
Pierre Celis
Members-
Postów
4 710 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
8
Typ zawartości
Nowości
Receptury medalowe
Profile
Forum
Galeria
Pliki
Blogi
Wydarzenia
Sklep
Collections
Giełda
Mapa piwowarów
Treść opublikowana przez Pierre Celis
-
[Docent] WBP – zaproszenie na bitwę w stylu Black IPA
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
Inaugracyjna bitwa drugiego sezonu odbyła się w kategorii White IPA, dlaczego więc nie zrobić bitwy kolejnej w stylu Black IPA. Tym razem znów będziemy mieli jednego weterana – Darka Chachulskiego i dwóch piwowarów biorących udział po raz pierwszy w WBP – Jarka Duraja i Miłosza Ostrowskiego. Z chłopakami sprawdzam ich domowe wyroby w chłodni Sketcha a my widzimy się 4 kwietnia! Zapisy jak zwykle na stronie wydarzenia Wyświetl pełny artykuł -
[Docent] WBP – zaproszenie na bitwę w stylu Black IPA
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
Inaugracyjna bitwa drugiego sezonu odbyła się w kategorii White IPA, dlaczego więc nie zrobić bitwy kolejnej w stylu Black IPA. Tym razem znów będziemy mieli jednego weterana – Darka Chachulskiego i dwóch piwowarów biorących udział po raz pierwszy w WBP – Jarka Duraja i Miłosza Ostrowskiego. Z chłopakami sprawdzam ich domowe wyroby w chłodni Sketcha a my widzimy się 4 kwietnia! Zapisy jak zwykle na stronie wydarzenia Wyświetl pełny artykuł -
Pamiętacie degustację domowych piw od Kentakiego przeprowadzoną na zeszłorocznym Craft Beerweek Rzeszów? Byłem pod wrażeniem niesamowitego ~100% Peated RISa. Tamta degustacja zaowocowała postanowieniem zrobienia imprezy w Wawie z wersją beczkową tego piwa. W grudniu spotkaliśmy się zatem w Chmielarni na Twardej, aby spróbować Mrocznego Kochasia. Kolejna partia piw od Kentakiego dotarła do mnie pocztą (szacun za pakunek!), wybaczcie więc że nie będzie wspólnego materiału wideo. Piwa za to są chyba najbardziej hardkorowe z możliwych – sour/wild ale czyli siury i dzikusy! No to jedziemy! Siurek 11° Prezencja – cieszące oko opalizujące jasne złoto, ładna drobna i biała piana. I co najważniejsze, jest trwała! Aromat – najpierw średnio intensywny dziki motyw brettów, potem cytrus, a po ponownym napełnieniu szkła pojawia się lekki zapach kwasu mlekowego Smak – cudnie rześki, kwaskowo cytrynowo-cytrusowy z lekko zaznaczonym motywem funky. Goryczka wyczuwalna w posmaku, osadza lekko na języku. Po kolejnym napełnieniu szkła wraz z osadem z butelki pojawia się lekki kwas mlekowy Nasycenie – średniowysokie, idealne Rewelacyjny, złożony smakowo sesyjny sour z dobrze zaznaczoną goryczką. Piłbym w opór! Brown Siur 16° Prezencja – ciemny rubin wzbudza szacunek, choć szkoda że piany zero Aromat – mało intensywny. Jest ciemny owoc i trochę orzecha Smak – przede wszystkim ciemne owoce – czarna porzeczka, jeżyna. Lekka kwaskowość, treściwość średnia. Kojarzy się z kompotem. No dobra, trochę tych słodów brown jest (lekki herbatnik) Nasycenie – co najwyżej średnie, dla mnie zbyt niskie Kompot z jeżyn i porzeczek
-
[Piwo i Cydr] Zaproszenie: Krótki kurs robienia cydru w domu Cydr Machina
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
Warsztaty dla początkujących cydrowników w samym sercu Warszawy! Razem z ekipą Uncle&Nephew przygotowujemy szkolenie dla początkujących cydrowników. Cydr Machina ma rozpędzić cydrową rewolucję w Polsce. W samym centrum Warszawy, w obszernych wnętrzach pubu Beerokracja będziemy opowiadać o tradycjach cydrowniczych, jabłkach, sprzęcie i wszystkich innych rzeczach, których znajomość niezbędna jest do zrobienia cydru w warunkach domowych. […] Wyświetl pełny artykuł -
Wiosna! Już niedługo zaświeci świecić słońce i zrobi się ciepło. Zaczną się pierwsze festiwale, konkursy – wszelkiej maści piwne i cydrowe imprezy. W tym roku postanowiliśmy się porządnie przygotować. Oto kalendarium wydarzeń, na których będzie można nas spotkać. Aktualizacje – na bieżąco. Do zobaczenia na żywo! – 31 marca, Warszawa, Beerokracja. Premiera cydru Japko z […] Wyświetl pełny artykuł
-
w formie wizualnej Dzisiaj dla odmiany trochę inaczej. Praktycznie brak tekstu, ale za to trochę zdjęć z ostatniego kooperacyjnego warzenia Kingpin/Freigeist Bierkultur w Vormannie. Browar cudny, więc jest na co popatrzeć. Wyświetl pełny artykuł
-
[Docent] Bratobójczy pojedynek – Funky Wild Agrest vs Funky Wild Agrest
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
Mieliśmy ofensywę piw kwaśnych, obecnie nadchodzi czas piw dzikich! Granica pomiędzy sour a wild ale jest dość trudna do przeprowadzenia. Generalnie można przyjąć, że w piwach typu wild ale nie mamy dodanych bakterii kwasu mlekowego lactobacillus. Piwa te są albo poddane fermentacji spontanicznej drożdżami i mikrobami znajdującymi się w powietrzu albo fermentowane wyselekcjonowanym szczepem dzikich drożdży brettanomyces. Efekt brettów znany jest każdemu zaawansowanemu miłośnikowi piwa – aromat końskiej derki lub jak ja wolę to określać – zagrody lub stajni. Uwaga dla stylistycznych purystów – kategorię wild ale odnoszę do kategorii 28A w BJCP – Brett Beer. Pierwszy z tego typu piwami eksperymentował Artezan. Był Funky Brett, był Albretcik, był Red Brett. Potem szturm przypuścił SzałPiw swoimi piwami fermentowanymi mieszanką brettów i z dodatkiem wnoszących kwaśność owoców. Wszystko to jednak były piwa dostępne w beczce, o mocno ograniczonym zasięgu. Teraz dzięki piotrkowskiemu Olbrachtowi pojawiły się na rynku dwa piwa określane Funky Wild o ekstrakcie 12,5° Blg i to w wersji butelkowej! Obydwa „dzikusy” są z dodatkiem owoców – jedna wersja z jeżyną, druga z agrestem. Nadzór nad tymi piwami miał sam mistrz domowej produkcji piw belgijskich i piw dzikich czyli Krzysztof ‘josefik’ Juszczak! Dzięki przesyłce z Olbrachta zawierającej dwie różne warki Funky Wild Agrest oraz Funky Wild Jeżyna mogłem sprawdzić jak w praktyce wyszła próba zabutelkowania „dzikusa”. Zatem do degustacji! Funky Wild Agrest data 14.08.2016 Aromat zaskakująco intensywny. Po otwarciu zapach unosi się w odległości pół metra od butelki – mamy zarówno bretty (stajna, zagroda) jak i mocną, lekko słodką owocowość. Z czasem jednak staje się trochę stęchły. Obstawiam obecność maślanu etylu który daje motywy owoców tropikalnych jak i sera, a które były wyczuwalne w zapachu Smak – pierwszy łyk i we znaki daje się ekwilibrystyczne połączenie kwaśności i lekkiej słodyczy. Finisz jednak jest suchy, wytrawny. Gdy piwo zachowuje nasycenie, odczucie słodyczy jest maskowane. Przy wygazowanym piwie czuć słodkawy posmak. Jednak ogólny profil jest kwaskowy Nasycenie początkowo wysokie co bardzo dobrze wpływa na rześkość i pijalność