
Pierre Celis
Members-
Postów
4 691 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
7
Typ zawartości
Nowości
Receptury medalowe
Profile
Forum
Galeria
Pliki
Blogi
Wydarzenia
Sklep
Collections
Giełda
Mapa piwowarów
Treść opublikowana przez Pierre Celis
-
Prawdopodobnie najdroższe polskie piwo… Chateau z [...] Wyświetl pełny artykuł
-
[Blog Dori] Starter drożdżowy – prosta instrukcja ze zdjęciami
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
Opakowanie drożdży płynnych zawiera stosunkowo mało komórek drożdżowych. Teoretycznie ich ilość wystarcza do przefermentowania 20l lekkiego piwa górnej fermentacji, ale w praktyce często okazuje się, że jeśli drożdży dodatkowo nie namnożymy, to start fermentacji jest znacznie opóźniony, lub fermentacja „ślimaczy się” i piwo jest niedofermentowane lub też wadliwe. Nie ma więc co się stresować czy fermentacja ruszy czy nie, tylko za przygotowywanie drożdży płynnych trzeba zabrać się kilka dni przed planowanym warzeniem. Jest to szczególnie ważne gdy mamy zamiar warzyć piwa dolnej fermentacji lub też piwa mocne. Przy piwach bardzo mocnych zalecam najpierw „rozruszanie” drożdży poprzez fermentację nimi jakiegoś lekkiego piwa i użycie gęstwy po nim do fermentacji „mocarza”, w przeciwnym razie okaże się, że nasz starter musiałby mieć wielkość 4-5l. Do piw „standardowych”, czyli niezbyt mocnych zazwyczaj wystarcza starter 1-2l. Dziś pokażę jak zrobić 1l starter. CZEGO POTRZEBUJEMY? - opakowanie drożdży płynnych Wyeast - 100g suchego jasnego ekstraktu słodowego - kolbę Erlenmayera 1l lub 2l ze szkła borokrzemowego - termometr - spirytus 70% - (opcjonalnie) mieszadło magnetyczne + rdzeń do mieszadła INSTRUKCJA 1. Wewnątrz saszetki drożdży Wyeast znajduje się kapsułka z pożywką. Należy ją rozbić. Najlepiej saszetkę położyć płasko na stole i mocno uderzyć otwartą dłonią. Wymaga to trochę siły i wprawy 2. Jeśli kapsułka zostanie rozbita, saszetkę pozostawiamy do spuchnięcia w ciepłym miejscu (25-30°C), zabiera to zwykle kilka godzin. Tak wygląda spuchnięta saszetka 3. Przygotowujemy 100g suchego, jasnego ekstraktu słodowego 4. Rozpuszczamy w niewielkiej ilości ciepłej wody. Dokładnie mieszamy, aby nie było grudek 5. Rozpuszczony ekstrakt wlewamy do kolby stożkowej i uzupełniamy wodą do objętości 1l 6. Kolbę przykrywamy kawałkiem folii aluminiowej i ustawiamy na kuchence. Zawartość doprowadzamy do wrzenia i gotujemy około 10 minut, uważając aby nie wykipiało 7. Kolbę zdejmujemy z ognia (uważając aby się nie poparzyć) i schładzamy do około 25°C. Ja dziś chłodziłam na tarasie (13C mrozu), a później w zlewie z zimną wodą. Oczywiście cały czas dbamy o to, aby przykrywka z folii szczelnie zakrywała kolbę. 8. Rdzeń do mieszadła magnetycznego dezynfekujemy używając spirytusu i wrzucamy do kolby. 