-
Postów
2 172 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
11
Typ zawartości
Nowości
Receptury medalowe
Profile
Forum
Galeria
Pliki
Blogi
Wydarzenia
Sklep
Collections
Giełda
Mapa piwowarów
Treść opublikowana przez Bogi
-
Purl po miesiącu jest dość ziołowy w zapachu, głęboki, lekko korzenny, ale w smaku początek jest gorzkawy, a finisz dość gorzki, bardzo wyczuwalna pontyjska i goryczka; o samym stylu można powiedzieć ciekawostka i ewidentnie piwo lecznicze, na kaca, te klimaty. Dam mu jeszcze czas, ale jednak alpejskie to, to nie jest. Choć też fakt, inne przeznaczenie Purl miał.
-
To tak w kierunku belgijskim, ale nie Belgia jednak.
-
A jaka to cena?
-
Trujące składniki w piwach angielskich w XVIII-XIX wieku
Bogi odpowiedział(a) na Bogi temat w Artykuły i opracowania
Alkohol jeszcze tak mocny nie był znany, więc ta kwestia rozgrywała się/rozkładała się na dłużej. Gros tego, co było oferowane czy w Londynie czy w Paryżu to była trucizna, która zabija powoli. Zgodnie z ustawą Izby Gmin kara za użycie tych składników wahała się między 200-500 funtów każdorazowo. -
I to pytanie jest jak najbardziej na miejscu, bo trwa spór czy zdrowe jest wino, czy zdrowsze są same winogrona, a właściwie ich skórka czy (bo to się też pojawiało) różne tabletki, ekstrakty itp suplementy diety. Odpowiedź jest bardzo szokująca, bo choć rzeczywiście ten polifenol jest i w winogronach (ale jak pisałem, tylko w skórce, więc juz rodzi się pytanie ile trzeba zjeść, żeby było dobrze) i w winie, zwłaszcza czerwonym, to istnieje jeden jedyny szczep, gdzie jest go najwięcej i chcąc zapewnić sobie jego wpływ to należy wybierać szczep gruziński Saperavi, gdzie wg uczonych z Uniwersytetu w Mediolanie zawartość resweratrolu dochodzi do 6500 mg/l (dla przykładu w bordeaux to 3-30mg/l).
-
Trujące składniki w piwach angielskich w XVIII-XIX wieku
Bogi odpowiedział(a) na Bogi temat w Artykuły i opracowania
Tak, ze względu na smak gorzki miały pogłębiać goryczkę, oraz ze względu na działanie, miały zwielokrotniać stopień upojenia. Piło się gładko, ale schodziło szybko niemniej jednak nie na tyle szybko by były straty w zyskach; poza tym pito też inne trunki, więc odpowiednio przygotowany gin, wina, które nie tyle beczki, co deski na oczy nie widziały, to się wszystko kumulowało. Jeśli Londyńczyk zbudził się na kacu, to też oferta była bardzo zacna, był Purl-który choć początkowo był piwem ziołowym i rzeczywiście niwelantem kaca, stał się trunkiem, w którym moczono jakieś zioła (co, się dało dostać), był obficie podlany oszukanym gin'em i dodatkowo podgrzany. Efekt murowany, bo kac owszem mijał, zwłaszcza że nowa faza już trwała. -
Chyba jeszcze w Rzeczypospolitej jak myślę.
-
Za krótko i skok temperatury. Octan etylu powstaje kiedy nastąpił błąd-niekoniecznie przewidywalny, ale na samym początku. Nie jest powiedziane, że wyjdzie od razu, z tego co pamiętam, pierwszy się pcha propanol i furfural, gdzieś po drodze przemyka metanol, ale jest go za mało, choć wbrew pozorom, jest do wykrycia. Octan etylu czyli aromaty butaprenu, kleju szkolnego, perfum z bazaru są dość specyficzne.
