Skocz do zawartości

Pierre Celis

Members
  • Postów

    4 710
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    8

Treść opublikowana przez Pierre Celis

  1. Ten materiał rodził się w wielkich bólach. Nagrany niemal dwa miesiące temu nie miał szczęścia. Awaria dysku, utrata części materiału i montażu, w końcu spore problemy z dźwiękiem oraz utrata prawie gotowych napisów. W końcu jednak jest. W oczekiwaniu na otwarcie browaru zapraszam do wywiadu z Michałem Grossmanem – piwowarem browaru, Wolfgangiem Trautnerem – profesjonalnym […] Post Nowy Browar Szczecin – wywiad i pierwsze warzenie pojawił się poraz pierwszy w Piwolog radzi .... Wyświetl pełny artykuł
  2. Zapewne przedostatnie Piwne Newsy w tym roku, ale dziej [...] Wyświetl pełny artykuł
  3. Pale Ale Single Hop Cascade z japońskiego browaru Minoh [...] Wyświetl pełny artykuł
  4. Ekipę z nowego rzemieślniczego browaru spod Chełma czyli Darka Piecucha, jego żonę Ewelinę i pomagającego im Artura poznałem na Beer Geek Madness. Lubię takie sytuacje – „Cześć docent, stawiamy własny browar, może napiszesz coś o nas, może przyjedziesz?”. Jasne, ale dopiero jak będziecie mieć już uwarzone piwo! Jak powiedziałem, tak zrobiłem. Tydzień przed oficjalną premierą udałem się do Chełma, skąd odebrała mnie Ewelina. Te kilka kilometrów do Rożdżałowa przejechaliśmy wśród przypruszonego śniegiem i szronem, właściwie zimowego krajobrazu. Od razu widać, że to wschód. Budynek w którym mieści się browar jest całkiem okazały, poprzednio była tu wytwórnia makaronu. Po wejściu zaskoczyło mnie przyjemne ciepło. W tym kontekście stwierdzenie Darka: „Wiesz, ostatnio zdarza mi się tu nocować” bynajmniej nie zostało poddane w wątpliwość, jak zdarzyło się to w przypadku pewnego kontraktowca. Wszystkie prace bowiem wykonywali tu sami lub z pomocą znajomych. Do tego dochodziło testowanie warek, po którym opcja powrotu samochodem do Chełma odpadała zdecydowanie. Darek i Ewelina po 10 latach pobytu w Stanach, a dokładniej w Atlancie, postanowili wrócić do kraju. Jako że Darek współzakładał lokalne stowarzyszenie piwowarów domowych Brew Tang Clan i miał dobre rozeznanie w tamtejszej scenie craft, postanowił spróbować swych sił na naszym, dynamicznie rozwijającym się rynku. Trudno nie przyznać racji, w końcu czas na start jest ciągle dobry. Początkowo inicjatywa miała nosić nazwę „Browar Wąsacz” ale wskutek reaktywacji Wąsosza, Darek i Ewelina postanowili zmienić nazwę. I dobrze, „Piwne Podziemie” brzmi zdecydowanie lepiej. Opierając się na doświadczeniach z USA zaplanowane zostały tu niespotykane w krajowym piwowarstwie rozwiązania. Po pierwsze nietypowa, czteronaczyniowa warzelnia (5 hl wybicia) umożliwiająca jednoczesne przygotowywanie dwóch niezależnych od siebie warek. Kadzie ogrzewane są gazowymi palnikami, co jest rzeczą dość widowiskową. Stamtąd piwo trafia na hopback (złoże chmielowe), a potem do trzech zbiorników fermentacyjnych o pojemności 10 hl każdy. Ciekawostką jest sposób ich chłodzenia za pośrednictwem izolowanych gumą, miedzianych zwojów. Po fermentacji piwo przetaczane jest do sześciu 10 hektolitrowych bezciśnieniowych leżaków. Tutaj mamy kolejne novum czyli dodatkowy, tzw. „brite tank” gdzie następuje nasycanie piwa