Dry Stout poszedł do butelek. Trochę płytko odfermentował, boję się że wyjdą z tego granaty. Ponadto pierwszy raz dodawałem glukozę do tanka rozlewczego zamiast do każdej z butelek z osobna i tutaj też mam obawy, czy aby na pewno wszystko równomiernie się rozeszło (rozpuszczałem 80g w 650~ml wody).
Dodatkowo testowałem nową metodę mycia butelek, której wydajność okazała się mocno wątpliwa, więc tu jest kolejna rzecz, która może pójść nie tak. No i warto nadmienić, że jest to moje pierwsze piwo bez fermentacji cichej. Z powodu niskiego odfermentowania potrzymałem trochę dłużej na burzliwej i już nie było sensu robić kilkudniowej cichej, bo piwo dzisiaj musiało wylądować w butelkach.
Dzięki wszystkim wymienionym powyżej rzeczom + problemami z filtracją, o których pisałem wcześniej piwo to bezapelacyjnie zdobywa miano mojego najbardziej kapryśnego i problematycznego. Teraz pozostaje mi tylko czekać i mieć nadzieję, że butelki nie powybuchają i nie zrobi się w nich kwas