Skocz do zawartości

Pierre Celis

Members
  • Postów

    4 642
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    7

Treść opublikowana przez Pierre Celis

  1. Kilka dni temu powróciłem z kolejnej wyprawy dedykowanej słońcu i dobremu piwu. Tym razem wybór padł na Wietnam. Kraj pod wieloma względami okazał wyjątkowy. Nasza trasa wiodła przez zapierające dech w piersi krajobrazy, znakomite kuchnie oraz magiczne zabytki. Jednakże wszystkie te atrybuty były jedynie dodatkiem/przystawką do tematu przewodniego, czyli do piwa, które było głównym motywem naszej wycieczki. Jednakże, czy warto było pokonać 20 tysięcy kilometrów, aby móc skosztować tamtejszego piwa, dowiecie się z moich najbliższych wpisów. Zapraszam do lektury. Nie byłbym sobą, gdybym całego cyklu o wietnamskiej scenie piwowarskiej nie rozpoczął od browaru, który niejako dał całemu światu jasny sygnał, że i w Wietnamie warzy się ambitnie. Aby móc przekonać się na własnej skórze, czy browar ten faktycznie zasługuje na miano pierwszego browaru w tym kraju, który niósł kaganek oświaty, wybrałem się do miejsca od którego wszystko się zaczęło. Zapraszam was do środkowego Wietnamu, a dokładniej uściślając do nadmorskiego kurortu Nha Trang. Dla wielu podróżników, którzy mieli okazję odwiedzić ten zakątek świata, kojarzy się przede wszystkim z kurortem dla mało wymagających turystów. I faktycznie coś w tym jest. Wszędzie panuje wielkomiejski zgiełk. Łatwiej zjemy tutaj potrawy wywodzące się z europejskiej kuchni niż lokalnej, a i atrakcje przygotowane dla turystów przypominają plastikową cepeliadę niż wspaniałości wywodzące się z azjatyckiej kultury. Jednakże miasto to ma jeden niepodważalny atrybut. Jest nim położenie. Mało gdzie w Wietnamie odnajdziemy tak piękne plaże o jasno złotawym odcieniu, które jest obmywane przez cudownie ciepłe wody morza południowochińskiego. Jednakże sama plaża i morze nie wywarła na nas tak kolosalnego wrażenia, jak miejscowy browar Louisiane Brewhouse, który powstał w połowie 2006 roku. Z pewnością dla wielu może uchodzić za nic nie wnoszący do kultury piwa browar restauracyjny. Jednakże w moim jednak przekonaniu jest to teza nad wyraz krzywdząca. Nie dość, że może się poszczycić się wspaniałym położeniem, tuż przy najpiękniejszym odcinku miejskiej plaży, to i ich oferta wybija się ponad przeciętną krajową. Zanim jednak przedstawię wam aktualną ofertę browaru, warto przyjrzeć się z bliska samu miejscu. A trzeba przyznać, że jest nie tuzinkowe. Parterowy, przestrony budynek od razu przywołuje ciepłe skojarzenia z najpilniejszymi miejscami na naszym globie. Króluje drewno , trzcina i palmy. Już pierwsze kroki po tym wyjątkowym miejscu uświadamiają nam, że znajdujemy się wyjątkowym miejscu. Na wstępie wita nas piękna dwunaczyniowa warzelnia o wybiciu pięciu hektolitrów pochodząca od krajowego producenta. Odrobinę dalej odnajdujemy dwa przeszklone pomieszczenia w których znajduje się łącznie 30 unitanków, które każde liczy sobie 10 hektolitrów pojemności. Jednakże to tylko wstęp do tego co ujrzeliśmy chwilę później. Otóż centralnym miejscem tego browaru jest zachwycający basen a tuż koło niej plaża, z wydzieloną przestrzenią wyłącznie dla klientów browaru. Wyobraźcie sobie choć przez chwilę taką sytuację. Cieszycie się szumem morza, piękną pogodą a kelner przynosi was do leżaka plażowego znakomite piwa, pochodzące z miejscowej warzelni. To nie sen to jawa! A co z piwami, zapytacie? I tutaj mam dla was kolejną niespodziankę. Browar, że nie dość ma do zaoferowania znakomity schemat w postaci jasnego (5,0% alk.) i ciemnego (5,0% alk.) lagera, chmielonego nowozelandzkimi odmianami, to naddatek miał za odwagę zaoferować swoim klientom takie perełki, jak: Witbier (4,8% alk.), Red Ale (5,0% alk.), Summer Ale (5,0% alk.)oraz Golden Ale (4,8% alk.). Czy to nie raj?! Przyznajcie sami? Koniecznie musicie zobaczyć ten browar! . . . Dark Lager oraz Red Ale . Pilsener . Przybrowarniany basen . Wyświetl pełny artykuł
  2. Już dziś, czyli 7 kwietnia 2016 roku zaczyna się 4 edycja Warszawskiego Festiwalu Piwa. To jedna z najważniejszych imprez piwnych w naszym kraju. Jak zwykle nie zabraknie czołówki polskich browarów rzemieślniczych oraz piwnych premier. Uzupełnieniem dla polskich rzemieślników będzie coraz... Continue Reading → Wyświetl pełny artykuł
  3. Z tego wpisu wiecie już, że przystawka przed głównym daniem odbiła mi się nie tyle mocną czkawką co monstrualnym kacem. Cóż, widocznie inauguracja festiwalowego sezonu, kiedy spotyka się długo niewidzianych znajomych wymaga ofiar…Następnego dnia zmuszony byłem wynająć pokój na godziny, aby przed 17 złapać jeszcze trochę bioregeneracji. Gdy o 17:20 wsiadłem do tramwaju i ten zepsuł się w połowie trasy stwierdziłem, że od rana wszystko idzie nie tak