dwutlenkiem węgla. Teraz może już nastąpić rozlew. Na początku piwo będzie rozlewane wyłącznie do PETainerów. Browar ma możliwość ciśnieniowego napełniania butelek ale instalacja ta jest dość mała i na razie służyć ma do napełniana wyłącznie testowych partii piwa. Czas zatem napisać o samym piwie. Miałem okazję spróbować czterech rodzajów: Mustache Ryeder (Rye Pale Ale) w wersji zwykłej oraz ze skórką pomarańczy, Hops, Death & Taxes leżakowane z drewnem cedreli wonnej (Spanish Cedar Aged Black IPA) oraz Oyster Kiss (Oyster Stout). Największe wrażenie wywarły na mnie Mustache Ryeder (wersja orange) oraz Oyster Kiss. Ten pierwszy charakteryzował się świetnym aromatem pomarańczy oraz dobrym balansem pomiędzy rześką cytrusowością a zauważalną goryczką. W przypadku Oystera mieliśmy natomiast okazję porównać wersję uwarzoną w warunkach domowych z młodym piwem, które dzień wcześniej zakończyło fermentację. To nie do uwierzenia, ale obydwie wersje miały ten sam aromat! Czekoladowo-kawowy z wyrazistym akcentem słonej wody i owoców morza. Oyster Kiss rokuje zatem świetnie. Co do normalnej wersji Mustache Ryeder brakowało mi wyraźniejszego nasycenia, ale odpowiednio długi pobyt w brite tanku powinien załatwić sprawę. Najciekawsza sytuacja miała miejsce z Hops, Death & Taxes. Piwo zostało zlane do kegów i małej liczby butelek butelek poprzedniej nocy, próbowaliśmy je więc ze butli. Czekaliśmy dłuższą chwilę aby się ogrzało. Pierwsze wrażenie to klasyczny dla stylu, kompleksowy aromat gorzkiej czekolady, sosny, żywicy i palności. W smaku zaskakiwała dość wyraźna kwaskowość, która była motywem przewodnim, dominując nad średnio intensywną goryczką oraz trochę za mało wyrazistą czekoladą. Darek aż zmierzył pH i pomiar (widoczny na zdjęciu) nie wykazał odchylenia od normy. Kluczem okazała się tu temperatura, piwo pite tego samego dnia U Fotografa oraz kilka dni później już w domu miało wszystko na swoim miejscu. Darek twierdzi, że to piwo będzie zmieniać się właściwie każdego dnia, ciekaw zatem jestem jak smakować będzie na premierze A premiera Piwnego Podziemia będzie miała miejsce 6 grudnia w lubelskim U Fotografa i cieszę się, że Lublin doczekał się swojego „regionalnego”, otwartego na innowacje browaru rzemieślniczego! Piwne Podziemie, Rożdżałów 244 Facebook PS. Podziękowania dla Eweliny, Darka i Artura za gościnę! Wyświetl pełny artykuł
  5. Postanowiłem sprawdzić jak to jest z wydajnością Braume [...] Wyświetl pełny artykuł
  6. Kolejny, dobitny dowód na to, że #wPolsceSięDymi. Kolej [...] Wyświetl pełny artykuł
  7. Piwo z Irlandii, wypite w trybie pilnym, bo IPA. Na szc [...] Wyświetl pełny artykuł
  8. Do niedawna wielkim utrapieniem dla wielu piwoszy, była niemożność kupna wartościowego piwa na południe od Kalifornii. Na całe szczęście ten nieznośny stan rzeczy uległ znacznej poprawie z początkiem tego roku. Tak się stało między innymi za sprawą kostarykańskiego browaru Volcano Brewing Company, założonego w miejscowości Tamarindo. Miejscowość ta uchodzi w Ameryce Środkowej za mekkę surferów. I nie ma co się temu dziwić, jeżeli przez cały rok panuje tutaj idealny klimat do uprawienia surfingu. Genialnie ciepła woda oraz wysokie fale, które rozbryzgują się o tamtejsze