
Pierre Celis
Members-
Postów
4 691 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
7
Typ zawartości
Nowości
Receptury medalowe
Profile
Forum
Galeria
Pliki
Blogi
Wydarzenia
Sklep
Collections
Giełda
Mapa piwowarów
Treść opublikowana przez Pierre Celis
-
[Kuchnia Piwowarki Agi] Trzy piwa i cztery wege-smakołyki
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
Już dawno opadł kurz po pierwszej, drugiej i trzeciej, Agi i Tomka bitwie na smaki. Dania przygotowywane są zawsze do konkretnego piwa, tak aby piwo i jedzenie dobrze do siebie pasowały. Czytaj całość na blogu autora -
i słów kilka o PIPA. Kuguar miał premierę w ubiegłą sobotę 23. marca 2012. W tym samym dniu warzyliśmy premierowe piwo, czyli Polish India Pale Ale. Zaskakujące jest, że jesteśmy pierwsi, bo PIPA, to tak nośny medialnie temat, że aż … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
-
[Piwny Garaż] Dlaczego spożycie piwa beczkowego w Polsce
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
jest zastanawiająco niskie W ostatnią sobotę prowadziłem kurs sensoryczny w gościnnych progach Po Drugiej Stronie Lustra. Poza wieloma standardowymi tematami, często z pogranicza fantastyki kryminalnej, poruszona została kwestia kultury piwnej w Polsce. Czy ona w ogóle istnieje, a jeżeli tak to w jakiej formie. I czemu statystyczny gość (w końcu w gastronomii nie ma klientów tylko są właśnie goście) cierpi na syndrom oblężonej twierdzy? Z tego co pamiętam z danych podawanych na Piwny Blog Day 1.0 aktualne spożycie piwa beczkowego w Polsce to kilka procent. Kilka procent w skali całego rynku! To jest tak abstrakcyjne, że aż głupie. Piwo – trunek niezwykle socjalizujący, którego naturalnym środowiskiem bytowania powinny być pijalnie piwa, puby i knajpy. I w tych lokalach powinien być podawany tak jak Natura przykazała – z kija. Natura sobie, życie sobie i większość rynku ma puszka i butelka. Jest tej sytuacji niewątpliwie parę powodów. Od tzw. „przemian ustrojowych” nie minęło aż tak wiele czasu. Puszka nadal jest na rynku nowością i symbolem zachodniego dobrobytu. Poza tym studencko zapakuje się znacznie więcej puszek do plecaka niż butelek. Co już nam robi konkretny wolumen sprzedaży. Z kolei przezroczyste szkło butelki pozwala nam sprawdzić czy w piwie nie pływa mysz. W końcu tak często się to zdarza, prawda? Puszki i butelki wybierane są też w knajpach z innych powodów. Raz, że teoretycznie mamy wtedy pewność, że piwo jest świeże i „nie chrzczone”. A dwa, że lokal może sobie pozwolić na znacznie większy wybór piwa z butelki niż z beczki. Sami to znamy nawet z lokali mocno ukierunkowanych na piwa niszowe, z jakich opakowań oferowane są w większości piwa z browarów regionalnych? Są zresztą lokale z ambicjami, które nie mają po prostu miejsca na nalewak. Do lodówki zawsze można wstawić i inne napoje niż piwo, co w przypadku 30m2 powierzchni robi różnicę. Zresztą beczka jest dla właścicieli pewnym zmartwieniem. Czy piwo zejdzie w te 3-4 dni maks? Jeżeli nowość to pewnie tak, ale co dalej? Problemem jest też dystrybucja. Z tego co obserwuję nadal mamy cokolwiek dziki rynek. Wystarczy poobserwować strony lokali – tutaj beczka nie dojechała, tam dojechało mniej niż powinno itp. Póki co jest to urocze, zobaczymy co będzie gdy na rynku pojawi się więcej lokali oraz więcej browarów, a po drogach zaczną krążyć karawany kurierów z kegami. I zacznie się solidne lato. W końcu piwu szkodzą trzy czynniki: czas, światło i temperatura. Petainery z kolei są jednak mniej odporne od stalowych kegów. Nie będę twierdził oczywiście, że lokale są bez winy. W przypadku tych z ambicjami jest dobrze, ale ile one stanowią w skali całego rynku? Jeden procent? To i tak pewnie z górką. Ale to te 99% będzie wpływało na podejście konsumenta. Wielu właścicieli będzie dbało o jakość serwowanego piwa, ale dla wielu nie będzie to miało znaczenia. Byle opchnąć towar i nie stracić kasy. Sam pamiętam różne ciekawostki z okresu pracy w browarze. Od trzymania kegów z piwem niepasteryzowanym i niefiltrownym przy kuchence w kuchni, poprzez karygodny brak znajomości instalacji, do wręcz żonglowania kegami w zależności od tego, który barman miał zmianę. Oczywiście wina browaru, że słabe piwo robi. Czy gość, który natnie się w lokalu na skwaśniałe piwo z beczki chętnie ponownie po nie sięgnie w innym lokalu? Zresztą tradycja zlewek nadal istnieje. W czasach kryzysu oszczędza się na wszystkim i każda złotówka się liczy. Problemem są też hurtownie. W zimę jeszcze nie ma z tym problemu. Z kolei w lato wiadomo – jest zbyt. Trzeba się zatowarować. I gdzieś ten towar trzymać. Jak jest hala to jest dobrze. Ale często to będzie zwykła wiata czy wręcz plac przed hurtownią. I tak sobie butelczyny, puszki i kegi będą stały i łapały opaleniznę. Zauważyliście, że w zimę piwa generalnie mają bardziej stałą jakość niż w lato? Nikt nie będzie ryzykował straty towaru przez jego zamarznięcie. Mój strumień świadomości przybrał trochę defetystyczny ton, ale wbrew pozorom nie jest aż tak źle. Generalnie to od nas zależy jak rynek będzie się rozwijał. Powstawanie nowych lokali nastawionych głównie na wyszynk ciekawego piwa nie pozostaje bez echa. Rynek jest w tym momencie bardzo chłonny, wszystkie ciekawe inicjatywy gastronomiczne, nie tylko piwne, przyjmowane są z otwartymi ramionami. Także pamiętajcie, że mamy moc sprawczą. To od nas zależy co będzie się sprzedawało, a co nie. Głosujmy więc portfelami. Wyświetl pełny artykuł -
czyli piwne mity odcinek 4. Czy w polskich knajpach, pubach, restauracjach rozcieńcza się piwo wodą? Czy pod barem znajdują się całe instalacje do rozwadniania piwa? Czy woda jest dolewana do beczek, czy może podczas wyszynku? A może restauratorzy są uczciwi … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
-
[piwolog] Konfrontacja Polski i Czech w stylu … amerykańskim.
