniałe piwo z beczki chętnie ponownie po nie sięgnie w innym lokalu? Zresztą tradycja zlewek nadal istnieje. W czasach kryzysu oszczędza się na wszystkim i każda złotówka się liczy. Problemem są też hurtownie. W zimę jeszcze nie ma z tym problemu. Z kolei w lato wiadomo – jest zbyt. Trzeba się zatowarować. I gdzieś ten towar trzymać. Jak jest hala to jest dobrze. Ale często to będzie zwykła wiata czy wręcz plac przed hurtownią. I tak sobie butelczyny, puszki i kegi będą stały i łapały opaleniznę. Zauważyliście, że w zimę piwa generalnie mają bardziej stałą jakość niż w lato? Nikt nie będzie ryzykował straty towaru przez jego zamarznięcie. Mój strumień świadomości przybrał trochę defetystyczny ton, ale wbrew pozorom nie jest aż tak źle. Generalnie to od nas zależy jak rynek będzie się rozwijał. Powstawanie nowych lokali nastawionych głównie na wyszynk ciekawego piwa nie pozostaje bez echa. Rynek jest w tym momencie bardzo chłonny, wszystkie ciekawe inicjatywy gastronomiczne, nie tylko piwne, przyjmowane są z otwartymi ramionami. Także pamiętajcie, że mamy moc sprawczą. To od nas zależy co będzie się sprzedawało, a co nie. Głosujmy więc portfelami. Wyświetl pełny artykuł
  15. czyli piwne mity odcinek 4. Czy w polskich knajpach, pubach, restauracjach rozcieńcza się piwo wodą? Czy pod barem znajdują się całe instalacje do rozwadniania piwa? Czy woda jest dolewana do beczek, czy może podczas wyszynku? A może restauratorzy są uczciwi … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  16. Jako, że piw w kolejce do degustacji czeka cała masa, dzisiaj na tapetę biorę dwa na raz. Przy okazji testowania formy Ataku Chmielu sprawdzę jak nasz klasyk ma się do czeskiego podejścia do stylu American IPA. Konkurentem piwa Pinty będzie P.I.P.A. z browaru Permon. Prawda, że ładna nazwa? To już drugie piwo z tego browaru na łamach tego bloga. Pierwsze niestety nieco zawiodło. Mam nadzieję, że tym razem pójdzie lepiej. P.I.P.A. Permon India Pale Ale Ekstakt nieznany, alkohol 5,7% Skład: woda, 4 słody, 2 chmiele, drożdże (znowu tajemniczo) Atak Chmielu Ekstrakt 15,1Blg, alkohol 6,1% Skład: słody pale ale, melanoidowy, Carahell, Carapils, chmiele Citra, Simcoe, Cascade, Amarillo, drożdże US-05 Wygląd PIPA: kolor jasnego bursztynu, wyraźnie opalizujące. Piana kremowa, niezbyt obfita, szybko redukuje się do kożuszka, zostawia ładne ślady na szkle. Atak: kolor miedziany, idealnie klarowne. Piana w kolorze kremowym dość obfita, górzysta. Redukuje się stosunkowo szybko, ale pozostawia wzorcowe firanki na szkle. Aromat PIPA: w pierwszym momencie pomyślałem, że pomyliłem piwa. Zapach jest trawiasto-diacetylowy. Gdzie się podziały amerykańskie chmiele? Atak: intensywny, skomponowany przede wszystkim ze słodkich tropikalnych owoców i karmelu, ale czuć też delikatną nutę żywiczną. Bardzo przyjemny. Wysycenie PIPA: umiarkowane w kierunku niskiego, właściwe. Atak: umiarkowane, perliste, dobrze dobrane. Smak PIPA: lekko kwaskowaty, chmielowy, żywiczny. Goryczka wysoka, rozwijająca się, lekko zalegająca. Ma grejpfrutowy charakter, który bardzo mi się podoba. Atak: owocowy, chmielowy, lekko karmelowy i słodowy. Goryczka nieco niższa i krótsza, ale nadal na średnio-wysokim poziomie. Stosunkowo niska jak na styl. Odczucie w ustach