złociste, długie plaże są z pewnością głównymi bodźcami do przyjazdu w ten rejon Ameryki. Na całe szczęście są to nie jedyne atuty tego zakątka świata. Idealnym uzupełnieniem tego miejsca jest również miejscowy browar, założony w styczniu 2014 roku. Powstał , rzecz jasna, na terenie centrum surferskiego. Na niewielkiej powierzchni zostały zainstalowane naczynia warzelne, amerykańskiej produkcji o wybiciu trzech hektolitrów. Dodatkowym uzupełnieniem są dwa zbiorniki fermentacyjne, każdy o pojemności sześciu hektolitrów. Całość produkcji jest rozlewana do beczek 20 litrowych, które pełnią role leżaka jak i kega wyszynkowego. Obecnie, ze względu na niewielkie moce produkcyjne, browar warzy tylko dwa gatunki piwa. Są nimi Witch’s Rock Pale Ale (5,6% alk.) oraz Gato Malo Dark Ale (4,9% alk.). Całość produkcji trafia wyłącznie do dwóch miejscowych knajp, znajdujących się w najbliższym otoczeniu browaru. Niestety ze względu na dość wysokie ceny tychże piw, oscylujące w okolicach 7$ za 0,4l, piwa te nie cieszą się duża popularnością wśród gości tych lokali. Mimo, że jedyną alternatywą są bezsmakowe eurolagery krajowej produkcji. Szkoda, wszak ich Pale Ale wybornie smakuje na rozkosznie ciepłej plaży! Miejsce z pewnością godne odwiedzenia. Aha! Browar oferuje dość szeroki wachlarz swoich kolektybiliów przy browarnianym sklepiku dla surferów. Mnogość koszulek, czapek, bluz z logiem Volcano Brewing jest oszałamiająca. . . . . . . Wyświetl pełny artykuł
  9. Jak wygląda jedna z najlepszych piwnych imprez w Polsce? Co działo się w wielkim finale drugiego sezonu, w którym naprzeciw siebie stanęli Jacek Głuchowski i Grzegorz Janka, częstując swoimi piwami w stylu Russian Imperial Stout? Który z nich okazał się mistrzem PiwoWAR Battle w roku 2014? Odpowiedzi na te i inne pytania znajdziecie w obszernej... Read More The post PiwoWAR Battle bez cenzury! appeared first on Małe Piwko Blog. Wyświetl pełny artykuł
  10. Weizenbock, czyli inaczej koźlak pszeniczny, to propozycja dla tych, którzy pragną odpocząć nieco od „piwnej rewolucji” i choć raz zachwycić się aromatami innymi niż chmielowe. Czy takie piwo musi być nudne? Czy tradycyjny piwny styl może zachwycić? O tym w dzisiejszym odcinku. Zapraszam. Post Piwo tygodnia: Weihenstephaner Vitus pojawił się poraz pierwszy w Piwolog radzi .... Wyświetl pełny artykuł
  11. Wielki Test Porterów Bałtyckich był zapowiedziany, Wiel [...] Wyświetl pełny artykuł
  12. Już jakiś czas temu zauważyć można było zjawisko rezygnacji przez niektóre lokale z piw koncernowych i wprowadzanie na ich miejsce ciekawszych pozycji. Tak stało się i w przypadku Cafe Bar Bla-Bla znajdującego się w samym centrum, naprzeciwko Novotelu. Mniej więcej od września tego roku zaczęli tu oferować piwa butelkowe od krajowych rzemieślników, a z początkiem listopada zainstalowanych zostało dziesięć kranów. Widocznie właściciele tego miejsca bacznie obserwowali sytuację w pobliskich lokalach. A sytuacja jest taka, że zarówno w Kuflach i Kapslach, jak i w PiwPaw są permanentne tłumy. Widząc coś takiego, każdy racjonalnie myślący właściciel zdecyduje się na zmianę oferty, no chyba że dostaje twardą walutę od koncernu za samą obecność w lokalu. Jednak tego typu gratyfikacje właściwie