
Pierre Celis
Members-
Postów
4 691 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
7
Typ zawartości
Nowości
Receptury medalowe
Profile
Forum
Galeria
Pliki
Blogi
Wydarzenia
Sklep
Collections
Giełda
Mapa piwowarów
Treść opublikowana przez Pierre Celis
-
[Blog Kopyra] Czy czytanie browar.biz jest szkodliwe dla zdrowia?
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
i czy granaty to bajka o żelaznym wilku, czy realne zag [...] Wyświetl pełny artykuł -
Pamiętacie moją ostatnią wysuniętą tezę, mówiącą o tym, że austriackie browary nie umieją warzyć dobrego piwa? Dziś postaram się tą tezę po raz kolejny udowodnić. Zapraszam was do Bergheim, wsi położonej w niewielkiej odległości od Salzburga. Dogodne położenie oraz znakomity dojazd do wspomnianej wcześniej metropolii, nie jako ukształtował teraźniejsze oblicze tej osady. Ze świecą tutaj szukać typowego gospodarstwa rolniczego, zamiast tego, bez trudu odnajdziemy tam jednorodne osiedla złożone z domków jednorodzinnych. Właśnie w jednym z takich osiedli, w 2001 roku ulokował się browar o nazwie Isi-Brau. W pierwszej chwili, trudno było jego dostrzec, ze względu na morze identycznie wyglądających domów w tej okolicy. Gdy w końcu go dostrzegliśmy, naszym oczom ukazał się niezbyt reprezentacyjny dom. Mały nieład jaki panował wokół tego zabudowania był dla nas szokiem, wszak byliśmy w kraju, gdzie z lubością pielęgnuje się swoje najbliższe otoczenie. Chyba jeszcze większym dla nas szokiem, było to, co zobaczyliśmy we wnętrzach piwiarni. Ciemne a jednocześnie małe pomieszczenia piwiarni były dla nas nie do zaakceptowania. Prawdę mówiąc, gdy tam przebywaliśmy przypomniały mi się litewskie szynki, gdzie w spartańskich warunkach konsumowałem znakomite piwa. Jednak nie tego spodziewałem się po tym miejscu. W podobnych warunkach, została zamontowana warzelnia browaru. Na powierzchni dwóch metrów kwadratowych, na zapleczu karczmy, została zainstalowana instalacja warzelna pochodząca od firmy Labu-Braublock. I tak po raz kolejny moje skojarzenia powędrowały na ziemie litewskie, gdzie w podobnych warunkach działa browar Gitaro Baras. Niewielkie wybicie, obliczone na dwa hektolitry co prawda mogło uczynić z tego browaru prawdziwą turystyczną perełkę, ale ze względu na jakość oferowanego tam piwa, idea ta już na samym poczatku musiała spalić na panewce. Podczas naszego pobytu zaoferowano nam tylko jeden gatunek piwa. Był nim Zwickl (4,9% alk.). Piwo okazało się wręcz niepijaną cieczą. Mimo pierwszych zachwytów spowodowanych przez ciemnozłotą barwę i piękną pianę, piwo niosło ze sobą rozczarowanie i gorycz. W zapachu królował tragiczny aromat kanalizy, a w smaku zaś trudny do przełknięcia akcent kiszonej kapusty. Traumatyczne przeżycie, którego nie życzę nikomu. Wyświetl pełny artykuł
-
[Blog Kopyra] Życzenia z okazji Świąt Bożego Narodzenia
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
8 minut życzeń . Wyświetl pełny artykuł -
Tradycja sięgająca blisko 40 lat. Christmas Ale z Ancho [...] Wyświetl pełny artykuł
-
oraz degustacja porównawcza Renifera 2012 vs 2013 W ubi [...] Wyświetl pełny artykuł
-
