Skocz do zawartości

Pierre Celis

Members
  • Postów

    4 642
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    7

Treść opublikowana przez Pierre Celis

  1. Pokemon Go zawładnęło ludźmi i mediami. Co chwilę można natrafić na tytuły napisane w sensacyjnym tonie, coś w stylu „Tureccy żołnierze szukając rzadkiego pokemona wywołali zamach stanu!” Bez wątpienia ta gra jest fenomenem, ale tak naprawdę media zauważyły ją dla... Continue Reading → Wyświetl pełny artykuł
  2. podczas Warszawskiego Festiwalu Piwa Pora odkurzyć blog, w końcu ostatnio życie i publikacje toczyły się głównie na FB oraz Instagramie. Tym razem odkurzanie zacznę od wysezonowanego wywiadu, który przeprowadziłem z Gregiem Kochem podczas wiosennej edycji WFP. Akurat we wtorek wybieram się do Berlina praktycznie od razu po warzeniu w Zarzeczu, więc nawet jest na czasie. Przy okazji wyszło, że YT teraz automatycznie dodaje napisy (jeżeli ma się włączoną taką opcję w odtwarzaczu) i wychodzą z tego niezłe kaczuszki. Wyświetl pełny artykuł
  3. W związku z niedawnym pojawieniem się kolejnej warki piwa Imperator Bałtycki, internet ponownie zalała fala pytań – pić czy leżakować? Postanowiłem to sprawdzić porównując ze sobą najświeższą wersję z pierwszą i trzecią warką. The post Pić czy leżakować? – Imperator Bałtycki appeared first on Małe Piwko Blog. Wyświetl pełny artykuł
  4. Były już artykuły o słodach podstawowych, karmelowych, barwiących, wędzonych, a dziś dla odmiany kilka słów o trzech słodach specjalnych. Zakwaszający, barwa 3-7EBC, pH 3,4-3,6 Słód ten ma za zadnie obniżenie pH brzeczki, a tym samym zwiększenie efektywności zacierania poprzez stworzenie odpowiedniego środowiska do działania enzymów amylolitycznych. Dodawany jest w ilości […] Wyświetl pełny artykuł
  5. Dla wielu turystów nadmorska miejscowość Mui Ne, położona nieopodal Phan Tiet, kojarzy się przede wszystkim ze słońcem, piaszczystymi plażami oraz z cudownie ciepłymi wodami morza Południowochińskiego. Jednakże, nam Mui Ne korzyć się będzie przede wszystkim ze znakomitymi restauracyjkami oferującymi wyborne potrawy oraz …browarem, który oczarowuje swoim położeniem. Zapraszam was do browaru Hoa Vien Brauhaus, który nie tylko emanuje swoim pięknem, ale także zachwyca swoimi rozmiarami. Założony został w 2008 roku na skraju miasteczka, tuż przy kamienno-klifowej plaży. Już sama bryła budynku, który jest trudna do zdefiniowania, jest zachwycająca. Z jednej strony przestronna, półotwarta przestrzeń, otoczona wodną zaporą, z drugiej zaś strony, przestrzeń wypełniona szkłem i czerwoną cegłą. Mało tego, browar, jak mało który w tym rejonie świata, odważył się pochwalić z bliska, trójnaczyniową warzelnią oraz tankami wyszynkowymi, znajdującymi się w niżej kondygnacji. Czego chcieć więcej, można byłoby zapytać? Ano dobrego piwa i zacnego jadła! Na całe szczęście jedno i drugie jest tutaj bez trudu do dostania. Potrawy co prawda wpisują się w główny nurt kulinarny, to już samo piwo zdecydowanie wybija się ponad lokalną przeciętność. Fakt, warzone są tutaj tylko dwa piwa, na ogół utożsamiane z piwowarską nudą. Dla nas jednak piwa te, były nad wyraz wybitne. Nie dla tego, że lubujemy się w jasnych i ciemnych dolniakach, ale dla tego, że reprezentowały one najwyższy poziom szkoły piwowarskiej. Piwo jasne, charakteryzowało się szlachetną, ziołową goryczką, które nadawało główny ton całemu piwu. Niemniejsze wrażenie zrobiło na nas piwo ciemne, które cechowało się cudownym balansem złożonym ze słodowych nut i palonych aromatów. Czy można coś do tego dodać? Pewnie! Koniecznie wproście się do tamtejszych kazamatów, które kryją w sobie przestronny browar, z osobną przestrzenią dedykowaną dla zbiorników fermentacyjnych oraz leżakowych. Zapewniam was, widok ponad dwudziestu pełnych zbiorników leżakowych zahipnotyzuje was na długi czas! Koniecznie musicie ich odwiedzić! Polecam! . . . Zbiorniki fermentacyjne . Leżakownia . . . Widok z przybrowarnianego tarasu . Wyświetl pełny artykuł
  6. Nareszcie odwiedziłem wrocławski Browar Prost. Czy było warto? Czy jeszcze tam zajrzę? Co mnie zaskoczyło, a co rozczarowało? No to sprawdźmy.Wrocław to nie tylko Rynek Od jakiegoś czasu drażni mnie to, że wszystko co się dzieje w tym mieście, wszystkie fajne knajpki, restauracje itp. są i powstają w ścisłym centrum miasta. Wrocław to wręcz miasto mega kontrastu pod tym względem. A tu proszę taki Browar Prost powstał sobie w mniej „ruchliwym” kąciku stolicy Dolnego Śląska i tak na pierwszy rzut oka chyba sobie dobrze radzi. Kiedy w czwartek przybyłem na miejsce, była godzina 19:00, do meczu Polski z Portugalią jeszcze kupa czasu, a na zewnętrznym ogródku trochę tych ludzi sobie siedziało przy piwku. Naprawdę plus za odwagę dla właścicieli. Obiekt imponującyObiekt jest imponujący. To znaczy może architektonicznie z zewnątrz to żadna rewelacja, bo raczej można to określić jako jeden wielki klocek, ale wykorzystany wewnątrz jest super. Kadzie w Klubie Piwa Browar Prost | WarzePiwo.plskłada się oficjalnie z dwóch części: Klubu Piwa i Hali Piwa. Ta pierwsza bardziej restauracyjna o ekskluzywnym wyposażeniu i umeblowaniu. Stoją tam miedziane kadzie, są boksy ze skórzanymi, czarnymi siedziskami, dużo drewna w aranżacji. Po schodkach na górę wchodzi się do strefy VIP, w której są tzw. VIP Roomy, czyli pokoje ze skórzanymi kanapami, stolikiem, telewizorem, które można sobie zarezerwować na swój własny meeting służbowy lub prywatny. Druga część to po prostu duża, przestronna sala z barem, na którym znajdują się krany z piwem robionym oczywiście przez nich samych. Drewniane, kwadratowe stoliki i krzesła, gęsto rozstawione. Pomieszczenie klimatyzowane, ale coś maszyny nie dały rady przy tym tłumie, który stawił się tego dnia na meczu. Jest też wspomniany ogródek zewnętrzny, parking. Całość na ogrodzonym terenie. Wygląda w sumie tak, że śmiało można powiedzieć, że zainwestowali tam ładnych kilka baniek. Hala Piwa Browar Prost | Polska – Portugalia | WarzePiwo.plTytułowe dwa światy Browaru ProstTe dwie części obiektu mam wrażenie, że mają też odzwierciedlenie w jakości obsługi. Klub Piwa wygląda jak oferta premium. Niestety nie udało nam się już zarezerwować tam VIP Roomu, więc przyszliśmy do Hali. Co nie zmienia faktu, że z tego tytułu mam się czuć gorszy, a kurcze w jakimś tam niewielkim stopniu tak było. Najpierw wszedłem do Klubu, tam sympatyczna Pani skierowała mnie do Hali. Pierwsze zaskoczenie było w związku z tym, że tam również były rezerwacje na kilku stolikach. Tymczasem dzwoniąc 2 dni wcześniej usłyszałem, że na Hali się rezerwacji nie robi. Dobrze zatem, że pojawiłem się te dwie godziny szybciej, bo nie mielibyśmy miejscówy. Słabo to wygląda. Są więc tacy, co mogą rezerwować i tacy, którzy nie mogą? Nie rozumiem. Choć obie części dzieli zaledwie korytarzyk, to zapomnijcie o możliwości zamówienia jedzenia na Hali. Jedyna opcja to pójście samemu do Klubu, zamówić i przynieść sobie na Halę. Trochę się dziwię, bo skoro klient chce zostawić kasę, to chyba powinno im zależeć na tym, aby temu klientowi dostarczyć to, czego oczekuje. No, ale może to zrobiłby się jakiś duży problem logistyczny albo wynika to z jakiś kwestii formalnych. Nie wiem. My nóżki i rączki mamy, więc sobie poradziliśmy. Największa różnica pomiędzy