Skocz do zawartości

Pierre Celis

Members
  • Postów

    4 614
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    6

Treść opublikowana przez Pierre Celis

  1. czyli BIPA, IBA czy CDA? Co to za skróty, pewnie sobie pomyślicie. Już je odszyfrowuje. BIPA – Black India Pale Ale, IBA – India Black Ale, CDA – Cascadian Dark Ale. Oznaczają w zasadzie to samo, czyli piwo czarne w … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  2. Nie, nie, na szczęście to nie jest tak, że ściganie się browarów o zaprezentowanie nietypowych stylów doszło już do tego, że na naszych stołach będziemy mieli tellę, steinbiera czy chichę. Nie jest też tak, że piwosze na zwykłego RISa leżakowanego trzy lata w dębowych beczkach już patrzyć nie mogą i szukają czegoś ciekawszego i mniej powszedniego. Ale z drugiej strony faktem jest, że sahti to napój tak mocno kojarzony z jednym państwem i tak mało znany w Europie, że pojawienie się go w pubach i sklepach w Polsce musi budzić niezwykłe zdziwienie. A jeżeli do tego dodamy, że trunek ten uwarzony został w polskim browarze przez polskich piwowarów to szok miesza się z myślą: to jakiś żart? Nie, to Pinta serwuje nikomu nie znaną piwną specjalność na zimę. Pamiętasz kiedy ostatni raz jadłeś słynną polską redykołkę. Nie? Nie przejmuj się, przeciętny Fin też ostatnio nie pił sahti. Bo sahti to tradycyjny wyrób fiński, który odchodzi w zapomnienie, ale nie całkiem... Sahti to już jeden z nielicznych przykładów prapiw, piw naszych przodków, przygotowywanych w prosty sposób bez współczesnej aparatury i modyfikowanych surowców. Gotowane jest z większą niż zwykle ilością słodu jęczmiennego z ok. 5 % dodatkiem słodu żytniego. Zacieranie odbywa się w temperaturze 55 stopni. W 65 stopniach odbywa się jedna przerwa, by potem ponownie podgrzać do 80 st. C. Filtracja zacieru następuje przez naturalną warstwę dodanych gałązek jałowca, które nadają brzeczce dodatkowego aromatu i smaku. Wysładzania się nie stosuje. Osiągnięta gęsta i treściwa brzeczka poddawana jest fermentacji przy użyciu drożdży piekarskich. Fermentacja trwa 3 dni w temperaturze 20-25 stopni. Po 10 dniach leżakowania w chłodzie piwo jest gotowe do spożycia. Pije się sahti zawsze świeże, gdyż nie jest gotowane i nie zawiera konserwującego chmielu. Jest praktycznie pozbawione dwutlenku węgla, a tradycyjnie czerpane było z otwartych kadzi drewnianymi cylindrycznymi czerpakami przypominającymi małe wiadro. Właśnie do tej tradycji nawiązała Pinta organizując 1 grudnia na premierze swojego piwa nazwanego Koniec świata piwny performance czyli niezwykłe urozmaicenie w postaci wiader i chochli, przy pomocy których nalewane było sahti. Był to doskonały pomysł, bo piwo we wrocławskim Zakładzie Usług Piwnych sprzedawało się jak nomen omen świeże bułeczki. Koniec świata to piwo rzeczywiście nietypowe, tak jak nietypowe jest sahti. Na dobrą sprawę piwa w dzisiejszym rozumieniu nie przypomina. W aromacie i smaku zdecydowanie pierwsze skrzypce grają nuty bardzo dojrzałych bananów, o które zadbały drożdże piekarskie. Tu ewidentnie nasuwa się skojarzenie z piwami pszenicznymi. Koniec świata jest niezwykle gęste, mętne i treściwe. Blisko 20 stopni Ballinga i brak nowoczesnej filtracji skutecznie przykrywają solidną dawkę alkoholu. Tu moje skojarzenia wędrują dalej w kierunku weizenbocka czy nawet podwójnego weizenbocka, które sahti Pinty rzeczywiście przypomina. Piwo jest tak treściwe, że kiedyś w zimnej Finlandii mogło zastępować, albo uzupełniać posiłek. W średniowieczu mówiło się, że piwo to chleb w płynie. Pijąc sahti rozumiemy dlaczego. Z tego powodu Koniec świata nie jest piwem sesyjnym. Jest jednak trunkiem godnym skosztowania, szczególnie ze względu na walory historyczno-poznawcze. To wielka gratka dla smakoszy i poszukiwaczy piwnych smaków. Wielką też odwagę zaprezentowała Pinta decydując się na uwarzenie tak nietypowego stylu. No i jeżeli Majowie mieli rację, to za niedługo będzie koniec świata. Trzeba się więc spieszyć. Czytaj całość na blogu autora
  3. na przykładzie Sępa. Zastanawialiście się kiedyś jak wygląda warzenie piwa w browarze restauracyjnym? Będziecie mogli to zobaczyć na przykładzie naszego siódmego kolaboracyjnego piwa, czyli Sępa. Jest to piwo w stylu India Pale Ale na wysępionym na Brau Beviale amerykańskim chmielu. … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  4. Źródło zdjęcia: Facebook – profil Browaru Czarnków W internetach rozpętała się burza po tym, jak ktoś zauważył rażące podobieństwo wyglądu nowych piw z Browaru Łomża do tych produkowanych od lat przez browar Czarnków. Rzeczywiście są tak podobne, że lekko podpity fan, może w sklepie nie zauważyć różnicy i napakować do koszyka czegoś, czego wcale nie chciał. Wszystko jest jeszcze bardziej skomplikowane, bo Łomża zgania winę na Żabkę, dla której to piwo zostało wyprodukowane i która odpowiada za projekt etykiet. Szum, zamieszanie, skąd my to znamy? Zasada starego PRowca mówi “nie ważne jak gadają, byle gadali”. W myśl tej zasady zyska zapewne tłamszony, a straci (czyżby?) oprawca. I kto tu jest teraz poszkodowany? Czy sprawiedliwości stanie się za dość? A gdzie w tym wszystkim produkt i jego jakość? No i w końcu kto tu jest duży, a kto mały? Tajemnicą poliszynela jest, że Łomża to ogromny przemysłowy moloch tylko udający regionalnego malucha. Z kolei Czarnków, choć mniejszy, zalewa cały kraj wątpliwej jakości piwem. Oba browary są moim zdaniem warte siebie. I choć gdzieś tam w głębi serca sympatyzuje z Czarnkowem, bo za sprawą jego produktów przeszedłem na dobrą stroną mocy, życzyłbym sobie żeby bitwę wygrało piwo, a nie dział marketingu. Ciekaw jestem kiedy molochy pójdą o krok dalej i zaczną kupować małe browary, by pod ich szyldem wciskać nam swoje słabe piwo. W USA już to ma miejsce (np. Rolling Rock i koncern Anheuser–Busch InBev), my też mamy na to duże szanse, a to za sprawą niedawnego zakupu browaru w Zwierzyńcu przez lubelską Perłę (koncern Royal Unibrew). Obym nie okazał się złym prorokiem. Słowem podsumowania – bądźcie czujni, bo nigdy nie wiecie kiedy ktoś wam próbuje podsunąć świnię. A dobre piwo obroni się samo, bez żadnego szumu medialnego. Wyświetl pełny artykuł