To już tak blisko, że zanim się ogarniemy, będzie już po. Warto jednak znaleźć chwilę dla siebie i chwilę dla piwa. A jakże! Mam nadzieję, że wy także nie wyobrażacie sobie Bożego Narodzenia bez swojego ulubionego trunku. Zatem kiedy skończy … Czytaj dalej → Post I po świętach pojawił się poraz pierwszy w Piwolog radzi .... Wyświetl pełny artykuł
-
Czyli food pairing Przed wyruszeniem na Piwowarską Gwia [...] Wyświetl pełny artykuł
-
czyli „piekę z kopyrem” Dziś, tradycyjnie j [...] Wyświetl pełny artykuł
-
Wojtek Frączyk odsłania kulisy powstania tego… Ra [...] Wyświetl pełny artykuł
-
tym razem od Brew Doga Jak ja nie lubię recenzować ich piw. Nie było jeszcze takiego, które by mnie zachwyciło. Większość to co najwyżej średniaki, które mają zrobioną świetną reklamę i otoczkę marketingową. Jestem ciekaw ile jeszcze na tej opinii uda im się jechać. No ale, słowo się rzekło, miałem napisać parę tekstów o aktualnie dostępnych piwach świątecznych. Skoro mają w ofercie aż dwa, dodatkowo osiągalne w naszym pięknym kraju to wypadałoby sprawdzić jak jest tym razem. Hoppy Christmas Festive Pale Ale <Tu miało być zdjęcie. I będzie, ale wieczorem. Zapomniałem je zgrać z aparatu, herp derp> Piana: Dosyć bujna, kremowa, drobno pęcherzykowata, średnio szybko opada. Ładnie znaczy szkło. Barwa: Złota, opalizujące. Aczkolwiek trochę piwa zostawiłem w butelce, bo strasznie dużo glutów było na dnie. Zapach: Słaby, nie w kwestii intensywności, ale ogółu doznań. Są amerykańskie chmiele, cytrusy, marakuje, owoce tropikalne, ananas, ale jednocześnie jest papierowe, mocno rozpuszczalnikowe i w zasadzie nijakie. Smak: Średnio wysycone o niskiej pełni. Początkowo lekka słodowość, szybko pojawiają się cytrusy, owoce tropikalne, lekki karmel i papier. Na koniec jeszcze więcej papieru, średnio zbalansowana goryczka, herbaciana cierpkość i rozpuszczalnik. Nic specjalnego. Lepiej kupić uznane AIPA z któregoś z polskich browarów. Santa Paws Christmas Scotch Ale Piana: Brązowa, początkowo bujna, drobno pęcherzykowata. Szybka opada do dywanika. Barwa: Bardzo ciemna wiśnia, klarowne i przebija. Zapach: Karmel, aromaty palone, estry owocowe i kwiatowe. Dopiero w tle majaczy miód. I teraz kapitalna sprawa – pachnie gęstwą drożdżową, która została na dnie fermentora. Plus piękna autoliza. Ciekawe jak im się to udało. Smak: Mdłe, płaskie i kwaskowate. Pierwszy akord to lekka słodowość, ale równie szybko jak w przypadku Hoppy Christmas przechodzi, tym razem, w posmaki palone i karmelowe. Finisz goryczkowo-palono-cierpko-mdły. Wisienka na torcie w postaci autolizy wieńczącej bukiet. Ja naprawdę nie robię tego złośliwie, bo też i nie mam w tym żadnego interesu. Ale te piwa są po prostu kiepskie. W zasadzie to możemy się cieszyć z faktu, że polskie browary robią znacznie lepsze piwa niż uznana światowa potęga jaką jest Brew Dog. Wyświetl pełny artykuł
-
Austria, cudowny alpejski kraj, posiadający wiele turystycznych wspaniałości. Wystarczy tylko wspomnieć o przepięknych krajobrazach czy też pogodnych mieszkańcach tworzących wyborną kuchnię. Niestety, kraj ten posiada jeden poważny feler. Nie wiedzieć czemu, ale mieszkańcy tego kraju nie posiedli umiejętności warzenia piwa. Tak wiem, generalizuje to zagadnienie. Zdaję sobie sprawę, że istnieje w tym kraju wiele browarów, które warzą piwa z najwyższej półki. Niestety, takich browarów jest garstka. Przeważają