  4. W ubiegłą sobotę odbyła się czwarta już edycja wrocławskiego Beer Geek Madness, a jednocześnie trzecia, w której miałem okazję uczestniczyć. Hasło przewodnie brzmiało tym razem „Milestone”, a głównymi gośćmi byli amerykański Stone Brewing, który otwiera swoją filię także w Berlinie, oraz japoński Baird Beer. Formuła imprezy Pewnym zmianom uległa formuła imprezy. Cały event został rozszerzony... Czytaj dalej Artykuł Beer Geek Madness 4 pochodzi z serwisu BeerFreak.pl. Wyświetl pełny artykuł
  5. 4 kwietnia po raz pierwszy Warszawską Bitwę Piwną gościł Sketch, wielokran znany przede wszystkim z premier Grand Championów. Piwne aspiracje tego miejsca zaowocowały uwarzeniem wspólnego z Browarem Bednary Kumkwat Ale. Tym razem jednak degustować mieliśmy Black IPA autorstwa trzech zawodników: Jarka Duraja, Miłosza Ostrowskiego i „rozstawionego” Darka Chachulskiego, który doszedł do półfinału ubiegłorocznego sezonu WBP. Czy tak jak w poprzedniej bitwie, piwo weterana okaże się najlepsze? Przystąpmy zatem do degustacji: Miłosz Ostrowski – najciemniejsze spośród wszystkich, o czarnej barwie ale marnej pianie. W aromacie ciemne słody, żywica ale też i mleczny motyw nasuwający podejrzenie dwuacetylu. Smak średnio treściwy. Wyczuwalne ciemne słody, lekka cierpkość i mleczny posmak potwierdzający dwuacetyl Jarek Duraj – barwa ciemnego rubinu, niewyraźny aromat a w smaku owocowe, wytrawne, o niewielkiej treści. Niezłe jak na brown ale, na pewno nie na Black IPA Darek Chachulski – ciemno brązowy kolor, a w zapachu wszystko co potrzeba: wyraźna żywica, czekolada, jest nawet lekki cytrus. Piwo jako jedyne miało dobrą, średnio intensywną goryczkę. Do tego odpowiednia pełnia smaku i zauważalna paloność (co akurat bardziej pasuje do american stouta) Wybór chyba już dawno nie był tak oczywisty. Tak też zadecydowali głosujący rozkładając swoje głosy następująco: Darek 32, Miłosz 16, Jarek 6. A my widzimy się 13 kwietnia w Hopsters na kolejnej bitwie, tym razem w rzadko warzonym u nas stylu Rauch Weizen! Wyświetl pełny artykuł
  6. Hasłem przewodnim czwartej edycji BGM było Milestone czyli krok milowy. Takim krokiem na pewno było rozciągnięcie szyldu BGM na piwne imprezy organizowane we wrocławskich wielokranach już od środy. Najfajniej wyglądał program na piątek, dlatego też w ten dzień zjawiłem się we Wrocławiu z następującym planem – Pils Tomyski Nepomucena plus premiera kooperacyjnego portera PINTA/Baird w Targowej, urodziny Profesji w Starym Klasztorze, w końcu premiery piw Piwoteki w Szynkarni. Życie jak zwykle zweryfikowało te plany, ale po kolei. Godzina 15 okazała się porą zbyt wczesną na rozpoczęcie działania niektórych przybytków, skierowałem się więc do Marynki, nie wiedząc że o tej porze również jest zamknięta. Okazało się jednak, że w pobliskiej Graciarni stacjonuje już ekipa Kraftwerka. Zajęło nam około 20 minut aby kompletnie wypłoszyć kilkanaście osób z lokalu
  7. Z wielką przyjemnością zapraszamy na kolejną, tradycyjną już degustację cydrów na Warszawskim Festiwalu Piwa. Tym razem – wyłącznie polskie cydry rzemieślnicze! Jak zwykle zapewnimy doskonałe cydry do spróbowania, opowiemy o poszczególnych cydrowniach. Podobnie jak w ostatniej edycji – odwiedzi nas wyjątkowy Gość, który (uchylimy rąbka tajemnicy) opowie jak robi doskonały, a kto wie czy nie […] Wyświetl pełny artykuł
  8. Inaugracyjna bitwa drugiego sezonu odbyła się w kategorii White IPA, dlaczego więc nie zrobić bitwy kolejnej w stylu Black IPA. Tym razem znów będziemy mieli jednego weterana – Darka Chachulskiego i dwóch piwowarów biorących udział po raz pierwszy w WBP – Jarka Duraja i Miłosza Ostrowskiego. Z chłopakami sprawdzam ich domowe wyroby w chłodni Sketcha a my widzimy się 4 kwietnia! Zapisy jak zwykle na stronie wydarzenia Wyświetl pełny artykuł
  9. Inaugracyjna bitwa drugiego sezonu odbyła się w kategorii White IPA, dlaczego więc nie zrobić bitwy kolejnej w stylu Black IPA. Tym razem znów będziemy mieli jednego weterana – Darka Chachulskiego i dwóch piwowarów biorących udział po raz pierwszy w WBP – Jarka Duraja i Miłosza Ostrowskiego. Z chłopakami sprawdzam ich domowe wyroby w chłodni Sketcha a my widzimy się 4 kwietnia! Zapisy jak zwykle na stronie wydarzenia Wyświetl pełny artykuł