-
Alkohol jest na drugim miejscu, pierwszy nadal jest resweratrol, choć więcej go w winie czerwonym niż białym, ale się stara, żeby być-wina, w których jest go bardzo dużo mają w sobie to coś, czego inne nie mają, i mogą być bezalkoholowe (9%-11%), ale on tam jest i działa. Dawka zdrowotna to pół butelki wina dla mężczyzny, 1/3 dla kobiety; niemniej jednak to się zmienia cały czas i też zależy jak wygląda spożycie danego trunku w państwie.
-
Przełoży się. Celuj w octan etylu, furfural, i jakieś resztki butanolu. Jest podejrzenie cykloheksanolu, ale bardzo nikłe. Czy to są smaczki niepożądane, to już należy samemu stwierdzić.
-
A po dwóch przyjdzie kolejnych 30, witamy serdecznie kolegę!
-
Nie mieszajmy związku socjalistycznych republik europejskich do kwestii zdrowotnych-raczej się na tym nie znają. Dawka zdrowotna jest podyktowana przez nasz własny organizm i dla każdego będzie inna. Piwo jest bardzo zdrowe, zdrowsze od niego jest wino, bo zawiera więcej składników regulujących pracę tego i owego, natomiast sam alkohol też jest zdrowy, ale w odpowiedniej ilości i rodzaju. Jak mawia stare przysłowie rosyjskie (broń Boże radzieckie)-pij, lecz znaj miarę.
-
Poprawna wymowa niektórych określeń w piwowarstwie
Bogi odpowiedział(a) na scooby_brew temat w Piaskownica piwowarska
Dla mnie sowę i sezą. Mogą być rozbieżności jeśli chce się te słowa wymawiać po angielsku, tak samo jak poprawnie po francusku jest sząpań, a po angielsku szampein. -
Trujące składniki w piwach angielskich w XVIII-XIX wieku
Bogi opublikował(a) temat w Artykuły i opracowania
"The Art of Brewing" z 1829 roku, wydana w Londynie poświęca im cały jeden rozdział. Ja postaram się pokrótce omówić te najważniejsze i przypomnieć, że choć są one uwarunkowane historycznie, piwowar czy właściciel pub'u używał ich tylko dla zysku i na szkodę zdrowia, a nawet życia klienta. Diabelską listę otwiera Menispermum cocculus zwana też Cocculus indica, która przyjmuje różne nazwy, ale w Polsce była znana pod wielce mówiącą "Rybia trutka". Sprowadza się ją ze Wschodnich Indii w ilościach tak wielkich, że nikomu nie przyjdzie na myśl zapytać się jakie jest jej przeznaczenie. A warto wiedzieć, że jest to silny narkotyk, a w samych Indiach wystarczy wsypać parę jagód do wody, a ryby same wskoczą nam w sieci, bo tak szybko zostaną odurzone. Komisja przy Izbie Gmin potwierdziła, że używanie tej przyprawy zaczęło się już w 1818 roku. Była ona dodawana głównie do porterów i Hock'a. W browarnictwa przeważnie stosuje się 4 funty na 20 beczek. Ignatia amara, kolejna indyjska roślina, zwana drzewem Św. Ignacego dla zmylenia tropu, jest w prostej linii pochodną strychniny i choć wygląda niepozornie, jest niesamowicie gorzka. Przewija się w przepisach na Hock, Amber Two Penny, o dziwo nie ma jej w porterze. Kulczyba wronie oko czyli Strychnos Nux vomica zwana po prostu drzewem strychninowym, poza tym że ma bardzo silne właściwości odurzające i jest niesamowicie gorzka, jest pozbawiona zapachu, przez co trudniej ją wykryć w piwie. Zdarzały się przypadki, że to, co nazywano Cocculus indica, to była właśnie nux vomica. Pan Carr, prawnik urzędu celnego stwierdził, że jest w ogromnej ilości szmuglowana do Anglii, pod różnymi nazwami sprzedawana (cena waha się nawet do 1 gwinei), a jeden orzeszek, bo