Tak jak pisał @fotohobby, Lutra ponoć świetnie dają radę. Niektóre szczepy do saisonów też.
Alternatywnie klasyka - styropianowa skrzynia i butelki z zamrożoną wodą+termometr z sondą. Kosztuje to pewnie z 50 zł. Pamiętaj, że kontrola temperatury jest najważniejsza przez pierwsze doby fermentacji (2-3). Później drożdże już raczej nie naprodukują niechcianych aromatów w istotnym wymiarze. Jeśli wymyślisz coś z tym założeniem do prowizorycznej kontroli temperatury (słyszałem o patencie z mokrą koszulką na fermentorze, ponoć nawet działa) przez 2-3 dni, to można spróbować zrobić jakieś lekkie piwo np. na brytyjskich szczepach, które można puścić nieraz do wyższych temperatury i uzyskać fajne estry.
Podobnie można postąpić z brettami. Wbrew pozorom lepiej ich nie puszczać za wysoko na początku, bo potrafią naprodukować fuzli, ale nadają się do fermentacji w nieco chłodniejszej piwnicy czy komórce bez kontroli temperatury. Jest sporo blendów o mocno owocowym profilu, bez tych nut "końskich", które nie wszystkim odpowiadają. Tu polecam np. WLP 4641 Amalgamation II dające dużo estrów kojarzących się z owocami tropikalnymi, które w dodatku potrafią w lodówce stać kilka miesięcy do kolejnego użycia i dalej dają dobre piwo. Tu jednak musisz się nastawić na dłuższe czekanie (zwykle kilka tygodni), bo one fermentują wolniej i przerabiają dekstryny, więc niedofermentowanie jest niebezpieczne. No i nieco trudniej zdrzynfekować sprzęt, ale bez przesady. Trzeba też powstrzymać się przed otwieraniem wiadra bez potrzeby (najlepiej fermentować w szklanym balonie), bo przy dostępie tlenu bretty potrafią naprodukować octu (do rurki fermentacyjnej też warto nalać środka do dezynfekcji). Mimo to, uważam że to jeden z lepszych wyborów, zwłaszcza jeśli już kiedyś warzyłeś.
Jeszcze inna opcja to poczekać na chłodniejsze dni, ale zapału może nie starczyć