Jak dla mnie brewkit ma sens tylko w dwóch sytuacjach:
- jeśli ktoś nigdy nie zasmakował w dobrym piwie i nie wie czy tak na prawdę chce czy nie chce warzyć
- jeśli są jakieś istotne ograniczenia typu absolutny brak wolnego czasu, mikroskopijna kuchnia, itp.
W każdym innym przypadku nie widzę większego sensu ładowania się w puszki.
To że sprzęt jest tańszy to tylko pozorna oszczędność, bo tak jak wspomniano wyżej każde piwo jest droższe o te kilkadziesiąt zł. Jeśli ktoś docelowo i tak planuje zacierać, to lepiej raz się szarpnąć na sprzęt, bo w ostatecznym rozrachunku tak będzie taniej. Każda warka z brewkita to "stracony" termometr albo 1/3 chłodnicy albo jakiś inny dodatek do naszego domowego browaru.
Argument że przy brewkicie można lepiej poznać na przykład przebieg fermentacji jest dla mnie niezrozumiały. Jeśli w 2 czy w 3 dniu kontroluję temperaturę fermentacji albo po dwóch tygodniach upewniam się czy drożdże skończyły, to jakie ma znaczenie czy na samym początku moczyłem słód w wodzie czy robiłem puszkę? Fermentacja czy reżim sanitarny to coś czego i tak się trzeba nauczyć. Zacieranie z tą nauką nie koliduje, bo ma miejsce znacznie wcześniej.
Co do uczenia się styli i składników, to każdy sklep ma w ofercie gotowe zestawy surowców. Moim zdaniem lepiej dowiedzieć się czym się różnią słody i chmiele korzystając z nich w ramach gotowych zestawów, niż warzyć brewkity a o słodach i chmielach czytać tylko w teorii. Jeśli chodzi o poznawanie różnych piw, to znowu punkt dla zacierania, bo oferta brewkitów jest znacznie bardziej ograniczona. W puszkach jest dostępnych kilka podstawowych styli, prawdziwie szeroki wybór zaczyna się wtedy gdy warzymy ze słodów.
Nie ma się co bać rzucania na głęboką wodę. Zacieranie nie jest trudne. Ja wiem że w pierwszej chwili wydaje się to mocno skomplikowane, ale jak się zaczyna robić (na początku obowiązkowo z instrukcją pod ręką), to się okazuje że rzecz się sprowadza właśnie do szeregu prostych czynności jak przetrzymanie słodu w ciepłej wodzie.