dwoma światami jest w obsłudze. Czekając na jedzenie, zwiedziliśmy część z VIP Room. Sympatycznie zaczepił nas kelner, porozmawialiśmy. Próbował nawet coś wymyślić i sprawdzić w kwestii wolnego pokoju, więc plus za zaangażowanie i postawę. Na Hali takiej interakcji już nie ma. Tam masz wybrać piwo, zapłacić i odejść do stolika. Ok, nawet jasna sprawa, zwłaszcza przy całej tej masie, ale już sama postawa pana na kasie pozostawiała wiele do życzenia. Nie czułem sympatii, nie bił po oczach specjalną uprzejmością. Dziwne. Piwo i jedzenieNajpierw może o samym jedzeniu. Kolega polecał mi karkówkę (bodaj 21 zł), ale ja zdecydowałem się na steka (36 zł). Wysmażony na medium, tak jak chciałem. Podany z czosnkowym masełkiem, frytkami i sałatką. Naprawdę dobrze zrobiony rostbef w przystępnej cenie. Miałem ochotę nawet na dokładkę, ale co za dużo to nie zdrowo . Widziałem też na sąsiednim stoliku państwo jedli golonki, które również wyglądały bardzo apetycznie. Daję, więc super plusa. Stek Browar Prost | WarzePiwo.plPiwo bez szału. To znaczy na kranach było Marcowe, Dark (po łyku od kumpla stwierdzam, że to jakiś Stout), zwykły lager, Hefe i piwo Ared, na które się zdecydowałem. To chyba była jakaś sesyjna RED IPA. Przynajmniej takie wrażenie sprawiła. Aromat nieco amerykański, mocno słodowe piwo, goryczka średnia, nie zostająca na długo. Bardziej się skupiałem na meczu, więc w sumie było ok, smakowało. Natomiast mówiąc „bez szału”, mam na myśli, że zabrakło mi jakiegoś bardziej geekowego szaleństwa w ofercie. Póki co piwa zróżnicowane, ale powiedziałbym, że mocno standardowe jak na ducha kraftu. Piwo Ared | Browar Prost | WarzePiwo.plWarto odwiedzićOgólnie patrząc na całokształt muszę przyznać, że warto odwiedzać to miejsce. Następnym razem postaram się jednak zarezerwować VIP Room. Piwo jest dobre, wnętrza Klubu klimatyczne, jedzenie bardzo dobre w bardzo przyjemnej cenie. Mają tych kilka wad, ale przecież nobody’s perfect. Poza tym myślę, że systematycznie będą likwidować te małe niedociągnięcia w obsłudze i logistyce. Szkoda jedynie, że Polska przegrała, bo atmosfera na Hali była super, śpiewaliśmy hymn, potem dopingowaliśmy. Było dużo ludzi. Kierownictwo postarało się, aby jednak każdy miał miejsce, były przynoszone ławki z ogródka, więc organizacyjnie to udźwignęli. Dla zainteresowanych podpowiadam adres: ul. Paprotna Wrocław. Przed Browar Prost | WarzePiwo.PLArtykuł Browar Prost – dwa światy pochodzi z serwisu Warzę Piwo Domowe. Wyświetl pełny artykuł
  7. Wracam z tekstami na bloga i to od razu z pierwszą recenzją apki, a pod lupę wziąłem nowość – TOP BEER. Ten czerwiec mega szybko leci, był WFDP, a w poprzedni weekend byłem w Tatralandii na Słowacji (o tym będzie na moim drugim blogu), więc nie było czasu na pisanko. Zobaczcie zatem jak w mojej ocenie prezentuje się ta aplikacja.Geneza TOP BEER Nie miałem okazji poznać osobiście twórców, ale los sprawił, a raczej siła Internetu, że gdzieś jakoś na siebie trafiliśmy. Z tego co kojarzę to bodaj moje wideo z Beer Geek Madness było przyczynkiem do nawiązania relacji, a potem to wiecie jak to działa. Znaleźliśmy się na kanałach społecznościowych, wymieniliśmy kilkoma komentarzami itd. W ten sposób zacząłem śledzić co robią i z niecierpliwością czekałem na efekt. W sumie to ja już trafiłem na ten projekt na ostatniej prostej przed jego uruchomieniem. Na stronie TOP BEER jest jednak cała historia powstania idei oraz tego jak wyglądała praca. Apką zajęła się trójka pasjonatów i smakoszy dobrego, kraftowego piwa. Wyczytałem, że podobnie jak ja oraz wielu innych rozsmakowali się w krafcie już po pierwszych łykach Ataku Chmielu. Tak ich oczarowało, że mimo dużej konkurencji postanowili zrobić aplikację dla nas. Podoba mi się, że to ich cieszy, że są tak optymistycznie nastawieni. A kto dokładnie za co odpowiada? I tak Paweł w pocie czoła pracuje nad grafiką, Mateusz dzielnie rozpisuje linijki kodu, a Paulina tworzy prawdopodobnie największą bazę piw w Polsce. Wiemy, że nie jesteśmy z tym pomysłem jedyni, ale kurczę, zawsze chcieliśmy to zrobić i powiemy Wam, że fajnie robi się to, co się lubi No to mniej więcej dwa słowa o twórcach było, więc spójrzmy na to ich dziecko. Bez szkody dla systemuJako, że trochę pracuję w branży marketingowej, jestem też wielokrotnym jurorem konkursu Róża Kolumba, gdzie oceniam apki turystyczne, to co nie co na te tematy wiem. Zacząłem od sprawdzenia jak mocno TOP BEER absorbuje mojego Lolipopa na Sony Xperia Z3. Wrażenia jak najbardziej pozytywne. Pamięci nie zajmuje dużo, bo coś około 22 MB, a i na wskaźniku poboru energii nie ma dramatu. Sympatyczna ekipa się postarała zatem o optymalizację i wychodzi, że na tym się znają. Interfejs przyjemnyTOP BEER | WarzePiwo.plOtwieram, nie ładuje się długo, a więc kolejny plus. Graficznie nie razi po oczach. Kolorystyka stonowana odcienie szarości, granatu i niebieskiego w połączeniu z bielą, zapewniającą przejrzystość. Po prostu robi to robotę. Nawigowanie jest intuicyjne. Na dzień dobry wita nas od razu wyszukiwarka, za pomocą której szybko znajdziemy browar lub konkretne piwo. W lewym górnym rogu jest rozwijane menu. I tu, żeby tak słodko nie było pierwszy cios punktujący. Dlaczego twórcy zmuszają mnie do takiej ilości klikania? Wybieram z menu np. mój profil. Trafiam do okna z profilem, ale już z tej pozycji tego menu nie mogę otworzyć. System zmusza mnie do powrotu do poprzedniego okna. Nie ma zatem możliwości płynnego przejścia pomiędzy stroną profilu a np. stroną z gatunkami piw. Co prawda na początku w ogóle nie zwróciłem na to uwagi, ale przy dłuższym używaniu zaczęło być irytujące. Gdyby nie to, naprawdę rzekłbym brawo. Baza browarówTOP BEER aplikacja | WarzePiwo.plImponuje za to baza browarów. Jest naprawdę duża, choć akurat chciałem ocenić Ciężki Ładunek z Browaru Zakładowego i nie znalazło mi takiej pozycji. Były jeszcze dwa inne piwa, których również mi nie wyszukało, ale nie pamiętam. Niemniej wybaczam, bo rozumiem etap BETA, dopiero debiucik, a jak to mówią nie od razu PiS Polskę zrujnowało. Rozumiem, że baza będzie aktualizowana, więc dajmy szansę. Nie wiem czy to jest kwestia wielkości bazy, ale coś nie tak dzieje się za to z avatarami piw. Długo się wgrywają, ewidentnie nie nadąża to za scrollowaniem listy piw. Po prostu taki szczególik, a denerwuje spokojnego człowieka, jakim jestem (:-P). Swoją drogą od razu też przyczepię się do tego, że dużo piw w ogóle avatara nie ma, ale… też wracając do myśli sprzed chwili, wybaczam. Na plus zasługuje zakładka „Gatunki”, a może „style piwa”. No właśnie coś tu nie gra. W menu klikamy w „Gatunki”, ale przenosi nas do strony z nagłówkiem „Style piwa”. Autorzy muszą się zdecydować na konkretną nomenklaturę. Sam układ sekcji jest bardzo czytelny, bo ułożony alfabetycznie. Nie jestem świeżakiem w tym świecie, ale dopiero przeglądając tę zakładkę uświadomiłem sobie jak dużo piw jest i jak niewiele z nich piłem tak naprawdę. MEGA! Mam jednak małą sugestię, aby klikając „strzałkę w dół” przy nazwie stylu, od razu rozwijała się lista piw, a nad nimi był ten opis stylu. Obecnie zupełnie przez przypadek trafiłem, że z tej pozycji można się dostać do listy piw. Mało tego. Najpierw kliknąłem w nazwę stylu, a później przy kolejnych dwóch w tę „strzałkę” i