  5. Internet pełny jest bardziej lub mniej wnikliwych ocen poszczególnych marek piwnych. Istnieją strony internetowe lub specjalne aplikacje pozwalające na wyrażenie swojej opini na temat piwa i skonfrontowanie jej z innymi degustatorami. W Polsce możliwości takie daje tzw. Artomat zintegrowany z forum Browar.biz, jest strona Ocen-piwo.pl, Piwopedia.pl i inne. Istnieją też międzynarodowe strony jak RateBeer czy BeerAdvocate, gdzie ludzie z całego świata w języku angielskim mogą napisać co myślą o danym piwie. To i tak są strony, gdzie pisują bardziej świadomi i zainteresowani tematem piwosze. Ale setki tysięcy ludzi dzieli się wrażeniami z degustacji na milionach innych stron, piszą co myślą, dyskutują, kłócą się, które piwo jest lepsze lub czy aromat niedojrzałego orzecha włoskiego na pewno jest wyczuwalny czy nie. Piszemy swoje oceny na blogach, piszemy na facebooku, w końcu też wymieniamy się wrażeniami w rozmowach z innymi. Możliwości zaprezentowania swojego zdania mamy niemal nieskończoną ilość, ale jeden fakt jest łatwo zauważalny: nasze oceny się różnią. Nie ma się co dziwić: nasze oceny muszą się różnić, bo istnieje ogromna ilość czynników mających na nią wpływ. Ja nie znam się na piwie? JA?!! Najprościej jest powiedzieć, że jednej osobie dane piwo smakuje, innej nie. To częsta przyczyna związana po prostu z tym co lubimy, co preferujemy, a co z góry odrzucamy. Jednak mimo tej prostej odpowiedzi istnieją dużo bardziej zniuansowane czynniki, dla których dwie osoby zupełnie inaczej oceniają to samo piwo. Jednym z ciekawszych i ważniejszych będzie kwestia wiedzy piwnej, piwowarskiej i sensorycznej oceniającego, jego świadomości piwnej, znajomości piw, stylów, browarów itp. W internecie często dyskutujemy z ludźmi, których w ogóle nie znamy i nie wiemy jaką wiedzą i doświadczeniem dysponują. Czy umieją właściwie zinterpretować aromat, wyodrębnić wady piwa? Nie wiemy, czy oceniający ma wiedzę i świadomość stylów, czy jest otwarty na nietypowe doznania, na kreatywne piwowarstwo, na poszukiwanie coraz to nowych piw? Czy może wręcz przeciwnie, przyzwyczajony jest do picia cały czas jednego repertuaru piw, by nie powiedzieć wręcz jednej marki i trudniej znosi konfrontację z odmiennymi stylami, czy nietypowymi dla siebie piwami lub smakami. Tu w ogóle dotykamy pytania o to, czy oceniający odnosi swoją ocenę do stylu piwa porównując je z innymi podobnymi w tym samym gatunku, czy po prostu ocenia piwo jako takie, jego smak, wygląd, aromat bez względu na to czy mieści się w stylu czy nie. Osoba silnie nastawiona pro-stylowo z góry może deprecjonować piwo, które wg producenta jest koźlakiem, ale z racji parametrów nim nie jest. Ktoś inny z kolei nie będzie brał tego pod uwagę i stwierdzi, że piwo jest po prostu świetne. Na mnie reklamy nie działają źródło: Bierbitzch.com Z tym zagadnieniem wiąże się jeszcze inny problem, który czasami pomaga nam ocenić piwo, ale częściej ocenę tę zaburza. Chodzi o fakt, że pijąc piwo w domu czy pubie mamy pełną świadomość, które piwo pijemy, z jakiego browaru, znamy markę, producenta, informacje z etykiety czy kontretykiety, być może nawet świadomie czy podświadomie kojarzymy dane piwo z reklamą. Nie degustujemy więc piwa anonimowo, wręcz przeciwnie pijemy piwo, które niesie ze sobą dużą dawkę informacji, a najczęściej również emocji. Niejednokrotnie w ocenach internetowych można wyczuć, czy dana osoba darzy piwo lub browar sympatią czy antypatią. Każdy ma oczywiście do tego prawo czymkolwiek nie byłoby to uzasadnione, lecz wpływ takich emocji na ocenę piwa jest ogromny. A niejednokrotnie na forach internetowych zdarzają się zażarte polemiki pomiędzy obrońcami danej marki lub browaru, a jego wrogami. Trudno się zresztą od takich emocji całkowicie uwolnić, bo przecież czasami przez lata pielęgnujemy w sobie pozytywne skojarzenia z danym piwem lub antypatię do niego. Podejście do oceny piwa jest na co dzień najczęściej mocno subiektywne. Nie mamy ani warunków ani ochoty, by całkowicie odłożyć na bok nasze preferencje indywidualne i wyłącznie obiektywnie, w odniesieniu do stylu i anonimowo oceniać piwo. Nawet najprostsze rzeczy mogą wpływać na odmienną ocenę. Jeżeli ktoś nie lubi np. piw zbyt goryczkowych, może po prostu niżej oceniać piwa z wysokim IBU lub przynajmniej podświadomie szukać jakichś mankamentów. I odwrotnie, ktoś ceniący sobie wysoki poziom goryczy w piwie, może łagodniejszym okiem patrzyć na mocno goryczkowe piwa. To ma być piwo? To mokra ściera! Emocje nie tylko kotłują się w naszej głowie, dajemy im wyraz również w tekście oceny. Specyficzny, emocjonalny, indywidualny i niepowtarzalny styl, czasami barwny, pełen retorycznych figur, przenośni jest często spotykany i często celowo stosowany. Styl taki jest ciekawy, przykuwający uwagę, nadający charakteru danej wypowiedzi i w natłoku tysięcy innych opinii może autorowi przysporzyć przynajmniej czasowej popularności. Styl ten często kreuje też polemikę, często jest różnie interpretowany, odbierany. Ma on cechy indywidualne, subiektywne, a więc pozbawiony jest suchej, jednoznacznej i powtarzalnej terminologii. Jednym słowem im stylistyka wypowiedzi jest barwniejsza i bardziej zindywidualizowana, tym trudniej o jej jednoznaczną interpretację i łatwe porównanie z wypowiedziami innych osób. Zdarzają się nawet niewłaściwe interpretacje wypowiedzi. Dochodzi wtedy do polmik, które nierzadko kończą się konstatacją: czytający niewłaściwie zrozumiał intencje piszącego, który z kolei nieprecyzyjnie się wypowiedział. 5 - 10 - 15 źródło: terazpiwo.blogspot.com Wydawałoby się, że problem ten dobrze rozwiązuje punktacja, jaka niekiedy jest stosowana przez aplikacje oceniające czy blogerów. I rzeczywiście, w ramach jednego portalu/blogu taka punktacja dobrze się sprawdza i daje miarodajne, choć suche wyniki. Jednakże porównanie wyników punktowych pomiędzy poszczególnymi portalami łatwe już nie jest. Najczęściej stosowana punktacja to 1-5, 1-6, 1-10, 1-50 lub 1-100. Każdy portal czy bloger stosuje więc inną punktację, jak również inne kryteria oceny, a porównanie ich między sobą może nastręczać trudności. Przykładowo najpopularniejszy w Polsce Artomat na forum Browar.biz wylicza średnią za poszczególne parametry w skali 1-5 z trzema miejscami po przecinku! Konia z rzędem, kto szybko i precyzyjnie przeliczy 3,175 z Artomatu na punktację 1-100 z Rate Beer. Zresztą już samo przyznawanie ocen za poszczególne parametry piwa może być bardzo indywidualnie umotywowane i bazować choćby na wiedzy lub niewiedzy oceniającego. Wystarczy porównać odbiór i ocenę tego samego piwa typu jasny lager: “Aromat chmielowy z przyjemną, słodkawą nutą miodową” nota 4/5 vs. “Aromat chmielowy z wadą wskazującą na nieświeżość piwa” nota 2/5. Pizzę i piwo proszę źródło: Wikimedia Commons Przyczyn różnego postrzegania tego samego piwa można szukać też w stanie psychofizycznym oceniającego. Optymistyczny lub pesymistyczny nastrój może lekko modyfikować naszą ocenę piwa. Ogromny wpływ ma również banalne pytanie: co i kiedy oceniający jadł lub pił przed degustacją lub w jej trakcie? A może były to mocne, charakterystyczne smaki, które jeszcze długo zalegają na podniebieniu, a może palił papierosy, a może przed chwilą wypił zupełnie inne w stylu piwo, albo kilka, a może jakiś mocny alkohol, może kawę? Nietrudno sobie wyobrazić, że tego typu aromaty i smaki mocno zaburzają postrzeganie piwa. Odpowiedni dobór piwa do potraw i odwrotnie to sztuka sama w sobie, która powoli się rozwija. Z umiejętnego połączenia profitować może zarówno jedzenie jak i piwo. Jednak czytając w internecie ocenę jakiegoś piwa nie mamy najmniejszej świadomości jak było naprawdę, nie znamy oceniającego, tym bardziej nie wiemy, co przed chwilą robił czy jadł. Jakie piwo? Jasne Zresztą nie tylko o oceniającym wiemy niewiele, również o degustowanym przez niego piwie mamy mgliste pojęcie. Niby wiemy o jakie piwo chodzi, ale czy dwie osoby pijące to samo piwo w dwóch różnych miastach rzczywiście piją to samo piwo? Poszczególne warki różnią się między sobą składem surowcowym, recepturą, długością leżakowania, dojrzewania - browary często, choćby nieznacznie zmieniają te parametry, czy to ze względu na porę roku czy na szybkie dostosowanie się do