  10. Pamiętacie degustację domowych piw od Kentakiego przeprowadzoną na zeszłorocznym Craft Beerweek Rzeszów? Byłem pod wrażeniem niesamowitego ~100% Peated RISa. Tamta degustacja zaowocowała postanowieniem zrobienia imprezy w Wawie z wersją beczkową tego piwa. W grudniu spotkaliśmy się zatem w Chmielarni na Twardej, aby spróbować Mrocznego Kochasia. Kolejna partia piw od Kentakiego dotarła do mnie pocztą (szacun za pakunek!), wybaczcie więc że nie będzie wspólnego materiału wideo. Piwa za to są chyba najbardziej hardkorowe z możliwych – sour/wild ale czyli siury i dzikusy! No to jedziemy! Siurek 11° Prezencja – cieszące oko opalizujące jasne złoto, ładna drobna i biała piana. I co najważniejsze, jest trwała! Aromat – najpierw średnio intensywny dziki motyw brettów, potem cytrus, a po ponownym napełnieniu szkła pojawia się lekki zapach kwasu mlekowego Smak – cudnie rześki, kwaskowo cytrynowo-cytrusowy z lekko zaznaczonym motywem funky. Goryczka wyczuwalna w posmaku, osadza lekko na języku. Po kolejnym napełnieniu szkła wraz z osadem z butelki pojawia się lekki kwas mlekowy Nasycenie – średniowysokie, idealne Rewelacyjny, złożony smakowo sesyjny sour z dobrze zaznaczoną goryczką. Piłbym w opór! Brown Siur 16° Prezencja – ciemny rubin wzbudza szacunek, choć szkoda że piany zero Aromat – mało intensywny. Jest ciemny owoc i trochę orzecha Smak – przede wszystkim ciemne owoce – czarna porzeczka, jeżyna. Lekka kwaskowość, treściwość średnia. Kojarzy się z kompotem. No dobra, trochę tych słodów brown jest (lekki herbatnik) Nasycenie – co najwyżej średnie, dla mnie zbyt niskie Kompot z jeżyn i porzeczek
  11. Warsztaty dla początkujących cydrowników w samym sercu Warszawy! Razem z ekipą Uncle&Nephew przygotowujemy szkolenie dla początkujących cydrowników. Cydr Machina ma rozpędzić cydrową rewolucję w Polsce. W samym centrum Warszawy, w obszernych wnętrzach pubu Beerokracja będziemy opowiadać o tradycjach cydrowniczych, jabłkach, sprzęcie i wszystkich innych rzeczach, których znajomość niezbędna jest do zrobienia cydru w warunkach domowych. […] Wyświetl pełny artykuł
  12. Wiosna! Już niedługo zaświeci świecić słońce i zrobi się ciepło. Zaczną się pierwsze festiwale, konkursy – wszelkiej maści piwne i cydrowe imprezy. W tym roku postanowiliśmy się porządnie przygotować. Oto kalendarium wydarzeń, na których będzie można nas spotkać. Aktualizacje – na bieżąco. Do zobaczenia na żywo! – 31 marca, Warszawa, Beerokracja. Premiera cydru Japko z […] Wyświetl pełny artykuł
  13. w formie wizualnej Dzisiaj dla odmiany trochę inaczej. Praktycznie brak tekstu, ale za to trochę zdjęć z ostatniego kooperacyjnego warzenia Kingpin/Freigeist Bierkultur w Vormannie. Browar cudny, więc jest na co popatrzeć. Wyświetl pełny artykuł
  14. Mieliśmy ofensywę piw kwaśnych, obecnie nadchodzi czas piw dzikich! Granica pomiędzy sour a wild ale jest dość trudna do przeprowadzenia. Generalnie można przyjąć, że w piwach typu wild ale nie mamy dodanych bakterii kwasu mlekowego lactobacillus. Piwa te są albo poddane fermentacji spontanicznej drożdżami i mikrobami znajdującymi się w powietrzu albo fermentowane wyselekcjonowanym szczepem dzikich drożdży brettanomyces. Efekt brettów znany jest każdemu zaawansowanemu miłośnikowi piwa – aromat końskiej derki lub jak ja wolę to określać – zagrody lub stajni. Uwaga dla stylistycznych purystów – kategorię wild ale odnoszę do kategorii 28A w BJCP – Brett Beer. Pierwszy z tego typu piwami eksperymentował Artezan. Był Funky Brett, był Albretcik, był Red Brett. Potem szturm przypuścił SzałPiw swoimi piwami fermentowanymi mieszanką brettów i z dodatkiem wnoszących kwaśność owoców. Wszystko to jednak były piwa dostępne w beczce, o mocno ograniczonym zasięgu. Teraz dzięki piotrkowskiemu Olbrachtowi pojawiły się na rynku dwa piwa określane Funky Wild o ekstrakcie 12,5° Blg i to w wersji butelkowej! Obydwa „dzikusy” są z dodatkiem owoców – jedna wersja z jeżyną, druga z agrestem. Nadzór nad tymi piwami miał sam mistrz domowej produkcji piw belgijskich i piw dzikich czyli Krzysztof ‘josefik’ Juszczak! Dzięki przesyłce z Olbrachta zawierającej dwie różne warki Funky Wild Agrest oraz Funky Wild Jeżyna mogłem sprawdzić jak w praktyce wyszła próba zabutelkowania „dzikusa”. Zatem do degustacji! Funky Wild Agrest data 14.08.2016 Aromat zaskakująco intensywny. Po otwarciu zapach unosi się w odległości pół metra od butelki – mamy zarówno bretty (stajna, zagroda) jak i mocną, lekko słodką owocowość. Z czasem jednak staje się trochę stęchły. Obstawiam obecność maślanu etylu który daje motywy owoców tropikalnych jak i sera, a które były wyczuwalne w zapachu Smak – pierwszy łyk i we znaki daje się