PIPA: zadziorne, drapiące, wytrawne (średnio-niska treściwość), z pozostającą goryczką. Atak: pełniejsze i gładsze, grzeczniejsze. Wrażenie ogólne PIPA: Aromat totalnie zawodzi, smak nieco ratuje sytuację, ale brakuje mi tu jakiejś harmonii. W skrócie – wysoce pijalne, nieco zadziorne piwo. Niestety amerykańską IPA jest tylko z nazwy. Czuję się oszukany. Atak: Wszystko wypada tutaj lepiej. Aromat nie pozostawia złudzeń, że mamy do czynienia z amerykańskimi chmielami. Atak jest fajnie zbalansowany, choć nieco ugrzeczniony. Mi się bardzo podoba, bo bardziej cenię sobie harmonię niż chmielenie bez umiaru. Podsumowanie Niby piwa w tym samym stylu, a tak od siebie różne. Czeskie podejście mocno rozczarowuje – albo oszczędzano na chmielu albo piwo jest po prostu stare (termin do 07.04.13) i aromat gdzieś uleciał. Nazwa może być myląca. P.I.P.A. jest niestety bardziej czeska niż amerykańska, do tego ma wadę w postaci wyraźnego diacetylu. Cóż mogę powiedzieć? Nie polecam. Atak Chmielu trzyma formę. Aktualna edycja ma bardzo ładny i wyraźny aromat, jest harmonijna. Jedynie goryczka może zawieść miłośników ekstremalnych doznań. Mnie się jednak wszystko w tym piwie podoba i nie żałuję ani jednej złotówki na nie wydanej. To na prawdę dobrze ulokowany kapitał. Być może źle wybrałem piwa do porównania, jednak w tej konfrontacji Czechy przegrywają z kretesem. Wiem, że ich scena piwowarska ma wiele dobrego do zaoferowania, ale Pivovar Permon z pewnością nie zostanie czeskim hitem eksportowym. Ja w każdym razie porządnie się zastanowię zanim znów sięgnę po ich piwo. Wyświetl pełny artykuł
  17. Kopyra&Widawa po raz kolejny Przyznam szczerze, że po spróbowaniu beczkowej wersji Kruka pomyślałem, że może w końcu jest sukces. Może udało się zrobić piwo, które nie jest skażone wadami warsztatowymi i technologicznymi. Piwo nie przewidziane dla osób nie przyzwyczajonych do mocniejszego chmielenia, ale dla pączkujących w Polsce Hop Headów już tak. W przypadku beczki może i tak było. Ale siurpryza, a nawet ubaraszung – butelka okazała się innym piwem. Już o tym pisałem w kontekście przypadkowości. Stałość jakości (czyli de facto jakość jako taka) to coś nad czym browary w Polsce muszą jeszcze popracować. Szukanie odpowiedniej butelki czy beczki dla mnie, jako konsumenta, jest niedopuszczalne. Kopyra&Widawa Kruk Piana: Brązowa, drobnopęcherzykowata, ale niska i dosyć szybko opada. W beczce piana była trwała i długo się utrzymywała. Barwa: Stout. Nic dodać. Zapach: Kurde, beczkowa wersja była OK. Była cholernie żywiczna i chmielowa. Wręcz terpentynowa. Tutaj z kolei mamy mokry karton, mokre kiepy, ciemne słody. I trochę chmielu. Ki czort? Zupełnie inne piwo. Smak: Bardzo niska pełnia, wręcz wodniste. Odczucia pylistości. Na początku lekka słodowość, ale bardzo szybko przechodzi w goryczkę z chmieli i ciemnych słodów. Posmak kiepów i kartonu zabija przyjemność z picia tego piwa. Cierpki finisz. Nie wiem co się stało. Beczkowa wersja była chyba najlepszym piwem tego duetu jakie spróbowałem, trochę przypomina mi to zresztą sytuację z Orką. A tutaj? Tutaj mamy zupełnie inne piwo, nawet w połowie nie tak dobre. Już byłem przekonany, że Kruk będzie pierwszym piwem z Widawy, które pochwalę i będę mógł spokojnie polecić. Ale przy tak nierównych produktach nie jestem w stanie tego zrobić. Można kupić na własną odpowiedzialność. Wyświetl pełny artykuł