sytuacji na rynku. Największe koncerny warzą najpopularniejsze piwa w różnych browarach oszczędzając w ten sposób na kosztach transportu lub lepiej wykorzystując moce przerobowe danego browaru. Kupując niektóre piwa nie wiemy nawet, w którym dokładnie browarze były one uwarzone. Porównanie tego samego piwa z dwóch różnych browarów zawsze wykazuje różnice. Czy więc piwo kupione na północy i na południu Polski na pewno pochodzi z tego samego browaru, z tej samej warki? W niektórych przypadkach na pewno nie. Na różnice pomiędzy warkami wpływ mają również surowce. Ich jakość waha się z roku na rok ze względu na pogodę, browary kupują też surowce z różnych terenów, z różnych państw. Jak wykazały badania nawet te same odmiany chmielu uprawiane na różnych plantacjach charakteryzują odmienne parametry aromatyczno-smakowe. Piwo to produkt naturalny, jest więc naturalnie nieprzewidywalny. Z warki na warki może wykazywać pewne różnice, co oczywiście wpływa na recepcję piwa. Temperatura, data, szkło - na co mi to? Na odbiór piwa nawet z tej samej warki mogą też wpływać i inne czynniki. Najczęściej dużą rolę odgrywa tutaj świeżość piwa czyli data przydatności do spożycia i czas, jaki jeszcze do niej pozostał. Piwa zmieniają swój profil już po rozlewie. Te, które powinniśmy pić świeże z czasem wietrzeją. Piwa, które wymagają długiego czasu dojrzewania pite zbyt świeże mają zupełnie inny, często niezharmonizowany smak. Ocena piwa tuż po rozlewie może i bardzo często jest zupełnie inna niż ocena tego samego piwa tuż przed końcem daty przydatności do spożycia. źródło: Wikimedia Commons A gdyby i tego było mało to w grę wchodzić może również kwestia naczynia, z którego degustowane jest piwo. Czy degustujący dobrał szklankę odpowiednią do stylu, a przynajmniej odpowiednią do degustacji, pozwalającą optymalnie wydobyć i ocenić dobroć piwa? Czy wziął pierwszy lepszy kufel, który nawinął się pod ręką? A może był to plastikowy kubek lub wręcz "degustacja" prosto z butelki lub puszki? O czystości szkła doświadczonym piwoszom nie ma co przypominać. Wiadomo, że nawet najdrobniejsze zabrudzenia tłuszczem lub detergentami skutecznie zaburzają tworzenie się piany czy ocenę barwy piwa. A wiadomo jak to jest w domu. Raz szkło domyje się lepiej raz gorzej. Nawet już sam sposób nalewania może znacznie poprawić lub osłabić wartość piwa. Piwa pszeniczne zawierające naturalny osad na dnie butelki, a zarazem bardzo silnie pieniące się wymagają nie tylko wysokiego i odpowiedniego szkła, ale również odpowiedniego sposobu nalewania. Ważnym jest aby takie piwo w całości przelać z butelki do szklanki. No, ale jak nie ma odpowiedniego naczynia, to nalewanie następuje na raty. I nie trudno się domyślić, że piwo spod kapsla jest zupełnie inne, niż to z dna butelki. Również temperatura pitego piwa ma kapitalne znaczenie na jego odbiór. Zbyt niska lub zbyt wysoka temperatura zdecydowanie negatywnie zmienia profil piwa. Klasyczny pilzner pity w temperaturze pokojowej to katorga, a porter o temperaturze 5 st. C jest jak niedogrzana mrożonka. Nawet to samo piwo serwowane w temperaturze 5 st. C jest zupełnie inne niż w temperaturze 10 czy 15 st. C. Nietrudno więc o całkowicie odmienne wrażenia i oceny wypływające z tego właśnie czynnika. U cioci na imieninach jest piwo i jest rodzina źródło: Wikimedia Commons Ale jeszcze nim dojdzie do przelania piwa z butelki do szklanki to przecież piwo to było przechowywane w hurtowni, sklepie, w domu. Jeżeli piwo zostało uwarzone kilka miesięcy temu, to sami nie wiemy co się z nim przez ten czas działo. A może w zimie stało gdzieś na zapleczu sklepu koło kaloryfera, a może w letnie upały gotowało się na półce w nieklimatyzowanym sklepie? Szczególnie piwa niepasteryzowane i niefiltrowane narażone są na silne działanie i wahania temperatury. A wszystkie piwa narażone są na światło. No i potem na niższą ocenę. Z czynników zewnętrznych mających wpływ na odbiór piwa trzeba wymienić jeszcze jeden: warunki oceny, miejsce gdzie dokonywana jest degustacja. Niektórzy piją piwo w pubie, w gronie znajomych, na imprezie w ogrodzie, na plaży podczas wakacji, u cioci na imieninach lub samotnie siedząc późno w nocy przed włączonym ekranem komputera. Niektórzy są mocno skoncentrowani na piwie, inni dają się nieść emocjom otoczenia. Ze scenerią łączy się też pytanie: czy piwo jest dobrze do niej dobrane. Są style sesyjne, są style do degustacji, są piwa na lato, jesień, zimę, bardziej lub mniej wymagające. Wszystkie mogą być dobre, trzeba tylko wiedzieć kiedy je pić. Kwestię picia piwa w pubie i co z tego może wynikać dla oceny pomijam już celowo, by nie przynudzać. Podsumowując: piwo - choć na taki nie wygląda - to jednak trunek naturalnie delikatny, a na jego ocenę w domu wpływ mogą mieć dziesiątki czynników czasami od nas zależnych, czasami nie. Czynniki te powodują, że oceny tego samego piwa rzeczywiście będą się różnić. Ale nie ma w tym nic złego. Wręcz przeciwnie, taka jest właśnie uroda owych subiektywnych ocen. Różnice te mogą zresztą kreować ciekawe dyskusje, służyć pogłębieniu swojej wrażliwości sensorycznej, wymianie doświadczeń. Zresztą pomijając ocenę poszczególnych parametrów piwa, to ogólne wrażenie, ogólny odbiór piwa często łatwo w postach internautów wyczuć. Bywa że emocje pozytywne lub negatywne przeważają, albo wręcz dominują w dłuższym okresie czasu. A jeżeli są to odczucia negatywne to już problem dla browarów. Niech czytają i wyciągają wnioski. Czytaj całość na blogu autora
  6. chcesz kupić szczęście, kup motocykl Wszyscy doskonale wiemy jakie funkcjonuje podejście do motocykli i motocyklistów w zbiorowej świadomości. Motocykl jest niebezpieczny, bo 50 lat temu stryjek wujka dziadka sąsiada miał wypadek i się zabił. Na śmierć! To, że delikwent był na podwójnym gazie, a o jakichkolwiek ochraniaczach wtedy jeszcze nikt nawet nie marzył już nie jest wyszczególniane w opowieści rodzinnej, jako mało istotny fakt. Ale to się zmienia i co ciekawe historia zatacza koło. Mało kto nie spojrzy z nostalgią na przedwojenne motocykle marki Sokół. W dzisiejszych czasach z kolei czysty pragmatyzm, żądza poczucia wolności Easy Ridera, zmieszane z naszą polską, ułańską fantazją sprawiają, że z roku na rok rejestrowanych jest coraz więcej motocykli. Jadąc rano do pracy i obserwując kilometrowe korki ciągnące się od Piaseczna w stronę Centrum nie jestem tym faktem w ogóle zdziwiony. Oszczędność czasu, a także pieniędzy na paliwo i opłaty za parkowanie jest po prostu ogromna. Zrobiłem prawo jazdy kategorii A po 8 latach posiadania prawka na katamaran. Czy to źle czy dobrze? Ciężko stwierdzić. Na pewno ten czas pozwolił mi na sprawdzenie jak wyglądają polskie realia na drogach. Teraz mam za sobą kilkanaście tysięcy kilometrów na dwóch kołach i myślę, że już mogę cokolwiek powiedzieć odnośnie tego jak widzą nas inni kierowcy. Ludzie w większości lubią motocykle. Może jest to jakiś głęboko zakorzeniony w naszej podświadomości atawizm. Mało kto się za motocyklem nie obejrzy. Oczywiście nie ma społecznego przyzwolenia dla idiotów używających wyścigowych, niehomologowanych na warunki drogowe tłumików, którzy będą pałowali silnik o 2 w nocy. Jazda między samochodami na jednym kole