Właśnie moczę 3,5kg pszenicy. Z doświadczenia wiem że to proces czasochłonny, wymagający reżimu technologi, a niestety powtarzalność jest zerowa. Myślę jednak że jedyny słód na jaki mogę się porwać to pszeniczny. Lecz nie o powtarzalność mi chodzi. Sądzę że pszeniczniak czyli piwo które można wypić nawet już po miesiącu od zacierania zasługuje na troszkę poświęcenia. Enzymy z pilzeńskiego i tak sobie poradzą z niefachowym pszenicznym własnej roboty. Ostatecznie na konkurs to piwo nie pójdzie Robiłem w ostatnie lato takiego pszeniczniaka fermentowanego w dość wysokiej temperaturze i wyszedł tak mocno bananowy że byłem w szoku ! Bardzo fajne piwo, po prostu sok z bananów z chmielem . Jedyny problem to suszenie trzeba cholernie uważać żeby nie zakisić mokrego słodu przy suszeniu. Cały czas mieszać i uważać na temperaturę. Poniżej 50°C może się zepsuć bez mieszania, powyżej karmelizować, a objętość kiełkującego słodu jest strasznie wielka. Mam dwa sita z blachy aluminiowej , perforowanej o oczkach 2,5 mm o wymiarach 35 na 50cm. Suszę na kaloryferach i przy ogrzewaniu na piec centralnego węglowy, utrzymanie temp. to cud. Jeśli się już przebrnie przez wstępne suszenie to potem na nich można łatwo odkiełkować. Jestem chyba masochistą że to robię . Pozdrawiam wszystkich szaleńców, producentów własnego słodu.