  18. czyli ile IBU mają polskie piwa i ile jest browarów w USA. W bieżącym odcinku piwnych newsów zajmuję się artykułem Andrzeja Sadownika z zimowego numeru Piwowara, a dotyczącym badania goryczki (IBU) w Polskich piwach. To właśnie w ramach tego badania … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  19. czyli przepraszamy za usterki. Miałem spory dylemat czy wrzucać ten film. Z jednej strony fajne piwo i chciałbym, żeby jego recenzja się pojawiła na blogu. Z drugiej nagrały się paskudne zakłócenia, które słychać już na początku filmu i pojawiają się … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  20. tym razem portery Tydzień w zasadzie nie planowany, jakoś samo wyszło, że do recenzji trafiły same ciemne piwa. Stouty w niedzielę, we wtorek Oatmeal Stout z MaJera, dzisiaj z kolei portery. A to nie koniec, jutro będzie jeszcze jeden ciemniak. Nie narzekam, od zawsze preferuję ciemniejszą stronę procentów. Portery i owszem, ale nie bałtyckie. Styl, który może być hitem w naszym kraju. Artezański Brown Porter idzie lepiej niż woda i razem z Pacific Pale Ale jest koniem pociągowym browaru. Piwa oferujące więcej smaków niż tradycyjny wytrawny stout, jednocześnie niesamowicie pijalne i przyjemne w odbiorze. Nic nie umniejszając tutaj porterowi bałtyckiemu są to jednak bardziej knajpiane gatunki. Oczywiście polska nauka zna przypadki wychylenia paru kufli bałtyckiego porteru pod rząd. Pół litra wódy też można naraz obalić, ale takimi przypadkami nie zamierzam się zajmować na blogu. Meantime Chocolate Porter Piana: Średniopęcherzykowata, beżowa, początkowo niska i szybko opada do wspomnienia. Nic szczególnego. Barwa: Klarowne, dosyć jasne – ciemna wiśnia/palisander. Zapach: Czekolada, kakao, wanilia, ciemne słody, lekkie estry kwiatowe. Espresso, świeżo zmielone ziarna kawy. Rzeczywiście nazwa nie kłamie, zapach kojarzy się z bardzo dobrą czekoladą. Z każdym kolejnym niuchem odkrywamy coś nowego, profil zapachowy bardzo przyjemnie rozwija się z czasem. Smak: Kawa, czekolada i potężna słodowość. Początkowa wspaniała dawka słodowości przechodzi w akcenty czekoladowe, kawowe, lekką kawową cierpkość, by skończyć aksamitnymi nutami. Piwo wybitnie deserowe, kojarzy mi się wręcz z delikatnym milk stoutem. Bardzo udany przypadek. Swoją drogą podoba mi się butelka, na pewno znajdę dla niej zastosowanie w domowej spiżarni. Anchor Porter Produkowany w San Francisco od 1972 roku. Znaczy się tradycyjny i powinien dostać znak produktu regionalnego Piana: Piękna, wybitnie bujna, drobnopęcherzykowata, beżowa, o konsystencji ubitego białka. Oblepia szkło i wygląda genialnie. Barwa: Ciemniejszego portera bałtyckiego, praktycznie stoutowata. Zapach: Chleb bananowy, kwas chlebowy, chleb razowy, lukrecja i ciemne słody. Mocno niestandardowo. Banany i lukrecja bardzo dużo przykrywają. Ja nie znoszę lukrecji tak samo jak anyżu, więc jest to dla mnie powód, by więcej tego piwa nie kupować. Ciemne słody. Bardzo leciutkie cytrusy z chmielu, przykryte przez resztę aromatów. Smak: Dosyć mocno wysycone, ciemne i palone słody na finiszu oraz lekkie mydło. Początkowa słodowość przechodzi od