także nie jest mile widziana. W miejscu w którym nikomu to nie będzie przeszkadzało, jasne. W normalnym ruchu drogowym, nie. Kiedy tylko pogoda na to pozwala (czyli w zasadzie zawsze, jeżeli tylko jest powyżej 5 stopni Celsjusza i nie ma burzy) oraz nie muszę przewozić ze sobą kilku pudeł wsiadam na motocykl. Zdecydowanie łatwiej jest się skupić na drodze niż w samochodzie. Ba, nawet nie ma innej opcji. Znacznie mniejszy obszar styku opon z asfaltem oraz dwa koła nie wybaczają błędów. Natomiast jestem zdziwiony z jaką sympatią ludzie podchodzą do ciężkich maszyn. Jeżdżę czarnym, ciężkim cruiserem ze sporą ilością chromu i skóry i zwykła ludzka życzliwość z jaką nie sądzę bym się spotkał jeżdżąc samochodem jest niesamowita. Począwszy od krótkich rozmów oczekując na zmianę świateł, a skończywszy na przypadkowych rozmowach o motoryzacji z ludźmi w wieku od przedszkola do późnej starości. Jest to niesamowicie przyjemne doświadczenie, że silnik zamontowany pomiędzy dwoma kołami zezwala na nawiązanie kontaktów z zupełnie nieznanymi ludźmi, nie ważne czy będzie się na Pomorzu czy w Rudzie Śląskiej. A to i tak jest nic w porównaniu do tego jaki entuzjazm wzbudzają Motocyklistki. Moja prywatna narzeczona do kasku przyczepiła sobie pluszowe tygrysie uszka. Powiem szczerze, że sesja zdjęciowa na stacji benzynowej z amerykańskimi turystami nie była najdziwniejszą akcją z tym związaną. Niesamowite jest też poczucie wspólnoty motocyklistów, przejawiające się chociażby pozdrawianiem siebie w drodze. Na 99,9% jeżeli będzie się w potrzebie na trasie, uzyska się pomoc od jakiegoś motocyklisty. A jeżeli sam nie będzie w stanie pomóc, to będzie znał kogoś kto będzie. Jeżeli ktoś zastanawia się czy warto zaryzykować, pójść na kurs, a potem kupić swoją pierwszą maszynę? Mój kumpel właśnie jest w trakcie kursu. Nie mogę się doczekać aż będziemy mogli razem śmignąć gdzieś w maszynami. Więc odpowiedź brzmi: jak najbardziej, prawdziwy boom na motocykle dopiero się rozpoczyna. Warto być w awangardzie. Wyświetl pełny artykuł
  7. czyli najbardziej polskie piwo na świecie. Do tej pory nie zamieszczałem na blogu recenzji piw domowych. Bo też jaka to dla czytelników przyjemność, skoro nie ma możliwości zdobycia takiego piwa. Teraz jednak mamy sytuację wyjątkową. Chcąc opisać jedyny styl kojarzący … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  8. moje pierwsze wrażenie jest poprawne Przy okazji International Stout Day odbyła się również premiera Kawki z Widawy. Moja opinia była co najmniej wstrzemięźliwa, w dodatku balansująca na linii granicznej terytorium opinii negatywnej. Zresztą nie tylko moja, bo i współpijców również. Natomiast od razu podniósł się rejwach, że co ja za piwo oceniałem, pewnie w knajpie źle podane. No nie, nie było podane źle. Nie jest oczywiście tak, że to piwo jest całkowicie do dupy. Tak szczerze to gdyby popracować nad recepturą byłoby pijalne. No, ale skoro od razu robi się eksperymenty w wielkiej skali to i z ocenami eksperymentów trzeba się liczyć. Jeszcze taka sprawa, czemu na etykiecie mamy browary po polsku, ale już receptura jest „recipe by”. Boli mnie, o tu w serduszku, jak coś takiego widzę. Normalnie Zagranico. Piana: Początkowo bardzo bujna, beżowa. Opada do 1cm dywanika, trwała. Barwa: Jak na Stouta przystało. I to już z przytupem, bo nie ma nawet przebić pod światło. Zapach: No i tutaj zaczyna się problem. W wersji beczkowej dominowała niepodzielnie kawa. Z kolei wersja butelkowa ma owszem kawę, bardzo wyraźną. Ale za to jeszcze współdzieli aromat z popiołem. Można było użyć mniej wysublimowanych chmieli, bo i tak ich nie czuć. Smak: Wysycenie średnie, nie przeszkadza. Natomiast mamy za to kwasowość i cierpkość nie najlepszej kawy. Jestem kawoszem, uwielbiam kawę, zacna kawa pięknie pracuje na języku rozwijając całą swoją paletę i głębię. Tutaj tego zabrakło. Od początku atakuje taka cierpkość, że ślinianki chcą eksplodować. Zaraz po cierpkości mamy smak kawy, a z kolei finisz powala aromatem popiołu. Serio, pozostaje uczucie jakby wylizać popielniczkę. Nie wiem co tutaj się stało. Powiem szczerze, że taki aromat może chyba dać tylko przypalenie na grzałkach. Gdyby to była warka domowa, przypuszczam, że już w 3 udałoby się dopracować recepturę na tyle, że byłoby to świetne piwo. Potencjał Coffee Stout jako styl ma. Natomiast nie ma tak, że od razu jest złoty strzał za każdym razem, niestety. Wyświetl pełny artykuł
  9. a Czarnków z tego korzysta. Przez internet przetacza się fala oburzenia z powodu splagiatowania przez Łomżę etykiet Noteckiego z browaru Czarnków. Zaczęło się od profilu Browaru Czarnków na Facebooku gdzie zamieszczono zdjęcie, które na zasadzie cytatu pozwoliłem sobie również zamieścić w … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  10. Przyznam się od razu, że piwo zapodziało mi się gdzieś w głębokich czeluściach lodówki i odnalazło się jakieś dwa tygodnie po terminie przydatności. Tak czy inaczej mam nadzieję, że dobremu niemieckiemu piwu przechowywanemu w chłodnym klimacie nic złego się stać nie mogło. St.Georgen Bräu Landbier Dunkel – monachijskie ciemne Ekstrakt nieznany, alkohol 4,9% Wygląd: ciemnobrązowe, jeszcze przejrzyste, klarowne. Pięknie prezentuje się pod światło, ozdobione jaskrawo-pomarańczowymi refleksami. Piana jasnobeżowa, drobnoziarnista, średnioobfita, szybko się wprawdzie opada, ale pozostawia kożuszek ładnie ozdabiający szkło po każdym łyku. Aromat: średnio intensywny, słodowy, opiekany, chleba razowego, lekko przypalonego karmelu. Nie wiem czy to dobrze czy źle, ale kojarzy mi się nieco z klasycznym Karmi. Wysycenie: umiarkowane, bardzo dobrze pasuje do ciemnego piwa. Smak: subtelny, słodowo-karmelowy, także bardzo delikatnie kwaskowaty. Na finiszu pojawia się bardzo fajna i intrygująca kwiatowa nuta chmielowa. Goryczka na poziomie średnim, krótka, przyjemna. Odczucie w ustach: lekkie, o średnio-niskiej pełni, ale nie można powiedzieć by było wodniste. Perliste wysycenie miło podszczypuje język, a całość ładnie zamyka przyjemna goryczka. Moim zdaniem jest to bardzo udana kompozycja. Wrażenie ogólne: Nieskomplikowane, smakowite, codzienne piwo. Wysoce pijalne, nie męczy, nie zakleja, nie upija zbyt szybko. Z wielką przyjemnością sięgałbym po nie częściej, gdyby tylko było lepiej dostępne i może ciutkę tańsze. Ocena: 7/10 Wyświetl pełny artykuł