w tym kraju takie browary jak ten, o którym wam opowiem pokrótce. Zapraszam do pod salzburskiej wsi Siezenheim, w której to funkcjonuje od 2005 roku, browar „Allerberger Bräu”. Senna osada mogąca poszczycić się kilkoma zabytkami architektonicznymi, a wśród nich gospoda z XVIII wieku. Właśnie w niej, w Allerberger’s Landgasthof powstał niewielkich rozmiarów browar, który próbuje rozpieszczać podniebienia gości wizytujących tą gospodę. Niewielkich rozmiarów instalacja warzelna austriackiej firmy Labu-Braublock, o wypuście trzech hektolitrów wraz z ze zbiornikami służącymi otwartej fermentacji robi w pierwszej chwili dobre wrażenie. Niestety już pierwszy nasz kontakt z ich piwami źle dla nas się kończy. Mimo, że browar może poszczycić się takimi wypustami jak schwarzbier, koźlak, marzenbier czy też ciemna pszenica, na co dzień oferuje jedynie tylko dwa piwa. Są nimi Hell (5,0% alk.) oraz jasna pszenica (5,0% alk.). Piwa w obu przypadkach okazały się dość przeciętne. Hell o słomkowej barwie, jedynie gasi pragnienie w trakcie upałów i nic pod nad to. Ledwo wyczuwalna goryczka wraz z nijakim słodowym tłem, wypada groteskowo. Z pszenicą nie było o wiele lepiej. Kwaskowata cierpkość i bezpłciowe cytrusy zniechęcają do dłuższej konsumpcji tego piwa. Kolejny wpis również będę dedykował austriackiemu piwowarstwu. Czy kolejny wpis, będzie utrzymany w podobnym tonie, niedługo się o tym przekonacie. . Wyświetl pełny artykuł
-
[Blog Dori] Kleikowanie, czyli nie taki diabeł straszny
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
Co tydzień dostaje kilka pytań dotyczących kleikowania surowców niesłodowanych. Widzę, że początkujących piwowarów słowo to przeraża. Co właściwie oznacza kleikowanie? Jeśli ktoś nie chce się zagłębiać w biochemię, to może przyjąć że: kleikowanie = rozgotowanie Wystarczy wrzucić płatki (jeśli nie są błyskawiczne, bo z tymi nic robić nie trzeba) bądź rozdrobnione ziarna zbóż (pszenica, jęczmień, owies, żyto, ryż, kukurydza, gryka, sorgo, proso) do wrzątku w stosunku 1 część ziarna do 5części wody i ugotować do miękkości, cały czas mieszając. Schłodzić i dodać do zacieru razem ze słodem. Ot i cała filozofia Teraz coś dla tych co lubią się „wgłębić” Skrobia w ziarnie występuje w postaci twardych ziaren skrobiowych, które są trudno dostępne dla enzymów. Aby więc enzymy amylolityczne mogły skrobię rozłożyć, ta najpierw musi zostać skleikowana. Ziarna skrobiowe w ciepłym wodnym roztworze pęcznieją, a następnie pękają i stają się tym samym dostępne dla enzymów, które tną łańcuchy skrobiowe na krótsze odcinki. Skrobia pochodząca z różnych zbóż ma różną temperaturę kleikowania. Temperatury kleikowania poszczególnych zbóż są następujące: jęczmień – 60-65°C pszenica – 58-64 °C żyto – 57-70 °C owies – 53-59 °C kukurydza – 62-74 °C ryż – 68-78 °C Wynika z tego, że jęczmień, pszenica i owies mogą kleikować w zacierze, bo temperatura ich kleikowania jest niższa niż temperatura zacierania. Ryż i kukurydza wymagają skleikowania przed dodaniem do zacieru. Przeprowadzałam eksperymenty, gdzie w zasypie witbiera niesłodowana pszenica w postaci niebłyskawicznych płatków stanowiła 50% i faktycznie zacieranie przebiegło normalnie, no może trochę dłużej Dla bezpieczeństwa jednak