9. Dezynfekujemy spirytusem nóż, saszetkę z drożdżami i oczywiście rączki przy okazji 10. Nacinamy nożem róg saszetki, odchylamy folię i wlewamy zawartość saszetki do kolby 11. Kobę znów nakrywamy folią i ustawiamy na mieszadle magnetycznym. Ustawiamy tak obroty, aby widać było lekki wir. 12. Starter pozostawiamy na mieszadle od 24-48h. Po tym czasie zadajemy całość do brzeczki. UWAG KILKA - Użyłam kolby o pojemności 1l, aby przygotować litrowy starter – u mnie się to sprawdza, nigdy jeszcze nie miałam dużej piany na starterze, co zresztą jest logiczne, bo dzięki dostarczeniu tlenu drożdże się namnażają, a nie fermentują, więc i piany nie ma. Oczywiście komfort jest większy jeśli użyjemy kolby o pojemności 2l. - Jeśli nie masz mieszadła magnetycznego musisz często potrząsać lub kręcić kolbą, aby napowietrzyć brzeczkę. Przyjmuje się, że zrobienie startera bez mieszadła trwa dwa razy dłużej niż z mieszadłem. Lepiej w tym wypadku niż kolba sprawdzi się słoik. - Jeśli nie masz kolby stożkowej możesz starter zrobić w zwykłym słoiku. Słoik trzeba zdezynfekować, np wygotować. Osobno w garnku przygotować brzeczkę z ekstraktu i dopiero po jej ostudzeniu przelać do słoika. Trzeba oczywiście zachować jak najbardziej sterylne warunki. - Suchy ekstrakt słodowy możesz zastąpić płynnym. Można też użyć cienkusza po mocnym piwie, brzeczkę uzyskaną z osadów, czy też zrobić mini warkę zacierając słód. Ważne jest to aby ekstrakt brzeczki do przygotowywania startera wynosił około 7-10Blg - Często pojawiają się pytania o temperaturę przygotowywania startera, szczególnie w odniesieniu do drożdży dolnej fermentacji. Odpowiadając na te pytania – temperatura niezależnie od rodzaju drożdży powinna wynosić dwadzieścia kilka °C, gdyż w takiej temperaturze drożdże najlepiej się namnażają. - Jeśli planujesz uwarzenie mocnego piwa, starter powinien być odpowiednio większy. - Jeśli starter jest duży (kilku litrowy), a planujesz go użyć do piwa delikatnego w smaku wówczas dobrze jest oddzielić ze startera drożdże od płynu (gdyż ten zazwyczaj nie smakuje najlepiej). Po namnożeniu drożdży kolbę zdejmujemy z mieszadła magnetycznego i wkładamy do lodówki na około 12-24h, wówczas drożdże zbiorą się na dnie kolby. Płyn znad drożdży wylewamy do zlewu, a do brzeczki, którą chcemy przefermentować wlewamy tylko drożdże z minimalną ilością płynu. Sposób ten ma tą wadę, że mimo wszystko tracimy część drożdży zawieszonych w płynie. Oczywiście to co napisałam nie wyczerpuje tematu przygotowywania starterów drożdżowych, więc pewnie jeszcze wrócimy do tego wątku Wyświetl pełny artykuł -
Pamiętacie Street Fightera? A co to Street Fighter, zap [...] Wyświetl pełny artykuł
-
[Piwny turysta] Szlakiem po berlińskich browarach (X): Heidenpeters Brauerei
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
Z sentymentem cofam się myślami, gdy na berlińskiej scenie dominowały browary warzące a przede wszystkim ceniące gatunki piw, które wywodzą się z ich kultury. Dziś w pogoni za nowymi trendami, co drugi tamtejszy browar obecnie musi produkować piwa wywodzące się rodowodem za wielkiej wody. Przyznaje, wiele z nich warzy całkiem udane piwa. Niestety, zdarzają się także i takie browary, które wypuszczają piwne potworki. Zapraszam do centrum Berlina, do miejskiej hali targowej „Markt Halle Neun”, w której to, od wiosny 2013 roku funkcjonuje niewielki browar rzemieślniczy „Heidenpeters Brauerei”. W pierwszej chwili trudno ten browar zdefiniować. Czynny jest on jedynie trzy razy w tygodniu, kiedy to odbywa się targ z ekologiczną żywnością. Dość niefortunne usytuowanie firmowego stoiska browaru, które jest zlokalizowane wśród straganów z marchewką i pietruszką, w pierwszej chwili może przysporzyć piwoszom małych kłopotów z odnalezieniem tegoż