  11. Podróże Kormorana – Weizenbock Nr 001/2012 Dzisiaj recenzja będzie pozytywna, tak dla odmiany. Posiadam również ludzkie oblicze i wypadałoby je czasem zaprezentować światu. Browar Kormoran należy w tym momencie do ciekawszych browarów regionalnych. I wnioskując po wypuszczeniu na rynek Orkiszowego z Czosnkiem decyzje podejmuje tam ktoś z wielkimi, włochatymi jajami. Od kiedy dowiedziałem się, że Kormoran wypuści na rynek Weizenbocka byłem mocno zainteresowany. Piachu w tryby sypnęła mi informacja o dodatku miodu. Miodu? I przypuszczam, że podobna reakcja była całej rzeszy piwoszy. Miód już był grany na miliard sposobów na naszym rynku. Z drugiej strony Orkiszowe z Miodem jest niezgorsze. Na opakowania aż tak często nie zwracam uwagi, ale tutaj muszę poświęcić cały akapit. Bo jest genialne. I papier i szata graficzna kojarzy się z Krakowskim Kredensem, BLAM INSTANT PREMIUM. Serio, jestem pewien, że na wielu półkach sklepowych będzie to najładniejsze piwo. Etykieta w zasadzie jest jednym z kontrą, ponieważ butelka jest elegancko owinięta dookoła. Bierzesz butelkę do ręki i szok, napis Podróże Kormorana jest wypukły. Moje zmysły piwosza zaświergotały, nowe doznanie. Papier to w ogóle nowa liga, normalnie jak ręcznik. Co ja piszę, widziałem w życiu cieńsze ręczniki niż ta etykieta. Gdyby była większa można by się było spoko wytrzeć po prysznicu. Grafika zacna, numer warki fajna sprawa, nigdy nie widziałem takiej ilości tekstu na etykiecie. A tu jeszcze jest dołączona książeczka z większą ilością literek. No i na sam koniec kapsel z grafiką. 11/10 dostajesz awans, AWANS! Dobra, przejdźmy do zawartości. Piana: Nie najwyższa, dosyć szybko opada do 1cm warstwy a potem cienkiego kożucha. Taka moja adnotacja. Zastanawiam się czy nie olać pisania o pianie. Kogo to w sumie interesuje. W zasadzie w przypadku pszenic irytuje mnie mega wielka czapa, która co prawda świetnie wygląda na zdjęciach, ale trzeba czekać zanim opadnie i będzie się można w spokoju napić piwa. Rozumiem, konkursy gdzie piana jest oceniana punktowo. Ale dla przyjemności? Jeszcze muszę to przemyśleć. Barwa: brunatno-bursztynowa, nieklarowna. Jak dunkelweizen. Zapach: głównie owocowe słodkie estry, są banany, morele, brzoskwinie, dodatkowo lekkie fenole. Ale główną rolę grają owoce. Przyjemny, słodki aromat. Smak: Wysycenie dosyć wysokie, jak by nie patrzeć pszenica. Smak jest fajnie wielowymiarowy. Mamy słodowość wraz z z jej słodyczą, lekką słodycz miodową, delikatną goryczką na finiszu kontrującą wcześniejsze doznania oraz lekką orzeźwiającą kwaskowość. Profil smakowy bardzo ładnie pracuje w czasie picia i się rozwija. Mimo wysokiego ekstraktu piwo zdecydowanie pijalne i przyjemne. Z przyjemnością sięgnę jeszcze nie raz. Miód mimo moich pierwotnych obaw fajnie robi dla smaku, w aromacie został natomiast przytłoczony przez owoce. Zdecydowanie polecam. Wyświetl pełny artykuł
  12. Redakcja czasopisma Rynek Spożywczy przy współpracy serwisu portalspozywczy.pl i międzynarodowej wywiadowni gospodarczej Bisnode Polska opracowała ranking 500 największych firm spożywczych w Polsce. Pierwsze dwa miejsca na liście zajmują firmy z branży browarniczej. Są to nr 1 Kompania Piwowarska i nr 2 Grupa Żywiec. Wygenerowały one największy przychód w dwóch ostatnich latach. Mimo zauważalnej stagnacji w przemyśle, branża spożywcza notuje generalnie niezłe wyniki, a branża piwowarska przeżywa wręcz historyczny rozwój. źródło: portalspozywczy.pl Przy okazji tego typu informacji zawsze jednak przypominam również i inne dane. W krajach o wysokim spożyciu piwa na jednego obywatela przypada średnio 50-60 tysięcy browarów. Tak jest w Czechach, Niemczech, Austrii, Wielkiej Brytanii, Włoszech, USA. Mimo, że konsumpcja piwa w Polsce należy do jednej z największych na świecie, to piwo warzy i zyski generuje jedynie 76 browarów, w tym połowę stanowią małe, restauracyjne puby. Oznacza to, że na jeden browar dowolnej wielkości przypada pół miliona Polaków czyli ok. 10 razy więcej niż w innych piwnych państwach. A na dobrą sprawę o 90 procent jakości piwa decydują trzy firmy KP, GŻ i Carlsberg. One też kasują 90% pieniędzy, jakie wydajemy na piwo. Jednym słowem w Polsce jest dość miejsca i pieniędzy nie na 76 browarów, lecz na 760. Czytaj całość na blogu autora
  13. Do Świąt niby daleko, a tu prezent za prezentem. Dzisiejszy jest fajny, bo udaje tajemniczy. Ładny karton opasany brązową wstążką, a w nim piwo bez etykiety i z zaklejonym kapslem oraz szklanka ozdobiona sloganem “Intensywny w barwie, bogaty w smaku”. Żeby nie psuć zabawy nie będę drążyć cóż to może być za trunek, choć co nie co koledzy po fachu już wytropili. Zapraszam do lektury moich wrażeń z degustacji, a w komentarzach możecie sobie pozgadywać co to może być za piwo. Jako podpowiedź dodam tylko, że paczkę przygotowała Kampania Piwowarska. Cośtam cośtam – strong lager ??? Ekstrakt ??, alkohol ?? Wygląd: krystaliczne, miedziane, prezentuje się pięknie. Piana w kolorze złamanej bieli ma grube ziarno i choć początkowo jest dość obfita, to szybko opada. Zostawia ślady na szkle, więc nie jest źle. Aromat: czysty, słodowy, chlebowy i karmelowy (czy bliżej końca, tym karmelu więcej). Niezbyt intensywny, pomimo nie najniższej temperatury serwowania. Wysycenie: średnie w kierunku wysokiego, dodaje lekkości. Smak: słodowy i orzechowy, z chmielowo-metaliczną nutą. Goryczka niska, lecz zauważalna. W smaku wyczuwalny jest alkohol, ale nie narzuca się i nie przeszkadza. W miarę ogrzewania piwo staje się delikatnie kwaskowate, owocowe. Odczucie w ustach: treściwe i nieco lepkie, ale dzięki sporemu wysyceniu i nieźle dobranej goryczce nie jest jakoś strasznie przytłaczające. Miło rozgrzewa nie atakując nachalnie alkoholem. Wrażenie ogólne: “Bogate w smaku” to może ono nie jest, ale na pewno jest przyzwoite, całkiem smaczne i stety/niestety ciut ciężkawe. Zarówno treściwość jak i alkohol mogą zmęczyć nie jednego. Wydaje mi się, że jedna szklanka to maksymalna jednorazowa ilość tego nektaru. W aromacie przypomina nieco marcowe na lekkim alkoholowym sterydzie. Czyli coś dla miłośników chleba w płynie. Wielbiciele chmielu i agresywnej goryczki muszą obejść się smakiem, ale wszyscy inni nie powinni się czuć jakoś specjalnie zawiedzeni. Dla mnie będzie fajną alternatywą, gdy w sobotni wieczór zbłądzę do kiepsko zaopatrzonej knajpy. Ocena: 5/10 P.S. Jak znam życie, to ciąg dalszy historii już wkrótce. Wyświetl pełny artykuł
  14. a może Żubr Cichociemny? W ubiegłym tygodniu dostałem przesyłkę od Kompanii Piwowarskiej z tajemniczym piwem bez etykiety. Pomyślałem sobie – ło ho ho, a cóż to, a cóż to? Czyżby Żubr? Gdy zobaczyłem u innych blogerów kapsel Żubra trudno było zaprzeczać … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  15. jak odnaleźć się w świecie piwnego marketingu Do napisania tego tekstu skłonił mnie wpis Junior Brand Managera na portalu Vice. Zdarza mi się robić różne szkolenia czy też prowadzić eventy, więc z niektórych rzeczy się serdecznie pośmiałem, stwierdzając ich trafność. Natomiast po głębszym zastanowieniu doszedłem do wniosku, że nasze piwne poletko ma coś podobnego. Zapraszam do lektury. AIPA – American India Pale Ale. Smak lata, hit sezonu, powiew świeżości na piwnej pustyni, możliwość kreatywnego zaprezentowania bogatego wnętrza piwowara. W praktyce należałoby dodać jeszcze literkę P z przodu. Polska wariacja na temat AIPA sprowadza się często do dopieprzenia maksymalnej ilości chmielu, przy której sprzęt w browarze jeszcze daje radę. Jeżeli ktoś nie lubi gorzkich smaków, sprezentowanie takiego piwa będzie towarzyskim ekwiwalentem dźgnięcia w nerkę. W przypadku Imperial AIPA dźgnięciem zębatym ostrzem i przekręceniem. BJCP – Beer Judge Certification Program. Święta tablica świadomych piwoszy, objawiła się wyryta w korze dębu w kłębach dymu z płonącego chmielu. Biada piwu, jeżeli nie spełnia przesłanek stylu. Bloger – alfa i omega świata piwnego, krytyk piwny dzierżący w jednej strudzonej ręce kufel z piwem w drugiej zaś tablet. Kiedy był mały wpadł do Kadzi Poznania Dobra i