radzę skleikować zboże przed dodaniem do zacieru, szczególnie gdy stosujemy aż tak duży dodatek surowca niesłodowanego. Jak to zrobić? Płatki bądź śrutę zmieszać z ciepłą woda w proporcji około 1:5, podgrzać do górnej granicy temperatury kleikowania danego zboża lub wyższej (można zagotować) i przetrzymać w takiej temperaturze około 20-30 minut, schłodzić i dodać na początku zacierania lub też bez schładzania dodać do zacieru kończącego przerwę białkową (jeśli taką stosujemy), aby podnieść temperaturę. Mam nadzieje, że to rozwiało wątpliwości dotyczące kleikowania Płatki na początku kleikowania Płatki po skleikowaniu Wyświetl pełny artykuł -
odpowiedzi na pytania z odcinka 17. Kolejny odcinek 100 [...] Wyświetl pełny artykuł
-
[Blog Kopyra] Imperial Biscotti Break z Evil Twin Brewing
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
Czy brat dorówna bratu? Evil Twin Brewing, czyli browar [...] Wyświetl pełny artykuł -
[Małe Piwko Blog] Importer bałtycki – nowy piwowarski skarb Polski?
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
Drodzy Państwo, oto narodził nam się nowy piwny styl! Polski styl! No…może prawie polski. Imperialny Porter Bałtycki (w skrócie: Importer Bałtycki). W dobie rewolucji, warzenie porządnych piw to za mało. Rynek, choć młody i chłonny, rozwija się błyskawicznie, więc swoje wymagania ma, zatem trzeba robić więcej, mocniej i bardziej, cały czas zaskakując klientów i przesuwając […] Wyświetl pełny artykuł -
Imperator to Zło W zasadzie to miałem zupełnie inne plany na wieczór oraz na wpis na blogu. Jeżeli stwierdzam, że jednak mogę przełożyć trening o jeden dzień, to powód musi być poważny. I tak też jest w tym przypadku. Sławek dał mi cynk o pojawieniu się Imperatora bałtyckiego w Czarodziejce Gorzałce. Dwa rzuty cegły od mojego miejsca bytowania, jak mógłbym nie wpaść. Powiedzmy, że z tym treningiem też nie było szczególnego poświęcenia. Na Imperatora bałtyckiego akurat byłem całkiem konkretnie napalony od początku. A potem sypnięto mi piachu w mentalne tryby informacją o chmieleniu amerykańskimi odmianami. Ale jak to, kto zawinił? Co z Polish IPA, jak to porter bałtycki (i to imperialny!) na amerykańskim chmielu? Amarillo, Ahnatum, El Dorado, Mosaic – czy to w ogóle polskie nazwy? Plan na dzisiejszy wpis miałem zdecydowanie nudniejszy. W ciągu dnia Pinta jednak raczyła była wrzucić na swoim fanpejdżu wpis dotyczący właśnie ich najnowszego piwa. Wpis będący istotą, nie da się tego ukryć nawet Katarzyną W., kwestii na których zależy mi w piwnej kulturze. Elegancko i fachowo punktujący poszczególne cechy piwa. Aczkolwiek w przypadku parowania z jedzeniem zdecydowanie zbyt powściągliwie. Sianowni koledzy, to piwo pasuje do znacznie, znacznie większej ilości potraw Powoli wypadałoby zagęszczać ruchy i przejść do degustacji piwa. Nieczęsto zwracam uwagę na opakowanie, ale w tym przypadku warto. Mam nadzieję, że zalecane temperatury serwowania, infografika ze szkłem oraz parowanie z jedzeniem staną się standardem w branży polskich piw rzemieślniczych. Właśnie na tym również polega ich rzemieślniczość. Imperator bałtycki Piana: Wybitnie bujna, beżowa, bardzo trwała. I przez bardzo rozumiem niesamowicie. Pięknie oblepia szkło. Barwa: Czarna, ale przebija