Wątek przeczytałem i jakoś niekoniecznie mogę to przypasować do swojej sytuacji, a jak już zostało tutaj napisane - frustracja ostro wzrasta. Po kolei:
Pierwsza infekcja przy warce #80 - przy probce piwa po cichej fermentacji pachniało i smakowało świetnie. Poszło w butelki. Po otwarciu butelki po jakimś tygodniu celem sprawdzenia, czy jest ok - szok. smród niesamowity (kanaliza, kloaka), ale za radą Crosisa odłożyłem, zapomniałem. Po 6-7 tyg smród zanikł. W smaku jest dobre, choć aromatów chmielowych praktycznie brak. Dalej,
Uwarzyłem bezstylowca, wyszło dobre bez oznak infekcji, gęstwę (pachniała i wyglądała ok) zadałem do milk stoutu - od samego początku fermentacji smród niesamowity. W smaku naprawdę dobre, ale śmierdzi. W planach mam to zabutelkować w weekend, ale nie wiem, czy jest sens. Dalej,
Dunkelweizen, historia analogiczna, wcześniejsze piwo (weizen) dobre, gęstwa pachnie i wygląda ok. zadaję do piwa, od samego początku fermentacji smród, ale smak ok, poszło w butelki, otwieram wczoraj po 5 dniach i weizenowych aromatów brak, za to w smaku jakby landrynka, choelra wie. Wylałem. Ostani przypadek,
Wit wędzony, to samo. Smród przy fermentacji, smród przy butelkowaniu, ale w smaku naprawdę pyszne! zabutelkowałem. Wczoraj otwieram flaszkę celem kontroli. Po 3 łykach wylałem.
Nadmienię, że piwa są fermentowane w różnych wiadrach, rozlew też w zależności, które akurat wolne, losowo.
Reżim sanitarny: Od razu po fermentacji/rozlewie wsypuję kreta i zalewam gorącą wodą i tak to zostawiam do kolejnego użycia wiadra (tydzień, max 2), przed warzeniem wylewam kreta, przepłukuję wodą, myję płynem do naczyń, zalewam piro, wypłukuję piro i do roboty. Butelki zostawiam na ok. 24h przed butelkowaniem na kąpieli w krecie, wypłukuję i do zmywarki. Rozlew.
Może ktoś miał podobne przypadki? Skąd to się bierze? Sprzęt (konieczna wymiana?), drożdże? ja już pomysłów kompletnie nie mam.