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
Jako, że piw w kolejce do degustacji czeka cała masa, dzisiaj na tapetę biorę dwa na raz. Przy okazji testowania formy Ataku Chmielu sprawdzę jak nasz klasyk ma się do czeskiego podejścia do stylu American IPA. Konkurentem piwa Pinty będzie P.I.P.A. z browaru Permon. Prawda, że ładna nazwa? To już drugie piwo z tego browaru na łamach tego bloga. Pierwsze niestety nieco zawiodło. Mam nadzieję, że tym razem pójdzie lepiej. P.I.P.A. Permon India Pale Ale Ekstakt nieznany, alkohol 5,7% Skład: woda, 4 słody, 2 chmiele, drożdże (znowu tajemniczo) Atak Chmielu Ekstrakt 15,1Blg, alkohol 6,1% Skład: słody pale ale, melanoidowy, Carahell, Carapils, chmiele Citra, Simcoe, Cascade, Amarillo, drożdże US-05 Wygląd PIPA: kolor jasnego bursztynu, wyraźnie opalizujące. Piana kremowa, niezbyt obfita, szybko redukuje się do kożuszka, zostawia ładne ślady na szkle. Atak: kolor miedziany, idealnie klarowne. Piana w kolorze kremowym dość obfita, górzysta. Redukuje się stosunkowo szybko, ale pozostawia wzorcowe firanki na szkle. Aromat PIPA: w pierwszym momencie pomyślałem, że pomyliłem piwa. Zapach jest trawiasto-diacetylowy. Gdzie się podziały amerykańskie chmiele? Atak: intensywny, skomponowany przede wszystkim ze słodkich tropikalnych owoców i karmelu, ale czuć też delikatną nutę żywiczną. Bardzo przyjemny. Wysycenie PIPA: umiarkowane w kierunku niskiego, właściwe. Atak: umiarkowane, perliste, dobrze dobrane. Smak PIPA: lekko kwaskowaty, chmielowy, żywiczny. Goryczka wysoka, rozwijająca się, lekko zalegająca. Ma grejpfrutowy charakter, który bardzo mi się podoba. Atak: owocowy, chmielowy, lekko karmelowy i słodowy. Goryczka nieco niższa i krótsza, ale nadal na średnio-wysokim poziomie. Stosunkowo niska jak na styl. Odczucie w ustach PIPA: zadziorne, drapiące, wytrawne (średnio-niska treściwość), z pozostającą goryczką. Atak: pełniejsze i gładsze, grzeczniejsze. Wrażenie ogólne PIPA: Aromat totalnie zawodzi, smak nieco ratuje sytuację, ale brakuje mi tu jakiejś harmonii. W skrócie – wysoce pijalne, nieco zadziorne piwo. Niestety amerykańską IPA jest tylko z nazwy. Czuję się oszukany. Atak: Wszystko wypada tutaj lepiej. Aromat nie pozostawia złudzeń, że mamy do czynienia z amerykańskimi chmielami. Atak jest fajnie zbalansowany, choć nieco ugrzeczniony. Mi się bardzo podoba, bo bardziej cenię sobie harmonię niż chmielenie bez umiaru. Podsumowanie Niby piwa w tym samym stylu, a tak od siebie różne. Czeskie podejście mocno rozczarowuje – albo oszczędzano na chmielu albo piwo jest po prostu stare (termin do 07.04.13) i aromat gdzieś uleciał. Nazwa może być myląca. P.I.P.A. jest niestety bardziej czeska niż amerykańska, do tego ma wadę w postaci wyraźnego diacetylu. Cóż mogę powiedzieć? Nie polecam. Atak Chmielu trzyma formę. Aktualna edycja ma bardzo ładny i wyraźny aromat, jest harmonijna. Jedynie goryczka może zawieść miłośników ekstremalnych doznań. Mnie się jednak wszystko w tym piwie podoba i nie żałuję ani jednej złotówki na nie wydanej. To na prawdę dobrze ulokowany kapitał. Być może źle wybrałem piwa do porównania, jednak w tej konfrontacji Czechy przegrywają z kretesem. Wiem, że ich scena piwowarska ma wiele dobrego do zaoferowania, ale Pivovar Permon z pewnością nie zostanie czeskim hitem eksportowym. Ja w każdym razie porządnie się zastanowię zanim znów sięgnę po ich piwo. Wyświetl pełny artykuł -
Kopyra&Widawa po raz kolejny Przyznam szczerze, że po spróbowaniu beczkowej wersji Kruka pomyślałem, że może w końcu jest sukces. Może udało się zrobić piwo, które nie jest skażone wadami warsztatowymi i technologicznymi. Piwo nie przewidziane dla osób nie przyzwyczajonych do mocniejszego chmielenia, ale dla pączkujących w Polsce Hop Headów już tak. W przypadku beczki może i tak było. Ale siurpryza, a nawet ubaraszung – butelka okazała się innym piwem. Już o tym pisałem w kontekście przypadkowości. Stałość jakości (czyli de facto jakość jako taka) to coś nad czym browary w Polsce muszą jeszcze popracować. Szukanie odpowiedniej butelki czy beczki dla mnie, jako konsumenta, jest niedopuszczalne. Kopyra&Widawa Kruk Piana: Brązowa, drobnopęcherzykowata, ale niska i dosyć szybko opada. W beczce piana była trwała i długo się utrzymywała. Barwa: Stout. Nic dodać. Zapach: Kurde, beczkowa wersja była OK. Była cholernie żywiczna i chmielowa. Wręcz terpentynowa. Tutaj z kolei mamy mokry karton, mokre kiepy, ciemne słody. I trochę chmielu. Ki czort? Zupełnie inne piwo. Smak: Bardzo niska pełnia, wręcz wodniste. Odczucia pylistości. Na początku lekka słodowość, ale bardzo szybko przechodzi w goryczkę z chmieli i ciemnych słodów. Posmak kiepów i kartonu zabija przyjemność z picia tego piwa. Cierpki finisz. Nie wiem co się stało. Beczkowa wersja była chyba najlepszym piwem tego duetu jakie spróbowałem, trochę przypomina mi to zresztą sytuację z Orką. A tutaj? Tutaj mamy zupełnie inne piwo, nawet w połowie nie tak dobre. Już byłem przekonany, że Kruk będzie pierwszym piwem z Widawy, które pochwalę i będę mógł spokojnie polecić. Ale przy tak nierównych produktach nie jestem w stanie tego zrobić. Można kupić na własną odpowiedzialność. Wyświetl pełny artykuł