straganu. Na domiar złego, w tym czasie gdy wizytowaliśmy to miejsce, kupcy z jakimi rozmawialiśmy nic nie wiedzieli o istnieniu tego browaru. I w sumie nic w tym dziwnego, że nie mieli pojęcia o jego funkcjonowaniu, jeżeli po poszukiwaniach natknęliśmy się jedynie na drewnianą ladę, która pełniła rolę firmowego stosika browaru. Liczyliśmy, że oprócz klasycznego straganu, będziemy mogli natknąć się na elementy instalacji browaru. Nic bardziej mylnego. Otóż, cała instalacja warzelna o wybiciu pięciu hektolitrów, jak i zbiorniki fermentacyjno-leżakowe znajdują się w piwnicach miejskiego targowiska, które pierwotnie służyło jako miejscowa ubojnia. Ze względu, że browar to tak naprawdę jedno osobowe przedsięwzięcie, gdzie piwowar jest jednocześnie sprzedawcą, nie udało nam się odwiedzić miejsca, w którym to wytwarzane są jego piwa. Nie dlatego, że nie było z jego strony chęci, ale dla tego, że tłum klientów nie dawał sympatycznemu właścicielowi choć na chwilę odsapnąć. W pierwszej chwili tym faktem byliśmy nieco zawiedzeni, ale gdy tylko zetknęliśmy się z jego piwami, ochota na wizytę w tymże browarze minęła nam szybko. W czasie naszej wizyty browar oferował dwa gatunki piw. American Pale Ale (5,0% alk.)oraz Belgian Pale Ale (5,3% alk.). Oba, cechowały się okrutnie stęchłym aromatem drożdżowo-owocowym. W smaku nie było wcale lepiej. Źle dobrane drożdże, w sposób tragiczny rzutowały na całość. Naprawdę, nie jestem w stanie nic dobrego napisać o tych piwach. Z perspektywy czasu, ogromnie żałujemy, że nie wybraliśmy zamiast tego browaru, wizyty w browarze Schalander Hausbrauerei. . . Wyświetl pełny artykuł -
American Barley Wine w kolaboracji z Oskar Blues Kolejn [...] Wyświetl pełny artykuł
-
[Blog Kopyra] Baladin, Mikkeller i Lindemans, czyli współpraca ze SmakPiwa.pl
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
UWAGA: jest promocja – oglądaj uważnie! Nawiązałe [...] Wyświetl pełny artykuł -
[Blog Kopyra] BigLeaf Maple Autumn Red z Anchor Brewing
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
Piwo na cześć drzewa? Anchor Brewing to niezwykle zasłu [...] Wyświetl pełny artykuł -
Jak z nią postępować i bonusowa degustacja RISa Krótki [...] Wyświetl pełny artykuł
-
Belgia, Belgia… ale jaka Belgia? Jak wyczytałem n [...] Wyświetl pełny artykuł
-
[Piwny Garaż] Za oknem (wreszcie) zima, w sercu wiosna
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
poetą nie będę, a wity są klawe Tym razem niewidzialna ręka rynku trafiła na zgromadzone wity. Byłem pewien, że mam ich więcej, ale widocznie albo diabeł ogonem nakrył albo wypiłem dla przyjemności. Nie ważne. Niby sezon na piwa znacznie bardziej treściwe i obfitujące w rozgrzewający alkohol, ale ponoć tylko zdrowe ryby płyną pod prąd i takie tam. Pierwsze piwo to ciekawy przypadek. Browar, który składa się w tym momencie z dwóch budynków położonych na jednej ulicy. Rozwój biznesu może mieć i oblicze. Brouwerij’t IJ IJwit Piana: Dosyć niska, drobno pęcherzykowata, śnieżnobiała. Szybko opada, ale oblepia szkło. Barwa: W butelce bardzo sklarowane. Po przelaniu miodu lipowego. Nieklarowne. Zapach: Spora zbożowość i owsianość, delikatne cytrusy. Co ciekawe trąca lekko Vibovitem. Smak: Średnia pełnia, mimo niskiej piany dosyć mocno wysycone. Pierwsze