razu kwaskowaty, cierpki finisz. Nic specjalnego. Poza tym sądzę, że Anchor Christmas Ale 2011 był zrobiony właśnie na bazie portera. Cholernie podobne piwo. Zdecydowanie lepiej zainwestować nawet w podstawową wersję Gonzo. Midnight Porter Piana: Piękna, wybitnie bujna, drobnopęcherzykowata, beżowa, ale jaśniejsza niż w Anchor, o konsystencji ubitego białka. Oblepia szkło i wygląda genialnie. Barwa: Stout. Zapach: Słodowa pełnia, ciemne słody, lekka aksamitność, delikatne cytrusy i imbirowy finisz. Smak: Tak jak w przypadku zapachu pierwsze skrzypce gra słodowa pełnia, następnie wkraczają bardzo przyjemne, delikatne smaki ciemnych słodów, by finiszować imbirem oraz aksamitnym smakiem palonego jęczmienia. Wysycenie średnie. Z kolei imbir uwielbiam w każdej postaci. Połączenie imbiru z porterem? Świetny pomysł, będę musiał coś podobnego w domu uwarzyć. Left Hand Brewing Black Jack Porter Piana: Słaba, początkowo 1cm i bardzo szybko opada do wspomnienia. Przybrudzona. Barwa: Ciemny brąz z wiśniowymi refleksami. Zapach: Czekolada, likier irish cream, estry owocowe, lekki aromat łuski prażonego jęczmienia, ciemny chleb. Bardzo delikatna lukrecja. Smak: Niskie wysycenie. Piwo jest dosyć wytrawne o stosunkowo niskiej pełni. Rozpoczyna się lekką słodyczą i karmelami, by finiszować gorzką czekoladą i smakami palonymi. Sam finisz jest zresztą lekko pylisty i ciemny, palony. W sumie fajne piwo sesyjne. Na pewno można nim ugasić pragnienie oraz wypić parę buteleczek. Lukrecja nie przeszkadza nawet mnie. Poprzedni rok należał do piw, które w większych dawkach u ludzi nie przyzwyczajonych mogły wywołać paraliż języka. Czy w tym roku będziemy świadkami wysypu piw sesyjnych? Życzyłbym tego i Wam i sobie. Wyświetl pełny artykuł
  21. Pozostaję dzisiaj w klimatach amerykańskich i przedstawię wam kolejne, po Pacific Pale Ale piwo nachmielone materiałem zza oceanu. Piwo ma swojsko brzmiącą nazwie P.A.P.A. Permon American Pale Ale, ale w sumie nie ma się co dziwić, bo pochodzi od naszych czeskich sąsiadów. Browar Permon to mikrobrowar z okolic miejscowości Sokolov. Z lektury strony browaru można stwierdzić, że pomimo małych mocy produkcyjnych piwowar jest bardzo płodny. W ofercie naliczyłem 17 rodzajów piwa – od klasycznych jasnych leżaków, poprzez piwa smakowe, po piwa górnej fermentacji. Oby ilość szła w parze z jakością. Piwo jest naturalne, czyli niepasteryzowane i niefiltrowane. Zawiera wyraźny osad drożdżowy na dnie butelki i charakteryzuje się stosunkowo krótkim terminem przydatności. Permon American Pale Ale – american pale ale Ekstrakt: nieznany, alkohol 5% Skład: woda, dwa słody, dwa chmiele (dość tajemniczo) Wygląd: ciemnozłote, lekko opalizujące, z drobną zawiesiną (chmiel?). Piana biała, gęsta, drobna, średnio obfita, stosunkowo trwała. Aromat: dość wyraźny, chmielowy, kwiatowo-trawiasto-metaliczny, ale też lekko żywiczny i owocowy, choć na próżno szukać tu tropikalnej amerykańskiej bomby. Jest też wyraźny diacetyl (masełko), który niestety nie chowa się za innymi aromatami. Wysycenie: umiarkowane, lekko w kierunku wysokiego, właściwe dla stylu. Smak: owocowo-chmielowy, lekko słodowy, słodkawy. Goryczka żywiczna, grejpfrutowa, stonowana, przyjemna, utrzymująca się przez chwilę na końcu języka. Odczucie