piwa. Jednak po kilku minutach siada i odbija się to niekorzystnie na smaku Funky Wild Agrest data 28.08.2016 Aromat bardziej czysty, mniej intensywny. Leciutki cytrus, lekki brett. Po kilku minutach pojawia się „zjełczały” motyw, który tym razem kojarzy się z kwasem masłowym Smak – wyraziście kwaskowe, charakterystyczny „rustykalny” motyw brettów jak najbardziej obecny, dopełnieniem jest owocowość. Kompleksowy, złożony. Pod koniec wyczuwalny motyw kwasu mlekowego, który nie wiadomo skąd się tu wziął… Nasycenie dobre, piwo się nie wygazowuje tak szybko jak starsza wersja Podsumowując – obydwie wersje w moim odczuciu posiadają wadę tzn. obecność kwasu masłowego, który rozwija się w starszym piwie w maślan etylu. Razem z dzikim motywem brettów daje to niezbyt ciekawy efekt. Poprawić też trzeba nasycenie, które zbyt szybko siada. Natomiast ogólnie kwaskowy profil tego piwa jak najbardziej mi odpowiada W ramach bonusu postanowiłem jeszcze sprawdzić wersję z jeżyną Aromat landrynkowy, w drugim rzucie bretty Smak słodkawy, owocowy Nasycenie średnie Sprawia wrażenie piwa, do którego dodano syrop owocowy. Zdecydowanie bardziej przystępne dla zwykłego odbiorcy niż wersja z agrestem. Niestety nie miałem jeszcze okazji spróbowania wersji beczkowych tych piw. Jeśli mieliście możliwość ich próbować, to dajcie znać czy odczucia z degustacji macie podobne! Wyświetl pełny artykuł -
Belgijski Lindemans to najpopularniejsza w Polsce marka piw spontanicznej fermentacji. Tyle że w ofercie naszych lokali królują piwa dosładzane. Kriek, Framboise czy Faro są przeraźliwie słodkie, jedynie Cassis podpasować może osobie nie tolerującej w piwie słodyczy. Oczywiście jest jeszcze Gueuze czyli kupażowany i refermentowany Lambik. Ja próbowałem go w roku 2013 i wywarł na mnie dobre wrażenie. Gdy jednak pojawia się wiadomość o polaniu z beczki rocznego, czystego Lambika to nie można przepuścić takiej okazji. Dlatego zjawiłem się 16 marca w Kuflach i Kapslach by spróbować tego specjału. Wrażenia? Piwo o lekko opalizującej, bursztynowej barwie zupełnie pozbawione jest piany. W aromacie przewodni motyw dzikich drożdży czyli słynna końska derka lub, jak ja to mówię – zagroda i stajnia. Dodatkowo wyczuwalna słodkawa owocowość. Pierwszy łyk i zaskoczenie wyrazistą kwaśnością. To nie jest lekkie muśnięcie ale naprawdę solidna octowa kwaśność. Wcale się nie dziwię, że takie piwo jest tak rzadko dostępne. To naprawdę wymagający trunek, chyba bardziej przemawiający do miłośników wina. Mi przede wszystkim przeszkadzał kompletny brak wysycenia, przywołujący na myśl wino właśnie. Dlatego pozostanę przy Gueuze, ale doświadczenie z degustacją czystego Lambika jest obowiązkowe dla każdego sourheada! Spotkanie uświetnił swą obecnością współwłaściciel browaru, Dirk Lindemans. Zobaczcie wideo, gdzie opowiada o specyfice produkcji lambików! Wyświetl pełny artykuł
-
[Docent] Podziemna Pracownia Piwa czyli kooperanci na warszawskiej Starówce
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
Kooperacje to najmodniejsza rzecz w tym sezonie. Współpracują wszyscy ze wszystkimi – wielokrany z browarami, browary z kontraktowcami, w końcu browary z browarami Ten ostatni przypadek zasługuje na szczególną uwagę. Zarówno Piwne Podziemie jak i Pracownia Piwa mają własne instalacje. Po co zatem wspólny projekt? Zapewne po to, by pokazać efekt synergii. Bo czy to przypadek, ze siły łączą Browar Roku 2014 i Browar Roku 2015 wg PolskieMinibrowary.pl? Nie sądzę. Co zatem przywieźli ze sobą kooperanci? Na początek, a jakże, dwudziestopięcio-ballingowy RIS, które Piwne Podziemie przedpremierowo zaprezentowało na inauguracji lokalu. Teraz piwo ma już nazwę (Kosiarz Umsyłów), porządne wyleżakowanie i co najważniejsze, dodatek ziaren kakaowca i kawy! Jak smakuje? Zobaczcie wideo nagrane wspólnie z Darkiem z Piwnego Podziemia. A potem już można przystąpić do clue programu czyli kooperacyjnego Juicy Wave – IPA 16,6° z dodatkiem nie tylko owocowego zestu ale i…soku! Piwo zaskakiwało nietypowym, intensywnym ziołowo-cytrusowym aromatem i niesamowitą gęstością. Zdecydowanie do powtórzenia w spokojniejszych okolicznościach Wyświetl pełny artykuł -
Długo kazała Pinta czekać na kolejne sour ale sygnowane literą greckiego alfabetu. Od debiutu Kwasu Delty upłynęło przecież już pół roku! Na szczęście mamy na runku kolejne piwo z tej fantastycznej serii. Co tym razem zaproponowali chłopaki z Pinty? Double India Sour 18° Blg. Brzmi intrygująco. Zapowiadane jako mariaż smaków kwaśnego, słodkiego i gorzkiego z posmakami cytrusów i owoców tropikalnych. Piwo zakwaszone zostało blendem 3 szczepów bakterii Lactobacillus – l. plantarum, l. brevis, l. delbrueckii oraz chmielone (również na zimno) amerykańskimi odmianami chmielu. Jest też tu ekstrakt chmielowy! Jak to wszystko zagrało ze sobą w praktyce? Piwo charakteryzuje się sporą mętnością i umiarkowaną drobną pianą. Wąchamy – jest wyrazisty cytrus dopełniony aromatem bakterii kwasu mlekowego. W porządku. Bierzemy łyk i kompleksowość smaku robi wrażenie. Najpierw słodycz, potem goryczka, w końcu kwaśny posmak. Bardzo cytrusowe w odbiorze, pełne, treściwe ale jednocześnie rewelacyjnie pijalne. Obawiałem się, że przy takim ekstrakcie i tak niskim odfermentowaniu słodkie akcenty będą zbyt wyraźne. Jednak poza pierwszym łykiem słodycz już się nie pojawia. W smaku rządzi cytrynowa rześkość, a w posmaku znajdujemy gorzką skórkę pomarańczy. Rewelacyjne piwo i naprawdę jestem pod wrażeniem umiejętności zrobienia tak lekkiego w odbiorze piwa o ballingu 18°. Na premierze pojawili się Ziemek i Grzesiek i bardzo mnie cieszą ich plany i zapowiedzi. Teraz mogę tylko powiedzieć, że już niedługo będziemy mogli w Warszawie popijać lane piwa Pinty obserwując jednocześnie nurt Wisły Wyświetl pełny artykuł
-
[Docent] Bytów Browar Kaszubski – CHOP IN i Pszeniczne
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
Cieszą reaktywacje browarów. Browar Goch, bo taką nazwę pierwotnie nosił, uruchomiony został w roku 1997. Pierwsze kłopoty spotkały go już 4 lata później, a w roku 2006 nastąpiło ostateczne zakończenie produkcji. Teraz na fali piwnej rewolucji browar został reaktywowany przez m.in. Michała Olszewskiego który odpowiada za inicjatywę kontraktową Olimp. Jednak Bytów Browar Kaszubski, bo taką nazwę obecnie nosi, warzy i swoje marki. Sprawdzamy zatem dwie z nich – CHOP IN (polskie IPA) oraz pszeniczne 10° Blg! Wyświetl pełny artykuł -