pełne posmaki zbożowe i owsiane, przechodzą w wyraźne cytrusy i wyraźną cukrową ulepkowatość. Finisz z przyprawkowo-chmielową goryczką. Owsianość jest wręcz mączna. Mocno alkoholowe w żołądku. Jest nawet nie tyle cierpkie, co delikatnie ściągające. Piłem lepsze, ale całkiem ciekawy, mocniejszy witbier. Gdyby nie aromat Vibovitu i mocno odczuwalny alkohol byłoby całkiem zacnie. W ramach ciekawostki można spróbować. Emelisse Witbier Piana: Początkowo bardzo bujna, ale o słabej konstrukcji. Szybko zaczyna przypominać pianę z płynu do zmywania łącząc się w większe pęcherze. Barwa: Bursztynowa, nieklarowne. W butelce sklarowane. Zapach: Mało intensywny. Jest niby słodowość, bardzo delikatna aksamitna owsianość, równie delikatne cytrusy i trochę chmielu, ale trzeba się mocno dowąchiwać. Smak: Mocno wysycone, niska pełnia, wytrawne, pyliste i kwaskowate. Pierwszy akord to wspomniana niska słodowość i uczucie szorstkości. Drugim z kolei są praktycznie tylko cytrusy. Finisz kwaskowaty, z delikatną chmielową goryczką i o dziwnym chemicznym posmaku. Jeden ze słabszych witów jakie piłem. Lepiej kupić coś innego. Brasserie Lefebvre Blanche de Bruxelles Piana: Niska, drobno pęcherzykowata, szybko opada i nie zostawia śladów. Barwa: Cytrynowa, mocno nieklarowne. Nie sklarowało się w butelce. Zapach: Wybitnie pachnie zbożem. Do tego cytrusy. Mączne. Herbata z cytryną. Smak: Średnio wysycone, niska pełnia. Pierwszy akord to słodowość i zbożowa nuta. Po nim pojawiają się posmaki herbaty z cytryną, cytrusy, lekka aksamitność. Finisz z niską kwaskowatością i tak samo niską goryczką. I teraz ciekawostka – lepiej zapamiętałem to piwo. W zasadzie trochę zderzenie z rzeczywistością. Będę musiał jeszcze powtórzyć, bo być może kwestia konkretnej butelki i jej drogi do naszego pięknego kraju. Wyświetl pełny artykuł -
Odpowiedzi na pytania z odcinka 19. Tym razem odpowiada [...] Wyświetl pełny artykuł
-
AIPA po angielsku W zasadzie piwo to przypisywane jest [...] Wyświetl pełny artykuł
-
Po wielkim sukcesie pierwszego sezonu PiwoWAR Battles w gdańskiej Degustatorni, żaden szanujący się trójmiejski piwosz nie wyobrażał sobie, aby cykl imprez nie był kontynuowany w nowym roku. Na szczęście główny organizator Wojtek Szlosowski, pub Degustatornia i pomorscy piwowarzy domowi stanęli na wysokości zadania i już w listopadzie rozlosowali uczestników, którzy następnie umówili się na style piwa, w których chcą rywalizować. Krótka charakterystyka cyklu PiwoWAR Battles Pierwszym owocem tego listopadowego spotkania był czwartkowy (16.01.14) pojedynek pomiędzy Piotrem Brzezińskim, a Michałem Puszkarczukiem, inaugurujący drugi sezon bitew na piwo. Orężem walki było piwo w stylu American India Pale Ale, co już się stało chyba swoistą tradycją pierwszych bitew sezonu. The post PiwoWar Battles, Sezon 2, Epizod 1 appeared first on Małe Piwko Blog. Wyświetl pełny artykuł
-