ekwilibrystyczne połączenie kwaśności i lekkiej słodyczy. Finisz jednak jest suchy, wytrawny. Gdy piwo zachowuje nasycenie, odczucie słodyczy jest maskowane. Przy wygazowanym piwie czuć słodkawy posmak. Jednak ogólny profil jest kwaskowy Nasycenie początkowo wysokie co bardzo dobrze wpływa na rześkość i pijalność piwa. Jednak po kilku minutach siada i odbija się to niekorzystnie na smaku Funky Wild Agrest data 28.08.2016 Aromat bardziej czysty, mniej intensywny. Leciutki cytrus, lekki brett. Po kilku minutach pojawia się „zjełczały” motyw, który tym razem kojarzy się z kwasem masłowym Smak – wyraziście kwaskowe, charakterystyczny „rustykalny” motyw brettów jak najbardziej obecny, dopełnieniem jest owocowość. Kompleksowy, złożony. Pod koniec wyczuwalny motyw kwasu mlekowego, który nie wiadomo skąd się tu wziął… Nasycenie dobre, piwo się nie wygazowuje tak szybko jak starsza wersja Podsumowując – obydwie wersje w moim odczuciu posiadają wadę tzn. obecność kwasu masłowego, który rozwija się w starszym piwie w maślan etylu. Razem z dzikim motywem brettów daje to niezbyt ciekawy efekt. Poprawić też trzeba nasycenie, które zbyt szybko siada. Natomiast ogólnie kwaskowy profil tego piwa jak najbardziej mi odpowiada W ramach bonusu postanowiłem jeszcze sprawdzić wersję z jeżyną Aromat landrynkowy, w drugim rzucie bretty Smak słodkawy, owocowy Nasycenie średnie Sprawia wrażenie piwa, do którego dodano syrop owocowy. Zdecydowanie bardziej przystępne dla zwykłego odbiorcy niż wersja z agrestem. Niestety nie miałem jeszcze okazji spróbowania wersji beczkowych tych piw. Jeśli mieliście możliwość ich próbować, to dajcie znać czy odczucia z degustacji macie podobne! Wyświetl pełny artykuł
  15. Belgijski Lindemans to najpopularniejsza w Polsce marka piw spontanicznej fermentacji. Tyle że w ofercie naszych lokali królują piwa dosładzane. Kriek, Framboise czy Faro są przeraźliwie słodkie, jedynie Cassis podpasować może osobie nie tolerującej w piwie słodyczy. Oczywiście jest jeszcze Gueuze czyli kupażowany i refermentowany Lambik. Ja próbowałem go w roku 2013 i wywarł na mnie dobre wrażenie. Gdy jednak pojawia się wiadomość o polaniu z beczki rocznego, czystego Lambika to nie można przepuścić takiej okazji. Dlatego zjawiłem się 16 marca w Kuflach i Kapslach by spróbować tego specjału. Wrażenia? Piwo o lekko opalizującej, bursztynowej barwie zupełnie pozbawione jest piany. W aromacie przewodni motyw dzikich drożdży czyli słynna końska derka lub, jak ja to mówię – zagroda i stajnia. Dodatkowo wyczuwalna słodkawa owocowość. Pierwszy łyk i zaskoczenie wyrazistą kwaśnością. To nie jest lekkie muśnięcie ale naprawdę solidna octowa kwaśność. Wcale się nie dziwię, że takie piwo jest tak rzadko dostępne. To naprawdę wymagający trunek, chyba bardziej przemawiający do miłośników wina. Mi przede wszystkim przeszkadzał kompletny brak wysycenia, przywołujący na myśl wino właśnie. Dlatego pozostanę przy Gueuze, ale doświadczenie z degustacją czystego Lambika jest obowiązkowe dla każdego sourheada! Spotkanie uświetnił swą obecnością współwłaściciel browaru, Dirk Lindemans. Zobaczcie wideo, gdzie opowiada o specyfice produkcji lambików! Wyświetl pełny artykuł
  16. Kooperacje to najmodniejsza rzecz w tym sezonie. Współpracują wszyscy ze wszystkimi – wielokrany z browarami, browary z kontraktowcami, w końcu browary z browarami Ten ostatni przypadek zasługuje na szczególną uwagę. Zarówno Piwne Podziemie jak i Pracownia Piwa mają własne instalacje. Po co zatem wspólny projekt? Zapewne po to, by pokazać efekt synergii. Bo czy to przypadek, ze siły łączą Browar Roku 2014 i Browar Roku 2015 wg PolskieMinibrowary.pl? Nie sądzę. Co zatem przywieźli ze sobą kooperanci? Na początek, a jakże, dwudziestopięcio-ballingowy RIS, które Piwne Podziemie przedpremierowo zaprezentowało na inauguracji lokalu. Teraz piwo ma już nazwę (Kosiarz Umsyłów), porządne wyleżakowanie i co najważniejsze, dodatek ziaren kakaowca i kawy! Jak smakuje? Zobaczcie wideo nagrane wspólnie z Darkiem z Piwnego Podziemia. A potem już można przystąpić do clue programu czyli kooperacyjnego Juicy Wave – IPA 16,6° z dodatkiem nie tylko owocowego zestu ale i…soku! Piwo zaskakiwało nietypowym, intensywnym ziołowo-cytrusowym aromatem i niesamowitą gęstością. Zdecydowanie do powtórzenia w spokojniejszych okolicznościach Wyświetl pełny artykuł