Zła, posiada więc zdolność absolutnego obiektywizmu, hojnie nagradzając piwa zacne i strącając w otchłań piwa złe. Kreuje rynek piwny, jest podmiotem nieustannych zakusów Szatana, znaczy Koncernów. Browar Kontraktowy – byt symbiotyczny wyrastający na, często nie najzdrowszej, tkance istniejącego Browaru Regionalnego odżywiając go i jednocześnie poprawiając (lub nie) renomę. Uruchomienie nowego browaru to droga przez mękę, nie mówiąc już o ilości furmanek pełnych dukatów jakimi trzeba dysponować. Dlatego łatwiej jest nawiązać współpracę z browarem już istniejącym. Oznacza to jednocześnie, że nie zna się dnia ani godziny kiedy coś się spieprzy. Browar Przemysłowy – Oko Saurona na piwnej mapie. Patrz „Koncerny”. Browar Regionalny – mniejszy Browar Przemysłowy, nie będący jednak w rękach demonicznych władców. Dzięki czemu jest po dobrej stronie barykady. Możliwy nosiciel Browarów Kontraktowych, przy czym jeden Browar Regionalny może zamieszkiwać więcej niż jeden Browar Kontraktowy. Chmiel amerykański – kolejny hit sezonu. Amerykańskie odmiany chmielu pachną wszystkim tylko nie tym co w Europie uważamy za aromat chmielu. Kusi tym bardziej, że dostępność na rynku nie jest porywająca. Jeżeli piwo będzie waniało borem sosnowym oraz cytrusami, to tak miało być. Darmoszki – przedmiot pożądania blogerów. Niestety zachodzi tutaj pewien dualizm i konflikt interesów, ponieważ najczęstszymi nadawcami darmoszek są Koncerny, chcące w ten sposób przekabacić serafinów piwnej kultury na ciemną stronę mocy. Wraz z każdym pakietem doręczany jest cyrograf, który należy podpisać własną krwią (wyrzucamy do pieca). Pakiety od Browarów Regionalnych doręcza kurier, natomiast te od Koncernów pojawiają się w chmurze czarnego dymu przy akompaniamencie gromów. Protokół postępowania nakazuje: 1 – koniecznie pochwalić się na fanpejdżu (lub stronie prywatnej, jeżeli nie posiada się takowego), 2 – jeżeli pakiet jest od Regionalnych: pochwalić za współpracę z blogerami i docenienie rozwoju rynku, 3 – jeżeli pakiet pochodzi od Imperium Zła: pochwalić się na fanpejdżu/stronie prywatnej, ale ze wstrętem. Generalnie chodzi o to, żeby pokazać, iż jest się znaczącym Blogerem, ale jednocześnie kontestować działania i produkty mające zawładnąć duszami mas, 4 – piwo regionalne oceniamy delikatnie, piwo diabelskie albo oceniamy negatywnie albo mówimy, że potruliśmy nim ślimaki w ogródku babci, 5 – w rzeczywistości piwo koncernowe wypijamy jak nikt nie patrzy płacząc pod prysznicem, próbując zmyć z siebie poczucie winy. Etykieta – papier jest cierpliwy, zniesie wszystko. Event – okazja do zwiększenia wolumenu sprzedaży. Generalnie każda okazja jest dobra, żeby się napić. Konsumenci są coraz bardziej wyrodni, także należy ich samemu ogarniać. Eventy korzystają z potęgi Social Media. Fanpage – oręż Social Media w rękach blogerów oraz producentów. Korzysta z naturalnej potrzeby ekshibicjonizmu. Dodatkowo, jeżeli kogoś nie ma na fejsbuczku ten nie istnieje. IBU – International Bitterness Unit. Odpowiednik megaton trotylu w świecie piwa. Im więcej IBU w AIPA tym większe szczęście producenta. Jak dowiedli amerykańscy naukowcy teoretycznie nie da się przekroczyć 120 IBU w piwie, ale nauka radziecka zna przypadki piw chwalących się na etykiecie 1000 IBU. Koncerny – Krwawi Władcy Demonów, jeżdżący rydwanami zbudowanymi z cegieł zamkniętych browarów zaprzężonymi w ryczące ogniem 18-sto kołowe ciężarówki śmierci. Dla niepoznaki sprawami PRowymi zajmują się przemili ludzie, a w szczególności nadobne dziewczęta. Prawdziwy piwosz i bloger wie natomiast, że to syreni śpiew. Dlatego na wszystkie Eventy organizowane przez koncerny wybiera się przygotowując uprzednio baniak wody święconej, srebrne kule, krucyfiks, róg Gondoru, Ekskalibura i pas cnoty. Wiedza ludowa stwierdza, że koncerny nie są w stanie wyprodukować dobrego piwa. Nawet gdyby udało im się wyprodukować piwo, które sprawi, że zapanuje pokój na Świecie, to na pewno w jakiejś ukraińskiej wiosce od lat warzą lepsze w korytku na pomyje dla świniaków. Merchandise – szklanki, koszulki, czapki, koszulki, tatuaże, koszulki, majtki, koszulki, skarpetki, itp. Dobre źródło zarobku dla Browarów Kontraktowych, ponieważ nie trzeba odpalać doli browarowi regionalnemu. Poza tym, kto by nie chciał skorzystać z usług mobilnego billboardu, który w dodatku sam płaci za możliwość reklamowania? Multitap – lokale pożądania w Polsce. Chodzi o to, żeby kranów było więcej niż 5. Można wtedy bardziej narzekać, że nie ma piw, które się lubi niż jak nalewaków jest mniej. Premiera – okazja do zrobienia Eventu i skorzystania z potęgi Social Media. Premierę od zwykłego Eventu odróżnia obecność Merchandise’u, prelekcje, obecność twórców oraz wzniosła atmosfera zazwyczaj towarzysząca świętom państwowym i kościelnym. Single Hop – nie mamy zielonego pojęcia jak zaplanować sensownie chmielenie tyloma odmianami, więc użyjemy tylko jednej. Będzie z tego piwo. Social Media – możliwość komunikowania się fanami danego przedsięwzięcia. De facto strona na fejsbuku, która może wybuchnąć w twarz twórcy, jeżeli fani napiszą, że piwo jest daremne. Tradycja – słowo klucz oraz dobre imię dla dziewczynki. Podparcie się tradycją z jednej strony umożliwia wprowadzenie nawet najbardziej szalonych pomysłów, z drugiej wystawia na atak armii internetowych skrybów uzbrojonych w manuskrypty z XVII wieku wytykających wszystkie możliwe nieścisłości i błędy. Wyświetl pełny artykuł
  16. Przy okazji kursu szkolącego przyszłych jurorów piwnych miałem okazję zaglądnąć do dwóch warszawskich lokali. Z konieczności czasowych poszedłem na łatwiznę i zaglądnąłem do powszechnie znanych Bierhalle na Nowym Świecie i BrowArmii kilkaset metrów dalej na rogu ul. Królewskiej i Krakowskiego Przedmieścia. Ostatnim razem do Warszawy wybrałem się w czerwcu na półfinał Euro Niemcy-Włochy. Myślałem wtedy, że wpadnę do Bierhalle na jedno piwo, ale nie tylko nie wpadłem, ale nawet nie zaglądnąłem do środka. Tłum kibiców niemieckich z kuflami w ręku taranował wejście, a nawet przejście obok. Tym razem nie miałem takich problemów, choć lokal w sobotni wieczór był pełny. O ile kartę dostałem szybko, to jednak na rozmowę z kelnerką musiałem już kilkanaście minut poczekać. - Jakie są obecnie piwa? - Pils, Marcowe i Pszeniczne - A które jest najświeższe? - Wszystkie nam szybko schodzą i wszystkie są świeże. - Mogę dostać próbki wszystkich piw? - Oczywiście. Wszystkie trzy piwa postawiono przede mną w zwykłych szklankach i w ilości dwóch-trzech łyków. Naczynia nie wzbudziły mojego entuzjazmu, ale piwa okazały się bardzo dobre. Zamówiłem Weizena i Marcowe po 8 zł za 0,4 l i do tego sałatkę piwowara za 29 zł. Sałatka okazała się być po bawarsku oszczędna. Jej wyróżnikiem było kilka plasterków kurczaka na wierzchu, chleb grzankowy i tarty ser. Piwa natomiast spełniły wszelkie nadzieje, jakie w nich pokładałem. Weizen był świetny, silnie bananowy z nutą goździków w tle. Przy tym lekki, zwiewny, subtelny i wyrazisty zarazem. Słodycz i kwasowość idealnie się mieszały w ustach, w posmaku delikatniutka goryczka. Po prostu pycha. Przy takim weizenie marcowe okazało się tylko dobre. Miałem wrażenie, że to taki bardziej karmelowy pils. Ekstrakt oceniam