Przez lata praktykowania piwnej turystyki, wiem jedno, w tym hobby nie może niczego zakładać z góry. W szczególności tyczy się to jakości piw warzonych przez browary, które zamierza się odwiedzić. Nawet jeżeli wszyscy w około zachwalają dany browar, trzeba zachować czujność i podejść do danego browaru dość krytycznie. Niestety, ostatnimi czasy kilkakrotnie zapomniałem o tej dewizie, co boleśnie odczułem na swojej skórze. Przenieśmy się ponownie, choć na chwilę do Salzburga, gdzie od 1901 roku działa popularny jak nigdy dotąd browar „Die Weisse”. Położony w ścisłym centrum starego miasta browar, przyciąga swoją urodą jak i również popularnością wygłodniałych turystów jak i mieszkańców miasta, którzy lubują się pokazywać w modnych klubach. Wspaniała XIX wieczna kamienica, w której to mieści się rzeczony browar, zwraca na siebie uwagę. Kusi swoim pięknem jak i renomą, o której wiele można poczytać w miejscowych przewodnikach. Niestety, tego samego nie można powiedzieć o wnętrzach tej karczmy. Niezliczone sale owej restauracji, to stylowe poplątanie z pomieszaniem. Bez trudu odnajdziemy tam i modernistyczny modłę, jak i tyrolski klasycyzm. Tragedia. Co może dziwić, licznie przybyłym tutaj gościom nie przeszkadza to. Ba, nawet ich to raduje. Pojąć tego nie mogę. Pal licho z wnętrzami restauracji, ale ten gwar i hałas wydobywający się z restauracyjnych głośników był dla mnie nie do zdzierżenia. I jak w takich warunkach można rozkoszować się jadłem, pochodzącym, z bądź co bądź znakomitej kuchni? Prawdę mówiąc, nie wiem. Sam już nie wiem, co było powodem, że piwa które mieliśmy okazję spróbować, okazały się dość przeciętnymi napitkami. Czy to za sprawą tych mało komfortowych warunków, czy może jednak za sprawą bylejakości wykonania tychże piw? W sumie to teraz nie ważne. Ważne, że na tamtą chwilę piwa okazały się ledwo pijalnymi cieczami. A tak cieszyłem się na spotkanie z ich pszenicą (11,9 blg, 5,2% alk.), która nie raz zdobywała uznanie na krajowych konkursach. W zetknięciu z rzeczywistością, niestety piwo okazało się dość ubogie w smaku. Przeważało w smaku dość monotonne tło złożone z korzennych nut i wodnistości, które z każdym łykiem stawały się trudne do przełknięcia. Jedynymi atutami tego piwa były, piękny wygląd oraz urzekający aromat rasowej pszenicy. Z ich piwem marcowym (11,5blg, 5,2% alk.) nie było inaczej. Liczyłem na słodowe bogactwo podsycone karmelowo-owocowymi nutami a otrzymałem jasnego lagera, okraszonego prostacką goryczką. Coś strasznego. Liczyłem na coś więcej od browaru, który uchodzi za kwiat austriackiej sceny piwowarskiej a jednocześnie nie jest na stawiony na masową produkcję, wszak ich warzelnia o rocznej mocy dwóch tysięcy hektolitrów na to nie wskazywałaby. No cóż mogę jeszcze napisać, chyba tylko jedno. Nigdy więcej! Budynek warzelni . . Wyświetl pełny artykuł
-
Nowe browary, nowe piwa i wątek kryminalny Nowe browary [...] Wyświetl pełny artykuł
-
[Blog Kopyra] Cornelius keg, czyli kegi od pepsi w domowym piwowarstwie
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
Budowa, osprzęt, koszty. W końcu kolejny odcinek warzę [...] Wyświetl pełny artykuł -
Double Stout Black Ale? Czyszczenia zapasów piwa część kolejna. I znowu ciemniaki. Przeglądając zasoby piwa w składzie stwierdzam, że pod względem gustu jestem cokolwiek monotematyczny. Oraz, że wybór ciekawych stoutów i porterów w Polsce jest coraz zacniejszy i dopiero zacznie się robić problem co kupić. Imperial Russian Stout z Samuel Smith’s mnie nie zachwycił. Jak będzie z „organicznym” czekoladowym stoutem? Samuel Smith’s Organic Chocolate Stout Piana: Początkowo bujna, beżowa, średnio i drobno