w takiej formie występuje jest w stanie zatruć ogromną ilość piwa. Mieszanki opium, tytoniu i Cocculus indica były sprzedawane już 10 lat temu (1819) i autorzy ksiażki mają tylko nadzieję, że takich nieuczciwych browarników jest naprawdę niewielu, bo nawet jeśli te rośliny mają minimalne zastosowanie w medycynie (przy odpowiedniej dawce), ani piwowar, ani tym bardziej właściciel pub'u nie ma na uwadze wieku, płci czy stanu klienta, ale zwykły zysk częstokroć prowadzący do utraty zdrowia, a nawet życia tego ostatniego. -
Jak juz w XV w. stwierdził Paracelsus: "Cóż jest trucizną? Wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną. Tylko dawka czyni, że dana substancja nie jest trucizną". Faktem jest, że składniki gruita (niektóre) miały właściwości odurzające. Nie do końca odurzające, a bardziej stymulujące, wszystkie te zioła można wpisać w amarum, analgeticum, adstringens, aromaticum, stomachicum, cholagogum, depurativum, digestivum, stimulans, niektóre owszem można zakwalifikować jako konwulsanty, ale dawka np. 50g danego zioła na całą warkę, to naprawdę mało. Z drugiej strony były zioła, ale nie w gruit'ach, tylko te co wymieniłem, które miały działanie ewidentne hypnoticum i narcoticum i przy nich dawka ma niestety kolosalne znaczenie. Zresztą tutaj miała być przeciwwaga, więc odrzucamy zioła, które stymulują, a bierzemy chmiel, który choć trucizną nie jest, podstawowe działanie ma hypnoticum-warto sobie zrobić test co się dzieje z człowiekiem jak wypije jedno piwo z chmielem-robi się ociężały i senny, ale na szczęście może potem wypić drugie i jak będzie pobudzony po gruit'cie. Mieszankę musisz sobie zrobić sam niestety, ale nie jest to aż tak trudne, większość znajdziesz w zwykłych zielarniach, co inne możesz zebrać samemu, a jakieś bardziej rzadkie okazy sprowadzić z zagranicy. Jak coś trzeba pilnie na gwałt, to podeślę.
-
Poprawna wymowa niektórych określeń w piwowarstwie
Bogi odpowiedział(a) na scooby_brew temat w Piaskownica piwowarska
Tam w Citra to jest tzw. "i krótkie" czyli pomiędzy naszym "i" a "y" czyli mówi się tak jak napisał Scooby, ale żeby to "y" troszkę nam zadźwięczało. Jak trzeba jakieś inne kwestie francuskie i niemieckie, chętnie napiszę jak się czyta. -
Raczej nie, bo nie były w tym okresie znane, do gruit'a szło raczej to, co już było znane-głównie ze względu na własności lecznicze i rosło blisko. Te zioła, które wymieniłem-całą listę podane w jednym traktacie o piwowarstwie z tamtego okresu, mają już konkretne działanie toksyczne. Warto wspomnieć, że w tym czasie w Anglii, do piwa dodawano też tytoń, a Nux vomica czyli kulczybę wronie oko sprowadzano z Tajlandii, Indii czy Malezji, zaś Ignatia amara występuje na Filipinach. Mogę przetłumaczyć ten rozdział, które po co się dawało i co miało imitować albo w czym pomagać.
-
Gruit to prapiwo, w nim nie było nic trującego. Czyli gruit=ok W piwach brytyjskich poza normalnymi składnikami pojawiły się dodatki mające na celu poprawę goryczy, piany, koloru, wreszcie właściwości upajających. Była po prostu taka moda, żeby każdy napój składał się ze składników, które nie będą obojętne dla zdrowia. Jak w ówczesnym Londynie robiono gin, to może pominę. Była potem afera i duże kary, jeśli to wykryto. Niektóre takie piwa=nie ok, były przypadki zatruć.