na dwa Ballingi za niski, lekki diacetyl nie przeszkadzał co prawda, ale nie spodziewałem się go. Ogólnie piwo jak najbardziej dobre, lekkie, pijalne i jak zauważyłem w lokalu dość popularne. Na drugą rundę udałem się do BrowarArmii Królewskiej - browaru restauracyjnego mieszczącego się w niezwykle prestiżowym miejscu. Szlachectwo zobowiązuje do szlachetnego postępowania, więc już przy wejściu jeden z pracowników uprzejmie skierował mnie do obowiązkowej szatni, a następnie zaprowadził do stolika. - Jakie są obecnie piwa? - zapytałem barmana. - Pils, Blond, Weizen i Stout w stylu portera. - Jaki stout? - W stylu portera. - Aha. Skoro w Bierhalle zrezygnowałem z pilsa, to postanowiłem również w BrowArmii skupić się na pozostałych smakach. Moim faworytem został bezapelacyjnie Stout - dokładnie taki, jak lubię: cudnie i mocno wytrawny, ale miękki w smaku, wyraźnie, ale delikatnie palony, idealnie musujący na języku i z niewysoką pełnią, bez karmelu i nachalnej kwasowości w ustach. Po prostu doskonały dry stout! Weizen też był świetny, chociaż miał zupełnie inną budowę niż ten w Bierhalle. Główny akcent aromatyczny położony został na łagodną cytrusowość owianą żółtymi bananami i mlecznym goździkiem. Usta również wypełniają pszeniczne cytrusy kierujące uwagę na zachód od Bawarii. Dobre i orzeźwiające. Ostatnie piwo czyli Blond najmniej ujęło mnie swoim smakiem. Zamiast oparów owocowych nut moreli, brzoskwini, winogron w nos bucha słodycz i karmel. Kontrastuje z nimi niska pełnia i niezdecydowany smak. Korzenna goryczka lekko ratuje odczucia, ale nie przykrywa braku zdecydowania i charakteru. Ceny piw w BrowArmii są zróżnicowane. Za półlitrowy Stout trzeba wysupłać 12, mały Blond kosztuje 9, a Weizen 7,5 zł. Warszawa to dobre miasto dla dobrego piwa. Mam nadzieję, że lokalni piwosze to sobie cenią. Ma trzy browary i jeszcze kilka w okół - dobrego, choć drogiego piwa nie brak. A dodatkowo w Warszawie cenię przestrzenie. Czytaj całość na blogu autora
  17. Czy z tak nudnego stylu jak alt da się coś wycisnąć? Do degustacji Starego Ale Jarego (ach te pintowe nazwy) podchodziłem z rezerwą. Nie przepadam za altami, piwa te wydają mi się mocno nijakie. Rzadko mają tak wysoką goryczkę, jaką … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  18. w Lokalu Bistro potrafili to spieprzyć Ostatnio jest jakaś nowa moda na burgerownie. Nie powiem, żeby mi to przeszkadzało pod względem kulinarno-konsumpcyjnym. Sam burgery robię całkiem zacne, wołowinę uwielbiam, więc możliwość opędzlowania na mieście kilkuset gram ciepłej krowy wpakowanej w bułkę jest dla mnie kapitalną alternatywą dla kebaba. Nie rozumiem tylko dlaczego ta moda została zaanektowana przez hipsterstwo. Ale ja tam jestem starej daty. Soul Food Bus jest tak zajebisty, że raz krążyłem prawie godzinę po Warszawie, żeby dojechać na burgera. Szczęśliwie motocyklem, bo gdyby samochodem to chyba bym pogryzł kierownicę. Moa Burger w Krakowie jest genialny. Żywiołowe recenzje czytałem też odnośnie Lokalu Bistro w Domu Polonii na Krakowkim Przedmieściu. Jak żywiołowe to trzeba montować ekipę i sprawdzić teorię. No OK, nie przychodzę do knajpy dla klienteli także olać. Co mamy w karcie? 5 burgerów i kilka drogocennych dodatków. Reszta menu mnie niekoniecznie interesowała. Ale żeby tylko jeden burger był taki jak Matka Natura przykazała prawem odwiecznym, z przepysznym, mięsnym mielonym? It’s a trap. I wiecie co? Jak to mówią starożytni Jankesi FUBAR. Raz, że ceny zabijają, za dwie osoby zapłaciłem 80 pln. Za kurde hamburgery, jestem chyba klinicznym debilem. Dwa, jarają się mięsem rasy Angus z polskiej hodowli, ale kucharz jest ewidentnie uczulony na przyprawy. Ja rozumiem, że nie trzeba od razu robić mięsa wypieprzonego na geostacjonarną jak ja mam w zwyczaju, ale pieprz i sól? Co jest złego w pieprzu i soli? Nic, powiadam Wam. Dodatki drogie jak cholera, 4 z 5 osób jeszcze by coś opędzlowało po zjedzeniu hambuksów. I dodatkowo Adela dostała dupkę z pomidora, żenujące. Jedynym pocieszającym mnie aspektem wizyty w tym przybytku kulinarnej rozpaczy była marmolada z czerwonej cebuli, którą w ramach reparacji wojennych zamierzam bezczelnie podpieprzyć. Chcecie porządnego burgera za rozsądne pieniądze w locie? Łapcie chłopaków z SFB. Resztę burgerowni jeszcze sprawdzę na sobie. A co mi tam, ktoś musi. Zresztą przy najbliższej okazji wklepię swój przepis na zator cholesterolowy w wyjątkowo apetycznej formie. Wyświetl pełny artykuł
  19. gdy w światowym chmielarstwie kryzys? Na degustacji przekroju amerykańskich piw, chmielonych amerykańskim chmielem zorganizowanej przez USA Hops – Hop Growers of America, czyli organizację reprezentującą amerykańskich plantatorów chmielu można było się dowiedzieć kilku interesujących faktów. Po pierwsze chmielarstwo globalnie cierpi … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  20. czyli o India Pale Ale na przykładzie Artezan IPA. India Pale Ale to cała grupa stylów, zawierająca klasyczną angielską wersję, intensywnie chmieloną amerykańską i do tego jeszcze podwójną zwaną też imperialną, a niektórzy zaliczają tu nawet czarną tzw. Black IPA. … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  21. Korzystając z bardzo dobrego medialnego szumu jaki powstał wokół porterów po zgarnięciu złotego medalu przez Porter Warmiński proponuję małą ankietę z jednym prostym pytaniem: Najbardziej lubię porter... Black Boss Ciechan18 Ciechan 22 Cornelius Baltic Grand Imperial Komes Krajan Łódzki Okocim Staropolski Warmiński Żywiec Dobrych porterów w Polsce nie brakuje, a koneserzy spierają się który jest najlepszy. Niniejszy sondaż pewnie tego sporu nie rozstrzygnie, ale wyniki zapewne będą ciekawe. Zapraszam do wypełnienia anonimowej ankiety na lewym panelu bocznym. Za dwa tygodnie wyniki! Czytaj całość na blogu autora
  22. ale zawsze ma swój klimat W Mahrs Bräu z jakością piwa bywa różnie. Bywa genialnie, a bywa kiepsko. Pamiętam, że za pierwszym razem w 2008 uwiódł mnie Helles, najlepszy jakiego piłem w życiu. W 2010 genialna była pszenica, ale fatalny koźlak … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
  23. Norymberga znalazłaby się na pudle ewentualnych lokalizacji O ile mnie pamięć nie myli, po raz pierwszy wybrałem się na targi Brau Beviale w 2008 roku. Z tymi targami związana jest taka słaba okoliczność przyrody, że są ze dwa tygodnie wcześniej niż Christkindlmarkt. Smuteczek. Do Norymbergi zdecydowanie warto się wybrać chociażby po to, żeby ją pozwiedzać. Raz, że stare miasto jest świetne. Dwa, mają ciekawe muzea. Trzy frankońskie żarcie jest zacne. W dodatku jesteśmy bogatym krajem, więc ceny nas nie zabijają. Nie chce mi się szczególnie rozpisywać, także będzie parę szybkich strzałów. W szczególności zaś nie chce mi się opisywać każdego z próbowanych piw z osobna, bo co to za przyjemność dla Was. Niestety motyw nie obsługuje wielu galerii, także pełna znajduje się na dole wpisu. Nie może być za prosto We wtorek brałem udział w konferencji, więc z Warszawy udało się wyjechać dopiero koło 21.30. Luz, lubię jeździć w nocy, ale jednak mgła i widoczność na 50m sprawia, że kawa i energetyki przestają być potrzebne. Anarchy yn ze Dojczland Z roku na rok obserwuję coraz