pęcherzykowata. Niestety szybko opada. Barwa: Nieprzejrzysty stout. Zapach: Pierwsze skojarzenie – brzoskwinie w mlecznej czekoladzie. Czad. Potem dochodzi aromat kojarzący się z ponczem. Czekolada, owoce, gęste kakao, marcepan. Zdecydowanie te rejony. Smak: Dosyć niskie wysycenie, średnia pełnia. Pierwszy akord to słodowość i pełnia. Zaraz potem mleczna czekolada, brzoskwinie, morele, kakao, praliny. Finisz aksamitny, czekoladowo-kawowy. Wybitnie pijalne piwo deserowe. Porównywalne jest z genialnym Creme Brulee z Southern Tier. Jeżeli lubicie te klimaty to bierzcie w ciemno. Ciekawostka nazewnicza – Double Stout Black Ale. W zasadzie kupiłem zaintrygowany właśnie tym konkretnym faktem. Green Flash Brewing Double Stout Black Ale Piana: Bardzo bujna, brązowa, drobno pęcherzykowata, wolno opada, pięknie znaczy szkło. Wybitnie trwała, zresztą zostawia elegancki dywanik. Jedna z najlepszych ostatnimi czasy. Barwa: Stout. A może Black Ale? Zapach: Czekolada, likier kawowy, tęga owsianość, estry owocowe, palone słody, ziarno kawy, wanilia. Zbalansowany i zdecydowanie poruszający się w rejonie ciemnych aromatów. Smak: Średnio wysycone, wybitnie pełne. Zaczyna pełnią, słodowością, lekką cukrową słodyczą i aksamitnymi posmakami owsa. Zaraz pojawiają się aromaty czekolady, kawy, likieru, wanilia, brzoskwini i gruszki. Finisz palony, czekoladowy, cierpki jak mocna kawa, delikatnie kwaskowaty. Jest aż gęste i oleiste. Alkohol czuć dopiero w żołądku. Genialne. Tym większa radość, że kupione przypadkiem. Ot było na liście Krainy Piwa, a skoro idzie zamówienie to wszystkie stouty po kolei można spróbować. Wyświetl pełny artykuł
-
[Blog Kopyra] Mikkeller Beer Geek Brunch Weasel na 2 miliony wyświetleń na YT
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
Imperialny Stout Owsiany z najdroższą kawą na świecie. [...] Wyświetl pełny artykuł -
Kaskadowy efekt nalewania z pompy, w piwie domowym. Pianka gęsta i kremowa, wysycenie płaskie jak w angielskim pubie. The post Domowy Milk Stout Nitro appeared first on Małe Piwko Blog. Wyświetl pełny artykuł
-
Wyjątkowe chwile zawsze warto uczcić wyjątkowym piwem. Jedną z takich chwil, było dla mnie uruchomienie nowego, pięknego bloga pod nowym adresem. Zbierałem się do tego długo, kosztowało mnie to sporo pracy i trochę pieniędzy, efekt jest bardzo zadowalający, w związku z tym postanowiłem dobrać się wreszcie do przechowywanego w mojej piwniczce już od jakiegoś czasu piwa YETI Imperial Stout. Piwo to przywiozłem sobie ze Szwecji, gdzie spotkałem je w jednym z monopoli Systembolaget, w cenie trzydziestu kilku koron, czyli w przeliczeniu jakichś kilkunastu złotych. Jak na tak sławne i raczej niedostępne w Polsce piwo, była to cena nie do odrzucenia, więc piwo niemal natychmiast powędrowało do mojego koszyka. Do Szwecji YETI przywędrował (przywędrowało?) z USA, a konkretnie z Denver w stanie Colorado. Browar Great Divide, w którym owo piwo powstało, został założony w 1994 roku przez piwowara domowego o nazwisku Brian Dunn. Yeti Imperial Stout ma 9,5% alkoholu, a chmielone jest amerykańskimi odmianami, na poziomie 75 IBU. The post Great Divide – YETI Imperial Stout appeared first on Małe Piwko Blog. Wyświetl pełny artykuł
-
[Małe Piwko Blog] Dlaczego nienawidzę oglądać piłki ręcznej.