w ustach: treściwość jest nieco poniżej średniej. Piwo jest gładkie, niezbyt wysoko wysycone. Goryczka lekko szorstka, nieco dominująca. Sumarycznie wytrawne, sesyjne, pobudzające pragnienie i … apetyt. Wrażenie ogólne: P.A.P.A. do złudzenia przypomina niektóre czeskie pilznery. Jest trawiasta, z wyraźnym diacetylem i niezłą goryczką. Niestety mało ejlowa i mało amerykańska. Estrów jak na lekarstwo, aromatu owoców tropikalnych także tu nie znajdziemy. Jest nieco żywicy i to wszystko. Ostatecznie piwo nie jest jednak złe. Jest dobrze skomponowane, wysoce pijalne, lekkie i przyjemne. Gdyby zredukować diacetyl i nazwać je CZ.A.P.A., to wszystko by się zgadzało. Jak ktoś lubi czeskie klimaty, to powinno mu smakować. Miłośnikom amerykańskich aromatów zdecydowanie odradzam. Ocena: 5.5/10 Wyświetl pełny artykuł
  22. Gdzie kończy się aromat, a zaczyna smak? Kolejny odcinek kursu sensorycznego zajmiemy się oceną aromatu. Zaprezentuję na filmie kilka technik degustacyjnych. Postaram się wyjaśnić jaka jest różnica między angielskimi określeniami taste oraz flavour, które po polsku w obu wypadkach tłumaczymy jako smak. … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  23. Czy jego miejsce jest już tylko w Alei Zasłużonych? Premiera Ataku Chmielu z Pinty to było wydarzenie, które sam nazwałem epokowym. W 2011 r pisałem „(…) jest wśród nich kamień milowy polskiego piwowarstwa, jakim nie waham się określić Atak Chmielu. … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  24. W miniony weekend odbyło się w Cieszynie coroczne walne zebranie członków Polskiego Stowarzyszenia Piwowarów Domowych. Spotkanie o tyle szczególne, że w demokratycznych wyborach wybrano nowy zarząd. Tym samym pierwszy pionierski zarząd po 3-letniej kadencji zakończył swoją (jakże owocną) pracę. Ustępujący zarząd PSPD W telegraficznym skrócie o co chodzi w Stowarzyszeniu, bo pewnie nie wszyscy kojarzą. PSPD zostało powołane celem szerzenia wiedzy o piwie i metodach jego wyrobu. By realizować swoje cele organizuje warsztaty, szkolenia i konkursy piw domowych. Oprócz tego wydaje najbardziej merytoryczne czasopismo o piwie w Polsce – kwartalnik “Piwowar”. Dzięki PSPD mamy Grand Championa i kadry dla inicjatyw rzemieślniczych, o których więcej rozgadał się Tomek Kopyra w swoich newsach. Dawna słodownia w Browarze Zamkowym W stowarzyszeniu jestem już 3 rok, więc niemal od samego początku. Staram się działać aktywnie, organizując cykliczne warsztaty piwowarskie w Szczecinie, a także, corocznie, Szczeciński Konkurs Piw Domowych. Lada dzień powinien zostać powołany Zachodniopomorski Oddział Terenowy PSPD, więc działania lokalnego środowiska będą jeszcze szersze i bardziej widoczne. Ze względu na odległość dzieląca Szczecin i Cieszyn w walnym zebraniu uczestniczyłem po raz pierwszy. W końcu się udało i bardzo się cieszę, że mogłem aktywnie uczestniczyć w dyskusji i głosowaniu uchwał oraz w wyborach. Co do samych wyborów, to kandydatów na prezesa było dwóch – Krzysztof Lechowski (Skitoff) oraz Rafał Wasilewski (Wasyl). Zdecydowaną przewagą nowym prezesem wybrany został ten pierwszy. Wybór to dobry, bo Krzysztof jest znanym animatorem kultury piwnej, aktywny sędzią, blogerem (choć ogłosił przerwę w blogowaniu) i przede wszystkim niezmiernie