sądziłem, że baza piw jest na razie tylko przy wybranych stylach, a przy pozostałych jedynie opis. Ranking piwNo po prostu nie mogło tego zabraknąć, nie mogło. Uważam, że przy całej tej bazie, aż prosi się, aby taki ranking był. Mam jednak prośbę do czytelników, abyście jak najszybciej ściągali tę apkę i oceniali piwa, bo przydałoby się nabić ocen. Wówczas ranking będzie bardziej rzetelny, pełniej odwzorowujący stan faktyczny. Obecnie na moje oko dużo ocen przesadzonych, ale często wynikają z pojedynczych głosów. PodsumowanieTOP BEER mi się podoba. To będzie taki mój kieszonkowy e-notes kraftowy, bo mam nadzieję, że niebawem pojawi się jakaś aktualizacja. Na tę chwilę oceniam na 4 (skala 1-5). Brakuje mi może jakiś funkcji społecznościowych, może opcji z sugerowaniem przez użytkownika piw do bazy, ale też zdaję sobie sprawę, że coś za coś. Na pewno kolejne funkcje tworzyłyby kombajn, który siłą rzeczy zjadałby więcej baterii i pamięci. Apki nie odinstalowuję, korzystam i zobaczę w jakim kierunku będzie się rozwijał projekt. Artykuł Aplikacja TOP BEER [Recenzja] pochodzi z serwisu Warzę Piwo Domowe. Wyświetl pełny artykuł
  8. Nie wiem jak wy, moi drodzy czytelnicy, ale nie wyobrażam sobie odkrywania nowego kraju, bez zobaczenia browaru, który uchodzi na tych ziemiach za niemal kultowy. Nie inaczej było podczas mojego pobytu w Wietnamie. Cóż to za browar? Odpowiedź chyba jest oczywista. Mam namyśli browar „Nhà máy Bia Sài Gòn” z Ho Chi Minh City. Założony został w 1875 roku przez francuskiego imigranta Victora Laure. Przez pierwsze 35 lat, browar funkcjonował jako niewielka manufaktura piwowarska. Dopiero 1910 rok przyniósł długo oczekiwany rozwój firmy. W tymże okresie rozbudowano budynki przemysłowe, jak również postawiono na daleko idącą modernizację sprzętu produkcyjnego, która spełniała swoje zadanie aż do 1975 roku. W tymże roku przeprowadzono kolejną gruntowną modernizację browaru, która uchodzi za jeden z ostatnich większych remontów przeprowadzonych w tymże miejscu. Zwiększony apetyt na piwo wśród rdzennej ludności spowodował, że browar miał coraz większe trudności zaspokojeniem potrzeb wśród swojej klienteli. Kolejne rozbudowy browaru nie wchodziły w role, ze względu na usytuowanie browaru w mocno zurbanizowanej dzielnicy. Z tego też powodu ówczesny zarządca browaru postanowił stworzyć w całym kraju sieć dwudziestu paru browarów, które nie jako miały sprostać zapotrzebowaniu na produkt, który jest tak ceniony w całej południowo-wschodniej Azji. Ukoronowaniem tego procesu było wybudowanie na pobrzeżach Ho Chi Minh City browaru, który jest uważany za największy browar w całym tym regionie. Uruchomienie tegoż właśnie browaru było dla naszego tytułowego browaru nie jako wyrokiem śmierci. Z roku na rok, produkcja jest tutaj zmniejszana, co z pewnością nie jest dobrą wróżbą na przyszłość. Już teraz produkuje się tutaj tylko jeden rodzaj piwa. Jest to piwo Saigon Lager, mające moc 4,3% alk. Co przyniesie przyszłość? Czas pokaże, ale zalecałbym w tej materii raczej pośpiech niż zwlekanie. Obym się mylił. . . . . . . Wyświetl pełny artykuł
  9. Kilka dni temu powróciłem z wyjazdu o którym długo marzyłem. Nie był to ani egzotyczny kierunek, ani też destylacja, która przyciąga rzesze turystów. Była to wycieczka, od której może powinienem rozpocząć trwającą kilkanaście dobrych lat moją wędrówkę po Niemczech. Cóż to za ziemie, zapytacie? Otóż jest to Nadrenia ze wszystkimi ziemiami do niej przylegającymi. Nie dość, że okolice te obfitują zapierające dech w piersi widoki, to dodatkowo (a może przede wszystkim) funkcjonują tutaj takie browary, które stawiam na równi z moimi ukochanymi bawarskimi browarami. Zapraszam was dzisiaj na wycieczkę po browarze, który był dla mnie niejako jedynym z głównych impulsów, aby wybrać się do Nadrenii. Mowa o Schloßbrauerei Rheder, który został założony w XVII wieku na terenie miejscowego zamku. Nie dość, że okolice te kipią wręcz od niebywale pięknych pejzaży, to wieś a wraz z nim cały zamkowy folwark, tworzą w całości wręcz idylliczną krainę. Podobnie ma się rzecz i z samym browarem. Otóż, jak mało który browar znajduje się w całości na terenie historycznych murów. Gdy się wędruje po nim, ma się wrażenie że przenosimy się w czasie o przeszło sto lat. Pomijając już fakt, że browar nie stosuje już techniki otwartej fermentacji,to całość wywarła na nas ogromne wrażenie. Przepiękna warzelnia a tuż koło niej, pomieszczenie kolumnowe zwieńczone łukowatym sufitem, które na co dzień pełni rolę działu fermentacyjnego. Podobnie ma się rzecz z pozostałymi pomieszczeniami browaru. Wszędzie da się poczuć zapach gotowanej brzeczki, które na dodatek jest okraszone aurą fascynującej historii. Niebywałe, że jeszcze takie browary ostały się do naszych czasów! Podobnie ma się rzecz, z ofertą browaru. Z początku wydawało mi się, że browar, który produkuje rocznie 20 tysięcy hektolitrów ograniczy się dwóch maksymalnie trzech rodzajów piwa. Okazało się, że byłem w dużym błędzie. Otóż browar jak przystało na browar mocno zakorzeniony w niemieckiej tradycji, warzy takie smakołyki, jak: Hell (4,9% alk.), Pils (4,9% alk.), Hefe Weizen (5,0% alk.), Marzen (5,3% alk.), Dunkel (5,0% alk.) oraz Doppelbock (7,3% alk.). Powiecie – NUDA! Możliwe. Tyle tylko, że ta „nuda” jest na tyle fascynująco dobrze uwarzona, że chce się ją pić hektolitrami. Genialne rzemiosło, którego nie ukrywam brakuje mi na co dzień w naszym kraju. Gorąco zachęcam was, do zapoznania się ofertą tego browaru. Z pewnością nie pożałujecie! . . . . . . . . Pils . . Wyświetl pełny artykuł
  10. Na początku musimy zdać sobie sprawę, że starzenie piwa to z naukowego punktu widzenia temat nadal znany dosyć słabo. Piwo jest bardzo skomplikowaną mieszaniną setek, czy może nawet tysięcy związków chemicznych, które ulegają ciągłym przemianom i reagują ze sobą. Rozkład tego wszystkiego na czynniki pierwsze i dogłębna analiza graniczy z niemożliwością. Poniższy tekst jest więc... Czytaj dalej Artykuł Utlenianie i starzenie piwa. Część 3: Chemia. pochodzi z serwisu BeerFreak.pl. Wyświetl pełny artykuł
  11. Często pytacie kiedy i w jakiej formie dodawać cukier do brzeczki. Jak zawsze nie ma na to prostej odpowiedzi. Jeśli receptura przewiduje niewielki dodatek cukru, powiedzmy do 10% najlepiej dodać go na koniec gotowania. Jak to zrobić? Pobrać około 2-3l gotującej się brzeczki, rozpuścić w niej cukier lub glukozę i […] Wyświetl pełny artykuł
  12. W drugiej części serii o utlenianiu i starzeniu piwa zajmiemy się sensoryką utlenionych piw. Czyli tym jakie smaki i aromaty możemy w nich zaobserwować. Zaczniemy od najistotniejszych i częstych wad, a skończymy na drobnych niuansach. Przed lekturą zachęcam do zapoznania się z pierwszą częścią cyklu. Mokry karton (2-nonenal) Jeden z najważniejszych związków występujących w starzejącym... Czytaj dalej Artykuł Utlenianie i starzenie piwa. Część 2: Sensoryka. pochodzi z serwisu BeerFreak.pl. Wyświetl pełny artykuł