się skończyły i szynkarze stawiają na to, co się obecnie sprzedaje. No dobra, czyli już wiemy że piwo w tym lokalu to efekt biznesowej kalkulacji. Dlaczego więc warto odwiedzić to miejsce? No ze względu na miejsce właśnie, to znaczy miejsce siedzące. Jeśli w rzeczonych Kaflach i Pawiu mamy tłum, to zawsze można udać się tutaj i spocząć na wygodnej sofie lub usiąść przy barze. Dodatkowym plusem jest możliwość zakupu pojemności 200 ml w proporcjonalnej cenie. Uważam więc Bla-Bla za godny rozważenia „Plan B” Cafe Bar Bla-Bla, Warszawa, Nowogrodzka 22 Facebook Wyświetl pełny artykuł
  13. Pierwsza sprawa – okazuje się, że Orange Bud to o [...] Wyświetl pełny artykuł
  14. Pamiętacie koncepcję „w Polsce się dymi„? T [...] Wyświetl pełny artykuł
  15. Tak, jak co roku wiadomo, że Marsz Niepodległości zakończy się jedną wielką rozpierduchą Warszawy, tak co roku pewne jest, że ktoś gdzieś się wyłamie i zacznie sprzedawać Grand Championa przed datą oficjalnej premiery, co z kolei wywoła burzę w internetach i znów podzieli piwoszy na kilka obozów. W tym roku, obserwując wydarzenia nieco z dystansu,... Read More The post 5 typów reakcji na przedwczesną sprzedaż Grand Championa appeared first on Małe Piwko Blog. Wyświetl pełny artykuł
  16. Beer Camp #93 z Sierra Nevada, to sezonowe IPA, które n [...] Wyświetl pełny artykuł
  17. Z Lublinem łączą mnie specjalne więzy. Tu przez kilka dobrych lat przyjeżdżałem do dziewczyny i tyleż oczarowała mnie ona sama, co oczarował mnie cały wyjątkowy klimat tego miasta, jego architektura, fajne lokale, a przede wszystkim otwarci ludzie. Lubię raz na jakiś czas tu wrócić, by poczuć choć trochę magię dawnych czasów. Teraz miałem dosłownie 3 godziny między powrotem z wizytacji nowego browaru pod Chełmem o nazwie Piwne Podziemie, a dalszą drogą do Warszawy. Postanowiłem odwiedzić dwa miejsca – Perłową oraz U Fotografa. Dlaczego Perłową, zapytacie? Po pierwsze pamiętam to miejsce z czasów znajdującej się tu piwiarni Perły. To na przykładzie Perły zobaczyłem co naprawdę oznacza piwo regionalne, gdy na trasie od okolic Ryk widziałem wyłącznie parasole, kasetony i reklamy jednego piwa – Perły. Piwa w Warszawie właściwie wtedy niedostępnego. Na początku lat 2000 Perła urzekała zarówno swą wyrazistą goryczką, świeżością, jak i niebywale niską ceną oscylującą wokół 3,5 zł/0,5 w knajpie. Szczerze mówiąc, Perła na Bernardyńskiej nie była tak dobra jak chociażby u Pani Zosi w Barze pod Akacją, jednak zawsze zaczynałem imprezowy wieczór od zapiekanki i Perły na Bernardyńskiej właśnie. Perła dawno straciła swój smak a piwiarnia była zamknięta na cztery spusty. Jednak ostatnio postanowiono reaktywować to miejsce, w kompletnie innej, unikalnej odsłonie. Faktycznie, wystrój i koncepcja baru robią wrażenie. Jednak to, co mnie tu przywiodło to informacja o nowym piwie dostępnym jedynie tutaj, a mianowicie porterze bałtyckim 22°. Perłowa oprócz wystroju chce wyróżniać się swą piwną ofertą. Kranów z piwem mamy tu osiem, z czego dostępne mają też być piwa „testowe”, warzone na relatywnie niewielką skalę w należącym do Perły browarze w Zwierzyńcu. Takim przykładem jest piwo wędzone, które po obecności w Perłowej weszło do regularnej oferty Zwierzyńca. Porter