Za nami pierwsza bitwa drugiego sezonu. Można powiedzieć, że sukces jest. Limitowana liczba 60 miejsc dla chętnych została wyczerpana na cztery dni przed wydarzeniem. Przestronna Beerokracja okazała się bardzo dobrym miejscem na taką imprezę – obyło się bez tłoku i ścisku. Nowością w obecnym sezonie jest pojedynek trzech piwowarów – rozmowę z nimi i degustację przyniesionych przez nich piw mogliście w zapowiedzi. No dobrze, ale jak ich staż i umiejętności sprawdziły się w stylu, który był wyznaczony na inauguracyjną bitwę? Ja postanowiłem sobie utrudnić i przeprowadziłem ślepy test, aby nie sugerować się nazwiskami. Tutaj podaję już wrażenia przypasowane pod zawodników:Wojtek Trześniowski – bardzo aromatyczne, cytrusowe. Goryczka w pierwszym wrażeniu intensywna, może aż za bardzo jednak z czasem dobrze się układa. Podejrzewam, że to piwo swoje optimum będzie miało za jakieś dwa tygodnie. Marcin Senderski – aromat owoców tropikalnych, goryczka co najwyżej średnio intensywna. Całkiem niezła AIPA, White IPA niekoniecznie. Niestety po pewnym czasie w zapachu wychodzi klej do tapet/ farba emulsyjna. Jasiek Brenner – piwo o zdecydowanie cytrynowym charakterze, łagodne, nawet zbyt łagodne w odbiorze. Goryczka praktycznie niewyczuwalna, mi bardziej podchodziło pod wita. Chciałem jeszcze na spokojnie powtórzyć degustację ale okazało się, że wszystkie piwa zostały zagospodarowane… Ostatecznie zagłosowałem na Wojtka, taki też był werdykt publiczności. Stosunek głosów rozłożył się następująco: Wojtek 34 głosy, Jasiek 29 głosów, Marcin 12 głosów. Ciekawostką jest to, że drugi w kolejności czyli Jasiek będzie miał szansę przejść do kolejnej rundy w ramach rozwiązania lucky looser znanego chociażby z Turnieju Czterech Skoczni Kolejna bitwa już 4 kwietnia w Sketchu, a oceniać będziemy piwa w stylu Black IPA! Wyświetl pełny artykuł
-
Minął rok od otwarcia drugiej Chmielarni w lokalizacji Marszałkowska. Przez ten czas miejsce to wyrobiło sobie opinię najlepiej zaopatrzonego w zagraniczne piwa warszawskiego wielokranu. To niewątpliwie zasługa Kuby Bartoszewicza i Grześka Korcza, piastujących funkcje piwnych menedżerów. No ale mnie przyciągnąć można przede wszystkim ciekawą ofertą z krajowego podwórka. Chłopaki zadbali też i o to. Na urodzinach pojawiły się specjały w rodzaju uwarzonego wspólnie z Birbantem piwa Blame Canada czy też jak F jakFunk czyli Barrel Aged Brett Pale Ale od Artezana. To pierwsze zaskoczyło mnie brakiem jakiejkolwiek słodyczy, której można byłoby się spodziewać po dodatku syropu klonowego. O tym piwie więcej w materiale wideo. W bonusie pijemy też blendowanego RISa od Birbanta. Jednak to F jak Funk od Artezana miał być główną atrakcją wieczoru, głównie przez to, że browar zdołała opuścić homeopatyczna ilość beczek w liczbie dwudziestu. Pamiętacie jeszcze Funky Brett sprzed dwóch lat? Wtedy, w maju 2014 piwo to zdobyło u mnie tytuł Debiutu Miesiąca. Jak wypada porównanie wersji leżakowanej w beczce? Dzikość brettów tak jak i w pierwowzorze jest umiarkowana, nowością jest natomiast solidna wytrawna owocowość. Piwo jest lekkie w odbiorze co wcale nie jest oczywistością przy połączeniu „dzikusów” i drewnianej beczki. Zapewne piwo to dostępne będzie na nadchodzącym festiwalu w Warszawie. A na początek i koniec mieliśmy okazję spróbować kolejnego piwa Maćka Kopczyńskiego z domowego browaru Wieża Cisnień. Tym razem Centennial Single Hop Pale Ale. Wyrazista ziołowość w aromacie i odpowiednia, krótka goryczka. Impreza tak jak rok temu przyciągnęła solidną ekipę ale do końca za barem wytrwałem z tego co kojarzę tylko ja, więc dlatego też i pewne opóźnienie tej relacji. Mam nadzieję, że za rok będzie spokojniej Wyświetl pełny artykuł
-
Raduga nieczęsto organizuje huczne premiery. Pierwsze co mi przychodzi na myśl, gdy myślę o tej kontraktowej inicjatywie, to eleganckie etykiety nawiązujące tematyką do klasyków światowej kinematografii. Zdecydowanie wyróżniają się na półce, a nie ma co ukrywać że Raduga, tak jak większość kontraktowców, bardziej celuje w rynek sklepowy. Tym bardziej byłem ciekaw imprezy na której miały polać się premierowe piwa dużego kalibru – Potiomkin (RIS), Big Sleep (Barley Wine), Night Feaver (Bourbon Imperial Stout) oraz Dementia (Imperial American Wheat). Spróbowanie wszystkich czterech na raz stanowiło pewne wyzwanie. Zobaczcie degustację i rozmowę z Andrzejem Kiryziukiem z Radugi! Wyświetl pełny artykuł
-
[Docent] Warszawskie Bitwy Piwne – zaproszenie na drugi sezon!
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
W ubiegłym roku mieliśmy okazję brać udział w pierwszej cyklicznej imprezie w Warszawie promującej domowych piwowarów i ich wyroby. Warszawskie Bitwy Piwne miały popularną formułę pojedynku pomiędzy dwoma piwowarami prezentującymi swoje piwa w zadanym stylu. Odbywające się w różnych warszawskich lokalach imprezy zdobyły uznanie i teraz wracają w nowej formie! W drugim sezonie będzie aż trzech piwowarów uczestniczących w bitwie! Zaczynamy 16 marca w Beerokracji stylem White IPA, a w szranki staną: ubiegłoroczny półfinalista Wojtek Trześniowski, Marcin Senderski oraz Jasiek Brenner. Zobaczcie zapowiedź i szybką degustację różnych piw od chłopaków! Wyświetl pełny artykuł -
daty kojarzonej przez każdego wielbiciela irlandzkiego Czarnego Złota Czemu akurat ten dzień? Musimy cofnąć się do dziejów Szmaragdowej Wyspy, a konkretnie V wieku naszej ery. I najwcześniejszych dokumentów zapisanych w Irlandii, oczywiście właśnie przez św. Patryka. Wpis komercyjny sponsorowany przez markę Guinness Za świetną książką „Historia Irlandii” pod redakcją Theo W. Moody’ego i F. X. Martina: „Święty Patryk pisał po łacinie i choć styl miał szorstki, surowy i brakowało mu dostojeństwa klasycznego języka, jego pisma dostarczają nam jedynych opisów z czasów nawracania Irlandii na chrześcijaństwo”. Oczywiście nie oznacza to, że był on pierwszym chrześcijaninem na irlandzkiej ziemi. Wprost przeciwnie, było to zresztą skutkiem kontaktów handlowych między romańską Brytanią i Galią. Stanowili tak liczną grupę, że w 431 roku Rzym powołał dla nich biskupa. Sam św. Patryk pochodził zresztą z rzymskiej Brytanii. Tradycyjnie uznaje się rok 432 za początek pracy misyjnej św. Patryka. Z kolei 17 marca 493 roku przyjmowana jest za datę jego śmierci. I dochodzimy tutaj do symboli nierozłącznie związanych z Irlandią, jej kulturą i historią – św. Patryk, kolor zielony, clàrsach oraz oczywiście Guinness. Łączący wszystkie te aspekty w jedno. Guinness jest marką przewijającą się w moim życiu od kiedy tylko mógł. I równie często na blogu. Nie ma sensu powtarzać tego co już znacie z poprzednich tekstów, jeżeli ktoś natomiast nie pamięta lub nie miał jeszcze okazji czytać mojej historii w kontekście tego konkretnie piwa – warto