-
czyli ile IBU mają polskie piwa i ile jest browarów w USA. W bieżącym odcinku piwnych newsów zajmuję się artykułem Andrzeja Sadownika z zimowego numeru Piwowara, a dotyczącym badania goryczki (IBU) w Polskich piwach. To właśnie w ramach tego badania … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
-
czyli przepraszamy za usterki. Miałem spory dylemat czy wrzucać ten film. Z jednej strony fajne piwo i chciałbym, żeby jego recenzja się pojawiła na blogu. Z drugiej nagrały się paskudne zakłócenia, które słychać już na początku filmu i pojawiają się … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
-
tym razem portery Tydzień w zasadzie nie planowany, jakoś samo wyszło, że do recenzji trafiły same ciemne piwa. Stouty w niedzielę, we wtorek Oatmeal Stout z MaJera, dzisiaj z kolei portery. A to nie koniec, jutro będzie jeszcze jeden ciemniak. Nie narzekam, od zawsze preferuję ciemniejszą stronę procentów. Portery i owszem, ale nie bałtyckie. Styl, który może być hitem w naszym kraju. Artezański Brown Porter idzie lepiej niż woda i razem z Pacific Pale Ale jest koniem pociągowym browaru. Piwa oferujące więcej smaków niż tradycyjny wytrawny stout, jednocześnie niesamowicie pijalne i przyjemne w odbiorze. Nic nie umniejszając tutaj porterowi bałtyckiemu są to jednak bardziej knajpiane gatunki. Oczywiście polska nauka zna przypadki wychylenia paru kufli bałtyckiego porteru pod rząd. Pół litra wódy też można naraz obalić, ale takimi przypadkami nie zamierzam się zajmować na blogu. Meantime Chocolate Porter Piana: Średniopęcherzykowata, beżowa, początkowo niska i szybko opada do wspomnienia. Nic szczególnego. Barwa: Klarowne, dosyć jasne – ciemna wiśnia/palisander. Zapach: Czekolada, kakao, wanilia, ciemne słody, lekkie estry kwiatowe. Espresso, świeżo zmielone ziarna kawy. Rzeczywiście nazwa nie kłamie, zapach kojarzy się z bardzo dobrą czekoladą. Z każdym kolejnym niuchem odkrywamy coś nowego, profil zapachowy bardzo przyjemnie rozwija się z czasem. Smak: Kawa, czekolada i potężna słodowość. Początkowa wspaniała dawka słodowości przechodzi w akcenty czekoladowe, kawowe, lekką kawową cierpkość, by skończyć aksamitnymi nutami. Piwo wybitnie deserowe, kojarzy mi się wręcz z delikatnym milk stoutem. Bardzo udany przypadek. Swoją drogą podoba mi się butelka, na pewno znajdę dla niej zastosowanie w domowej spiżarni. Anchor Porter Produkowany w San Francisco od 1972 roku. Znaczy się tradycyjny i powinien dostać znak produktu regionalnego Piana: Piękna, wybitnie bujna, drobnopęcherzykowata, beżowa, o konsystencji ubitego białka. Oblepia szkło i wygląda genialnie. Barwa: Ciemniejszego portera bałtyckiego, praktycznie stoutowata. Zapach: Chleb bananowy, kwas chlebowy, chleb razowy, lukrecja i ciemne słody. Mocno niestandardowo. Banany i lukrecja bardzo dużo przykrywają. Ja nie znoszę lukrecji tak samo jak anyżu, więc jest to dla mnie powód, by więcej tego piwa nie kupować. Ciemne słody. Bardzo leciutkie cytrusy z chmielu, przykryte przez resztę aromatów. Smak: Dosyć mocno wysycone, ciemne i palone słody na finiszu oraz lekkie mydło. Początkowa słodowość przechodzi od razu kwaskowaty, cierpki finisz. Nic specjalnego. Poza tym sądzę, że Anchor Christmas Ale 2011 był zrobiony właśnie na bazie portera. Cholernie podobne piwo. Zdecydowanie lepiej zainwestować nawet w podstawową wersję Gonzo. Midnight Porter Piana: Piękna, wybitnie bujna, drobnopęcherzykowata, beżowa, ale jaśniejsza niż w Anchor, o konsystencji ubitego białka. Oblepia szkło i wygląda genialnie. Barwa: Stout. Zapach: Słodowa pełnia, ciemne słody, lekka aksamitność, delikatne cytrusy i imbirowy finisz. Smak: Tak jak w przypadku zapachu pierwsze skrzypce gra słodowa pełnia, następnie wkraczają bardzo przyjemne, delikatne smaki ciemnych słodów, by finiszować imbirem oraz aksamitnym smakiem palonego jęczmienia. Wysycenie średnie. Z kolei imbir uwielbiam w każdej postaci. Połączenie imbiru z porterem? Świetny pomysł, będę musiał coś podobnego w domu uwarzyć. Left Hand Brewing Black Jack