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
Szczególnie w wydaniu polskiej reprezentacji. Piłka ręczna, dla kogoś, kto ogląda tę dyscyplinę od wielkiego dzwonu, czyli jedynie w trakcie Mistrzostw Świata, czy Mistrzostw Europy, to generalnie nudy sport. Instytucji faulu i tego, kiedy należy się rzut karny, a kiedy 2 minuty kary dla zawodnika, skutecznie nie wyjaśnił mi jeszcze nikt i chyba nigdy tego nie pojmę. Przez 90% meczu piłki ręcznej właściwie nic emocjonującego się nie dzieje, a dopiero końcówka meczu zdarza się być warta obejrzenia, pod warunkiem, że cały mecz był w miarę wyrównany… …albo, że jest to mecz polskiej reprezentacji. Od kilku lat jesteśmy w piłce ręcznej, jeśli nie potęgą, to przynajmniej liczącą się drużyną. Przed każdym wielkim turniejem jesteśmy wymieniani w gronie potencjalnych kandydatów do medalu, lub, jeśli akurat mamy słabszą formę, jako czarny koń, który może urwać punkty największym faworytom. Mamy świetnych, bardzo doświadczonych zawodników (choć wielu twierdzi, że za starych), których wspiera młody narybek, dający nadzieję na utrzymanie wysokiego poziomu tej dyscypliny w przyszłości. Dlaczego zatem mnie, jako kibica szeroko pojętego sportu, nieszczególnie ciągnie do oglądania meczów jednej z nielicznych polskich reprezentacji w grach zespołowych reprezentujących w swojej dyscyplinie wysoki poziom? Otóż, absolutnie nie to, o czym napisałem w pierwszym akapicie. Jako kibic szeroko pojętego sportu, nie jestem w stanie zgłębić tajników każdej dyscypliny, jaką zdarza mi się śledzić. Mało tego, często nawet mi się nie chce. Wolę być typowym Januszem, albo jeszcze większym ignorantem i po prostu kibicować polskim zawodnikom, niczym dziewczyna, która przypadkiem znalazła się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie, czyli w dużym pokoju w trakcie meczu, w towarzystwie swojego chłopaka i jego kumpli. (Aby Panie realnie interesujące się sportem, nie czuły się urażone powyższą analogią, celowo zawarłem w niej słowo „przypadkiem”). Bylebym wiedział, którzy to nasi i miał w ręce dobre piwo. Po prostu kibic idealny. Oglądanie piłki ręcznej w wydaniu polskiej reprezentacji może być niebezpieczne dla Ciebie i Twoich bliskich. Dlaczego przykładowo tacy polscy piłkarze nożni potrafią przegrać mecz bez żadnej walki, nie dostarczając oglądającemu kompletnie żadnych emocji? Wtedy taki kibic, wiedząc czego się spodziewać, może sobie spokojnie siedzieć, popijać piwko, chlipać zupkę, podgryzać orzeszki, czy co tam akurat lubi. Może sobie w tym czasie porozmawiać spokojnym tonem z rodziną, zadzwonić do dawnego znajomego sprzed lat lub nawet teściowej, przejrzeć gazetę, sprawdzić skrzynkę mailową, i co najważniejsze nie oderwać się od żadnej z tych czynności praktycznie ani na moment. Oaza spokoju, równowaga, Zen. A piłkarze ręczni? Oni sobie ubzdurali, że w każdym meczu muszą walczyć do upadłego. Skoro nie potrafią wyjść na prowadzenie na początku meczu, utrzymać go do końca i spokojnie wygrać meczu kilkoma golami, to czy nie mogą wzorem piłkarzy kopiących, po prostu z honorem się poddać i przegrać? Odpuścić, pospacerować sobie po parkiecie, dbając o zdrowie psychiczne i fizyczne swoje i ludzi, którzy ich oglądają, potem zgarnąć kaskę i wrócić do domku. Nie. Ci muszą z uporem maniaka, do ostatnich sekund trzymać sobie nóż przy gardle, a nas przyprawiać o palpitację serca, aby ostatecznie wygrać lub przegrać jedną bramką. Ewentualnie dwiema. Właśnie piszę ten tekst drżącymi rękami po obejrzeniu końcówki meczu z Białorusią, który wygraliśmy, po raz kolejny zdobywając gola w ostatnich sekundach, mimo, że na dwie minuty przed końcem przegrywaliśmy trzema golami. Dzięki temu niestety wciąż liczymy się w walce o strefę medalową. Niestety, bo dzisiaj jeszcze jakoś przeżyłem, ale po wtorkowym meczu ze Szwecją mogę nie dać rady. The post Dlaczego nienawidzę oglądać piłki ręcznej. appeared first on Małe Piwko Blog. Wyświetl pełny artykuł -