zajrzeć tutaj. Akurat trafiłem ostatnio na arcyciekawą książkę autorstwa Tony’ego Corcorana „Guinness. The Greatest Brewery on Earth – Its History, People and Beer”. Historia spisana przez wieloletniego pracownika, z rodziny pracowników browaru, w kontekście historii Irlandii i przemian społecznych. Dlaczego napisałem z rodziny pracowników? W dzisiejszych czasach i dla naszego pokolenia jest nie do pomyślenia spędzenia 30, 40 czy 50 lat pracy w jednej firmie, w jednym zakładzie. A co dopiero „dziedziczenie” miejsca pracy. Praca dokładnie w tej samej firmie co ojciec, dziadek czy nawet pradziadek. Z lekcji historii pamiętamy powstawanie wielkich zakładów i początki kapitalizmu. Właściciel wiedział, że dobry pracownik to zadowolony pracownik, o którego warto zadbać. I w istocie – dokładnie to credo przyświecało rodzinie Guinnessów od samego początku. Artur Guinness uważał, że talent piwowarski dostał od Boga, w związku z tym cały majątek jaki udało mu się zarobić na warzeniu piwa nie miał prawa służyć gromadzeniu w celu gromadzenia. Miał zmieniać świat na lepszy. Stąd praca w browarze była największym szczęściem jakie mogło spotkać mieszkańca Dublina. Ilość benefitów pracowniczych jaka wiązała się z zatrudnieniem, nawet jak na dzisiejsze czasy, była ogromna a co dopiero w XVII i XVIII wieku. Kto to słyszał, żeby browar nie tylko zatrudniał głównego medyka, który jeździł po świecie i uczył się nowych sposobów walki z chorobami trawiącymi mieszkańców Dublina, ale i od razu za darmo przysyłał lekarza do każdego chorego z rodziny pracownika? A to tylko jedna z wielu, bardzo wielu rzeczy. Warto poczytać, jeżeli interesujecie się historią piwowarstwa. Daje do myślenia. Wracamy do naszych czasów, mamy XXI wiek. Nowe technologie, zmiany, a marka nadal istnieje i to globalnie. Jest coś magicznego w tej szklance kruczoczarnego trunku, zwieńczonego pianą tak gęstą, że można położyć na niej monetę. W czasach pogoni za coraz to nowymi, coraz bardziej odważnymi (czy wręcz często jednowymiarowymi) smakami, Guinness jest piwem do którego zawsze z chęcią wracam. I nie mam absolutnie żadnego problemu, żeby spędzić nad nim cały wieczór. Zwłaszcza w doborowym towarzystwie. Jakie jest to piwo, które niesie ze sobą taki ciężar gatunkowy oraz dobrze ponad dwa wieki historii Irlandii i nowożytnego piwowarstwa? Piana: Dokładnie to czego można spodziewać się po azocie i jego rozpuszczalności w cieczach. Pierwiastku, który stanowi 78% powietrza. I dlatego też widget został opracowany w celu przeniesienia charakterystyki wyszynku piwa z pompy na tereny domowe. Piana jest jednym z dwóch wizualnych wyznaczników Guinnessa, ale o niej będzie jeszcze za chwilę Barwa: Drugi z wyznaczników – piękna, głęboka czerń złamana jednak przy krawędziach na ciemną wiśnię. Klasyka klasyki. Aromat: Piwo, które poznam zawsze i wszędzie. Oczywiście w dzisiejszych czasach część osób uzna, że jest nikły, ale nie jest to prawdą. Delikatna kremowość, wanilia, lekkie estry owocowe i kwiatowe, aromat ciemnej czekolady i palonego jęczmienia. Smak: Dwa słowa – Dry Stout. Wytrawne, o wysyceniu zachęcającym do dłuższego pozostania przy tym konkretnie wyborze na wieczór. W smaku grają akordy ziarnistości, jasnego słodu, wanilii, palonego jęczmienia, ziarna kawy, a sam finisz zwieńczony jest charakterystyczną dla Guinnessa lekko kwaśną końcówką. Wiele razy spotykałem się z wypowiedziami osób siedzących w temacie piw rzemieślniczych, że co jak co, ale owszem – Guinness jest naprawdę w porządku piwem. O czymś to świadczy. Czemu miałem wrócić do piany? Akurat w związku ze zbliżającym się świętem, marka Guinness proponuje konkurs na piwne wąsy. Od dzisiaj przez 14 dni zadaniem dla osób biorących udział w konkursie jest: zrobienie zdjęcia z wąsami uformowanymi z guinnessowej piany, Opublikowanie zdjęcia na Instagramie lub Facebooku, Otagowanie zdjęcia hasztagami: #GUINNESS #SwPATRYK #GuinnessWorkshop #17marca Najbardziej kreatywne, ciekawe i popularne zdjęcie zgarnia wyjazd do Dublina na Warsztaty Guinnessa (10-12 kwietnia) a kolejne 199 zdjęć dostaje czteropak Guinnessa. Rozstrzygnięcie konkursu 28 marca. PS. Tak wygląda człowiek po 8h snu łącznie w dwie doby. Dorosłość! Myślę, że warto Sam w końcu muszę wybrać się do Dublina, bo jest to wręcz skandal, że jeszcze nie byłem. Z kolei Kota poleca widget. Wyświetl pełny artykuł
-
Utarło się przekonanie mówiące o tym, że wszystkie browary działające w Wielkiej Brytanii działają w obskurnych magazynach z lokalizowanych w mało urokliwych miejscach. Jak jest w tym konkretnym przypadku? O tym za chwilę. Zapraszam was na krótką wycieczkę w okolice walijskiego Carmarthen, gdzie tuż przy szosie A48, łączącą południowo-zachodnią część Walii z resztą kraju, działa od niepamiętnych już czasów zajazd, który słynie nie tylko z wyjątkowo smacznej kuchni, ale również z wyśmienitego piwa. Brzmi to wszystko jak mało rzeczywisty sen? Być może, ale w tym konkretnym przypadku to coś więcej niż tylko zlepek wszystkich naszych zachcianek. Wystarczy ujrzeć ten budynek za pierwszym razem a wie się od razu, że odnaleźliśmy właśnie to coś, co skusiło nas do odbycia podróży do tego pięknego kraju. Nie dość, że okolica o silnie rolniczym charakterze oczarowuje nas każdym kroku, to na domiar tego, gospoda, przed którą właśnie stoimy, jest tym, co szukaliśmy w całym hrabstwie Dyfed. Co prawda zdaję sobie sprawę, że zabytkowych zabudowań na tych ziemiach nie brakuje, jednakże w tym konkretnym przypadku to coś więcej niż tylko zabytkowe mury. Nie dość, że budynek a raczej stajnia z XIII wieku, wygląda wręcz pocztówkowo, to na dodatek jest to także żywy symbol wyśmienitej walijskiej kuchni. Zanim jednak rozgościmy się w gościnnych progach tegoż zajazdu, warto po napawać się pięknem wnętrza, które z takim pietyzmem zostało urządzone. Dominują elementy stajenne, które niejako nawiązują do pierwotnego charakteru tego miejsca. Jednakże dochodzą tutaj także detale bez których żadna karczma z Wielkiej Brytanii nie może się obejść. Odnajdziemy tam piękny kominek opalany drewnem, jak również wiele elementów drewnianych, które nie jako nadają dodatkowego uroku temu wnętrzu. Z pewnością głównym motywem tej karczmy jest wyjątkowa kuchnia, która przyciąga każdego dnia rzesze smakoszy z najdalszych zakątków Walii. Prawdę mówiąc nie dziwię się temu zjawisku, wszak wyjątkowych lokali w Walii wbrew pozorom jest na lekarstwo. W karcie dań dominują przede wszystkich potrawy z jagnięciny oraz baraniny, aczkolwiek nie brakuje w menu również ryb pochodzących z łowisk, które otaczają te ziemie od południowego zachodu. Jednakże, czym