-
W gruit'ach nie było ziół trujących-piwo miało pobudzać, rozweselać. Jakie zioła wchodziły w skład są też powszechnie znane. Składniki trujące w piwie pojawiły się i owszem, ale przy okazji piwowarstwa brytyjskiego, zwłaszcza Cocculus Indicus, opium, Ignatia amara, Nux vomica czy Cissampelos pareira.
-
Właśnie nie, nie chodzi mi o wokalistkę, ale o zespół. Brzmi jak ska, ale z domieszką czegoś innego. Nazwa mi nic nie przypomina.
-
Ja natomiast nie zgadzam się z wmawianiem wszem i wobec, że kupuje się piwo sklepowe to tam infekcji nie ma-bo sterylność, bo sanepid i inne dyrdymały, ale owszem w piwie domowym na pewno jakaś będzie (nawet na siłę się ją znajdzie-a właściwie zwłaszcza na siłę). Podczas gdy jest gros piw, które na pierwszy rzut oka wyglądają, że jest tam infekcja, ale znajdują i fanów i zwolenników i smakują. Dlatego warto byłoby oddzielić "infekcję" od "specyficznego, oryginalnego smaku". W dwóch (2) butelkach porteru z całej warki-bo resztę się wypiło, wdała mi się faktyczna infekcja mlekowa, ale wszystkie inne piwa były bardzo dobre i smakowały większości osób, która je piła i wiem, że te piwa były i dobrze uwarzone i nic złego im się nie stało. Bo jest różnica, i to zasadnicza, między piwem, którego wypić się nie da (nie dlatego że to jest dziki lambik, Berliner Weisse czy jakaś mega wędzonka, ale siły nie ma), a piwem, które smakuje nam i innym, ale innym innym już nie bardzo i nie można stwierdzać, że tacy ludzie to zaraz są nieuświadomieni, bo przecież na pewno musiała zaistnieć infekcja, tylko my ślepaki śmy nie zauważyliśmy. 2 butelki/34 warki. Żadnej dezynfekcji, żadnej chemii, warzone zawsze w kotle, a na okres fermentacji przykrytym deskami. Reszta rozgrywa się w balonie z rurką.
-
Z takich najszerzej dostępnych to chyba tylko Paulaner (Książęce pszeniczne to hybryda, więc niedobry wzorzec dla piwa pszenicznego), poza tym tutaj piszą, że u Was w Jeleniej Górze jest: Focus Mall in Jelenia Góra is a modern entertainment and retail gallery. The center boasts more than 40,000 sqm in total and will have 17,500 sqm of retail space. The complex houses 87: stores, restaurants, café and multiplex-cinema. The retail space has been rented so far by: Alma, CCC, Grycan, Rossmann, Apart, Quazi, Pretty Girl, City Sport, Apteka Pod Różą, Deichmann and Promod. A w Almie to znajdziesz piw pszenicznych bez liku, jeśli nie wszystkie. Polecam też Obołoń, a zwłaszcze Białe Czernigowskie.
-
Zmarnować się nie zmarnuje, bo wypijesz własne, zielone piwko. Przyznam się, że czasem po tygodniu od zakapslowania-zdarza mi się otworzyć jedną butelkę-tak żeby sprawdzić co tam ciekawego i mieć pogląd jak smakowało wówczas by móc porównać z tym samym piwem, ale otwartym po miesiącach paru.
-
Raczej tak, parametry czyli właśnie blg początkowe i końcowe. Powinno się nagazować.
-
Piwo gazuje się przeciętnie w dwa tygodnie (czasem nawet w tydzień), ale do spróbowania nadaje się dopiero po minimum miesiącu. Im piwo o wyższym ekstrakcie, tym później. Co to była za warka? Jakie parametry?