#70 RASPBERRY BERLINER WEISSE (OG: 8.0, EBC: 5, IBU: 4) Zasyp:
Słód pilzneński – 1.4kg (50%)
Słód pszeniczny – 1.4kg (50%)
Zacieranie:
67-64~°C – 60'
71~°C – 10'
mash-out 77°C
Zakwaszanie:
Gotowanie 15min przed dodaniem bakterii.
Wkroplone 10ml 88% kwasu mlekowego.
Wrzucone 20 kapsułek Sanprobi IBS, garnek zaizolowany kocami.
Zakwaszanie przez 21h z temperaturą spadkową od 38°C do 28°C.
Zeszło do 3.3pH.
Gotowanie/Chmielenie (60min):
59' – 5g Tettnanger (3,8% ak) + 1g Marynka (7,8% ak)
15' – 2g Mech irlandzki
06' – 3g pożywka drożdżowa
Schłodzone do 14°C. Napowietrzanie mikserem 1,5min. Wyszło ok. 20 litrów.
Drożdże/Bakterie:
Lactobacillus Plantarum (200mld CFU - 20 kapsułek Sanprobi IBS, przed gotowaniem)
Safale US-05 (1 paczka, uwodnione w 27°C)
Fermentacja:
Burzliwa (20 dni):
2 dni – temp otoczenia 15°C
8 dni – temp otoczenia 16-17°C
4 dni – temp otoczenia 18°C
6 dni – temp otoczenia 20-21°C
Cicha – 23 dni – temp otoczenia 19-21°C – odlane na 3.2kg mrożonych sklepowych malin
Rozlew:
Odfermentowane do 2.75°Blg (4.8Brix) (przewidywana zawartość alkoholu: 3.2%)
Rozlew (20.5l) z 133g glukozy (przewidywane nagazowanie: 2.55v/v)
Komentarz:
Drożdże bardzo dziwnie się zachowały. Najpierw bardzo długi start, coś koło 50h~, a jak w końcu wystartowały to zrobiły 10 litrów piany i zaczęły już wychodzić przez rurkę. W ostatniej chwili się zatrzymały i obeszło się bez blow offa. Dziwne o tyle, że dwa termometry naklejane na fermentor wskazywały, że temperatura w stosunku do otoczenia podniosła się w porywach zaledwie o 1°C, co przy takim zachowaniu jest raczej nietypowe. Może kwestia niskiego ekstraktu, albo coś te termometry w kulki poleciały. W smaku jak można było przewidzieć wyszło średniawo. Trochę za dużo estrów, odrobina aldehydu, nieco dziwnej miodowej słodyczy, całość sprawia wrażenie lekko niedofermentowanego. Postanowiłem przelać na maliny mimo wszystko. Lekkie natlenienie przy transferze i wznowiona fermentacja z malin może doprowadzi je do jakiegoś sensownego stanu.
Update 10.05.2019:
Wznowienie fermentacji po dodatku owoców uratowało sprawę. Po wszystkim co mi w tym piwie nie pasowało już nie ma śladu. Nie sprawia już też wrażenia niedofermentowanego. Na malinach wyrósł biofilm, ale nie czuć wpływu na smak. Aromat malinowy wyszedł bardzo naturalny i przyjemny. Ogólnie wszystko jest cacy, jedyne co mi nie leży to nieco zbyt niska kwaśność, co w sumie przy kettle sour i takiej ilości malin jest zaskakujące. Może po nagazowaniu jeszcze nieco wzrośnie jej odczucie. Pomiar na tym etapie 4.1Brix.