Sytuacja została opanowana. Niestety nie do końca wiem co było przyczyną.
Najpierw pozamieniałem przewody piwne i gazowe między kegami, bez skutku.
Upuściłem ciśnienie z obu kegów i sprawdziłem, czy odpowiednie złączki są prawidłowo podłączone. Było ok, gaz - gaz, piwo - piwo.
Następnie sprawdziłem drożność przewodów i złączek oraz czy nie uszkodziłem szybkozłączki piwnej. Wszystko wydawało się być w porządku.
Trochę desperacja mnie ogarnęła. Jako, że jedno z piw to pszenica, po raz kolejny upuściłem gaz i zabrałem się za wymuszone gazowanie metodą bnp, czyli turlałem kega. Po pierwszym zabiegu w wężu piwnym pojawiło się piwo. Minimalnie, powiedzmy, że 2cm przewodu za złączką było wypełnione piwem, więc czynność powtórzyłem. Właściwie bez efektu.
Później już cudowałem na wszelkie sposoby zamieniając przewody w kegach nawzajem. Upuszczałem gaz i wbijałem ponownie. Podłączyłem przewody, wstawiłem piwo do kegeratora i już tak od niechcenia kończąc tę nierówną walkę chwyciłem za kran i....poleciało piwo. szok, cud. Dlaczego poleciało, a wcześniej lecieć nie chciało? nie mam pojęcia.
Gorzej, że leci w zasadzie sama piana i to szalonym strumieniem nawet przy skręconym kompensatorze.
I tutaj prosiłbym o pomoc. Czy po sekwencji bliżej, lub dalej nieokreslonych działań uda się w jakiś sposób spowodować, żeby w sobotę z kranu poleciało piwo, a nie wściekła piana z domieszką piwa?