  13. <p>W ubiegły weekend w Poznaniu odbył się Beer & Food Festival. Miejsce i ideę opisywałem przy okazji poprzedniej edycji. W tej kwestii nic się nie zmieniło. Piwo + food trucki + Stara Rzeźnia. I dobrze, bo ostatnio wszystko sprawdziło się jak trzeba. Zmieniła się za to nazwa, gdyż przed rokiem wydarzenie to nazywało się Beer... <div class="read-more"><a href="http://www.beerfreak.pl/beer-food-festival-2016/">Czytajdalej</a></div> <p>Artykuł <a rel="nofollow" href="http://www.beerfreak.pl/beer-food-festival-2016/">Beer& Food Festival 2016</a> pochodzi z serwisu <a rel="nofollow" href="http://www.beerfreak.pl">BeerFreak.pl</a>.</p> Wyświetl pełny artykuł
  14. W miniony weekend w stolicy Wielkopolski miała miejsce druga edycja imprezy „Beer & Food Festiwal”. W zeszłym roku nie udało mi się na nią dotrzeć, jednak na tegorocznej edycji chciałem się pojawić zachęcony wieloma pozytywnymi opiniami na temat BFF 2015. Relacje z piwnych imprez nie goszczą na mym blogu często, bowiem ze względów zdrowotnych nie mam w sobie wielkiego ducha obieżyświata. Niemniej, jeśli już się gdzieś wybieram, to lubię podzielić się z Wami moimi wrażeniami. Lokalizacja Wydarzenie miało miejsce w Starej Rzeźni przy ulicy Garbary. W roku 1900., kiedy obiekt ten oddano do użytku były to opłotki grodu nad Wartą, a dziś jest to praktycznie ścisłe centrum miasta. Miejsce to jest dobrze skomunikowane z wieloma częściami Poznania, a i dla przyjezdnych korzystających z usług PKP, czy innych przewoźników, łatwo było dostać się do Rzeźni bezpośrednimi połączeniami autobusowymi i tramwajowymi jadącymi spod dworca. Nigdy wcześniej nie byłem w Starej Rzeźni, ale przyznam, że miejsce to zrobiło na mnie dobre wrażenie. Lubię takie klimaty surowych i opuszczonych budynków, gdzie pełno jest rozmaitych zakamarków. Dzień był bardzo ciepły, a we wnętrzach budynków panował przyjemny chłód. Organizatorzy zadbali o to, aby ubarwić i udekorować miejsce tegorocznego BFF. Ludzie Frekwencja dopisała. Zapewne złożyły się na to następujące czynniki: pozytywny odbiór zeszłorocznej edycji, zainteresowanie konsumentów tego rodzaju imprezami, dobra promocja, a także łaskawa aura. Na miejscu byliśmy od około południa do 18:30 i wyraźnie było widać jak uczestników przybywa. Gdy opuszczaliśmy Starą Rzeźnię, przed wejściem stała długa kolejka po bilety wstępu na BFF. Podobało mi się to, że poza piwnymi maniakami było tam sporo ludzi, którzy nie byli pasjonatami piwa. Przychodziły całe rodziny, by spędzić tam weekend. To bardzo dobre, bo sukces piwnej rewolucji leży w docieraniu do coraz to szerszego grona odbiorców. Gdy opuszczaliśmy festiwal było już tam dla mnie trochę za tłoczno i zbyt gwarno… Jedzenie Organizatorzy zadbali o to, aby odwiedzający BFF nie wyszli z niego głodni. Oferta gastronomiczna była bardzo szeroka. Obok hamburgerów i frytek można było skosztować pity, pizzę, hot-dogi, kuchnię meksykańską, dania z Bliskiego i Dalekiego Wschodu i inne. Do nabycia była także kawa, lemoniady, lody i gofry. Nie mam dużego rozeznania jeśli chodzi o „żarcie na kółkach”, ale wyraźnie było widać, że wszystkie cieszyły się podobnym zainteresowaniem. Z rzeczy, których próbowałem, najbardziej smakował mi hamburger „Special” z Burgs Chef, który przygotował specjalną wersję kanapki na BFF. Oprócz standardowych składników, zawierał on także nachos oraz gorący sos serowy na bazie „piwa IPA” (zapomniałem zapytać po jakiego przedstawiciela stylu sięgnięto). Zapach jedzenia ze stoisk był wszechobecny i nad wyraz kuszący. Strefa Chill-Out przed zapełnieniem się. Piwo Najważniejszą rzecz zostawiłem na sam koniec. Oferta piw była szeroka. Wystawiało się kilkanaście browarów. Oczywistą rzeczą było, że na pewno nie zabraknie podczas BFF browarów z Wielkopolski. Obecne były: Browar Setka, Browar Golem, Browar Szałpiw, Browar Chmielarium, Browar Kingpin, czy Browar Fortuna. Przyjechało także kilka browarów, które miały bliżej lub dalej do Poznania. Zjawiły się także: Browar Nepomucen, Browar Profesja, Doctor Brew, Browar Jan Olbracht, PiwoWarownia. Browar PINTA, Browar Maryensztadt (a oni mieli daleko) i inni. Takie stawiennictwo świadczy tylko o tym, że branża dostrzega potencjał tego przedsięwzięcia. Tradycyjnie dobrą robotę zrobiły puby i sklepy specjalistyczne, które wystawiały się na festiwalu, bowiem dzięki nim oferta piw była jeszcze bogatsza np.: Fermentownia sprzedawała trunki Pracowni Piwa i wybrane piwa Browaru Artezan. Proponowany konsumentom wachlarz piw był zdominowany przez rodzime wypusty, choć można też było bez problemu nabyć importy np.: belgijską klasykę, piwa z Czech, Niemiec, etc. Przeważały piwa lekkie, adekwatne do aktualnych okoliczności przyrody. W trakcie imprezy skotłowałem trochę piw i muszę, ku mojej uciesze, przyznać, że trzymały one poziom. Nie natknąłem się na żaden wypust, który byłby ewidentną skuchą, choć uważam się za osobnika bardzo liberalnie oceniającego pite przeze mnie piwa – uważam, że szukanie wad na siłę psuje całą przyjemność degustacji. Zakochana para popija browara Moimi faworytami okazały się następujące piwa – (kolejność przypadkowa): „Oatmeal Stout” (Browar Nepomucen) – lekki w odbiorze, ale bardzo pełny i okrągły dzięki dodatkowi płatków owsianych i płytkiemu odfermentowaniu. Wyraźne nuty kawy, czekolady, przyjemna goryczka pochodząca od palonego jęczmienia, która skutecznie kamufluje obecność cukrów rezydualnych, przez co piwo jest bardzo pełne. Jest ono ciemne jak listopadowa noc z bujną i zwartą pianą. Świetna robota. „Bamber” (z wiśniami) z Browaru Szałpiw –wersja uwarzona specjalnie na BFF. Sam „Bamber” bardzo mi swego czasu smakował, a ciekaw byłem jak będzie smakować w połączeniu z wiśniami. Okazało się, że może wyjść z tego smaczne piwo. W smaku i aromacie wyczuwalne były wiśnie, które przybrały słodką, kompotową postać, bardzo dobrze współgrającą z typowymi dla bawarskich piw pszenicznych nut goździków i bananów. Trunek bardzo owocowy i pijalny. „Szemesz” (Browar Golem) – sesyjne IPA o ekstrakcie początkowym wynoszącym 10 st. Blg i zawartości alkoholu poniżej 4% obj. Jest to SMASH, czyli trunek przy którego produkcji użyto tylko jednego rodzaju słodu i wyłącznie jednej odmiany chmielu. W tym przypadku sięgnięto po słód wiedeński i chmiel Chinook. Piwo jak na swój ekstrakt okazało się nad wyraz pełne, a wiedeński wniósł do niego nuty ciastek i skórki chleba, spychając chmielowość nieco na dalszy plan. Zatem, cytując klasyka „goryczka mogłaby być nieco wyższa”, jednak i tak uzyskano bardzo fajny efekt i ciekawą propozycję na cieplejszą część roku. „Cudowne rozmnożenie” (Pracownia Piwa) – interpretacja piwa grodziskiego, którą wypuszczono w wersji 7,7 st. Plato, a nachmielono po amerykańsku. Jako wielki miłośnik Grodzisza nie mogłem sobie odmówić skosztowania tego piwa. Uważam je za udane, a przynajmniej za zgodnie z moim wyobrażeniem. Wędzoność grała w nim pierwsze skrzypce, a gdzieś w tle pałętała się cytrusowość. Sytuacja taka miała miejsce i w smaku oraz w aromacie. Nie było tak, że chmielu sypnięto bez opamiętania i z trudem wyczuwało się wędzoność. Piwo bardzo pijalne, a także zawierające wyraźniejszą wędzonkę niż „Piwo z Grodziska”. Godnymi uwagi były też piwa z Browaru Setka, a przede wszystkim konkretnie nachmielony pilzner o nazwie „Redneck”. Życzyłbym sobie, aby niejedno polskie piwo z IPA w nazwie posiadało taki poziom goryczki. Wytrawne, lekkie, z wyczuwalnymi nutami cytrusów i żywicy. Tak trzymać. Ale żeby nie było tak słodko, to dodam do tej beczki miodu łyżkę dziegciu. Spróbowałem „Yellow Sub” z Doctor Brew i stwierdzam, że o ile samo piwo nie było złe, o tyle ta mieszanka niemieckich chmieli z butów nie wysadza i promowanie jej jako substytutu dla Amarillo to, moim zdaniem, robienie piwowarów w trąbę. Ani nie było tam smaczków typowych dla odmiany Amarillo, a sama goryczka była ciężka, nieco zalegająca i łodygowa. Patrzyłem na piwo pod kątem użytego blendu i według mnie Yellow Sub to bardziej marketingowy bełkot niż rzeczywisty potencjał. Tak było po 18-ej. Cieszę się, że w tym roku nic nie stanęło mi na przeszkodzie i miałem szansę spędzić z ekipą kilka godzin na Beer & Food Festiwal. Imprezie, która z pewnością na stałe wpisze się do kalendarza piwnych wydarzeń w Wielkopolsce. Było dużo dobrego i smacznego piwa, mnóstwo szamy i sporo pogodnych oraz roześmianych ludzi. Do zobaczenia za rok! Wbrew logice i trendom, piję sobie z plastiku... Wyświetl pełny artykuł