Porter Piana: Słaba, początkowo 1cm i bardzo szybko opada do wspomnienia. Przybrudzona. Barwa: Ciemny brąz z wiśniowymi refleksami. Zapach: Czekolada, likier irish cream, estry owocowe, lekki aromat łuski prażonego jęczmienia, ciemny chleb. Bardzo delikatna lukrecja. Smak: Niskie wysycenie. Piwo jest dosyć wytrawne o stosunkowo niskiej pełni. Rozpoczyna się lekką słodyczą i karmelami, by finiszować gorzką czekoladą i smakami palonymi. Sam finisz jest zresztą lekko pylisty i ciemny, palony. W sumie fajne piwo sesyjne. Na pewno można nim ugasić pragnienie oraz wypić parę buteleczek. Lukrecja nie przeszkadza nawet mnie. Poprzedni rok należał do piw, które w większych dawkach u ludzi nie przyzwyczajonych mogły wywołać paraliż języka. Czy w tym roku będziemy świadkami wysypu piw sesyjnych? Życzyłbym tego i Wam i sobie. Wyświetl pełny artykuł
-
Pozostaję dzisiaj w klimatach amerykańskich i przedstawię wam kolejne, po Pacific Pale Ale piwo nachmielone materiałem zza oceanu. Piwo ma swojsko brzmiącą nazwie P.A.P.A. Permon American Pale Ale, ale w sumie nie ma się co dziwić, bo pochodzi od naszych czeskich sąsiadów. Browar Permon to mikrobrowar z okolic miejscowości Sokolov. Z lektury strony browaru można stwierdzić, że pomimo małych mocy produkcyjnych piwowar jest bardzo płodny. W ofercie naliczyłem 17 rodzajów piwa – od klasycznych jasnych leżaków, poprzez piwa smakowe, po piwa górnej fermentacji. Oby ilość szła w parze z jakością. Piwo jest naturalne, czyli niepasteryzowane i niefiltrowane. Zawiera wyraźny osad drożdżowy na dnie butelki i charakteryzuje się stosunkowo krótkim terminem przydatności. Permon American Pale Ale – american pale ale Ekstrakt: nieznany, alkohol 5% Skład: woda, dwa słody, dwa chmiele (dość tajemniczo) Wygląd: ciemnozłote, lekko opalizujące, z drobną zawiesiną (chmiel?). Piana biała, gęsta, drobna, średnio obfita, stosunkowo trwała. Aromat: dość wyraźny, chmielowy, kwiatowo-trawiasto-metaliczny, ale też lekko żywiczny i owocowy, choć na próżno szukać tu tropikalnej amerykańskiej bomby. Jest też wyraźny diacetyl (masełko), który niestety nie chowa się za innymi aromatami. Wysycenie: umiarkowane, lekko w kierunku wysokiego, właściwe dla stylu. Smak: owocowo-chmielowy, lekko słodowy, słodkawy. Goryczka żywiczna, grejpfrutowa, stonowana, przyjemna, utrzymująca się przez chwilę na końcu języka. Odczucie w ustach: treściwość jest nieco poniżej średniej. Piwo jest gładkie, niezbyt wysoko wysycone. Goryczka lekko szorstka, nieco dominująca. Sumarycznie wytrawne, sesyjne, pobudzające pragnienie i … apetyt. Wrażenie ogólne: P.A.P.A. do złudzenia przypomina niektóre czeskie pilznery. Jest trawiasta, z wyraźnym diacetylem i niezłą goryczką. Niestety mało ejlowa i mało amerykańska. Estrów jak na lekarstwo, aromatu owoców tropikalnych także tu nie znajdziemy. Jest nieco żywicy i to wszystko. Ostatecznie piwo nie jest jednak złe. Jest dobrze skomponowane, wysoce pijalne, lekkie i przyjemne. Gdyby zredukować diacetyl i nazwać je CZ.A.P.A., to wszystko by się zgadzało. Jak ktoś lubi czeskie klimaty, to powinno mu smakować. Miłośnikom amerykańskich aromatów zdecydowanie odradzam. Ocena: 5.5/10 Wyświetl pełny artykuł
-
[Blog Kopyra] Jak oceniać aromat – techniki degustacyjne
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
Gdzie kończy się aromat, a zaczyna smak? Kolejny odcinek kursu sensorycznego zajmiemy się oceną aromatu. Zaprezentuję na filmie kilka technik degustacyjnych. Postaram się wyjaśnić jaka jest różnica między angielskimi określeniami taste oraz flavour, które po polsku w obu wypadkach tłumaczymy jako smak. … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł -
Czy jego miejsce jest już tylko w Alei Zasłużonych? Premiera Ataku Chmielu z Pinty to było wydarzenie, które sam nazwałem epokowym. W 2011 r pisałem „(…) jest wśród nich kamień milowy polskiego piwowarstwa, jakim nie waham się określić Atak Chmielu. … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
-