  17. Długo kazała Pinta czekać na kolejne sour ale sygnowane literą greckiego alfabetu. Od debiutu Kwasu Delty upłynęło przecież już pół roku! Na szczęście mamy na runku kolejne piwo z tej fantastycznej serii. Co tym razem zaproponowali chłopaki z Pinty? Double India Sour 18° Blg. Brzmi intrygująco. Zapowiadane jako mariaż smaków kwaśnego, słodkiego i gorzkiego z posmakami cytrusów i owoców tropikalnych. Piwo zakwaszone zostało blendem 3 szczepów bakterii Lactobacillus – l. plantarum, l. brevis, l. delbrueckii oraz chmielone (również na zimno) amerykańskimi odmianami chmielu. Jest też tu ekstrakt chmielowy! Jak to wszystko zagrało ze sobą w praktyce? Piwo charakteryzuje się sporą mętnością i umiarkowaną drobną pianą. Wąchamy – jest wyrazisty cytrus dopełniony aromatem bakterii kwasu mlekowego. W porządku. Bierzemy łyk i kompleksowość smaku robi wrażenie. Najpierw słodycz, potem goryczka, w końcu kwaśny posmak. Bardzo cytrusowe w odbiorze, pełne, treściwe ale jednocześnie rewelacyjnie pijalne. Obawiałem się, że przy takim ekstrakcie i tak niskim odfermentowaniu słodkie akcenty będą zbyt wyraźne. Jednak poza pierwszym łykiem słodycz już się nie pojawia. W smaku rządzi cytrynowa rześkość, a w posmaku znajdujemy gorzką skórkę pomarańczy. Rewelacyjne piwo i naprawdę jestem pod wrażeniem umiejętności zrobienia tak lekkiego w odbiorze piwa o ballingu 18°. Na premierze pojawili się Ziemek i Grzesiek i bardzo mnie cieszą ich plany i zapowiedzi. Teraz mogę tylko powiedzieć, że już niedługo będziemy mogli w Warszawie popijać lane piwa Pinty obserwując jednocześnie nurt Wisły Wyświetl pełny artykuł
  18. Cieszą reaktywacje browarów. Browar Goch, bo taką nazwę pierwotnie nosił, uruchomiony został w roku 1997. Pierwsze kłopoty spotkały go już 4 lata później, a w roku 2006 nastąpiło ostateczne zakończenie produkcji. Teraz na fali piwnej rewolucji browar został reaktywowany przez m.in. Michała Olszewskiego który odpowiada za inicjatywę kontraktową Olimp. Jednak Bytów Browar Kaszubski, bo taką nazwę obecnie nosi, warzy i swoje marki. Sprawdzamy zatem dwie z nich – CHOP IN (polskie IPA) oraz pszeniczne 10° Blg! Wyświetl pełny artykuł
  19. Za nami pierwsza bitwa drugiego sezonu. Można powiedzieć, że sukces jest. Limitowana liczba 60 miejsc dla chętnych została wyczerpana na cztery dni przed wydarzeniem. Przestronna Beerokracja okazała się bardzo dobrym miejscem na taką imprezę – obyło się bez tłoku i ścisku. Nowością w obecnym sezonie jest pojedynek trzech piwowarów – rozmowę z nimi i degustację przyniesionych przez nich piw mogliście w zapowiedzi. No dobrze, ale jak ich staż i umiejętności sprawdziły się w stylu, który był wyznaczony na inauguracyjną bitwę? Ja postanowiłem sobie utrudnić i przeprowadziłem ślepy test, aby nie sugerować się nazwiskami. Tutaj podaję już wrażenia przypasowane pod zawodników:Wojtek Trześniowski – bardzo aromatyczne, cytrusowe. Goryczka w pierwszym wrażeniu intensywna, może aż za bardzo jednak z czasem dobrze się układa. Podejrzewam, że to piwo swoje optimum będzie miało za jakieś dwa tygodnie. Marcin Senderski – aromat owoców tropikalnych, goryczka co najwyżej średnio intensywna. Całkiem niezła AIPA, White IPA niekoniecznie. Niestety po pewnym czasie w zapachu wychodzi klej do tapet/ farba emulsyjna. Jasiek Brenner – piwo o zdecydowanie cytrynowym charakterze, łagodne, nawet zbyt łagodne w odbiorze. Goryczka praktycznie niewyczuwalna, mi bardziej podchodziło pod wita. Chciałem jeszcze na spokojnie powtórzyć degustację ale okazało się, że wszystkie piwa zostały zagospodarowane… Ostatecznie zagłosowałem na Wojtka, taki też był werdykt publiczności. Stosunek głosów rozłożył się następująco: Wojtek 34 głosy, Jasiek 29 głosów, Marcin 12 głosów. Ciekawostką jest to, że drugi w kolejności czyli Jasiek będzie miał szansę przejść do kolejnej rundy w ramach rozwiązania lucky looser znanego chociażby z Turnieju Czterech Skoczni Kolejna bitwa już 4 kwietnia w Sketchu, a oceniać będziemy piwa w stylu Black IPA! Wyświetl pełny artykuł
  20. Minął rok od otwarcia drugiej Chmielarni w lokalizacji Marszałkowska. Przez ten czas miejsce to wyrobiło sobie opinię najlepiej zaopatrzonego w zagraniczne piwa warszawskiego wielokranu. To niewątpliwie zasługa Kuby Bartoszewicza i Grześka Korcza, piastujących funkcje piwnych menedżerów. No ale mnie przyciągnąć można przede wszystkim ciekawą ofertą z krajowego podwórka. Chłopaki zadbali też i o to. Na urodzinach pojawiły się specjały w rodzaju uwarzonego wspólnie z Birbantem piwa Blame Canada czy też jak F jakFunk czyli Barrel Aged Brett Pale Ale od Artezana. To pierwsze zaskoczyło mnie brakiem jakiejkolwiek słodyczy, której można byłoby się spodziewać po dodatku syropu klonowego. O tym piwie więcej w materiale wideo. W bonusie pijemy też blendowanego