aktywnym członekiem stowarzyszenia. Jestem pewien, że wniesie dużo świeżości i poprowadzi stowarzyszenie we właściwym kierunku. Kandydaci na prezesa – Krzysztof Lechowski (po lewej) i Rafał Wasilewski (w środku) Do zarządu, spośród 9 kandydatur, wybrano Gabrielę Bujok (wiceprezes), Jana Krysiaka (wiceprezes), Rafała Wasilewskiego (sekretarz), Piotra Piekarskiego (skarbnik) oraz Volkera Quante. Szczególnie cieszy mnie wybór Volkera, który jest moim dobrym przyjacielem i z którym wspólnie organizuję Szczeciński Konkurs Piw Domowych. Sam zaproponowałem jego kandydaturę i podwójnie cieszy mnie, że zdobył zaufanie wśród innych głosujących. Jestem przekonany, że Volker będzie robił znakomitą robotę, zadba o porządek i przejrzystość prac zarządu. To tyle tytułem wiadomości. Jak znajdę czas i ochotę, to napiszę kilka słów o samym Cieszynie i Browarze Zamkowym. Ten ostatni zrobił na mnie ogromne wrażenie, zarówno ze względu na swoją historię, jak i klimat, który w nim panuje. Chyba warto będzie się zmotywować i napisać kilka słów. Tym bardziej, że możliwość jego zwiedzenia pojawia się raczej rzadko. To jak? Życzylibyście sobie? P.S. Na znakomicie zaopatrzonym stoisku Piwiarni Żywieckiej udało mi się zakupić kilka unikatowych pamiątek, także spodziewajcie się na blogu recenzji piw naprawdę ciekawych i wyjątkowych. Stoisko Piwiarni Żywieckiej Wyświetl pełny artykuł
  25. było na co czekać Przez Gliwice zdarzało mi się przejeżdżać wielokrotnie, problem polegał na tym, że zawsze byłem zmotoryzowany i odpadała możliwość zajrzenia do Minibrowaru Majer. A co ważniejsze spróbowania dzieł Michała Grossmana, który to jest zacnym piwowarem. Dlatego w momencie w którym dowiedziałem się o uwarzeniu przez Michała Oatmeal Stouta nadeszła pora uruchomić kontakty. Parę gróźb karalnych, anonimowych listów wyklejonych literkami z gazet i martwy drożdż (sztuk jeden) znaleziony rano na pościeli przyniosły skutek. Listonosz zapukał do drzwi z cokolwiek ciężką paczką. Przy okazji, seria etykiet w stylu pin-up jest cudnej wręcz urody. Już pisałem to na fejsbuczku, ale się powtórzę – jeżeli Majer zrobi etykietę łączącą pin-up i motocykle to będzie to pierwsza etykieta jaką zachowam. Majer Oatmeal Stout Piana: Brązowa, drobnopęcherzykowata, nie jest szczególnie bujna, ale za to jest trwała. Piwo prezentuje się po wyspiarsku. Barwa: Czarne. Widać jednak podczas nalewania, że jest nieklarowne. Zapach: Słody jasne i ciemne, lekka pylistość wraz z aksamitnością, wyraźny słodkawy aromat owsa. Lekkie estry owocowe i kwiatowe oraz delikatny wyspiarski chmiel. Bardzo zbalansowanie, bardzo delikatnie, nie zamierza zgwałcić zatok zapachem. Smak: Startujemy palonym jęczmieniem przechodzącym w słodowość oraz owsianą aksamitność, by finiszować lekką cierpkością i goryczką zarówno ciemnych słodów jak i chmielu. Dosyć nisko nasycone. Bardzo przyjemne, sesyjne piwo o podwyższonym aromacie paloności. Pełnia i słodowość kontrowane są cierpkością i kwaskowatością ciemnych słodów, co w połączeniu z dosyć niskim wysyceniem czyni to piwo niezwykle pijalnym i sesyjnym. Z przyjemnością bym wypił parę kufli. Przy okazji inne stouty opisane z okazji Dnia św. Patryka – klik. Wyświetl pełny artykuł
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.