W miniony weekend odbyło się w Cieszynie coroczne walne zebranie członków Polskiego Stowarzyszenia Piwowarów Domowych. Spotkanie o tyle szczególne, że w demokratycznych wyborach wybrano nowy zarząd. Tym samym pierwszy pionierski zarząd po 3-letniej kadencji zakończył swoją (jakże owocną) pracę. Ustępujący zarząd PSPD W telegraficznym skrócie o co chodzi w Stowarzyszeniu, bo pewnie nie wszyscy kojarzą. PSPD zostało powołane celem szerzenia wiedzy o piwie i metodach jego wyrobu. By realizować swoje cele organizuje warsztaty, szkolenia i konkursy piw domowych. Oprócz tego wydaje najbardziej merytoryczne czasopismo o piwie w Polsce – kwartalnik “Piwowar”. Dzięki PSPD mamy Grand Championa i kadry dla inicjatyw rzemieślniczych, o których więcej rozgadał się Tomek Kopyra w swoich newsach. Dawna słodownia w Browarze Zamkowym W stowarzyszeniu jestem już 3 rok, więc niemal od samego początku. Staram się działać aktywnie, organizując cykliczne warsztaty piwowarskie w Szczecinie, a także, corocznie, Szczeciński Konkurs Piw Domowych. Lada dzień powinien zostać powołany Zachodniopomorski Oddział Terenowy PSPD, więc działania lokalnego środowiska będą jeszcze szersze i bardziej widoczne. Ze względu na odległość dzieląca Szczecin i Cieszyn w walnym zebraniu uczestniczyłem po raz pierwszy. W końcu się udało i bardzo się cieszę, że mogłem aktywnie uczestniczyć w dyskusji i głosowaniu uchwał oraz w wyborach. Co do samych wyborów, to kandydatów na prezesa było dwóch – Krzysztof Lechowski (Skitoff) oraz Rafał Wasilewski (Wasyl). Zdecydowaną przewagą nowym prezesem wybrany został ten pierwszy. Wybór to dobry, bo Krzysztof jest znanym animatorem kultury piwnej, aktywny sędzią, blogerem (choć ogłosił przerwę w blogowaniu) i przede wszystkim niezmiernie aktywnym członekiem stowarzyszenia. Jestem pewien, że wniesie dużo świeżości i poprowadzi stowarzyszenie we właściwym kierunku. Kandydaci na prezesa – Krzysztof Lechowski (po lewej) i Rafał Wasilewski (w środku) Do zarządu, spośród 9 kandydatur, wybrano Gabrielę Bujok (wiceprezes), Jana Krysiaka (wiceprezes), Rafała Wasilewskiego (sekretarz), Piotra Piekarskiego (skarbnik) oraz Volkera Quante. Szczególnie cieszy mnie wybór Volkera, który jest moim dobrym przyjacielem i z którym wspólnie organizuję Szczeciński Konkurs Piw Domowych. Sam zaproponowałem jego kandydaturę i podwójnie cieszy mnie, że zdobył zaufanie wśród innych głosujących. Jestem przekonany, że Volker będzie robił znakomitą robotę, zadba o porządek i przejrzystość prac zarządu. To tyle tytułem wiadomości. Jak znajdę czas i ochotę, to napiszę kilka słów o samym Cieszynie i Browarze Zamkowym. Ten ostatni zrobił na mnie ogromne wrażenie, zarówno ze względu na swoją historię, jak i klimat, który w nim panuje. Chyba warto będzie się zmotywować i napisać kilka słów. Tym bardziej, że możliwość jego zwiedzenia pojawia się raczej rzadko. To jak? Życzylibyście sobie? P.S. Na znakomicie zaopatrzonym stoisku Piwiarni Żywieckiej udało mi się zakupić kilka unikatowych pamiątek, także spodziewajcie się na blogu recenzji piw naprawdę ciekawych i wyjątkowych. Stoisko Piwiarni Żywieckiej Wyświetl pełny artykuł
-
było na co czekać Przez Gliwice zdarzało mi się przejeżdżać wielokrotnie, problem polegał na tym, że zawsze byłem zmotoryzowany i odpadała możliwość zajrzenia do Minibrowaru Majer. A co ważniejsze spróbowania dzieł Michała Grossmana, który to jest zacnym piwowarem. Dlatego w momencie w którym dowiedziałem się o uwarzeniu przez Michała Oatmeal Stouta nadeszła pora uruchomić kontakty. Parę gróźb karalnych, anonimowych listów wyklejonych literkami z gazet i martwy drożdż (sztuk jeden) znaleziony rano na pościeli przyniosły skutek. Listonosz zapukał do drzwi z cokolwiek ciężką paczką. Przy okazji, seria etykiet w stylu pin-up jest cudnej wręcz urody. Już pisałem to na fejsbuczku, ale się powtórzę – jeżeli Majer zrobi etykietę łączącą pin-up i motocykle to będzie to pierwsza etykieta jaką zachowam. Majer Oatmeal Stout Piana: Brązowa, drobnopęcherzykowata, nie jest szczególnie bujna, ale za to jest trwała. Piwo prezentuje się po wyspiarsku. Barwa: Czarne. Widać jednak podczas nalewania, że jest nieklarowne. Zapach: Słody jasne i ciemne, lekka pylistość wraz z aksamitnością, wyraźny słodkawy aromat owsa. Lekkie estry owocowe i kwiatowe oraz delikatny wyspiarski chmiel. Bardzo zbalansowanie, bardzo delikatnie, nie zamierza zgwałcić zatok zapachem. Smak: Startujemy palonym jęczmieniem przechodzącym w słodowość oraz owsianą aksamitność, by finiszować lekką cierpkością i goryczką zarówno ciemnych słodów jak i chmielu. Dosyć nisko nasycone. Bardzo przyjemne, sesyjne piwo o podwyższonym aromacie paloności. Pełnia i słodowość kontrowane są cierpkością i kwaskowatością ciemnych słodów, co w połączeniu z dosyć niskim wysyceniem czyni to piwo niezwykle pijalnym i sesyjnym. Z przyjemnością bym wypił parę kufli. Przy okazji inne stouty opisane z okazji Dnia św. Patryka – klik. Wyświetl pełny artykuł
-
[piwolog] Pacific Pale Ale, czyli powiew lata od Artezanów
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