byłaby dobra kuchnia bez wyśmienitego piwa? No właśnie, czym? Tortem bez przysłowiowej wisienki? Być może! Nie wykluczone, że do tych samych wniosków doszli właściciele gospody „White Hart Inn”, którzy zafundowali w 1999 roku browar. Jak przystało na miejsce, gdzie kultywuje się tradycyjną kuchnię, oferta browaru zbytnio nie odbiega od tego z czego słynie tamtejsze piwowarstwo. Postawiono na tradycyjne gatunki, takie jak: Brown Ale (4,2% alk.), Pale Ale (4,0% alk.), Bitter (4,0% alk.), Stout (4,0% alk.) oraz Golden Ale (4,2% alk.). Jednakże pewnym ustępstwem od tej reguły, był ukłon wobec smakoszy lubujących się w piwach dolnej fermentacji. Tego też tytułu postanowiono, że do oferty będzie dodany jasny (4,5% alk.) oraz ciemny (4,5% alk.) lager. Drobnym mankamentem tego miejsca z perspektywy każdego piwnego podróżnika, jest umiejscowienie instalacji warzelnej w miejscu niedostępnym dla ciekawskich oczu. Szkoda, że tak się stało. Z pewnością umiejscowienie kotłów warzelnych o mocy dwóch hektolitrów w miejscu ogólnodostępnym, dodało by jeszcze większego uroku temu miejscu. Mimo to, miejsce to powinniście obowiązkowo odwiedzić podczas waszego pobytu w tym pięknym kraju. Gorąco was do tego zachęcam! . . . . Nie mogło być inaczej. Wytwarzany tutaj jest także wyborny Cydr. Wyświetl pełny artykuł
-
Luty to najspokojniejszy miesiąc w Polskim Crafcie. Mniejsza ilość dni przekłada się od razu na mniejszą liczbę premier, poza tym to ostatni miesiąc odpoczynku przed startem sezonu. Potem już zaczynają się piwne festiwale, gdzie zawsze jest mnóstwo nowości. W lutym oficjalnie wystartował tylko jeden browar – restauracyjny Stary Maneż z Gdańska-Wrzeszcza, na szczęście miałem okazję wizytować i przedpremierowo próbować piw Browaru Zakładowego z Poniatowej. Za to kontraktowców mocny wysyp – w lutym pojawiło się aż siedem inicjatyw! A do kogo idzie tytuł Debiutu Miesiąca? Artezan – Droga na Ostrołękę Żytnie IPA 15° Blg, 6,5 % alk. Pewnie nie tylko mnie krew zalewa jak takie piwa zdobywają miano najlepszej nowości. Dlaczego? Bo praktycznie było nieuchwytne. Przez warszawskie lokale przemknęło z prędkością zdecydowanie szybszą niż wiślany statek wycieczkowy. A o butelkach to w ogóle nie ma co wspominać. Jednak imponująca intensywność i świeżość aromatu plus fantastyczna pijalność tak wryły mi się w pamięć, że wybrałem to piwo jako najlepsze, mimo że spędziłem przy nim tylko jeden wieczór. Cóż, spieszmy się pić takie piwa, gdyż zbyt szybko odchodzą Ocena piwa tutaj A co ciekawego zasłużyło na wyróżnienie? Same cymesy – z kumkwatem, pieprzem, grejpfrutowym zestem, z drożdżami brettanomyces, w końcu pięćdrupel leżakowany w beczce po czerwonym winie! Bednary/Sketch – Kumkwat Ale Ocena piwa Fabrica RARA (Cieszyński Browar Mieszczański) – Pepper APA Ocena piwa Jan Olbracht Rzemieślniczy – Kord Red Wine BA Ocena piwa Piwne Podziemie – Holy Citrus Ocena piwa Profesja/Jabeerwocky – Basista Ocena piwa Nowe browary: Nowe inicjatywy kontraktowe: Wyświetl pełny artykuł
-
[Docent] Tajemnice Browaru Zakładowego czyli tragiczna historia Poniatowej
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
Uruchomiony na początku 2016 roku Browar Zakładowy w Poniatowej zasługuje na oddzielny wpis dotyczący wyjątkowej lokalizacji. Na tym terenie mieściły się chronologicznie: Zakłady Tele i Radiotechniczne-Filia nr 2, Stalag 359, Poniatowa-Werke GmbH, Zakłady Elektromaszynowe Predom-EDA. Zacznijmy od początku – w roku 1937 w ramach rządowego programu tworzenia Centralnego Okręgu Przemysłowego rozpoczęto budowę zakładów tele i radiotechnicznych, które miały produkować głównie na potrzeby wojska. Powstały pierwsze zabudowania Poniatowej – na przyfabrycznym osiedlu wybudowano 21 jednopiętrowych bloków natomiast dwa kilometry na południe ulokowano trzy hale produkcyjne, magazyn, hotel, budynek administracyjny oraz gospodarczy, kotłownię i wodociąg. Doprowadzono bocznicę kolejki wąskotorowej która połączyła powstającą fabrykę ze szlakiem Nałęczów–Opole Lubelskie. Rozpoczęcie produkcji w 1939 r. zbiegło się z wybuchem wojny. Niemcy początkowo urządzili na terenie zakładów warsztaty naprawcze parku maszynowego. We wrześniu 1941, po wybuchu wojny z ZSRR teren fabryczny ogrodzono podwójnym rzędem drutów kolczastych, postawiono strażnicze wieżyczki i zorganizowano tu stalag 359 dla jeńców sowieckich. Do grudnia przetransportowano ich tu ok. 2o tysięcy. Zakwaterowani byli w trzech nieogrzewanych fabrycznych halach i zmuszani do prac przy wyrębie lasu i rozbudowie obozu. Wskutek morderczej pracy, braku wyżywienia i zabójstw, do wiosny kolejnego roku przetrwał niecały tysiąc. Ludzie ci przeszli na stronę SS i odbyli przeszkolenie na obozowych strażników w obozie treningowym SS w Trawnikach. Obóz jeniecki został zlikwidowany. Na terenie fabrycznym ok. 20 tysięcy jeńców pochowano w 32 masowych grobach. Jesienią 1942 r. fabryka została przekazana pod zarząd SS. Na terenie Generalnego Gubernatorstwa trwała wtedy Akcja Reinhard czyli zorganizowana akcja deportacji i zagłady Żydów oraz grabieży ich mienia. W Poniatowej postanowiono zorganizować obóz pracy. Pierwszy transport wyselekcjonowanych ok. 1500 Żydów z getta w Opolu Lubelskim trafił do obozu w październiku 1942 r. Wśród nich byli Żydzi deportowani wcześniej z terenów Austrii i Słowacji. Stanowili oni później obozową elitę zakwaterowaną we względnie dobrych warunkach na terenie przyfabrycznego osiedla. Od lutego 1943 w związku z przeniesieniem zakładów krawieckich niemieckiego przedsiębiorcy Waltera Többensa, a później z ostateczną likwidacją warszawskiego getta, do Poniatowej przetransportowano z Warszawy ok. 15 tys. Żydów. Większość umieszczono w 30 drewnianych barakach postawionych obok hal fabrycznych, choć kilka tysięcy z nich kwaterowało w hali, gdzie panowały najgorsze warunki. 