jednak uwarzony został w browarze lubelskim ale o tym dowiedziałem się dopiero na miejscu. Zacznijmy jednak od początku. Wnętrze lokalu faktycznie jest unikalne. Pierwsza sprawa to nietypowy, owalny układ baru. Koncepcja zapewne była taka, by klient widział wszystko to, co robi obsługa. Z punktu widzenia popijającego piwo faktycznie wygląda to ciekawie ale z drugiej strony barmani mogą czuć się jak w zoo, bacznie oglądani przez siedzącą wokół klientelę. Wrażenie to jest potęgowane przez specyficzną boazerię, przypominającą drewnianą klatkę. Dodatkowo znajduje się tu tylko jedna kolumna z kranami pośrodku, co skutkuje ciągłym kursowaniem barmanów z jednego końca baru do jego środka. A co jeszcze jest fajnego w wystroju? Przede wszystkim podwieszone nad barem lustra dające niesamowity optyczny efekt. No dobrze, ale przyszedłem tu dla piwa przecież. Jak wypadła degustacja bałtyckiego portera made by Perła? Już sam początek nie nastrajał optymistycznie. Zaserwowanie tego piwa w około ośmiu stopniach to zbrodnia na żywym organizmie. Instalacja niestety zaprojektowana została tak, że chłodziarka obsługuje całą kolumnę, podniesienie temperatury dotyczyło by więc wszystkich serwowanych tu piw. Pal licho temperaturę, już pierwsze wrażenie było wątpliwe, gdy całkiem obfita piana zniknęła z lekkim sykiem w przeciągu minuty. Karmelkowy aromat zdradził właściwie, że nie należy spodziewać się tu niczego ciekawego. Nie mając za wiele czasu zmuszony zostałem do przelania piwa do nowego szkła aby podnieść jego temperaturę. W końcu można było wziąć pierwszego łyka. Słodkawość, karmelek i wyczuwalny zarówno w aromacie jak i smaku alkohol – no nie, to piwo koło portera może stało, ale po prawdzie to jest najwyżej koźlak, w dodatku irytująco karmelowy. Słabo. Perła mogła zrehabilitować się jeszcze piwem wędzonym ale sorry, czas minął. Kolejne kroki skierowałem do U Fotografa. W ostatnich latach to miejsce stało się absolutnym punktem obowiązkowym odwiedzin każdego szanującego się miłośnika piwa. Wszystkie moje pobyty w Lublinie w ciągu ostatnich dwóch lat kończyły się właśnie tutaj. U Fotografa to nie tylko osiem kranów z przeważnie polskim craftowym piwem. To przede wszystkim ludzie. Kiedyś był nim Grzesiek Tomczyk, nota bene obecnie menedżer w Perłowej. Teraz za barem rządzi Michał Pater, znany w środowisku miłośnik piwa i domowy piwowar. Do tej pory z wizyt w Lublinie kojarzyłem domowy browar Czarna Ospa, którego etykietowy design i nazwy piw to pierwszorzędna sprawa. Same piwa również są świetne, jak chociażby ten Foreign Extra Stout czy też ten Foreign Extra Stout. Podczas obecnej wizyty Michał poczęstował mnie Żytnim AIPA 14,5° ze swojego browaru Goat Skull. Uwierzcie, ale miałem wrażenie jakbym pił kolejne doskonałe piwo znanej i lubianej Pracowni Piwa. Rewelacyjna rześkość, absolutnie powalająca w aromacie i smaku kompleksowość cytrusów i owoców tropikalnych, optymalna, nie przesadzona goryczka oraz wieńcząca całość wspaniała pełnia i treść smaku. Brawo! Jeśli piwa Michała będą dostępne do degustacji, to do U Fotografa trzeba będzie wpadać częściej, co też i Wam jak najbardziej polecam! Tym bardziej, że piwna społeczność Lublina jest bardzo prężna, co udowodniła wygrywając głosowanie na miasto, w którym ma odbyć się premiera świątecznego piwa z AleBrowaru. Impreza przewidziana jest na 12 grudnia w, a jakże, U Fotografa. Prawie tydzień wcześniej nastąpi natomiast debiut nowego browaru, o którym wspominałem na początku czyli Piwnego Podziemia. Lublin, tak trzymać! Wyświetl pełny artykuł