RISa od Birbanta. Jednak to F jak Funk od Artezana miał być główną atrakcją wieczoru, głównie przez to, że browar zdołała opuścić homeopatyczna ilość beczek w liczbie dwudziestu. Pamiętacie jeszcze Funky Brett sprzed dwóch lat? Wtedy, w maju 2014 piwo to zdobyło u mnie tytuł Debiutu Miesiąca. Jak wypada porównanie wersji leżakowanej w beczce? Dzikość brettów tak jak i w pierwowzorze jest umiarkowana, nowością jest natomiast solidna wytrawna owocowość. Piwo jest lekkie w odbiorze co wcale nie jest oczywistością przy połączeniu „dzikusów” i drewnianej beczki. Zapewne piwo to dostępne będzie na nadchodzącym festiwalu w Warszawie. A na początek i koniec mieliśmy okazję spróbować kolejnego piwa Maćka Kopczyńskiego z domowego browaru Wieża Cisnień. Tym razem Centennial Single Hop Pale Ale. Wyrazista ziołowość w aromacie i odpowiednia, krótka goryczka. Impreza tak jak rok temu przyciągnęła solidną ekipę ale do końca za barem wytrwałem z tego co kojarzę tylko ja, więc dlatego też i pewne opóźnienie tej relacji. Mam nadzieję, że za rok będzie spokojniej Wyświetl pełny artykuł
  21. Raduga nieczęsto organizuje huczne premiery. Pierwsze co mi przychodzi na myśl, gdy myślę o tej kontraktowej inicjatywie, to eleganckie etykiety nawiązujące tematyką do klasyków światowej kinematografii. Zdecydowanie wyróżniają się na półce, a nie ma co ukrywać że Raduga, tak jak większość kontraktowców, bardziej celuje w rynek sklepowy. Tym bardziej byłem ciekaw imprezy na której miały polać się premierowe piwa dużego kalibru – Potiomkin (RIS), Big Sleep (Barley Wine), Night Feaver (Bourbon Imperial Stout) oraz Dementia (Imperial American Wheat). Spróbowanie wszystkich czterech na raz stanowiło pewne wyzwanie. Zobaczcie degustację i rozmowę z Andrzejem Kiryziukiem z Radugi! Wyświetl pełny artykuł
  22. W ubiegłym roku mieliśmy okazję brać udział w pierwszej cyklicznej imprezie w Warszawie promującej domowych piwowarów i ich wyroby. Warszawskie Bitwy Piwne miały popularną formułę pojedynku pomiędzy dwoma piwowarami prezentującymi swoje piwa w zadanym stylu. Odbywające się w różnych warszawskich lokalach imprezy zdobyły uznanie i teraz wracają w nowej formie! W drugim sezonie będzie aż trzech piwowarów uczestniczących w bitwie! Zaczynamy 16 marca w Beerokracji stylem White IPA, a w szranki staną: ubiegłoroczny półfinalista Wojtek Trześniowski, Marcin Senderski oraz Jasiek Brenner. Zobaczcie zapowiedź i szybką degustację różnych piw od chłopaków! Wyświetl pełny artykuł
  23. daty kojarzonej przez każdego wielbiciela irlandzkiego Czarnego Złota Czemu akurat ten dzień? Musimy cofnąć się do dziejów Szmaragdowej Wyspy, a konkretnie V wieku naszej ery. I najwcześniejszych dokumentów zapisanych w Irlandii, oczywiście właśnie przez św. Patryka. Wpis komercyjny sponsorowany przez markę Guinness Za świetną książką „Historia Irlandii” pod redakcją Theo W. Moody’ego i F. X. Martina: „Święty Patryk pisał po łacinie i choć styl miał szorstki, surowy i brakowało mu dostojeństwa klasycznego języka, jego pisma dostarczają nam jedynych opisów z czasów nawracania Irlandii na chrześcijaństwo”. Oczywiście nie oznacza to, że był on pierwszym chrześcijaninem na irlandzkiej ziemi. Wprost przeciwnie, było to zresztą skutkiem kontaktów handlowych między romańską Brytanią i Galią. Stanowili tak liczną grupę, że w 431 roku Rzym powołał dla nich biskupa. Sam św. Patryk pochodził zresztą z rzymskiej Brytanii. Tradycyjnie uznaje się rok 432 za początek pracy misyjnej św. Patryka. Z kolei 17 marca 493 roku przyjmowana jest za datę jego śmierci. I dochodzimy tutaj do symboli nierozłącznie związanych z Irlandią, jej kulturą i historią – św. Patryk, kolor zielony, clàrsach oraz oczywiście Guinness. Łączący wszystkie te aspekty w jedno. Guinness jest marką przewijającą się w moim życiu od kiedy tylko mógł. I równie często na blogu. Nie ma sensu powtarzać tego co już znacie z poprzednich tekstów, jeżeli ktoś natomiast nie pamięta lub nie miał jeszcze okazji czytać mojej historii w kontekście tego konkretnie piwa – warto zajrzeć tutaj. Akurat trafiłem ostatnio na arcyciekawą książkę autorstwa Tony’ego Corcorana „Guinness. The Greatest Brewery on Earth – Its History, People and Beer”. Historia spisana przez wieloletniego pracownika, z rodziny pracowników browaru, w kontekście historii Irlandii i przemian społecznych. Dlaczego napisałem z rodziny pracowników? W dzisiejszych czasach i dla naszego pokolenia jest nie do pomyślenia spędzenia 30, 40 czy 50 lat pracy w jednej firmie, w jednym zakładzie. A co dopiero „dziedziczenie” miejsca pracy. Praca