10 tysięcy więźniów Poniatowej wykorzystywanych było do pracy w zakładach tekstylnych Többensa pracujących dla potrzeb niemieckiej armii, sortowano tu i przerabiano mienie pomordowanych Żydów. Reszta pracowała przy utrzymaniu i rozbudowie obozu, a także poza jego terenem. Gottlieb Hering z prawejKomendantem obozu w Poniatowej był Gottlieb Hering, pełniący wcześniej funkcję komendanta obozu zagłady SS-Sonderkommando Belzec gdzie zagazowano pół miliona Żydów, głównie z dystryktów lubelskiego, galicyjskiego i krakowskiego. Po buncie żydowskich więźniów w innym obozie zagłady SS-Sonderkommando Sobibor, podczas którego zabito 12 członków obozowej załogi a 350 żydowskich więźniów zbiegło, Himmler zadecydował o likwidacji wszystkich Żydów znajdujących się w obozach SS na terenie Generalnego Gubernatorstwa. Aktion Erntefest (Dożynki) miało miejsce 4 listopada 1943. W trwających cały dzień masowych egzekucjach rozstrzelano wszystkich (ok. 14 tysięcy) Żydów przebywających w obozie w Poniatowej. W jednym z baraków nastąpił bunt więźniów, barak został podpalony przez SS, a znajdujący się tam więźniowie zostali spaleni żywcem. Początkowo 200 więźniów zostawiono przy życiu aby przeprowadzić spalenie ciał, jednak wskutek odmowy ich również rozstrzelano. Do zatarcia śladów sprowadzono 120 Żydów z lubelskiego Majdanka, którzy przez kolejne tygodnie spalali tysiące zwłok na rusztach stosów paleniskowych zbudowanych z szyn kolejowych. Pamiątkowy obelisk w miejscu rowów egzekucyjnych postawiono w Poniatowej dopiero w roku 2008. Po wycofaniu się Niemców w połowie 1944, na terenie fabrycznym do wiosny kolejnego roku stacjonowały jednostki Armii Czerwonej. W 1949 ogłoszono odbudowę i rozbudowę fabryki noszącej nazwę Zakłady Wytwórcze Sprzętu Instalacyjnego, później przemianowane na Zakłady Elektromaszynowe Predom-EDA. Zajmowały się one produkcją sprzętu AGD (np. pralki i sokowirówki) ale prowadzono tu też produkcję zbrojeniową w zakresie broni lekkiej (naboje, pociski, pistolety, karabiny maszynowe oraz granaty). Śladem działalności zbrojeniowej jest przyległa do budynku wykorzystywanego obecnie przez Browar Zakładowy strzelnica. W zakładach EDA pracowało ok. 5 tys. osób, przy czym sama Poniatowa to ok. 10 tys. mieszkańców. Zakłady ogłosiły upadłość na początku lat 90-tych XX w. W budynku przyszłego Browaru Zakładowego działał później zakład poligraficzny. Źródła i więcej informacji na temat lat 1941-43: http://www.majdanek.eu/images/media/RGicewicz-oboz-w-poniatowej.pdf http://www.deathcamps.org/occupation/poniatowa.html Mapa obozu (po kliknięciu na ikonę aparatu otwierają się zdjęcia) – http://www.deathcamps.org/occupation/enlarged_pic.htm# Zapraszam również do odwiedzenia strony, na której zamieszczona jest m.in. elektroniczna wersja mojej książki z roku 2002: Nazistowskie obozy zagłady. Opis i próba analizy zjawiska Wyświetl pełny artykuł -
[Docent] Beerokracja czyli craft w samym centrum miasta
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
Gdy usłyszałem, że najnowszy warszawski wielokran ma powstać w podziemiach pawilonu Cepelii to się zdziwiłem. Mówiło się bowiem ostatnio o wyburzeniu oszpeconego bilbordami modernistycznego budynku i postawieniu na jego miejscu kolejnego wieżowca. Ale wiadomo jak to w warszawskim śródmieściu jest – zanim dojdzie do ustalenia planu i uporządkowania kwestii własnościowych to mogą minąć dziesiątki lat. Także Beerokracja będzie zapewne działać bez przeszkód jeszcze trochę czasu. Bardziej umiejscowionego w sercu miasta lokalu na tę chwilę nie ma. Po zejściu do podziemi budynku oczom ukazuje się wielka przestrzeń z betonowymi filarami podtrzymującymi strop, kolorowymi sofami, małą sceną i szerokim barem. Tak jest, koncepcja na lokal to połączenie wielokranu z miejscem gdzie odbywają się przeróżne koncerty. Ok, warto się wyróżniać. Kranów jest 12 ale pojemności tylko 500 oraz 300 ml. Na szczęście obsługa to mili młodzi ludzie spełniający niestandardowe życzenia co do sposobów nalewania piwa W kwestiach osobowych – współwłaścicielem jest Sławek znany z Chmielarni, która ma już w Wawie trzy swoje punkty. Natomiast sprawy piwnych atrakcji i aprowizacji stara się ogarnąć znany i może nawet lubiany Artur Napiórkowski z Multitap Crawl. Pytanie podstawowe brzmi – warto tu wpaść? Ja lubię tu przychodzić zaraz po otwarciu, kiedy jest jeszcze pustawo i można wybierać miejsce między barem a sofą. Z głośników dochodzą wtedy rzadko spotykane w Wawie dźwięki sprzed przeszło dwudziestu lat w postaci Faith No More, Alice in Chains czy Tool. Zresztą najlepiej sami zajrzyjcie i sprawdźcie, czy odpowiada Wam klimat Beerokracji. P.S. Niedawno okazało się, że już wkrótce będą wyburzać, jednak nie Cepelię ale znajdującą się po drugiej stronie ronda słynną Rotundę. Niezbadane są wyroki włodarzy miasta Warszawa, Marszałkowska 99/101 http://beerokracja.pl Wyświetl pełny artykuł -
[Piwny turysta] Weesensteiner Schlossbrau z Weesenstein
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
Kontynuując napoczęty kilka dni temu wątek o browarach, które mogą poszczycić się fascynującym życiorysem, nie wypadałoby nie wspomnieć tutaj o jeszcze jednym zakładzie piwowarskim. O jakim? O tym poniżej. Zapraszam was dzisiaj do wioski Weesenstein, położonej nieopodal Drezna. Wydawać mogło, że jest to kolejna osada ludzka, która ze względu na swoje położenie wobec wielkiej metropolii, niczym szczególnym się nie wyróżni. Okazuje się, że tak w cale nie jest. Nie dość, że miejscowość ta może poszczycić się zapierającymi dech w piersi pejzażami złożonymi z pięknych pagórków, pełnego uroku gęstego lasu oraz malowniczych pól, to na dodatek wzbogacona jest o wspaniały XIV wieczny zamek, który niczym dobry patron wsi góruje na skalnym wzniesieniu. Mało tego, spacerując już po zamkowym wzgórzu jeszcze dobitniej można odczuć jakie jest to wyjątkowe miejsce. Pomijając już aspekt panoramy jaka roztacza się z tegoż wzgórza, warto choć przez chwilę nacieszyć się widokiem na przyzamkowy ogród, który z takim pietyzmem jest pielęgnowany każdego dnia. Jednakże zachwycające otoczenie oraz pełen wdzięku zamek z pewnością nie był tym impulsem, który sprawił, że pojawiliśmy się w Schloss Weesenstein. Jak łatwo się domyśleć, magnesem który sprawił, że wybraliśmy się do tego cudownego miejsca, był browar restauracyjny o nazwie Weesensteiner Schlossbrau, działający w zamkowych lochach Schloss Weesenstein. Mimo, że browar ten został założony w połowie 1999 roku, w jednej z zamkowych piwnic, jest uważany za godnego kontynuatora tradycji piwowarskich, które były tutaj praktykowane od kilkuset lat. Z początku wydawało mi się, że jest to kolejna historia, która została nieco zmodyfikowana na potrzeby licznie przybywających tutaj turystów. Z czasem jednak okazało się jednak, że to ja jestem w dużym błędzie. Otóż właśnie w tym oto zamku, funkcjonowała manufaktura piwowarska, która działała na przestrzeni XVI-XIX wieku. Niestety pamiątki po tamtym browarze nie przetrwały do naszych czasów, ale duch minionej epoki przetrwał po dziś dzień. Sporym dla mnie mankamentem obecnej inwestycji jest brak otwartych kadzi fermentacyjnych, czy też chociażby brak głębokich piwnic leżakowych wydrążonych w skale. Z drugiej zaś strony zdaję sobie sprawy na pewne uwarunkowania w jakich przyszło działać obecnemu browarowi. Na pocieszenie zasługuje fakt, że główna sala gospody jest urządzona tak jak przystało na karczmę sprzed kilku wieków. Dodatkowo w tejże sali umiejscowiona jest pełna uroku dwunaczyniowa warzelnia o jednorazowej mocy trzech hektolitrów. Wszyscy którzy liczyli na dość urozmaicony piwny repertuar, będą z pewnością srogo zawiedzeni. Browar na co dzień warzy wyłącznie Zwickla (12,6blg). Dodatkowo, aczkolwiek tylko incydentalnie, produkowane jest tutaj piwo Marzen oraz piwo Bock. Czy mimo tak mało rozbudowanej piwnej oferty warto wybrać się do Weesenstein? Zdecydowanie tak! Nie dość, że widoki z przybrowarnianego tarasu są zachwycające, to Zwickl jaki udało mi się tam skosztować, okazał się jednym z najlepszych w całej południowo-wschodniej Saksonii. Z pewnością nie będziecie zawiedzeni wizytą w tymże miejscu! . . . . . Wyświetl pełny artykuł -