  15. Dla wielu piwowarów domowych produkcja piwa kończy się na zakapslowaniu butelek i poczekaniu na zakończenie refermentacji. Późniejsze warunki przechowywania są często ignorowane i uważane za niezbyt istotne. Część osób nie ma w tej kwestii specjalnego wyboru. Tymczasem starzenie piwa to, zaraz po fermentacji, proces mający największy wpływ na jego smak i aromat. Utlenione piwa są... Czytaj dalej Artykuł Utlenianie i starzenie piwa. Część 1: Wstęp. pochodzi z serwisu BeerFreak.pl. Wyświetl pełny artykuł
  16. Belgian Golden Strong Ale, określiłabym jako piwo o średnim stopniu trudności. Bardzo dużo uwagi należy poświęcić fermentacji tego piwa. Piwo jest jasne, lekko chmielone i wszelkie wady są łatwo wyczuwalne. Zacieranie: Najlepiej jest zacierać infuzyjnie, wydłużając maksymalnie przerwę maltozową, aby zwiększyć stopień odfermentowania. W browarze Moortgat sam proces zacierania trwa […] Wyświetl pełny artykuł
  17. Richard W. Unger w swojej monografii pod tytułem: „Beer in the Middle Ages and the Renaissance” wskazuje na pewien paradoks. Pomimo znacznego postępu piwowarstwa na przełomie późnego średniowiecza i początku czasów nowożytnych, który dotyczył przede wszystkim możliwości produkcyjnych browarów, piwowarzy zamiast prosperować zaczęli borykać się z coraz to nowymi trudnościami (ich tradycyjnymi zmartwieniami były niedobory surowców oraz ciężary fiskalne płacone na rzecz państwa). Jeszcze kilka wieków temu piwo, obok chleba i mięsa, było podstawą codziennej diety Europejczyków. Przeciętna osoba piła kilka litrów tego trunku dziennie (wliczając w to dzieci). Nie jest prawdą, że w średniowiecznej Europie nie pijano wody, jednak jej spożywanie traktowano wtedy jako ostateczność. W owych czasach proces zacierania nie był tak dobrze poznany jak dziś, a brak termometru sprawiał, że ziarno zacierano „na oko”. Do tego należy dodać fakt, że techniki słodowania także nie były tak zaawansowane jak współcześnie. Owocowało to na pewno tym, że w gotowym piwie było dużo rezydualnej skrobi, dzięki czemu było ono gęstsze i pożywniejsze niż dzisiejsze piwa, dlatego mawiano o tym napitku, że jest „chlebem w płynie”. Nie dość, że był pożywny, gasił pragnienie, to jeszcze upajał. Więcej o piwowarstwie w epoce miecza i krzyża pisałem tutaj. R. W. Unger podaje expressis verbis cztery główne bolączki piwowarstwa z początku czasów nowożytnych oraz piątą, która co prawda nie jest wyrażona wprost, ale bardzo dobrze można ją wyczytać z kontekstu. Poniżej chciałbym je przedstawić, bowiem to, co rozpoczęło się na przełomie XV i XVI wieku ma swoje reperkusje po dzień dzisiejszy, choć często z perspektywy współczesnego człowieka wydają się one być bardzo trywialne, bowiem to, co dawniej stanowiło novum, dziś jest nieodłączną częścią naszego życia. Problem 1 – wzrost popularności piw chmielonych Wiemy doskonale, że w czasach późnego średniowiecza piwa przyprawiane chmielem zaczęły spychać gruit na śmietnik historii. Działo się tak, ponieważ chmiel nie posiada właściwości stymulujących jak niektóre komponenty gruitu. Wygrywał on ceną, ponieważ nie był opodatkowany tak jak gruit – w zachodniej Europie możni świeccy lub duchowni często posiadali przywilej wyłączności jego produkcji i sprzedaży (tak zwany gruutrecht), a co najważniejsze – piwa chmielone zachowywały dłużej świeżość. Wzrost popularności tego rodzaju piw uderzył przede wszystkim w miasta czerpiące dochody z produkcji i eksportu piwa (do Anglii i innych krajów Europy zachodniej oraz państw skandynawskich), gdyż z czasem docelowe kraje eksportu zaczęły zakładać własne plantacje chmielu (np. Anglia) lub sprowadzać go i warzyć piwo z jego udziałem (kraje skandynawskie). Problem ten dotyczył przede wszystkim miast hanzeatyckich, których sytuację komplikował spadek znaczenia Ligi Hanzeatyckiej i nasilenie się partykularnych interesów poszczególnych miast. Problem 2 – konkurencja wina i brandy Tezauryzacja społeczeństw w nowożytnej Europie sprawiła, że wielu konsumentów – już nie tylko tych najbogatszych – mogło sobie pozwolić na zakup dóbr i towarów, które wcześniej były dla nich niedostępne. Tak właśnie było chociażby z winem, które z uwagi na lepszą sytuację materialną mieszkańców Europy, zaczęło cieszyć się coraz większą popularnością. Wino zaczęto sprowadzać na tereny północnej i wschodnie Europy, a także zakładać coraz więcej winnic, bowiem – jak głosił Adam Smith – popyt determinuje podaż. Zaletą wina było też jego mniejsze opodatkowanie w porównaniu z piwem, co czyniło je bardziej atrakcyjnym dla konsumenta. Wynalazek destylacji pozwolił wyrabiać z wina brandy, co było korzystne dla winiarzy, bowiem jako produkt bazowy do jej produkcji najczęściej wykorzystywali oni wina skwaśniałe lub gorsze jakościowo. Problem 3 – konkurencja destylatów Destylowane napoje alkoholowe były kolejnym ciosem dla europejskiego piwowarstwa. Ich pojawienie się zdecydowanie zmieniło nawyki i preferencje konsumentów. Zaletami tej grupy produktów były: niższa cena w porównaniu z piwem, długa trwałość z uwagi na wysokie stężenie etanolu oraz fakt, że w porównaniu z niskoalkoholowym piwem, zajmowały mniej przestrzeni jeśli brać pod uwagę kryterium ilości zawartego w nich alkoholu. Ułatwiało to ich transport, a także było bardzo praktyczne na przykład na statkach, gdzie dysponowaną ograniczeniami przestrzennymi, stąd z czasem aprowizację marynarzy zastąpiono mocniejszymi trunkami. Destylaty cieszyły się największą popularnością przede wszystkim pośród najniższych warstw społecznych. Z uwagi na zmieniający się model konsumpcji alkoholu i znacznie większe ich oddziaływanie na konsumentów, z niepokojem przyglądano się postępującemu pijaństwu, co doprowadziło z czasem do powstawania ruchów na rzecz wstrzemięźliwości alkoholowej. Problem 4 – egzotyczne napoje Bezpośrednią konsekwencją odkryć geograficznych i kolonizacji świata przez Europejczyków było rozpowszechnienie się w Europie napojów, i innych produktów spożywczych, których dotychczas na tym kontynencie nie znano. Proces ten postępował gradualnie, jednak o ile na początku XVI wieku kawa, herbata i kakao były nieznane mieszkańcom Starego Świata, o tyle już w XVIII wieku były one bardzo powszechne, a piwiarnie zaczęły w miastach ustępować miejsca kawiarniom. Ceny wymienionych produktów systematycznie spadały, przez co były one dostępne dla coraz szerszego grona odbiorców. Wrastająca popularność tychże używek