na bardzo ciemny palisander/ciemną wiśnię. Zapach: Jest totalnie aromatyczne. Czuć je z pół metra. Cytrusy i delikatne żywice z amerykańskiego chmielu, ciemne owoce, likier wiśniowy, ciemne słody, wanilia, lekkie estry owocowe. Bardzo zbalansowany i harmonijny bukiet. Nie ma żadnej cechy wybujałej, psującej cały efekt i kompozycję. Smak: Słodki Jezu, jakie to jest pijalne. Pełnia jest niesamowita, wysycenie na odpowiednim poziomie – sprawia, że piwo jest przyjemnie aksamitne. Pełnia i słodowość grają pierwsze skrzypce przez cały czas wybrzmiewania smaku. Następnie pojawia się akompaniament gorzkiej czekolady, lekkich aromatów palonych, cytrusów, żywic, czerwonych i żółtych owoców. Finisz palony, wyraźnie goryczkowy i o niespodziewanie skrytobójczo ukrytym alkoholu. Jak tu opisać Imperatora bałtyckiego nie stosując słów powszechnie uznawanych za nieeleganckie. Aczkolwiek „zajebiście” już ponoć nie jest przekleństwem. Może tak – o ile w przypadku Grand Championa decyzja o laniu go 0,5l butelki była błędna, tak Imperator spokojnie mógłby być lany w duże butelki. Zdecydowanie zbyt szybko się kończy. Co zresztą jest kunsztowną pułapką, w bukiecie nie czuć jego mocy, dopiero po chwili procenty docierają do krwioobiegu. Lecieć do sklepu niczym mgła na kocich łapkach i kupować. Jedno z najlepszych piw jakie piłem w tym roku. I mówię o aspekcie globalnym, nie tylko polskich. Przy okazji – to piwo ma tak solidny ciężar gatunkowy, że zabiło mi pokal od Duvla. Morderca. Wyświetl pełny artykuł
-
Imperial IPA z borówką amerykańską (?). Piwo uwarzone w [...] Wyświetl pełny artykuł
-
Imperial IPA z dodatkiem czerwonej borówki (brusznicy) [...] Wyświetl pełny artykuł
-
Wydanie drugie poprawione? Bardzo rzadko pojawiają się [...] Wyświetl pełny artykuł
-
Czyli bójka cydrów, bo wojna to za duże słowo. O tym, c [...] Wyświetl pełny artykuł
-
Teoria, historia i uwarunkowania prawne. Cydry to nie j [...] Wyświetl pełny artykuł
-
Bahl Hornin’* w grudniu Po Anderson Valley Brewing Company widać, że jest to browar zarządzany przez pozytywnie zakręconych spaprańców. Już sam fakt podania jako oficjalny nietoksyczny system kontroli szkodników kota imieniem Crystal nastraja optymistycznie. A piwo jest trunkiem, który lubi dobre emocje. Dzisiaj kolejne z serii piw świątecznych, co prawda nazwa dotyczy przesilenia zimowego, ale spokojnie można pod taką okazję je podciągnąć. Tym razem pod szyldem rogatego niedźwiedzia z doliny Anderson. Ostatnio próbowany stout był genialny, jak będzie tym razem? Anderson Valley Winter Solstice Seasonal Ale Piana: Lekko przybrudzona, drobno pęcherzykowata, stosunkowo trwała, oblepia szkło. Barwa: Ciemny bursztyn, zmętnione. Aromat: Delikatny cynamon, rzeczywiście (jak głoszą na kontretykiecie) czarna porzeczka, estry owocowe i kwiatowe, cytrusy, miód, mocna herbata, dodatkowo ewidentna jest także charakterystyka Anderson Valley. Niestety znalazło się także lekkie papierowe utlenienie, aczkolwiek nie przeszkadza aż tak bardzo. Smak: Nisko wysycone o średniej pełni. Słodkie, wręcz landrynkowate. Pierwszy akord to słodowość i wspomniana słodycz. Następnie pojawiają się karmel, biszkopt, przyprawy, czarna porzeczka i herbata. Na finiszu lekkie cytrusy, stonowana goryczka i połączenie cierpkości z lekką kwaskowatością. Alkohol zamaskowany. Nie czuć tych prawie 7% zawartości alkoholu. O ile w przypadku piw dyniowych Jankesi lubią zaszaleć, tak temat świąteczny traktują już delikatniej. Ciekawe piwo do raczej bezrefleksyjnego sączenia w knajpie w zimę. Jak w przypadku Anchora również nie polecam leżakować. *w dialekcie z doliny Anderson oznacza to dobre picie Wyświetl pełny artykuł