tylko dlaczego aż tego kalibru? Jak można było się spodziewać, polski rynek piwa rzemieślniczego jest na skraju względnego nasycenia. Ilość piw wprowadzanych na rynek już dawno przekroczyła wartość, która jeszcze pozwalała każdemu bezproblemowo zapoznać się chociaż z większością nowości. Co z kolei sprawia, że browary zaczynają poszukiwać sposobów na wyróżnienie swojego produktu wśród innych. Pomysły są różne: przez coraz liczniejsze kooperacje, wyszukiwanie historycznych stylów piwa, aktywność w social media, aż do szokowania, mającego przełożyć się w praktyce na „kliknięcia”. Coraz częściej odnoszę wrażenie, że gdzieś zgubiła się ta początkowo lansowana i mocno akcentowana otoczka produktu pozycjonowanego znacznie wyżej i szlachetniej od ogólnodostępnych piw. Problematyczne staje się też pewne oderwanie od istoty samego produktu – jest to alkohol. I może właśnie to jest ten moment w którym nie należy pędzić przed siebie radośnie niczym szczeniak, tylko przystanąć i zastanowić się nad tym co się właściwie robi. Lub promuje. Doskonale wiecie jak bardzo pilnuję, by nie pisać nic na temat innych browarów rzemieślniczych, mimo że wielokrotnie palce aż świerzbią. Nie są mi potrzebne żadne zarzuty o stronniczość czy wręcz sekowanie konkurencji. Stąd też nie będę pisał wprost o jaki browar chodzi, nie ma też co reklamować poprzez tekst o złych praktykach. Nie chodzi mi też w żadnej mierze o lincz. Stowarzyszenia browarów rzemieślniczych raczej jeszcze długo się nie doczekamy, o ile w ogóle, natomiast na tematy drażliwe też trzeba rozmawiać a nie udawać, że ich nie ma. Oczywiście część osób od razu zarzuci mi, że nie rozumiem żarciku i w ogóle o co robić problem. Tylko niestety jest to problem, w dodatku łamiący obowiązujące nas prawo. Ale po kolei. Jeden z browarów rzemieślniczych, w ramach konwencji warzenia piw z celeb- i cewebrytami, postanowił wykorzystać wizerunek i postać Wiesława Wszywki. Kim jest Wiesław Wszywka? W zasadzie, jeżeli nie kojarzycie, to wszystko co powinniście wiedzieć na potrzeby tego wpisu znajdziecie w wywiadzie z NaffNaffem, swoistym „twórcą” Wiesława – link. Przy okazji jakoś nie widziałem nigdzie zwrócenia uwagi na wybrany „pseudonim artystyczny”. Nie wiem, może to kwestia młodszych pokoleń. Jak nie wiecie to sprawdźcie co to jest „wszywka alkoholowa”/bycie zaszytym. Nie zamierzam tutaj umoralniać nikogo, każdy ma swoją własną wrażliwość społeczną. Jednak dla mnie wykorzystywanie osoby, której życiowe tory potoczyły się w ten a nie inny sposób, do reklamy alkoholu jest co najmniej wątpliwe etycznie. A już w przypadku browaru określającego się jako rzemieślniczy wręcz niezrozumiałe. Jak ma się to połączyć z wyższą jakością, przemyślaną od A do Z recepturą, rzemiosłem? Wiecie dlaczego, jak na razie, piwa nie obowiązują podobne komunikaty co na paczkach papierosów? Z prostego powodu – w momencie w którym pojawiła się taka możliwość, polska branża piwna (w postaci Browarów Polskich) wprowadziła oddolnie odpowiednie oznaczenia na swoich produktach. Do wglądu tutaj. I temat uznano za wyczerpany. Teraz takie pytanie – ile browarów rzemieślniczych posiada takie oznaczenia na swoich etykietach? Chyba żaden, właśnie dlatego że koncerny załatwiły sprawę. Tylko biorąc pod uwagę ciągłą aktywność PARPA sytuacja może się dość szybko i drastycznie zmienić. I skończy się wtedy śmieszkowanie. Niestety to nie jest tylko wypadek przy pracy i postawienie na złego konia. Kolejny wpis na FP browaru w ramach przyszłej premiery zachęca – „Dla największego pijaka/pijaczki mamy przewidziane nagrody”. Wydaje mi się, że w przypadku każdej firmy zajmującej się alkoholem Ustawa o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi powinna być wykuta na blachę. Artykuł 13¹ Ustęp 1 Punkt 5 odnosi się wprost do tej sytuacji. Przy okazji jest to absolutnie sprzeczne z tym o co wszyscy walczymy – promowaniem kultury piwnej, świadomego spożycia alkoholu, generalnie trzymania klasy. Po co pozycjonować tak wysoko piwa rzemieślnicze, jeżeli (nawet jeżeli to jest żart) zachęca się do ich chlania? Co więcej, istnieje w Polsce Rada Reklamy, a w związku z tym Komisja Etyki Reklamy. I ta rada opracowała dokument zwący się Kodeksem Etyki Reklamy. Wyobraźcie sobie, że cały Załącznik I dotyczy standardów reklamy piwa. Nie powinno to dziwić, biorąc pod uwagę wolumen. Co takiego możemy znaleźć w załączniku? Artykuł 4 Reklama piwa nie może zachęcać do zachowań agresywnych lub innego rodzaju zachowań antyspołecznych. (cały Rozdział 2 Ustawy poświęcony jest alkoholizmowi). Artykuł 8 Reklama piwa nie może: przedstawiać ani zachęcać do nieodpowiedzialnego lub nadmiernego spożywania piwa, przedstawiać osób w stanie nietrzeźwości, ani w jakikolwiek sposób sugerować, że stan nietrzeźwości jest stanem akceptowanym społecznie, zachęcać konsumentów do preferowania określonego napoju ze względu na możliwość osiągnięcia stanu nietrzeźwości, sugerować, że spożywanie piwa o niższej zawartości alkoholu nie prowadzi do nadużywania alkoholu, przedstawiać w negatywnym świetle sytuacji odmowy spożywania alkoholu lub jego spożywania w ilościach umiarkowanych. I teraz pojawia się zagwozdka: czy reklamowanie nowego piwa „we współpracy” (mniejszej lub większej) z, owszem bardzo sympatycznym ale jednak, człowiekiem mającym ewidentny problem alkoholowy (o czym wspomina jego menadżer) oraz nie do końca ogarniającym co się wokół niego dzieje jest etyczne? Mnie osobiście kłóci się to z tak pieczołowicie wypracowanym podejściem do piwa rzemieślniczego. I stoi w absolutnej kontrze do jakiejkolwiek kultury piwnej. Jest to również proszenie się by PARPA spadła na nas wszystkich jak tona cegieł. Zostawiam to każdemu do własnych przemyśleń. Wyświetl pełny artykuł
-