dokładnie w tej samej firmie co ojciec, dziadek czy nawet pradziadek. Z lekcji historii pamiętamy powstawanie wielkich zakładów i początki kapitalizmu. Właściciel wiedział, że dobry pracownik to zadowolony pracownik, o którego warto zadbać. I w istocie – dokładnie to credo przyświecało rodzinie Guinnessów od samego początku. Artur Guinness uważał, że talent piwowarski dostał od Boga, w związku z tym cały majątek jaki udało mu się zarobić na warzeniu piwa nie miał prawa służyć gromadzeniu w celu gromadzenia. Miał zmieniać świat na lepszy. Stąd praca w browarze była największym szczęściem jakie mogło spotkać mieszkańca Dublina. Ilość benefitów pracowniczych jaka wiązała się z zatrudnieniem, nawet jak na dzisiejsze czasy, była ogromna a co dopiero w XVII i XVIII wieku. Kto to słyszał, żeby browar nie tylko zatrudniał głównego medyka, który jeździł po świecie i uczył się nowych sposobów walki z chorobami trawiącymi mieszkańców Dublina, ale i od razu za darmo przysyłał lekarza do każdego chorego z rodziny pracownika? A to tylko jedna z wielu, bardzo wielu rzeczy. Warto poczytać, jeżeli interesujecie się historią piwowarstwa. Daje do myślenia. Wracamy do naszych czasów, mamy XXI wiek. Nowe technologie, zmiany, a marka nadal istnieje i to globalnie. Jest coś magicznego w tej szklance kruczoczarnego trunku, zwieńczonego pianą tak gęstą, że można położyć na niej monetę. W czasach pogoni za coraz to nowymi, coraz bardziej odważnymi (czy wręcz często jednowymiarowymi) smakami, Guinness jest piwem do którego zawsze z chęcią wracam. I nie mam absolutnie żadnego problemu, żeby spędzić nad nim cały wieczór. Zwłaszcza w doborowym towarzystwie. Jakie jest to piwo, które niesie ze sobą taki ciężar gatunkowy oraz dobrze ponad dwa wieki historii Irlandii i nowożytnego piwowarstwa? Piana: Dokładnie to czego można spodziewać się po azocie i jego rozpuszczalności w cieczach. Pierwiastku, który stanowi 78% powietrza. I dlatego też widget został opracowany w celu przeniesienia charakterystyki wyszynku piwa z pompy na tereny domowe. Piana jest jednym z dwóch wizualnych wyznaczników Guinnessa, ale o niej będzie jeszcze za chwilę Barwa: Drugi z wyznaczników – piękna, głęboka czerń złamana jednak przy krawędziach na ciemną wiśnię. Klasyka klasyki. Aromat: Piwo, które poznam zawsze i wszędzie. Oczywiście w dzisiejszych czasach część osób uzna, że jest nikły, ale nie jest to prawdą. Delikatna kremowość, wanilia, lekkie estry owocowe i kwiatowe, aromat ciemnej czekolady i palonego jęczmienia. Smak: Dwa słowa – Dry Stout. Wytrawne, o wysyceniu zachęcającym do dłuższego pozostania przy tym konkretnie wyborze na wieczór. W smaku grają akordy ziarnistości, jasnego słodu, wanilii, palonego jęczmienia, ziarna kawy, a sam finisz zwieńczony jest charakterystyczną dla Guinnessa lekko kwaśną końcówką. Wiele razy spotykałem się z wypowiedziami osób siedzących w temacie piw rzemieślniczych, że co jak co, ale owszem – Guinness jest naprawdę w porządku piwem. O czymś to świadczy. Czemu miałem wrócić do piany? Akurat w związku ze zbliżającym się świętem, marka Guinness proponuje konkurs na piwne wąsy. Od dzisiaj przez 14 dni zadaniem dla osób biorących udział w konkursie jest: zrobienie zdjęcia z wąsami uformowanymi z guinnessowej piany, Opublikowanie zdjęcia na Instagramie lub Facebooku, Otagowanie zdjęcia hasztagami: #GUINNESS #SwPATRYK #GuinnessWorkshop #17marca Najbardziej kreatywne, ciekawe i popularne zdjęcie zgarnia wyjazd do Dublina na Warsztaty Guinnessa (10-12 kwietnia) a kolejne 199 zdjęć dostaje czteropak Guinnessa. Rozstrzygnięcie konkursu 28 marca. PS. Tak wygląda człowiek po 8h snu łącznie w dwie doby. Dorosłość! Myślę, że warto Sam w końcu muszę wybrać się do Dublina, bo jest to wręcz skandal, że jeszcze nie byłem. Z kolei Kota poleca widget. Wyświetl pełny artykuł
  24. Utarło się przekonanie mówiące o tym, że wszystkie browary działające w Wielkiej Brytanii działają w obskurnych magazynach z lokalizowanych w mało urokliwych miejscach. Jak jest w tym konkretnym przypadku? O tym za chwilę. Zapraszam was na krótką wycieczkę w okolice walijskiego Carmarthen, gdzie tuż przy szosie A48, łączącą południowo-zachodnią część Walii z resztą kraju, działa od niepamiętnych już czasów zajazd, który słynie nie tylko z wyjątkowo smacznej kuchni, ale również z wyśmienitego piwa. Brzmi to wszystko jak mało rzeczywisty sen? Być może, ale w tym konkretnym przypadku to coś więcej niż tylko zlepek wszystkich naszych zachcianek. Wystarczy ujrzeć ten budynek za pierwszym razem a wie się od razu, że odnaleźliśmy właśnie