  18. Kolejne niemieckie piwo na, jak można sądzić, niemiecki [...] Wyświetl pełny artykuł
  19. Tak to w życiu bywa, że do miejsc które mamy najbliżej, mamy zazwyczaj najdalej. Zwykle spóźniają się ci, którzy do danego miejsca mają rzut beretem, a ci którzy mieszkają i pracują w odległości kilkunastu co najwyżej minut piechotą od knajpy, docierają do niej po przeszło miesiącu. No dobra, po prawdzie to sytuacja wyglądała jasno – docent zawsze pojawia się na otwarciu nowego wielokranu, chyba że to otwarcie pokrywa się z piwnym festiwalem. Tak właśnie było w tym przypadku. Otwarcie Beczki miało miejsce w terminie trwania Warszawskiego Festiwalu Piwa, nie było więc opcji by wyrwać się z zaklętego kręgu hali na Domaniewskiej. W końcu jednak dotarłem. Miejsca w Beczce jest mało ale to żadne zaskoczenie, bo przechodziłem tu już po drodze z jakiejś impry z pętli nocnego autobusu do domu i zobaczyłem jak lokal się prezentuje. Jeden rząd wysokich stołków przy dość długim barze, drugi rząd przy ladzie z widokiem na uliczne życie. Kranów mamy tu osiem, z czego piwo leciało z siedmiu. A piwo porządne bo cztery krany obsadzone są przez polskie crafty, pozostałe trzy przez belgi. W przyszłości szala przeważać będzie na rzecz krajowych wytwórców i jest to słuszna koncepcja. Dodatkowym plusem jest wprowadzenie pojemości 0,25 w proporcjonalnej do dużego piwa cenie. Fajnie, że postulaty z dekalogu działają. Ok, wszystko to brzmi znajomo, kolejny lokal z dobrym piwem i tyle. Jednak to co tworzy takie miejsca to ludzie. Tutaj za barem powitała mnie Magda, która razem z mężem Łukaszem i teściem prowadzi ten rodzinny biznes. Powiem Wam, że gdyby było więcej takich osób jak Magda, to świat byłby piękniejszy. Magda to idealna barmanka jeśli chodzi o gadkę i skracanie dystansu do klienta. Ja po pół godzinie czułem się tu jakbym był stałym klientem. Zdaję sobie sprawę, że teraz wszyscy pobiegniecie do Beczki by to sprawdzić ale pamiętajcie, że czasem za barem może pojawić się też i inna osoba Jak Wujek Dobra Rada udzieliłem pewnych zaleceń, które może wprowadzone zostaną w życie. Po pierwsze mam nadzieję, że uda się w Beczce zbudować antresolę, bo tak wysokiego stropu to jeszcze nie widziałem. Byłoby to optymalne rozwiązanie powiększające ilość miejsca. Po drugie istotna uwaga, trochę tycząca się Beczki, ale odnosząca się do wszystkich nowo powstających lokali poza ścisłym centrum. Kochani szynkarze, nie obsadzajcie za wszelką cenę wszystkich kranów! Liczy się jakość, świeżość podłączonego piwa, a nie jego ilość! Nikomu nie przyniesie ujmy jeśli dwa lub trzy krany będą puste. Bo piwo ma rotować, a nie stać w beczce! No chyba że Wy drodzy czytelnicy, pomożecie w odpowiednio szybkiej rotacji Beczka, Warszawa, Al. Komisji Edukacji Narodowej 24 lok U-3 Facebook Wyświetl pełny artykuł
  20. Jak wyglądało warzenie na Speidel Braumeister, mogliści [...] Wyświetl pełny artykuł