Artezan to mikrobrowar zbudowany przez trzech piwowarów domowych w małej miejscowości pod Warszawą. To prawdziwy mikrus, który działa od niecałego roku i stawia na piwa niesztampowe. Początkowo sprzedawał je tylko w postaci beczkowej w kilku najlepszych lokalach na terenie kraju. Całkiem niedawno panowie zainwestowali w małą linię rozlewniczą, dzięki czemu ich piwa pojawiły się w szerszej sprzedaży, choć ze względu na niewielkie moce produkcyjne nadal pozostają w sferze marzeń wielu piwnych fascynatów. Ja sam długo czekałem na ich piwo, ale w końcu się doczekałem. Do mojego ulubionego sklepu zawitały dwie nowości spod znaku jeża. Dzisiaj pierwsza z nich – piwo w stylu american pale ale. Lekki trunek nieco przewrotnie premierę miał zimową porą, ale mimo tego został odebrany bardzo dobrze i jeśli wierzyć zapowiedziom, ma szanse stać się flagowym produktem Browaru Artezan. Pacific Pale Ale – american pale ale Ekstrakt 12,5Blg, alkohol 5% Skład: słody pale ale, pilzeński i karmelowy, chmiele amarillo, cascade, chinook, pacific ale, drożdże Wygląd: ciemnozłote, prawie klarowne, tylko minimalnie opalizujące. Piana biała, drobna, nieco dziurawa, dość obfita i trwała. Aromat: niezbyt intensywny, lecz bardzo przyjemny. Jest nieco słodkich dojrzałych tropikalnych owoców – ananasów i mango, a także nieco ostrzejsza grejpfrutowo-żywiczna nuta. Pod chmielem czuć słodową bazę, co udowadnia, że aromat nie jest intensywny i nachalny. Wydaje mi się, że czuję też odrobinę DMS, ale jest minimalny i dość dobrze ukrywa się w innych aromatach. Wysycenie: umiarkowane, nienachalne, zwiększa pijalność. Smak: słodowo-chmielowy, ale też nieco kwaskowaty. Całość dobrze zbalansowana, choć finisz zdecydowanie goryczkowy, wytrawny. Cytrusowa goryczka jest na poziomie średnio-wysokim – jak dobrze nachmielony pilzner, może minimalnie wyżej. Jest wyrazista, średnio długa, przyjemna. Odczucie w ustach: stosunkowo niska treściwość i stosunkowo wysoka goryczka dają wrażenie wytrawności. Kompozycja jest lekko zadziorna i fajnie pobudza do kolejnego łyku. Wrażenie ogólne: To jest piwo, którego brakowało na naszym rynku. Aromatyczne, ale nie nachalne. Lekkie w odbiorze, wybitnie sesyjne i co najważniejsze – o niewygórowanej cenie. W końcu doczekaliśmy się piwa, przy którym można miło spędzić cały wieczór bez ryzyka, że po drugim kuflu będziemy mieć dość. Miłośnicy ekstremalnie chmielonych amerykańskich IPA mogą czuć się zawiedzeni. Ja jestem zachwycony i z przyjemnością będę sięgał po nie tak często, jak często będzie się pojawiać w moim mieście. Ocena: 7,5/10 Wyświetl pełny artykuł -
Dzisiejszy odcinek poświęcony jest dwóm organizacjom zajmującym się piwem: PSPD i BP. Polskie Stowarzyszenie Piwowarów Domowych pojawia się w kontekście zmiany władz, zaś Bractwo Piwne w nawiązaniu do nowej serii piw sygnowanych nazwiskiem Wielkiego Mistrza Bractwa Piwnego Marka Suligi. Odcinek … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
-
Moja blogerska działalność nie była długa, ładnie się rozwijała, miałem różne ciekawe pomysły na wpisy. Ale niestety muszę ją zakończyć. W ostatnich miesiącach zajęty byłem wieloma aktywnościami. Oprócz bloga pisywałem do Piwowara, działałem w Komisji Sędziowskiej i Komisji ds opracowania stylów PSPD, przyjąłem obowiązki przewodniczącego jury podczas KPD w Żywcu, wykładałem na szkoleniach sensorycznych w Warszawie. Było tego na tyle dużo, że tak na prawdę wszystkiego po trochu zaniedbywałem. Obecnie chcę skoncentrować się i znaleźć czas na dwie rzeczy: -warzenie piwa w domu, tym bardziej że rodzina dała mi zielone światło na konkretny rozwój mojego domowego browarku -praca na rzecz piwowarstwa domowego w szczególności poprzez Polskie Stowarzyszenie Piwowarów Domowych, tym bardziej że członkowie obdarzyli mnie zaufaniem i powierzyli funkcję Prezesa stowarzyszenia. Wszystkim moim wiernym jak i przypadkowym czytelnikom dziękuję za słowa wsparcia, uwagi i uwagę. KL View the full article
-
Moja blogerska działalność nie była długa, ładnie się rozwijała, miałem różne ciekawe pomysły na wpisy. Ale niestety muszę ją zakończyć. W ostatnich miesiącach zajęty byłem wieloma aktywnościami. Oprócz bloga pisywałem do Piwowara, działałem w Komisji Sędziowskiej i Komisji ds opracowania stylów PSPD, przyjąłem obowiązki przewodniczącego jury podczas KPD w Żywcu, wykładałem na szkoleniach sensorycznych w Warszawie. Było tego na tyle dużo, że tak na prawdę wszystkiego po trochu zaniedbywałem. Obecnie chcę skoncentrować się i znaleźć czas na dwie rzeczy: -warzenie piwa w domu, tym bardziej że rodzina dała mi zielone światło na konkretny rozwój mojego domowego browarku -praca na rzecz piwowarstwa domowego w szczególności poprzez Polskie Stowarzyszenie Piwowarów Domowych, tym bardziej że członkowie obdarzyli mnie zaufaniem i powierzyli funkcję Prezesa stowarzyszenia. Wszystkim moim wiernym jak i przypadkowym czytelnikom dziękuję za słowa wsparcia, uwagi i uwagę. KL Czytaj całość na blogu autora