stała się wodą na młyn ruchów na rzecz wstrzemięźliwości alkoholowej, bowiem już w XVIII wieku dostępna była na rynku szeroka paleta napojów bezalkoholowych. Szybko okazało się też, że z ceł, którymi obłożone były kawa, herbata i kakao państwa czerpały wyższe profity niż z produkcji i wyszynku piwa. Problem 5 – chciwość władzy Richard W. Unger nie mówi tego wprost, jednak łatwo wysnuć taki wniosek po lekturze powyższych czterech bolączek piwowarstwa z okresu XVI-XVIII wieku. Piwo było drogie, przez co konsumenci zwracali swoją uwagę ku innym trunkom (wino, destylaty), które mogli kupić taniej, a także ku napojom bezalkoholowym. Wysoka cena piwa wynikała z jego opodatkowania, a także zależna była ona od cen surowców. W latach nieurodzaju zboża drożały, a to miało wpływ na cenę gotowego produktu. Piwo najczęściej było opodatkowane kilkoma taksami, co sprawiało, że w skrajnych przypadkach ponad 80% wartości piwa stanowił podatek. Opłaty najczęściej pobierano od użytych surowców do jego wyrobu, wyprodukowanej ilości gotowego trunku oraz od jego wyszynku. W czasach średniowiecznych, gdy przeciętny Europejczyk nie miał poza piwem wielu alternatyw, taka sytuacja była bardzo korzystna dla władców, bo z samego opodatkowania produkcji i sprzedaży piwa czerpali wielkie korzyści. Władcy pozostawali głusi na postulaty głoszone przez piwowarów, że tak wysokie ciężary fiskalne są dla tej gałęzi wytwórczej gwoździem do trumny, bowiem malejące przychody z tego tytułu najczęściej próbowano łatać podwyżkami dotychczasowych należności. Kiedy w końcu w XVIII wieku postanowili wyjść naprzeciw piwowarom, było już za późno. Konkludując, zdaniem wyżej wymienionego autora, rok 1650 można uważać za graniczną datę złotej ery piwowarstwa w Europie. Nie znaczy to jednak, że był to początek jego upadku lecz poważnych przeobrażeń, które rozpoczęły się w okresie XVI-XVII wieku, a były kontynuowane w następnych stuleciach, a proces ten trwa do dziś. Motorem napędowym przemian w europejskim piwowarstwie były: przejście od feudalizmu do kapitalizmu (upadek cechów), rewolucja przemysłowa, postęp naukowo-techniczny. Pojawiły się nowe rodzaje piw: pale ale, porter, stout, IPA, pilzner, lager wiedeński, czy Munich Helles. Pomimo, że piwo nie jest już hegemonem jeśli chodzi o spożywane napoje, to i tak nadal plasuje się w czołówce tych najczęściej konsumowanych na świecie. Fot.: Hans Splinter (CC) Na podstawie: Richard w. Unger: „Beer in the Middle Ages and the Renaissance”, University of Pennsylvania Press, Philadelphia, 2003. Wyświetl pełny artykuł
  18. Z pewnością wielu z was planując podróż do egzotycznego kraju, chce ograniczyć swój pobyt w dużych metropoliach do maksymalnego minimum. Podobnie jest i z nami. Jednakże co począć, gdy okaże się, że właśnie w tym największych centrach odnajdziemy najciekawsze browary na naszej podróżniczej trasie. Rozwiązanie jest tylko jedno. Wybrać tylko te najciekawsze. Zapraszam was do dziewięciomilionowego Ho Chi Minh City, czyli dawnego Saigonu, które z pewnością uchodzi za niekwestionowaną piwną stolicą całego Wietnamu. To właśnie tutaj znajdziemy aż siedem browarów restauracyjnych, siedem browarów rzemieślniczych oraz dwa browary przemysłowe. I co z tego, powiecie. Wszak wszystkie ich piwa warzone są na jedno kopyto. Otóż nie, moi mili. Różnorodność styli, które produkuje się tutaj, jest wręcz oszałamiająca. Zgoda, niepodzielnie króluje tutaj najpospolitszy w świecie jasny lager. Jednakże bez trudu odnajdziemy w tamtejszych wielokranach wszelakie AIPy, wyspiarskie Portery, belgijskie Witt czy też monachijskie Schwarze pochodzące z wietnamskich browarów. Niebywałe? A jednak. Zanim jednak zaproszę was na wycieczkę po tamtejszych browarach rzemieślniczych, które nie rzadko mogą poszczycić się warzelniami o wybiciu 50 litrów, warto przyjrzeć się z bliska kilku browarom restauracyjnym. Mimo, że nie oferują one aż tak różnorodnej piwnej oferty, co tamtejsze mikrusy, mają one do zaoferowania swoim klientom wyjątkowo dopracowane technicznie piwa. Z pewnością do ścisłej czołówki browarów zaliczyć można „Lion Brewery”, znajdujący się w najbardziej reprezentacyjnej części miasta. Zewsząd otoczony jest najciekawszymi architektonicznymi atrakcjami tegoż miasta. Dosłownie kilka kroków od browaru znajdziemy najpiękniejsze perełki architektoniczne pochodzące z czasów kolonialnych. Wystarczy wspomnieć o pięknie odświeżonej operze, bajkowym pałacu, w którym obecnie mieści się rada miejska, czy też reprezentacyjnym deptaku miejskim przy którym znajdują się najwytworniejsze hotele w całym Ho Chi Minh City. Powróćmy jednak do tytułowego „Lion Brewery”. Powstał on w 2002 roku, w apartamentowcu przylegającego bezpośrednio do legendarnego tutaj hotelu Caravelle. Był on nie jako pierwszym browarem restauracyjnym działającym w tym mieście. Jak przystało na browar działający w Azji Południowo-Wschodniej, wnętrze lokalu zostało tak zaaranżowane, że do złudzenia przypomina wielką hale widowiskowo-koncertową, do której to bez trudu zmieści się kilka setek gości. Ale to nie wszystko co tutaj możemy zobaczyć. Warto przyjrzeć się z bliska tamtejszej dwunaczyniowej warzelni o wybiciu 20 hektolitów. Nie dość, że została ona umiejscowiona w centralnym punkcie sali, to na dodatek została tak zaprojektowana, że jednoznacznie kojarzy mi się z „piwowarskim ołtarzem”. Mało tego, browar nie zapomniał wyeksponować pozostałego wyposażenia na widok publiczny. W bliskim sąsiedztwie zainstalowano trzy tanki pośredniczące, a tuż za nimi, w przeszklonym pomieszczeniu, umieszczono prawie 20 tanków fementacyjno-leżakowych. Naprawdę, zachwycająco to wszystko wyglądało. Ale to nie wszystko co tutaj odnajdziemy. Zachwyca tutaj przede wszystkim autentyczna wietnamska kuchnia oraz piwa, które w mojej ocenie są po prostu grzechu warte. Co prawda, warzy się tutaj tylko dwa gatunki piwa, ale za to jakie! Z pozoru piwo jasne oraz piwo ciemne dolnej fermentacji (oba mające po 5,0% alkoholu), dla wielu z was nie zrobią dużego wrażenia. Jednakże dla mnie te piwa, okazały się prawdziwym piwowarskim majstersztykiem. Nie dość, że piwo ciemne charakteryzowało się piękną kompozycją zapachową, złożoną z palonego kakaowca i wanilii, to na dodatek posiadało w sobie cudowną słodową konstrukcje. Piwo jasne, to istne dzieło niemieckiego kunsztu. Wyrafinowana goryczka dopełniona chlebową duszą, ujmuje mnie po dziś dzień. Jak dla mnie, obowiązkowy przystanek w wycieczce po Ho Chi Minh City! . . . . . Wyświetl pełny artykuł
  19. Belgian Golden Strong Ale to jeden z tych stylów piwnych gdzie nie ma zbyt dużej dowolności jeśli chodzi o dobór surowców. Słód: zasyp jest bardzo prosty, bo w 100% składa się z bardzo jasnego słodu pilzneńskiego. Warto w tym przypadku wybrać słody oznaczone jako “premium” lub “ekstra jasny” o barwie […] Wyświetl pełny artykuł