  21. niby lokalnie, ale z aspiracjami Nadganiając ostatnie wydarzenia (a trochę ich było) dzisiaj parę słów o nowym projekcie, który wystartował raptem tydzień temu. A jest ciekawy nie tylko ze względu na lokalizację. Czemu akurat lokalizację? Trwają cały czas spory naukowców czy Bielany to jeszcze północna dzielnica Warszawy czy aby już południowa Torunia Nie zmienia to faktu, że do tej pory pod kątem piwa, konkretnie jego wyszynku, działo się tam kompletnie NIC. Null, zero, pustynia. Ostrokrzewy przelatujące przez jezdnię pod typowymi osiedlowymi „oazami”. Aż do 21.11 kiedy Tomek, Kacper i Kuba otworzyli Piwną Sprawę. Jeszcze widać co mieściło się wcześniej w pawilonie. „Tej siły już nie powstrzymacie” Skąd pomysł? Przecież wydawałoby się, że rynek jest już na tyle rozbudowany, że nie ma potrzeby otwierania kolejnego multitapu. I błąd. Pół żartem pół serio chłopaki połknęli rzemieślniczego bakcyla w już istniejących knajpach, ale że zazwyczaj nie było gdzie usiąść postanowili otworzyć swój własny lokal Trochę konkretów na początek – lokal w momencie otwarcia mieścił 36 gości w formie usadzonej. Ponoć już wyleciały automaty zostawione w spadku po poprzedniej knajpie i liczba ta zwiększyła się do 50. Plus oczywiście można skorzystać z własnych nóg póki jeszcze sił starcza i zająć pozostałą wolną przestrzeń. Jak zwykle znajome twarze Małe roszady przy stoliku i pojawia się więcej branży 8 kranów z założeniem strategii – 3 na piwa czeskie, reszta rzemiosło. Plus lodówa z butelkami. Być może wraz z okrzepnięciem i umocnieniem marki pojawią się też lane wydumki zza granicy. Dla każdego coś się znajdzie I kwestia, która wyróżnia Piwną Sprawę na tle innych otwieranych teraz lokali. Za doradztwo w, nomen omen, sprawie piwnej oferty, zamówienia, kontakty z branżą, browarami i organizację eventów odpowiada nie kto inny jak znana z wypromowania jednej z warszawskich knajp Ela Lucińska-Fałat. Pewnie dlatego na otwarciu warszawska branża stawiła się karnie Odpowiedzialni za drang nach Bielany (podkradzione z oficjalnego profilu) Z tego co się dowiedziałem prace nad przysposobieniem wizualnym lokalu cały czas trwają, sam jestem ciekaw jak to się potoczy. Ale widząc entuzjazm i rzeczywiste zainteresowanie kwestiami piwnymi i całą otoczką z tym nimi związaną wietrzę sukces Fanpage – Piwna Sprawa Wyświetl pełny artykuł
  22. Wreszcie udało się uwarzyć na nowym sprzęcie. Jak to wy [...] Wyświetl pełny artykuł
  23. Dla wielu piwoszy z naszej części świata Ameryka Środkowa mieni się, jako jałowa kraina, płynąca jedynie klasycznym, bezsmakowym jasnym lagerem. W rzeczywistości tak faktycznie do niedawna było. Na całe szczęście nie tylko w Europie, Ameryce Północnej czy też na Antypodach zapanowała moda na piwa niesztampowe. Siłą rozpędu, fascynacja dobrym piwem również owładnęła latynoamerykanów, którzy na co dzień zamieszkują Amerykę Łacińską. Większość z nas zna śmiałe poczynania browarników z Chile, Argentyny czy też z Brazylii. Jednak nie wielu wie, że m.in. w Kostaryce w tej chwili również przetacza się mała piwna rewolucja. O tym jak ona przebiega i wygląda, postaram się wam opowiedzieć w ciągu dwóch, trzech miesięcy. Zapraszam do lektury! Dziś o browarze, o którym nie sposób nie opowiedzieć już