Wyobraźcie sobie. Wytworny lokal, który może nie tylko poszczycić się znakomitym serwisem, ale także fascynującą historią, nawiązującą do najlepszych gastronomicznych tradycji. Znacie takie lokale? No właśnie, nie wiele uchowało się ich w naszym kraju. Widawa, Nowy Browar Szczecin… Coś jeszcze? Śmiem niestety w to wątpić. Dla tych, co mają podobne przemyślenia warto, aby wybrali się na przejażdżkę do naszych zachodnich sąsiadów. O dziwo w tymże kraju uchowało się wiele lokali, które nie dość, że mogą poszczycić się długoletnią, fascynującą historią, ale także ofertą, która po dziś dzień śni mi się po nocach. Jednym z takich lokali jest browar Watzke, znajdujący się na obrzeżach historycznego śródmieścia Drezna. Funkcjonuje on w przepięknie odrestaurowanym XIX wiecznym gmachu, który został wybudowany wyłącznie na potrzeby uroczystych bali, które w tamtym okresie czasu z taką lubością organizowano. Mimo, że czar tamtego okresu minął już bezpowrotnie, pierwotny charakter tego miejsca pozostał niemieniony. Wieczorki tematyczne, tańce, rauty, przyjęcia, co niedzielne obiady…to nadal codzienność tego gmachu. Na domiar tego, do tej intrygującej oferty dołączono w 1996 roku wyjątkowy browar, który nie tylko sławi to miejsce, ale również skutecznie udowadnia, że piwo wydaniu niemieckim nie może być nudne. Już samo przekroczenie progu może spowodować u gości tegoż lokalu nie małą ekscytację. Z jednej strony pieczołowicie odresturowany hol z pięknymi zabytkowymi schodami prowadzącymi na piętro, gdzie na co dzień funkcjonuje sala balowa. Z drugiej zaś strony piękne półkoliste sklepienia holu zwieńczone historycznymi detalami. Na domiar tego, sala w której mieści się dwunaczyniowa warzelnia została urządzona tak, aby gość tegoż lokalu bez trudu mógł wczuć się w klimat przedwojennego Drezna. Gdy do tego dodamy wspaniałe aromaty wydobywające się z tamtejszej kuchni i zapach gotowanej brzeczki z pewnością poczujemy się jak w niebie. Pomijając już wyjątkową ofertę tamtejszej kuchnię, nie sposób przejść obojętnie koło menu przygotowanego przez tamtejszego piwowara. Co miesięczna rotacja pozwala w pełni rozwinąć skrzydła mistrzowi piwowarstwa a jednocześnie nie pozwala na piwną nudę w tymże gmachu. No bo jak można się nudzić przy ofercie, która wygląda mniej więcej tak: Pils (12,8blg), Vollbier (13,5blg), Bock, Schwarzbier (12,7blg), Rauchbier (12,8blg), Hefe-Weizen (12,5blg), Marzen, Doppelbock, Drei-Korn Bier. Eh, rozmarzyłem się. Mając na względzie bliskość Drezna do naszych granic, warto pamiętać ten adres, planując wyjazd to tego fascynującego miasta. Z pewnością się nie zawiedziecie. . . . Pils oraz Vollbier Wyświetl pełny artykuł
-
Lubelski U Fotografa to wśród miejscowych piwnych maniaków lokal już kultowy. Jego właścicielem jest Bartek Czarnomski. I nie zdecydował się na modny ostatnio trend serwowania piw uwarzonych wspólnie z innymi browarami, tylko od razu poszedł na całość. W 2014 r. kupił od rozbudowującej się Pracowni Piwa całe wyposażenie, które później wstawił do wyremontowanego budynku dawnych zakładów EDA-Predom w Poniatowej. Do swej załogi Bartek zaprosił dwóch utalentowanych piwowarów domowych – Jarka Ośkę (Czarna Ospa Brouwerij) i Michała Patera (Goat Skull Brewery). Brzmi jak recepta na sukces. Ale to nie wszystko – z browarem współpracuje Paweł Piłat, którego plantacja chmielu w Karczmiskach oddalona jest jakiś kwadrans drogi samochodem. Szczerze mówiąc to nie wyobrażam sobie, by browar zlokalizowany tak blisko gminy Wilków czyli polskiego zagłębia chmielu nie korzystał z tutejszych plonów. A przecież na plantacji Pawła oprócz znanej Iungi czy Oktawii, znajdują się też takie chmielowe cymesy jak polska odmiana Cascade’a czy kolejna sprowadzona z USA, która na razie jest tajemnicą. O całej lokalizacji i niełatwej historii tego miejsca opowiem na pewno w kolejnym wpisie. Podczas mojej wizyty w oczy rzucał się niebywały kontrast między odremontowanym w imponującym tempie fragmentem zakładowego budynku a resztą, jakby żywcem przeniesioną z postapokaliptycznych wizji. W trakcie jednodniowej wizyty nie zdołałem zobaczyć wszystkich interesujących mnie miejsc w Poniatowej i nie ulega wątpliwości że usytuowanie Browaru Zakładowego jest unikalne nie tylko w skali kraju. O samym browarze, jego genezie i dalszych planach możecie posłuchać w materiałach nakręconych wspólnie z Bartkiem Czarnomskim i Pawłem Piłatem. A o piwach rozmawiam oczywiście z piwowarami w scenerii naprawdę wyjątkowej. Uwaga dla czytelników z Sanepidu – nie odbywa się tam żadna produkcja poza filmową Browar Zakładowy, Poniatowa, Przemysłowa 43 http://browarzakladowy.pl Materiały wideo: Wyświetl pełny artykuł
-
Lubelski U Fotografa to wśród miejscowych piwnych maniaków lokal już kultowy. Jego właścicielem jest Bartek Czarnomski. I nie zdecydował się na modny ostatnio trend serwowania piw uwarzonych wspólnie z innymi browarami, tylko od razu poszedł na całość. W 2014 r. kupił od rozbudowującej się Pracowni Piwa całe wyposażenie, które później wstawił do wyremontowanego budynku dawnych zakładów EDA-Predom w Poniatowej. Do swej załogi Bartek zaprosił dwóch utalentowanych piwowarów domowych – Jarka Ośkę (Czarna Ospa Brouwerij) i Michała Patera (Goat Skull Brewery). Brzmi jak recepta na sukces. Ale to nie wszystko – z browarem współpracuje Paweł Piłat, którego plantacja chmielu w Karczmiskach oddalona jest jakiś kwadrans drogi samochodem. Szczerze mówiąc to nie wyobrażam sobie, by browar zlokalizowany tak blisko gminy Wilków czyli polskiego zagłębia chmielu nie korzystał z tutejszych plonów. A przecież na plantacji Pawła oprócz znanej Iungi czy Oktawii, znajdują się też takie chmielowe cymesy jak polska odmiana Cascade’a czy kolejna sprowadzona z USA, która na razie jest tajemnicą. O całej lokalizacji i niełatwej historii tego miejsca opowiem na pewno w kolejnym wpisie. Podczas mojej wizyty w oczy rzucał się niebywały kontrast między odremontowanym w imponującym tempie fragmentem zakładowego budynku a resztą, jakby żywcem przeniesioną z postapokaliptycznych wizji. W trakcie jednodniowej wizyty nie zdołałem zobaczyć wszystkich interesujących mnie miejsc w Poniatowej i nie ulega wątpliwości że usytuowanie Browaru Zakładowego jest unikalne nie tylko w skali kraju. O samym browarze, jego genezie i dalszych planach możecie posłuchać w materiałach nakręconych wspólnie z Bartkiem Czarnomskim i Pawłem Piłatem. A o piwach rozmawiam oczywiście z piwowarami w scenerii naprawdę wyjątkowej. Uwaga dla czytelników z Sanepidu – nie odbywa się tam żadna produkcja poza filmową Browar Zakładowy, Poniatowa, Przemysłowa 43 http://browarzakladowy.pl Materiały wideo: Wyświetl pełny artykuł