  20. W jednym z wpisów kilka miesięcy temu (link) napisałem: Mówi się, że „jedna jaskółka wiosny nie przynosi”. A co, jeżeli widzimy kilka jaskółek? Czy uznać je za przypadkowo zbłąkane stadko, czy raczej należy spodziewać, że zza horyzontu wyłonią się kolejne? Postanowiłem skorzystać z tego fragmentu nie dlatego, że jestem aż tak pyszałkowaty, by cytować sam siebie z pobudek stricte narcystycznych, ale uważam, że ten wpis równie dobrze można by zacząć od tychże właśnie słów. Tematem moich rozważań będzie zagadnienie podejścia rodzimej sceny rzemieślniczej do polskich odmian chmielu. W tym wpisie nie zamierzam stawiać się w roli arbitra, czy rozjemcy w kwestii trwającego już kilka sporu – czy polskie odmiany chmielu warto stosować skoro można je zastąpić chemiami z zagranicy? Obie strony tych dysput mają już okrzepłe poglądy (do których mają pełne prawo) i pewnie próby zmiany ich opinii byłyby wyczynem karkołomnym bez cienia szans na jakiekolwiek powodzenie. Właściwie można by tu dodać jeszcze jedną frakcję – osoby uważające, że polski chmiel sprawdza się w piwie pod warunkiem, że dozowany jest w odpowiednich ilościach – czytaj stylach innych niż wszelkie wariacje na temat IPA. To co mnie zastanawia, to pewien trend, który od kilku tygodni jest dla mnie dość wyraźny, a mianowicie niektóre browary zaczynają coraz chętniej sięgać po polskie odmiany chmielu (nowe, te już istniejące ale zapomniane, czy uprawiane w Polsce odmiany sprowadzone z zagranicy np.: popularny ostatnimi czasy Cascade). Sam zastanawiam się czy „trend” nie jest tu zbyt dużym słowem, jednak trzeba przyznać, że w przeciągu ostatnich kilkunastu tygodniu ukazało się ponad dwadzieścia nowości na rynku, przy których uwarzeniu wykorzystano polskie odmiany. W ogólnej skali nowych piw na polskim rynku to niewiele, ale odnoszę wrażenie, że w odniesieniu do poprzednich lat to wręcz „wzrost geometryczny”, dlatego właśnie postanowiłem wkleić tutaj zdanie o jaskółkach z wcześniejszego wpisu, bowiem być może brzmi ono nieco infantylnie, jednak w pełni oddaje sedno tej kwestii. Zastanawia mnie, czy skierowanie ciekawości ku rodzimym odmianom to efekt wszechobecności amerykańskich chmieli i pewnej chęci konsumentów i browarów do eksperymentów z odmianami pochodzącymi z innych miejsc na świecie niż USA, przez co spektrum zainteresowania przesunięto w stronę i polskiego chmielu? Czy może sam fakt, że na rynku pojawiają się inne polskie odmiany niż Lubelski i Marynka skłania piwowarów do sięgania po nie i warzenia piw z ich wykorzystaniem? A na sam koniec – najbardziej nurtujące mnie pytanie: czy owo zainteresowanie to „przelotny romans” czy może zapowiedź „czegoś poważniejszego”? Może bowiem być tak, że w przypadku nowych i odtwarzanych w uprawie odmian działa swoiste zjawisko, które określiłbym mianem „efektu Westvleteren XII”. Chmielu jest mało na rynku, przez co budzi pewne zainteresowanie tworzone przez nimb niedostępności. Ciekawość ta panuje i pośród piwowarów, a także i wśród konsumentów. Pytanie brzmi, czy taki stan rzeczy utrzyma się, gdy tychże odmian chmielu na rynku pojawi się większa ilość a aura niedostępności i status nowinki na rynku przeminą? Legenda piw spod marki Westvleteren zdaje się być już dziś nieco osłabiona... Po polski chmiel sięgano już od początku piwnej rewolucji w naszym kraju. Browar PINTA miał w swoim dorobku piwo „Ale szycha”, które było mocno chmielone polskimi odmianami – Marynką i Lubelskim, jednak to „Atak chmielu” skradł serca polskich piwoszy żądnych nowych doznań. Browar ten posiada w swoim portfolio także pilznera o nazwie „Pierwsza pomoc” (także chmielonego Marynka i Lubelskim) i cztery interpretacje piwa grodziskiego, do których chmielenia użyto odmianę Lubelski. W poprzednich latach przedstawiciele sceny piwowarstwa rzemieślniczego w Polsce podejmowali próby warzenia piw z rodzimymi odmianami, jednak ich wypusty zbierały rozmaite oceny ze strony konsumentów. Premierowe piwo Browaru Olimp – „Prometeusz” nachmielono Sybillą (ukazała się także wersja chmielona mokrą szyszką). Browar Kormoran wypuścił na rynek serię piw PLON, do których produkcji wykorzystał chmiel Sybilla z własnych plantacji. Tenże warmiński browar w ramach piw eksperymentalnych uraczył konsumentów piwem „Warmińskie rewolucje”, w którym Lubelski dano na goryczkę, a Marynkę na aromat. AleBrowar posiada w swoim dorobku także wypust wpisujący się w moje dzisiejsze dywagacje, a mianowicie piwo „Hop Sasa” (zastosowana w nim odmiana to Iunga). Browar Bazyliszek w piwie z dodatkiem ziemniaków – „Pyza na polskich dróżkach” – sięgnął po odmianę Sybilla. Rodzime chmiele wykorzystano także w piwach takich jak: „Polish Stout” (Browar Bednary), w serii piw o nazwie „Miś” uwarzonych przez Kolaborantów, „Polska pszenica” (Browar Reden), „Smoked Cracow” (Pracownia Piwa), czy „Polka Pils” (dawniej Browar Wąsosz, obecnie Browar Bytów). Nie uwzględniłem tu wszystkich piw, ale jeśli wziąć pod uwagę, że warzono je w okresie lat 2011-2014, to trzeba przyznać, że były to wypusty bardzo sporadyczne, jeśli porównać je do częstotliwości piwnych premier z użyciem chociażby chmieli z USA, których popularność – powiedzmy sobie szczerze – nie wzięła się znikąd. Poniżej przygotowałem zestawienie wybranych piw z polskimi chmielami uwarzonych w okresie od 2015 roku (niewykluczone, że coś mi umknęło). Lp. Producent Nazwa piwa Użyte odmiany chmielu 1. Browar Maryenstadt „Polish Hop(e)” Marynka i Iunga 2. Browar Olimp „Zefir” Oktawia 3. Browar Bytów „Chop In” Iunga, Marynka, Oktawia, Sybilla, Cascade PL 4. Browar Brodacz „Helio” Iunga, Sybilla 5. Browar Perun „Trzy zorze” Iunga, Sybilla 6. Browar Perun „M” (seria „Dziedzictwo”) Marynka 7. Browar Perun „I” (seria „Dziedzictwo”) Iunga 8. Browar Perun „P” (seria „Dziedzictwo”) Puławski 9. Browar Perun „L” (seria „Dziedzictwo”) Lubelski 10. Browar Perun „K” (seria „Dziedzictwo”) Cascade PL 11. Browar Brodacz „Duży volt” Puławski, Oktawia 12. Browar Lotny „Trzech Kumpli” „American Beauty” Cascade PL, Mosaic 13. Browar Reden „INDIAnaPOLISz” Cascade PL 14. Browar Zakładowy „Pierwsza zmiana” Puławski, Cascade PL 15. Browar Zakładowy „Bumelant” Puławski, Cascade PL 16. Browar Zakładowy „Czarna robota” Sybilla, Iunga 17. Browar Nepomucen „Pils Tomyski” Tomyski, Saaz 18. Beer City „Kacper Ryx” Marynka, Lubelski, Sybilla 19. Browar Solipiwko „Nomono 2” Iunga, Marynka, Lubelski, Sybilla i Puławski 20. Browar Baba Jaga „Chmielarka” Marynka, Lubelski 21. Browar Baba Jaga „Chmielarka” Oktawia 22. Browar Baba Jaga „Chmielarka” Puławski 23. Browar Baba Jaga „Chmielarka” Cascade PL 24. Browar Baba Jaga „Chmielarka” Sybilla 25. Browar Olimp/Browar Szałpiw „Satyr” Oktawia 26. Browar Nepomucen „Session Brown IPA Iunga” Iunga 27. Browar Trzech Kumpli „Starter” Palisade, Cascade PL 28. Langier Beer „PIPA” Iunga, Marynka, Puławski, Cascade PL 29. Browar Olimp „Maja” Citra, Magnat, Cascade (US), Oktawia Nawet jeśli mowa o konkretnym trendzie w porównaniu z ogółem piwnych nowości z okresu roku 2015 i do tej pory w roku bieżącym jest zbyt dużym słowem, to jednak nie sposób nie odnieść wrażenia, że „coś drgnęło” w temacie zastosowania polskich chmieli przez krajowe browary rzemieślnicze. O tym jak duże to „drgnięcie” pewnie przekonamy się w perspektywie najbliższych kilku, a nawet kilkunastu miesięcy, zwłaszcza po jesiennych zbiorach. Każdy ma swoje preferencje względem konkretnych odmian chmielu i nie zamierzam tutaj nikogo przekabacać na jakąkolwiek ze stron w dyskusji pod tytułem: „polski chmiel kontra chmiel zagraniczny”. Rozumiem argumenty obydwu obozów. Jeśli o mnie chodzi, chętnie sięgam po polskie chmiele w domowym browarze, ale nie stronię też od tych z importu. Na tym polega wolność wyboru. A jakie odmiany Ty preferujesz? Jeśli warzysz piwo, które z nich najczęściej lądują w Twoim kotle? Źródło: wiki.piwo.org Wyświetl pełny artykuł