większe olewanie przepisów przez Niemców. Jasne, ichnie władze zaczęły stawiać więcej ograniczeń na autostradach (skandal kurde), ale i tak. Już absolutny opad szczęki wywołała u mnie panienka przejeżdżająca na holenderce na czerwonym przez skrzyżowanie. Ruch kierowany jest za bardzo mainstreamowy? To co można zobaczyć na niemieckich stacjach benzynowych i Resthofach zasługuje na odrębną historię. Brau Beviale Jeżeli ma się ambicje zwiedzić cały teren targów, trzeba łazić 3 dni od początku do końca. Nie jestem pewien czy zwiedziłem chociażby pierwszą halę w całości. Parę rozmów, kilka piw do stestowania i godziny lecą. Poza tym na miasto też warto się wybrać, jak już wspominałem. Z ciekawostek piwnych, na stanowisku niemieckich plantatorów sprawdziłem nowe odmiany chmielu. Szaleńczo ambitne jak na niemieckie standardy, widocznie czują gorący oddech Aliantów na swoim karku. O ile odmiany owocowe uważam za nietrafione (piwo z melonowym chmielem, dzięki, ale nie), tak muszę przyznać, że odmiana Polaris jest zajebista. Nie byłem sobie w stanie wyobrazić „aromatu lodowca”, ale rzeczywiście zapach jest rześki, jakby zmrożony. Przy okazji: chmielenie świeżymi szyszkami oraz wpieprzenie wszystkiego co było pod ręką do jednego piwa to daremne pomysły. Dlatego jestem pewien, że będziecie się mogli o tym sami przekonać, bo nie wierzę, że któryś z „rewolucjonistów piwnych” się na coś takiego nie porwie. Barfüßer Jeden z dwóch minibrowarów w Norymberdze. Warto wybrać się przed 18, wtedy jest szansa na znalezienia miejsca do przyspawania się do stołka w celu dokonania konsumpcji. Wyjątkowo malownicza knajpa, piwa są dwa (plus radler). Ciemniak lekko niedofermentowany, o świetnym aromacie ciemnych słodów. Jasne mocno słodowe, nieszczególnie chmielone. Jedno i drugie o średnim wysyceniu, idealnie sprzyjającym większemu spożyciu. A i świetne żarcie, w dodatku solidne porcje. Adela i Artezany zamówili świńską łopatkę, ja pozostałem wierny tradycji kiełbasek norymberskich. Warto. PS. Darek chciał mi zapłacić w naturze za przyszłe pochlebne recenzje (premiera Dziadka Mroza się zbliża), ale stwierdziłem, że wolę gotówkę. Od nierządu podatku nie będę odprowadzać, bo to nielegalne. Altstadthof Drugi minibrowar. To już jest pewna tradycja, żeby tam udać się w celu sprawdzenia przekróju ich piw oraz na zajebisty stek z panierką słodową. Kapitalny pomysł. I po raz kolejny, piwa w zupełności poprawne, cholernie sesyjne, o jeszcze mniejszym wysyceniu niż w Barfüßerze. W dodatku można spróbować destylatów piwnych, czy (nowość) prób stworzenia whiskey (w tym New Make). Fajną rzeczą jest sklepik przybrowarniany, gdzie można zaopatrzyć się we wszystko od szkieł, podkładek, kufli, skończywszy na octach, destylatach, musztardach czy piwnych whiskey. Ciechan ma kolumnę rektyfikacyjną, jestem cholernie ciekaw efektów. Lederer Stary browar, zamknięty przez Tuchera. Aktualnie mieści się tam mocno klimatyczna knajpa. Tak jak i w innych lokalach porcje są słuszne (sznycel wiedeński podbił moje serce), a piwo idealnie pasuje do okoliczności przyrody. Warto wpaść zobaczyć jak zostały kreatywnie spożytkowane sprzęty ze starego browaru. Dodatkowo codziennie po 21 uruchamiana jest najstarsza maszyna parowa w Norymberdze, jest szpan. Przy okazji, logiem jest krokodyl, a to ze względu na podwieszonego wypchanego zwierza. Natchnęło mnie to do zaśpiewania .Niestety moje popisy wokalne zostały brutalnie przerwane przez Adelę, która zagroziła mi śmiercią bądź ciężkim kalectwem, jeżeli nie zaprzestanę swojej działalności. Piwo Tutaj ciekawostka. Jestem pewien, że gdyby którekolwiek z piw z Barfüßera, Altstadthof czy Lederera pojawiło czy to w butelkach czy też lane, zostałoby zjechane bez litości. W końcu ani nie wali chmielem niczym młot kowalski w łeb, ani nie są w niczym przesadzone, ba są wręcz za grzeczne. I prawda to, nie wyróżniają się niczym szczególnym. Są po prostu poprawne. Natomiast idealnie pasują do okoliczności w których są podawane. Wieczór w knajpie przy piwie? W sam raz. Frankońska kuchnia? Lepiej się nie da trafić. Z innych piw świetne wrażenie zrobiły na mnie piwa lane z pompy przy stoisku firm brytyjskich. Tavern Porter z browaru Thwaites był po prostu genialny, a Harviestoun Bitter&Twisted było ciekawym piwem o sporej sesyjności. Z kolei u Jankesów okazało się, że (tak jak ja próbuję to wypromować) ich style wcale nie są ukierunkowane jedynie na chmiel i goryczkę i w cholerę z resztą. Black Butte Porter z Deschutes Brewery jest tego idealnym przykładem. Raptem 30 IBU idealnie wkomponowane w resztę profilu. Dostałem jedną butelczynę na drogę, także zamierzam bliżej przyjrzeć się temu przypadkowi. W przyszłym roku nie będzie Brau Beviale ze względu na odbywający się Drinktec w Monachium. Czuję, że to będzie idealna okazja, żeby w końcu wpaść na jarmark świąteczny. Wyświetl pełny artykuł
  24. "Piwo to napój niezbędny - Przemysł piwowarski na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej" to plon potężnej pracy i birofilistycznej pasji Sławomira Jędrzejewskiego. Książka ta to nie pierwsza pozycja dotycząca piwowarstwa historycznego, ale pierwsza traktująca o Kresach Wschodnich. Określenie książka jest w zasadzie nieodpowiednie. Jest to 276-stronicowy ciężki album z ogromną ilością zdjęć, tabel, informacji i wiedzy. W żadnym razie album ten nie jest powierzchowny, autor potraktował zagadnienie piwowarstwa na Kresach Wschodnich niezwykle skrupulatnie. Całość albumu podzielona jest na dwie części. W pierwszej Jędrzejewski opisuje cały przemysł piwowarski na ziemiach, które przed II wojną światową znajdowały się jeszcze w Polsce, a po jej zakończeniu już nie. Autor w licznych tabelach serwuje dane dotyczące ilości browarów w poszczególnych województwach, ich wyposażenie techniczne, zdolności produkcyjne, zarobki pracowników, produkcję, sprzedaż i spożycie piwa. Następnie przygląda się właścicielom tych browarów, działaniom marketingowym, jakie stosowały. Osobne rozdziały poświęcone są butelkom, etykietom i reklamom dawnych browarów. Część druga albumu to charakterystyka konkretnych browarów z województw białostockiego, wileńskiego, nowogródzkiego, poleskiego, wołyńskiego, tarnopolskiego, stanisławowskiego i lwowskiego. Autor opisuje 122 browary z większych i mniejszych miejscowości. Oprócz Lwowa, Grodna czy Wilna mamy tu browary z Łucka, Porycka, Wołkowyj czy Kowela. Całość robi ogromne wrażenie pod każdym względem, zarówno merytorycznym, jak i wydawniczym. "Piwo to napój niezbędny" to absolutna gratka dla miłośników historii piwowarstwa, a przy okazji doskonały przykład, jak trudne i wydawałoby się zapomniane tematy można w sposób atrakcyjny, ciekawy i przystępny ożywić i przede wszystkim ocalić. Zobacz też: Chełmżyński browar - nowa książka Sebastiana Różyńskiego Tożsamość chmielu czyli The Hop Aroma Compendium Czytaj całość na blogu autora
  25. to jak być w Rzymie i nie widzieć papieża. Czyli generalnie trochę oklepane, zwłaszcza jak już raz się było, ale jednak za każdym razem staram się odwiedzić. Marcowe szynkowane wprost z beczki, o tej porze roku również Urbock. No po … Continue reading → Wyświetl pełny artykuł
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.