-
to irlandzki stout Nie będę po raz kolejny rozwodził się nad tym jak to stout jest moim ulubionym gatunkiem piwa, niezależnie od odmiany. Swoją przygodę z warzeniem piwa rozpocząłem od dry stout’a (jeszcze z puchy), z kolei poznawanie piwnego świata od Guinness’a. Którego nadal darzę szczególną estymą i sympatią. Dlatego nie wyobrażam sobie Dnia św. Patryka bez solidnego uraczenia się czarnym złotem. Opisywałem już tutaj różne stouty, zarówno z okazji International Stout Day, jak i tak po prostu. Jest wiele powodów dla których obchodzę dzisiejsze święto, mimo że nie jest rodzime. Poza konkretnym gatunkiem piwa, cholernie lubię Iroli. Naród wyjątkowo podobny do nas. Swoją drogą jestem ciekaw czy ktoś pamięta jeszcze Olliego Morgan’a i warszawski Morgan’s Pub. Dobra, przedstawiam efekt przetrząśnięcia mojego piwnego składu. March of the Penguins Piana: Piękna, bujna, brązowa. Drobnopęcherzykowata, dosyć trwała, oblepia szkło. Barwa: Całkowicie czarne. Zapach: Palone słody, lekka wanilia, kwiatowe estry. Generalna kremowość. Kawa i czekolada. Wbrew temu co twierdzi etykieta nie ma ani kolendry ani skórki pomarańczy, za to jest lekka nuta pieprzna. Stoutowy witbier, co za pomysł. Smak: Bardzo zbalansowany, przyjemnie kremowy. Początkowa słodowość przechodzi w palone i czekoladowe posmaki. Lekko kwaskowaty finisz sprawia, że całość nie jest mdła. Bardzo przyjemny, pijalny i nisko wysycony stout. Wysycenie jest wręcz bardzo delikatne i musujące, prawie jak od azotu. Nie wyczuwam w aromacie kolendry i skórki pomarańczy, natomiast w smaku wychodzi dodatek słodu pszenicznego. Piwo jest niesamowicie pijalne. Bardzo zacny przykład trochę pokombinowanego stouta. Profanity Stout Piana: Lekko przybrudzona, niby drobnopęcherzykowata, ale daje tylko centymetrową warstwę i szybko opada. Barwa: Tak samo jak w przypadku Marszu. Zapach: Czekolada, ciemne słody, lekki alkohol, wanilia, espresso. Skupiony na brązowych kolorach i ciemnych aromatach. Ułożony, ale właśnie na tą „ciemną stronę Mocy”. Ziołowe nuty chmielu. Smak: Dosyć nisko wysycone. Początkowo bukiet uderza pełnią, następnie przechodzi w cierpko-kwaskowate ciemne i czekoladowe słody. Alkohol rozgrzewa w żołądku. Pełne, aksamitne w smaku. Marsz mi znacznie bardziej smakował. Profanity nie jest szczególnie ciekawe pod żadnym względem. I to mimo opisu, który może być zachęcający oraz faktu, że jest to receptura amatorów. Można spróbować, ale wracać się raczej do tego piwa nie będzie. Tutaj przechodzimy do piwa na które napaliłem się podobnie jak w przypadku Torpedo IPA. W końcu taki znany browar, to nie mogą odwalić maniany. Prawda? Sierra Nevada Stout Piana: Wybitnie bujna, drobnopęcherzykowata. Beżowa. Oblepia szkło, jest dosyć trwała. Barwa: Tak jak w poprzednich przypadkach. Zapach: Czekolada, chmiel odmiany Cascade i co ciekawe: warzywny DMS. DMS w stoucie? Aj waj. Nie jest jakiś wybitnie mocny, ale jednak jest. Zgroza. Smak: Na początku wchodzi od razu kwaskowatość z ciemnych słodów, następnie bardzo delikatna słodowa pełnia i ciemne słody. Finisz lekko czekoladowy. Wysycenie niskie. No i dupa okazało się, że nie było na co się napalać. Za 6-7pln może i bym jeszcze raz dał szansę, ale na pewno nie za kilkanaście. W sumie jeden ze słabszych stoutów jakie piłem. Young’s Double Chocolate Stout Piana: Brązowa, początkowo drobno i średniopęcherzykowata. Dosyć szybko opada, ale oblepia szkło. Barwa: Czarne jak noc, podczas nalewania widać, że jest nieklarowne. Zapach: Piękny aromat czekolady, likieru kawowego, ciemnych słodów, wanilii, aksamitność owsa i słodycz. Smak: Średnio wysycone. Piwo w smaku jest równie aksamitne jak w zapachu, lekko pyliste. Czekolada, cierpkość palonych słodów, palone aromaty. Piwo jest średnio pełne, ale za to mocno pijalne. Finisz kawowo-cierpki, z akcentami palonymi. Można kupić chyba w każdym Auchan. Nie dość, że i cenowo wypada lepiej niż Sierra Nevada to i jest znacznie przyjemniejsze w odbiorze. Dodatkowo jest murowanym hitem wśród pań, które nie były przekonane do tej pory do ciemnych piw. A teraz idę świętować. Sláinte! PS Wyjątkowo mnie raduje jak Amerykanie zaznaczają na kapslach, by użyć do otwarcia otwieracza. Wiadomo, że pierwsza myśl to użyć do tego celu genitaliów, ale dobry producent zadbał o przyrost naturalny. W końcu nie wszystko da się odkręcić. Wyświetl pełny artykuł
-