Jak to bywa z każdą rewolucją, posiada ona dobre jak i złe strony. Podobnie ma się rzecz z piwną rewolucją w RPA. W ostatnim okresie czasu, wielokrotnie przedstawiałem wam dobre strony tej transformacji. Dzisiaj dla odmiany zaprezentuję wam ciemne a raczej cień tego zjawiska. Zapraszam was do Gordon’s Bay, niewielkiego, przemysłowego miasteczka, położonego nieopodal Cape Town. Właśnie tam, w jednej z hal poprzemysłowych, znajduje się jeden z młodszych browarów w tymże kraju. Mowa o „Red Sky Brewing” założonym we wrześniu ubiegłego roku, przez założyciela i głównego udziałowca firmy „The Wine Makers Club”, zajmującej się dystrybucją surowców i sprzętu wykorzystywanego w piwowarstwie domowym. Jednak nie to a poboczna działalność tego przedsiębiorstwa wzbudziła w nas małe kontrowersje. Albowiem jest nią organizacja szkoleń i warsztatów propagujących to właśnie hobby. Dlaczego? O tym za chwilę. Jak przystało na mały browar rzemieślniczy, całość powstała na podstawie „zrób to sam”. Dość nietypowa warzelnia o wybiciu pięciu hektolitrów, to z pewnością duża atrakcja tego browaru. Pozostałe wyposażenie browaru uzupełnione jest o trzy zbiorniki fermentacyjne, każde o pojemności pięciu hektolitrów oraz niezliczone kegi, pierwotnie służące jako beczki dedykowane pod napoje bezalkoholowe, dziś służące jako zbiorniki leżakowe. Obecnie browar w swojej ofercie posiada trzy gatunki piw, które są warzone regularnie. Na wspomnianą ofertę składają się: Red Ale (4,0% alk.), Amber Ale (4,5% alk.) oraz Wit-Gluten Free (3,8 alk.). Dodatkowo do oferty dołączony jest Barley Wine, który jest warzony na sprzęcie, którego jednorazowy wypust jest obliczony na …pół hektolitra. Całość produkcji trafia na lokalny rynek w postaci butelek i beczek. Prawdę mówiąc na tym opisie powinienem zaprzestać, całkowicie pomijając zagadnienie organoleptyczne tychże piw. Niestety, moją wrodzona prawdomówność nie pozwala mi abym przemilczał tą kwestię. Wszystkie te piwa, moim jak i mojej małżonki zdaniem, nadawały się jedynie do przeczyszczeniu zlewu. Domowa chałtura przebijała się przez te wszystkie piwa. Począwszy od przykrego aromatu, po przez zbyt wysokie wysycenie a skończywszy na trudnym do przełknięcia smaku tychże piw. Do tej pory trudno mi to mi pojąć, jak facet, który uczy na swoich warsztatach tego fachu, może wypuszczać na rynek tak nieudane piwa. Bardzo proszę was, jak spotkacie piwa pochodzące z tego browaru, omijajcie je z daleka. . . . śrutownik . Fermentujący Barley Wine . Red Ale . Amber Ale . Wit Wyświetl pełny artykuł
-
India Pale Ale czy Intercontinental Pale Ale Kolejne po [...] Wyświetl pełny artykuł
-
Czyli kultowy niemiecki pils. Bardzo dawno nie było na [...] Wyświetl pełny artykuł
-
W karierze każdego poważnego blogera, który rozpoczynał pisanie od platformy blogowej, przychodzi ten moment, w którym trzeba porzucić wszystko, co było do tej pory i zmienić adres, przechodząc “na swoje”. W tym roku postanowiłem spoważnieć. Zamówiłem swoją domenę, wykupiłem sobie hosting oraz nowy szablon i przeniosłem bloga na nowy adres. Od 17 stycznia 2014 roku, […] Wyświetl pełny artykuł