-
[Blog Kopyra] Räucherator Doppelbock z Merkendorfer Hummel-Bräu
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
czyli podwójny koźlak dymiony. Koźlaki nie są częstymi [...] Wyświetl pełny artykuł -
czyli ESB chmielone amerykańskim chmielem. Co wyjdzie j [...] Wyświetl pełny artykuł
-
Wpisem tym, nie jako udowadniam samemu sobie, że tęskno mi za pewnym, piwnym kierunkiem. Jaki to kierunek? Rzecz jasna, Niemcy! W szczególności, z wielkim upodobaniem coraz częściej obieram kurs na Bawarię, gdzie oprócz zapierających dech w piersi krajobrazów, mogę poobcować wraz z doskonałą kuchnią z piwowarskimi wspaniałościami. Jednym z takich miejsc, gdzie piwosz może w pełni się zrelaksować jest niewielkie miasteczko Haag in Oberbayern, leżące u podnóża pasma górskiego Alp Bawarskich. Nie dość, że środowisko naturalne w tym miejscu jest nieskalane niszczycielką działalnością człowieka, to dodatkowym atrybutem tego miasteczka są materialne wspaniałości powstałe przed wiekami. Pocztówkowy widok w postaci średniowiecznej miejskiej zabudowy, pięknie komponuje się z doskonale zachowanym zamkiem powstałym w XII wieku. Urzekające miejsce, ale gdy do tego zestawu dodamy funkcjonujący od początku lat dwudziestych XX wieku browar, miejsce to, w mojej ocenie urośnie do rangi mistycznego miasta. Mimo, że sylwetka browaru „Unertl Weißbier” położonego na obrzeżach miasta nie nawiązuje do najlepszych przykładów browarniczej architektury, ma w sobie to „coś” co może przykuwać uwagę turystę – piwosza. Piszę to może dlatego, że mam świadomość co kryje się we wnętrzach tego domu. Właśnie w tym niepozornym budynku kryje się 90 hektolitrowa warzelnia, zmodernizowana pod koniec lat 90-tych XX wieku oraz wanny służące otwartej fermentacji. Serce się raduje, gdy w dłoni trzyma się szklanicę wypełnioną doskonałym weissbierem i jednocześnie obserwuje się pracujące drożdże w otwartych kadziach fermentacyjnych. Pobyt w takim miejscu i w takich okolicznościach z pewnością zastąpi nie jedną kuracje sanatoryjną. W chwili obecnej wielkość produkcyjna browaru oscyluje na poziomie 20 tysięcy hektolitrów rocznie. Jak przystało na browar funkcjonujący na bawarskiej ziemi, produkuje przede wszystkim piwa pszeniczne w trzech odmianach: Jasna pszenica (4,9% alk.), ciemna pszenica (5,8% alk.) oraz koźlakową pszenica (6,7% alk.). Dodatkowym piwem, który nie jako wzbogaca ich portfolio, jest niefiltrowany lager (4,9% alk.). Mimo, że wszystkie piwa reprezentowały wysoki kunszt piwowarski, z pewną dozą nieśmiałości wskazałbym na dwa piwa, które nad wyraz przypadły mi do gustu. Był to lager, o pełnej słodowej sylwetce i wybitnie goryczkowej duszy. Drugim piwem był jasna pszenica. Klasyczne walory tego gatunki, były mocno tutaj uwypuklone. Piwo te chciało się i pić i pić! Kadź zacierna . Kadź warzelna . . Wyświetl pełny artykuł