  21. Kontynuując wątek po wietnamskich browarach, zapraszam was do pełnego wdzięku, portowego Da Nang. Mimo, że miasto samo w sobie nie zachwyca swoją urodą, okazało się, że spędziliśmy tam najprzyjemniejsze chwile podczas tych wakacji. Powodów na taką opinię, złożyło się aż kilka. Z jednej strony odnaleźliśmy tam przepiękne, puste plaże, na których mogliśmy w błogiej ciszy rozkoszować się urokami otaczającego nas świata. Z drugiej zaś strony, dzięki temu, że rejon ten nie słynie z turystycznych atrakcji, turystów, szczególnie tych o jasnej skórze, jest tam jak na lekarstwo. A to oznacza, że miasto to, w przeciwieństwie do Nha Trang, Sajgonu, Da Lat, czy też Mui Ne, jest po prostu autentyczne. Nie ma tutaj naciągaczy, cepelii, czy też sztucznych atrakcji przygotowanych wyłącznie pod europejskiego turystę. Nie brakuje tam zaś sympatycznych ludzi, jadłodajni serwujących fantastyczne potrawy i rzecz oczywista, barów oferujących tanie piwo, najczęściej pochodzące z mini browarów, o których nie miałem wcześniej zielonego pojęcia. Mimo, że taki zestaw atrakcji był nas w stanie w pełni zadowolić, miasto to może pochwalić się jeszcze jedną niebywałą atrakcją. Jest nią browar restauracyjny Tulip Restaurant, znajdujący się tuż przy jednej z głównych arterii miasta. Powstał on na początku 2008 roku, w olbrzymim jak na restauracje trzykondygnacyjnym budynku. Mimo, że na pierwszy rzut oka budynek robi dobre wrażenie, to przyjrzeniu się jemu z bliska, czar natychmiast pryska. Odpadający tynk, brudne ściany, niezapowiadany nic dobrego. Po cichu liczyliśmy, że po przekroczeniu progu tejże restauracji, pierwsze złe wrażenie zostanie szybko zatarte. Niestety nic takiego się nie stało. Wnętrze przypominające do złudzenia nasze przydrożne bary, nie napawało nas zbytnim optymizmem. Nie dość, że lokal był wręcz przesiąknięty zapachem przypalonego tłuszczu, to na dodatek mieliśmy wrażenie, że lokal nigdy nie przechodził nawet delikatnego remontu. Czar goryczy dopełniła wizyta w toalecie, która przypominała mi do złudzenia kibel w przybrowarnianej knajpie działającej przed laty w Czarnkowie. Smród, bród i na dodatek wesoło biegające szczury, zniechęcił nas do dłuższego pobytu w tym browarze. Co prawda zrezygnowaliśmy z konsumpcji tamtejszych potraw, ale nie z dwóch piw warzonych tam na miejscu. Oferowane są tam dwa piwa. Jasne i Ciemne dolnej fermentacji. Pochodzą one z warzeni umiejscowionej tuż za głównym barem. Pozostała instalacja browaru znajduje się na drugim piętrze budynku, niedostępnym dla osób postronnych. Ze względu, że byliśmy tam o nieprzyzwoicie późnej porze, na próżno było tam spotkać osobę kompetentną, która była nam w stanie opowiedzieć coś na temat piw warzonych na miejscu, jak i sprzętu znajdującego się we wnętrzach lokalu. Powracając do samego piwa, okazało się zaskakująco smaczne. Byliśmy pewni, że lokal który jest na bakier z czystością, zaserwuje nam skwaśniałe piwo. Nic takiego się niestało. Piwo jasne o pięknie podkreślonym chlebowym profilu, znakomicie gasiło pragnienie. Piwo ciemne zaś okazało się wyjątkowo deserowe. Wyraźny posmak gorzkiej czekolady wręcz nas oczarował. Były to niebywale smaczne piwa! I jak tu oceniać piwo, po samym wyglądzie browaru? No nie da się! Polecam, odwiedźcie ten browar, ale z pełnymi już brzuchami. . . . . Wyświetl pełny artykuł
  22. Piwa szatańskie, zdradliwe, jasne o pięknej, białej, wysokiej pianie i cudownym, owocowym aromacie. Dlaczego piwa w tym stylu nazywane są zdradliwymi, szatańskimi? Dlatego, że potrafią zwieść początkujących piwoszy. Wciąż pokutuje przekonanie, że jasne piwa są słabe, a ciemne mocne. Osoby hołdujące tej opinii mogą się zdziwić. Piwa te w wyglądzie […] Wyświetl pełny artykuł
  23. Słody te są uzyskiwane z suchego słodu poddanego działaniu wysokiej temperatury. We wnętrzu ziarna zachodzą inne procesy niż przy produkcji słodu karmelowego z mokrego ziarna. Nie zajdą tutaj reakcje Mailarda, ale raczej karmelizacja, palenie cukrów. Jaśniejsze mogą zawierać jeszcze nieznaczne ilości skrobi, która może zostać rozłożona, więc te słody warto […] Wyświetl pełny artykuł
  24. Mimo, że kilka dni temu przedstawiłem wam najatrakcyjniejsze miejsca w wietnamskim Nha Trang, temat dotyczący tego zakątka nie został przeze mnie do końca omówiony. Tym razem oddalmy się odrobinę od głównego deptaka ciągnącego się kilometrami wzdłuż plaży i udajmy się do dzielnicy Loc Tho, która przyciąga każdego wieczora rzesze turystów spragnionych taniej rozrywki i mało wyszukanej strawy. Właśnie tam, wśród niezliczonych jadłodajni, barów i burdeli, ulokował się najmłodszy browar restauracyjny działający w tymże mieście. Browar „Pankoff” powstał pod koniec 2014 roku, tuż przy najbardziej rozrywkowej ulicy tego miasta. W przeciwieństwie do Louisiane Brewhouse, browar ten nie zachwyca swoim pięknem. Mimo że, idealnie wtapia się w urbanistyczny krajobraz złożony w głównej mierze z tandetnej architektury, nie próbuje w żaden sposób wybić się ponad ten stan rzeczy. Obskurne elewacje, okraszone krzykliwymi reklamami rodem z początku lat 90tych, powodowały u mnie mdłości. Czy wnętrza browaru choć na chwilę dadzą odetchnąć z ulga. Nic z tego! Panujący o każdej porze dnia półmrok w restauracyjnej sali oraz trudna do zidentyfikowania plastikowa „muzyka” wydobywająca się z restauracyjnych głośników jest tutaj trudna do wytrzymania. Wybawieniem z tej sytuacji jest przybrowarniany ogródek, który o dziwo, przynosi największą ulgę od zgiełku całego tego zamieszania. Nie dość, że nie słyszymy tej ogłupiających rytmów, to naddatek mamy możność podziwiania właśnie tutaj, całej instalacji browarniczej browaru „Pankoff”. Podobnie jak większości wietnamskich browarów restauracyjnych i tutaj znajduje się sprzęt pochodzący z rynku wtórnego. Nieco wyeksploatowana 10 hektolitrowa warzelnia wraz z czterema dwudziesto hektolitrowymi unitankami i czterema tankami wyszynkowymi, tworzą pełen obraz możliwości produkcyjnych tegoż browaru. Mimo, że wspominałem wam o wielu mankamentach tego browaru, z pewnością największym atrybutem tego miejsca, jest niesztampowa dla tego kraju piwna oferta. Ofertę otwiera co prawda nijaki Pilsner (4,8%) oraz farbowany Red Ale (4,7% alk.). Jednakże dwie kolejne pozycje to kompletnie inna liga piwowarska. Prawdę mówiąc nie wiem do tej chwili, które piwo bardziej mi smakowało. Czy znakomicie chmielony Pale Ale (4,5% alk.), czy też może przepełniony słodowo-czekoladową treścią angielski Porter (5,0% alk.)? Z pewnością obie pozycje były grzechu warte. Czy browar jest warty odwiedzin? Z pewnością tak, mimo tak wielu poważnych mankamentów. . . Pilsner oraz Porter . Pale Ale i Red Ale . Wyświetl pełny artykuł
  25. Niemal każda receptura piwa zawiera słody – pale ale, pilzneński, monachijski, wiedeński, mild. Są to słody podstawowe, bazowe. Wnoszą ekstrakt oraz enzymy. Słód pilzneński i pale ale są podstawowymi słodami wykorzystywanymi w piwowarstwie. Słód pilzneński jest głównie wykorzystywany w Europie kontynentalnej, a słód pale ale w Wielkiej Brytanii. Pilzneński – […] Wyświetl pełny artykuł
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.