to coś, co skusiło nas do odbycia podróży do tego pięknego kraju. Nie dość, że okolica o silnie rolniczym charakterze oczarowuje nas każdym kroku, to na domiar tego, gospoda, przed którą właśnie stoimy, jest tym, co szukaliśmy w całym hrabstwie Dyfed. Co prawda zdaję sobie sprawę, że zabytkowych zabudowań na tych ziemiach nie brakuje, jednakże w tym konkretnym przypadku to coś więcej niż tylko zabytkowe mury. Nie dość, że budynek a raczej stajnia z XIII wieku, wygląda wręcz pocztówkowo, to na dodatek jest to także żywy symbol wyśmienitej walijskiej kuchni. Zanim jednak rozgościmy się w gościnnych progach tegoż zajazdu, warto po napawać się pięknem wnętrza, które z takim pietyzmem zostało urządzone. Dominują elementy stajenne, które niejako nawiązują do pierwotnego charakteru tego miejsca. Jednakże dochodzą tutaj także detale bez których żadna karczma z Wielkiej Brytanii nie może się obejść. Odnajdziemy tam piękny kominek opalany drewnem, jak również wiele elementów drewnianych, które nie jako nadają dodatkowego uroku temu wnętrzu. Z pewnością głównym motywem tej karczmy jest wyjątkowa kuchnia, która przyciąga każdego dnia rzesze smakoszy z najdalszych zakątków Walii. Prawdę mówiąc nie dziwię się temu zjawisku, wszak wyjątkowych lokali w Walii wbrew pozorom jest na lekarstwo. W karcie dań dominują przede wszystkich potrawy z jagnięciny oraz baraniny, aczkolwiek nie brakuje w menu również ryb pochodzących z łowisk, które otaczają te ziemie od południowego zachodu. Jednakże, czym byłaby dobra kuchnia bez wyśmienitego piwa? No właśnie, czym? Tortem bez przysłowiowej wisienki? Być może! Nie wykluczone, że do tych samych wniosków doszli właściciele gospody „White Hart Inn”, którzy zafundowali w 1999 roku browar. Jak przystało na miejsce, gdzie kultywuje się tradycyjną kuchnię, oferta browaru zbytnio nie odbiega od tego z czego słynie tamtejsze piwowarstwo. Postawiono na tradycyjne gatunki, takie jak: Brown Ale (4,2% alk.), Pale Ale (4,0% alk.), Bitter (4,0% alk.), Stout (4,0% alk.) oraz Golden Ale (4,2% alk.). Jednakże pewnym ustępstwem od tej reguły, był ukłon wobec smakoszy lubujących się w piwach dolnej fermentacji. Tego też tytułu postanowiono, że do oferty będzie dodany jasny (4,5% alk.) oraz ciemny (4,5% alk.) lager. Drobnym mankamentem tego miejsca z perspektywy każdego piwnego podróżnika, jest umiejscowienie instalacji warzelnej w miejscu niedostępnym dla ciekawskich oczu. Szkoda, że tak się stało. Z pewnością umiejscowienie kotłów warzelnych o mocy dwóch hektolitrów w miejscu ogólnodostępnym, dodało by jeszcze większego uroku temu miejscu. Mimo to, miejsce to powinniście obowiązkowo odwiedzić podczas waszego pobytu w tym pięknym kraju. Gorąco was do tego zachęcam! . . . . Nie mogło być inaczej. Wytwarzany tutaj jest także wyborny Cydr. Wyświetl pełny artykuł
  25. Luty to najspokojniejszy miesiąc w Polskim Crafcie. Mniejsza ilość dni przekłada się od razu na mniejszą liczbę premier, poza tym to ostatni miesiąc odpoczynku przed startem sezonu. Potem już zaczynają się piwne festiwale, gdzie zawsze jest mnóstwo nowości. W lutym oficjalnie wystartował tylko jeden browar – restauracyjny Stary Maneż z Gdańska-Wrzeszcza, na szczęście miałem okazję wizytować i przedpremierowo próbować piw Browaru Zakładowego z Poniatowej. Za to kontraktowców mocny wysyp – w lutym pojawiło się aż siedem inicjatyw! A do kogo idzie tytuł Debiutu Miesiąca? Artezan – Droga na Ostrołękę Żytnie IPA 15° Blg, 6,5 % alk. Pewnie nie tylko mnie krew zalewa jak takie piwa zdobywają miano najlepszej nowości. Dlaczego? Bo praktycznie było nieuchwytne. Przez warszawskie lokale przemknęło z prędkością zdecydowanie szybszą niż wiślany statek wycieczkowy. A o butelkach to w ogóle nie ma co wspominać. Jednak imponująca intensywność i świeżość aromatu plus fantastyczna pijalność tak wryły mi się w pamięć, że wybrałem to piwo jako najlepsze, mimo że spędziłem przy nim tylko jeden wieczór. Cóż, spieszmy się pić takie piwa, gdyż zbyt szybko odchodzą Ocena piwa tutaj A co ciekawego zasłużyło na wyróżnienie? Same cymesy – z kumkwatem, pieprzem, grejpfrutowym zestem, z drożdżami brettanomyces, w końcu pięćdrupel leżakowany w beczce po czerwonym winie! Bednary/Sketch – Kumkwat Ale Ocena piwa Fabrica RARA (Cieszyński Browar Mieszczański) – Pepper APA Ocena piwa Jan Olbracht Rzemieślniczy – Kord Red Wine BA Ocena piwa Piwne Podziemie – Holy Citrus Ocena piwa Profesja/Jabeerwocky – Basista Ocena piwa Nowe browary: Nowe inicjatywy kontraktowe: Wyświetl pełny artykuł
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.