Ależ robię - po prostu minąłeś się z założeniami z których wychodziłem pisząc to.
Ja aktualnie nie mam problemu tytoniowego ale dobrze pamiętam jak ciężko było sobie z tym poradzić - najtrudniejsze było uwierzyć, że jesteś w stanie żyć bez tej co-X-minutowej rutyny a jak byli palacze wokół mówili, że się ta to człowiek kwitował "tam pi$%#lisz". Owszem są ludzie co bez klina z łóżka nie wstają ale dla mnie to już patologia, więc widziałem dużą różnicę pomiędzy alkoholem (raz na dobę, wieczorem, bardziej rytuał) a papierosem (szlug co pół godziny wrasta w codzienność, w pewnym momencie dymasz na szlugi).
No i jako że oficjalnie nie ma jeszcze takiej możliwości, żeby skoczyć sobie rok w przyszłość i zobaczyć że się da i jak to jest fajnie nie jarać, warto podrzucać palącym kolejne niegłupie argumenty, może zadziała synergia wielu.