na samym wstępie. To właśnie dzięki niemu, lokalny rynek piwa wygląda tak a nie inaczej. Dla wielu właśnie ten browar stał się inspiracją i jednocześnie motorem do założenia własnego browaru. Wystarczy wspomnieć o kilku inicjatywach w Kostaryce, Nikaragui, Panamie czy też Salwadorze. Przed wami Costa Rica’s Craft Brewing Company z El Tejar de El Guarco. Założony został w październiku 2010 roku, na dalekich przedmieściach urokliwego Cartago. Właśnie tam, wśród gąszczu blaszanych magazynów, rozsypujących się bud, ulokował się browar, który stał się nie jako piwną perłą Kostaryki. Z początku wystartowali z dwoma piwami, które nie jako miały zawojować miejscowy rynek. I faktycznie tak się stało. Miejscowy Golden Ale (4,7% alk.) oraz Red Ale (5,0% alk.) na tyle przypadły do gustu miejscowym piwoszom, że produkcja wyłącznie do kegów rozstała rozszerzona o butelki o pojemności 0,33 litra. Popularność tychże piw na tyle rozochociły piwowarów, że rozpoczęli dalsze eksperymenty na swojej 12 hektolitrowej warzelni. Do chwili obecnej browar nie trzyma się utartych szablonów i warzy odważne style, które w pierwszej chwili mogą dziwić ze względu na panujący tam klimat. AIPA (7,0% alk.), RIS przyprawiony miejscowymi papryczkami Chipotle i owocem Tamarindo (9,1% alk.), Barley Wine (12,0 alk.), Double Chocolate Stout zawierający miejscowe ziarno kakaowca (11,6% alk.). A to tylko część z ich portfolio! Kolejną grupą są orzeźwiające piwa typu Saison (4,8% alk.), Pale Ale (5,3 % alk.), Wheat Beer (4,5% alk.), Scottish Ale (6,2% alk.) oraz aromatyczny, sezonowy Pumpkin Ale (6,5% alk.). Warto wspomnieć o jeszcze jednym istotnym elemencie w ich produkcji. Zanim piwo zostanie uwarzone na ich warzelni, browar warzy testowo na swojej drugiej, zdecydowanie mniejszej warzelni. Liczy ona raptem 50 litrów i jest nie jako uważana za pole ćwiczebne, przed dalszymi eksperymentami, już na dużych naczyniach warzelnych. Kolejnym atrybutem tego miejsca jest z pewnością niewielki bar i sklep firmowy, w którym nie tylko uda nam się spróbować wszystkich ich wyrobów, ale również nabędziemy przeróżne atrybuty kolekcjonerskie sygnowane ich logiem. W tym momencie nie pozostaje mi nic innego jak polecić ten browar każdemu, kto ceni dobre piwo. Przed podróżą do nich warto pamiętać tylko o jednym. Ze względu na planowaną dalszą ekspansję ich piwa, browar rozbudowuje się. Tyle, że już w innym miejscu. Za miesiąc browar rozpocznie produkcje piwa w miejscowości w Santa Ana, w pobliżu stołecznego San Jose. . . Tanki fermentacyjne . Tanki leżakowe . Warzelnia w wersji mini . Linia rozlewnicza . Myjka do kegów . Aktualne ich portfolio . Red Ale . Golden Ale . Saison . Pumpkin Ale . Barley Wine . Witt . RIS . Double Stout . Gadżety Wyświetl pełny artykuł
  24. Dzisiaj odbyłem kolejną, już chyba z dwudziestą, rozmowę na temat American Pale Ale z Żywca, postanowiłem więc w paru słowach nakreślić moje prywatne zdanie na ten temat.Bez owijając w bawełnę, nie jestem fanem tego projektu i osobiście nie kupię tego piwa. Jestem wyznawcą teorii beer wars, [...] Wyświetl pełny artykuł
  25. Palor to można powiedzieć German Pale Ale, czyli Pale A [...] Wyświetl pełny artykuł
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.