ŁAMIĄCA WIADOMOŚĆ/ BREAKING NEWS/ ŁAMIĄCA WIADOMOŚĆ Znamy już wyniki wyborów! Prezesem PSPD jest Krzysztof Lechowski Zarząd wiceprezes: Gabryiela Bujok wiceprezes: Jan Krysiak Sekretarz: Rafał Wasilewski Skarbnik: Piotr Piekarski Członek Zarządu: Volker Quante Wyświetl pełny artykuł
-
[Blog Kopyra] Pearl Necklace – ostrygowy stout z Flying Doga
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
a w tle dzień świętego Patryka – patrona Irlandii. O dniu świętego Patryka patrona Irlandii. Dlaczego nie pijemy w tym dniu zielonego piwa, tylko stout? Czym się różni St. Patrick’s Day od Walentynek? Czy zawsze wypada 17. marca? Dlaczego koniczyna … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł -
czyli czy czeskie portery można leżakować? Czeskie portery bałtyckie można chyba policzyć na palcach jednej ręki. No ale czego oczekiwać, skoro nasi bracia z południa nie mają dostępu do Bałtyku. Jeden z nich, choć nieco nietypowy, degustowałem kilka dni temu, … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
-
czyli czy leżakowanie sprzyja lekkim porterom angielskim? O tym, że leżakowanie porterów bałtyckich ma sens było już jakiś czas temu i było sporo przykładów na to, że piwa te zyskują nawet na dość długim przeleżakownaiu. Jak będzie z dużo lżejszym … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
-
czyli piwo nachmielone mokrym chmielem. Miał dzisiaj pójść kolejny odcinek z serii „Wyleżakowane portery„, ale wczorajszy wybór papieża Franciszka postanowiłem uczcić jakimś naprawdę wyjątkowym piwem. Dlaczego wybrałem akurat High Tide? Co w nim wyjątkowego? To, że do jego nachmielenia na … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
-
oto jest pytanie Kwestia dojrzewania piwa „w drewnie” była przedmiotem dyskusji pod koniec zeszłego roku, kiedy AleBrowar oraz duet Kopyra i Widawa wypuścili piwa świąteczne do których wykorzystano płatki dębowe. Wiadomo, że drewniany przemiał to nie to samo co pełna beczka, ale jakiś efekt jest. Z kolei raptem parę dni temu Artezan zapowiedział wypuszczenie mocno limitowanej serii 300 butelek piwa, które odstało swoje w beczce po Bordeaux. Akurat w zeszłym tygodniu skusiłem się w końcu na jednoczesne otwarcie dwóch butelek bardzo zacnego imperialnego portera z browaru Flying Dog – Gonzo. Dlaczego dwóch? W jednej była standardowa wersja, natomiast druga skrywała portera leżakowanego w beczkach po whiskey. Ciemne piwo i jankeska ruda na myszach? Kapitalnie. Zacznijmy od bogatszego krewnego. Gonzo Imperial Porter Barrel Aged Piana: Mimo całkiem solidnego syknięcia, piana nie była zbyt bujna. Brązowa, drobnopęcherzykowata, opada do cieniutkiej wersji. Barwa: Wygląda na stouta. Zapach: Jest bogato i grubo. Amerykańska whiskey, porto, mokre drewno, słodka czekolada, lekka wanilia, orzechy. Już tutaj czuć moc i pełnię. Zapach jest absolutnie niesamowity i wzbudza szacunek do kunsztu piwowara. Sam aromat whiskey kojarzy mi się z Jackiem Danielsem. Smak: Dosyć nisko wysycone. Sam smak jest równie złożony jak zapach. Mamy piękne akcenty whiskey, beczki, melasy, cukru trzcinowego, palonych słodów i czekolady. Bardzo pełne, równie mocno zbalansowane. Na finiszu lekka kwaskowatość ciemnych słodów stanowi idealną kontrę dla pełni i alkoholu. Alkoholu, który zresztą jest sprytnie ukryty i rozgrzewa dopiero w żołądku. Co tu dużo pisać – piwo idealne. Nic bym w nim nie zmieniał, niczego nie chciałbym dodać czy odjąć. Idealne do nieśpiesznego delektowania się wieczorem. Jeżeli traficie gdzieś tę wersję – nie pożałujecie wydanych pieniędzy. Gonzo Imperial Porter Piana: Syknięcie nie było zbyt silne, ale piana była bardzo bujna. Brązowa, drobnopęcherzykowata i dosyć trwała. Barwa: Stoutowata, czarne i nieprzeniknione. Zapach: Czekolada, palone słody, lekka wanilia i estry owocowe. Jest znacznie bardziej płasko niż w wersji Barrel Aged. Nie jest oczywiście zły, ale w bezpośredniej konfrontacji wypada blado. Smak: Mniej wysycone od Barrel Aged. Tutaj z kolei akcent jest przeniesiony na słody. Jasne, karmelowe i ciemne rozwijają się w profilu. Znaczniej bardziej stonowane, mniej kwaskowate, generalnie mniej wszystkiego. Jest OK, jak najbardziej do wypicia ze smakiem, ale to nie to samo. Czy obie wersje są do odróżnienia w ślepym teście? Zdecydowanie tak. Beczka dała bardzo dużo do głębi smakowej i aromatycznej piwa. Aromat whiskey jest wybitny, dodaje trochę nieokrzesania do dobrze zbalansowanego piwa. Co czyni Gonzo Barrel Aged Imperial Porter jednym z najlepszych piw jakie piłem. Jestem ciekaw jak tam wyjdzie piwo Artezanom. Piwo z zupełnie innej parafii, zobaczymy na ile beczka będzie wyczuwalna. Wyświetl pełny artykuł